Wstęp
Rzeczywistość dobra i zła towarzyszy człowiekowi od zawsze (por. Rdz 2, 16-17; 3, 1-24). Jest udziałem zarówno pojedynczej osoby, jak i całych społeczeństw, także naszych czasów. Bóg, który „jest miłością” (1J 4, wzywa człowieka, aby dać mu prawdziwe życie, i „aby miał je w obfitości” (J 10, 10; por. Pwt 30, 19-20), natomiast zły duch po-pycha człowieka do zła i śmierci: „Śmierć weszła na świat przez zawiść diabła” (Mdr 2, 24). Człowiek, przeżywając w sobie te dwie przeciwstawne siły, siłę Dobra i zła, Życia i śmierci, chce wybierać Dobro, miłującego Boga, który przez Jezusa Chrystusa „zniweczył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię” (2Tm 1, 10).
Człowiek, wybierając Dobro, Boga życia, od którego pochodzi i za którym tęskni, może jednak ulec iluzji, ponieważ zły duch, anioł ciemności i śmierci potrafi przemieniać się także w anioła światłości i życia. Jak zatem rozpoznać autora wszelkiego zła, aby się go wystrzegać oraz, jak rozeznawać działanie Boga, dawcę prawdziwego życia i miłości. W odpowiedzi na te pytania wielką pomocą mogą być Reguły rozeznawania duchów, zawarte w książeczce Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli (1491-1556) , „małej objętością lecz pełnej niebieskiej mądrości”. Zasadniczo, św. Ignacy proponuje je osobie odprawiającej Ćwiczenia, ale mogą być też niezwykłą pomocą w rozpoznawaniu różnych poruszeń duchowych, dobrych i złych, także poza rekolekcjami , i na różnych płaszczyznach: osobistej, społecznej, kulturowej czy politycznej.
1. Podstawowa zasada
W dwóch pierwszych Regułach (por. ĆD 314-315) św. Ignacy pomaga nam ocenić w jakiej sytuacji duchowej znajdujemy się na obecnym etapie naszego życia, czy zasadniczo idziemy w kierunku dobra, czy w kierunku zła, oraz ukazuje nam, jak w takich okolicznościach działa duch dobry i duch zły:
Ludziom, którzy przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego, nieprzyjaciel [szatan] ma przeważnie zwyczaj przedstawiać przyjemności zwodnicze i sprawia, że wyobrażają sobie rozkosze i przyjemności zmysłowe, aby ich tym bardziej utrzymać i pogrążyć w ich wadach i grzechach. Duch zaś dobry w takich ludziach stosuje sposób [działania] zgoła przeciwny, kłując ich i gryząc sumienia ich przez prawo naturalnego sumienia (ĆD 314).
W sytuacji odwrotnej, to znaczy, kiedy na drodze wiary czynimy coraz większe postępy, duch zły chce nam w tym przeszkodzić. Zaś duch dobry dodaje nam odwagi i siły, pociech, łez, natchnień i spokoju. Łagodzi i usuwa przeszkody, aby nam umożliwić jeszcze większy postęp w dobrym:
U tych zaś, co usilnie postępują w oczyszczaniu się ze swoich grzechów, a w służbie Boga, Pana naszego, wznoszą się od dobrego do lepszego, rzecz ma się odwrotnie niż w regule pierwszej. Wtedy bowiem właściwością ducha złego jest gryźć, zasmucać i stawiać przeszkody, niepokojąc fałszywymi racjami, aby przeszkodzić w [dalszym] postępie; właściwością zaś ducha dobrego jest dawać odwagę i siły, pocieszenie, zły, dobrego jest dawać odwagę i siły, pocieszenie, zły natchnienia i odpoczniecie, zmniejszając lub usuwając wszystkie przeszkody, aby [mogli] postępować naprzód w czynieniu dobrze (ĆD 315).
2. Pocieszenie duchowe - darem Dobra
Św. Ignacy opisuje pocieszenie duchowe, jako dar Ducha Świętego, w następujący sposób:
Przez pociechę rozumiem doświadczenie, kiedy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, które sprawia, że się ona zapala do miłowania swego Stworzyciela i Pana, i – co za tym idzie – kiedy nie może ona miłować żadnej rzeczy stworzonej na powierzchni ziemi, jak tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy. Podobnie, kiedy wylewa łzy skłaniające ją do miłości swego Pana, z powodu żalu za swoje grzechy, czy męki Chrystusa, naszego Pana, czy też z powodu innych rzeczy bezpośrednio ukierunkowanych ku Jego służbie i chwale. Wreszcie przez pociechę rozumiem każdy wzrost nadziei, wiary i miłości i każdą wewnętrzną radość, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do zbawienia własnej duszy, uspokajając ją i kojąc w jej Stwórcy i Panu (ĆD 316).
Widzimy więc, że pocieszenie duchowe charakteryzuje przede wszystkim:
Pokój wewnętrzny, radość duchowa, nadzieja, wiara, miłość, łzy i podniesienie umysłu. To wszystko jest darem Ducha Świętego.
Św. Ignacy pisząc List do siostry Teresy Rejadell (18 VI 1536) na temat działania różnych duchów i stanów, któ¬re z nimi są związane, twierdził, że pociecha wewnętrzna „rozprasza zamieszanie powstałe w duszy i pociąga ją całkowicie ku miłości Chrystusa”. Doświadczenie duchowej pociechy jest tak mocnym przeżyciem wewnętrznym, że
wszystkie wysiłki stają się przyjemne, a zmęczenie staje się odpoczynkiem. Nie ma ani takiej pokuty, ani tak wielkiego ciężaru, ani innych tak ciężkich prac, które nie wydawałyby się lekkie i słodkie temu, kto postępuje z tą gorliwością, zapałem i wewnętrzną pociechą.
Aby jednak nie pobłądzić w subiektywnym przeżywaniu pocieszenia duchowego (iluzje własnego myślenia, osądzania), narażonym także na podstępy złego ducha, który może się przemieniać w „anioła światłości” i „kusić pod pozorem dobra” (ĆD 10), winno być ono konfrontowane z wolą Pana Boga (przykazania Boże, Pismo Święte, nauczanie Kościoła). Dlatego św. Ignacy mówi:
ten, kogo ogarnęła pociecha duchowa, powinien myśleć nad tym, jak się będzie zachowywał w strapieniu, które później nadejdzie i niech nabiera nowych sił na taki czas (ĆD 323).
Chodzi tu przede wszystkim o właściwy realizm duchowy, unikający wszelkich skrajności emocjonalnych, intelektualnych i wolitywnych. Zatem
kto trwa w pocieszeniu, niech się stara upokorzyć i uniżyć ile tylko może i niech na to zważa, jak mało może w czasie strapienia bez łaski lub bez pocieszenia (ĆD 324).
3. Strapienie duchowe – [jakby] darem zła
Strapienie duchowe, „będąc [jakby] darem złego ducha” , jest przeciwieństwem pocieszenia. Św. Ignacy nie tyle podaje czystą definicję strapienia duchowego, ile raczej jego opis. Mówi, że strapienie duchowe to przede wszystkim:
ciemności duszy, powstające w niej zamieszanie, poruszenie w kierunku rzeczy niskich i ziemskich, niepokój powodowany przez różne podniety i pokusy, co prowadzi do nieufności pozbawionej nadziei i miłości. Człowiek doświadcza wtedy, że jest leniwy, letni, smutny i jakby oddzielony od swego Stwórcy i Pana. Ponieważ jak pociecha jest przeciwna strapieniu, tak myśli, których źródłem jest pociecha, są przeciwne myślom, których źródłem jest strapienie (ĆD 317).
Ignacy osobiście doświadczał takiego strapienia i oddalenia od Boga, a o jednym z nich tak pisze w swoim Dzienniku duchowym:
Po skończeniu Mszy i potem w pokoju czułem się całkowicie opuszczony i bez żadnej pomocy, nie mogłem mieć żadnego smaku duchowego w Pośrednikach ani w Osobach Boskich, tak bardzo byłem oddalony i odłączony od nich, jakbym nigdy niczego nie odczuł od nich, albo nigdy w przyszłości nie miał odczuwać. Natomiast przychodziły mi myśli już to przeciw Jezusowi, już to przeciw komu innemu; i czułem się zmieszany różnymi myślami.
Każdy zatem, kto doświadcza strapienia duchowego, w jakiejkolwiek formie, odczuwa niechęć i odrazę do rzeczy Bożych, całkowitą oschłość, pokusy i wstręt do rzeczy duchowych oraz jakby nieobecność Boga.
3.1. Przyczyny strapienia duchowego
Istnieją trzy główne przyczyny, z powodu których ogarnia nas strapienie: nasze błędy (opieszałości, lenistwa, niedbalstwa); Pan chce nas wypróbować; zrozumienie, że sami z siebie nic nie możemy.
3.1.1. Z powodu naszych błędów
Pierwszą przyczyną strapienia duchowego jest opieszałość, lenistwo i niedbalstwo w życiu duchowym:
Ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi lub niedbali w naszych ćwiczeniach duchowych; i tak z powodu naszych win oddala się od nas pocieszenie duchowe (ĆD 322).
Opieszałość czy lenistwo nie są jeszcze strapieniem duchowym, choć do niego mogą prowadzić. Są natomiast wyrazami niedbalstwa, które jest przeciwieństwem pilności (por. ĆD 6; 20), i które oddala od nas pocieszenie duchowe. Jeśli serce niczego nam nie wyrzuca, pomimo iż sprawiedliwy sto razy na dzień upada, a strapienie duchowe trwa nadal, to wówczas należy się zastanowić nad innymi jego przyczynami.
3.1.2. Pan chce nas wypróbować
Drugą przyczyną strapienia duchowego jest to, że
[Bóg chce nas] wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w Jego służbie i chwale bez takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask (ĆD 322).
Taki rodzaj próby jest wyrazem głębokiej pedagogii ze strony Pana Boga. Dopuszczając na nas taką próbę, stwarza nam okazję do ugruntowywania się w cnotach wiary, nadziei i miłości. Pozytywny aspekt próby wiary polega między innymi na tym, że stwarza nam możliwość wykorzystania naszej wolnej woli i podjęcia decyzji. Innym pozytywnym aspektem strapienia z powodu próby jest to, iż jeszcze bardziej poznajemy samych siebie, nasze słabości, a zarazem wyraźniej uświadamiamy sobie, że w Chrystusie „wszystko jest łaską” (św. Teresa z Lisieux).
