ks. Władysław Muchowicz - Szaty kapłańskie do Mszy św.
http://gazetawarszawska.com/2012/11/01/szaty-kaplanskie-do-mszy-sw/
Synom Aaronowym poczynisz szaty ku czci i ozdobie. Ten sam czyn może mieć u różnych ludzi niejednakowy, a nawet przeciwny skutek. Ewangelista św. Łukasz opowiada, że dwóch ludzi wstąpiło do kościoła na modlitwę: faryzeusz i celnik. Faryzeusz modlił się z pychą, bo uważał się za sprawiedliwego i modlitwa jego została odrzucona – przeciwnie celnik, w poczuciu grzechów swoich, nie sądził się być godnym łaski Bożej i usprawiedliwiony odszedł do domu swojego (Łk 18, 9–14). Widać z tego, że wartość modlitwy zależy od usposobienia serca, z jakim się kto modli. Jak złotnik nie patrzy tylko na połysk metalu, aby mógł orzec jaki to jest kruszec, ale musi znać zawartość jego wewnętrzną, tak Pan Bóg wszystkowiedzący, nie patrzy na zewnętrzne czynności, na marne słowa, ale na myśli, na usposobienie serca.
To zaś, co mówimy o modlitwie, możemy zastosować i do każdego innego dobrego czynu; a więc i każda ofiara o tyle jest Panu Bogu przyjemniejsza, o ile ofiarujący ma szczersze, lepsze usposobienie serca. Wiadomo nam z Pisma św. Starego Zakonu, że ofiara Abla podobała się Panu Bogu; przeciwnie, ofiarą Kaina wzgardził. Cóż, więc powiedzieć o tej ofierze Nowego Zakonu, o Mszy św., w której sam Syn Boży ofiaruje się Ojcu swojemu? Czy ta ofiara ma być odrzucona?
Ale my podobno nie zawsze otrzymujemy te owoce ze Mszy św., o jakie prosimy. Jesteśmy nieraz na kilku Mszach św. i zdaje się nam, że się szczerze modlimy, a przecież po Mszy św. wychodzimy może z kościoła bez zadowolenia, nie czujemy żadnej radości w sercu. Co to za przyczyna? Drodzy moi, krótka na to odpowiedź: my ciałem tylko jesteśmy obecnymi tej ofierze, dusza nasza nie bierze w niej udziału – usta nasze szepcą modlitwę, ale serce nic o tym nie wie, ono daleko za kościołem.
Żebyśmy, więc mogli korzystać z tej ofiary, żebyśmy to serce nasze przykuli do niej, żebyśmy sami zrozumieli, o co prosimy, przychodzi nam z pomocą Kościół św. On to otoczył tę ofiarę ceremoniami, nakazał odpowiednie szaty i sprzęty do jej sprawowania. Te wszystkie ceremonie, te sprzęty, mają nam dopomóc do skupienia ducha.
Jeśli zaś mamy przez nie osiągnąć ten skutek, musimy poznać ich znaczenie. W przeszłej nauce, przyglądaliśmy się ołtarzowi, na którym odprawia się Msza św. Widok ołtarza, św. relikwii, świec i kwiatów, a przede wszystkim wizerunek Ukrzyżowanego, już powinny pobudzić duszę naszą do skupienia, przejąć serce nasze tym, że będziemy patrzeli na pamiątkę ofiary krzyżowej – wtenczas wszelka myśl inna, jaka się nasunie, opuści nas, zajmiemy się jedynie tą ofiarą, a w takim usposobieniu jeśli Mszy św. wysłuchamy, przekonamy się, jak wielka z niej korzyść. W dzisiejszej nauce wytłumaczę wam znaczenie szat, w jakie się kapłan ubiera, wychodząc z zakrystii do odprawienia Mszy św. Już w Starym Zakonie przepisał Pan Bóg kapłanom izraelickim szaty przy składaniu ofiar. Za zaniedbanie tego przepisu zagroził karą śmierci.
O ileż bardziej musi się Pan Bóg domagać, by przy sprawowaniu Mszy św. używano szat odpowiednich. Samo poczucie przyzwoitości, sama świętość domu Bożego, a przede wszystkim cześć należna Najświętszej Tajemnicy domagają się szat nie zwykłych, ale świętych. W pierwszych wiekach Kościoła używali kapłani do Mszy św. szat, które nie tyle formą, jak raczej pięknością, wartością materii, różniły się od szat codziennych. Z biegiem czasu i w formie tych szat zaszły pewne zmiany. I nic to dziwnego, bo kapłan, występując jako zastępca Chrystusa Pana, powinien mieć strój odmienny od innych ludzi. Jak sędzia, gdy wydaje wyrok w imieniu monarchy, prezydenta czy państwa, przywdziewa na siebie strój przepisany, tak kapłan odprawiając Mszę św. w imieniu Chrystusa Pana powinien przywdziać inne szaty.
