Kazania św. Jana Marii Vianeya.
14. O WARUNKACH SPOWIEDZI ................................................................................................................ 108
15. O ZŁEJ SPOWIEDZI ............................................................................................................................... 115
16. O SPOWIEDZI ....................................................................................................................................... 121
17. O ŻALU ZA GRZECHY ............................................................................................................................ 128
18. O ROZGRZESZENIU .............................................................................................................................. 135
19. O ZADOŚDUCZYNIENIU ........................................................................................................................ 144
20. O MODLITWIE ...................................................................................................................................... 153
21. O POKORZE .......................................................................................................................................... 162
22. O MIŁOŚCI BLIŹNIEGO ......................................................................................................................... 171
23. O NADZIEI ............................................................................................................................................ 180
24. O MIŁOŚCI ............................................................................................................................................ 187
25. O PAMIĘCI NA ŚMIERD ........................................................................................................................ 197
26. O ŚMIERCI SPRAWIEDLIWEGO ............................................................................................................ 207
27. O SĄDZIE SZCZEGÓŁOWYM ................................................................................................................. 216
28. O PIEKLE CHRZEŚCIJAN ........................................................................................................................ 221
29. O SĄDZIE OSTATECZNYM ..................................................................................................................... 225
3
ŻYCIORYS KS. JANA VIANNEY
Jan Maria Vianney urodził się 8 maja 1786 r. w wiosce Dardilly, 20 km na północ od Lyonu, jako czwarte dziecko Mateusza i Marii. Trzy lata później wybucha we Francji rewolucja. Lyon wielokrotnie spływa krwią. Chrześcijanie cierpią prześladowania, a w 1794 r. zostaje zamknięty także kościółek w Dardilly.
Mały Jan Maria, który, jak wspomina jego siostra, już jako czterolatek lubił chodzid do kościoła, wcześnie zrozumiał, że modlid można się wszędzie. Wspominając po latach godziny spędzane na pastwisku czy na polu, mówił: „Podczas przerw w pracy udawałem, że odpoczywam lub śpię jak inni, a tymczasem gorąco modliłem się do Boga".
Chłopak zajęty pracą w gospodarstwie rodziców nie ma czasu na to, by chodzid do szkoły. Naukę pisania i czytania zacznie dopiero w wieku 17 lat. W tym czasie dojrzewa w nim powołanie kapłaoskie. W 1806 r. rodzice, aczkolwiek niechętnie rezygnując z jego rąk do pracy, powierzają go opiece ks. Karola Balleya ze Zgromadzenia Kanoników Regularnych św. Augustyna. Jan Maria przeprowadza się na jego plebanię w Écully, gdzie podejmuje naukę francuskiego i łaciny, co jednak przychodzi mu z tak miernym skutkiem, że postanawia udad się z pieszą pielgrzymką do grobu św. Franciszka Régis oddalonej o ponad sto kilometrów La Louvesc, by prosid o zdolności do nauki. Pielgrzymuje o żebraczym chlebie, do celu dociera wyczerpany i umierający z głodu. Jak się okazało, do żebrania również nie miał zdolności.
Jesienią 1809 r. zostaje powołany do wojska, jednak ze względu na konflikt sumienia dezerteruje i ukrywa się w górach, w wiosce Noës, gdzie zatrudnia się jako nauczyciel dzieci wdowy Klaudyny Fayot. Po jedenastu miesiącach może bez obaw wrócid do Écully, ponieważ jego młodszy brat Franciszek, który, chociaż wyciągnął szczęśliwy los mógł uniknąd poboru do wojska, postanowił przywdziad mundur zamiast wciąż poszukiwanego Jana Marii. Franciszek zginie w 1813 roku, a ks. Vianney przez całe życie będzie opłakiwał brata, który oddał za niego życie.
Jesienią 1811 r. Jan Maria wstępuje do Seminarium Świętego Ireneusza w Lyonie, które udaje mu się skooczyd tylko dzięki oddaniu ks. Balleya, cierpliwie uczącego go po francusku, a nie po łacinie. Tej kleryk nie jest w stanie opanowad, dlatego po niezdaniu pierwszego egzaminu zostaje odesłany z seminarium. 23 czerwca 1815 roku przyjmuje w Lyonie święcenia diakonatu, a 13 sierpnia tego samego roku zostaje wyświęcony na kapłana.
4
Wraca do Ecully, jako wikariusz ks. Balleya. Obaj duchowni tak gorliwie prześcigają się w praktykach ascetycznych, że szybko tracą w nich umiar. Jan Maria dostrzega, że co prawda pokuta jest konieczna w życiu kapłana, i pozostanie jej wierny do kooca życia, lecz o wiele skuteczniejszym sposobem dotarcia do ludzkich dusz jest miłośd bliźniego.
Ksiądz Balley uczy młodego wikariusza głoszenia kazao, których ten próbuje uczyd się na pamięd, nie zawsze z pozytywnym skutkiem. Na szczęście, słuchacze są wyrozumiali dla młodego kapłana, w którym od razu dostrzegają szczerą i oddaną Bogu duszę.
Trzy lata później, po śmierci ks. Balleya, Jan Maria Vianney zostaje wysłany do Arsen-Dembes, ubogiej i zaniedbanej religijnie wioski, liczącej 230 mieszkaoców.
W archiwach diecezji znajduje się sprawozdanie z 1804 r., w którym ks. Lecourt, kapłan potajemnie odprawiający Msze święte w regionie Ars w czasie Rewolucji Francuskiej, napisał: „Nauczanie dzieci katechizmu jest bardzo trudne, gdyż są one głupie i mało zdolne. Większośd z nich różni się od zwierząt tylko tym, że są ochrzczone". W wiosce panuje duża swoboda obyczajów i upodobanie do potaocówek, nawet na placu przed kościołem, (co sprawi w przyszłości, że Proboszcz z Ars będzie zagorzałym przeciwnikiem taoców).
Ksiądz Vianney przybywa do Ars 13 lutego 1818 r. Dzieo ten został nawet upamiętniony pomnikiem postawionym na skraju wsi, w miejscu, gdzie pastuszek Antek Givre wskazał młodemu kapłanowi drogę do kościoła. Jan Maria podziękował mu tymi słowami: „Wskazałeś mi drogę do Ars, ja wskażę ci drogę do nieba". Antek Givre zmarł kilka dni po śmierci swego proboszcza.
W 1821 r. ks. Vianney zostaje proboszczem i rozpoczyna prace nad powiększeniem i upiększeniem kościoła. Będzie je prowadził do kooca życia, wykazując się wielką gospodarnością i umiejętnością zdobywania funduszy. Dla siebie potrzebował bardzo niewiele. Żył mniej niż skromnie, a jadł tak niewiele, że wszyscy dziwili się, jakim cudem nie umarł z głodu i zimna. Odmrożoną skórę na stopach często zdarzało mu się ściągad razem ze skarpetkami. Siedząc o głodzie po kilkanaście godzin w konfesjonale, cierpiał na silne bóle brzucha, cały puchł i sam przyznawał się, iż nieraz zdarzało mu się tracid przytomnośd.
W 1824 r. ks. Vianney postanawia otworzyd w Ars szkołę dla ubogich dzieci, której nadaje nazwę Dom Opatrzności. Naukę powierza Katarzynie Lassagne i Benedykcie Lardet, których wykształcenie wcześniej sam sfinansował. Mimo wielu trudności, szkoła przyjmuje coraz więcej dzieci, z czasem przekształcając się w sierociniec.
5
Początkowo ks. Vianney wygłasza bardzo rygorystyczne kazania, w stylu tych, jakie wyczytał w odziedziczonych po ks. Balleyu podręcznikach kaznodziejskich. Roztacza w nich przed parafianami przerażające wizje piekła, walczy z najmniejszymi słabościami i przywarami prostych wieśniaków. Z czasem jednak, mniej więcej od 1830 r., ludzie zauważają, że coś zaczyna się zmieniad.
Proboszcz coraz częściej mówi o pełnym miłosierdzia Dobrym Pasterzu, o niebiaoskim smaku Eucharystii, o miłości Boga i modlitwie, która jest oddechem duszy. Jego słowa łagodnieją, stają się głębsze, zaczynają wypływad prosto z serca, a nie z książek. Na ambonie zamiast Bożego prawnika staje Boży świadek, który zalewa się łzami na myśl o szczęściu życia w Bogu.
Wieśd o „świętym Proboszczu z Ars" zaczyna rozchodzid się po okolicy: ludzie wiedzą, że spędza on długie godziny, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem, że sypia po trzy godziny na dobę, że dzieli się swoim chlebem z ubogimi i jak nikt umie pocieszad strapionych na duchu. Wierni chcą go słuchad, a przed konfesjonałem Proboszcza zaczynają ustawiad się coraz dłuższe kolejki.
Fot. Święty Jan Maria Vianney (1786-1859)
Jan Maria Vianney jako człowiek od młodości przywykły do umartwieo i ciężkiej pracy zaczyna jednak odczuwad, że obowiązki go przerastają. Wyzna kiedyś, że gdyby wiedział, na czym polega życie proboszcza, nigdy nie poszedłby do
6
seminarium diecezjalnego, lecz wstąpił do trapistów, by tam w samotności opłakiwad swoje grzechy.
W 1843 r. po raz pierwszy poważnie zapada na zdrowiu i wysyła do biskupa prośbę o przeniesienie do innej parafii. Później jeszcze dwukrotnie będzie próbował „uciekad" z Ars, lecz za każdym razem zrozumie na modlitwie, że to miejsce wyznaczył mu Pan, i pokornie wróci do swoich parafian i tysięcy pielgrzymów. Staje się „więźniem konfesjonału", spowiadając po kilkanaście godzin na dobę.
W 1853 r. biskup przysyła mu do pomocy kilku księży misjonarzy, aby zajmowali się pielgrzymami, których liczba dochodzi do około 10 tysięcy rocznie. Proboszcz traci siły, lecz niemal do kooca swych dni prowadzi niezmienny i wyczerpujący tryb życia, w którym nie ma miejsca na wypoczynek. Nawet krótkie godziny spoczynku często zamieniają się w bezsenne noce, spędzane na modlitwie.
Nękany przez ataki szatana i pokusy rozpaczy żył w Ars jak męczennik na raty. Swoim penitentom zwykł nakładad lekką pokutę, resztę „brał na siebie" jak przyznał się kiedyś swoim współpracownikom.
Ksiądz Vianney jest coraz bardziej chory i wyczerpany. 29 lipca 1859 r. próbuje rano wstad, lecz upada przy łóżku. Posyła jeszcze po trzech pielgrzymów, którzy nie zdążyli wyspowiadad się poprzedniego dnia. Spowiada ich na leżąco. W kościele tłum wiernych modli się za swojego Proboszcza. Pierwszy dzieo sierpnia jest bardzo duszny i gorący.
Aby ulżyd mu w cierpieniu, parafianie dokonują rzeczy niebywałej: otaczają plebanię płótnem, od dachu do ziemi, i polewają je kubłami wody, ustawieni się w szpaler jak do gaszenia pożaru. Proboszcz błogosławi wszystkich modlących się w kościele i pod oknami plebanii, poświęca też przynoszone mu koszyki z dewocjonaliami. Przez cały czas jest spokojny i pełen pogody ducha. Podczas przyjmowania ostatnich sakramentów zaczyna płakad. „Czy czuje się Ksiądz gorzej?" - pytają go. „Nie - odpowiada - płaczę na myśl, jak bardzo nasz Pan jest dobry, że przychodzi do nas w ostatniej chwili".
Umiera spokojnie 4 sierpnia 1859 roku, o drugiej w nocy.
8 stycznia 1905 roku Pius X beatyfikuje Proboszcza z Ars, ustanawiając go patronem księży francuskich.
31 maja 1925 roku Pius XI dokonuje aktu jego kanonizacji, dając go Kościołowi powszechnemu, jako wzór pasterza i lekarza dusz.
Lilia Danilecka
7
1. O POKUSACH
JEZUS BYŁ ZAWIEDZION NA PUSZCZĘ OD DUCHA,
ABY BYŁ KUSZON OD DIABŁA.
Mt 4,1
To, że Jezus Chrystus wybiera sobie na miejsce modlitwy pustynię, nie powinno nas dziwid – przecież przebywanie na pustyni nie było dla Niego niczym zdrożnym.
Nie jest też szczególnie zastanawiające to, że zaprowadził Go tam Duch Święty – przecież przewodnikiem Syna Bożego nie mógł byd nikt inny jak tylko Bóg.
Co nas natomiast zdumiewa to; to, że był kuszony przez złego ducha, że ten duch ciemności dwukrotnie uniósł Go nawet nad ziemię. Gdyby nie to, że opowiedział o tym natchniony Ewangelista, nie chciałoby się nam wierzyd w prawdziwośd tego wydarzenia.
Kiedy jednak dłużej zastanowimy się nad tym, przestaniemy się dziwid i z radością w sercu podziękujemy dobremu Zbawicielowi za to, że pozwolił kusid Siebie po to, żeby nam wysłużyd zwycięstwo w trudnych walkach i napaściach ze strony piekła. Jacy jesteśmy dzięki temu szczęśliwi! Od tego czasu możemy zwyciężad pokusy, bylebyśmy tylko naprawdę tego chcieli.
W dzisiejszym kazaniu chcę wam pokazad, jakie pożytki płyną dla nas z pokus, i w jaki sposób mamy z pokusami mężnie walczyd, żeby w niebie otrzymad koronę chwały.
Nie muszę wam dowodzid tego, że po świecie błąkają się czarci, którzy nas kuszą. Wie o tym każde chrześcijaoskie dziecko, które się uczy katechizmu. Bo jest tam takie pytanie: „Czy wszyscy aniołowie pozostali wierni Bogu?" Jest też odpowiedź: „Nie. Wielu z nich zbuntowało się przeciw Bogu i za karę zostali strąceni z nieba do piekła."
Na dalsze pytanie - „Jakie jest zajęcie tych zbuntowanych aniołów?" — katechizm odpowiada: „Kuszą ludzi, chcąc ich przywiesi do złego." Dużo mamy na to w Piśmie Świętym dowodów. Diabeł kusił pierwszych rodziców w raju ziemskim. To tutaj odniósł swoje pierwsze zwycięstwo, które go bardzo rozzuchwaliło i wbiło w pychę. Diabeł też namówił Kaina, żeby zabił swojego brata Abla.
W Starym Testamencie czytamy, że Bóg pyta szatana: „Skąd idziesz?", a ten odpowiada: „Okrążyłem ziemię i schodziłem ją". A więc zły duch chodzi po świecie i kusi ludzi.
8
Ewangelia mówi nam, że kiedy Maria Magdalena ukorzyła się przed Chrystusem żałując za swoje grzechy, a Zbawiciel jej przebaczył, z jej ciała wyszło siedmiu czartów.
I znowu czytamy, że zły duch, wyrzucony z człowieka, mówi do siebie: „Wrócę tu, tylko wezmę ze sobą jeszcze gorszych czartów". Trzeba więc walczyd i opierad się pokusom. Gdybyśmy zapytali tych byłych chrześcijan, którzy dziś jęczą w piekle — a których przeznaczeniem było przecież niebo - gdybyśmy, więc zapytali ich, dlaczego poszli na zatracenie, odpowiedzieliby nam:, „Dlatego, że ulegaliśmy pokusom".
A co zapewniło szczęście wieczne Świętym? Dlaczego królują teraz w niebie? Na takie pytanie ci szczęśliwi mieszkaocy wysokości odpowiedzieliby jednogłośnie: „Przy pomocy łaski Bożej opieraliśmy się pokusom i odnosiliśmy zwycięstwa nad czartem".
Co to jest pokusa? Jest to namawianie człowieka przez złego ducha, żeby zrobił to, czego Bóg zabrania, albo żeby nie robił tego, co Stwórca poleca i nakazuje.
Bóg chce, żebyśmy poranne i wieczorne modlitwy odmawiali na kolanach i z uszanowaniem, żebyśmy w niedziele i święta byli na Mszy Świętej - a jeśli to możliwe i na innych nabożeostwach - żebyśmy kochali wszystkich ludzi (a więc także i nieprzyjaciół!), żebyśmy pościli w nakazane dni, żebyśmy się starali poznad i dobrze wypełniad obowiązki swojego stanu, żebyśmy chętnym sercem darowywali urazy, powstrzymywali się od przekleostw, od mówienia źle o ludziach, od szkalowania ich, wypowiadania wulgarnych słów, robienia rzeczy niemoralnych.
Żąda też, żeby dzieci szanowały swoich rodziców, a podwładni przełożonych. I jeżeli mimo podszeptów złego ducha nie przekraczacie tych Bożych zasad, to nie ulegacie pokusie, a jeżeli idziecie za jego podszeptami, pokusa odnosi nad wami zwycięstwo.
Dobrze jest w czasie doświadczania pokusy zadad sobie proste pytanie: „Czy w mojej godzinie śmierci byłbym zadowolony, że poszedłem za tym piekielnym podszeptem?"
Czy wiecie, dlaczego szatan z taką zaciekłością stara się doprowadzid człowieka do upadku? Bo chce, żeby stworzenia okazywały wzgardę swojemu Bogu. Jakie to szczęście, że Jezus Chrystus stał się dla nas wzorem i przykładem we wszystkich sytuacjach życiowych!
9
Kiedy, na przykład, spotyka nas pogarda, wpatrujmy się w Niego, jak idzie przed nami z koroną cierniową na głowie, jak Go ubierają w czerwony płaszcz i traktują jak głupca.
Kiedy cierpimy, możemy znajdowad umocnienie w obrazie Zbawiciela, który pokryty ranami, w strasznych boleściach umiera na krzyżu. Kiedy prześladują nas źli ludzie, nie narzekajmy na to, skoro wiemy, że Jezus za swoich katów idzie na śmierd.
Kiedy opadają nas diabelskie pokusy, nie upadajmy na duchu, pamiętając o tym, że i naszego ukochanego Zbawiciela piekielny duch dwa razy podnosił ponad ziemię.
A więc zawsze i wszędzie, w każdym cierpieniu i w każdej pokusie, miejmy przed oczyma duszy Boga, który idzie przed nami, i który pomoże nam zwyciężyd.
Te myśli powinny byd dla chrześcijanina ogromnym pokrzepieniem - bo i on na pewno nie ulegnie pokusie, jeżeli tylko będzie się uciekał do Boga.
Pokusy są o tyle pożyteczne, że pouczają nas o naszej nicości i słabości. A skoro jesteśmy tak słabi, to, jak mówi Święty Augustyn, powinniśmy dziękowad Bogu za ustrzeże nie przed grzechem tak samo, jak za przebaczenie win, które już popełniliśmy.
To, że tak często wpadamy w pułapki diabła, bierze się stąd, że jesteśmy za bardzo pewni swoich postanowieo i przyrzeczeo. Kiedy nie dręczą nas smutki, kiedy wszystko dzieje się po naszej myśli, wtedy jesteśmy za bardzo zadufani w sobie, wydaje się nam, że nic nie może nas wywrócid, zapominamy o swojej nicości i słabości. Uroczyście wtedy deklarujemy, że gotowi jesteśmy raczej umrzed, niż pozwolid sobie na grzech.
Przykładem takiej postawy jest Piotr, który mówi do Jezusa: „Chodby się wszyscy zgorszyli z Ciebie, ja nigdy się nie zgorszę" A Boski Mistrz chciał mu pokazad, że człowiek sam z siebie jest bardzo słaby i właśnie dlatego, żeby go przewrócid nie skorzystał ani z królów, ani z książąt, ani z wojsk, a tylko ze zwykłej sprzątaczki. I wtedy Piotr, który przed chwilą gotów był umierad dla Jezusa, teraz powiada, że Go nie zna i nie wie, o kim tu się mówi. Przysięga nawet, że tak jest! Mój Boże, jacy jesteśmy słabi, kiedy zostawisz nas samych sobie!
A przecież zdarzają się ludzie tak pewni siebie, że niemal zazdroszczą świętym ich pokut i umartwieo. Wydaje im się, że mogliby robid to samo, co oni. Kiedy czytają o męczennikach, to gotowi są dla Pana Boga wycierpied to samo, co tamci.
10
Mówią, że cierpienia szybko mijają, a nagroda za nie trwa wiecznie. Tymczasem Pan Bóg, jakiego środka używa, żeby nam pokazad, że sami z siebie nie możemy nic? Pozwala zbliżyd się do nas złemu duchowi.
I oto ten sam chrześcijanin, który przed chwilą chciał iśd w zawody z pustelnikami, co żywią się korzonkami i trawą, zaczyna narzekad na mały ból głowy, na lekkie ukłucie szpilką.
Inny znowu, który gotów był dla Boga krew przelewad, zaczyna hodowad w sercu zazdrośd, niechęd, zemstę, nie chce na oczy oglądad swojego przeciwnika albo traktuje go ozięble tylko dlatego, że tamten wyrządził mu jakąś drobną krzywdę, że go trochę oplotkował, że za coś dobrego odpłacił mu niewdzięcznością. I tak go to oburza, że często spędza mu sen z powiek.
A więc - jak bardzo jesteśmy słabi sami z siebie, jak bardzo nie możemy byd pewni swoich własnych postanowieo!
Pokusa zatem utrzymuje nas w cnocie pokory, broni nas przed pychą. Święty Filip Nereusz z płaczem wołał do Boga: „Boże mój, podtrzymuj mnie Swoją łaską, bo Ty wiesz, że jestem niegodziwym wiarołomcą. Jeżeli mnie, chod na chwilę opuścisz, to boję się, że Cię zdradzę." Powiedzcie mi, kto najbardziej doświadcza pokus? Może pijacy albo ci, co w kółko przeklinają, albo może ludzie nieczyści, którzy się tarzają we wszelkich brudach? Może skąpiec, który każdym możliwym sposobem chce się wzbogacid?
Nie! Tymi ludźmi szatan pogardza - ich starałby się tylko jak najdłużej utrzymad przy życiu, żeby swoim przykładem mogli jeszcze więcej dusz ściągnąd do piekła.
Gdyby na przykład ten stary rozpustnik umarł wcześniej, gdyby zszedł z tego świata przed piętnastu czy dwudziestu laty, to by nie uwiódł tamtej dziewczyny, nie zepchnąłby jej w bagno brudu. Nie zgorszyłby też tego młodego chłopaka, który byd może aż do śmierci będzie trwał w grzechu.
Gdyby szatan nakłonił tego złodzieja do częstszych napadów, to pewno zginąłby już on na szubienicy i nie nauczyłby innych, jak kraśd i rabowad.
A tego człowieka gdyby szatan namawiał do upijania się bez przerwy, to ten dawno by już skooczył w delirium. A że życie mu się przedłużyło, to jeszcze i innych ponakłaniał do włóczenia się po knajpach.
Gdyby zły duch w jakiejś bijatyce pozbawił życia tego grajka czy tamtego szynkarza, nie poszłoby na potępienie tylu innych ludzi.
11
Święty Augustyn uczy, że diabeł takich grzeszników nie nagabuje za bardzo - przeciwnie, pogardza nimi, jakby pluje na nich.
Kto w takim razie doświadcza najbardziej gwałtownych pokus? Otóż ci, co najbardziej gorliwie pracują nad zbawieniem duszy; ci, którzy wyrzekają się zabaw i ziemskich przyjemności. To na nich czyhają całe armie piekielnych duchów!
Święty Franciszek z Asyżu przebywał ze swoimi zakonnikami w małych domkach, pobudowanych z sitowia i trzciny na rozległym polu. Niektórzy jego bracia prowadzili życie pełne wyjątkowych umartwieo. Pewnego razu jeden z nich zobaczył oczyma duszy cały legion piekielnych duchów, które naradzały się, jak by tu tych cnotliwych i bogobojnych braci uwieśd. I jeden z tych złych duchów odezwał się tak: „Ci zakonnicy są wyposażeni w piękną cnotę pokory.
Zaparli się samych siebie i całkowicie oddali się Bogu. Mają roztropnego przełożonego i dlatego nie sposób ich pokonad. Poczekajmy, aż on umrze, a wtedy nasprowadzamy tu ludzi bez powołania, którzy wprowadzą między nich rozluźnienie i w ten sposób ich zwyciężymy".
Kiedy natomiast ten sam braciszek poszedł do miasta, znowu zobaczył tam złego ducha, który tym razem, zamiast kusid mieszkaoców, samotnie i bezczynnie siedział sobie przy bramie. Spytał więc mniszek swojego Anioła Stróża, dlaczego na zakonników rzuciły się tysiące piekielnych duchów, a na uwiedzenie całego miasta posłano tylko jednego czarta, który i tak siedzi i próżnuje?
Anioł odpowiedział mu na to, że ludzie światowi nie potrzebują pokus, bo sami tarzają się w grzechach, a zakonnicy, mimo zasadzek diabła, ciągle spełniają dobre uczynki. Pierwszym sidłem, które diabeł zastawia na osobę, która zaczyna służyd Panu Bogu, jest obawa przed ludzką opinią. To dlatego człowiek kryje się ze swoimi dobrymi uczynkami, wstydzi się ich, boi się i mówi do siebie: „Co by na to ludzie powiedzieli, gdyby się dowiedzieli, że się poprawiłem?"
A jeżeli nie może diabeł nic zdziaład przy pomocy obawy przed opinią ludzką, to budzi w takiej osobie wyjątkowy lęk i ciągłe podejrzenia, że jej spowiedzi są złe, że kapłan nie zna prawdziwego stanu jej duszy, że nic jej nie pomogą żadne pokuty, bo i tak będzie potępiona, że lepiej rzucid to wszystko, niż żyd w ciągłym strachu i zmartwieniach.
To prawda - kiedy człowiek leży w grzechach i nałogach, nie odczuwa ani nie dostrzega w sobie żadnych pokus. A jednak kiedy tylko chce zmienid swoje życie, rzuca się na niego całe piekło. Posłuchajcie tego, co mówi Święty Augustyn. Zły
12
duch przypomina strażnika, który ma pod kluczem wielu więźniów. Trzyma on spokojnie klucze w kieszeni, bo jest przekonany, że więźniowie mu nie uciekną. I diabeł też nie zastawia sideł na grzesznika, który nie myśli o poprawie; zaciska tylko mocniej więzy i nie marnuje czasu na nowe pokusy. Zostawia w spokoju nałogowców - jeżeli naturalnie bezbożnik może mied spokój - jak najstaranniej ukrywa przed nimi stan ich duszy i dopiero w godzinie śmierci w groźnych barwach stawia im przed oczami grzechy, które popełnili, żeby w ten sposób popchnąd ich do rozpaczy.
Całkiem inaczej natomiast postępuje piekło z ludźmi, którzy chcą zdecydowanie zmienid swoje życie i oddad się na wyłączną służbę Bogu. Augustyn z własnego doświadczenia dobrze o tym wiedział. Jak długo żył niemoralnie, tak długo nie wiedział, co to pokusa. Był zupełnie spokojny. Kiedy jednak odwrócił się od złego ducha, musiał przez całe pięd lat toczyd z nim zaciekłą wojnę, gorzko płacząc i surowo pokutując. Oto słowa tego wielkiego Doktora Kościoła: „Rzucałem się jak więzieo skuty łaocuchami. Jednego dnia byłem zwycięzcą, a już nazajutrz leżałem powalony na ziemię. Ta krwawa i zacięta walka ciągnęła się przez pięd lat. Wreszcie przy pomocy Bożej zupełnie pokonałem wroga."
Przyjrzyjmy się jeszcze Świętemu Hieronimowi, który opuścił Rzym, udał się do Ziemi Świętej i tam, w jaskini, prowadził życie pokutnicze. Szatan, który wiedział, że Hieronim przez swój przykład i przez świątobliwe życie wyrwie z jego szponów mnóstwo ofiar, nie mógł tego znieśd. Używał więc strasznych pokus, żeby pokonad tego męża. W jednym ze swych listów Hieronim szczerze opisuje, jak ciężką walkę musiał toczyd ze złym duchem.