3.1.3. Sami z siebie nic nie możemy
Trzecia przyczyna strapienia duchowego polega zaś na tym, że
[Bóg nam chce dać] prawdziwe poznanie i uświadomienie sobie, tak iż byśmy to wewnętrznie odczuli, że nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też inne pocieszenie duchowe, lecz że to wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego, i żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe, podnosząc się rozumem do jakiejś pychy czy próżnej chwały i przypisując sobie pobożność lub inne jakieś skutki pocieszenia (ĆD 322).
„Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Chodzi o to, abyśmy nie ulegli pokusie na temat naszej świętości. Jeśli czynimy coś dobrego, to tylko dlatego, że nasze „życie ukryte jest z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3).
3.2. Właściwe postawy wobec strapienia duchowego
Właściwe postawy wobec strapienia duchowego bazują na podstawowej zasadzie:
W czasie strapienia nigdy nie robić [żadnej] zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy postanowieniach i przy decyzji, w jakiej się trwało w dniu poprzedzającym strapienie, albo przy decyzji, którą się miało podczas poprzedniego pocieszenia. Bo jak w pocieszeniu prowadzi nas i doradza nam duch dobry, tak w strapieniu – duch zły, a przy jego radach nie możemy wejść na drogę dobrze wiodącą do celu (ĆD 318). (W strapieniu) nasz stary nieprzyjaciel stawia przed nami wszystkie możliwe trudności, by nas sprowadzić z obranej drogi.
Zakładając, że podczas strapienia duchowego nie należy ulegać zniechęceniu i wprowadzać zmian, ponieważ byłyby to zmiany na gorsze, pytamy: Co od strony pozytywnej należałoby czynić w takiej sytuacji?
3.2.1. Zmienić własne postępowanie
Jeśli rozpoznamy, że przyczyną naszego strapienia duchowego jest nasza opieszałość, lenistwo, niedbałość w życiu duchowym, błędy, słabości i grzechy, to wówczas
będzie rzeczą pożyteczną odpowiednio zmienić własne postępowanie nastawiając się przeciw samemu strapieniu, na przykład przykładając się bardziej do modlitwy, rozmyślania, dokładniej przeprowadzać rachunek sumienia i poszerzać w jakiś sposób praktyki pokutne” (ĆD 319).
Wcześniej św. Ignacy podkreślał, aby „podczas strapienia nie wprowadzać żadnych zmian” (ĆD 318), ponieważ byłaby to zmiana na gorsze. Natomiast tutaj chodzi o zmianę, ale na lepsze. Jeśli zatem ktoś rozpoznaje, że jest kuszony, na przykład do skracania modlitwy czy wręcz rezygnacji z niej, do ulegania lenistwu, czy też do innych zaniedbań, to wówczas powinien działać przeciw takiemu strapieniu (agere contra), i nie tylko nie skracać czasu modlitwy, ale „trochę (go) przedłużyć..., bo w ten sposób nie tylko się oprze przeciwnikowi, ale go powali na ziemię” (ĆD 13). Bowiem
właściwością nieprzyjaciela jest tracić siły i odwagę i uciekać ze swymi pokusami, jeżeli osoba ćwicząca się w rzeczach duchowych stawia odważnie czoło pokusom nieprzyjaciela i działa wręcz odwrotnie (ĆD 325).
Bardzo ważną postawą jest też podzielenie się swoimi słabościami i pokusami ze spowiednikiem lub osobą duchową. Zły duch atakuje najczęściej tam, „gdzie znajdzie naszą największą słabość” (ĆD 327) i w ten sposób pogrąża nas w beznadziejnym smutku i rozpaczy. Dąży też do tego, abyśmy nikomu o tym nie mówili, i aby jego pokusy „zostały przyjęte i zachowane w tajemnicy” (ĆD 326). Tymczasem,
kiedy się je odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inną osobą duchową, która zna jego podstępy i złości, bardzo mu się to nie podoba; wnioskuje bowiem, że nie będzie mógł doprowadzić do skutku swego już zaczętego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zostały jego wyraźne podstępy (ĆD 326).
Jeżeli zatem strapienie duchowe spowodowane jest naszymi błędami i grzechami, wówczas postawą właściwą jest usilna zmiana na lepsze, która wyrazi się w zdecydowanym porzuceniu opieszałości, lenistwa czy niedbalstwa oraz w hojniejszym zaangażowaniu się w Dobro.
3.2.2. Niech myśli, że wiele może z łaską wystarczającą
Strapienie duchowe, nie zawsze jest powodowane naszymi zaniedbaniami, opieszałością czy lenistwem duchowym. Mimo braku wyraźnych błędów z naszej strony, możemy jednak doświadczać strapienia, gdyż
[Bóg chce nas] wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w Jego służbie i chwale bez takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask (ĆD 322).
Zatem ten, kto rozeznaje, że ogarnęło go strapienie z powodu próby,
Niech zastanawia się nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom naturalnym, żeby stawił opór różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela; albowiem może on tego [dokonać] z pomocą Bożą, na której mu nigdy nie zbywa, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa, bo Pan odebrał mu dużo zapału, wielką [odczuwaną] miłość i silną łaskę, pozostawiając mu jednak łaskę wystarczającą do osiągnięcia zbawienia wiecznego (ĆD 320). (Tak więc) ten, co jest w okresie strapienia, niech myśli, że wiele może z łaską wystarczającą do stawiania oporu wszystkim swoim nieprzyjaciołom, czerpiąc siły w Stwórcy i Panu swoim (ĆD 324).
Podczas strapienia duchowego spowodowanego próbą mamy okazję do trudnego, ale osobistego opowiedzenia się po stronie Jezusa, który nas umacnia (por. Flp 4, 13), i nieustannie wstawia się na nami: „Prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara” (Łk 22, 32).
3.2.3. Trwać w cierpliwości i myśleć, że wkrótce nas ogarnie pociecha
W kontekście kolejnej właściwej postawy wobec strapienia św. Ignacy mówi:
Będący w okresie strapienia niech się sili na wytrwanie w cierpliwości, która jest przeciwna napaściom, jakie go spotykają, i niech myśli, że rychło dozna pocieszenia, jeśli tylko z pilnością przeciwstawi się temu strapieniu (ĆD 321). By (w ten sposób) się przygotował na przyjęcie zbliżającego się pocieszenia (ĆD 7).
Kiedy w ten sposób przeżywamy strapienie duchowe, to jesteśmy zaangażowani w trzech różnych wymiarach naszej osobowości, a mianowicie w wymiarze uczuciowym – stąd polecenie Ignacego, aby trwać w cierpliwości ; w wymiarze intelektualnym - „niech myśli” ; oraz w wymiarze praktycznym – gdy jesteśmy zachęcani do tego, aby „z pilnością przeciwstawić się temu strapieniu” (ĆD 321). Angażujemy wówczas całą naszą osobowość, aby otwierać się na Chrystusowe pocieszenie całym swoim sercem, całym swoim umysłem i całą swoją wolą – ze wszystkich sił.
Każdy chrześcijanin na drodze naśladowania Jezusa Chrystusa doświadcza dobra i zła, dobrego Boga i złego szatana, oraz związanych z tym różnych stanów duchowych – pocieszeń i strapień. Niezwykłą pomocą w dobrym rozpoznawaniu tych stanów oraz w przyjmowaniu właściwych postaw są Reguły o rozeznawaniu duchów, zamieszczone w Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego Loyoli. Stosowanie tych Reguł, aby jasno rozpoznawać dobro i zło, pocieszenia i strapienia jest bardzo potrzebne w trakcie rekolekcji, tym intensywnym czasie życia duchowego, ale jest nie mniej ważne także poza rekolekcjami. We właściwym zastosowaniu Reguł o rozeznawaniu duchów może nam pomóc pogłębione kierownictwo duchowe, którego zasadniczym celem jest, „by Stwórca bezpośrednio działał ze stworzeniem, a stworzenie ze swoim Stwórcą i Panem” (ĆD 15).
Rozeznanie dobra i zła
według Reguł rozeznawania duchów św. Ignacego Loyoli
Artykuł ukazał się w: „Horyzonty Wychowania” 4 (2005) 271-281.
Wstęp
Rzeczywistość dobra i zła towarzyszy człowiekowi od zawsze (por. Rdz 2, 16-17; 3, 1-24)1
. Jest udziałem zarówno pojedynczej osoby, jak i całych społeczeństw, także naszych czasów2.
Bóg, który „jest miłością” (1J 4, wzywa człowieka, aby dać mu prawdziwe życie, i „aby miał je
w obfitości” (J 10, 10; por. Pwt 30, 19-20), natomiast zły duch po-pycha człowieka do zła i
śmierci: „Śmierć weszła na świat przez zawiść diabła” (Mdr 2, 24). Człowiek, przeżywając w
sobie te dwie przeciwstawne siły, siłę Dobra i zła, Życia i śmierci, chce wybierać Dobro,
miłującego Boga, który przez Jezusa Chrystusa „zniweczył śmierć, a na życie i nieśmiertelność
rzucił światło przez Ewangelię” (2Tm 1, 10)3.
Człowiek, wybierając Dobro, Boga życia, od którego pochodzi i za którym tęskni, może
jednak ulec iluzji, ponieważ zły duch, anioł ciemności i śmierci potrafi przemieniać się także w
anioła światłości i życia. Jak zatem rozpoznać autora wszelkiego zła, aby się go wystrzegać oraz,
jak rozeznawać działanie Boga, dawcę prawdziwego życia i miłości. W odpowiedzi na te pytania
wielką pomocą mogą być Reguły rozeznawania duchów, zawarte w książeczce Ćwiczeń
duchownych św. Ignacego Loyoli (1491-1556)4, „małej objętością lecz pełnej niebieskiej
mądrości”5. Zasadniczo, św. Ignacy proponuje je osobie odprawiającej Ćwiczenia, ale mogą być
też niezwykłą pomocą w rozpoznawaniu różnych poruszeń duchowych, dobrych i złych, także
poza rekolekcjami6, i na różnych płaszczyznach: osobistej, społecznej, kulturowej czy
politycznej7.