Kościół św. przepisał sześć szat, w które się kapłan ubiera do sprawowania Mszy św. Wartość tych szat polega nie tyle na cenności materii, bo niektóre z nich z jedwabiu, złota i srebra, ale na poświęceniu tych szat przez biskupa lub kapłana, mającego na to pozwolenie. Te szaty poświęcone mają dwojakie znaczenie przy służbie Bożej. Jedno nadają im pisarze obrzędów św., drugie nadaje im sam Kościół św. Zanim je kapłan włoży na siebie, umywa ręce i mówi te słowa: „Daj Panie moc rękom moim do zmycia wszelkiej zmazy, abym mógł Ci służyć bez skazy umysłu i ciała”. Pierwszą z tych szat jest tak zwany humerał. Jest to chustka lniana, biała, którą kapłan całuje, zarzuca na głowę i spuszcza na ramiona.
U pisarzy w obrzędach św. ma ona oznaczać ową hańbiącą zasłonę, którą zarzucili żydzi na oczy Pana Jezusa, wołając z naigrawaniem: „Prorokuj Chrystusie, kto Cię uderzył”. Znaczenie zaś, jakie jej nadaje Kościół św., poznajemy z modlitwy, którą kapłan odmawia przy zakładaniu humerału. Mówi on te słowa: „Włóż Panie na głowę moją przyłbicę zbawienia, potrzebną do zwalczania napaści szatańskich”.
Co to jest ta przyłbica zbawienia? Tłumaczy nam to św. Paweł Apostoł w liście do Tesaloniczan w tych słowach: „Bądźmy trzeźwi, oblekłszy pancerz wiary i miłości w przyłbicę nadzieję zbawienia” (1 Tes 5, . Przyłbica czyli hełm zbawienia oznacza więc nadzieję chrześcijańską
Uzbrojony w taką przyłbicę, wsparty nadzieją otrzymania dobra wiecznego, nie tylko kapłan, ale każdy chrześcijanin na mocy tej nadziei wzgardzi marnością ziemską, dobrami znikomymi – pokrzepiony tą nadzieją nie ulęknie się żadnej walki z nieprzyjaciółmi duszy, ale odważnie sprzeciwiać się im będzie, bo, którzy nadzieję mają w Panu, mówi Duch Święty, „odmienią siłę, wezmą pióra, jako orłowie, pobieżą, a nie upracują się, chodzić będą, a nie ustaną” (Izaj 40, 31).
Prośba o taką nadzieję jest bardzo odpowiednia w ustach kapłana, gdy ma się zbliżać do ołtarza, bo jest mu ta nadzieja konieczna, by się odważył, pomimo swej nędzy, zabrać się do sprawowania najświętszych Tajemnic; by tą nadzieją odparł pokusy szatana, który wtenczas właśnie wysila się, by obudzić roztargnienia w czasie tej ofiary.
Lecz nie tylko kapłan, jak powiedziałem, ale każdy, kto ma być obecny na tej ofierze, niech się uzbroi w wielką nadzieję ku Bogu, a przy takiej ufności więcej łask zaczerpnie ze zdrojów Zbawicielach. Po humerale przywdziewa się kapłan albę. Jest to długa szata biała, sięgająca do stóp kapłana. Według pisarzy kościelnych, ma ona oznaczać szatę białą, w którą ubrali Pana Jezusa dworzanie Heroda, na pośmiewisko, wzgardę.
Wdziewając albę, mówi kapłan te słowa: „Wybiel mię Panie i oczyść serce moje, bym obmyty we Krwi Baranka, zażywał wiecznych rozkoszy”. Z tych słów poznajemy znowu, jakie znaczenie przypisuje albie Kościół św. Śnieżna białość tej szaty napomina do życia niewinnego, niepokalanego. Św. Jan Ewangelista pisze w Księdze Objawienia, że widział 24 starszych i niezliczoną rzeszę ze wszystkich narodów i pokoleń, stojącą przed tronem i obliczem Baranka, przyobleczonych w białe szaty, a w ręku ich palmy. Jeden ze starszych zapytał go, kto są ci obleczeni w białe szaty i skąd oni przyszli? Gdy mu św. Jan odpowiedział: Panie mój, ty to wiesz – mówi ów starszy: „Ci są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i obmyli szaty swoje i wybielili je we Krwi Barankowej, dlatego są przed stolicą Bożą i służą Mu we dnie i w nocy w Kościele Jego, a który siedzi na stolicy, mieszkać będzie nad nimi i otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich” (Apok 7, 9–17).