„Drogi przyjacielu - pisze - chcę się z tobą podzielid utrapieniami, które zsyła na mnie zły duch. W tej rozległej pustyni, spalonej od nieznośnych żarów słonecznych, rzucają się na mnie często rozkosze i przyjemności Rzymu. We dnie i w nocy wylewam potoki łez, moja dusza jest pełna smutku i goryczy. Kryję się w najbardziej niedostępnych miejscach, walczę z pokusami i opłakuję swoje grzechy. Moje ciało jest bezkształtne i okryte ostrą włosienicą. Moje łóżko to goła ziemia, a pokarm, nawet w chorobie, korzonki i woda. Pomimo tych surowości dręczy mnie wspomnienie brudnych, cielesnych rozkoszy, którymi zarażony jest Rzym. Mój duch przebywa jeszcze w tamtych towarzystwach, w których tyle razy obraziłem dobrego Boga. Na tej pustyni, wśród ponurych skał, gdzie za towarzystwo mam skorpiony i dzikie zwierzęta, ciało moje, już na wpół umarłe, doznaje nieczystych żądz. Zły duch ośmiela się jeszcze stawiad mi przed oczy brudne przyjemności. Umieram z przerażenia na samą myśl o pokusie, czuję się upokorzony. Używam
13
wszelkich surowości przeciw zmysłom, żeby nie stracid Boga. Klękam na ziemi przed Ukrzyżowanym, skrapiam łzami ten znak zbawienia, a kiedy nie mogę już płakad, to biorę do ręki kamienie, biję się nimi w piersi, aż nieraz krew wybucha ustami, wołam o miłosierdzie, żeby Pan zlitował się nade mną. Jak nieszczęśliwy jest mój stan, jak wielkie jest moje utrapienie — i dlatego tylko, że gorąco pragnę podobad się Bogu i Jego tylko kochad. Martwi mnie bardzo myśl, że mógłbym ulec pokusom i obrazid Boga. Dopomagaj mi swymi modlitwami, drogi przyjacielu, żebym dzielniej odpierał czarta, który poprzysiągł mi wieczną zgubę."
Patrzcie tylko, na jakie próby wystawiał Pan Bóg Swoich Świętych! Prawdopodobnie źle jest z nami, skoro piekielny duch się na nas nie rzuca - widocznie jesteśmy jego przyjaciółmi. Zostawia nas w fałszywym spokoju, pozwala nam spad - pod pozorem, że niczego już nam nie potrzeba, bo parę modlitw zmówiliśmy, bo jałmużnę daliśmy, bo nie zrobiliśmy tyle złego, co inni.
Na przykład nałogowego pijaka, — który jest jakby fundamentem, na którym wspierają się najrozmaitsze knajpy - jakoś nic nie dręczy.
A tę zarozumiałą dziewczynę? Spytajcie ją, czy stacza może jakieś duchowe walki? Z uśmiechem pewno wam powie, że w ogóle nie ma pojęcia, co to pokusa.
Taki stan jest u ludzi zepsutych dowodem na to, że już od dawna są własnością szatana. Zły duch specjalnie nie przypomina im dawniejszego życia — boi się, żeby nie otworzyły im się oczy na tę straszną przepaśd, która im grozi. Czeka tylko na moment ich śmierci, żeby móc zabrad swoje ofiary do piekła.
Dobry i troszczący się o zbawienie chrześcijanin zawsze i wszędzie widzi niebezpieczeostwo, nieraz boi się nawet oczu otworzyd, żeby nie doświadczyd pokusy, chod przecież dużo się modli i umartwia. A stary grzesznik, który od dwudziestu już prawie lat wala się w brudnym bagnie występków, przeciwnie - on ma czelnośd mówid, że nie doznaje pokus!
Przyjacielu! Właśnie taki stan powinien cię przejąd grozą! Kto ma odwagę mówid, że nie doznaje pokus, ten jakby twierdził, że diabła już nie ma, albo że zupełnie stracił on już wpływ na chrześcijan.
Przytoczę wam słowa Świętego Grzegorza:, „Dlatego nie doznajecie pokus, bo złe duchy są waszymi przyjaciółmi, kierownikami i pasterzami; pozwalają wam pędzid spokojny żywot, a dopiero przy zgonie wtrącą was do przepaści." A Święty Augustyn mówi, że najstraszniejszą pokusą jest pokus nie doznawad, co zwykle przytrafia się odrzuconym, opuszczonym przez Boga i wydanym na łup namiętności. Pokusa zatem utrzymuje nas w pokorze i skłania do ufności w Bogu.
14
Pewnego pustelnika, którego dręczyły diabelskie pokusy, zapytał jego przełożony: „Przyjacielu, czy chcesz, bym prosił Boga, żeby cię uwolnił od pokus?" A ten na to: „Nie, mój ojcze. Niebezpieczeostwo przypomina mi o obecności Bożej i skłania mnie do modlitwy o łaskę zwycięstwa". To prawda, że pokusa jest rzeczą upokarzającą, ale jest ona czasem żniwa.
Pewien święty mąż przez dłuższy czas był niepokojony przez czarta i bał się, że zostanie potępiony. Wtedy Bóg pocieszył go i dał mu poznad, że w tym czasie wewnętrznego niepokoju zebrał on sobie najwięcej zasług.
Trzeba więc dziękowad Panu Bogu, że daje nam okazję do stoczenia mężnej walki i odniesienia w niej zwycięstwa. Pokusy ustaną dopiero ze śmiercią. Zły duch nigdy się nie męczy. Idźmy więc za radą Piotra Apostoła: „Trzeźwymi bądźcie a czuwajcie, bo przeciwnik wasz, diabeł, jako lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożarł, któremu się sprzeciwiajcie, mocni w wierze!"
A Jezus Chrystus mówi nam: „Czuwajcie a módlcie się, abyście nie weszli w pokusę". Żaden wiek, żadne stanowisko czy miejsce nie jest wolne od pokus.
Maria Egipcjanka przez dziewiętnaście lat walczyła ze złym duchem, Święty Paweł walczył z nim od chwili swego nawrócenia aż do kooca życia.
Święty Augustyn porównuje czarta do wielkiego psa, który uwiązany, szczeka i robi mnóstwo hałasu, ale ugryźd może tylko tych, którzy się do niego za bardzo zbliżą.
Święty Makary dzięki swojej wielkiej pokorze zwyciężał piekielnego węża, chociaż ten nieraz wręcz rzucał się na niego, przybierając przy tym postad widzialną. Cnota pokory jest dla złego ducha bardzo groźna.
Dlatego Święty Antoni w momentach pokusy głęboko się uniżał i wołał do Boga: „Boże mój, miej litośd nade mną, wielkim grzesznikiem". Po tej pokornej modlitwie czart zazwyczaj od razu uciekał.
Przypominam jeszcze raz, że zły duch porywa się przeważnie na tych, którzy gorliwie starają się o zbawienie duszy.
Opowiada Święty Jan Kasjan, że pewien młody pustelnik, który doświadczał gwałtownych napaści złego ducha, udał się po radę do pewnego starca, żyjącego także na pustyni, a mimo to niedoświadczonego. Starzec nakrzyczał na niego i zaczął wątpid, czy tamten w ogóle ma powołanie do tego rodzaju życia. Młodzieniec chciał już wrócid do świata, zwątpiwszy o zbawieniu swojej duszy. Dopiero świątobliwy opat Apoloniusz uratował go i zachęcił do walki, udzielając
15
też nagany nieroztropnemu starcowi, który przez swoje łajanie niemal doprowadził młodego człowieka do rozpaczy.
Okazję do walki z pokusami mamy zawsze, bo często atakują nas nieczyste, zazdrosne czy mściwe myśli. Kiedy indziej znowu przychodzą choroby, oszczerstwa, krzywdy, strata majątku, śmierd kochanych osób i tym razem to one skłaniają nas do szemrania przeciw Opatrzności Bożej.
A ile budzi się nam w sercach myśli próżnych, samolubnych czy pysznych! Na przykład, jak to nam miło, kiedy ludzie polecają się naszym modlitwom, albo jak chętnie przypominamy sobie, co dobrego zrobiliśmy dla innych.
Prośmy więc Pana Boga przy porannych modlitwach, żebyśmy mogli rozpoznad atakujące nas pokusy i żebyśmy od razu stawili im dzielny opór. Naśladujmy świętych, którzy tak dzielnie walczyli z pokusami.
Święci Bernard, Martynian, Tomasz z Akwinu pokonali najbardziej dotkliwe pokusy nieczystości. Święci Benedykt i Franciszek z Asyżu nieraz tarzali się w cierniach, żeby pokonad ducha nieczystego.
Walczmy aż do samej śmierci, bo dopiero ze śmiercią ustaną ataki piekła. Uciekajmy się w modlitwie do Boga - i to uciekajmy się szybko i z wielką ufnością. Unikajmy niebezpiecznych okazji, pamiętając stale o tym, że źli aniołowie przy pierwszej takiej próbie stracili Boga. Bądźmy pokorni, pamiętając zawsze o tym, że tylko łaska Boża może nas podtrzymad. Szczęśliwy, kto w chwili śmierci będzie mógł powtórzyd za Świętym Pawłem, że dobrze się potykał i zwyciężał i dlatego oczekuje wieoca, który mu odda Bóg. Amen.
2. O GRZECHU ŚMIERTELNYM
BIADA NAM, ŻEŚMY ZGRZESZYLI.
Tren 5,16
Prorok Jeremiasz, przeświadczony o tym, że grzech ludu obciąża także i jego samego, woła z gorzkim płaczem: Przez nasze grzechy straciliśmy to piękne szczęście i radośd, jakiej doznawało nasze serce; wesele zamieniło się w smutek, a z naszej głowy spadła korona. Biada nam, żeśmy zgrzeszyli. Wypada się zastanowid nad słowami proroka, który opisuje nam straszne zniszczenie, jakiego dokonuje w duszy grzech. Sam z siebie nie miałbym odwagi, żeby opowiadad wam czy to o złu grzechu, czy o nieszczęśliwych skutkach, jakie grzech ściąga na człowieka.
Grzechu nie potrafili przecież wytępid surowymi rozporządzeniami i karami pobożni królowie, nie zniszczyli go też siłą swojej Boskiej wymowy prorocy Starego
16
Testamentu; nie zdołali tego dokonad Apostołowie, chod zagrzewani Bożą miłością i pełni męstwa, którego udzielał im Duch Święty; nie zdusili go wreszcie przelaniem swojej krwi także i męczennicy.
Nawet sam Pan Nasz Jezus Chrystus, chod przecież jest prawdziwym Bogiem, przez Swoją bolesną mękę i okrutną śmierd nie usunął grzechu całkowicie.
O, przeklęty grzechu śmiertelny, jak mało cię ludzie znają, a jak często popełniają cię! Powodujesz straszne zniszczenia w naszej świętej wierze, jesteś katem dusz, źródłem potępienia, ohydą w oczach Nieba i spustoszeniem ziemi!
Przeklęty grzechu, jesteś przyczyną naszych doczesnych i wiecznych nieszczęśd, nieubłaganym katem jesteś samego Jezusa Chrystusa!
Mój Boże, gdybyśmy my wiedzieli, czym jest grzech - czy byśmy się go dopuszczali z taką łatwością? Czy moglibyśmy spokojnie sobie żyd po popełnieniu grzechu?
Jak bardzo jesteśmy ślepi! Zastanówmy się więc nad złem, jakie tkwi w grzechu, nad nieszczęściami, jakie on powoduje i nad zaślepieniem tych, którzy grzech popełniają.
Nikt z ludzi nie jest w stanie pojąd, jak wielkie zło tkwi w grzechu śmiertelnym. Gdybym mógł otworzyd bramy piekielne i pokazad wam wszystkie ofiary tego grzechu, gdyby każdy z potępieoców przedstawił wam rozdzierające cierpienia, które musi ponosid przez całą wiecznośd - to może wówczas mielibyście, jakie takie pojęcie o tym, czym jest grzech.
Cokolwiek bym wam nie powiedział z ambony o jego złu, zawsze będzie to coś bardzo niejasnego i odległego od samej rzeczywistości grzechu. Jeśli mnie spytacie, czym jest grzech śmiertelny, odpowiem ze Świętym Augustynem: To odwrócenie się od Boga i niemądre oddanie się stworzeniom. W naturze grzechu tkwi to, że nas oddala od Boga, że jest pogardzeniem Nim. Czy możemy wyobrazid sobie większą ohydę i bardziej czarne zło? Czym jest oderwanie się od Boga? To opór przeciw Jego woli.
W ten sposób grzesznik jakby mówi do Boga: „Odejdź ode mnie, nie chcę Ci służyd, nie chcę, żebyś był nadal moim Bogiem. Gardzę Tobą i Twoimi dobrami. Ty chcesz tego, a ja nie. Mnie podoba się to, czym Ty się brzydzisz. Każesz mi robid to, czego nie chcę". Chcecie jeszcze lepiej zrozumied obrzydliwośd grzechu?
To słuchajcie, co mówi bezbożnik do swojego Stwórcy. „Każesz mi odmawiad poranne i wieczorne modlitwy, a ja nie będę się modlid. Chcesz, żebym święcił
17
niedzielę, a ja właśnie będę ją znieważad zabronionymi pracami i tarzaniem się w przyjemnościach i w rozpuście. Każesz mi zachowywad czystośd ciała i duszy, a ja lubię, co innego:, więc będę je brudzid myślami, pragnieniami i bezwstydnymi czynami. Każesz mi przebaczyd wrogowi, a ja chcę się zemścid. Każesz mi Cię kochad, a ja Tobą gardzę i oddaję się stworzeniom. Chcesz, żebym korzystał z Bożego słowa, które mi głoszą Twoi słudzy; każesz mi się uciekad do zdrojów łask, żebym mógł pokonad złe skłonności — a ja odrzucam Twoje słowa, śmieję się z kaznodziejów, depczę Twoje łaski!"
I tak właśnie zwracacie się do Boga za każdym razem, kiedy grzeszycie!
Nic dziwnego, że prorok Izajasz nazywa grzeszników buntownikami, którzy sprzeciwiają się woli Pana.
Po drugie, odwrócenie się od Boga to przejaw jakiegoś wstrętu i oporu serca przeciw wszystkiemu, co łączy się z wiarą. A więc jest tu pogarda dla pokuty, pogarda dla umartwieo, pogarda dla przykazania miłości nieprzyjaciół.
Tego wszystkiego grzesznik boi się bardziej niż choroby. Ciągle mu się wydaje, że Stwórca za dużo od nas wymaga, że wierne służenie Bogu jest niemożliwością, że lepiej pójśd na potępienie, niż zwalczad swoje namiętności i unikad zła.
Cóż to za straszna ślepota, kiedy marne stworzenie podnosi bunt przeciw swojemu Stwórcy - przeciw Temu, który w jednej chwili mógłby je unicestwid jednym aktem Swojej woli.
Po trzecie, grzesznik wyżej ceni stworzenie niż nieskooczony majestat Boga. Mówi Święty Augustyn:, Kiedy zaspokajamy swoje namiętności, oddajemy cześd cudzym bogom. Jak bardzo niesprawiedliwie postępuje grzesznik, kiedy Boga stawia poniżej swoich namiętności!
Ten sam Doktor Kościoła powiada, że rozpustnik włos nierządnej istoty, lubieżne spojrzenia i rozwiązłośd, ceni bardziej niż Stwórcę.
A człowiek nieczysty? To ktoś, kto żyje tylko ciałem i brudami.
A człowiek gwałtowny? To istota, z której oczu i nozdrzy buchają płomienie.
A zazdrosny? To ktoś, kto innym robi na złośd i gryzie się ich powodzeniem.
A ambitny? To ktoś nadęty, podobny do kłębu dymu.
Gdzie zatem grzesznik kładzie swojego Boga? Czy Go ma przed oczyma, czy ma Go w sercu? Nie! Nieszczęsny grzeszniku, ty Boga rzucasz na pastwę swoim uniesieniom, swojej brudnej chciwości, swojej szalonej wściekłości, swojej nadętej
18
pysze! Ach, ty, gdybyś mógł, to byś Go zanurzył w kloace obrzydliwych, ohydnych nieczystości!
O, Boże - czy można dobrze znad grzech i mimo to dalej go popełniad?!
Mówi Pismo Święte, że Niebiosa i ziemia nie mogą objąd majestatu Boga. Tron Jego w słoocu i wśród gwiazd niezliczonych. Nigdzie jednak nie znajduję tekstu, w którym bym czytał, że Bóg po trzykrod Święty, że Pan niezliczonych zastępów, ma byd pokryty brudami i czarny od dymu ludzkich namiętności!
Jaka to straszna rzecz, że człowiek grzesząc ośmiela się niejako ściągnąd Boga z Jego tronu i rzucid Go pod nogi swoich namiętności! Za krótka jesteś wieczności, żeby ci nieszczęśliwi zuchwalcy ponieśli za to stosowną karę!
Święty Paweł Apostoł mówi wyraźnie, że ciało ludzkie jest mieszkaniem Boga, a lubieżnik oddaje je zepsutemu stworzeniu, podłej nierządnicy.
Co byście pomyśleli, drodzy bracia, o człowieku, który w szale wściekłości chwyciłby krew nieczystego zwierzęcia i wlewał ją do kielicha, w którym po Konsekracji znajduje się Przenajświętsza Krew Jezusa Chrystusa?
Już na samo wspomnienie o tym ogarnia was przerażenie, a przecież grzesznik idzie dalej, bo czarta stawia wyżej niż Syna Bożego, a od dobrych natchnieo i poruszeo łaski Bożej woli podszepty szatana.
Po czwarte, grzech śmiertelny zaślepia i to do tego stopnia, że człowiek nie rozeznaje zła, którego się dopuszcza.
Kiedy przychodzi pokusa, poddaje się jej i okazuje pogardę Bożym łaskom. Powoli jego serce zatwardza się i ile kroków zrobi, tyle samo niemal razy upada. Za karę Bóg coraz bardziej się od niego odsuwa i taki człowiek staje się łupem swoich namiętności.
Życie grzesznika to splot zbrodni i łaocuch zła. Serce takiego człowieka przypomina wzburzone morze, na którym jedna fala wywołuje drugą. Pierwszy grzech pociąga za sobą drugi, potem następuje zatwardziałośd, a po śmierci - nieszczęśliwa wiecznośd.
Przykładem tego może byd Amazjasz, nieszczęśliwy król judzki. Miał wiele pięknych, wrodzonych zalet i wydawało się, że będzie dobrym władcą. Kiedy wstąpił na tron, miał dwadzieścia pięd lat. Ale z czasem opanowała go pycha. Wymordował zabójców swego ojca Joasa, po czym zebrał trzysta tysięcy wojska i zaciągnął jeszcze sto tysięcy ludzi z królestwa izraelskiego, którym zapłacił sto
19
talentów srebra. Wtedy przychodzi do niego mąż Boży i każe mu rozpuścid najemników. Amazjaszowi szkoda było pieniędzy, które zapłacił. Ale kiedy Prorok powiedział mu, że Bóg jest bogatym Panem i może mu zwrócid jeszcze więcej, rozpuścił najemników i wyruszył przeciwko Idumejczykom z własnym wojskiem, pokonując ich. Po zwycięstwie jednak zaczął oddawad cześd Boską bałwanom pokonanego narodu. Bóg przez Swojego Proroka upominał Amazjasza. Ale dumny zwycięzca gardził tymi upomnieniami, a Prorokowi groził śmiercią. Odszedł więc Boży posłaniec, przepowiadając nieposłusznemu królowi karę. A duma zaślepiała Amazjasza coraz bardziej. Wydaje wojnę, więc Joasowi, królowi izraelskiemu, przy czym staje się głuchy na wszelkie przestrogi. Wdaje się w walkę, ponosi klęskę i dostaje się do niewoli. Joas wkracza do Jerozolimy i wywozi stąd bogate skarby. Po śmierci króla izraelskiego Amazjasz żył jeszcze piętnaście lat i zginął w czasie powstania, jakie wybuchło przeciwko niemu w Jerozolimie.
I oto jest właśnie, bracia, obraz zatwardziałego grzesznika - człowieka, który popełnia jeden grzech za drugim, a dopiero w godzinie śmierci otwiera oczy i dostrzega swój straszny stan.
Po piąte, Pan Bóg opuszcza zatwardziałego grzesznika i wydaje go na łup namiętności. Nic go już nie wzrusza - on wszystkim gardzi. Wie, że kiedy umrze w tym stanie, czeka go wieczne potępienie. Nie dba o to, kpi sobie ze zbawiennych upomnieo.
O kazaniach i o księżach wyraża się złośliwie. Mówi, że księża są od tego, żeby upominali, że to ich zawód, że opowiadają kłamstwa. Występuje przeciwko Bogu i wierze, przeciwko duchowieostwu, zuchwale przekracza przykazania Boże, zagłusza swoje sumienie, do kooca tarza się w występkach i budzi się dopiero w godzinie śmierci, kiedy nie ma już dla niego ratunku, kiedy wyrwanie się z rąk piekła jest już nieprawdopodobne.
W Piśmie Świętym znajdujemy na to dobry przykład. Król syryjski oblegał miasto Dothan i urządził tam zasadzkę. Wówczas prorok Elizeusz błagał Boga, żeby dotknął tych ludzi ślepotą. I rzeczywiście tak się stało. Elizeusz prowadził ich za sobą, mówiąc im, że się pomylili, że mieli oblegad inne miasto. W ten sposób zaprowadził ich aż do Samarii i tu na prośbę proroka Bóg otworzył ich oczy i poznali, że są w rękach nieprzyjaciół.
Oto ponury obraz tego, co zazwyczaj dzieje się z zatwardziałym grzesznikiem w chwili śmierci. Kapłan go pociesza, wskazuje na ogrom Bożego miłosierdzia. Umierający uspokaja się, nie jedna się więc należycie z Bogiem. Sakramenty Święte
20
przyjęte niegodnie zaślepiają go jeszcze bardziej. Zaślepienie to trwa aż do kooca, po czym nadchodzi śmierd i wieczne potępienie grzesznika.
Jak godny politowania jest stan tych nieszczęśliwych dusz! Jak więc bardzo gorąco - z jakimi wręcz łzami! — powinniśmy się modlid o ich nawrócenie!
Zobaczmy teraz, jakie nieszczęścia doczesne powoduje grzech. Najpierw, jest on źródłem wszelkich Bożych kar. Ubóstwo, choroby, smutki i wszelkie inne bolesne ciosy, a przede wszystkim śmierd, tu mają swoje źródło.
Duch Święty mówi w kilku miejscach do Żydów, że jeżeli zachowają Jego przykazania, On da im błogosławieostwo, role ich w obfitości wydadzą zboże, a drzewa owoce. Jeśli natomiast przeciwnie, opuszczą Stwórcę, spuści na nich różne klęski i nieszczęścia.
I rzeczywiście, wszystkie chłosty, tak duchowe jak cielesne, biorą początek w grzechu.
Dlaczego Aniołowie spadli z nieba do piekła?
Dlaczego Adam został wygnany z raju?
Dlaczego na pierwszych rodziców i ich potomków spadło tyle nieszczęśd?
Powodem tego jest grzech.
Czy to nie zbrodnie ludzi sprowadziły na ziemię potop? A co sprowadziło na Sodomę, Gomorę i inne miasta ogieo z nieba, jeżeli nie grzech? O, przeklęty grzechu, kto cię dobrze poznał, ten nigdy nie odważy się ciebie popełnid!
Prorok Natan mówi do Dawida: „Nie odejdzie miecz z domu twego aż na wieki, dlatego żeś Mną wzgardził." Mędrzec Paoski powiada: „Ubóstwo od Pana w domu niezbożnego, lecz mieszkania sprawiedliwych będą błogosławione."
Unikajmy, bracia, grzechu; unikajmy go także i dlatego, że przyczynia on nam nieszczęśd doczesnych. Po drugie, grzech skraca życie człowieka, jak mówi Duch Święty. Bóg znosi grzesznika nieraz bardzo długo. Kiedy jednak widzi, że ten nie poprawia się, zabiera go z tego świata, wycina go spośród żyjących, jak nieurodzajne drzewo.
Kiedy król Ezechiasz zachorował, Pan posłał do niego Proroka z rozkazem, żeby uporządkował swoje sprawy, bo niedługo umrze. Słysząc to, Ezechiasz odwrócił się do ściany i zaczął gorzko opłakiwad swoje grzechy. Pan, poruszony miłosierdziem, przedłuża mu życie o piętnaście lat.
Król Sedecjasz przeciwnie, za swoje nie odpokutowane zbrodnie, dostał się wraz z dziedmi do niewoli, gdzie wyłupiono mu oczy i tak nędznie zakooczył życie.
21
Bezbożny Antioch przyznaje, że to jego zbrodnie ściągnęły na niego przedwczesną śmierd, bo złupił święte miasto i znieważył świątynię prawdziwego Boga. Robaki stoczyły żywcem mu ciało.
Cesarz Anastazy widział w nocy w swoim pokoju groźną postad z księgą w ręce. Postad ta z powodu jego grzechów wykreśliła mu z księgi jego życia czterdzieści lat.
Takie myśli są dla człowieka, który pragnie długiego życia, przerażające. Straszne też skutki i szkody z powodu grzechu ponosi człowiek na duszy. Jak ciało bez ducha jest trupem, tak dusza człowieka, pozbawiona łaski Bożej, jest martwa i napełnia wstrętem Boga i aniołów. W tym stanie nie może ona zrobid nic, co by zasługiwało na życie wieczne.
Święta Katarzyna Sieneoska, kiedy pewnego razu miała wizję duszy będącej w łasce Bożej, w zachwycie wołała: „Panie, gdyby mi wiara nie mówiła, że jest tylko jeden Bóg, sądziłabym, że ta dusza jest Bóstwem. Rozumiem, Boże, że za tak piękną duszę mogłeś umierad!"
Kiedy jednak człowiek popełni grzech ciężki, ta cudowna pięknośd znika; dusza, podobna przedtem do Aniołów, teraz staje się brzydka jak czart albo ścierwo leżące osiem dni w słonecznym upale. Po grzechu człowiek traci wszystkie zasługi zebrane na życie wieczne, chodby był w nie tak bogaty, jak wszyscy Aniołowie i Święci razem. Po upadku pozostaje mu tylko piekło.
O, przeklęty grzechu, jakie ty straszne zniszczenia powodujesz w duszy! A niestety ilu tu obecnych jest w takim opłakanym stanie? Niech by się ludzie tak bali śmierci duchowej, jak się boją śmierci ciała! Idę dalej i twierdzę, że grzech śmiertelny pozbawia nas spokoju duszy.
„Myśl bezpieczna jak ustawiczne gody", mówi Mędrzec Paoski. Święty Paweł mówi, że pokój duszy przewyższa wszelkie radości zmysłowe: „A pokój Boży, który przewyższa wszelki zmysł, niech strzeże serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie." A o grzeszniku przeciwnie mówi prorok Izajasz:, że serce jego cierpi nieopisane boleści. W liście do Rzymian Święty Paweł pisze, że grzeszników przez całe życie trapid będą udręki: „Utrapienie i ucisk na wszelką duszę człowieka, który złośd popełnia."
Dlaczego, przyjacielu, trwasz w grzechu, skoro to on powoduje, że jesteś tak nieszczęśliwy?
Dalej. Grzech śmiertelny oddaje też duszę w niewolę szatana. Człowiek w stanie łaski uświęcającej jest naprawdę dzieckiem Bożym; po upadku grzechowym staje
22
się dzieckiem i niewolnikiem złego ducha. Święty Jan twierdzi, że kto popełnia grzech, ten jest duchem piekielnym, który zgrzeszył od początku:, „Kto czyni grzech, z diabła jest, gdyż od początku diabeł grzeszy." Gdybyśmy umarli w stanie grzechu ciężkiego, naszą duszę na wieki posiądzie szatan.
Biedna duszo, sprzedadzą cię ludzie za bezcen - pijak za kieliszek trunku, skąpiec za garśd siana, żarłok za suty półmisek, lubieżnik za ohydną rozkosz. Jak nisko cię cenią, jak strasznie cię lekceważą!
Dalej. Grzech śmiertelny czyni nas też nieprzyjaciółmi Boga i zamyka nam bramę do nieba. Dusza w stanie łaski jest przyjaciółką Boga i ma prawo do niebieskiej ojczyzny. Mój Boże, jakie to straszne nieszczęście żyd w nieprzyjaźni z Tobą, który jesteś samym Dobrem, samą Miłością i Szczęściem wybranych!
Gdybyśmy wiedzieli, co znaczy utracid Boga, za żadną cenę nie odważylibyśmy się popełnid grzechu. Trzej Młodzieocy woleli z tego powodu dostad się do rozpalonego pieca. Męczennicy znosili najstraszniejsze katusze, a nie zaparli się swojego Zbawiciela.
Jednym kładziono na głowę rozpalone węgle, jak Świętemu Klemensowi, biskupowi Ancyry, Świętemu Sabinianowi i Świętemu Krzysztofowi. Innym wyrywano zęby albo wybijano je kamieniami, jak Świętej Apolonii i Świętemu Januaremu. Z innych zdzierano żywcem skórę, jak to czytamy o Świętym Bartłomieju i Świętej Reginie.
Święty Wenanty pozwolił sobie wyrwad wnętrzności i cierpiał spokojnie, kiedy palono go pochodniami, bo nie chciał przez grzech stracid łaski Bożej. Męczennicy ponieśli najstraszniejsze katusze, bo nie chcieli zaprzed się swojego Boga i Zbawiciela.