1. Podstawowa zasada
W dwóch pierwszych Regułach (por. ĆD 314-315) św. Ignacy pomaga nam ocenić w jakiej
sytuacji duchowej znajdujemy się na obecnym etapie naszego życia, czy zasadniczo idziemy w
1 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wydanie piąte, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań-Warszawa 2002.
2 Ojciec święty, Jan Paweł II oceniając wiek XX zauważa, że „był w jakimś sensie widownią narastania procesów
dziejowych, a także procesów ideowych, które zmierzały w kierunku wielkiego „wybuchu” zła, ale także był
widownią ich pokonywania… Dzieje ludzkości są widownią koegzystencji dobra i zła”, Jan Paweł II, Pamięć i
tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005, s. 11, 12.
3 „Osobliwą rację godności ludzkiej stanowi powołanie człowieka do uczestnictwa w życiu Boga. Człowiek już od
swego początku zapraszany jest do rozmowy z Bogiem; istnieje bowiem tylko dlatego, że Bóg stworzył go z miłości i
wciąż z miłości zachowuje, a żyje w pełni prawdy, gdy dobrowolnie uznaje ową miłość i powierza się swemu
Stwórcy”, Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym (Gaudium et spes), nr
19. Por. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK), Pallotinum, Poznań 1994, nr 27.
4 Por. Św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia Duchowne (ĆD), tłum. M. Bednarz, Wydawnictwo WAM, Kraków 2002, nr
313-336.
5 Pius XI, Mens Nostra, “Acta Apostolicae Sedis” 21 (1929), s. 703; por. Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane.
Komentarze, M. Bednarz (red.), Kraków 1968, t. II, s. 272.
6 Por. Józef Augustyn (red.), Rozeznanie duchowe na trzecie tysiąclecie, Wydawnictwo WAM, Kraków 2001; M.
Ruiz Jurado, Rozeznawanie duchowe. Teologia. Historia. Praktyka, tłum. K. Homa, Wydawnictwo WAM, Kraków
2002, s. 216-254.
7 Por. D. Bertrand, Le discernement spirituel en politique avec Ignace de Loyola, „Cahiers de Spiritualité
Ignatienne” 99 (2001), s. 151-238; A. Tornos, Dimensiones culturales de la desolación espiritual, „Manresa” 75
(2003), s. 377-388.
1 kierunku dobra, czy w kierunku zła, oraz ukazuje nam, jak w takich okolicznościach działa duch
dobry i duch zły:
Ludziom, którzy przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego, nieprzyjaciel
[szatan] ma przeważnie zwyczaj przedstawiać przyjemności zwodnicze i sprawia, że wyobrażają
sobie rozkosze i przyjemności zmysłowe, aby ich tym bardziej utrzymać i pogrążyć w ich wadach i
grzechach. Duch zaś dobry w takich ludziach stosuje sposób [działania] zgoła przeciwny, kłując ich
i gryząc sumienia ich przez prawo naturalnego sumienia (ĆD 314).
W sytuacji odwrotnej, to znaczy, kiedy na drodze wiary czynimy coraz większe postępy, duch
zły chce nam w tym przeszkodzić. Zaś duch dobry dodaje nam odwagi i siły, pociech, łez,
natchnień i spokoju. Łagodzi i usuwa przeszkody, aby nam umożliwić jeszcze większy postęp
w dobrym:
U tych zaś, co usilnie postępują w oczyszczaniu się ze swoich grzechów, a w służbie Boga, Pana
naszego, wznoszą się od dobrego do lepszego, rzecz ma się odwrotnie niż w regule pierwszej.
Wtedy bowiem właściwością ducha złego jest gryźć, zasmucać i stawiać przeszkody, niepokojąc
fałszywymi racjami, aby przeszkodzić w [dalszym] postępie; właściwością zaś ducha dobrego jest
dawać odwagę i siły, pocieszenie, zły, dobrego jest dawać odwagę i siły, pocieszenie, zły
natchnienia i odpoczniecie, zmniejszając lub usuwając wszystkie przeszkody, aby [mogli]
postępować naprzód w czynieniu dobrze (ĆD 315).
2. Pocieszenie duchowe - darem Dobra
Św. Ignacy opisuje pocieszenie duchowe, jako dar Ducha Świętego, w następujący sposób:
Przez pociechę rozumiem doświadczenie, kiedy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne,
które sprawia, że się ona zapala do miłowania swego Stworzyciela i Pana, i – co za tym idzie
– kiedy nie może ona miłować żadnej rzeczy stworzonej na powierzchni ziemi, jak tylko w Stwórcy
wszystkich rzeczy. Podobnie, kiedy wylewa łzy skłaniające ją do miłości swego Pana, z powodu
żalu za swoje grzechy, czy męki Chrystusa, naszego Pana, czy też z powodu innych rzeczy
bezpośrednio ukierunkowanych ku Jego służbie i chwale. Wreszcie przez pociechę rozumiem każdy
wzrost nadziei, wiary i miłości i każdą wewnętrzną radość, która wzywa i pociąga do rzeczy
niebieskich i do zbawienia własnej duszy, uspokajając ją i kojąc w jej Stwórcy i Panu (ĆD 316).
Widzimy więc, że pocieszenie duchowe charakteryzuje przede wszystkim:
Pokój wewnętrzny, radość duchowa, nadzieja, wiara, miłość, łzy i podniesienie umysłu. To
wszystko jest darem Ducha Świętego8.
Św. Ignacy pisząc List do siostry Teresy Rejadell (18 VI 1536) na temat działania różnych
duchów i stanów, które z nimi są związane, twierdził, że pociecha wewnętrzna „rozprasza
zamieszanie powstałe w duszy i pociąga ją całkowicie ku miłości Chrystusa”9. Doświadczenie
duchowej pociechy jest tak mocnym przeżyciem wewnętrznym, że
wszystkie wysiłki stają się przyjemne, a zmęczenie staje się odpoczynkiem. Nie ma ani takiej
pokuty, ani tak wielkiego ciężaru, ani innych tak ciężkich prac, które nie wydawałyby się lekkie
i słodkie temu, kto postępuje z tą gorliwością, zapałem i wewnętrzną pociechą10.
8 Dyrektoria do Ćwiczeń duchownych. Dyrektorium I, nr 11, w: Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane. Komentarze,
M. Bednarz (red.), WAM, Kraków 1968, t. II, s. 217. Na temat powstania Dyrektoriów do Ćwiczeń i ich znaczenia dla
lepszego udzielania Ćwiczeń duchownych możemy znaleźć w: W. Królikowski, Aby lepiej dawać Ćwiczenia duchowe
św. Ignacego Loyoli, „Studia Bobolanum” 1 (2004), s. 139-153.
9 List do siostry Teresy Rejadell (Ep I, 99-107), w: Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane, dz. cyt., t. I, s. 559.
10 Tamże.
2 Aby jednak nie pobłądzić w subiektywnym przeżywaniu pocieszenia duchowego (iluzje
własnego myślenia, osądzania), narażonym także na podstępy złego ducha, który może się
przemieniać w „anioła światłości” i „kusić pod pozorem dobra” (ĆD 10), winno być ono
konfrontowane z wolą Pana Boga (przykazania Boże, Pismo Święte, nauczanie Kościoła)11.
Dlatego św. Ignacy mówi:
ten, kogo ogarnęła pociecha duchowa, powinien myśleć nad tym, jak się będzie zachowywał
w strapieniu, które później nadejdzie i niech nabiera nowych sił na taki czas (ĆD 323).
Chodzi tu przede wszystkim o właściwy realizm duchowy, unikający wszelkich skrajności
emocjonalnych, intelektualnych i wolitywnych12. Zatem
kto trwa w pocieszeniu, niech się stara upokorzyć i uniżyć ile tylko może i niech na to zważa, jak
mało może w czasie strapienia bez łaski lub bez pocieszenia (ĆD 324).
3. Strapienie duchowe – [jakby] darem zła
Strapienie duchowe, „będąc [jakby] darem złego ducha”13, jest przeciwieństwem pocieszenia.
Św. Ignacy nie tyle podaje czystą definicję strapienia duchowego, ile raczej jego opis. Mówi, że
strapienie duchowe to przede wszystkim:
ciemności duszy, powstające w niej zamieszanie, poruszenie w kierunku rzeczy niskich i ziemskich,
niepokój powodowany przez różne podniety i pokusy, co prowadzi do nieufności pozbawionej
nadziei i miłości. Człowiek doświadcza wtedy, że jest leniwy, letni, smutny i jakby oddzielony od
swego Stwórcy i Pana. Ponieważ jak pociecha jest przeciwna strapieniu, tak myśli, których źródłem
jest pociecha, są przeciwne myślom, których źródłem jest strapienie (ĆD 317).
Ignacy osobiście doświadczał takiego strapienia i oddalenia od Boga, a o jednym z nich tak
pisze w swoim Dzienniku duchowym:
Po skończeniu Mszy i potem w pokoju czułem się całkowicie opuszczony i bez żadnej pomocy, nie
mogłem mieć żadnego smaku duchowego w Pośrednikach ani w Osobach Boskich, tak bardzo
byłem oddalony i odłączony od nich, jakbym nigdy niczego nie odczuł od nich, albo nigdy
w przyszłości nie miał odczuwać. Natomiast przychodziły mi myśli już to przeciw Jezusowi, już to
przeciw komu innemu; i czułem się zmieszany różnymi myślami14.
Każdy zatem, kto doświadcza strapienia duchowego, w jakiejkolwiek formie, odczuwa niechęć
i odrazę do rzeczy Bożych, całkowitą oschłość, pokusy i wstręt do rzeczy duchowych oraz jakby
nieobecność Boga15.
3.1. Przyczyny strapienia duchowego
Istnieją trzy główne przyczyny, z powodu których ogarnia nas strapienie: nasze błędy
(opieszałości, lenistwa, niedbalstwa); Pan chce nas wypróbować; zrozumienie, że sami z siebie nic
nie możemy.
11 Por. T. Catalá, Cuando sentimos que es Dios quien nos mueve. Discernir la consolación, „Manresa” 75 (2003),
s. 221-234.
12 Por. S. Rendina, „Mozioni spirituali” e „discernimento” negli Esercizi spirituali, “Appunti di Spiritualitŕ” 50
(2000), s. 7-60.