To widzenie św. Jana przedstawia nam kapłanów z nieprzeliczoną rzeszą wiernych, którzy na całej kuli ziemskiej gromadzą się koło ołtarza Boskiego Baranka w czasie Mszy św. Ci wszyscy muszą się okryć białą szatą niewinności, muszą się obmyć we Krwi Baranka, tj. w sakramencie chrztu św. albo później w sakramencie pokuty. Ale człowiekowi podobno trudno zachować czystość nieskalaną, sukienkę niewinności Chrztu św. daleko trudniej raz zwalaną grzechami, oczyścić. Tu trzeba wielkiej pracy, wielkiego żalu, wielkiej pokuty; tu trzeba cierpień ustawicznych. Te trudy, tę walkę ze swoim ciałem o zachowanie czystości, przedstawia nam właśnie ta biała szata: alba zrobiona z płótna lnianego. Zanim to płótno nabierze czystej białości, wiele to pracy potrzeba! Tak kapłan i każdy chrześcijanin musi wiele łez wylać, musi pokutować; żadna ofiara nie może mu być za ciężką, jeśli chce zachować czystość nieskalaną, jeśli chce korzystać z owoców Mszy św.
Sam Pan Jezus, chociaż najczystszy, daje nam wzór tej walki ze sobą. Dla uwolnienia nas od grzechów, dla uświątobliwienia naszego, zjawia się w postaci sługi, pracuje bez wytchnienia we dnie, a noce przepędza na modlitwie, – więc jakże daleko więcej my powinniśmy pracować nad własnym zbawieniem. Musimy koniecznie umartwiać ciało swoje, abyśmy mogli stanąć godnie przed obliczem Baranka Bożego w czasie Mszy św. a w przyszłym życiu oglądać Go twarzą w twarz w niebie. Albę przepasuje kapłan: paskiem (cingulum – przyp. red. Zawsze wierni). Ten pasek przypomina nam one powrozy, którymi skrępowano Pana Jezusa w ogrójcu, po czym wleczono Go przed radę sędziów. Przy zakładaniu paska mówi kapłan te słowa: „Opasz mię Panie paskiem czystości i wygaś w biodrach moich żar pożądliwości, aby mię zdobiła cnota wstrzemięźliwości i czystości”.
Opasywanie bioder, jak widzimy z tej modlitwy, jest oznaką powściągliwości, umartwienia ciała. Przepasują się zwykle robotnicy, pielgrzymi, żołnierze, by im szaty nie przeszkadzały w spełnieniu ich czynności. Najmilsi, my wszyscy jesteśmy robotnikami w winnicy Pańskiej, jesteśmy pielgrzymami, dążącymi do ojczyzny niebieskiej, jesteśmy żołnierzami Chrystusowymi. Szatą, która nam przeszkadza w spełnieniu naszych obowiązków, w dobrym słuchaniu Mszy św. to jest lekkomyślne usposobienie, rozproszenie ducha.
Jeśli więc chcemy z niej korzystać, jeśli chcemy, jako robotnicy, otrzymać nagrodę, kiedy się zbliży wieczór naszego życia, jeśli chcemy dojść jako pielgrzymi do niebieskiej ojczyzny, jeśli jako żołnierze chcemy wyjść zwycięsko z trudnych bojów życia, musimy według napomnienia św. Piotra apostoła, przepasać biodra umysłu naszego (1 P 1, 13), to znaczy czuwać nad zmysłami, trzymać je w skupieniu, nałożyć kajdany na złe pragnienia naszego serca. Jeśli tego skupienia ducha nie ma w czasie Mszy św. nie będzie z niej żadnej korzyści.
Te trzy szaty: humerał, alba i pasek mają pewne podobieństwo do zwykłego stroju kapłanów. Humerał zastępuje kołnierzyk, alba rewerendę, na którą zakładają pas. To ubranie ma przedstawiać wiarę, chrześcijańską nadzieję i zaparcie się siebie z czystością. Czwartą szatą, którą kapłan wdziewa do Mszy św. jest manipularz. Zakłada go na lewą rękę. Manipularz jest obrazem kajdanów, którymi obciążono Pana Jezusa. Przy jego zakładaniu mówi kapłan te słowa: „Spraw Panie, bym godnie nosił manipularz płaczu i boleści, bym z radością otrzymał zapłatę za trudy i prace”.