Biada nam, że wyrzekamy się wspaniałego nieba, a zasługujemy sobie na piekło tylko dlatego, że chcemy zaspokoid jakieś grzeszne skłonności!
Kto zrozumie ogrom tego nieszczęścia?
Co byście pomyśleli o człowieku, który by zwrócił się do Boga w ten sposób: „Nie chcę nieba, wybieram sobie na dziedzictwo piekło; wyrzekam się towarzystwa Aniołów i Świętych, wolę iśd w wieczny ogieo, niż odmówid sobie tych przyjemności, niż wyrzec się moich chęci, niż przebaczyd nieprzyjacielowi czy oddad cudzą rzecz"?
23
Powiecie może: „My tak nie mówimy!" Ale wasze grzechy jakby przemawiały w ten sposób!
Kto pojmie zaślepienie bezbożnego człowieka, który zwierzęcą rozkosz stawia wyżej niż radośd wieczną, jakiś drobiazg — wyżej niż Królestwo niebieskie, obżarstwo - wyżej niż ucztę Błogosławionych w Mieście Bożym!
Grzech wreszcie jest największym nieszczęściem, jakie może nas spotkad na świecie. Święta Teresa widziała duszę w stanie grzechu ciężkiego i widok ten tak ją przeraził, że wolałaby ponieśd męki piekielne, niż popełnid chodby jeden grzech.
Święty Tomasz dziwi się, jak człowiek, który popełnił chodby jeden tylko grzech w życiu, może się śmiad.
Święta Katarzyna ze Sieny mówi, że wszechmocny Bóg nie mógłby wyrządzid człowiekowi takiej szkody, jaką on sam sobie wyrządza, kiedy dopuszcza się grzechu.
Święta Katarzyna Genueoska wołała, że odkąd poznała zło grzechu, nie dziwi się karom piekielnym, bo są one prawie niczym w porównaniu do zła grzechu.
Święta Magdalena de Pazzi nie mogła pojąd, jak Jezus Chrystus mógł umrzed za stworzenia tak przewrotne jak grzesznicy. Święci tylko grzechu bali się na tym świecie.
Także i my, gdybyśmy przy pomocy światła Bożego lepiej poznali ohydę grzechu, wolelibyśmy tysiąc razy umrzed, niż dopuścid się jednego takiego występku.
Przypomnijcie sobie, co musiał wycierpied Jezus za grzechy ludzi!
Oto Zbawiciel umiera na krzyżu - Jego ciało poszarpane w kawałki przy biczowaniu, twarz opluta przez bezbożników, głowa poprzeszywana cierniem - najpiękniejszy z synów ludzkich wygląda jak nędzny robak!
W chwili Jego śmierci cały świat znalazł się w zamęcie: słooce pokrywa się ciemnościami, ziemia drży w posadach, skały pękają, groby się otwierają i wychodzą z nich umarli.
Spytajcie samego Jezusa Chrystusa, dlaczego ponosi On tak haniebną i okrutną śmierd, a odpowie wam: „Synu, to z powodu grzechu. Chodby wszystkie stworzenia rozumne na ziemi i w niebie poniosły najstraszniejsze męki, nie zdołałyby mimo to zgładzid nawet jednego grzechu powszedniego. Dlatego cierpię, żeby zadośduczynid Bożej sprawiedliwości. Gdyby przynajmniej ludzie przestali
24
Mnie za to na nowo obrażad." Jaki niewdzięczny jest człowiek, kiedy nie chce pamiętad o miłości, jaką żywi do niego Zbawiciel!
Wieczności, ty się nigdy nie skooczysz i pomścisz zniewagę, jaką grzech wyrządził tak dobremu, tak cierpliwemu i miłosiernemu Bogu.
Jak długo jeszcze będziemy trwali w tym zaślepieniu, jak długo wciąż od nowa będziemy krzyżowad ukochanego Zbawiciela!
Nie czekajmy, bracia, na śmierd, bo wtedy nic już nie pomogą nasze wysiłki, nasze łzy i żal! Zawczasu otwórzmy oczy, uznajmy swoje błędy, pokutujmy i stosujmy środki, które Bóg ustanowił dla naszego zbawienia.
Lepiej nam stracid wszystko, niż na nowo dopuścid się grzechu.
Idźmy do stóp krzyża, niech nasze łzy łączą się z Prze- najdroższą Krwią Jezusa Chrystusa, która płynie z Jego ran.
Posłuchajmy przez chwilę i popatrzmy oczyma wiary, jak jęczą i narzekają potępieni — ci, dla których nie ma już miłosierdzia!
Nas kochany Zbawiciel nie odrzuca jeszcze od Swojego oblicza; wręcz przeciwnie wyciąga do nas Swoje ramiona i mówi nam, że nas kocha.
Nie zapominajmy nigdy, czym jest grzech, jakie nieszczęścia przygotowuje dla nas w przyszłym życiu, jakich dóbr na wieki nas pozbawia!
Wszyscy pragniemy nieba; wiedzmy jednak, że nic skalanego nie wejdzie do tych rozkosznych przybytków.
Wszystko zachęca nas i wzywa do porzucenia grzechów. Syn Boży z krzyża zaklina nas, żebyśmy nie deptali Jego Przenajświętszej Krwi. Aniołowie i Święci z niebieskich wysokości przypominają nam, jak wielką chwałę przygotowuje dla nas Bóg, jak wielka chwała nas czeka, jeśli tylko będziemy unikad zła.
Także odrzuceni (potępieni) wołają do nas, żebyśmy nie szli w ich ślady i nie wpadli w ręce zagniewanego Boga.
Bracia, może za chwilę nie będzie nas już na ziemi i znajdziemy się w liczbie świętych albo potępionych. Miejmy się na baczności, bo nie znamy dnia ani godziny!
Tysiąckrotnie szczęśliwy jest ten, kto w każdej chwili gotowy jest stanąd przed Bogiem. Amen.
25
3. O PYSZE
BOŻE MÓJ DZIĘKUJĘ TOBIE, ŻEM NIE JEST,
JAKO INNI LUDZIE,
NIESPRAWIEDLIWI, DRAPIEŻNI, CUDZOŁOŻNICY,
JAKO I TEN CELNIK.
Łk 18, 11
Tak zazwyczaj przemawiają ludzie fałszywie pobożni — dumni, zakochani w sobie, tacy, którzy ciągle krytykują postępowanie innych. Podobnie odzywają się ludzie bogaci, którzy z lekceważeniem patrzą na biednych, jak gdyby biedacy mieli inną naturę.
Możemy nawet powiedzied, że to głos powszechny. Bo i w niższych grupach społecznych spotykamy przeklęty grzech pychy i widzimy, jak każdy chce się wynieśd ponad drugiego, jak siebie przecenia i o sobie ma jak najlepsze wyobrażenie.
Pycha też jest źródłem wszelkich występków i przyczyną rozmaitych nieszczęśd na świecie. Dochodzi często do tego, że ludzie w swoim zaślepieniu chlubią się z tego, co powinno okryd ich wstydem. Jedni pysznią się, bo im się wydaje, że mają większe zdolności, inni szczycą się majątkiem lub pieniędzmi i nie chcą pamiętad o tym, że im kto więcej otrzymał, tym bardziej drobiazgowy zda rachunek przed Bogiem. Naprawdę, powinniśmy wszyscy mówid ze Świętym Augustynem: „Boże mój, spraw, żebym poznał, czym jestem, a napełnię się wielkim zawstydzeniem i wzgardzę sobą samym."
Będę dziś do was mówił o tym, jak pycha zaślepia człowieka i czyni go wstrętnym w oczach Boga i ludzi; w jaki sposób możemy ten grzech popełnid; jakich środków mamy używad, by się z" niego poprawid.
Żeby wam dad należyte pojęcie o pysze, trzeba by za pozwoleniem Boga wydobyd z przepaści Lucyfera i postawid go na moim miejscu, żeby on sam przedstawił wam grozę tego grzechu i pokazał, jakie dobra niebieskie za jego sprawą utracił i jakie nieszczęścia na siebie ściągnął.
Grzech ten trwa nieraz chwilę, a kara, jaka zao następuje, jest wieczna. W sposób szczególny charakteryzuje pychę to, że osoba, która jej podlega, nie dostrzega w sobie żadnej winy. Człowiek pyszny nie chce uwierzyd, że jest pyszny, nie chce przyznad, że nie ma racji. Jemu się wydaje, że wszystko, co mówi, jest dobre.
Po czym możemy poznad wielkośd tego grzechu?
26
Po cierpieniach i upokorzeniu, jakie podjął Pan Jezus dla jego wykorzenienia. Urodził się z ubogich rodziców i żył w zapomnieniu.
Popatrzcie, jak wielkie nieszczęścia sprowadził na ziemię ten grzech. Gdyby nie pycha, nie byłoby piekła. Gdyby nie ten grzech, Adam dotychczas przebywałby w raju ziemskim, my wszyscy bylibyśmy szczęśliwi: nie podlegalibyśmy chorobom i wszelkim nędzom, nie byłoby śmierci ani straszliwego sądu; nie musielibyśmy się bad nieszczęśliwej wieczności, mielibyśmy zapewnione niebo. Dobrze by nam było na tym, a jeszcze lepiej na tamtym świecie; życie upływałoby nam na chwaleniu dobrego Boga i kiedyś z duszą i ciałem to samo robilibyśmy w niebie.
Gdyby nie ten przeklęty grzech, Jezus Chrystus nie potrzebowałby umierad.
Ilu cierpieo uniknąłby Boski Zbawiciel!
Zapytacie mnie, dlaczego ten grzech sprowadził tyle nieszczęśd?
Dlatego, że gdyby Lucyfer i jego aniołowie nie unieśli się pychą, nie byłoby złych duchów, nikt nie kusiłby pierwszych rodziców i dlatego wytrwaliby oni w dobrem.
Wiem dobrze, że każdy ciężki grzech — jak skąpstwo, pijaostwo, mściwośd, nieczystośd - zasługuje na wieczne karanie i że każdy z tych grzechów ciężko zasmuca Boga. Pycha jednak najbardziej rani Serce Jezusa. Bo człowiek pyszny jest podobny do buntownika, który nie tylko gardzi prawami swojego władcy, ale jeszcze usiłuje wbid mu nóż w serce, zepchnąd go z tronu, podeptad go i zająd jego miejsce.
Czy można sobie wyobrazid większą zaciekłośd?
Duch Święty także dosadnie wyraża się o tym występku. Mówi bowiem, że człowiek pyszny jest obmierzły przed Bogiem i ludźmi. A Jezus dziękuje Swojemu Ojcu, że ukrył te tajemnice przed zarozumiałymi, a objawił je małym.
Jeśli czytamy uważnie Pismo Święte, przekonujemy się, jak Bóg surowo karze i poniża zarozumiałych.
Dobrym tego przykładem jest król Nabuchodonozor, który w swojej pysze uważał się za Boga. Kiedy się zaczął wynosid z powodu swojej potęgi, doświadczył tego, że jest Bóg na niebie, który rządzi królestwami. Bo Bóg dopuścił na tego pyszałka takie pomieszanie zmysłów, że wydawało mu się, że jest zwierzęciem, uciekł więc w lasy i jak zwierzęta żywił się tam trawą. I trwał ten stan tak długo, póki Nabuchodonozor nie wszedł w siebie i nie uznał, że jest lichym i nędznym stworzeniem.
27
Popatrzcie też, co spotkało pysznego Datana i Abirona oraz dwustu najznaczniejszych Żydów, którzy bez powołania chcieli składad Bogu ofiarę z kadzidła, jako kapłani i buntowali się przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. Oto Bóg kazał ich odłączyd od synów Izraela. A kiedy to uczyniono, w tej samej chwili otwarła się pod ich nogami ziemia i pochłonęła ich żywcem.
Popatrzcie na Heroda, który skazał na śmierd Świętego Jakuba Apostoła i uwięził Świętego Piotra. Pycha tego króla nie miała granic. Pewnego razu usiadł na tronie w królewskim stroju i popisywał się wymową przed ludem, który mówił obłudnie: „To nie człowiek przemawia, ale Bóg sam". W tej chwili Anioł dotknął go straszną chorobą i robaki żywcem zaczęły toczyd mu ciało. I tak pyszny i okrutny Herod umarł haniebną śmiercią.
Pyszny Haman chciał, żeby wszyscy padali przed nim na kolana. Rozgniewał się na Mardocheusza, że ten go lekceważy i kazał przygotowad dla niego szubienicę. Ale jako że Bóg sprzeciwia się pysznym, dopuścił On, że na tej szubienicy zawisł sam dumny Haman.
Pewien pustelnik pysznił się swoją wiarą i w obecności Świętego Palemona rzucił się w ogieo, przekonany, że nic mu się nie stanie. Za sprawą złego ducha rzeczywiście wyszedł cało z płomieni, ale zaraz popełnił haniebny grzech przeciw cnocie czystości, po czym ten sam zły duch pchnął zarozumialca do rozpalonego pieca, w którym stracił on życie.
Tak jest - zawsze i wszędzie pysznych spotyka upokorzenie, bo ten występek obmierzły jest Bogu i wstrętny ludziom. Bo dumny nie pogodzi się z nikim, nad równych się wynosi, wyższym od siebie chce dorównad - często się kłóci i dlatego ludzie trzymają się od niego z daleka i nienawidzą go. Pycha dziwnie zmienia człowieka - tak jak zmieniła anioła, jedno z najpiękniejszych przecież stworzeo, w ohydnego i obrzydliwego czarta. Ona też człowieka, który jest dzieckiem Bożym, oddaje w niewolę szatana-diabła.
Przyznacie, że pycha jest wstrętnym grzechem, że ciężko obraża Boga i że sprowadza straszne nieszczęścia na ludzi.
Ale w jaki sposób można ją rozpoznad? Przecież towarzyszy ona człowiekowi wszędzie, miesza się do jego uczynków i słów; jest rodzajem przyprawy, bez której się nie obejdzie żaden niemal posiłek.
Sam Pan Jezus opisuje w Ewangelii pysznego człowieka w osobie faryzeusza, który przyszedł do świątyni i wobec ludzi głośno się modlił w ten sposób: „Boże, dziękuję
28
Tobie, żem nie jest jako inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy; jako i ten celnik. Poszczę dwakrod w tydzieo, dawam dziesięciny ze wszystkiego."
Oto człowiek pyszny wszystko przypisuje samemu sobie, nie Bogu. Nieszczęsna duma ogarnia starych i młodych, bogatych i ubogich. Każdy chwali się tym, kim jest, co zrobił, szuka poklasku, żebrze o marną sławę u ludzi.
Najczęściej pycha wciska się za próg ludzi bogatych. Dorobił się ktoś majątku – już zmienia sposób życia i jak ci faryzeusze chce, żeby go ludzie nazywali panem, żeby go pozdrawiali, żeby mu dawali pierwsze miejsca. Stroi się też wykwintnie. Na powitanie ledwie raczy skinąd głową, nie zdejmując przy tym kapelusza; w rozmowie używa wyszukanych frazesów, popisuje się nimi, chociaż czasem nie rozumie ich znaczenia. Będzie wam opowiadał, jak wielkie spadło na niego dziedzictwo, bo chce pokazad, że jest jeszcze bogatszy. Kiedy uda mu się jakaś sprawa, rozpowiada o niej wszędzie tak, że nie sposób tego słuchad. Opowiada o swoich podróżach i w tym też przesadza. Wydaje mu się, że wszyscy patrzą na niego z podziwem, podczas gdy oni w duszy z politowaniem śmieją się z jego głupoty.
Pyszny nie chce innym niczego przyznad, ostro krytykuje, poniża bliźnich, żeby wywyższyd siebie. Opowiada też o swoich dziełach, chwali się, że inni wyrażali się o nich z uznaniem. Kiedy zobaczy kilka osób razem, zaraz mu się wydaje, że mówią o nim, że go chwalą albo obmawiają.
Próżnej dziewczynie wydaje się, że ma piękną figurę i dlatego chodzi wymierzonymi krokami, z jakąś afektacją i pychą, która zdaje się, że sięga obłoków. Jeżeli ma dużo strojów i sukien, to specjalnie nie zamknie szafy czy skrzyni, żeby to ludzie zobaczyli.
Wynoszą się ludzie z powodu swojego dobytku, z tego, że się umieją dobrze spowiadad, dobrze modlid, szczycą się skromnym zachowaniem w kościele.
Matka pyszni się dziedmi, rolnik urodzajnymi polami, lepszą uprawą, młody człowiek łaocuszkiem czy zegarkiem - dlatego często sprawdza godzinę.
Nieraz przy grze któryś z graczy wyjmuje z kieszeni wszystkie pieniądze, żeby go uważano za bogatego i podziwiano, chociaż nierzadko są to pieniądze pożyczone.
Kiedy pyszny znajdzie się w jakimś nowym towarzystwie, będzie opowiadał o swojej rodzinie, majątku, talentach, byle tylko podnieśd swój obraz w opinii ludzkiej.
29
Jeżeli jakiś ojciec ma dorosłych synów albo córki na wydaniu, to zaraz usłyszycie, jak będzie opowiadał, ile to tysięcy ma ulokowane w pożyczkach. A poprosid go w tej chwili o pięd groszy dla ubogiego, to zaraz gdzieś te bogactwa zginą.
Krawiec czy inny rzemieślnik przechwala się swoim talentem i nieraz nawet na ulicy gotów pokazywad, że to on zrobił taką piękną suknię czy jakąś inną rzecz.
Przeklęty grzech pychy wciska się wszędzie, nawet między pasterzy i biednych mieszkaoców gór. Kiedy drwal karczuje leśne drzewa przy drodze, to też stara się to robid zręcznie i zwinnie, żeby ci, co przechodzą obok, podziwiali go.
Co gorsza, nawet źli pysznią się swoimi występkami. Pijacy opowiadają, ile to potrafią wypid i nawet im się w głowie nie zakręci, a inni, kiedy wypiją tę samą liczbę kieliszków, są całkiem pijani.
Zauważcie, jak nieraz ktoś mówi o sobie z pokorą i spuszcza głowę na dół. Ale jak tylko usłyszy coś cierpkiego na swój temat, zaraz się zżyma i gniewa, co jest wyraźnym dowodem pychy.
A nawet do dobrych uczynków zakrada się ten grzech. Popatrzcie na ludzi, którzy tylko dlatego świadczą dobrodziejstwa, żeby ich uważano za miłosiernych. Kiedy wspierają żebraka przy innych, to umyślnie dają większą jałmużnę, której by nigdy nie dali, gdyby byli sami. Człowiek pyszny nie znosi nagany - co by nie powiedział czy nie zrobił, musi byd dobre. U innych widzi same błędy i nieraz najszlachetniejsze zamiary i intencje źle sobie tłumaczy.
Wielu też mamy takich, którzy z próżności zmyślają! W rozmowie przesadzają lub wprost kłamią z obawy upokorzenia.
Starcy chlubią się z tego, czego nie zrobili. Gdy słuchamy ich opowiadania, moglibyśmy ich wziąd za wielkich bohaterów, którzy całą przebiegli ziemię. Młodzi znowu z przesadą mówią o tym, czego to oni w przyszłości nie zrobią. I tak wszyscy kłamią, goniąc za dymem chwały.
Taki dziś świat. I wy badajcie swoje serce i z ręką na sumieniu powiedzcie, czy nie mam racji?
Grzech ten bardzo zaciemnia nasz umysł. U innych widzimy pychę, ale nie dostrzegamy jej w sobie samych.
Człowiek, który szuka pochwał u ludzi, jest głupi. Dlaczego? Bo traci wszelką zasługę za swoje uczynki i naraża się na potępienie. Szuka chwały, ale jej nie znajdzie; ludzie go wyśmieją. Im kto ciszej żyje i mniej szuka rozgłosu, tym więcej
30
wsławia go Bóg, tym bardziej jego imię staje się głośne we wszystkich stronach świata.
Jak faryzeusz jest obrazem człowieka pysznego, tak celnik przedstawia człowieka pokornego, przejętego poczuciem osobistej nicości i ufającego Bogu. Zapomina on o wszystkim, co dobrego mógł w życiu uczynid i żywo uznaje swoją duchową nędzę i niegodnośd. Nie śmie stanąd przed Bogiem ani wznieśd oczu ku niebu, nie wysuwa się naprzód, nie pragnie, żeby go widziano, staje w kącie jak winowajca przed sędzią, patrzy w ziemię, jego serce przejmuje żal, oczy napełniają się łzami. Z jego duszy wyrywa się skarga: „Boże mój, zlituj się nade mną, bo jestem wielkim grzesznikiem". Właśnie ta pokora wzruszyła Serce Boga, bo otrzymuje celnik przebaczenie win i znajduje pochwałę z ust Jezusa Chrystusa, który mówi, że wrócił on do domu usprawiedliwiony, podczas gdy faryzeusz w świątyni obciążył sumienie nowym grzechem. I kooczy Pan Jezus swoje opowiadanie uwagą, że kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Skoro więc poznaliśmy już pychę, przypatrzmy się teraz cnocie przeciwnej temu występkowi.
Jak pycha jest źródłem wszelkich występków tak pokora, na odwrót, jest podstawą wszelkich cnót. To brama, przez którą przychodzą do nas Boże łaski. Ona jest zbawienną przyprawą wszystkich dobrych uczynków, czyni je miłymi Bogu i zasługującymi na żywot wieczny. Ona jest panią Bożego Serca, bo Stwórca niczego nie odmawia pokornym.
Według Świętego Bernarda pokora jest poznaniem siebie samego i pogardą własnej nicości. Ona jest pochodnią, przy której widzimy jasno swoje niedoskonałości. Nie polega na słowach lub czynach, ale na poznaniu siebie samego i niezliczonych błędów własnych, które zasłania przed nami pycha.
Ta cnota jest do zbawienia absolutnie niezbędna. Bo Pan Jezus wyraźnie mówi, że jeśli się nie staniemy jak małe dzieci, nie wejdziemy do królestwa niebieskiego. Pokora ma zapewnione wszystko. Ona wyjednuje przebaczenie grzechów, zapewnia zwycięstwo w pokusach; ona czyni nas miłymi Bogu. I dlatego Chrystus jako Człowiek przybrał postad sługi właśnie dla naszego przykładu. Ze względu na swoją pokorę znalazła też u Boga łaskę Najświętsza Panna.
Święty Antoni widział na świecie mnóstwo sieci szataoskich i strasznie się tego przeląkł. Pytał więc Boga, kto będzie w stanie uniknąd tych wszystkich zasadzek. Usłyszał wtedy głos mówiący, że tylko człowiek pokorny nie wpadnie w te matnie.
31
Świętemu Augustynowi postawiono pytanie, która cnota jest najmilsza Bogu i która prowadzi człowieka najpewniej do nieba. Po głębszym namyśle odpowiedział ten Doktor Kościoła, że jest nią pokora.
Przed Świętym Makarym żalił się raz zły duch, że nie może go pokonad, chociaż lepiej pości od niego i więcej czuwa, bo wcale nie je, nie śpi, a tylko pod jednym względem Makary go przewyższa - cnotą pokory, której zły duch nie posiada.
Szczęśliwy, kto ma tę cnotę, bo jest zdolny do wielkich rzeczy. Bez pokory wszystkie inne cnoty są niczym. Chodbyście wszystko rozdali między ubogich, chodbyście całe życie płakali i pokutowali za grzechy, chodbyście umarli na pustyni, nie wejdziecie do nieba, jeżeli zabraknie wam pokory.
Nie dziwimy się więc, że Święci tak gorliwie starali się o nabycie i zachowanie tej cnoty. Im bardziej Bóg obsypywał ich łaskami, tym bardziej oni się upokarzali.
Święty Paweł został porwany aż do trzeciego nieba, a mimo to nazywa siebie wielkim grzesznikiem, prześladowcą Kościoła i płodem poronionym. Święci Marcin i Augustyn nie śmieją wejśd do Kościoła, tak ich przeraża własna nędza duchowa.
I my także powinniśmy się przejąd poczuciem osobistej nędzy, jeżeli chcemy podobad się Bogu. Im bardziej drzewo obciążone jest owocami, tym bardziej jego konary pochylają się ku ziemi. I my także, im więcej dobrego czynimy, tym bardziej się uniżajmy i pamiętajmy o tym, że charakterystycznym znamieniem dobrego chrześcijanina jest pokora.
Po czym poznamy, że ktoś ma tę cnotę?
Pokorny nie mówi o sobie ani dobrze, ani źle. On pilnie zwraca uwagę na siebie, opłakuje swoje winy i stara się podobad Bogu. Nie sądzi bliźnich ostro, nie gardzi nikim, jest wyrozumiały dla błędów innych. O bliźnim wyraża się dobrze. Jeżeli nie może o kimś dobrze mówid, milczy. Z osobistych pochwał się nie cieszy, unika ich. Za swoich przyjaciół uważa przede wszystkim tych, którzy mu ujawniają jego błędy i świadczy dobrodziejstwa tym, którzy go oczerniają. Jak pyszny chętnie przebywa w towarzystwie pochlebców, tak pokorny od nich stroni. Chętnie obcuje z Bogiem, przedstawia Mu swoją nędzę i prosi Go o miłosierdzie. W działaniu szuka jedynie chwały Bożej, nie zwraca uwagi na względy ludzkie, nie goni za rozgłosem.
Pan Jezus zdaje się nie rozróżniad między Chrztem, Pokutą a cnotą pokory. Powiada bowiem, że bez Chrztu Świętego nie wejdziemy do królestwa niebieskiego, tak samo jak po ciężkim grzechu bez pokuty nie otrzymamy rozgrzeszenia. Ale też, dodaje Zbawiciel, bez pokory - jeżeli się nie staniemy jako dziatki - nie będziemy oglądali Boga.
32
Jeżeli będziemy pokorni, otrzymamy przebaczenie najcięższych win, a bez tej cnoty, chodbyśmy spełnili jak najwięcej dobrych uczynków, nie będziemy zbawieni.
Przytoczę wam przykład z Pisma Świętego. Wiadomo, że król Achab należał do najbardziej występnych królów izraelskich. Oddawał się nieczystościom, grabił posiadłości poddanych, odwodził ich od czci prawdziwego Boga i prześcignął zbrodniami wszystkich swoich poprzedników. Dlatego Bóg posłał do niego Swojego proroka, Eliasza, i kazał mu powiedzied, że na tym miejscu, na którym psy lizały krew niewinnie zabitego Nabota, będą też lizad jego krew. Wyrok Boży był jasny i stanowczy.
Kiedy Achab usłyszał tę mowę, rozdarł swoje szaty, okrył się włosienicą, pościł i upokarzał się. Bóg też zmienił Swój wyrok i rzekł do Proroka: „A zaś nie widział upokorzonego Achaba przede Mną? Ponieważ tedy ukorzył się dla Mnie, nie przywiodę złego za dni jego, ale za dni syna jego przywiodę złe domowi jego."
Widzicie stąd, że pokora przebija niebiosa, rozbraja prawicę zagniewanego Boga i sama jedna zyskuje przebaczenie.
Czy nie miałem racji mówiąc, że pokora jest najpiękniejszą i najcenniejszą ze wszystkich cnót?
Kiedy ją mamy, mamy i wszystkie inne cnoty. Bez niej natomiast wszystkie nasze cnoty byłyby niczym. Dobrego chrześcijanina poznamy po tym, że gardzi sobą, a wszystkie słowa i uczynki bliźniego tłumaczy sobie na dobre. Jestem pewny, że jeśli będziecie posiadali cnotę pokory, wasze serce zakosztuje szczęścia na ziemi i radości niebieskich w przyszłym życiu. Amen.
4. O ZAZDROŚCI
PRZECZ MYŚLICIE ZŁE
W SERCACH WASZYCH?
Mt 9, 4
Ludzie złośliwi na wszystkim znajdą brud i plamę; nikt się nie ustrzeże od ich zarzutów, chociażby prowadził najbardziej święte życie. Zazdrośnicy truciznę swoich języków rozlewają wszędzie; nawet najbardziej doskonałe uczynki i cnoty bliźnich poddadzą krytyce i bezceremonialnym ocenom. Przypominają pod tym względem jadowite węże, które w najpiękniejszych kwiatach zbierają truciznę, a zioła służące leczeniu zmieniają w swoim organizmie w śmiercionośny jad.
Zazdroszczą oni, jak mówi Święty Grzegorz Wielki, swoim braciom ich najszlachetniejszych zalet. Jakby samemu Bogu robili wymówki, że nie poskąpił komuś drugiemu Swoich dóbr.