13 Dyrektoria do Ćwiczeń duchownych. Dyrektorium I, nr 12, w: Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane, dz. cyt., t.
II, s. 217.
14 Dziennik duchowy, w: Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane, dz. cyt., t. I, s. 348.
15 Por. J. Corella, La desolación espiritual en nuestro mundo de hoy, “Manresa” 75 (2003), s. 325-344.
3
3.1.1. Z powodu naszych błędów
Pierwszą przyczyną strapienia duchowego jest opieszałość, lenistwo i niedbalstwo w życiu
duchowym:
Ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi lub niedbali w naszych ćwiczeniach duchowych; i tak z powodu
naszych win oddala się od nas pocieszenie duchowe (ĆD 322).
Opieszałość czy lenistwo nie są jeszcze strapieniem duchowym, choć do niego mogą
prowadzić. Są natomiast wyrazami niedbalstwa, które jest przeciwieństwem pilności (por. ĆD 6;
20), i które oddala od nas pocieszenie duchowe. Jeśli serce niczego nam nie wyrzuca, pomimo iż
sprawiedliwy sto razy na dzień upada, a strapienie duchowe trwa nadal, to wówczas należy się
zastanowić nad innymi jego przyczynami.
3.1.2. Pan chce nas wypróbować
Drugą przyczyną strapienia duchowego jest to, że
[Bóg chce nas] wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w Jego służbie i chwale bez
takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask (ĆD 322).
Taki rodzaj próby jest wyrazem głębokiej pedagogii ze strony Pana Boga16. Dopuszczając na
nas taką próbę, stwarza nam okazję do ugruntowywania się w cnotach wiary, nadziei i miłości.
Pozytywny aspekt próby wiary polega między innymi na tym, że stwarza nam możliwość
wykorzystania naszej wolnej woli i podjęcia decyzji. Innym pozytywnym aspektem strapienia
z powodu próby jest to, iż jeszcze bardziej poznajemy samych siebie, nasze słabości, a zarazem
wyraźniej uświadamiamy sobie, że w Chrystusie „wszystko jest łaską” (św. Teresa z Lisieux)17.
3.1.3. Sami z siebie nic nie możemy
Trzecia przyczyna strapienia duchowego polega zaś na tym, że
[Bóg nam chce dać] prawdziwe poznanie i uświadomienie sobie, tak iż byśmy to wewnętrznie
odczuli, że nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też
inne pocieszenie duchowe, lecz że to wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego, i żebyśmy
nie panoszyli się w cudzym gnieździe, podnosząc się rozumem do jakiejś pychy czy próżnej chwały
i przypisując sobie pobożność lub inne jakieś skutki pocieszenia (ĆD 322).
„Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Chodzi o to, abyśmy nie ulegli pokusie na
temat naszej świętości18. Jeśli czynimy coś dobrego, to tylko dlatego, że nasze „życie ukryte jest
z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3).
3.2. Właściwe postawy wobec strapienia duchowego
Właściwe postawy wobec strapienia duchowego bazują na podstawowej zasadzie:
W czasie strapienia nigdy nie robić [żadnej] zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy
postanowieniach i przy decyzji, w jakiej się trwało w dniu poprzedzającym strapienie, albo przy
16 Por. A. Guillen, El valor gedagógico de la desolación, „Manresa“ 75 (2003), s. 345-357.
17 Por. S. Fausti, Okazja czy pokusa. Sztuka rozeznawania i podejmowania decyzji, tłum. B. A. Goncarz,
Wydawnictwo „Bratni Zew”, Kraków 2000, s. 71-158.
18 Tej pokusy wyraźnie doświadczył św. Ignacy podczas choroby w Manresie; por. Ignacy Loyola, Opowieść
pielgrzyma. Autobiografia, tłum. M. Bednarz, Wydawnictwo WAM, Kraków 1993, nr 32.
4
decyzji, którą się miało podczas poprzedniego pocieszenia. Bo jak w pocieszeniu prowadzi nas i
doradza nam duch dobry, tak w strapieniu – duch zły, a przy jego radach nie możemy wejść na
drogę dobrze wiodącą do celu (ĆD 318)19. (W strapieniu) nasz stary nieprzyjaciel stawia przed
nami wszystkie możliwe trudności, by nas sprowadzić z obranej drogi20.
Zakładając, że podczas strapienia duchowego nie należy ulegać zniechęceniu i wprowadzać
zmian, ponieważ byłyby to zmiany na gorsze, pytamy: Co od strony pozytywnej należałoby
czynić w takiej sytuacji?
3.2.1. Zmienić własne postępowanie
Jeśli rozpoznamy, że przyczyną naszego strapienia duchowego jest nasza opieszałość, lenistwo,
niedbałość w życiu duchowym, błędy, słabości i grzechy, to wówczas
będzie rzeczą pożyteczną odpowiednio zmienić własne postępowanie nastawiając się przeciw
samemu strapieniu, na przykład przykładając się bardziej do modlitwy, rozmyślania, dokładniej
przeprowadzać rachunek sumienia i poszerzać w jakiś sposób praktyki pokutne” (ĆD 319).
Wcześniej św. Ignacy podkreślał, aby „podczas strapienia nie wprowadzać żadnych zmian”
(ĆD 318), ponieważ byłaby to zmiana na gorsze. Natomiast tutaj chodzi o zmianę, ale na lepsze.
Jeśli zatem ktoś rozpoznaje, że jest kuszony, na przykład do skracania modlitwy czy wręcz
rezygnacji z niej, do ulegania lenistwu, czy też do innych zaniedbań, to wówczas powinien działać
przeciw takiemu strapieniu (agere contra), i nie tylko nie skracać czasu modlitwy, ale „trochę (go)
przedłużyć..., bo w ten sposób nie tylko się oprze przeciwnikowi, ale go powali na ziemię” (ĆD
13). Bowiem
właściwością nieprzyjaciela jest tracić siły i odwagę i uciekać ze swymi pokusami, jeżeli osoba
ćwicząca się w rzeczach duchowych stawia odważnie czoło pokusom nieprzyjaciela i działa wręcz
odwrotnie (ĆD 325).
Bardzo ważną postawą jest też podzielenie się swoimi słabościami i pokusami ze
spowiednikiem lub osobą duchową. Zły duch atakuje najczęściej tam, „gdzie znajdzie naszą
największą słabość” (ĆD 327) i w ten sposób pogrąża nas w beznadziejnym smutku i rozpaczy21.
Dąży też do tego, abyśmy nikomu o tym nie mówili, i aby jego pokusy „zostały przyjęte i
zachowane w tajemnicy” (ĆD 326). Tymczasem,
kiedy się je odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inną osobą duchową, która zna jego
podstępy i złości, bardzo mu się to nie podoba; wnioskuje bowiem, że nie będzie mógł doprowadzić
do skutku swego już zaczętego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zostały jego wyraźne podstępy
(ĆD 326)22.
Jeżeli zatem strapienie duchowe spowodowane jest naszymi błędami i grzechami, wówczas
postawą właściwą jest usilna zmiana na lepsze, która wyrazi się w zdecydowanym porzuceniu
opieszałości, lenistwa czy niedbalstwa oraz w hojniejszym zaangażowaniu się w Dobro.
19 Por. M. A. Fiorito, Discernimiento y lucha espiritual. Commentario de las Reglas de discernir de la Primera
Semana de los Ejercicios Espirituales de San Ignacio de Loyola, San Miguel-Buenos Aires 1985, s. 151.
20 List do siostry Teresy Rejadell (Ep I, 99-107), w: Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane, dz. cyt., t. I, s. 559.
21 Por. L. M. García Domínguez, Desolacón, depresión y tristezas ambivalentes, „Manresa” 75 (2003), s. 357-375.
22 Dlatego, jaki pisze Ignacy w liście do Franciszka Borgiasza: „Im bardziej nasze myśli, pochodzące od nas
samych czy od naszych nieprzyjaciół, kierują rozum do rzeczy nieodpowiednich, próżnych i niedozwolonych, tym
bardziej powinniśmy pomnażać nasze ćwiczenia wewnętrzne i zewnętrzne, by wola nie przyzwoliła na zło i nie miała
w nim upodobania. Ćwiczenia te, mówi dalej Ignacy, powinniśmy dobierać i dawkować w zależności od przedmiotu
i rodzaju tych myśli i pokus, a zawsze tak, by je zwyciężyć”, List do Franciszka Borgiasza, księcia Gandii, w: Św.
Ignacy Loyola, Pisma Wybrane, dz. cyt., t. I, s. 566.
5
3.2.2. Niech myśli, że wiele może z łaską wystarczającą
Strapienie duchowe, nie zawsze jest powodowane naszymi zaniedbaniami, opieszałością czy
lenistwem duchowym. Mimo braku wyraźnych błędów z naszej strony, możemy jednak doświadczać
strapienia, gdyż
[Bóg chce nas] wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w Jego służbie i chwale bez
takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask (ĆD 322).
Zatem ten, kto rozeznaje, że ogarnęło go strapienie z powodu próby,
Niech zastanawia się nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom
naturalnym, żeby stawił opór różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela; albowiem może on
tego [dokonać] z pomocą Bożą, na której mu nigdy nie zbywa, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa,
bo Pan odebrał mu dużo zapału, wielką [odczuwaną] miłość i silną łaskę, pozostawiając mu jednak
łaskę wystarczającą do osiągnięcia zbawienia wiecznego (ĆD 320). (Tak więc) ten, co jest w
okresie strapienia, niech myśli, że wiele może z łaską wystarczającą do stawiania oporu wszystkim
swoim nieprzyjaciołom, czerpiąc siły w Stwórcy i Panu swoim (ĆD 324).
Podczas strapienia duchowego spowodowanego próbą mamy okazję do trudnego, ale
osobistego opowiedzenia się po stronie Jezusa, który nas umacnia (por. Flp 4, 13), i nieustannie
wstawia się na nami: „Prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara” (Łk 22, 32).
3.2.3. Trwać w cierpliwości i myśleć, że wkrótce nas ogarnie pociecha
W kontekście kolejnej właściwej postawy wobec strapienia św. Ignacy mówi:
Będący w okresie strapienia niech się sili na wytrwanie w cierpliwości, która jest przeciwna
napaściom, jakie go spotykają, i niech myśli, że rychło dozna pocieszenia, jeśli tylko z pilnością
przeciwstawi się temu strapieniu (ĆD 321). By (w ten sposób) się przygotował na przyjęcie
zbliżającego się pocieszenia (ĆD 7).