Z tych słów wynika, że manipularz oznacza znoje i cierpienia, ale zarazem pociechę i zapłatę niebiańską. Drodzy moi, ile to razy słyszeliśmy, że ziemia jest miejscem wygnania, padołem płaczu, ale ten płacz, utrapienie nasze, mówi apostoł, „sprawują na wysokości wielką wagę chwały wiekuistej” (2 Kor 4, 17).
Niechże więc widok manipularza zachęca nas do naśladowania świętych Pańskich, do naśladowania Pana Jezusa. Święci Pańscy opuścili dla Pana Jezusa wszystko, wśród trudów i cierpień prowadzili to życie, niektórzy z nich i śmierć ponieśli z miłości ku Panu Jezusowi; to też wspaniałą przyrzekł im Pan Jezus nagrodę: „Wy, coście dla mnie opuścili wszystko i poszliście za mną, stokroć tyle weźmiecie i żywot wieczny osiągniecie” (Mt 19, 27). Sam Boski Zbawiciel cierpiał całe życie, a obecność Jego na ołtarzu to nowy dowód, jak wszystko, największe nawet zniewagi i obelgi gotów za nas wycierpieć. Więc się nie cofajmy przed cierpieniem, bo mówi Pan Jezus: „Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5, 5).
Po manipularzu bierze kapłan stułę. Zakłada ją na ramiona i na piersi. Stuła przypomina drzewo krzyża, które włożono na ramiona cichego Baranka Bożego. Przy jej zakładaniu mówi kapłan: „Przywróć mi Panie szatę nieśmiertelności, którą utraciłem przez przestępstwo pierwszego rodzica, a chociaż niegodny zbliżam się do Twych świętych tajemnic, niech jednak wysłużę sobie radość wieczną”.
Stuła jest oznaką godności urzędu kapłańskiego, dlatego zakłada ją kapłan przy wszystkich ważniejszych czynnościach kościelnych, jak np. przy udzielaniu św. Sakramentów. Wskazuje więc na tę władzę, jaką mu dano przy święceniach, a upomina wiernych, że ręce kapłańskie otwierają im niebo przez udzielanie św. Sakramentów. W końcu ubiera się kapłan w ornat. Dawniejsza forma ornatu była taka, że okrywała całe ciało od szyi do stóp. Ten kształt pierwotny był niewygodny do przyklękania i podnoszenia rąk, więc go zmieniono od XVI wieku na formę dzisiejszą. Ornat przypomina nam płaszcz szkarłatny, którym okryło żołdactwo Pana Jezusa, szydząc z Jego królewskiej godności.
Przy zakładaniu jego mówi kapłan: „Panie, który powiedziałeś, jarzmo moje jest słodkie a brzemię moje lekkie, spraw, abym go tak mógł nosić, żebym osiągnął Twoją łaskę. Amen”.
Ornat, którym pokrywa kapłan wszystkie szaty kościelne, służące do Mszy św., ma oznaczać miłość. Miłość jest matką, duszą, życiem cnót innych. Bez miłości wszystkie cnoty nic nie znaczą przed Panem Bogiem. Gdybyśmy tej miłości nie mieli, choćbyśmy mówili językami anielskimi, choćbyśmy całe majątki rozdali na ubogich i ciało nasze wydali na spalenie, wszystko się na nic nie przyda. Ta miłość tak silna, że ona osładza jarzmo Pańskie, a brzemię przykazań Boskich czyni lekkim. Taką miłością musi kapłan gorzeć, kiedy przystępuje do ołtarza sprawować Najświętszą Ofiarę za wszystkich bez wyjątku; za żywych i umarłych, za sprawiedliwych i grzeszników, za przyjaciół i wrogów. Wy zaś najmilsi, na widok ornatu, pobudzajcie się do wzajemnej miłości, aby wszyscy byli jedno, jak Chrystus jest jedno z Ojcem swoim. Wtenczas poznacie, jak wielkie źródła łask otworzą się wam w tej Najświętszej Ofierze. A jeśliby nam zabrakło której z tych cnót, do jakich nas wzywają szaty kapłana zbliżającego się do ołtarza, a nade wszystko, gdyby nam zabrakło miłości prawdziwej, módlmy się wzajemnie za siebie, aby nas Pan Jezus ozdobił tymi cnotami, byśmy tu na Niego mogli na ołtarzu pod postacią chleba i wina godnie spoglądać, a w przyszłym życiu stanęli przed tronem Baranka Bożego z rzeszą wybranych, w białych szatach i z palmami w ręku. Amen. Ω
Tekst za: ks. Władysław Muchowicz, Przenajświętsza Ofiara, Lwów 1930.
|