33
Dlaczego Żydzi tak bardzo zaciekle występowali przeciwko Jezusowi Chrystusowi swojemu największemu dobroczyocy? Czemu chcieli Go zrzucid ze skały albo ukamienowad? Czy nie dlatego, że Jego święte życie stanowiło dla tych pyszałków i zbrodniarzy ciężki wyrzut?
Cuda Zbawiciela porywały niezliczone tłumy, a starszyzna żydowska czuła się w tej sytuacji odosobniona i wzgardzona. Stąd ta wściekłośd wrogów Chrystusa - wściekłośd, która była dla nich wewnętrznym, nieustannie zabijającym ich katem. To dlatego w przystępie szału krzyczeli: „Po co dłużej czekad? Trzeba się Go jak najprędzej pozbyd, bo inaczej pójdzie za Nim cały świat, olśniony Jego cudami. Niech umiera - nie ma na to innej rady ani innego sposobu."
Jak straszną namiętnością jest, drodzy bracia, zazdrośd!
Dobrod Jezusa Chrystusa, blask Jego cnót powinny były napełnid serca Żydów szczęściem i radością. Niestety jednak, ich pożerała zazdrośd, — dlatego byli smutni i prześladowali najlepszego Zbawiciela.
Jacyś miłosierni ludzie przynieśli do Chrystusa, na łóżku, nieszczęśliwego paralityka. Zbawiciel świata uzdrawia go, mówiąc: „Ufaj synu, odpuszczają ci się grzechy. Wstao, weź łoże swoje i chodź!" Faryzeusze, zamiast przyjąd ten cud z wdzięcznością, zamiast wysławiad dobrod i potęgę Jezusa, pienią się ze złości i nazywają Zbawiciela bluźniercą. Zazdrośd opluwa, więc swoim jadem najlepsze nawet uczynki. I gdyby przynajmniej ten grzech wymarł razem z faryzeuszami! Niestety - zapuścił on bardzo głębokie korzenie; korzenie, których nikt nie potrafi wyrwad z ludzkich serc!
Dziś chciałbym was przekonad, jak bardzo ta namiętnośd jest podła, a jednocześnie, jak powszechnie występuje w świecie. Poza tym, chciałbym wam uświadomid, że zazdrośd jest grzechem bardzo niebezpiecznym — że wyjątkowo trudno jest człowiekowi poprawid się z niej.
Zanim wam pokażę, jak zazdrośd poniża i upadla człowieka, określę najpierw, na czym ten występek polega.
Święty Tomasz z Akwinu określa go jako smutek i ciężką boleśd na widok łask i dobrodziejstw, które Pan Bóg zlewa na bliźniego. Dalej, grzech ten jest złośliwą radością z tego, że bliźni doznaje niepowodzenia czy jakiegokolwiek nieszczęścia.
Czy może byd zaślepienie większe i bardziej smutne niż to, które polega na zamartwianiu się szczęściem współbraci, a cieszeniu się ich niepowodzeniem?!
34
Jest w tym grzechu dużo podłości, zdziczenia i ukrytej przewrotności czy wiarołomstwa. Niech człowiek zazdrosny powie, dlaczego się złości, że sąsiadowi wszystko układa się pomyślnie? Przecież to czyjeś szczęście w niczym mu nie szkodzi.
Chodby taki zazdrośnik odebrał bliźniemu jego talenty, sławę, mądrośd, majątek, poważanie - czy przyjdzie mu coś z tego? Czy sam coś na tym zyska? Kto mu przeszkadza samemu też byd szanowanym, bogatym, mądrym?
Każdy inny grzech sprawia człowiekowi przynajmniej chwilową przyjemnośd i zadowolenie. Zupełnie inaczej jest z zazdrością.
Złodziej, na przykład, cieszy się, kiedy kogoś okradnie; rozpustnik też czuje się szczęśliwy w momencie zaspokajania swoich obmierzłych chuci, chod zaraz potem obudzą się w nim wyrzuty sumienia. Pijak przy szklance wina czy wódki, mściwy w chwili zemsty, też doznają jakiegoś zadowolenia.
Zazdrosny natomiast nie ma żadnej satysfakcji. Jego grzech podobny jest do żmii, która nosi w swoim łonie zabójczy płód — przychodząc na świat, pozbawia on ją życia.
Przeklęta zazdrośd toczy zaciętą, wewnętrzną wojnę przeciw człowiekowi, w którego duszy się lęgnie!
Gdzie wziął początek ten obrzydliwy grzech?
W niebie, wśród wspaniałych aniołów, którzy zazdrościli chwały Swojemu Stwórcy. Dla tych zbuntowanych duchów, czyli diabłów, Bóg za karę stworzył piekło.
Od upadłych aniołów zazdrośd przeszła na ziemię i zapuściła korzenie w raju.
Tam właśnie diabeł robił wielkie obietnice kobiecie, przyrzekał jej Boską wiedzę – i uwiódł ją, a ona skusiła męża do zjedzenia zakazanego owocu. Spisek udał się całkowicie - zły duch, który zazdrościł człowiekowi szczęścia raju, pozbawił go przyjaźni Boga i sprowadził na niego wszystkie możliwe trudy, choroby i śmierd.
Od tego czasu zazdrośd zaczęła siad straszne spustoszenia na świecie. To ona była przyczyną pierwszego morderstwa. Dlaczego - pyta Święty Jan Apostoł - Kain zabił swojego rodzonego brata, Abla? Bo jego uczynki były złe i nie podobały się Bogu ani ludziom. Abel przeciwnie, był niewinny i miły Bogu. Jego uczynki stanowiły ciągły wyrzut dla niegodziwego Kaina, budziły w nim straszny niepokój. Dlatego w duszy Kaina lęgły się zazdrośd i smutek, których nie był w stanie ukryd; na jego twarzy widad było ślady działania tych wewnętrznych tyranów. I pierwszy na świecie zbrodniarz nie znajduje spokoju, wyprowadza brata na pole, rzuca się na
35
niego, morduje go, bo myśli, że w ten sposób uciszy tego wewnętrznego robaka, który bez przerwy go gryzie. Spokoju jednak nie znalazł, a sumienie stało się jego katem, tak jak on stał się katem własnego brata.
Również Ezawa spalała zazdrośd, że błogosławieostwo ojcowskie otrzymał jego brat, Jakub. On też postanawia zgładzid brata: „Nienawidził tedy zawsze Ezaw Jakuba dla błogosławieostwa, którym mu błogosławił ojciec i rzekł w sercu swoim: Przyjdą dni żałoby ojca mego i zabiję Jakuba brata mego'". Biedny Jakub musiał uciekad przed gniewnym i zazdrosnym bratem do swego wuja Labana.
Z tego samego powodu znienawidzony był przez swych braci Józef - zazdrościli mu, bo Józef był dobry, a w dodatku miał sen, który przepowiadał jego przyszłe wywyższenie.
Także Saul do kooca życia z nieubłaganą zawziętością prześladuje Dawida — dlatego tylko, że ten był bardziej niż on chwalony.
Ach, bracia, z jaką gorliwością trzeba się pilnowad, żeby ta ślepa namiętnośd nie zakorzeniła się w naszym sercu! Bo kiedy raz ogarnie ona duszę, niełatwo ją stamtąd usunąd!
Czytamy w żywocie Świętego Pafnucego, że pewien zakonnik, mieszkający w tym samym co on klasztorze, zazdrościł Pafnucemu jego cnót i powszechnego poważania. Postanowił więc zniesławid go przed bradmi. Kiedy w niedzielę Pafnucy był na mszy, ten zakradł się do jego celi i tam, w stosiku drewien, schował swoją książkę. Potem poszedł z innymi bradmi do kościoła, a po skooczonych modłach poskarżył się przełożonemu, że skradziono mu książkę. Przełożony nie pozwolił żadnemu z braci ruszyd się z kościoła i posłał trzech starców, by przeszukali wszystkie cele. W celi Pafnucego istotnie między drewnami znaleziono książkę. Święty nie usprawiedliwiał się, bo na nic by się to nie zdało; pomówiono by go jeszcze o kłamstwo. Cierpiał spokojnie, płakał, upokarzał się i pościł przez dwa tygodnie. Wreszcie Bóg, chcąc pokazad niewinnośd Świętego, który spokojnie znosił ten okropny zarzut i niesławę, spuścił na zazdrosnego winowajcę straszną karę. Opętał go zły duch i męczył tak okropnie, że ten wreszcie przyznał się, że chłosta Boża spadła na niego za to, że chciał przedstawid Pafnucego jako obłudnego świętoszka. Pafnucy spokojnie i bez żółci podszedł wówczas do opętanego i nakazał złemu duchowi ustąpid. Stało się to w obecności wszystkich braci zakonnych, którzy słyszeli, jak zazdrosny zakonnik przyznał się do winy i byli też świadkami nowego triumfu sługi Bożego, Pafnucego.
36
Święty Ambroży mówi, że na świecie jest bardzo wielu ludzi zazdrosnych, których powodzenie i łaski, jakich Bóg udziela innym, kłują w oczy. Słusznie powiada Hiob: „Zaiste gniew zabija głupiego, a zawiśd umarza malutkiego." Bo naprawdę - czy to, że ktoś się martwi i złości tym, że sąsiadowi, bratu czy siostrze lepiej się powodzi, że ich ludzie kochają, że im Bóg błogosławi — czy to nie świadczy o jego umysłowej ciasnocie?
Tak, moje dzieci! Jak mówi Święty Grzegorz Wielki, trzeba byd bardzo ograniczonym człowiekiem, żeby pozwolid się tyranizowad tej podłej i bezecnej namiętności. Czy chrześcijanin nie powinien się cieszyd szczęściem bliźniego?
Podła jest dusza, która zazdrości drugiemu człowiekowi i jęczy w niewoli namiętności, usiłując ją ukryd przed ludźmi i zamaskowad różnymi pozorami. Czy to nie jest podłe postępowanie - martwid się i gryźd dlatego, że Bóg obdarza łaskami kogoś innego? Człowiek zazdrosny nie ma ani chwili spokoju.
Przeciw komu zieje tą jadowitą pianą?
Albo przeciw wrogowi, albo przeciw przyjacielowi, albo wreszcie przeciw osobie, która jest mu obojętna. Tymczasem nawet wroga nie wolno nam nienawidzid, bo Pan Jezus słowem i przykładem uczy nas miłości nieprzyjaciół. To nieważne, że ktoś powiedział na was coś złego albo was skrzywdził. Koniecznie trzeba wtedy, patrząc na wzory Świętych, zapanowad nad sobą i okazad pewną wielkośd ducha.
Natomiast jeżeli wobec przyjaciół w oczy udajecie, że im dobrze życzycie, a w sercu pragniecie, żeby Bóg ich opuścił, żeby spadły na nich nieszczęścia, żeby stracili sławę i dobre imię u ludzi - to czy nie jesteście obrzydliwymi obłudnikami i pozbawionymi serca wiarołomcami?
Przyjaciel otwiera przed wami serce, a wy ziejecie do niego jadem zazdrości!
Gdyby ktoś postępował w ten sposób względem was, nie wołalibyście z oburzeniem: ,A to podlec i obłudnik!"?
A jeśli wreszcie jakaś osoba jest wam zupełnie obojętna, to czym sobie zasłużyła na waszą nienawiśd, że jej źle życzycie, ciesząc się z jej nieszczęścia, a martwiąc powodzeniem?
Jesteśmy uczniami Chrystusa i powinniśmy kierowad się ludzkim uczuciem. Niech za wzór służą nam Święci, którzy dla braci, z miłości bliźniego, poświęcali wszystko.
Mojżesz chciał byd zgładzony z księgi życia, byle tylko Bóg zechciał przebaczyd jego ludowi.
37
Święty Paweł Apostoł uroczyście oświadcza, że po tysiąc razy chętnie oddałby życie, żeby zbawid braci.
Człowiekowi zazdrosnemu coś takiego nie przyszłoby nawet do głowy - te cnoty, które rodzą się z miłości i które są najpiękniejszą ozdobą i chlubą chrześcijanina. On koniecznie chciałby doprowadzid swojego brata do ruiny. Każdy znak Bożej dobroci względem bliźniego przeszywa mu serce smutkiem i jak ostry grot, wewnętrznie go zabija.
Jesteśmy członkami Jezusa Chrystusa, powinna więc panowad między nami jednośd i święta łącznośd; nasze serca - jak uczy Święty Paweł — powinny byd pełne radości z powodu szczęścia bliźniego, a smutku z powodu jego niepowodzenia.
Niestety, zazdrosny wyklina i złości się, kiedy bliźniemu dzieje się dobrze - tak, jakby mu to miało przynieśd jakąś ulgę w jego pochodzącym z piekła smutku. Występek, o którym mówimy, potrafił sztyletem, trucizną albo podobnymi metodami usuwad z tronu cesarzy i królów. Spiskowcom nie brakowało chleba ani napoju, mieli też gdzie mieszkad; do zbrodni pchała ich tylko zazdrośd i chęd wyniesienia siebie!
Albo popatrzcie na zazdrosnego sprzedawcę, który na zakupy chciałby wszystkich ściągnąd tylko do siebie! Jeżeli ktoś idzie do innego sklepu, już go to złości i boli. Zaczyna więc swojego konkurenta krytykowad; powiada, że tamten ma kiepski towar i że oszukuje na wadze. Opowiada to po ludziach niby w zaufaniu, prosi, żeby tego nie rozgłaszad i w ten sposób chce jeszcze pewniej podkopad swojego rywala.
Pracownik też niechętnie patrzy na to, że oprócz niego przyjmują do jakiejś pracy jeszcze kogoś innego.
Gospodarz zazdrości drugiemu gospodarzowi, swojemu sąsiadowi, że u tamtego są piękniejsze plony.
Kiedy matka usłyszy, że chwalą przy niej czyjeś dzieci, zaraz dopowie złośliwie: „Nieprawda, nie są takie dobre i doskonałe, jak wam się wydaje." Ach, niemądra kobieto, przecież chwalenie czyichś dzieci nie ujmuje zalet twoim!
Zazdrośd dzieli też małżonków. Kiedy jedno z nich wyjdzie na chwilę z domu, z kimś rozmawia, zaraz są podejrzenia i gromy lecą na najbardziej niewinne osoby, które posądza się o romans.
38
Ten przeklęty grzech potrafi też poróżnid między sobą braci i siostry. Kiedy ojciec czy matka jednemu z dzieci da czegoś więcej niż drugiemu, to zaraz wynikają stąd niechęci i żale, że rodzice faworyzują jedno z rodzeostwa. Bywają wypadki, że ta przeklęta namiętnośd na całe życie rozdziela rodzeostwo i wprowadza piekło w domy i rodziny.
Grzech ten pojawia się już u dzieci, które nieraz gniewają się, jeśli rodzice któremuś z rodzeostwa okazują większą życzliwośd.
Młodzi ludzie znowu martwią się, kiedy widzą, że inni odnoszą większe sukcesy i są wyżej cenieni; chcieliby, żeby na całym świecie tylko oni błyszczeli mądrością i bystrością umysłu. Niejedna dziewczyna chciałaby uchodzid za jedyne bóstwo na ziemi i dlatego płacze i zamartwia się, że inne są bogatsze, mają piękniejsze stroje i bardziej niż ona zwracają na siebie uwagę.
Jaka ślepa jest ta namiętnośd i jak bezustannie dręczy ona człowieka! Niestety! Spotykamy ją także między osobami, które chcą uchodzid za pobożne.
Szczególnie kobiety zwracają uwagę na to, jak się która spowiada, jak się modli, a następnie krytykują, obmawiają i posądzają o obłudę.
Często i ubodzy zżymają się, jeśli któryś z nich dostanie większą jałmużnę i wzajemnie się szkalują z tego powodu. Obrzydliwa zazdrośd rzuca się i na duchowe, i na materialne dobra bliźniego.
Powiedziałem, że ta namiętnośd jest cechą umysłów ciasnych. Nic więc dziwnego, że każdy się z nią ukrywa i swoją niechęd do bliźniego maskuje rozmaitymi pozorami.
Jeżeli ktoś mówi przy nas dobrze o bliźnim, to milczymy, bo nas to smuci. Jeśli wypada coś o tym chwalonym powiedzied, robimy to zimno i obojętnie.
U człowieka zazdrosnego, moi bracia, nie ma miłości. Jeśli Święty Paweł mówi: „Weselcie się z weselącymi, płaczcie z płaczącymi", to zazdrosny żywi uczucia odwrotne. Grzech ten jest przy tym bardzo niebezpieczny, bo często ukrywa się pod płaszczykiem cnoty i przyjaźni. Podobny jest do ukrywającego się wśród liści lwa czy węża, który niespodziewanie rzuca się na was i kąsa. To straszny pomór, który nikogo nie oszczędza. Nawet w rodzinach wywołuje niezgody i kłótnie.
Ile złości ma w sobie ten grzech, wyraźniej pokażę wam na przykładzie. Opowiada Święty Wincenty Ferreriusz, jak to pewien książę dowiedział się, że w jego mieście żyje dwóch szczególnych ludzi - jeden z nich był skąpcem, a drugi zazdrośnikiem. Książę kazał przywoład ich do siebie i powiedział, że zrobi dla nich wszystko, o
39
cokolwiek go poproszą, pod tym jednak warunkiem, że ten, który pierwszy wypowie prośbę, otrzyma tylko połowę tego, co drugi. Warunek ten bardzo zaniepokoił obu panów. Skąpiec bardzo chciał dostad pieniądze, ale mówił do siebie:, „Jeżeli przedstawię swoją prośbę jako pierwszy, to dostanę tylko połowę tego, co tamten". Zazdrosny też chciał prosid, ale się bał, że drugi dostanie o połowę więcej niż on. Czas upływał, a żaden z nich nie przedstawił żadnej prośby, bo jednego powstrzymywała chciwośd, a drugiego zazdrośd. Książę nie chcąc dłużej czekad, rozkazał, żeby swoją prośbę przedstawił najpierw zazdrosny. I co ten wykrzyknął, uniesiony wściekłą rozpaczą? „Jako że Wasza Książęca Mośd przyrzekł uczynid wszystko, o co poprosimy, chcę, żeby mi wyłupiono jedno oko." Bo pomyślał sobie, że przynajmniej jednym okiem zobaczy, jak tamtemu wyłupią oboje oczu.
I dodaje Święty Wincenty, że nigdy nie widział namiętności równie złośliwej jak zazdrośd. Czy nie ona też wtrąciła do lwiej jamy biednego Daniela?
I jak ten grzech jest rozpowszechniony w świecie! Ogarnia wszystkich i wszystko. A jednak ludzie nie chcą go w sobie dostrzegad; tym bardziej nie chcą się z niego poprawid.
Żeby się upokorzyd, wyspowiadad i poprawid, koniecznie trzeba najpierw grzech poznad. Tymczasem zazdrośd zaślepia; dlatego człowiek, który podlega tej namiętności, staje się zatwardziały i bardzo rzadko się nawraca.
Przyznaję, że każdy grzech zaślepia człowieka. Ale rzadko który otacza tak gęstą mgłą i dopuszcza do duszy tak mało światła, jak robi to zazdrośd.
Słusznie więc radzi Mędrzec Paoski, żeby nie zadawad się z ludźmi zazdrosnymi, bo są oni pozbawieni roztropności: „Nie jadaj z człowiekiem zazdrosnym i nie pragnij pokarmów jego, bo na kształt wieszczka i praktykarza, domniemywa się, czego nie wie."
Biedny zazdrośnik! Wmawia sobie, że jego grzech jest niczym, że nie przynosi mu wstydu przed światem, jak innym kradzież, bluźnierstwo czy cudzołóstwo. Wydaje mu się, że to drobnostka, za którą łatwo otrzymad przebaczenie.
Nie myśli o tym, że ten występek wysusza szlachetniejszą cząstkę człowieka i wlewa w duszę zabójczy jad, który zgubił Kaina. Chociaż ten bratobójca odczuwał straszne wyrzuty sumienia, chociaż krew Abla wołała o pomstę do nieba, to jednak zazdrośd zaślepiła go tak bardzo, że mimo wszystko nie nawrócił się i nędznie zginął.
40
Popatrzcie też na faryzeuszy, którzy domagają się śmierci Jezusa Chrystusa! Czy się nawrócili, widząc cuda Zbawiciela? Nie! Poumierali w swoich grzechach!
Święty Bazyli mówi, że człowiek zazdrosny jest okropnym potworem, który za dobro płaci złem. Ten grzech ciągnie w coraz głębszą przepaśd, oddala od Boga, zaślepia i zatwardza coraz bardziej - dlatego nawrócenie zazdrosnego jest z każdym dniem coraz trudniejsze.
Kiedy siostra Mojżesza szemrała przeciw swojemu bratu, wybranemu słudze Bożemu i wodzowi ludu izraelskiego, Bóg za karę dotknął ją trądem. A dlaczego ukarał ją tą właśnie chorobą?
Bo między zazdrością a trądem istnieje wielkie podobieostwo. Jak trąd niszczy całe ciało człowieka, tak zazdrośd psuje wszystkie władze duszy. Trąd polega na zepsuciu krwi i często sprowadza śmierd. Podobnie zazdrośd - jest wrzodem duchowym, który przenika człowieka do szpiku kości. Trudno też wyleczyd człowieka z tej choroby.
Kore, Datan i Abiron zazdrościli Mojżeszowi zaszczytu i mówili: „Czy nie jesteśmy mu równi? Czemu nie możemy ofiarowad Panu kadzidła tak jak on?" Nie pomogły żadne perswazje. Buntownicy po prostu chcieli byd równi Mojżeszowi i Aaronowi. Bóg ciężko ich za to ukarał, bo w chwili, w której mieli dogodzid swojej wygórowanej ambicji, ziemia rozstąpiła się im pod nogami i pochłonęła ich żywcem.
Jak trudno powstad z tego grzechu, kiedy przywrze on do duszy! Widzimy, że gniew i zazdrośd trwają miesiącami, latami, przez całe życie nieraz.
Niekiedy tacy ludzie udają przyjaźo - ale tak naprawdę woleliby nigdy nie oglądad swojego przeciwnika. Unikają go, trzymają się od niego z daleka, chętnie słuchają obmów, które go dotyczą. A kiedy się na niego natkną, otwarcie mówią: „Wolałbym go nigdy nie widzied, spotkanie z nim mnie męczy, nie podoba mi się jego sposób bycia."
Mylisz się, przyjacielu! To zazdrośd cię zaślepia, usuo ją ze swego serca, a polubisz przeciwnika i będziesz z nim żył tak samo, jak z innymi ludźmi!
Jako przykład nienawiści i zazdrości może posłużyd Faraon. Nie podobało mu się, że Bóg błogosławił ludowi izraelskiemu, dlatego obciążał Żydów robotami. Pan przez nadzwyczajne znaki i cuda chciał skruszyd zaślepionego i zatwardziałego Faraona. Gdy na koniec wszyscy pierworodni w Egipcie poumierali, ten zgodził się wreszcie wypuścid lud z niewoli. Ale zaraz pożałował tego kroku i z całym wojskiem
41
puścił się w pogoo za Mojżeszem i jego ludem, znajdując przez to śmierd w morskich falach.
Także i pyszny Saul z zazdrości tylko prześladował Dawida. (Bo trzeba wiedzied, że pycha i zawiśd idą ze sobą w parze.) Za karę stracił życie - dręczony przez złego ducha, targnął się na samego siebie. Widzicie, bracia, jak bardzo trzeba się bad tego grzechu, z którego tak trudno się podnieśd. A wtedy, — do jakich środków trzeba się uciec? Przede wszystkim trzeba się przyznad do winy.
Niestety, ludzie bardzo często nie znają własnej duszy, nie widzą nawet czwartej części swoich grzechów. Tym bardziej nie dostrzegają w sobie zazdrości, którą uważają, co najwyżej, za lekkie uchybienie przeciw miłości.
Proście więc Ducha Świętego, żeby udzielił wam światła do poznania samych siebie. Trwajcie w pokorze serca, która jest bardzo ważnym środkiem do poznania siebie. Bo jak pycha zaślepia, tak pokora rozświetla tajniki duszy.
Święty Augustyn bardzo się bał grzesznej niewiedzy i często modlił się do Boga: „Niech poznam siebie, bym siebie znienawidził. Noverim me, oderim me. Ach, ile osób, nawet pobożnych, ulega tej namiętności i nie chce się do niej przyznad!
Gdybym zapytał jakieś dziecko, które uczy się już katechizmu, jaka cnota przeciwna jest do zazdrości, odpowiedziałoby: „Miłośd bliźniego i hojnośd względem ubogich."
Jak szczęśliwi byliby ludzie, gdyby się po chrześcijaosku kochali! Cieszyliby się szczęściem i powodzeniem bliźniego, a martwiliby się z powodu klęsk i nieszczęśd, jakie go spotykają; dziękowaliby Bogu, że błogosławi ich sąsiadowi. Tak postępowali Święci.
Patrzcie, jak Jezus Chrystus ubolewał nad ludzką nędzą i jak bardzo pragnął wszystkich uszczęśliwid! Opuścił Swojego Ojca w niebie i przyszedł na ziemię. Dla naszego szczęścia i zbawienia poświęcił Swoją sławę, a nawet życie, dobrowolnie umierając na krzyżu, jako złoczyoca. Popatrzcie, jakie współczucie okazywał chorym, z jaką gorliwością ich leczył i podnosił na duchu. Widzi na pustyni głodne tłumy ludu — robi mu się żal i cudownie rozmnaża chleb, żeby te rzesze nakarmid. Apostołowie też oddali wszystko, by uszczęśliwid swoich braci.
A pierwsi chrześcijanie, jak bardzo się nawzajem kochali! Duch Święty mówi o nich, że mieli jedno serce i jedną duszę. Nieznana była między nimi zazdrośd. Święci Paoscy z ochotą oddawali dla zbawienia braci swoje życie. Dla tego celu
42
porzucali majątek albo rozdzielali go między ubogich i cierpiących. A kiedy nie mieli już nic, samych siebie sprzedawali w niewolę, żeby z niewoli wykupid jeoców.
Ziemia stałaby się rajem, gdyby między ludźmi panowała cnota Bożej miłości. Ludzie cieszyliby się szczęściem swojego sąsiada, jego sławą, a współcierpieliby z jego nędzą, smutkiem i utrapieniem.
Nie dopuszczajcie więc do swoich serc przeklętego grzechu zazdrości, bo gdyby zapuścił on w was korzenie, stalibyście się bardzo nieszczęśliwi. Kiedy duch piekielny podsuwa wam zazdrosne myśli, zwalczajcie je i okazujcie bliźniemu przyjaźo, nie zachowujcie się względem niego obojętnie i chłodno. Wręcz przeciwnie, z ochotą oddajcie mu jakąś przysługę. Jeżeli jego uczynki wydawałyby się wam złe, to pomyślcie sobie, że prawdopodobnie nie macie racji.
Poza tym pamiętajcie, że Pan Bóg nie będzie was sądził za cudze sprawy, tylko za wasze własne postępki.
Jeśli komuś powodzi się lepiej i przez to rodzi się w waszym sercu zazdrośd, natychmiast przypomnijcie sobie, że dobry chrześcijanin winien dziękowad Bogu za dobrodziejstwa, które zlewa On na jego brata.
Gdyby was ogarniała zazdrośd na widok człowieka, który jest od was bardziej cnotliwy i pobożny, pomyślcie sobie: „Dzięki Bogu, że są na świecie ludzie, którzy wynagradzają Stwórcy za moje zniewagi". Kooczę, bracia, powtarzając, że jeżeli chcemy się zbawid, to musimy życzyd dobrze bliźniemu, cieszyd się jego szczęściem, a martwid jego nieszczęściem.
Powiada bowiem Święty Jan Apostoł: „Jeśliby kto rzekł, iż miłuje Boga, a brata by swego nienawidził, kłamcą jest. Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, Boga, którego nie widzi, jako może miłowad?"
Patrzmy na wspaniały wzór, którym jest dla nas Jezus Chrystus. Chcąc nas wyleczyd z przeklętego grzechu zazdrości, umarł za Swoich nieprzyjaciół - umarł, żeby nas, grzesznych, uszczęśliwid. Amen.
5. O NIECZYSTOŚCI
ZWIĄZAWSZY RĘCE I NOGI JEGO,
WRZUDCIE GO W CIEMNOŚCI ZEWNĘTRZNE,
TAM BĘDZIE PŁACZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓW.
Mt, 22,13
Jeśli każdy grzech śmiertelny może nas wtrącid do piekła, to co dopiero mówid o haniebnym grzechu nieczystości? Czy już sama nazwa tego występku nie powinna przerazid każdego człowieka, a tym bardziej chrześcijanina? Ach, gdybym mógł
43
przedstawid wam dokładnie, jak czarnym i wstrętnym występkiem jest ten grzech, to może staranniej byście go unikali i większy czulibyście do niego wstręt!