Kiedy w ten sposób przeżywamy strapienie duchowe, to jesteśmy zaangażowani w trzech
różnych wymiarach naszej osobowości, a mianowicie w wymiarze uczuciowym – stąd polecenie
Ignacego, aby trwać w cierpliwości23; w wymiarze intelektualnym - „niech myśli”24; oraz
w wymiarze praktycznym – gdy jesteśmy zachęcani do tego, aby „z pilnością przeciwstawić się
temu strapieniu” (ĆD 321). Angażujemy wówczas całą naszą osobowość, aby otwierać się na
Chrystusowe pocieszenie całym swoim sercem, całym swoim umysłem i całą swoją wolą – ze
wszystkich sił.
Każdy chrześcijanin na drodze naśladowania Jezusa Chrystusa doświadcza dobra i zła, dobrego
Boga i złego szatana, oraz związanych z tym różnych stanów duchowych – pocieszeń i strapień.
Niezwykłą pomocą w dobrym rozpoznawaniu tych stanów oraz w przyjmowaniu właściwych
postaw są Reguły o rozeznawaniu duchów, zamieszczone w Ćwiczeniach duchownych św.
Ignacego Loyoli. Stosowanie tych Reguł, aby jasno rozpoznawać dobro i zło, pocieszenia i
strapienia jest bardzo potrzebne w trakcie rekolekcji, tym intensywnym czasie życia duchowego,
ale jest nie mniej ważne także poza rekolekcjami. We właściwym zastosowaniu Reguł o
23 Postawa cierpliwości jest bardzo potrzebna w strapieniu duchowym, gdyż sprzeciwia się udrękom duszy,
zakusom szatana, uzdalnia nas do otwarcia się na zbliżające się pocieszenie duchowe i w ten sposób nas integruje.
Nie jest więc biernością, pasywnością czy zwykłym oczekiwaniem na upragnioną zmianę, ale aktywnym otwarciem
się na pomoc Ducha Chrystusa, od którego pochodzi zbawienie; por. M. A. Fiorito, Discernimiento y lucha espiritual,
dz. cyt., s. 179; G. Gil, Discernimento según San Ignacio, Roma 1980, s. 194.
24 Myśleć w tym wypadku oznacza odwołać się nie tylko do pocieszeń duchowych z przeszłości, ale patrząc z
ufnością w przyszłość, używać argumentów wynikających z prawd wiary, że Bóg nigdy nie zostawia nas sierotami:
„Nie zostawię was sierotami. Przyjdę do was” (J. 14, 18).
6www.mateusz.pl/wam/zd
TOMASZ ŠPIDLIK SJ
Kierownictwo duchowe według św. Ignacego Loyoli
Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, JESIEŃ 48/2006
Przełożony 1 jest dla swoich braci reprezentantem Boga. Gdyby było inaczej, jak mógłby żądać posłuszeństwa? Żaden wierzący nie podaje w wątpliwość takiego ogólnego stwierdzenia. Jednak gdy przychodzi do konkretnych postanowień, wyłania się wiele wątpliwości, etycy wprowadzają liczne rozróżnienia. Pojawia się także podstawowe pytanie: Chrześcijański Bóg jest Ojcem; czy każdy, kto Go reprezentuje na ziemi, także powinien być ojcem? W dzisiejszych seminariach i instytucjach religijnych nastąpił podział funkcji zwierzchnika i ojca duchowego. Jednak nie zawsze tak było. Co pewien czas pojawia się tęsknota za pierwotną jednością tych dwóch ról. Jesteśmy jednak świadomi trudności związanych z jej realizacją. Abstrakcyjne dyskusje nie rozwiążą tej kwestii, dlatego też ojcostwo duchowe od niedawna stało się uprzywilejowanym tematem badań dotyczących Ojców pustyni i rosyjskich Starców. Podziwiamy ich zdolność charyzmatycznego działania. Bardzo często ojcowie ci zakładali klasztory i zakony. Jak udawało im się harmonijnie wykonywać obie te funkcje?
Od kryzysu, jaki dotknął zakonników w czasach ikonoklastów, mieliśmy do czynienia z wielkim reformatorem zakonnym, św. Teodorem Studytą (759-826), zwierzchnikiem monasteru Stoudios w Konstantynopolu, zajmującym się intensywną pracą administracyjną, literacką, apostolską, a nawet polityką religijną. Wydaje się, że wszystkie te zajęcia sprawiają, że nie polecilibyśmy go jako Starca, cierpliwie słuchającego wyznań tych, którzy przychodzą prosić o radę dotyczącą ich życia wewnętrznego. Tymczasem Teodor bardzo świadomie pozostawał prawdziwym „ojcem” dla zakonników. Nie chciał zrezygnować z tego, przekonany, że religijna rodzina powinna mieć jedną głowę. Sam do końca stał na tym stanowisku, ale jego następcy nie zawsze szli jego śladem. Reguła Stoudios stała się wzorem dla reformy monasterów bizantyjskich i rosyjskich w duchu dyscypliny wspólnego, jednolitego życia, w którym „pedagogika przewodnictwa duchowego” ustępuje „pedagogice poleceń”: Serva ordinem et ordo servabit te („Zachowaj ład, a ład zachowa ciebie”).
Wydaje się, że tego rodzaju wydarzenia były tak liczne, że usprawiedliwiają poważne zastrzeżenie. W ciągu swojej długiej historii monastycyzm oscylował pomiędzy dwoma przeciwnymi tendencjami. Z jednej strony wierzono, że życie duchowe rodzi się i rozwija w ramach osobistej relacji pomiędzy ojcem duchowym a jego synem, w ramach relacji dobrowolnej, swobodnej i opartej na wzajemnym zaufaniu. Z drugiej – pojawiały się później tendencje, aby ograniczyć tę wolność dzieci Bożych brzemieniem reguły i dyscypliny. Natchnienie do modlitwy zostaje zastąpione przez abstrakcyjną ideologię przedstawianą jako „autentyczna myśl założyciela”.
Rozważając postać Ignacego na tym tle historycznym, możemy się zastanawiać, czy w jego osobie i instytucjach, które założył, historia się powtarza, a jeśli tak, to w jaki sposób. Nie ma wątpliwości, że na samym początku, po jego własnym nawróceniu, jawił się jako prawdziwy „Starzec”, ojciec duchowy swoich pierwszych towarzyszy i licznych osób, którym proponował ćwiczenia duchowe. Jednakże po utworzeniu Towarzystwa Jezusowego i napisaniu Konstytucji, wydaje się, że sytuacja uległa radykalnej zmianie. Zaproponowano mu przewodniczenie zakonowi słynnemu z dyscypliny i wymagania „ślepego posłuszeństwa”. Czy nastąpiła w tym momencie zmiana podobna do poprzednich? Warto przeanalizować ten problem. Zacznijmy jednak od podstawowego pytania: Kim jest ojciec duchowy i jakie są jego prerogatywy?
Ojcostwo duchowe
Egipscy mnisi jako pierwsi przypisywali sobie tytuł „ojca”: abbas (ammas dla kobiet). Termin ten znalazł odzwierciedlenie w językach chrześcijańskich, pomimo ewangelicznego zakazu: Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie (Mt 23, 9). Z jakiego więc powodu tytuł ten został zaakceptowany, nie tylko w praktycznym użyciu, ale także oficjalnie?
„Ojciec” różni się od „nauczyciela”. Nauczyciele komunikują doktrynę, etycy nauczają, jak powinniśmy żyć według Boskich wskazówek. Ojciec natomiast naucza swoim życiem. Dlatego też oczekujemy od niego tego, co naprawdę duchowe. Czytamy pisma wielu ojców duchowych, którzy sami nie mieli innego przewodnika poza Duchem świętym. To, co komunikowali innym, pochodziło tylko z tego źródła. W tym kontekście doskonale rozumiemy naleganie kilku uczniów Ignacego, w szczególności Hieronima Nadala, aby napisał autobiografię i przekazał w niej wiedzę, jak Bóg go kształtował i przygotowywał do tego, by został ich ojcem, a następnie założycielem Towarzystwa Jezusowego.
Ojcowie duchowi nie zawsze byli kapłanami. Sam Ignacy początkowo nie miał zamiaru zostać księdzem. Zdecydował się na to, ponieważ chciał kontynuować swoją służbę, a wówczas nie było to możliwe w inny sposób. Jednak by ktoś mógł zostać wybrany na „ojca”, musi mieć określone cechy. Omówimy tutaj pokrótce następujące: doświadczenie Boga, rozeznanie duchowe, znajomość serca (cardiognosia) i dar przemawiania 2.
Doświadczenie Boga
Jak ojciec duchowy mógłby doprowadzić kogoś do Boga, jeśli on sam nie ma wystarczającej znajomości Boga, jeśli on sam nie jest teologiem? Jak do tego dochodzi? Taka teologia nie jest z pewnością owocem czysto racjonalnej dialektyki lub książkowej erudycji. Jest znajomością osobistą, uzyskaną na drodze doświadczenia. święci docierali tutaj różnymi drogami. Nie były to jednak drogi tak różne, jak mogłoby się wydawać. Początek jest zwykle „antropologiczny”. Mówi się, że Grecy odkryli istnienie Boga, obserwując porządek świata, a Żydzi zastanawiając się nad własną historią. Jeżeli chodzi o mnichów chrześcijańskich, ich typowa droga zaczynała się od poznania siebie, obserwowania tego, co się dzieje osobistego, od wrażliwości na „głos serca”. Teofan Rekluz tak opisuje to doświadczenie: Młodzi ludzie marzą o różnych możliwościach, szukają różnego rodzaju przygód. Pragną szczęścia związanego z życiem ziemskim, które znają. Bardzo szybko czują się jednak wewnętrznie sfrustrowani i ogarnia ich smutek 3. Jaka jest tego przyczyna? Trzeba jej szukać w naszej strukturze. Według klasycznej antropologii ojców greckich człowiek składa się z ciała, duszy i umysłu. Każda część ma swoje potrzeby. Jeśli nie są zaspokojone, budzi się głód: głód pokarmu w przypadku ciała, głód wiedzy w przypadku umysłu. Jednak najsilniejsze okazuje się niezadowolenie z życia w przypadku duszy. Ten „głód” jest tęsknotą za życiem z Bogiem, gdy budzą się uczucia duchowe. A więc życie z Bogiem jawi się jako piękne i pociągające. To wewnętrzne doświadczenie może stać się szansą na nawrócenie, ponieważ serce czuje „skłonność do dobrych czynów”.