Mój Boże! Jak chrześcijanin może oddawad się namiętności, która tak strasznie go poniża, która haobi go i upadla jak bezrozumne zwierzę!
Jak może oddawad się tej - mówiąc po prostu - zbrodni, która szerzy w duszy ludzkiej tak straszne zniszczenie?
A przecież on, chrześcijanin, jest świątynią Boga i żywym członkiem tego Mistycznego Ciała, którego Głową jest Jezus Chrystus!
I czemu człowiek tarza się w błocie bezwstydnej rozwiązłości, która skraca mu życie, pozbawia go dobrego imienia i naraża na nieszczęśliwą wiecznośd?
Żebyście wystrzegali się tego grzechu, najpierw przedstawię wam całe jego obrzydlistwo; po drugie, powiem, w jaki sposób możemy się go ustrzec; po trzecie, wskażę wam przyczyny tego grzechu, a wreszcie pouczę was, jakich środków należy używad, żeby się przed nim obronid.
Chcąc wam właściwie przedstawid ciężkośd tego przeklętego grzechu - grzechu, który tyle dusz prowadzi na zatracenie - trzeba by otworzyd przed waszymi oczyma piekło wraz z całą jego grozą i pokazad wam, jak strasznie Boża wszechmoc chłoszcze nieszczęsne ofiary tego występku.
Przyznacie, że człowiek nie zdoła do kooca zrozumied ani obrzydliwości tego grzechu, ani też surowości Bożej, która nieczystych karze na wieki. Powiem tylko tyle, że kto popełnia grzech nieczysty, ten dopuszcza się swego rodzaju świętokradztwa, bo znieważa członki Chrystusowe i świątynię Ducha Świętego, jaką jest nasze ciało.
Z tego chod w niewielkim stopniu można wywnioskowad, jak wielką obrazę Bożą stanowi ten grzech i na jak wielkie zasługuje on kary.
Trzeba by, bracia moi, postawid tu teraz przed wami bezwstydną królową Jezebel, która przez swój nierząd zgubiła tyle dusz; ona sama powinna wam odmalowad straszny, ponury i rozpaczliwy obraz mąk, jakie teraz ponosi w piekle i będzie ponosid na wieki. Usłyszelibyście, jak wśród pożerających ją płomieni jęczy ona: „Biada mi! Jak strasznie cierpię! Żegnaj wspaniałe niebo, nigdy cię nie zobaczę - dla mnie wszystko się już skooczyło. Przeklęty grzechu nieczysty, to za ciebie nagrodą są te płomienie, które teraz mnie pożerają. O, jak drogo muszę płacid za brudną, przelotną przyjemnośd! Gdybym mogła jeszcze raz wrócid na ziemię, potrafiłabym docenid cnotę czystości!"
44
Pójdźmy jeszcze dalej, żebyście mogli dokładniej poznad obrzydliwośd tego grzechu. I nie mówię przecież o poganach, którzy nie mieli szczęścia poznad dobrego Boga; mam na myśli chrześcijanina, który powinien wiedzied, że ten grzech pozbawia go niebieskiego dziedzictwa, że zmienia on synów Boga w synów gniewu i odrzucenia.
Jeszcze raz powtarzam, że mówię o chrześcijanach, których Jezus Chrystus odkupił Swoją Przenajświętszą Krwią i uczynił mieszkaniem i przybytkiem Boga.
Trudno mi zrozumied, jak może chrześcijanin oddawad się temu obrzydlistwu. Już sama myśl o tym powinna człowieka śmiertelnie przerazid. Duch Święty mówi, że nędznik, który oddaje się rozwiązłości, zasługuje na to, żeby duch piekielny deptał po nim tak, jak stopy ludzkie depczą po śmieciach. „Każda niewiasta, która jest nierządna, jako gnój na drodze podeptana będzie."
Świętej Brygidzie objawił kiedyś Chrystus, że przygotował dla rozpustników straszne męczarnie i że prawie wszyscy ludzie padli ofiarą tego haniebnego występku.
Weźmy do ręki Pismo Święte, a zobaczymy, jak surowo ściga Bóg ludzi nieczystych już od początku świata. Popatrzcie, jak ludzie już przed potopem oddają się temu potwornemu nierządowi. Miłosierny Bóg nie może znieśd tego widoku - żałuje, że stworzył człowieka i postanawia go surowo ukarad. Otwierają się więc niebieskie katarakty, wody potopu zalewają cały świat i oczyszczają zbrukaną ziemię.
Idźmy więc dalej. Mieszkaocy Sodomy, Gomory i sąsiednich miast oddają się obrzydliwym występkom. Bóg, uniesiony słusznym gniewem, spuszcza na te przeklęte miejsca deszcz ognia i spala wszystkie żyjące tam istoty. Ogieo i siarka zabiły wszystko: ludzi, zwierzęta, drzewa; nawet ziemia i kamienie stały się ofiarą gniewu Bożego. Tam, gdzie przedtem były urodzajne pola i piękne skaliste wzgórza, teraz oglądamy Morze Martwe, w którym nie może przeżyd żadna ryba. Czasem spotkasz na jego brzegach coś, co przypomina owoce, są to jednak tylko łudzące ludzkie oko grudki popiołu. W jeszcze innym miejscu czytamy, że Pan Bóg rozkazał ukarad śmiercią dwadzieścia cztery tysiące ludzi za to, że oddawali się rozpuście.
Śmiało możemy powiedzied, że ten przeklęty grzech prawie zawsze był przyczyną wszystkich nieszczęśd ludu wybranego. Popatrzcie na królów Dawida i Salomona, na inne postacie biblijne. Co było powodem chłosty, jaka spadła na nich i na ich poddanych - czy nie ten przeklęty występek?
Mój Boże, ile dusz odbiera Ci ten grzech! A ile ofiar przynosi piekłu!
45
W Nowym Testamencie kary za rozpustę również nie są mniejsze. Święty Jan w Apokalipsie widzi grzech nieczysty przedstawiony pod postacią niewiasty, która siedzi na potwornym zwierzęciu mającym siedem głów i siedem rogów. Chce on nam przez to pokazad, że grzech cielesny rzuca się na wszystkie przykazania Boże, że jest powodem ich łamania - że mieści w sobie wszystkie grzechy główne.
Jeżeli się chcecie przekonad, czy tak jest naprawdę, przyjrzyjcie się występkom człowieka nieczystego. Zobaczycie na własne oczy, że idąc za pożądliwością ciała łamie on wszystkie przykazania i staje się winny wszystkich grzechów głównych. Nie muszę tu wchodzid we wszystkie szczegóły - sami widujecie to na własne oczy.
Dodam tylko, że żaden inny grzech nie bywa powodem tylu świętokradztw. Wielu ludzi tego nie dostrzega; inni — chod dobrze zdają sobie z tego sprawę, nie chcą spowiadad się ze świętokradztw, nieodrodnych córek rozwiązłości.
Dopiero na Sądzie Ostatecznym zobaczymy, ilu ludzi nieczystośd wtrąciła w wieczne potępienie.
Tak, bracia, ten grzech jest wyjątkowo obrzydliwy i dlatego ludzie popełniają go w tajemnicy. Chcą go ukryd nawet we własnych oczach, bo dobrze wiedzą, jak bardzo ich on upadla.
Żeby łatwiej wam było zrozumied, jak często ten grzech spotyka się wśród chrześcijan, wytłumaczę wam teraz, na ile sposobów można się go dopuścid. Bo przeciw szóstemu przykazaniu wykraczają ludzie: myślami, pragnieniami, spojrzeniami, słowami, uczynkami i sytuacjami.
Najpierw myślami.
Wielu nie potrafi odróżnid myśli od pragnienia - stąd tak łatwo o świętokradzkie spowiedzi. Zła myśl jest grzeszna wtedy, gdy nad jakąś nieskromną rzeczą, odnoszącą się do was lub do innych dobrowolnie się zastanawiacie:, chod nie macie jeszcze ochoty zrealizowad tej myśli, to jednak pełzacie nią po tych brudnych i nieprzyzwoitych tematach. Przy spowiedzi trzeba zawsze mówid, jak długo myśleliście o jakiejś niemoralnej rzeczy; trzeba też wyznad, czy wracaliście myślą do jakiejś nieprzyzwoitej rozmowy, grzesznej poufności lub czegoś, coście widzieli.
Zły duch stawia wam przed oczy rozmaite nieskromne rzeczy, bo liczy, że nakłoni was do grzechu, przynajmniej myślą.
Grzeszy się też pragnieniami. Różnica pomiędzy myślą a pragnieniem polega na tym, że pragnienie dąży do wykonania tego, o czym się myśli. Pragnieniem grzeszy
46
ten, kto grzech nieczysty chce popełnid, kto szuka do tego okazji. Oczywiście przy spowiedzi trzeba wyznad, czy takie pragnienie było jeszcze ukryte w głębi duszy, czy też użyliście już jakichś środków do jego spełnienia, czy molestowaliście kogoś mając złe intencje.
Potem:, kogo chcieliście nakłonid do złego - czy brata, czy siostrę, czy dziecko, czy matkę, czy siostrzenicę, czy bratanicę, czy kuzyna. Gdyby ktoś z własnej winy nie wyznał takich okoliczności, to jego spowiedź nie miałaby żadnej wartości. Rzecz jasna, nie trzeba nikogo wymieniad z nazwiska. Ale gdyby ktoś nie wyznał, że dopuścił się czegoś nieuczciwego z bratem czy siostrą, a tylko oskarżałby się ogólnikowo, że „zgrzeszył przeciw cnocie czystości" - to takie wyznanie na pewno nie byłoby wystarczające.
Grzeszy również ten, kto rzuca spojrzenia na przedmioty nieczyste i na wszelkie w ogóle rzeczy, które łatwo mogą człowieka doprowadzid do upadku. Bo wzrok jest bramą, przez którą bardzo często wchodzi do duszy grzech. Dlatego sprawiedliwy Hiob powiedział: „Uczyniłem przymierze z oczyma swymi, abym ani pomyślał o pannie".
Grzeszyd można także słowami. Przez mowę wyrażamy na zewnątrz to, co myślimy, co dzieje się w naszym sercu. Trzeba więc spowiadad się ze wszystkich nieczystych słów i dodawad, jak długo trwała taka brudna rozmowa, jakie pobudki was do niej skłoniły, w obecności ilu i jakich osób mówiliście o rzeczach nieczystych.
Ach, drodzy bracia, dla ilu dzieci lepiej by było wpaśd w łapy tygrysa czy lwa, niż dostad się w towarzystwo wyuzdanych ludzi!
Z obfitości serca mówią usta. Wiedząc to, łatwo zrozumiecie, jak bardzo muszą byd zepsute serca tych niegodziwców, którzy brudzą się i tarzają w błocie nieczystości.
O, Boże, Ty sam powiedziałeś, że po owocu poznaje się drzewo! Po wstrętnych rozmowach poznaje się więc duchową zgniliznę człowieka.
Grzeszyd można następnie uczynkami. Do uczynków takich należą między innymi niedozwolone dotykania siebie lub innych czy nieskromne pocałunki. Nie chcę o tym bliżej mówid, bo dobrze rozumiecie, o co chodzi.
Ale, niestety - gdzie są ci, co by się z takich rzeczy spowiadali! Nic dziwnego – jeszcze raz to powtarzam - że grzech nieczysty staje się powodem wielu świętokradztw. Dowiemy się o tym dokładnie w straszny dzieo pomsty Bożej!
47
Ileż to dziewcząt spędza po dwie albo trzy godziny sam na sam z ludźmi niemoralnymi?
Jakie ohydne rozmowy się tam odbywają, jak naprawdę usta stają się wtedy piekielnymi czeluściami! O, Boże, jak wśród tak gwałtownego ognia nie ma się rozpalid żądza?!
Grzeszy się wreszcie wtedy, kiedy się komuś stwarza okazję do grzechu nieczystego lub takiej okazji się ulega. Odnosi się to przede wszystkim do kobiet, które przesadnie się stroją i przez to powodują zgorszenie u innych. Dopiero na sądzie Bożym dowiedzą się, ile upadków przez to spowodowały.
Wielka wina ciąży też na tych osobach, które dopuszczają się rozmaitych flirtów i kokieterii.
Nie można także usprawiedliwid człowieka, który z takimi osobami wdaje się w rozmowę. Byd może, nie znajduje on w niej przyjemności, ale postępuje źle, bo dobrowolnie naraża się na niebezpieczeostwo. Niech więc bardzo uważają ci, którzy pod pozorem umówionego już małżeostwa widują się zbyt często, spędzając nieraz ze sobą mnóstwo czasu, nawet w nocy. Te wszystkie uściski, jakie się wtedy zdarzają, tchną zmysłowością i prawie zawsze są grzechami śmiertelnymi. Dlatego zaręczeni powinni postępowad bardzo ostrożnie, żeby Bóg nie pokarał ich kiedyś ciężko za grzechy popełnione przed zawarciem małżeostwa. Także i rodzeostwa powinny uważad, żeby się im nie trafiały żadne poufałości. Ciężka odpowiedzialnośd spada na rodziców, którzy nie czuwają nad postępkami swoich dzieci.
Przeciw świętej cnocie czystości grzeszy też ten, kto w nocy pokazuje się ludziom bez stosownego okrycia - na przykład, kiedy idzie otwierad drzwi albo pomóc choremu. Także i matka powinna uważad, żeby nie spoglądad nieskromnie na dzieci i nie pozwalad sobie na niepotrzebne dotknięcia. Ojcowie i matki oraz przełożeni ciężko odpowiedzą za to przed Bogiem, jeśli się okaże, że z ich winy między dziedmi czy podwładnymi pojawiały się grzeszne poufałości.
Dopuszcza się grzechu ten, kto czyta złe książki lub je innym pożycza, a także ten, kto rozpowszechnia lekkomyślne piosenki. Złe są też czułostkowe listy i korespondencje.
Dalej - w grzechu cudzym uczestniczy ten, kto ułatwia młodym spotkanie pod pretekstem swatania małżeostwa.
Jeżeli chcecie, żeby wasze spowiedzi były dobre, musicie wyznad wszystkie okoliczności obciążające.
48
JEŚLI DOPUSZCZACIE SIĘ GRZECHU Z OSOBĄ ODDAJĄCĄ SIĘ ROZPUŚCIE, TO STAJECIE SIĘ SŁUGAMI I NIEWOLNIKAMI CZARTA I NARAŻACIE SIĘ NA WIECZNE POTĘPIENIE.
Ale jeślibyście kogoś młodego przywiedli do grzechu po raz pierwszy, jeślibyście pozbawili go niewinności i kwiatu dziewictwa, jeślibyście otworzyli czartu bramę do serca takiej osoby - jeśli tej duszy, która była przedmiotem miłości Przenajświętszej Trójcy, zamknęlibyście niebo, czyniąc z niej przedmiot godny przekleostwa na ziemi i w niebie - to popełnilibyście grzech dużo cięższy i jako z takiego musielibyście się z niego spowiadad.
Zgrzeszyd z osobą wolnego stanu, niezamężną, nie spokrewnioną, jest według nauki Świętego Pawła ciężkim przestępstwem - jest grzechem, który zamyka niebo, a rozwiera wieczne przepaści. DUŻO CIĘŻSZĄ JEST JEDNAK ZBRODNIĄ, JEŻELI KTOŚ GRZESZY Z OSOBĄ ZAMĘŻNĄ. JEST TO, BOWIEM STRASZNA NIEWIERNOŚD, KTÓRA PROFANUJE I UNICESTWIA WSZYSTKIE ŁASKI SAKRAMENTU MAŁŻEOSTWA TO STRASZNE WIAROŁOMSTWO I PODEPTANIE PRZYSIĄG ZŁOŻONYCH PRZY OŁTARZU NIE TYLKO W OBECNOŚCI ŚWIĘTYCH ANIOŁÓW, LECZ TAKŻE WOBEC PANA JEZUSA CHRYSTUSA! TAKA ZBRODNIA SPROWADZA PRZEKLEOSTWO NA CAŁY DOM I NA CAŁĄ PARAFIĘ!
Grzech z osobą nie spokrewnioną i niezamężną jest śmiertelny i gubi na wieki. Kto jednak grzeszy mimo węzłów małżeoskich czy pokrewieostwa popełnia zbrodnię tak ciężką, że większej nie można już sobie wyobrazid. Bo taki człowiek drwi sobie z najbardziej świętych reguł wstydliwości, poniewiera i depce wszelkie prawa religii i natury. I WRESZCIE GRZECH Z OSOBĄ POŚWIĘCONĄ BOGU, KTÓRY JEST SZCZYTEM ZŁA, BO JEST STRASZLIWYM ŚWIĘTOKRADZTWEM.
Jak chrześcijanie mogą oddawad się takim bezwstydom!
Gdyby przynajmniej po tych okropnych upadkach uciekali się do Boga, prosili Go o przebaczenie, żeby raczył ich wyrwad z tej głębokiej przepaści!
A co myśled, kiedy wielka częśd ludzi, mimo popełniania grzechu nieczystości, żyje sobie spokojnie i bez zmrużenia oka pędzi na wieczne potępienie? Zapytacie mnie może teraz, co zazwyczaj prowadzi tu do upadku.
49
Każde dziecko, które uczy się katechizmu, z łatwością odpowie, że powodem tego bywają taoce, bale, częste i poufałe kontakty z osobami płci przeciwnej; muzyka, zbyt swobodne słowa, nieskromne stroje, nieumiarkowany stosunek do jedzenia i picia.
Dlaczego niekontrolowanie się przy piciu i jedzeniu prowadzi do złego?
Otóż dlatego, że ciało pożąda przeciw duchowi, dąży do jego zguby. Koniecznie zatem trzeba je umartwiad - inaczej prędzej czy później wtrąci ono duszę do piekła. Osoba, której zależy na zbawieniu duszy, każdego dnia umartwia się - chodby w małej rzeczy, jak w pokarmie, napoju czy w odpoczynku.
Święty Augustyn twierdzi, że pijaostwo bardzo łatwo prowadzi do nieczystości.
Wejdźcie na chwilę do jakiejś spelunki albo pobądźcie chwilę w towarzystwie pijaka, to przekonacie się, że z ust osób nietrzeźwych prawie zawsze wydobywają się słowa wstrętne i brudne; przekonacie się też, że haniebne jest także zachowanie takich ludzi - robią oni rzeczy, których na trzeźwo nigdy by się nie dopuścili.
Jeśli więc, bracia drodzy, chcecie zachowywad czystośd duszy, to koniecznie musicie odmawiad czegoś swojemu ciału - inaczej poprowadzi was ono na potępienie.
Także bale i taoce są pod tym względem bardzo niebezpieczne! Co najmniej trzy czwarte młodych ludzi dostaje się z ich powodu w ręce nieczystego ducha. Nie muszę wam tego dowodzid, bo już to, niestety, bardzo dobrze wiecie z własnego doświadczenia.
Ile złych myśli, ile brudnych pragnieo i niemoralnych postępków powodują taoce!
Wcale się nie dziwię, że aż osiem synodów francuskich pod ciężkimi karami zabraniało swawolnych zabaw. Ale powiecie mi:, „Dlaczego niektórzy księża nie traktują tego, jako grzech?" Powiem tylko tyle, że każdy za siebie zda rachunek przed Bogiem.
Dlaczego tylu młodych ludzi się gubi?
Dlaczego nie przystępują do Sakramentów Świętych?
Dlaczego opuszczają modlitwę?
Powodem tego są zabawy i taoce, które przeciągają się do późna w noc. Ile dziewcząt straciło z tego powodu dobre imię - więcej: swoją biedną duszę, niebo i Boga!
50
Święty Augustyn twierdzi, że mniejszym złem byłoby całą niedzielę pracowad, niż spędzid ją na taocach!
Tak! Dopiero na Sądzie Ostatecznym przekonamy się, że przez te taoce dziewczęta, które tak lubią na nich bywad, popełniły więcej grzechów, niż mają włosów na głowie.
Ile się wtedy zdarza nieczystych spojrzeo, ile pragnieo, ile nieskromnych dotknięd, brudnych słów, roznamiętnionych uścisków, ile zazdrości i kłótni!
Dobrze powiedział cierpiący Hiob: „Trzymają bęben i arfę i weselą się przy głosie muzyki. Prowadzą w dobrach dni swoje, a we mgnieniu oka do piekła zstępują".
Prorok Ezechiel z rozkazu Boga mówi do Żydów, że za taoce spadnie na nich surowa kara, żeby cały lud Izraela zaczął się tego bad. Święty Jan Chryzostom twierdzi, że patriarchowie Abraham, Izaak i Jakub nie pozwalali na swoich weselach wyprawiad pląsów, bojąc się kary niebios.
Zresztą nie potrzebuję na to wyszukiwad długich dowodów. Spytam was tylko: powiedzcie szczerze - czy chcielibyście umrzed zaraz po powrocie z taoców? Na pewno nie. Sami jakoś tam przyznacie, że bezsensowne oddawanie się zabawom jest rzeczą złą i że trzeba się z tego spowiadad.
Za czasów Świętego Karola Boromeusza osoby, które prowadziły hulaszczy tryb życia, skazywano na surową pokutę, a niekiedy nawet je ekskomunikowano.
W godzinie śmierci przekonacie się o prawdziwości tego, co mówię, ale dla wielu nie będzie już czasu na poprawę. Tylko ślepi mogą dowodzid, że przy taocach nie grozi im żadne niebezpieczeostwo. Gdyby tak miało byd, to czemu ludzie, którzy chcieli zdobyd niebo, tak starannie unikali zabaw i taoców, dlaczego tak żałowali za wszystkie szaleostwa młodości?
Teraz możemy się łudzid, kiedyś jednak przyjdzie dzieo, w którym spadną nam z oczu łuski - dzieo, w którym na nic się zdadzą wszelkie wymówki. Tego dnia innymi oczyma będziemy patrzyli na świat.
Nieskromnośd i przesada w ubieraniu się też prowadzi do tego wstrętnego występku.
Próżnośd, która wyraża się w sposobie ubierania, bardzo często staje się z kolei przyczyną lubieżnych spojrzeo, nieczystych myśli i dwuznacznych, nieprzyzwoitych rozmów. Jeślibyś chciał chod trochę tylko zrozumied zło, jakie z tego wynika, to musisz przynajmniej na chwilę upaśd na kolana przed krzyżem - upaśd tak, jakbyś właśnie w tej chwili miał byd osądzany na wieki.
51
Osoby „światowe" są źródłem nieczystości i zabójczą trucizną dla tych, którzy nie mają dostatecznej siły do walki z nasuwającymi się im okazjami. Gorszyciele mają często bardzo wyzywającą minę i śmiałe spojrzenie. Z ich zachowania od razu można poznad, że są zatruci nieczystością i próbują zarazid śmiertelną chorobą tych, którzy patrzą na nich bez należytej ostrożności.
Pomyślcie, ile zgniłych serc błąka się po świecie — serc palonych żądzą, serc, które są jak płonąca wiązka słomy?!
A jeżeli zrozumieliście, jak wielkim złem jest nieczystośd i na ile sposobów można dopuścid się tego grzechu, to proście dobrego Boga, żeby was napełnił świętą bojaźnią i żeby was ustrzegł od tych obrzydliwych upadków.
Zastanówmy się teraz, co trzeba robid, żeby bronid się przed tym okropnym grzechem - grzechem, który tyle biednych dusz wlecze na potępienie.
Środki do tego pokazuje nam już nauka katechizmu; dlatego umiałoby je wam wyliczyd niejedno dziecko. Podstawowe z nich to życie skupione, modlitwa, uczęszczanie do Sakramentów Świętych, gorące nabożeostwo do Matki Najświętszej, unikanie niebezpiecznych okazji, szybkie odrzucanie nieczystych myśli, które nam podsuwa zły duch.
Powiedziałem, że trzeba kochad życie skupione. Nie każę wam tu wcale, żebyście się pochowali w samotnych lasach albo po klasztorach - co skądinąd byłoby dla was wielkim szczęściem.
Chcę was tylko zachęcid, żebyście unikali osób, które chętnie mówią o rzeczach śliskich, mogących splamid wyobraźnię, a także osób, które zajmują się tylko sprawami doczesnymi, a wcale nie myślą o Bogu.
Zwłaszcza w niedzielę, zamiast chodzid z wizytami, weźcie do ręki książkę – na przykład „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis albo „Żywoty Świętych” i poczytajcie ją uważnie. Dzięki takiej lekturze nauczycie się, ile pokus zwalczyli wybrani Paoscy, ile ponieśli ofiar, żeby podobad się Bogu i zbawid swoją duszę. Lektura duchowa doda wam zapału do cnoty i bogobojnego życia.
Czytając Żywoty Świętych, powiecie może do siebie tak, jak kiedyś powiedział ciężko ranny Ignacy Loyola:, „Czemu nie miałbym robid tego, co robili ci Święci? Czy dobry Bóg nie pomoże mi zwyciężyd, jak pomógł tamtym? Czy nie dla mnie przeznaczone jest to samo niebo, które oni już zdobyli? Czy nie mam się bad tego samego piekła, którego oni się bali?"
52
Tak, moi bracia, trzeba unikad ludzi, którzy nie mają w sercu miłości Bożej. Tylko z konieczności, kiedy wzywa nas do tego obowiązek, obcujmy ze światem.
Następnie, — jeżeli chcemy zachowad czystośd serca, musimy kochad modlitwę. Bo cnota niewinności jest darem Nieba - stąd trzeba się o nią modlid. Poprzez modlitwę obcujemy z Bogiem, Aniołami i Świętymi i uduchowiamy się. Nasze serce i umysł odrywają się powoli od stworzeo, zatapiają się w rzeczach wyższych i coraz bardziej kochają dobra niebieskie. Nie pomyślcie sobie jednak, że już przez każdą pokusę obrażamy dobrego Boga.
Grzech zależy od zezwolenia woli i od przyjemności, której człowiek w nim szuka. Chodby nawet pokusa trwała osiem do piętnastu dni, to wyjdziemy z niej cało i nawet piękniejsi niż młodzieocy z rozpalonego pieca w Babilonie, pod jednym wszakże warunkiem - że będziemy mieli wstręt do grzechu.
Trzeba więc jak najszybciej uciekad się do Boga, mówiąc: „Boże, pospiesz mi z pomocą! Ty wiesz, że bez Ciebie nic nie mogę uczynid, że jestem tak bardzo skłonny do grzechu. Ale wzmocniony Twoją łaską, na pewno odniosę zwycięstwo! Ach, Najświętsza Dziewico, nie pozwól, żeby czart porwał moją duszę - duszę, za którą tyle wycierpiał Twój Boski Syn!"
Aby zachowad czystośd, trzeba też godnie przystępowad do Sakramentów Świętych. Kto często i pobożnie czerpie z tych zdrojów Zbawiciela, ten z łatwością utrzyma tę piękną cnotę.
Dobrze o tym wie duch piekielny i dlatego stara się was odwieśd od Spowiedzi i Komunii Świętej albo usiłuje nakłonid was do świętokradzkiego przyjmowania tych Sakramentów. Rozbudza w was obawę, niepokój i wstręt. Wmawia wam, że źle postępujecie, że kapłan was nie zna, że go oszukujecie.
Na takie intrygi piekła nie trzeba zwracad uwagi, ale wręcz przeciwnie – trzeba podwajad wysiłki, często przychodzid do nadprzyrodzonych źródeł łask, całkowicie oddawad się miłosiernemu Bogu. Kiedy zły duch będzie was odwodzid od Sakramentów Świętych, wołajcie z ufnością: „Ty wiesz, Boże mój, że szukam tylko Ciebie i zbawienia mojej biednej duszy!"
Naprawdę - przez nic innego nie staniemy się groźni dla szatana, jak tylko przez częste i godne przyjmowanie Komunii Świętej, która jest tym cudownym winem rodzącym dziewictwo:, „Bo cóż jest dobrego Jego i cudnego Jego, jedno zboże wybranych a wino, które rodzi panny".
Jak można nie byd czystym, skoro przyjmuje się do serca Króla czystości?
53
Jeśli więc chcecie zachowad lub zyskad tę piękną cnotę, która czyni ludzi równymi Aniołom, to przystępujcie często i pobożnie do Sakramentów Świętych. Nie zaszkodzi wam wtedy piekło - chociażby podejmowało najbardziej wściekłe wysiłki i zastawiało najgorsze zasadzki na waszą cnotę.
Jeżeli chcemy zachowad w sobie świątynię Boga w całym blasku, to miejmy też wielkie nabożeostwo do Matki Najświętszej, bo Ona jest Królową dziewic. Ona pierwsza podniosła sztandar tej niezrównanej cnoty.