Różne stany duszy, różne uczucia przeżywane przez Ignacego Loyolę podczas jego rekonwalescencji zgadzają się z tą teorią. Kiedy z powodu odniesionych ran musiał pozostawać w łóżku, jego myśli wędrowały w dwóch kierunkach. W kierunku świata, gdy wyobrażał sobie, co powinien zrobić, służąc damie swego serca. Wkrótce potem zastanawiał się: „Co by było, gdybym postąpił tak jak św. Franciszek albo św. Dominik?” (OP 6) 4. Zauważył, że przychodzą mu do głowy tak różne myśli. Pewnego dnia jego oczy zaczęły się otwierać: zaczął dziwić się tej różnorodności i zastanawiać się nad nią; zauważył, że niektóre myśli sprawiały, że był smutny, a inne budziły w nim radość. „I tak powoli doszedł do poznania różnych duchów, które w nim działały – jednego szatańskiego, drugiego Bożego” (OP . Następnie te doświadczenia poszerzały się i pogłębiały, aż stały się podstawą dla „modlitwy serca”.
Aby opisać swoje doświadczenia w sferze uczuciowej, autorzy stosują analogie z wrażeniami cielesnymi. Od czasów Orygenesa chrześcijańscy mistycy mówią o ”zmysłach duchowych”. Wiedzą doskonale, że ten termin jest metaforyczny i że różne „zmysły” są wymienne. „Widzieć”, „słyszeć”, „czuć” są to – według Symeona Nowego Teologa – terminy, których możemy wymiennie używać do opisania tego samego doświadczenia duchowego, które, w naszym języku, może być wyrażone tylko metaforycznie. Ojcowie greccy woleli wyrażenie „widzieć Boga”. Jest to tradycyjna definicja kontemplacji, po grecku theoria, którą określa się jako „widzenie Boga we wszystkim”.
Niemal nie zdając sobie z tego sprawy, Ignacy został wprowadzony w ten rodzaj modlitwy. Krótka uwaga z pierwszego tygodnia ćwiczeń pozwala to zobaczyć. Pisząc o przysięganiu, robi on następujące rozróżnienie: można przysięgać albo na Stwórcę, albo na stworzenie. Ten drugi sposób może powodować pewien problem, ponieważ przysięgając na stworzenie, nie zawsze myślimy o Stwórcy i powstaje groźba bałwochwalstwa. Jednakże Ignacy dopuszcza wyjątek: „I dlatego przysięga na stworzenie winna być dozwolona raczej ludziom doskonałym niż niedoskonałym. Doskonali bowiem przez usilną kontemplację i oświecenie umysłu więcej rozważają, rozmyślają i kontemplują obecność Boga, Pana naszego, w każdym stworzeniu wedle jego własnej istoty, obecności i mocy. I w ten sposób, przysięgając na stworzenia, są bardziej zdolni i usposobieni do tego, by okazywać stwórcy i Panu swemu więcej czci i uszanowania niż ludzie niedoskonali” (ĆD 39). Innymi słowy doskonali docierają do Boga we wszystkich rzeczach, ponieważ mają kontemplacyjną naturę. Fizyka, nauki przyrodnicze, wszystko to, co widzialne, jest więc rozważane w sposób duchowy: jest to theoria physiké. W ostatniej kontemplacji ćwiczeń Ignacy proponuje także, by „rozważać, jak Bóg działa i pracuje dla mnie we wszystkich rzeczach stworzonych na obliczu ziemi” (ĆD 236).
Wymieniwszy różne poziomy kontemplacji, Ewagriusz z Pontu dodaje, że ostatni, najwyższy poziom to theologia, w najwłaściwszym tego słowa znaczeniu. Określa ją jako „kontemplację Trójcy świętej”. Dla tego wielkiego mistrza modlitwy kontemplowanie i przeżywanie tej niezwykłej tajemnicy jest najwyższym etapem życia duchowego.
W przypadku Ignacego postęp w kontemplacji nastąpił bardzo szybko. Już w Manresie rozpoczął swoją theologia: „Pewnego dnia, gdy odmawiał oficjum o Matce Boskiej na schodach tegoż klasztoru, jego umysł zaczął się wznosić [ku górze] i ujrzał Przenajświętszą Trójcę jakby pod postacią trzech klawiszy [organu], a to z tak obfitymi łzami i z takim łkaniem, że nie mógł zapanować nad sobą. Tegoż ranka, przyłączywszy się do procesji wychodzącej z klasztoru, nie mógł powstrzymać łez aż do obiadu. A po posiłku nie mógł mówić o niczym innym tylko o Trójcy Przenajświętszej, a używał przy tym mnóstwa różnych porównań, doznając w tym radości i pociechy. I już na całe życie pozostało mu to wrażenie, tak iż doznawał wielkiej pobożności, ilekroć modlił się do Trójcy świętej” (OP 28).
W jego Dzienniku duchowym odnajdujemy ponad sto sześćdziesiąt fragmentów odnoszących się do Trójcy świętej. Znaczenie duchowe tych doświadczeń przejawia się na trzech poziomach: po pierwsze „zatracenie się” w Boskim życiu, czyli dochodzenie z Jezusem do Ojca; po drugie niezwykłe wyczucie dialogu pomiędzy Osobami Boskimi; i po trzecie – wrażliwość na głos Ducha świętego, gdy trzeba podjąć decyzję. Ignacy podkreślał, że najważniejszym elementem jego życia było to, by Bóg „połączył go” z Jezusem. Było to przedmiotem wizji w La Storta: „Poczuł taką zmianę w duszy i ujrzał z tak wielką jasnością, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna Jezusa Chrystusa, iż nie odważyłby się nigdy wątpić o tym, że Bóg Ojciec przyłączył go do swego Syna” (OP 96). Przeżywając tak intensywne doświadczenie Boga, Ignacy poczuł się powołany do prowadzenia innych tą samą drogą.
Rozeznanie duchowe
Teologia właściwa ojcu duchowemu jest żywym doświadczeniem sposobu, w jaki Bóg wkracza w jego życie i w życie świata. Doświadczenie to jest związane ze swoim przeciwieństwem: działania Boga są utrudniane przez siły zła. Od czasu św. Antoniego „demonologia” zajmuje w literaturze monastycznej ważne miejsce, ze względu na pewien szczególny aspekt: ojcowie duchowi, wyczuleni przede wszystkim na to, co dzieje się w duszy, poświęcają wiele refleksji działaniu demonów w sercu człowieka, jego uczuciach i myślach. Pustelnicy przeżywają na pustyni „niewidzialną walkę”. Jak mówi Ewagriusz, „demony prowadzą walkę z mnichami, używając najczęściej myśli, ponieważ na pustkowiu brakuje im przedmiotów”. Ojciec duchowy musi w związku z tym być ekspertem w tej dziedzinie.
Z jednej strony łaska Boża wzbudza w nas dobre myśli i uczucia, a z drugiej – „wróg natury ludzkiej”, jak nazywa go Ignacy, walczy z królestwem Chrystusa, używając podobnej broni: myśli. Myśli te są oczywiście różne od myśli wzbudzonych przez Boga i od samego początku trzeba sobie koniecznie zdawać sprawę z ich różnicy, przeciwstawiać je sobie, jak robił to Ignacy w rozmyślaniach o dwóch sztandarach (por. ĆD 136-148). Obraz dwóch armii przygotowujących się do walki o serce człowieka, ten „wewnętrzny zamek”, jest doskonale znany w tradycji patrystycznej.
Inni autorzy podejmują ten problem na swój sposób. św. Antoni i mnisi egipscy robią to w sposób bardziej konkretny, opisowy, podczas gdy Ewagriusz jest bardziej systematyczny. Podstawowe zasady sformułowane przez Kasjana są najbardziej całościowe. Dia dochus pisze o rozróżnieniu pomiędzy prawdziwym a fałszywym pocieszeniem.
Zastanawiając się nad nowatorskim charakterem zasad ignacjańskich, trzeba podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze żywość doświadczenia samego Ignacego. Zdobył rozeznanie duchowe nie z książek, ale uważnie obserwując to, co działo się w nim samym. Był człowiekiem prostym, jego opisy są niezwykle bezpośrednie. Następnie, jak widać to w jego instrukcjach, Ignacy, ojciec duchowy, uważnie obserwuje postęp duchowy i modyfikuje zastosowanie ogólnych zasad według stanu każdego. Wyróżnia on systematycznie reguły „lepiej dopasowane do pierwszego tygodnia”, a więc dla początkujących, reguły „bardziej właściwe w drugim tygodniu” dla tych, którzy robią postępy w swoim życiu duchowym. Nie oznacza to jednak, że istnieją tylko dwa etapy.
Warto odnotować, że jego nauczanie, podobnie jak nauczanie Ojców, było odpowiedzią na pewne braki. W tradycji monastycznej tkwiło silne przekonanie, że początkujący nie jest w tej dziedzinie samowystarczalny. Dlatego musi ujawniać „wszystkie swoje myśli” ojcu duchowemu. Jeżeli chodzi o Ignacego, nie znalazł nikogo, kto mógłby mu pomóc, dlatego dziękował Opatrzności za uchronienie go od błędów, takich jak ten, gdy chciał zaatakować pewnego Maura, który źle mówił o Maryi (por. OP 15). Aby uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji, musiał sformułować sobie pewne zasady postępowania.
Ignacy nie był wyjątkiem. Brak dobrych ojców duchowych dawał o sobie znać przez cały czas, nawet wśród mnichów egipskich. Doprowadziło to Ewagriusza do obiektywizacji odróżnienia i ustalenia ogólnego katalogu myśli, zdradzających w pewien sposób demona, „osiem kategorii złych myśli”, na Zachodzie siedem grzechów głównych. Mnisi studiowali je i wyjaśniali. Jaka jest wartość tych reguł? Z pewnością przynoszą pomoc, jest to w pewnym sensie pomoc na czas niedostatku, braku spotkań z ojcem duchowym, któremu powinno się ujawniać swoje myśli, aby znał serce tego, komu pomaga.