I zastanówcie się, jak bardzo Bóg ceni sobie tę cnotę.
Rodzi się z Matki ubogiej i nikomu nie znanej - ale czystej i świętej. Jako opiekuna przybiera sobie Świętego Józefa, który także kochał tę właśnie cnotę i w stopniu doskonałym, — chod oczywiście niższym niż jego Przeczysta Oblubienica - ją posiadał.
Święty Jan Damasceoski zachęca nas gorąco, żebyśmy mieli nabożeostwo do niezrównanej czystości, jaką odznacza się Matka Najświętsza, przy czym wyraźnie stwierdza, że otrzymamy od Boga wszystko, o cokolwiek będziemy Go błagad w imię tego przywileju Dziewiczej Królowej. Ten sam Ojciec Kościoła dodaje, że ta cnota jest tak miła Aniołom, że w niebie nieustannie śpiewają: „Dziewico nad dziewicami, chwalimy Ciebie i błogosławimy Cię, Matko pięknej miłości".
Wielki sługa Maryi, Święty Bernard, mówi, że więcej nawrócił dusz przez odmawianie Zdrowaś Mario niż przez wszystkie swoje kazania. I mówi do nas ten Święty: „Doznajecie pokus? Wzywajcie na pomoc Maryję, a z pewnością im nie ulegniecie."
Kiedy odmawiamy Zdrowaś Mario, całe niebo się cieszy, a piekło drży, bo przypomina sobie, że Maryja stała się w rękach Bożych narzędziem poskromienia jego wściekłych wysiłków. Dlatego właśnie ten wielki Święty tak gorąco poleca nam nabożeostwo do Matki Bożej. Jeżeli pokocha was Matka Najświętsza, to będzie was także kochad Jej Syn, Jezus Chrystus.
Chcąc zachowad cnotę czystości, musimy walczyd z pokusami i unikad okazji do złego, tak jak robili to Święci.
Na przykład, Józef, patriarcha, zostawił połowę płaszcza w ręce niegodziwej żony Putyfara, która go namawiała do grzechu, i uciekł, bo nie chciał obrazid Boga.
Czysta Zuzanna wolała zaryzykowad śmierd, niż stracid tę tak drogą dla siebie cnotę.
54
Posłuchajcie też, co się przytrafiło Świętemu Martynianowi, który na pustyni prowadził życie poświęcone Bogu. Otóż przyszła do jego celi jakaś występna niewiasta. Udawała, że zabłądziła w lesie i prosiła pustelnika, żeby się nad nią zlitował. Święty przyjął ją do pustelni, a sam odszedł stamtąd. Kiedy następnego dnia wrócił, by się dowiedzied, co stało się z tą kobietą, spotkał ją całą wystrojoną. Usłyszał też od niej, że przysłał ją tam Bóg, specjalnie, żeby zawarła z Martynianem przymierze. Potem dodała jeszcze, że ma w mieście ogromny majątek, z którego będzie można rozdawad wielkie jałmużny. Święty postanowił przekonad się, czy to wszystko naprawdę pochodzi od Boga, czy też jest może dziełem złego ducha. Kazał więc kobiecie czekad. Powiedział jej, że każdego dnia przychodzą tu ludzie, którzy polecają się jego modlitwom, i dlatego on musi teraz pójśd na wzgórze, żeby zobaczyd, czy ktoś nie nadchodzi, żeby przypadkiem nie zabłądził i nie odszedł z niczym. Kiedy więc wyszedł na wzgórze, usłyszał tajemniczy głos: „Martynianie, Martynianie, dlaczego słuchasz głosu szatana?" Tak go to przeraziło, że po powrocie do swojej pustelni, rozpalił wielki stos i wskoczył w ogieo. Strach przed grzechem i ból, jakiego doznał w płomieniach, sprawiły, że zaczął głośno jęczed. Wtedy przybiegła ta nieszczęsna kobieta i zaczęła się dopytywad, kto go wepchnął w ogieo. Na to Święty odpowiedział: „Skoro teraz nie mogę spokojnie znosid ognia ziemskiego, to jak zniosę ogieo piekielny, jeżeli popełnię grzech, do którego mnie namawiasz?"
Słowa te wprawiły niewiastę w takie przerażenie, że postanowiła na zawsze już pozostad w pustelni Świętego, który wybudował sobie celę znacznie dalej i tam prowadził życie pokutnicze.
Święty Tomasz z Akwinu z kolei wypędził niedobrą kobietę ze swojego mieszkania rozpaloną głownią.
Święty Benedykt, kiedy doznawał pokus nieczystych, tarzał się w cierniach i ranił do krwi. Kiedy indziej zanurzył się po szyję w wodzie ściętej mrozem, żeby w ten sposób ugasid nieczyste żądze.
Trudno wreszcie powstrzymad wzruszenie, kiedy czyta się takie wyznanie wielkiego Doktora Kościoła, Świętego Hieronima: „W tej rozleglej pustyni, spalonej od słooca, nie przestaję płakad u stóp Ukrzyżowanego, żywiąc się czarnym chlebem i ziołami, sypiając na gołej ziemi i pijąc tylko wodę ze źródła - nawet w czasie choroby. Kiedy mi już łez nie wystarcza, biorę do ręki kamieo i uderzam się nim w piersi tak, że krew płynie mi z ust, a pomimo to zły duch nie daje mi spokoju - zawsze trzeba mied w ręku broo."
55
Jaki więc, drodzy bracia, z tego wszystkiego wyciągniemy wniosek? Nie ma cnoty, która by nas czyniła miłymi Bogu bardziej niż czystośd. I przeciwnie żaden występek nie sprawia tyle radości złemu duchowi, co lubieżnośd.
Musimy więc dzielnie bronid się przed atakami piekła i pilnie uważad na swój wzrok, na swoje myśli i poruszenia serca, często uciekad się do modlitwy, unikad złych okazji i złego towarzystwa, taoców czy zabaw - musimy umartwiad swoje ciało, polecad się Pannie Najświętszej i przyjmowad często Sakramenty Święte.
Będziemy błogosławieni, jeśli nie zabrudzimy swojego serca tym przeklętym grzechem - bo Chrystus powiedział wyraźnie, że czyści będą na wieki oglądali Boga. Amen.
6. O OZIĘBŁOŚCI
ALE IŻEŚ LETNI,
A ANI ZIMNY, ANI GORĄCY,
POCZNĘ CIĘ WYRZUCAD Z UST MOICH.
Ap 3, 16
Kto się nie przerazi, pobożni słuchacze, słysząc z ust samego Boga tak surowy wyrok przeciw biskupowi, który, jak się wydawało, sumiennie wykonywał wszystkie swoje obowiązki, jako wierny sługa Kościoła?
Jego życie było nienaganne: swojego majątku używał w sposób właściwy, karcił występki, nie dawał najmniejszego zgorszenia, postępował z pozoru wzorowo i przykładnie. A mimo to Pan mówi do niego przez usta Świętego Jana, że go odrzuci, że go ukarze, jeżeli się nie zmieni.
Przykład ten jest tym groźniejszy, że tą samą drogą idzie wielu, nie mając przy tym żadnych obaw o zbawienie swojej duszy.
Czy my też należymy do ich liczby?
Czy jesteśmy na właściwej drodze?
Tego nie wiemy i stąd nasz lęk. Jak straszna jest ta niepewnośd!
Postarajmy się jednak rozeznad, czy należymy do tłumu tych nieszczęśników, których nazywamy letnimi. W pierwszej zatem części mojego kazania omówię znaki, po których można wnioskowad o lenistwie i oziębłości w służbie Bożej; w drugiej podam niektóre środki przeciw tej chorobie duszy.
Kiedy mówię dziś do was, przyjaciele, o okropnym stanie duszy oziębłej, to nie mam wcale na myśli ludzi, którzy żyją w grzechu śmiertelnym i nie chcą się z niego podnieśd.
56
Taki stan jest również okropny i rozpaczliwy, bo tych grzeszników czeka w drugim życiu straszna pomsta Boża. Dotknięci takim nieszczęściem są tu pewnie wśród tych, co mnie słuchają, ale do nich tego nie mówię - byd może utwierdziłoby to ich jeszcze w złym i zaślepiło.
Kiedy mówię o duszy letniej, nie mówię o tych, którzy nawet na Wielkanoc nie idą do spowiedzi i do Komunii Świętej. Ci niech pamiętają, że mimo swoich modlitw i dobrych uczynków pójdą na potępienie. Niech trwają w zaślepieniu, jeśli jest im z tym dobrze.
Ale powiecie mi, że przecież nie wszyscy, którzy w czasie wielkanocnym przystępują do Komunii — czy nawet częściej się w ciągu roku spowiadają - będą zbawieni. To prawda!
Jednak w liczbie wybranych - liczbie niewielkiej! - będą tylko ci, którzy przyjmują Sakramenty Święte, natomiast nie znajdzie się tam ani jeden z tych, którzy nawet w czasie wielkanocnym trzymają się z daleka od Spowiedzi i Komunii Świętej.
Uwierzcie mi niedowiarkowie, zaślepieni i zatwardziali grzesznicy: bez Spowiedzi i Komunii Świętej wielkanocnej nie dla was niebo i wieczna szczęśliwośd!
Do oziębłych nie zaliczam też tych, którzy chcieliby należed jednocześnie i do Boga, i do świata; którzy to korzą się przed swoim Stwórcą, to znów wyciągają ręce do świata. Takie osoby wyszukują sobie zwykle łagodnego spowiednika, który by pobłażał ich występkom.
Często zobaczyd można młodą dziewczynę, która jeszcze przed dwoma tygodniami czy przed miesiącem klęczała u kratek konfesjonału, a dziś wystrojona oddaje się taocom, zabawom, nieskromnie rozmawia z chłopakami. Jakie to smutne widowisko, jak obmierzłe w oczach Boga!
Kto chce służyd i Bogu, i światu zarazem, ten znieważa Krew Zbawiciela, chociaż się spowiada, wyszukując sobie księży, którzy patrzą przez palce na jego nieporządki i łatwo go rozgrzeszają.
Na czym więc, moi drodzy, polega oziębłośd w służbie Bożej?
Otóż dusza letnia nie umarła zupełnie w oczach Boga: jest w niej jeszcze wiara, nadzieja i miłośd. Ale wiara - bez gorliwości, nadzieja - bez mocy, miłośd - bez ognia i zapału. Przeprowadźmy zatem porównanie między chrześcijaninem gorliwym, a obojętnym w służbie Bożej.
Dobry chrześcijanin nie tylko przyjmuje wszystkie prawdy wiary, ale i rozważa je, starając się ich należycie wyuczyd.
57
Chętnie słucha słowa Bożego, a im częściej go słucha, tym bardziej się w nim rozsmakowuje i bardziej z niego korzysta, unikając tego, czego Bóg zakazuje, i gorliwie spełniając to, co nakazuje. Czas poświęcony na słuchanie o sprawach wiary jest dla niego najprzyjemniejszy, bo wtedy dowiaduje się, jak iśd do nieba i zbawid swoją duszę.
Nie tylko wie, że Bóg widzi wszystkie jego uczynki i że będzie go z nich sądził w godzinę śmierci, ale także drży na myśl o sprawiedliwych sądach Bożych i gorliwie stara się o postęp w dobrym; używa w tym celu wszelkich możliwych środków i pokut. To, co zrobił do tej pory, uważa za nic; żałuje, że stracił tyle czasu, w którym mógł zgromadzid sobie wiele skarbów na życie wieczne.
A jak bardzo inny jest chrześcijanin oziębły!
Wierzy wprawdzie we wszystko, czego naucza Kościół, ale jego wiara jest tak słaba, że wcale nie oddziałuje na serce. Nie wątpi, że Bóg widzi go w każdej chwili, ale to nie powstrzymuje go od upadków. Wie dobrze, że trwając w stanie oziębłości, nie podoba się Bogu, ale nie robi nic, żeby się z tego duchowego letargu ocknąd.
Wie, że Jezus Chrystus w Sakramencie Pokuty odpuszcza grzechy i daje wzrost w cnocie. Wie, że ten Sakrament udziela wielu łask stosownie do usposobienia, z jakim się go przyjmuje - ale to nie wywiera na niego żadnego wpływu; dalej trwa w lenistwie i oziębłości. Jest przekonany, że Jezus Chrystus w Sakramencie Ołtarza jest dla jego biednej duszy prawdziwym pokarmem - on jednak za tą Manną Niebieską nie tęskni.
Jego Spowiedzi i Komunie są bardzo rzadkie; przystępuje do konfesjonału tylko z okazji jakiegoś uroczystego święta, jubileuszu czy misji i to dlatego, że inni tak robią, a nie z własnego przekonania. Nieraz zazdrości tym, którzy częściej czerpią łaski ze zdrojów Zbawiciela.
O rzeczach Bożych słucha z niechęcią i obojętnością; nie znajdziesz u niego poczucia i zrozumienia rzeczy wyższych. Kazanie go nie porusza, nudzi się na nim: wydaje mu się, że wszystko to wie.
Czuje wstręt do dłuższej modlitwy, pacierze odmawia z roztargnieniem; żyje jeszcze, ale dla nieba nie umie i nie chce pracowad.
Nadzieja dobrego chrześcijanina jest mocna, a ufnośd w Bogu niezachwiana. Nie traci on nigdy z pamięci rzeczy ostatecznych. Często rozważa cierpienia Jezusa Chrystusa, serdecznie z Nim współcierpiąc. Jednym razem przypomina sobie piekło i kary za grzech, co chroni go od upadków; innym znowu — wznosi się myślą ku
58
niebu i rozważa, jak dobry i hojny jest Bóg dla tych, którzy Go miłują. Wyobraża sobie, jak wielka nagroda czeka człowieka, który z miłości ku Bogu porzuca wszystko na świecie. Za Bogiem tęskni i Boga tylko pragnie posiadad: dobra doczesne są dla niego nicością, ziemska radośd napełnia go odrazą - bo wie, że jest uczniem Ukrzyżowanego. Jego życie jest życiem łez i cierpieo. Dla niego śmierd nie jest straszna, bo przecież to ona uwalnia od cierpieo doczesnych i na zawsze łączy człowieka z Bogiem.
Dusza oziębła nie zwraca uwagi na dobra i kary przyszłego życia; może czasem pomyśli o niebie, ale nie ma silnego pragnienia, żeby posiąśd szczęście wieczne. Wie, że grzech zamyka bramy nieba, a mimo to nie poprawia się i ciągle trwa w tym samym stanie.
Tę biedną duszę zwodzi zły duch. Pozwala on jej robid postanowienia poprawy; oziębły ma czasem dobre chęci:, że się umartwi, że będzie ostrożniejszy w rozmowie, cierpliwy w dolegliwościach, bardziej uprzejmy dla bliźnich.
Niestety! Mimo takich postanowieo jego życie od szeregu lat jest zawsze takie samo. Przypomina człowieka, który zazdrości komuś, że ten jedzie na wozie triumfalnym, a samemu nie chce mu się zrobid nawet kroku, żeby dostąpid tego samego szczęścia. Nie chce się wyrzec dóbr wiecznych, ale mimo to wzdycha za dobrami ziemskimi; gdyby mógł żyd na świecie bez krzyża i cierpieo, nigdy by nie pomyślał o śmierci.
Kiedy mu powiecie, że życie doczesne jest pełne bied, odpowie, że jest tak tylko wtedy, gdy nie wszystko idzie po naszej myśli. Kiedy dobrotliwy Bóg zsyła na niego krzyże i dolegliwości, oddaje się żalom, skargom, szemrze, a nieraz nawet wpada w rozpacz. Nie pamięta, że miłosierny Bóg chce go przez te utrapienia oderwad od świata, a zbliżyd do Siebie. Wywodzi, że cierpi niezasłużenie, że wielu ludzi bez porównania gorszych od niego cieszy się szczęściem i swobodą.
W szczęściu dusza oziębła całkiem o Bogu nie zapomina, ale za dużo myśli o sobie, chętnie słucha pochlebstw, nie toleruje nagany i upokorzenia.
Dobry chrześcijanin wszystkie łaski przypisuje Bogu, pamięta o swojej nędzy i niedoskonałościach. Nie ufa pochlebcom, a za najlepszych przyjaciół uważa tych, którzy zwracają mu uwagę na jego błędy i upadki. Bardzo starannie unika wszelkiej okazji do grzechu, bo wie, że łatwo może upaśd; nie ufa swoim dobrym postanowieniom, siłom i cnocie. Z doświadczenia wie, jak bardzo jest skłonny do grzechu, więc cała jego ufnośd i nadzieja są w Bogu.
59
Ponieważ zły duch boi się duszy, która oddana jest modlitwie, więc katolik gorliwy postępuje tak, żeby całe jego życie było aktem ciągłej modlitwy i słodkiego zjednoczenia się z Bogiem. Myśl o Bogu jest oddechem jego duszy, jego serce rwie się do Stwórcy, jako do najlepszego Ojca, Przyjaciela i Dobroczyocy. Rzadko zajmuje się sprawami ziemskimi - słucha o nich tak obojętnie, jak ludzie światowi o rzeczach nadprzyrodzonych. Jego szczęście polega na krzyżach i udrękach, na modlitwie, poście i rozmyślaniu o Bogu.
Dusza oziębła pokłada jeszcze ufnośd w Bogu. Kiedy wystawia się na okazje do grzechu, spodziewa się, że nie upadnie; jeśli upadnie, swój upadek przypisuje bliźniemu i zapewnia, że następnym razem będzie się lepiej bronid.
Kto szczerze kocha Boga i szuka zbawienia swojej duszy, ten najgorliwiej jak tylko można, unika okazji do grzechu, wystrzega się zarówno większych upadków, jak i mniejszych błędów. Co potępia Bóg, to i on potępia — w jego oczach ciężkim złem jest to wszystko, co nie podoba się Stwórcy.
Pamięta, że pnie się po szczeblach drabiny i nie traci ani chwili, żeby stanąd na jej ostatnim stopniu. Codziennie postępuje w dobrym, aż do śmierci, kiedy to rozpoczyna się dla niego szczęśliwa wiecznośd.
On jest orłem, który pruje powietrze, czy raczej błyskawicą, która od momentu pojawienia się aż do zniknięcia nie traci nic ze swojej prędkości. Tak postępuje, moi słuchacze, dusza, która dla Boga pracuje i jak najgoręcej pragnie Go oglądad.
Ona, niczym błyskawica, nie wie, co to zwłoka i przeszkoda, dopóki nie spocznie na łonie swojego Stwórcy. Jak nasza myśl z niesłychaną szybkością przenosi się z jednego kraoca świata na drugi, tak również nasz duch i nasze pragnienia powinny zmierzad ku Panu Bogu.
Natomiast w duszy obojętnej nie ma tej miłości Boga, która przełamuje wszelkie trudności na drodze zbawienia. Duszę oziębłą można porównad ze ślimakiem, który pełznie tak powoli, że trudno zauważyd, czy zmienia położenie.
Jej miłośd do Boga przypomina maleoką iskierkę, która drzemie pod warstwą popiołu - bo człowiek oziębły gubi się w myślach i pragnieniach ziemskich, które tę miłośd przygłuszają, jak popiół przygłusza iskrę, utrudniają jej postęp w dobrym, a z czasem zupełnie ją gaszą.
Oziębły nie boi się zguby wiecznej. Jego miłośd jest bez żaru, bez działania i mocy. Ledwie tylko zrobi to, co koniecznie potrzebne do zbawienia; na reszcie albo mu nie zależy, albo uważa to za drobnostkę.
60
Ach, kochani przyjaciele, ta biedna oziębła dusza przypomina człowieka, którego morzy sen - chciałby czytad albo coś robid, a tu wszystko wypada mu z ręki. Wola człowieka letniego jest słaba, nie ma siły i odwagi do wykonania postanowieo i dobrych pragnieo.
Chrześcijanin oziębły pozornie wypełnia swoje obowiązki: poranne i wieczorne modlitwy odmawia na klęczkach, co roku spowiada się na Wielkanoc, a może i częściej; ale okazuje przy tym tyle wstrętu, tyle obojętności, tak mało się przygotowuje i poprawia, że najwyraźniej robi to z jakiegoś przyzwyczajenia i z zimnej bezdusznej rutyny.
Nie twierdzę, że jego Spowiedzi i Komunie są świętokradzkie, ale nie przynoszą one duszy najmniejszego pożytku, a zamiast tego obciążają jego sumienie wobec Boga.
Modlitwy są tu bez przygotowania, bez zjednoczenia z Bogiem, bo zaraz po przebudzeniu myśli się nie o Stwórcy i o swojej duszy, ale o rozmaitych pracach i zajęciach, jakie czekają w ciągu dnia. Umysł jest tak bardzo zajęty sprawami bieżącymi, że myśl o Bogu nie znajdzie w nim sobie najmniejszego kątka.
Bo chrześcijanin oziębły wciąż zastanawia się tylko, co sam ma zrobid albo jakie polecenia ma wydad swoim pracownikom i dzieciom. Kiedy klęka do modlitwy, nie myśli, o co ma prosid Boga, co jest dla niego konieczne — nie wie nawet, w Czyjej obecności się znajduje. Świadczy o tym jego niewłaściwe zachowanie na modlitwie.
Jest podobny do nędzarza, który zna swoją nędzę, a nie chce z niej wyjśd, bo mu z nią dobrze. Przypomina chorego, który stracił już wszelką nadzieję na odzyskanie zdrowia – nie chce lekarza, nie chce zażywad lekarstw. Podczas modlitwy gotów nawet rozmawiad - niech mu się tylko nawinie lada jaki powód. Poza tym odkłada ją „na później", chod nie ma dla tego poważniejszej przyczyny.
Człowiek oziębły na modlitwie rusza rękami, poprawia sobie ubranie, woła dzieci, służbę. Jeśli nawet założyd, że te jego roztargnienia nie są dobrowolne, to i tak nie widad z jego strony żadnego starania, żeby się ich pozbyd.
Oziębły gospodarz czy gospodyni nie pracuje wprawdzie ciężko w niedzielę i święta, ale nie dba o służbę, żeby była na nabożeostwie; każe pasterzowi całymi tygodniami pilnowad bydła w polu, nie posyła go wcale na Mszę Świętą i na naukę katechizmu do kościoła.
Oziębły będzie się spowiadał, co miesiąc, a może i częściej. Ale jakie to są spowiedzi! Nie ma przy nich żadnego przygotowania ani pragnienia poprawy albo
61
jest ono tak małe i słabe, że lada powiew wiatru je rozwieje. Oskarża się z tego, z czego się już spowiadał przed dwudziestu może laty; jak przyjdzie do spowiedzi za następne dwadzieścia lat, z tego samego się będzie spowiadad.
Śmiertelnych grzechów unika — nie stroni za to od obmowy, kłamstwa, zazdrości, obłudy, niechęci do bliźniego. Jeżeli takiej osobie nie okażecie stosownego szacunku, będzie się tym gryźd i zachowa w sercu gorycz.
Oziębły będzie z rana, przed przyjęciem Komunii Świętej, myślał o interesach. Mężczyzna zajmie się więc myślami o kupnie i sprzedaży, żona pomyśli o gospodarstwie i o dzieciach, dziewczyna - o strojach, chłopak - o rozrywkach.
Obojętny, zamknie Boga w swoim sercu jak w ciemnym i brudnym więzieniu; nie zada Mu śmierci, ale zostawi Go w swojej duszy bez radości i pociechy. Po Komunii Świętej przez cały dzieo nie wzniesie myśli ku Bogu.
Osoba letnia nie zastanawia się nad stanem swojej duszy, jest zadowolona ze swoich spowiedzi, nie boi się dawniejszych grzechów. Na Mszę Świętą idzie z przyzwyczajenia, nie myśląc wcale o znaczeniu tej Najświętszej Ofiary. Inne praktyki pobożne z byle powodu opuszcza. W kościele jest roztargniona, nie stara się o skupienie.
Postów nie zachowuje skrupulatnie, bo jada do syta albo więcej razy dziennie, albo wcześniej, niż należy. Dobre uczynki spełnia bez właściwej intencji - bo, na przykład, chce komuś sprawid przyjemnośd albo z naturalnego współczucia, a nieraz też dla przypodobania się światu.
Oziębli chętnie poświęcaliby się dobrym uczynkom, gdyby nie wiązało się to z wysiłkiem. Odwiedzaliby chorych, gdyby ci sami do nich przychodzili. Udzielaliby jałmużny, ale czekają, aż żebrak sam ich o nią poprosi.
Zastanówcie się dobrze, drodzy przyjaciele, do której grupy ludzi należycie:
Czy może do grzeszników, którzy nie myślą o zbawieniu swojej duszy, którzy już całkiem zagłuszyli wyrzuty sumienia?
A może jesteście w liczbie sprawiedliwych, którzy myślą tylko o Bogu i do Boga dążą, którzy mają o sobie pokorne mniemanie i uważają się za najbardziej niegodne istoty na świecie?
A może należycie do tych bojaźliwych, oziębłych i obojętnych dusz, które dopiero co wam tu opisałem?
Którą z tych dróg postępujecie?
62
Kto z pewnością może o sobie powiedzied, że nie jest ani wielkim grzesznikiem, ani człowiekiem obojętnym, ale sprawiedliwym i wybranym?
Ach, drodzy moi słuchacze, iluż to chrześcijan, w oczach świata uchodzących za gorliwych, to przed Bogiem, — który zna najskrytsze tajniki serc - dusze oziębłe!
Jakich więc środków należy użyd, żeby się wydobyd z tego opłakanego stanu?
Zanim odpowiem na to pytanie, muszę najpierw podkreślid, że stan oziębłości jest dużo bardziej niebezpieczny niż stan wielkiego grzesznika. Bo wielki grzesznik, który opuszcza spowiedź wielkanocną i jest uwikłany w haniebne występki, od czasu do czasu jęczy jednak nad swoją moralną nędzą i z Bożą pomocą z czasem się z niej wydźwignie.
Tymczasem dusza obojętna jest z siebie zadowolona; wydaje się jej, że jest w przyjaźni z Bogiem, podczas gdy On patrzy na nią ze wstrętem i w koocu wyrzuci ją ze Swoich ust, czyli skaże na potępienie.
Ile to dusz zginęło w ten sposób - mój Boże!
Kiedy człowiekowi oziębłemu wspomnicie, że znalazł się na złej drodze, to odpowie wam, że nie chce byd świętym, że mu wystarczy, jeśli jako tako dostanie się do nieba.
Ty powiadasz, że nie chcesz byd świętym, a ja ci mówię, że tylko święci posiądą niebo, że musisz byd albo świętym, albo potępionym - tu nie ma innego wyboru!
Jeżeli chcecie, drodzy słuchacze, wydobyd się z oziębłości, przenoście się od czasu do czasu myślą pod bramy piekielnych przepaści i posłuchajcie tam narzekania i jęków potępionych, którzy dlatego zginęli na wieki, że w sprawie zbawienia swojej duszy byli leniwi i oziębli.
Potem wznieście się myślą ku niebu i popatrzcie, na jaką chwałę zasłużyli sobie Święci - dlatego, że będąc na świecie mężnie walczyli, zadając gwałt swym namiętnościom.
A dalej udajcie się w myśli na dzikie pustynie i w ponure lasy, gdzie zobaczycie mnóstwo świątobliwych ludzi, którzy po pięddziesiąt, po siedemdziesiąt lat opłakiwali swoje grzechy i surowo za nie pokutowali.
Patrzcie, mili słuchacze, jak oni bardzo ciężko pracowali na niebo!
Patrzcie, z jak wielką czcią korzyli się przed Majestatem wszechobecnego Boga!
Jak pobożnie spędzili całe niemal życie na modlitwie! Porzucili dobra ziemskie, opuścili rodziców i przyjaciół, żeby służyd samemu tylko Bogu.
63
Patrzcie, jak mężnie opierali się pokusom złego ducha!
Patrzcie na zakonników - jak usilnie starali się o to, żeby mogli często i godnie przystępowad do Sakramentów Świętych! Zwródcie uwagę, jak chętnie przebaczali i świadczyli dobro swoim prześladowcom, nieprzyjaciołom i tym, którzy ich obmawiali; jak byli pokorni, jak myśleli o sobie z pogardą, jak trzymali się z daleka od pochwał i oklasków świata, jak bronili się przed najmniejszymi grzechami, ile łez wylali za popełnione winy, jak czystą intencją kierowali się przy pełnieniu dobrych uczynków, samemu tylko Bogu chcąc się podobad!
Co więcej mogę jeszcze powiedzied?
Popatrzcie na nieprzeliczone zastępy męczenników, którzy chcieli coraz bardziej cierpied z miłości do Boga, którzy z większą radością szli na szafot niż królowie na trony!
Zakooczmy, pobożni słuchacze. Nic nie jest tak niebezpieczne jak oziębłośd i obojętnośd w sprawie zbawienia duszy, bo prędzej nawróci się wielki grzesznik niż dusza oziębła.
Z całego serca proście miłosiernego Boga, żeby wam dopomógł wydobyd się z tego nieszczęsnego stanu i dążcie do nieba i do szczęścia wiecznego tą drogą, którą postępowali wszyscy Święci. Tego wam jak najgoręcej życzę. Amen.
7. O OBMOWIE
I ROZWIĄZAŁA SIĘ ZWIĄZKA JĘZYKA JEGO
I MÓWIŁ DOBRZE.
Mk, 7, 35
Byłoby rzeczą bardzo pożądaną, żeby o każdym z nas można było powiedzied to, co Święta Ewangelia mówi nam o uzdrowionym przez Chrystusa głuchoniemym, — że mówił dobrze. Tymczasem, czy nie można by nam słusznie zarzucid, że mówimy źle — zwłaszcza, kiedy zajmujemy się osobą naszego bliźniego?
Większośd chrześcijan lubi krytykowad, oczerniad i potępiad. Jest to wada najbardziej dziś rozpowszechniona — wada, która wszędzie wprowadza bolesne rozdarcie i zamęt.
Oby Bóg przez posługę Swojego Anioła udzielił mi tego cudownego węgla, którym mógłbym oczyścid języki wszystkich ludzi tak, jak kiedyś oczyszczone zostały usta Proroka! Ile zła zniknęłoby z powierzchni ziemi, gdybyśmy usunęli z niej obmowę!
Obym mógł napełnid was tak wielkim wstrętem do tego grzechu, żebyście go na zawsze odrzucili!
64
Dlatego chcę wam dzisiaj powiedzied: po pierwsze, co to jest obmowa; po drugie, jakie są jej przyczyny i skutki; po trzecie, na koniec, wykażę wam, że krzywdę wyrządzoną wskutek obmowy należy naprawid.
Obmawiad znaczy tyle, co ujawniad wady i błędy bliźniego w celu szkodzenia jego opinii. Grzech ten można popełnid w rozmaity sposób.
Dopuszcza się obmowy ten, kto bliźniemu zarzuca coś niesprawiedliwie albo przypisuje mu wadę, której tamten nie posiada. Ten rodzaj obmowy nazywamy oszczerstwem.
Bo musicie wiedzied, że obmowę od oszczerstwa dzieli nieraz tylko mały krok; odległośd między nimi jest niewielka. Ludzie, kiedy usłyszą o bliźnim coś złego, wyolbrzymiają to, a kiedy rzecz przejdzie kolejno przez języki kilku osób, nie jest już tym samym, co na początku - nawet i ten, kto ją pierwszy opowiedział, nie rozpoznałby jej, tyle porobiono w niej zmian i dodatków. Dlatego mam rację, kiedy twierdzę, że ten, kto obmawia człowieka, prawie zawsze okazuje się też oszczercą, a każdy oszczerca jest podły.
Jeden z Ojców Kościoła powiada, że ludzi, którzy oddają się obmowie, należałoby wypędzad ze społeczności ludzkiej jak dzikie zwierzęta.
Dalej. Obmowy dopuszcza się ten, kto wyolbrzymia zło, jakiego dopuścił się jego bliźni. Bliźniemu powinęła się noga, a wy, zamiast okryd jego upadek płaszczem miłości, wyolbrzymiacie jeszcze w opowiadaniu jego rozmiary.
Pracownik odpocznie sobie chwilę, a wy zaraz mówicie, że to nicpoo, leo, który okrada swojego chlebodawcę.
Zdarzy się, że ktoś uszczknie kilka winogron na polu albo owoców w sadzie; czego naturalnie nie powinien robid - a wy zaraz opowiadacie o tym ludziom:, że to złodziej, przed którym należy się mied na baczności.
Pięknie mówi na ten temat Święty Franciszek Salezy: Nie wolno głosid, że ten czy ów jest pijakiem albo złodziejem, tylko dlatego, że go widzieliście raz pijanego albo wyciągającego rękę po cudzą własnośd.
Noe i Lot upili się przypadkowo jeden raz; a przecież ani jeden, ani drugi nie był pijakiem.
Święty Piotr nie był bluźniercą, chod jeden raz zaparł się Chrystusa. A więc osoba, która dopuściła się występku jeden raz - a chodby i kilka razy - nie może uchodzid za nałogowca.
65
Szymon Trędowaty, widząc u stóp Chrystusa Pana płaczącą Magdalenę, mówił: „Gdyby ten człowiek był prorokiem, wiedziałby, że ta niewiasta jest grzesznicą." I bardzo się pomylił tak twierdząc, bo Magdalena nie była już grzesznicą, ale świętą pokutnicą, która otrzymała przebaczenie grzechów.
Pyszny faryzeusz przechwalał się głośno w świątyni swoimi dobrymi uczynkami, dziękując Bogu, że nie jest cudzołożnikiem, człowiekiem niesprawiedliwym ani złodziejem, jako i ten celnik. Ale pomylił się, bo w tej chwili celnik był już usprawiedliwiony.
Widzimy zatem, że miłosierdzie Boże jest tak wielkie, iż w jednej chwili przebacza pokutującym najcięższe grzechy; dlatego nie możemy twierdzid, że ten, kto wczoraj był grzesznikiem, jest nim także i dzisiaj.
Popełnia też obmowę ten, kto bez dostatecznego powodu wyjawia ukryty błąd albo winę bliźniego. Kto postępuje w ten sposób, wykracza przeciwko cnocie miłości, którą Bóg tak gorąco zaleca. Zresztą zdrowy rozum mówi, że tego, co nam nie jest miłe, nie powinniśmy robid bliźniemu. Czy byłoby nam przyjemnie, gdyby ktoś mówił ludziom o naszych ukrytych błędach?
Dobre imię jest cenniejsze niż majątek, a to imię ginie, jeżeli ujawniamy ukryte błędy jednostek lub rodzin. Obmową jest, kiedy ktoś tłumaczy sobie na niekorzyśd uczynki bliźniego.
Są ludzie, którzy, niby pająki, najlepszą rzecz zamieniają w truciznę.
Biedny człowiek, który się dostanie na języki obmawiających, bo jest jak ziarno, które wpadło pod koło młyoskie: zostanie zmiażdżony i poszarpany w kawałki.
Ludzie złośliwi przypisują nam nieraz najgorsze zamiary, które nigdy nawet nie postały nam w głowie:
Jeśli modlimy się pobożnie i spełniamy obowiązki naszej świętej wiary, często nazywają nas obłudnikami i mówią, że jesteśmy aniołami w kościele, a diabłami w domu.
Kiedy spełniamy dobre uczynki, myślą sobie, że kierujemy się pychą, że chcemy, żeby nas widziano i chwalono.
Usuwanie się od świata nazywają dziwactwem, słabością i ciemnotą umysłu, oszczędnośd - skąpstwem.
Język obmawiającego, niczym robak toczący najlepsze owoce, upatruje zło w najszlachetniejszych nawet czynach. To gąsienica, która pełza po najpiękniejszych kwiatach i pokrywa je wstrętną śliną.
66
Nieraz można popełnid obmowę nawet milczeniem. Chwalą w waszej obecności jakąś osobę, którą dobrze znacie. Wy nic na to nie mówicie albo chwalicie ją oszczędnie.
Z waszego milczenia ludzie wyciągają wniosek, że wiecie o niej coś złego. Czasem nawet przez współczucie dopuszczamy się obmowy. „Szkoda - mówi ktoś, na przykład - że ta osoba dała się uwieśd. Nie chce mi« się w to wierzyd".
Święty Franciszek nazywa taką obmowę zatrutą strzałą, którą ktoś zanurza w oliwie, żeby tym gładziej raniła. Kto uśmiecha się znacząco, potrząsa głową, kto mówi, „ale", ten nieraz także bardzo szkodzi dobremu imieniu bliźniego.
Najbardziej przykra w skutkach jest obmowa wtedy, kiedy ktoś donosi drugiemu o tym, co o nim mówił ktoś inny. Stąd bowiem biorą początek nienawiśd, zemsta, gniew, który trwa nieraz aż do śmierci.
Właśnie dlatego Duch Święty umieszcza takie doniesienia wśród siedmiu rzeczy, którymi brzydzi się Bóg.
Oto na ile sposobów można zgrzeszyd obmową. A teraz z ręką na sercu spytajcie samych siebie, czy nie macie tu żadnej winy.
Kiedy ludzie będą nas niesłusznie oskarżad i obmawiad, poddajmy się Bogu i nie mścijmy się. Święty Franciszek Salezy z całym spokojem duszy cierpiał, kiedy go niesłusznie szkalowano zarzucając mu, że spowodował śmierd pewnego człowieka, z którego żoną miał utrzymywad niewłaściwe stosunki. Mógł wykazad swoją niewinnośd, ale wolał obronę zostawid Bogu.
Strasznym doświadczeniem są te oszczerstwa – Bóg zsyła je tylko na wybranych, bo ludzie niedoskonali nie znieśliby ich: mogłyby im one tylko zaszkodzid.
Obmowa, oczernianie i potwarze mogą byd śmiertelnym grzechem. Zależy to od zarzutów, jakie się stawia bliźniemu, czyli od materii, a także od stanowiska, jakie zajmuje osoba obmawiana.
Większym grzechem jest, gdy ktoś obmawia przełożonych, niż gdy oczernia ludzi prywatnych. Większym grzechem jest obmawiad ojca, matkę, żonę, męża, braci, siostry i w ogóle krewnych, niż całkiem obce osoby.
Źle mówid o sługach Kościoła, o osobach duchownych, jest grzechem o wiele większym, bo wynikają stąd szkody dla wiary, gdyż uwłacza się w ten sposób samemu charakterowi kapłaoskiemu. I dlatego mówi Duch Święty przez Proroka: „Kto się was dotknie, dotknie się źrenicy oka Mego." A więc wzgardę wyrządzoną Swoim sługom Bóg stawia na równi z osobistą zniewagą. Także Pan Jezus wyraźnie
67
uczy: „Kto wami gardzi, Mną gardzi." Nie zadawajcie się zatem z ludźmi, którzy źle mówią o swoich duszpasterzach.
Z grzechów obmowy trzeba się dokładnie wyspowiadad i powiedzied: Czy mówiliśmy o bliźnim źle z lekkomyślności, czy też z nienawiści lub z zemsty? Czy chcieliśmy przez to zaszkodzid czyjemuś dobremu imieniu?
Kogo obmawialiśmy: czy przełożonego, czy osobę równą stanowiskiem, czy duchownego, czy świeckiego? Wobec ilu osób miała miejsce obmowa?
Niech nikt się nie usprawiedliwia i nie zasłania tym, że o błędzie bliźniego już wówczas wiedziano, tak że nic nowego nie zostało powiedziane. Bo czy wolno osobę słabą i chorą strącid w przepaśd, nad którą stoi, pod pozorem, że sama i tak w nią wpadnie?
Ale ktoś się jeszcze wymawia: „Powiedziałem to przyjacielowi, który mi przyrzekł
tajemnicę". Mylisz się, mój drogi! Sam nie dotrzymujesz obietnic, zdradzasz cudze sekrety, a żądasz ich zachowania od innego człowieka?
A teraz:, jakie są przyczyny obmów?
Jedni obmawiają z zazdrości - żeby zaszkodzid bliźniemu w interesach. Kupiec obmawia kupca, poddaje w wątpliwośd wartośd jego towarów, uczciwośd wagi.
Pracownik, rzemieślnik, zmyśla na temat drugiego, że tamten źle pracuje, że się tylko bawi, a nie pracuje, że ludzie są z niego niezadowoleni. Tu wchodzi więc w grę osobista korzyśd i to ona jest przyczyną obmowy.
Kiedy indziej jest tak, że pobudką do obmowy staje się zemsta i osobista nienawiśd. Jeśli się kogoś nienawidzi, jeśli się kogoś nie cierpi - to widzi się w nim samo zło.
Najczęściej jednak pochodzi obmowa ze zwykłej lekkomyślności i świerzbienia języka. Chod wówczas bywa ona mniejszym grzechem, to jednak zawsze jest złem, bo narusza dobre imię bliźniego.
Skutki obmowy są wyjątkowo przykre, bo sieje ona niezgodę, podziały, niszczy więzy przyjaźni, utrudnia zgodę, podsyca waśni, skłóca rodziny, brata napełnia rozgoryczeniem przeciw bratu, męża przeciw żonie, pasierba przeciw macosze itd.
Obmowy dotykają nie tylko żywych, ale i umarłych - nawet w grobie nie zostawiają w ludzi spokoju. Mówi się czasem o zmarłych: „To był pijak, łajdak, złodziej, krętacz, lubieżnik". A tymczasem jeżeli o żywych nie wolno bez potrzeby źle mówid, to tym bardziej trzeba szanowad dobre imię zmarłych. Kto wie, czy ci,
68
których szarpiecie w grobie, nie umarli w łasce Bożej, i czy ich dusze nie są teraz w niebie!
Patrzcie więc na siebie, a bliźniego zostawcie w spokoju. Nie nicujcie bliźnich, bo przecież sami nie jesteście wolni od błędów. Złośliwy język dokonuje na ziemi strasznych spustoszeo - ich ogrom ukaże dopiero Bóg na Sądzie Ostatecznym.
Przewrotny Haman rzuca wobec króla oszczerstwo na cały naród tylko dlatego, że nie ukłonił mu się Mardocheusz, że jego duma została podrażniona. I gdyby Pan Bóg nie ujął się wówczas za niewinnymi, ile krwi by popłynęło?
Z powodu obmowy dziecko traci szacunek dla swego ojca i matki, pracownik dla chlebodawców, mąż popada w konflikt z żoną, kupiec i robotnik tracą zaufanie u swoich odbiorców i pracodawców.
Duszpasterz z powodu obmowy nie znajduje poważania i posłuchu w parafii, co z kolei obraca się na szkodę wiary świętej i Kościoła, stając się zazwyczaj powodem zguby wielu dusz.
Z obmowy nie wystarczy się wyspowiadad — trzeba jeszcze naprawid spowodowane przez siebie zło.
Tak jak złodziej nie otrzyma przebaczenia, dopóki nie zwróci cudzej rzeczy — jeśli jest w stanie to zrobid - tak samo i ludzie, którzy obmawiali innych, muszą naprawid krzywdy, jakie wyrządzili.
Kto się dopuścił oszczerstwa, ten musi je odwoład wobec tych osób, które je słyszały. Trzeba to zrobid, chodby miano nas uznad za kłamców i oszustów, chodby miało nam to przyjśd z bardzo wielkim trudem!
Kto ujawniał prawdziwe błędy, ten nie może odwoływad tego, co mówił, bo popełniłby kłamstwo. Jest za to zobowiązany mówid dobrze o osobie, którą skrzywdził na dobrym imieniu.
Widzimy, że tylu ludzi na świecie oddaje się obmawianiu i spotwarzaniu innych, a mało kto stara się naprawid popełnione zło. I dlatego tak wielu pójdzie na potępienie!
Na marginesie dodam jeszcze, że ten, kto mówi o błędach dzieci do ich rodziców albo o występkach pracowników do ich pracodawców — tylko w tym celu, żeby ci wpłynęli na ich poprawę - nie popełnia obmowy.
Chcę natomiast podkreślid, że wysłuchiwanie z upodobaniem obmów i oszczerstw jest grzechem. Bo gdyby nie było słuchających, nie byłoby także tych, którzy obmawiają.
69
A zatem słuchający są także wspólnikami tego występku. Diabeł siedzi na języku oszczercy i w uchu słuchającego!
Co więc trzeba zrobid, jeśli znajdziemy się w towarzystwie człowieka obmawiającego bliźnich?
Komuś niższemu od nas stanowiskiem nakażmy milczenie, wskazując mu na zło tego grzechu. W przypadku osoby równej nam stanowiskiem, zręcznie skierujmy rozmowę na inny temat. Jeśli natomiast osoba obmawiają- ca jest wyżej od nas postawiona, nie możemy udzielad jej nagany, ale zachowujmy się z powagą – wyrazem twarzy okażmy smutek na znak, że się to nam nie podoba.
Jaki z tego wszystkiego wyciągniemy wniosek?
Wystrzegajmy się nałogu mówienia o innych, badajmy samych siebie, a wtedy zobaczymy dużo złego we własnym sercu i staniemy się pokorniejsi. Błogosławiony jest człowiek, który prosi o przebaczenie swoich własnych grzechów, a języka używa na chwałę Boga! Amen.
8. O LEKKOMYŚLNYM POSĄDZANIU BLIŹNIEGO
BOŻE DZIĘKUJĘ TOBIE, ŻEM NIE JEST JAKO
INNI LUDZIE, DRAPIEŻNI
NIESPRAWIEDLIWI, CUDZOŁOŻNICY,
JAKO I TEN CELNIK
Łk 18,11
Tak mówi człowiek pyszny, zakochany w sobie, człowiek który pogardza bliźnim, który nicuje i potępia nawet najlepsze jego uczynki. Żadne słowo i żadna praca innych nie znajdzie u niego uznania. Najdrobniejszy pretekst mu wystarczy, żeby surowo osądzid bliźniego.
O, przeklęty grzechu, ile ty powodujesz niesnasek, ile wywołujesz kłótni i nienawiści, ile dusz porywasz na wieczne potępienie! Kiedy nad kimś zapanujesz, to biedak ze wszystkiego sobie drwi i nad wszystkim się wytrząsa.
Takich złośliwych ocen, takich sądów krzywdzących dobre imię bliźniego musi Pan Jezus bardzo nienawidzid, skoro przytacza ten przykład o pysznym faryzeuszu i dodaje, jak bardzo tą pychą i złośliwością zaszkodził on swojej duszy.
Żeby was przed tym przestrzec, będę dziś mówił o złośliwości języka i o tym, w jaki sposób powinniśmy się bronid przed lekkomyślnym posądzaniem innych ludzi.
Posądzanie to myśl lub słowo, pozbawione podstawy, a wyrządzające krzywdę dobremu imieniu bliźniego.
70
Taki lekkomyślny sąd ma swoje źródło w sercu, które jest zepsute, zazdrosne albo pełne pychy.
Dobry chrześcijanin zna własną nędzę i nie przypisuje innym złych rzeczy - chyba, że ma obowiązek sprawowad nad kimś opiekę i z całkowitą pewnością wie o jego błędach.
Natomiast człowiek pełen pychy i zazdrości ma jak najlepsze wyobrażenie o sobie, a martwi się i gryzie, gdy coś dobrego widzi w drugim człowieku.
Kain martwi się, że jego brat podoba się Bogu, i dlatego postanawia go zabid.
Z tego samego powodu czyha na życie swojego brata, Jakuba, mściwy Ezaw. Nic nie pomogło, że poczciwy Jakub próbował na wszelkie sposoby okazad mu miłośd i sympatię. Złośliwy i zazdrosny Ezaw źle ocenia najbardziej czyste zamiary brata, snuje co do niego podejrzenia i chce jego śmierci.
Naprawdę - ten grzech przypomina robaka, co w dzieo i w nocy gryzie biedne ludzkie serce. To rodzaj febry czy gorączki, która powoli zżera swoją ofiarę.
Dlatego ludzie, którzy ulegają temu złu, są ciągle smutni, milczący i nie chcą przyznad, co im dolega - bo nie pozwala im na to pycha. Boże, jak smutne jest życie takiego człowieka!
A człowiek, który jest wolny od tej duchowej choroby, przeciwnie - jest spokojny, korzy się przed Bogiem, nie myśli źle o innych i z ufnością wygląda Bożego miłosierdzia.
Na dowód tego podam wam przykład z życia ojców pustyni.
Umierał kiedyś pewien zakonnik, który prowadził piękne i nieskalane życie. Przełożony zapytał go wówczas, co najwięcej mogłoby się w nim podobad Bogu? Konający pustelnik odpowiedział: „Dla świętego posłuszeostwa wyjawię ci, ojcze, tajemnice mojego serca, chod z trudem mi to przychodzi. Od młodych lat doznawałem ciężkich pokus diabelskich. Ale w tych trudnych walkach wspierał i pocieszał mnie dobry Pan, a pewnego razu ukazała mi się nawet Matka Najświętsza w całej chwale, uwolniła mnie od piekielnych napaści, zachęciła do wytrwania w cnocie i podała mi środki, których używając, będę mógł podobad się Bogu i odnosid zwycięstwa nad wrogiem mojej duszy. Kazała mi mianowicie upokarzad się, nakładad sobie umartwienia przy jedzeniu, skromnie się ubierad, po cichu wykonywad dobre uczynki, nie szukając przy tym pochwał świata i nigdy nie osądzad ostro bliźniego. Posłuchałem tej rady i dlatego zebrałem sobie liczne zasługi na życie wieczne".
71
Powinniśmy się bad wydawania pospiesznych sądów, sądów lekkich, bo nieraz przekonamy się, że się pomyliliśmy i potem poniewczasie będziemy tego żałowad, tak jak żałowali ci sędziowie, którzy na podstawie oskarżenia dwóch fałszywych świadków skazali na śmierd czystą Zuzannę, nie dając jej czasu do obrony. Tak postępowali też złośliwi Żydzi, którzy Chrystusa nazywali bluźniercą czy opętanym przez czarta, tak postąpili też faryzeusze względem Magdaleny: okrzyczeli ją, jako grzesznicę, chod nie sprawdzili dokładnie, czy przypadkiem nie porzuciła złego życia. A przecież widzieli ją smutną i zapłakaną u stóp Jezusa.
Tak samo faryzeusz, o którym mówi Jezus w Ewangelii: myśli źle o celniku, podejrzewa go i potępia, a przy tym opiera się tylko na domysłach - nie chce za to widzied, jak tamten bije się w piersi, jak rosi łzami posadzkę świątyni i błaga Boga o miłosierdzie.
Ludzie dlatego często lekkomyślnie posądzają bliźnich, że uważają to za jakąś drobnostkę, a tymczasem popełniają zazwyczaj w ten sposób grzech śmiertelny.
Mniejsza o to, że te sądy rodzą się tylko w sercu. Także i myślą nie wolno posądzad drugiego człowieka, bo nasze serce ma kochad Boga i bliźniego, a wystrzegad się złości i nienawiści. Co prawda, posądzenie w myśli jest grzechem mniejszym niż obmowa, ale złośliwa myśl zawsze będzie trucizną wewnętrzną.
Broomy się przed wydawaniem lekkomyślnych sądów i dobrze się zastanówmy, zanim wygłosimy jakąś ocenę. Naśladujmy w tym sędziego, który ma skazad jakiegoś człowieka na śmierd. Wypytuje on świadków, jednego po drugim, bada ich, zastanawia się, czy ich zdania są zgodne, patrzy na nich surowo, żeby ich przestraszyd i sprawid, żeby mówili prawdę, stara się nawet skłonid do zeznao samego oskarżonego. A jeśli tylko ma jakąś wątpliwośd, to odkłada orzeczenie. Kiedy natomiast po przeprowadzeniu starannego badania musi jednak ogłosid wyrok śmierci, to czyni to z jakąś bojaźnią i z lękiem, że mógłby potępid osobę niewinną. Mniej byłoby na świecie posądzeo, mniej dusz paliłoby się w piekle, gdyby ludzie zachowywali taką ostrożnośd. Sam Bóg zresztą uczy nas, że nie powinno się lekkomyślnie sądzid i potępiad. On Sam wiedział dobrze o grzechu Adama, a przecież, żeby nas przestrzec i pouczyd, przesłuchiwał pierwszych rodziców, żeby ich skłonid do wyznania winy, a dopiero potem ogłosił wyrok.
Powiecie mi: „Przecież my wydajemy osąd na podstawie tego, co sami widzieliśmy albo co usłyszeliśmy od innych, więc się nie mylimy." Nic wam nie pomoże takie tłumaczenie - winowajca mógł już żałowad i poprawid się; i kto wie, czy on kiedyś nie pójdzie do nieba, a was czekad będzie wieczne potępienie.
72
Kto nie osądza zuchwale bliźniego swego, ten łatwo się zbawi i będzie spokojny w godzinie śmierci.
Pewnego razu umierał pustelnik, którego wszyscy uważali za bardzo niedoskonałego. Przełożony zwrócił wówczas uwagę, że w tak strasznej chwili ten umierający mnich wcale nie odczuwa strachu. Zaczął więc podejrzewad, czy ten spokój nie pochodzi czasem od złego ducha, bo przecież w godzinie śmierci drżeli nieraz nawet najwięksi święci. Spytał więc chorego, co daje mu taki spokój i pociechę? W odpowiedzi usłyszał: „Za życia nie myślałem ani nie mówiłem o nikim źle. Siebie uważałem za najgorszego z braci i zawsze ukrywałem cudze błędy, bo wiem dobrze, że Pan Jezus powiedział wyraźnie: 'Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni.' Stąd moja ufnośd i spokój". Zdumiony przełożony, słysząc te słowa, wykrzyknął: „O piękna cnoto, jak wielką masz wartośd w oczach Boga! Możesz, bracie, umierad, niebo bez wątpienia jest twoje".
Obmowy spotyka się bardzo często. Ktoś wychwala zalety jakiejś dziewczyny; słyszy to złośliwy język, więc zaraz dodaje: „Ma piękne zalety, ale ma i wady, bo się zadaje z człowiekiem, który nie ma dobrej opinii. Wydaje mi się, że nie widują się w dobrych celach." „Tamta znowu stroi się i ubiera dzieci ponad stan - lepiej by zrobiła, gdyby zapłaciła długi." „A ta wydaje się uprzejma i słodka, ale inne byście o niej mieli zdanie, gdybyście ją znali tak dobrze jak ja. Tę swoją dobrod tylko udaje. A ten chce się z nią żenid. Ja bym mu odradził, gdyby mnie się spytał, bo to zepsuta osoba." Ktoś pyta, jak się nazywa jakaś przechodząca osoba. „Dobrze, że jej nie znasz - brzmi odpowiedź. - Więcej nie mogę powiedzied. Lepiej się z nią nie zadawaj; wszyscy ją wytykają palcami. Ta kobieta tylko udaje stateczną i pobożną, ale gorszego od niej człowieka nie spotkasz - tacy ludzie ukrywają zwykle pod płaszczykiem cnoty swoje wady".
Na świecie pełno jest faryzeuszy, którzy wszędzie widzą tylko grzechy, których wszystko gorszy. Gdy zapytamy człowieka, który kogoś obgaduje, na czym opiera swoje uprzedzenia, to powie, że wszyscy tak mówią. Ale to nie wystarcza, żeby posądzad innych. Chodbyś nawet sam widział czy słyszał coś niewłaściwego, to i tak nie powinieneś się źle wyrażad o tym człowieku, bo nie znasz jego wewnętrznych pobudek, nie wiesz, w jakiej on intencji działa.
Święty Mikołaj wstał po nocy i poszedł pod dom, w którym mieszkały trzy młode dziewczęta o bardzo złej opinii. Jakiś uszczypliwy i złośliwy język zaraz by z tego skorzystał, żeby okrzyczed Mikołaja hipokrytą. A my dobrze wiemy, że on potajemnie po nocy podrzucił tym dziewczętom posag, bo z powodu swojej biedy
73
były one narażone na wielkie niebezpieczeostwo. A zrobił to po nocy, żeby w ten sposób ukryd swój dobry uczynek i nie upokarzad dziewcząt takim wsparciem.
A gdybyście tak zobaczyli Judytę, jak zdjęła wdowi strój, wystroiła się wspaniale i tak poszła do namiotu niemoralnego wodza nieprzyjacielskich wojsk, zaraz byście powiedzieli: „To dopiero ladacznica". A przecież wiadomo, że była to osoba pobożna, niewinna i miła Bogu - kobieta, która ryzykowała życie dla ocalenia ukochanego narodu.
A ktoś, kto by zobaczył niewinnego Józefa, jak ucieka z pokoju żony Putyfara, a potem zobaczył tę kobietę, jak z krzykiem pokazuje kawałek jego płaszcza, pewno uwierzyłby od razu, że ten człowiek chciał wyrządzid krzywdę uczciwej niewieście. I rzeczywiście mąż uwierzył kłamliwej kobiecie i wtrącił niewinnego młodzieoca do więzienia, skąd dopiero Bóg - obrooca pokrzywdzonych i niesłusznie prześladowanych - cudownie go wyprowadził.
Z tych przykładów widzicie, jak ostrożnie trzeba postępowad i że nigdy bez dostatecznych dowodów nie wolno potępiad innych. Wtedy tylko — i to po gruntownym rozważeniu sprawy - powinniście karcid tych, którzy naprawdę błądzą, kiedy jest to waszym obowiązkiem, to znaczy, kiedy jesteście ojcem, matką albo przełożonym takiej osoby.