Znajomość serca
Ojcostwo duchowe, które ogłasza tajemnice Boskie, wymaga także znajomości osób. Teodor Studyta pisze: „Bóg widzi wszystko, nic nie ukryje się przed Jego wzrokiem, wszystko jest przed Nim odkryte; także ja muszę was znać”. Ojciec, który umie rozpoznawać umysły, musi także zacząć „widzieć wnętrze”, osiągnąć przenikliwość w poznawaniu bliźnich, by móc czytać w ich sercach. Przewodnicy duchowi Wschodu, w szczególności rosyjscy Starcy, byli znani z posiadania tego daru.
Dar cudowny? Był raczej traktowany jako naturalny. Bóg stworzył nas tak, byśmy mogli się wzajemnie rozumieć. To grzechy i namiętności stworzyły bariery pomiędzy ludzkimi sercami. Oczyszczenie znosi te bariery. święci nie wymagali wyjaśnień ani czytania pism; nawet wielkie odległości nie były dla nich przeszkodą w poznawaniu serca bliźniego. Liczne przykłady świadczą o tym, jak ojcowie potrafili czytać w sercach synów niczym w otwartej księdze. Cytowaliśmy Teodora Studytę. Jest on reprezentantem tego, co można by nazwać „humanizmem” w przewodnictwie duchowym. Jest przekonany, że wzajemne zrozumienie musi być duchowe. Nie znaczy to jednak, że wspólnota umysłów musi oznaczać rezygnację z normalnych relacji. Wręcz przeciwnie, ona je doskonali. W życiu ludzkim – Grecy rozumieli to lepiej niż inne narody – komunikacja wynika z rozmowy. Pięknie jest czytać z czyjegoś serca jak z otwartej księgi. Jednak także gdy otwiera je sam, ujawniając swoje myśli i, co więcej, otwiera się w akcie zaufania.
Ta praktyka w literaturze monastycznej nosi charakterystyczną nazwę: l’exagoreusis – otwarcie serca. Termin ten pochodzi od słowa agora (na zewnątrz, na placu). Tak jak kupcy wystawiają swoje towary na placu foro externo, tak syn duchowy wystawia swoje myśli na foro interno przed swoim ojcem duchowym podczas duchowego dialogu. Taka „manifestacja myśli” stała się zwykłą praktyką w przewodnictwie duchowym. Jest to częsty temat katechez Teodora: „To z jej pomocą realizują się właściwe narodziny duchowe, z jej pomocą wyznacza się drogę bez niepokojów, przyjemność czerpaną z modlitwy, postęp, nieprzerwane wznoszenie się i, wreszcie, połączenie z Bogiem”. „Tam, gdzie realizuje się exagoreusis, tam też jest zaufanie, wyrzeczenie się swojej woli, posłuszeństwo”. Ignacy mógłby się podpisać pod tymi słowami. Miał ogromną zdolność poznawania osób, z którymi się stykał. Jednakże nie mówił o tym i wydawało się, że z tego nie korzysta. Wolał rozwiązywać problemy podczas przyjacielskiej rozmowy, jako następstwo dialogicznego charakteru naszej relacji z Bogiem.
Trafna metafora zasad rozeznania, która znajduje się w ćwiczeniach, jest także w stylu Teodora. „Nieprzyjaciel zachowuje się jak uwodziciel, który chce pozostać w ukryciu i nie być ujawnionym. Albowiem człowiek przewrotny, namawiając do złego córkę jakiegoś dobrego ojca albo żonę jakiegoś dobrego męża, chce, żeby jego słowa i namowy zostały w tajemnicy; a przeciwnie bardzo mu się nie podoba, gdy córka ojcu lub żona mężowi wyjawi jego chytre słowa i zamiar przewrotny, bo wtedy łatwo wnioskuje, że sprawy rozpoczętej nie będzie mógł doprowadzić do końca. Podobnie nieprzyjaciel natury ludzkiej, kiedy poddaje duszy sprawiedliwej swoje podstępy i namowy, chce i pragnie, żeby zostały przyjęte i zachowane w tajemnicy; a kiedy się je odkrywa przed dobrym spowiednikiem albo inną osobą duchowną, która zna jego podstępy i złości, bardzo mu się to nie podoba; wnioskuje bowiem, że nie będzie mógł doprowadzić do skutku swego już zaczętego a przewrotnego zamiaru, bo odkryte zostały jego wyraźne podstępy” (ĆD 326).
W klasztorze Stoudios „otwieranie serca” odbywało się często, najlepiej codziennie. Ta częstotliwość jest czymś zupełnie normalnym podczas ćwiczeń duchowych. W zwyczajnym życiu religijnym Ignacy zadowalał się dla swoich braci corocznym exagoreusis: „Z tej to przyczyny wszyscy, tak Profesi, jak i Koadiutorzy uformowani, raz w roku i ilekroć przełożony uzna to za wskazane, winni być gotowi, ze względu na wielkie korzyści stąd płynące do otwarcia przed nimi swoich sumień [na spowiedzi] czy pod sekretem, czy w jakiś inny sposób, jak to powiedziano w Egzaminie” 5.
Wyrzeczenie się własnej woli
Celem rozeznania jest nauczenie się rozpoznawania myśli i czynienia złych myśli nieszkodliwymi. Dochodzi się do tego, ucząc się im przeciwstawiać. Wyjaśnia to inna ignacjańska przypowieść, nie dla wszystkich przyjemna, ale mająca niewątpliwy walor pedagogiczny, poświęcona silnemu mężczyźnie, który trzyma głowę szalonej kobiety (por. ĆD 325). W życiu duchowym jest jednak ułomność, która paraliżuje ten opór: ojcowie greccy nazywali ją philautia – nieopanowana miłość własna, bardziej powszechnie zwana „wolną wolą”. Ojcowie duchowi są powołani, aby pomagać synom „zniszczyć ją zupełnie” lub, jak ujęła to św. Dorota z Gazy, „by obalić ten mur z brązu” pomiędzy człowiekiem a Bogiem, tę „wstrętną przeszkodę”. Liczne napomnienia Ignacego na temat agere contra („działać przeciwko”) oraz na temat ślepego posłuszeństwa także idą w tym kierunku.
Jednakże trzeba dobrze to rozumieć, by uniknąć wszelkich dwuznaczności. Jasne jest, że nie chodzi tutaj o niszczenie czy zniekształcanie wolnej woli człowieka, która jest fundamentem cnoty. Nie chodzi o to, by „niczego nie chcieć”. Tak jak egoizm jest zepsutą miłością własną, tak wolna wola oznacza użycie tej szlachetnej zdolności dla zniekształconych celów. Zrozumiemy to właśnie dzięki analizie złych myśli.
Początkowo pojawiają się one jako coś pociągającego. Nie są jednak „czyste”, ale „namiętne”. Do tych myśli dochodzi skłonność, atrakcyjność zła. Celem rozeznania jest, jak mówi św. Maksym Wyznawca, oddzielenie tych namiętności od myśli, „oczyszczenie” myśli. Nie wszyscy jednak są do tego przygotowani. Wielu daje się uwieść i, zamiast zniszczyć ten namiętny i irracjonalny popęd, próbują go usprawiedliwić i uczynić racjonalnym za pomocą iluzorycznych argumentów, często wyprowadzonych z Pisma i tradycji. Człowiek, który „skorzystał ze swojej wolnej woli”, próbuje przekonać sam siebie i innych, że działał uczciwie. Dorota nazywa to samousprawiedliwieniem się, „mniemaniem sprawiedliwości”. W ten sposób rodzą się niebezpieczne złudzenia. I jako że człowiek, pomimo tego rozumowania, nie jest pewny siebie, próbuje je powtarzać i utrzymywać w zetknięciu ze wszystkimi innymi myślami. Tak rodzi się monotonia, upór. Jak pisze Dorota: „Jeżeli dążenie do bycia sprawiedliwym opiera się na woli i upodobaniach, człowiek staje się zły”.
W Konstytucjach i w innych pismach Ignacy łączy zawsze wyrzeczenie się i posłuszeństwo (por. Konstytucje 284), co pozostaje w zupełnej zgodzie z tradycją. Według Teodora Studyty przełożony powinien oddać tę przysługę tym, którzy mu podlegają: wymagając posłuszeństwa, uwalnia ich od chaotycznych uczuć i otwiera im drogę do Boga. Tę samą przysługę wyświadcza ten, kto organizuje ćwiczenia.
Dar przemawiania
Jak zostało to powiedziane, jedną z kompetencji ojca duchowego jest zdolność przemawiania. To ze względu na te słowa przychodzą do niego jego synowie duchowi: „Ojcze, powiedz mi, w jaki sposób mogę zostać zbawiony?”. Ta zdolność nie powinna być rozumiana w sensie świeckim, jako elokwencja, zdolności psychologiczne czy tym bardziej jako zręczność. Ojciec duchowy wypowiada słowa zbawienia, będą one dla synów głosem Boga, który musi być przyjmowany jako taki. Budujące przykłady opowiadane o życiu Ojców-pustelników, aby pokazać ich ślepe posłuszeństwo, pochodzą właśnie z tej relacji pomiędzy ojcem a synem duchowym.
Nie wszyscy czują się na siłach wypowiadania tych słów i wyrzekają się tej funkcji. Jednak jeśli decydują się mówić, jest oczywiste, że ich słowa muszą być traktowane jak głos Ducha świętego i spotykać się z absolutnym posłuszeństwem. Syn duchowy jest posłuszny jak ktoś, kto nie używa swojego rozumu, jak umarły, jak laska w rękach starca – by przytoczyć tylko najbardziej znane metafory pochodzące z pism Ignacego o posłuszeństwie. Jak już wskazaliśmy, nie można, bez kilku uściśleń, przekładać tych relacji na stosunki pomiędzy przełożonym prawnym a jego poddanymi, ponieważ są one określane przez prawo kanoniczne i regułę danego zakonu.
Zdarza się jednak, jak mówiliśmy, że ojciec duchowy zostaje przełożonym zakonu lub zgromadzenia. Czy może wtedy wymagać od swoich podwładnych tego samego ślepego posłuszeństwa? Jest to niewątpliwie delikatny problem, którego rozwiązanie zależy od tego, na ile w swojej nowej sytuacji przełożony dalej czuje się ojcem duchowym. Zwykle uważa się, że chodzi tutaj o przejście od wolności do poddania, od dialogu do posłuszeństwa. Takie postawienie problemu pomija jednak istotną niejasność. Powiedzieliśmy przecież, że jedną z cech charakterystycznych ojca duchowego jest jego zdolność przemawiania. Nie jakakolwiek, ale taka, która obowiązuje, gdyż ma moc płynącą z Ducha świętego. Jeżeli przełożony religijny wymaga takiego posłuszeństwa, udowadnia, że nie wyrzekł się pełnionej wcześniej funkcji ojca duchowego. Udowadnia to jeszcze dobitniej, jeśli w dalszym ciągu wymaga „otwarcia serca”, otwarcia sumienia i ujawnienia myśli.
Tutaj oczywiście pojawia się pytanie, czy ma prawo tego wymagać? Ojciec duchowy nie może być narzucony, ale jest wybierany w wolności i pełnym zaufaniu. Teodor Studyta jako przełożony klasztoru podejmuje tę kwestię, gdy wymaga posłuszeństwa: „Ponieważ wy sami mnie wybraliście!”. Jednak czy ten argument jest ważny w przypadku każdego przełożonego? Czy niektórzy nie są mianowani przez innych i często nieznani wcześniej swoim podopiecznym? W tej kwestii specjaliści w dziedzinie prawa kanonicznego i etycy skłaniają się ku temu, by osłabić częściowo totalne posłuszeństwo, przekształcić posłuszeństwo charyzmatyczne w kanoniczne, a ”posłuszeństwo ślepe” – w rozsądne. Jednakże Ignacy nie chciał takiej zmiany. Dlaczego?
Mówi się, że podstawowym fundamentem posłuszeństwa jezuickiego jest ślub złożony papieżowi, zastępcy Jezusa Chrystusa. Co ciekawe, eksperci prawa kanonicznego natychmiast próbowali wyszczególnić, kogo dokładnie dotyczy taki ślub i, jak to bywa w przypadku tego typu domniemywania, starali się raczej ograniczyć to grono, niż je poszerzyć. Jeżeli chodzi o przełożonych Towarzystwa, Ignacy ostrzega, że trzeba być im posłusznym „nie tylko w rzeczach obowiązkowych, lecz i w innych także, gdy tylko zauważą znak woli przełożonego, nawet bez wyraźnego rozkazu” (Konstytucje 547). Czy nie ma tutaj sprzeczności? Przełożony, który wydaje polecenia w imieniu papieża, miałby większą moc niż ten, od kogo pochodzi jego misja? Jeżeli postawimy pytanie w taki sposób, powstają oczywiście różne wątpliwości. W konsekwencji pojawiają się czy wręcz narzucają nowe ustalenia i ograniczenia. Ignacy, ostrożny organizator, przewidział je. Mimo wszystko jego pierwsza wizja była prosta. Jeśli mówi o przełożonych z tak ogromnym szacunkiem, to czyni to dlatego, że według niego zachowali oni swój kontemplacyjny charakter. On sam był ojcem duchowym i chciał, aby wszyscy przełożeni Towarzystwa także uważali się za ojców duchowych.
Tylko w ten sposób można rozumieć zalecenie, by być posłusznym „jak laska starca”, „jak trup”, „wszystko poczytując za słuszne, a wszelkie zdanie i sąd nasz przeciwny, opanowując ślepym niejako posłuszeństwem”. Posłuszeństwo „co do wykonania, co do woli i rozumu” przyjmowane z ”wielkim pośpiechem, z duchowym weselem i wytrwałością” może się odnosić tylko do kogoś, kto jest uważany za ojca duchowego. Widać więc, że w posłuszeństwie przełożonemu Towarzystwa przeplatają się, zgodnie z zamierzeniem założyciela, cztery funkcje. Jest on przedłużeniem głosu papieża i, co za tym idzie, bycie posłusznym jemu oznacza bycie posłusznym Kościołowi. Organizuje pracę, aby ujednolicić działania Towarzystwa. Z drugiej strony pozostaje ojcem, który powinien być duchowy i zdolny sam usłyszeć głos Boga w swoim sercu, zanim zakomunikuje go innym. Wreszcie – jako ojciec duchowy towarzyszy swoim synom i próbuje im pomóc harmonizować zewnętrzny głos Boga i wewnętrzny głos swojego serca. Jak pogodzić te cztery funkcje? Odpowiedzią może być tylko mądrość przełożonego. Rzeczywiście, gdy przeglądamy listy Ignacego, jesteśmy zaskoczeni tym, w jak różny sposób postępował z różnymi osobami, które podlegały mu jako generałowi zakonu.
Na pierwszy rzut oka postawa Ignacego w jego ostatnim liście do Franciszka Ksawerego nie zaskakuje. Zaleca mu postępowanie „zgodne ze świętym posłuszeństwem”. Ten akt posłuszeństwa nie mógł już być spełniony, ponieważ w tym samym czasie adresat zmarł. Wydaje się jednak ciekawe, że prośba tak uroczysta – najwyższa z prawnego punktu widzenia instancja zwraca się do poddanego, który nie wywiązuje się z posłuszeństwa – zostaje skierowana do świętego, który nie ma najmniejszych trudności z zachowaniem posłuszeństwa, i co więcej, jest bliskim przyjacielem nadawcy, do którego nie zwraca się zwykle w sposób tak „oficjalny”. Być może są okoliczności wyjaśniające, dlaczego Ignacy nie obawiał się wydawać poleceń tego typu.
Z pewnością w przypadku Ksawerego zewnętrzne polecenie doskonale współgra z wewnętrzną dyspozycją serca i przyjmował on takie polecenia ze zdecydowaną intencją, by wypełnić wolę Boga, którego sam poszukiwał. W przeciwieństwie do ojca Bobadilli, zagubionego w swoich ekstrawagancjach, Ignacy nie wydawał nigdy poleceń jedynie „na mocy świętego posłuszeństwa”.
Jako ojciec, Ignacy nie wydawał poleceń innym z łatwością. świadczą o tym liczne głosowania poprzedzające podjęcie każdej z jego decyzji. Nie byłoby dozwolone zalecanie innym czegoś, czego sam nie doświadczył w sercu jako głos Boga. Chciał zawsze poznać stan umysłu tego, kto miał otrzymać dane polecenie. Próbował zawsze pomóc tym, którzy mieli jakieś problemy w sferze posłuszeństwa. Przykładem może być ojciec Godin. Skarżył się, że nie ma czasu się modlić, ponieważ zbyt absorbują go kłopoty finansowe. Co ma zrobić? Odpowiedź Ignacego była bardzo charakterystyczna: trzeba poszukać woli Boga, przyglądając się Jego chwale. Jednakże skoro ojciec Godin jest członkiem Towarzystwa, to poszukiwanie musi być „interpretowane za pomocą posłuszeństwa”: „Jeśli jednakże przyglądając się najwyższej chwale Boga, Pana naszego, w należnej Bogu czci wydaje się wam, że nie jesteście w stanie udźwignąć tej odpowiedzialności, odnajdziecie to, co jest dla was odpowiednie, rozmawiając na ten temat z przełożonymi, a ja, tutaj, jako ktoś, kto ma was głęboko w sercu, nie omieszkam wam pomóc”.
Posłuszeństwo sądów
Ignacy wymaga posłuszeństwa wewnętrznego. Jedynie zewnętrzne wykonanie tego, co zostało polecone, jest dla niego bardzo niedoskonałą postacią posłuszeństwa. Prawdziwe poddanie dotyczy też woli, „gdy ten jest posłuszny, kto chce tego samego, czego chce rozkazujący”. „Niedoskonałe natomiast jest takie posłuszeństwo, w którym poza wykonaniem nie ma zgodności woli i sądu między tym, kto rozkazuje, a tym, kto słucha” (Konstytucje 550). Taka koncepcja posłuszeństwa spotkała się z licznymi zarzutami. Zamiast je odpierać, spróbujmy raczej zobaczyć ich prawdziwy sens.
Pierwsza odpowiedź jest spontaniczna: zjednoczenie myśli w relacji ojcostwa duchowego. Jeśli ktoś jest posłuszny przełożonemu tylko dlatego, że ma on zewnętrzną władzę prawną, a bez wewnętrznej zgody, to ginie relacja pomiędzy ojcem duchowym a synem, a tego Ignacy chce uniknąć za wszelką cenę. Ma on przed oczami także inny ważny cel: jedność Towarzystwa. Jedności członków Towarzystwa poświęcił Ignacy ósmą część Konstytucji. Od początku przyznaje, że nie jest to prosta kwestia, ale chodzi tutaj o misję Towarzystwa.
Jest to temat, którego wagę podkreślają wszyscy założyciele życia cenobitycznego. Spójrzmy na początki życia religijnego z perspektywy św. Bazylego. Był silnie przekonany, że jego bracia nie mogliby realizować wspólnego życia bez jednego warunku: by byli sympsychoi, by mieli „to samo serce” i ”ten sam umysł”. Ignacy jest tego samego zdania. Nie powinniśmy dać się uwieść wizji wielkiej liczby braci, by zatrzymać tych, którzy niszczą jedność tego ciała (por. Konstytucje 657). W trakcie narady poprzedzającej wybór pierwszego przełożonego zakonu wzięto pod uwagę motyw praktyczny: możemy lepiej pracować, jeśli będziemy zjednoczeni. Nie należy jednak rozważać tego motywu w jego aspekcie świeckim. Dla św. Bazylego jedność wspólnoty zakonnej jest sama w sobie apostolstwem. Zakon musi jawić się jako mały, doskonały Kościół, gdzie wspólne życie braci na ziemi przypomina życie w niebie, jedność trzech Osób Boskich.
Wiemy, jak ważna była dla Ignacego tajemnica Boga Trój Jedynego. W nim trzy Osoby mają ten sam umysł i tę samą wolę. Relacje międzyludzkie powinny, na ile to możliwe, być odzwierciedleniem tej tajemnicy. Zatem tylko przełożony byłby „ojcem”, a inni „synami”, dla większej chwały Boga.
|