Poza tym ludzie zwykle uogólniają błędy. Widzą jednego złego człowieka – potępiają cały stan. Znajdzie się w parafii jeden przewrotny człowiek, a już mówią, że cała wieś nic nie warta. W stanie duchownym zobaczą kogoś lekkich obyczajów, a już rzucają kamienie na wszystkie sługi Kościoła. Błędne jest takie wnioskowanie.
Skoro Judasz był zły, to czy możecie powiedzied, że inni Apostołowie też nic nie byli warci? Kain był przewrotny. Dlatego na równi z nim potępimy jego brata Abla? Bracia Józefa mieli wiele wad. Dlatego wolno powiedzied, że i Józef nie był od nich lepszy?
Zdarzy się, że ktoś jeden raz odmówi jałmużny natrętnemu żebrakowi. Czy wolno mówid, że to skąpiec, że serce ma twardsze niż kamieo, że nic nie jest wart? A czy my wiemy, jakie on potajemnie spełnia uczynki miłosierdzia, które Bóg ujawni dopiero na Sądzie Ostatecznym?
Nierozważne sądy, bracia, bardzo się kłócą z cnotą miłości bliźniego!
Powinniśmy się bad wygłaszania takich sądów, bo sprawy bliźnich nie należą do nas, tylko do samego Boga. Każdy odpowie za własne błędy, niech więc patrzy na siebie samego, a nie innych potępia. Bo Jezus wyraźnie mówi: „Nie sądźcie, a nie
74
będziecie sądzeni. Jaką miarką mierzycie, taką i wam odmierzą". Nie róbmy innym tego, co nam niemiłe.
Jakich środków użyd, żeby się poprawid z tego nałogu?
Po pierwsze, unikajmy zbędnej ciekawości, nie zajmujmy się innymi – surowo badajmy i osądzajmy tylko samych siebie. Niech świat robi, co chce. Kiedy nie należy to do nas, nie mieszajmy się w jego sprawy. Tak postępowali Święci.
Wyrzucano kiedyś Świętemu Tomaszowi, że ma za dobre pojęcie o ludziach i że go z tego powodu wykorzystują. Ten odpowiedział: „Byd może; ale ja tylko o sobie myślę źle i siebie uważam za najbardziej niegodziwego człowieka na świecie. Wolę, żeby inni mnie oszukiwali, niż żebym miał oszukiwad sam siebie, myśląc źle o bliźnich".
Po drugie, trzeba zawsze rozróżniad pomiędzy uczynkiem a intencją działającego.
Tak — jak opowiada Święty Ambroży - postępował cesarz Walentynian. On nigdy nie oceniał bliźnich złośliwie i nigdy też nie spieszył się z karaniem, kiedy poddany przekroczył jakieś prawo. Jeśli winowajca był w wieku młodocianym, to przypisywał jego błędy lekkomyślności i brakowi doświadczenia. Ludzi w podeszłym wieku bronił, mówiąc, że są słabi, że toczyli walkę z pokusą i że już pewnie żałują swojego upadku. O osobach na wyższym stanowisku mawiał, że potknęła im się noga dlatego, że godności i dostojeostwa są wielkim i niebezpiecznym ciężarem. O ludziach ubogich i prostych mówił, że tylko z nędzy dopuścili się zła, bo nie mieli co jeśd, że krzywdząc bliźniego z konieczności, mieli zamiar później tę krzywdę wynagrodzid. Kiedy przestępstwo jaskrawo rzucało się w oczy, składał winę na sieci diabelskie; zresztą zawsze domniemywał u człowieka żalu i mówił do siebie: „Gdyby mnie Pan Bóg wystawił na podobne próby, to kto wie, czy bym nie postąpił dużo gorzej. Pan Bóg wszystko osądzi, bo On jeden zna dokładnie serce człowieka, przed Jego okiem nic się nie ukryje, a my chodzimy w ciemnościach". Tak myślał ten cesarz, bo był wolny od obrzydliwej pychy i od wstrętnej zazdrości, którym my, niestety, tak często ulegamy.
Gdybyśmy tak zechcieli popatrzed na to, cośmy robili w minionych lata naszego życia, to opłakiwalibyśmy swoje własne upadki i nie mieszalibyśmy się w cudze sprawy.
Po trzecie, nie zapominajmy o tym, jak obmową brzydzili się święci. Naśladujcie ich, a na pewno wyleczycie się z tego nałogu. Święty Pachomiusz nie mógł wytrzymad, gdy ktoś w jego obecności mówił źle o innych i twierdził, że z ust
75
chrześcijanina nie powinny nigdy wychodzid słowa, które by uwłaczały innemu. Kiedy nie mógł przeszkodzid obmowie, uciekał z takiego miejsca.
Święty Jan Jałmużnik osoby oddającej się obmowom nie pozwalał - póki się nie poprawiła - wpuszczad do domu.
Święty Augustyn w swej jadalni kazał wypisad słowa:, „Kto szarpie sławę bliźniego, niech wie, że mu przy tym stole zasiąśd nie wolno". A gdy ktoś niezbyt oględnie wyrażał się o innych, to chodby to był biskup, zaraz zwracał mu uwagę: „Albo wymaż te słowa ze ścian, albo wracaj do domu; jeżeli tego nie zrobisz, jeżeli nie przestaniesz obmawiad ludzi, odejdę i zostawię cię tu samego". Poświadcza to Pozydiusz, który widział to na własne oczy, a potem spisywał żywot Świętego Augustyna. Pewnego razu Augustyn znalazł się w podróży w towarzystwie jakichś pustelników. Ci początkowo mówili o rzeczach dobrych, ale później, jak to zwykle bywa, zaczęli się bawid obmawianiem ludzi. Był w tym towarzystwie jeden poczciwy starzec, którego Święty przy koocu drogi spytał, czy mu się dobrze podróżowało wśród tych pustelników. Ten odparł: „Prawda, że to dobrzy ludzie; tyle że drzwi w domach nie mają". Chciał przez to powiedzied, że nie umieją powstrzymad języka i wyrządzają przez to krzywdę imieniu bliźniego.
Drodzy bracia! Naprawdę - wielu ludzi nie ma drzwi, nie ma zamków, dla swoich ust. Szczęśliwy jest taki człowiek, który nie wyraża się złośliwie o bliźnim, który myśli tylko o sobie i o swoich błędach, '6Btóry ze swoich błędów stara się poprawid! Szczęśliwy, kto sercem wznosi się ku niebu - kto języka używa na przebłaganie Boga, a oczu naopłakiwanie swoich grzechów! Amen.
9. O MODLITWIE GRZESZNIKA, KTÓRY NIE CHCE PORZUCIĆ GRZECHU
GDY ZSTĄPIŁ JEZUS Z GÓRY, SZŁY ZA NIM WIELKIE RZESZE.
A OTO TRĘDOWATY PRZYSZEDŁSZY POKŁONIŁ SIĘ MU,
MÓWIĄC: PANIE, JEŚLI CHCESZ, MOŻESZ MNIE OCZYŚCID.
Mt 8,1-2
Kiedy czytam te słowa, wyobrażam sobie uroczyste święto, podczas którego tłumy ludzi idą do kościoła i zbliżają się do Jezusa Chrystusa, który dziś zstępuje już nie z góry, ale z nieba, na nasze ołtarze. Wiara uczy nas, że Chrystus Pan to Król pośród Swojego ludu, Ojciec otoczony dziedmi, Lekarz - chorymi.
Jedni - temu Bogu, którego niebo i ziemia nie mogą objąd, oddają pokłon czystym sumieniem, jako Panu swoich serc. Prowadzi ich tu miłośd, bo chcą złożyd Bogu
76
dziękczynienie i wysławiad Jego wielkośd — wiedzą też dobrze, że ten miłosierny Bóg obsypie ich różnymi łaskami, nie puści ich od Siebie z pustymi rękami.
Inni — przed tym niepojęcie czystym i świętym Bogiem stają okryci grzechami, ale widzą nieszczęśliwy stan, w jakim się znajdują, czują wstręt do swojego dotychczasowego życia, postanawiają poprawę, zbliżają się do Chrystusa z wielką ufnością, rzucają się do stóp najlepszego Ojca i składają Mu ofiarę skruszonego i upokorzonego serca. Dla nich, zanim jeszcze wyjdą z kościoła, już otworzy się niebo, a piekło się zamknie.
I jest jeszcze trzeci rodzaj ludzi. To grzesznicy, którzy w swoich nieprawościach śpią, którzy nie zamierzają porzucid swoich grzechów, a mimo to przychodzą się modlid.
Nie będę mówił o tych, którzy przychodzą na nabożeostwo z sercem czystym i miłym Bogu - ich zachęcam tylko do wytrwania. Grzesznicy skruszeni niech podwoją modlitwy, łzy i pokuty, a z pewnością znajdą przebaczenie, odzyskają przyjaźo Boga i prawo do nieba.
Ja będę dziś mówił o grzesznikach, którzy żyją tylko pozornie, bo dawno już poumierali. Modlitwa takiego grzesznika - grzesznika, który nie chce się poprawid – jest wedle Ducha Świętego obmierzła w oczach Pana. Jest czynnością śmieszną, pełną sprzeczności i kłamstwa. Jest zniewagą Boga.
Posłuchajcie mnie chwilę, a sami się o tym przekonacie.
Nie będę długo zastanawiał się nad tym, jakie warunki musi posiadad modlitwa, żeby się podobała Bogu i przyniosła pożytek duszy. Nie będę wiele mówił na temat jej potęgi.
Przypomnę tylko, że modlitwa jest słodką rozmową duszy z Bogiem – naszym Stwórcą, Panem i Celem Ostatecznym. Modlitwa jest obcowaniem nieba z ziemią. My posyłamy do nieba nasze modlitwy i czyny, a niebiosa zsyłają nam potrzebne do uświęcenia łaski. Modlitwa podnosi naszą duszę i serce ku niebu i uczy nas gardzid światem i jego przyjemnościami. Modlitwa sprowadza Boga do nas, przenika niebieskie przestrzenie, wstępuje aż do tronu Jezusa Chrystusa, rozbraja sprawiedliwośd Ojca, pobudza Go do miłosierdzia, otwiera skarby łask, wzbogacając tego, kto się dobrze modli.
Żeby się o tym przekonad, wystarczy otworzyd księgi Starego czy Nowego Testamentu - one pokazują nam, że Pan Bóg nigdy nie odmawia tego, o co się modlimy w sposób właściwy.
77
Oto widzę trzydzieści tysięcy ludzi; ludzi, których Bóg - za ich grzech – postanowił zgładzid z powierzchni ziemi. Wtedy Mojżesz pada na kolana przed Panem i błaga Go o miłosierdzie. Zaledwie zaczął swoją modlitwę, a już zagniewany Pan zmienia Swój wyrok, obiecuje ludowi przebaczenie, Swoją przyjaźo i opiekę. Dokonała tego modlitwa jednego człowieka. I znowu.
Widzę Jozuego, który pragnie do kooca wygubid wrogów, a tymczasem słooce chyli się już ku zachodowi. Pada więc na kolana, modli się do Pana, po czym rozkazuje słoocu zatrzymad się w biegu i słooce, niebywałym cudem, słucha jego głosu!
I znowu. Bóg posyła Jonasza do wielkiego miasta Niniwy - miasta grzesznego, które Pan za karę postanowił zniszczyd za czterdzieści dni. Kiedy Niniwici słyszą tę wieśd, rzucają się wszyscy twarzą na ziemię i szukają ratunku w modlitwie. Pan natychmiast odwołuje Swój wyrok i spogląda na skruszonych mieszkaoców Niniwy z dobrocią.
Kiedy skieruję wzrok w jeszcze inną stronę, zobaczę proroka Eliasza, który prosi Boga, żeby ukarał grzeszny lud i nie spuszczał na ziemię deszczu. I obłoki posłuchały Proroka natychmiast, bo przez półtora roku nie spadła ani kropla deszczu, dopóki z kolei nie poprosił Boga o zmiłowanie.
Kiedy ze Starego Testamentu przejdziemy do Nowego, zauważymy, że modlitwa nie traci wcale swojej mocy, natomiast pod panowaniem łaski staje się jeszcze skuteczniejsza. Popatrzcie na Magdalenę. Tylko rzuciła się do stóp Zbawiciela, a On od razu odpuścił jej grzechy i wypędził z niej siedmiu czartów.
Piotr zaparł się swojego Mistrza i szuka pomocy w modlitwie - Zbawiciel patrzy na niego miłosiernie i przebacza mu.
Gdyby zdrajca Judasz modlił się, zamiast rozpaczad, Pan również i jemu odpuściłby winy. Naprawdę - dobra modlitwa jest tak potężna, że gdyby całe piekło, wszystkie stworzenia niebieskie i ziemskie domagały się zemsty i gdyby już Bóg miał spuścid pioruny Swojego gniewu na grzesznika, to mimo wszystko z całą pewnością przebaczy mu, byle tylko ten grzesznik padł na kolana, żałował za swoje grzechy, postanowił kochad Boga i błagał Go o miłosierdzie.
Jezus Chrystus przyrzekł uroczyście, że Bóg nie odmówi nam niczego, jeżeli będziemy Go prosid w Jego Imię. Jaka to słodka i pocieszająca dla chrześcijanina rzecz, że może otrzymad wszystko, o co będzie się modlid!
Spytacie mnie teraz, jaka powinna byd modlitwa, żeby miała u Boga taką moc?
78
Odpowiem krótko — musi byd ożywiona żywą wiarą oraz mocną i stateczną nadzieją, że przez zasługi Jezusa Chrystusa otrzymamy to, o co się modlimy. Wreszcie, musi naszej modlitwie towarzyszyd gorąca miłośd.
Po pierwsze, musimy mied przy modlitwie żywą wiarę.
Dlaczego? Bo wiara jest fundamentem i podstawą dobrych uczynków - bez niej nie mają one zasługi na żywot wieczny. Na modlitwie powinniśmy byd głęboko przejęci obecnością Bożą - powinniśmy byd w tym podobni do chorego, którego trawi wysoka gorączka i któremu się zdaje, że widzi, że dotyka jakiegoś przedmiotu i nie chce uwierzyd, że to złudzenie i chorobliwy majak.
Z taką silną wiarą szukała Zbawiciela Maria Magdalena - szukała Pana, którego w grobie już nie zastała. Umysł jej był tak całkowicie pochłonięty Tym, którego szukała, że Chrystus nie mógł się dłużej ukrywad przed jej poszukiwaniem. Ukazał się jej w postaci ogrodnika i zapytał, za kim tak płacze i kogo szuka. A ta święta kochanka nie odpowiada Mu, że szuka Zbawiciela, ale woła:, „Jeśli Go zabrałeś, to powiedz, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę."
Jej wiara była tak żywa i gorąca, że gdyby nawet Jezus był na łonie Ojca, zmusiłaby Go do zejścia na ziemię!
Niech tylko chrześcijanin z taką wiarą idzie przed oblicze Boga, a On na pewno nie oprze się jego prośbie.
Po drugie, z wiarą ma się łączyd silna i niezachwiana nadzieja, że Bóg udzieli nam wszystkiego, o co Go prosimy.
Chcecie na to przykładu?
Popatrzcie na niewiastę kananejską. Jej modlitwa była ożywiona wiarą i nadzieją tak silną, że nie przestała błagad i nalegad, póki Chrystus jej nie wysłuchał. Nie zwracała uwagi na to, że ją odpychano, że początkowo nawet sam Jezus zdawał się zatykad uszy na jej wołanie — rzuciła się na kolana i całą jej modlitwą były te słowa: „Zmiłuj się nade mną, Panie, Synu Dawidów." I Jezus powiedział jej: „Niewiasto, wielka jest wiara twoja; niechaj ci się stanie, jako chcesz."
„I uzdrowiona jest córka jej od onej godziny." Taka wiara i taka nadzieja niosą triumf i usuwają wszystkie przeszkody na drodze zbawienia.
Patrzcie, co mówi matka do swojego syna, Symforiana, kiedy ten idzie na męczeostwo: „Odwagi synu! Jeszcze chwila cierpliwości i twoją zapłatą będzie niebo!" Powiedzcie mi, bracia, czy nie ta święta nadzieja podtrzymywała męczenników podczas tortur i katuszy?
79
Święty "Wawrzyniec cieszy się, kiedy go kładą na rozpalonej kracie. Święty Wincenty zachowuje się spokojnie, chod oprawcy szarpią mu wnętrzności żelaznymi hakami.
Kto im dawał tę nadludzką siłę do znoszenia tak okrutnych cierpieo - jeśli nie nadzieja dóbr niebieskich? Czy nie ta sama nadzieja pomaga chrześcijaninowi usunąd wszelkie pokusy czarta i roztargnienia w czasie modlitwy? Wiara mówi mu, że Bóg go widzi, nadzieja zaś daje mu pewnośd, że kiedyś otrzyma wieczne szczęście.
Po trzecie, modlitwa chrześcijanina ma byd ożywiona miłością. To znaczy, że powinien on z całego serca kochad dobrego Boga i ze wszystkich sił nienawidzid grzechu.
Jeśli grzesznik się modli, to powinien szczerze żałowad i chcied coraz bardziej kochad Boga. Kiedy święty Augustyn szedł do ogrodu na modlitwę, stawiał się w obecności Bożej i ufał mocno, że Bóg zlituje się nad nim, chociaż jest grzesznikiem. Na modlitwie opłakiwał swoje dawne błędy, przyrzekał zmienid swe życie i kochad Pana Boga z całego serca. Bo naprawdę - nie można jednocześnie kochad i Boga, i grzechu.
Chrześcijanin, który naprawdę kocha Boga, ma wstręt do tego, czego Bóg nienawidzi. Wynika stąd, że modlitwa grzesznika, który nie chce się poprawid, nie ma żadnej wartości.
Modlitwa takiego grzesznika w ogóle nie posiada warunków, o których mówiliśmy. Jest więc czynnością w pewnym sensie śmieszną, pełną sprzeczności i kłamstwa. Popatrzmy na jego modlitwę - popatrzmy przez chwilkę, bo zresztą ledwo się taka modlitwa zacznie, zaraz się skooczy.
Posłuchajmy, jak zachowuje się podczas modlitwy taki człowiek, ślepy i głuchy moralnie.
Nie postępuje szczerze, kiedy się żegna i wypowiada Imię Przenajświętszej Trójcy. Można by wtedy powiedzied do niego: „Przyjacielu, zaczekaj chwilę. Zaczynasz swoją modlitwę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. A zapomniałeś, że osiem dni temu byłeś w towarzystwie, w którym twierdzono, że ze śmiercią wszystko się kooczy, czyli — co na jedno wychodzi - że nie ma Boga, piekła ani nieba? Jeżeli w to wierzysz, to twoja modlitwa jest tylko jałowym i pustym zabijaniem czasu."
Powiecie może, że takie rozmowy zdarzają się rzadko. Mniejsza o to. Mimo to stanowczo twierdzę, że około trzy czwarte z tych, którzy są tu teraz w kościele,
80
zatarło w swojej duszy obraz Trójcy Przenajświętszej i przez występki wygnało Boga ze swojego serca.
Niejeden „zatwardziały grzesznik mówi na modlitwie: „Mój Boże, wierzę mocno, że jesteś tutaj obecny."
Przyjacielu! Przed Bogiem drżą Święci Aniołowie, którzy nie ośmielają się podnieśd ku Niemu oczu, — którzy zasłaniają sobie skrzydłami twarze, bo nie mogą znieśd blasku Jego Majestatu! A ty, okryty grzechami, klękasz sobie na jedno kolano, a drugie trzymasz w powietrzu! A więc te słowa, które wychodzą ci z ust - że wierzysz w obecnośd Bożą – są czymś wstrętnym. Jesteś podobny do małpy, która naśladuje to, co widzi u innych. Taka modlitwa to czysta kpina.
Chrześcijanin, który wierzy - który jest przejęty do głębi obecnością Bożą zachowuje się na modlitwie pokornie, bo widzi z jednej strony wielkośd Boga, a z drugiej swoją własną niegodnośd. Boi się, żeby ziemia się nie otworzyła i nie pochłonęła go żywcem. Jego serce jest pełne żalu, że obraził Boga tak dobrego i miłosiernego, a zarazem pełne wdzięczności, że ten Bóg chce go znosid w Swej obecności.
Natomiast dla grzesznika, który się nie chce zmienid, przeciwnie: kościół jest, że tak powiem, salą balową czy koncertową, nie domem Bożym!
Bo czym się zajmujecie, kiedy idziecie na spotkanie towarzyskie?
Ludźmi, których tam spotykacie. I tutaj też: wodzicie oczami na wszystkie strony, przyglądacie się ścianom, dekoracjom, witacie się ze znajomymi i rozmawiacie. Nie chcę tu już mówid o złych pragnieniach i spojrzeniach. Żeby przynajmniej wasze myśli, kiedy jesteście w domu Bożym, były chodby tylko obojętne, a nie grzeszne!
Ale wy przy modlitwie rozglądacie się na wszystkie strony, witacie wchodzących, rozmawiacie sobie z nimi, sprawdzacie, jak kto jest ubrany, stroje rozbudzają waszą ciekawośd, a stąd rodzą się w duszy złe myśli i złe pragnienia.
Czy nie dzieje się tak nawet podczas Mszy Świętej?
W modlitwie czasami mówicie do Boga: „Oddaję Ci cześd i hołd; kocham Cię, Panie, z całego serca". Łudzisz się przyjacielu, ty wielbisz nie Boga, tylko swojego bożka. A twoim bożkiem jest ta młoda osoba, której oddałeś serce i którą bez przerwy zaprzątasz swój umysł.
A twoim bogiem, kto jest, siostro? Czy nie ten młody człowiek, któremu starasz się przypodobad nawet w kościele - tu, gdzie powinnaś opłakiwad swoje grzechy i prosid Boga o przebaczenie?
81
Podczas modlitwy po głowie człowieka snują się jego ukochane przedmioty i to im kłania się on, jako swojemu „Bogu". Raz staje przed tobą obżarstwo i domaga się od ciebie hołdu, bo rozmyślasz nad tym, co będziesz jadł, kiedy przyjdziesz do domu. To znowu owłada twoją duszą bożek próżności, bo myślisz sobie, jak to ludzie powinni cię wielbid i wysławiad. Wtedy jakbyś mówił do Boga: „Ustąp z tronu, zrób mi miejsce". Straszne to jest, ale prawdziwe!
Ile razy chcecie się komuś podobad, tyle razy waszym bożkiem jest pycha i próżnośd. Innym razem panem i bogiem waszego serca okazują się chciwośd albo nieczystośd.
W czasie Mszy Świętej lub w czasie modlitwy przychodzi wam do głowy zazdrosna myśl albo chęd zemsty. Jeśli kochacie dobrego Boga bardziej niż takie myśli, to szybko je odrzucicie. Ale jeżeli nie odpychacie ich od siebie, to okazujecie przez to, że wyżej cenicie takie myśli niż Boga, że są one godne tego, żeby królowad w waszym sercu. Hołubiąc je z zadowoleniem i dobrowolnie, zachowujecie się tak, jakbyście mówili do Boga: „Boże, wyjdź z mojej pamięci, niech panem moich uczud będzie zły duch". Widzicie więc, że podczas modlitwy oddajecie hołd nie prawdziwemu Bogu, ale swoim złym skłonnościom i namiętnościom.
Powiecie może, że mówię za ostro. A ja wam powiadam, że mam rację. Bo przecież spowiednik namawia was, żebyście porzucili złe nałogi, knajpy, taoce, nieczyste myśli, łakomstwo: obiecuje wam za to łaskę Bożą, rozgrzeszenie, Boga w Komunii Świętej – a wy, co? Porzucacie grzech i poprawiacie się szczerze?!
Gdyby nasza główna namiętnośd mogła się pokazad naszym oczom — gdyby przyjęła materialną postad - to oglądalibyśmy ją przed sobą, jako rozłożystą gałąź z siedmioma głównymi grzechami.
Modlitwa grzesznika nie łączy się z wiarą i nadzieją, które wśród najstraszniejszych katuszy stanowiły podporę męczenników.
Czy grzesznik, kiedy rozpoczyna modlitwę, myśli o nagrodzie niebieskiej? Wszystko ma w głowie w tym czasie, tylko nie Boga! Modli się tylko z doskoku, przy ubieraniu się albo przy pracy. Jego wyobraźnia jest zajęta pracą, a może nawet nienawiścią i zemstą, jest splugawiona nieczystymi myślami. W czasie modlitwy potrafi krzyczed na dzieci czy domowników. Jedyna nadzieja, jaką grzesznik żywi przy modlitwie, to ta, że szybko ją skooczy.
Gdyby wierzył w rzeczy ostateczne, gdyby się spodziewał dóbr wiecznych, nie szedłby za podszeptami ducha piekielnego. Naprawdę - zatwardziały grzesznik dokładnie stracił wiarę. To biedny człowiek, bo zły duch zamknął mu oczy - odebrał
82
duchowy wzrok - i na cienkiej nitce trzyma go nad straszną przepaścią. Jego rany są tak głębokie, a choroba tak się zastarzała, że nie zdaje on sobie nawet sprawy ze swojego opłakanego stanu.
Przypomina więźnia, który skazany na śmierd, bawi się wesoło, chociaż już niedługo zostanie wykonany wyrok. Na nic się nie przyda, że będziecie go przekonywad, że tylko patrzed jak umrze - wysłucha tego tak, jakby mu ktoś przynosił wesołą wiadomośd o tym, że czeka go wielkie szczęście.
O Boże, jak nieszczęśliwy jest stan grzesznika! Jeżeli żywi on jakąś nadzieję, to jest to nadzieja zupełnie zwierzęca. Szczęście zwierzęcia polega na jedzeniu, piciu i na przyjemnościach cielesnych. I grzesznik też - nie zna innego szczęścia niż to. Chodzi jeszcze wprawdzie na Mszę Świętą i odmawia jakieś modlitwy, ale nie robi tego w intencji podobania się Panu Bogu i zbawienia swojej duszy, ale z prostego zwyczaju i z rutyny, jakiej nabrał od młodości. Gdyby niedziela wypadała raz do roku albo raz na dziesięd lat, to on pokazałby się w kościele raz na rok albo raz na dziesięd lat. Chodzi do kościoła tylko dlatego, że inni to robią. Dlatego nadzieję grzesznika naprawdę można porównad z nadzieją zwierzęcia, którego szczęście polega na doczesnym używaniu. On postępuje tak, jakby po śmierci nie było już niczego, jakby ze śmiercią wszystko miało się zakooczyd.
Na próżno, kochany Zbawicielu, na próżno umarłeś za takich grzeszników, którzy poniżają się nieraz gorzej niż podłe zwierzęta!
Powiedziałem wcześniej, że modlitwa dobrego chrześcijanina powinna byd ożywiona miłością Boga i nienawiścią grzechu, jako największego zła, a także szczerym pragnieniem unikania tegoż grzechu i tępienia go na każdym kroku. Jednak i tego warunku nie spełnia modlitwa grzesznika, który w ogóle nie żałuje tego, że obraził dobrego Boga, skoro bez przerwy krzyżuje Go w swoim sercu.
Kiedy odmawia akt skruchy, zabawia się w kłamcę i zwykłego błazna. Niech sobie mówi: „Boże, Ty widzisz człowieku? Przechwalasz się tylko, ale skruchy w sobie nie masz. Mieli ją święci pustelnicy żyjący po lasach — ludzie, którzy w dzieo i w nocy opłakiwali swoje grzechy.
Gdybyśmy przeszli szczegółowo każdą modlitwę, którą odmawia grzesznik, dostrzeglibyśmy tam same fałsze i obłudę.
Czytamy w Ewangelii, że żołnierze wprowadzili Jezusa Chrystusa do pretorium, zdjęli z Niego szaty, zarzucili Mu na ramiona szkarłatny płaszcz, wcisnęli na Jego skronie cierniową koronę, bili Go kijami po głowie, policzkowali Go, pluli Mu w
83
twarz i prześmiewczo zginali przed Nim kolana. Czy może byd większa zniewaga niż ta? Tak samo postępuje grzesznik, który wcale nie ma zamiaru się poprawid.
Bo w swoim sercu na nowo krzyżuje Chrystusa i zadaje Mu obelgi, jako że wszystko co robi, robi po to, żeby Zbawicielowi zadad nową śmierd - gdyby tylko mógł On jeszcze raz umrzed. Jak długo więc trwamy w grzechach, tak długo wzorem Żydów krzyżujemy Chrystusa w swoich sercach, a wzorem żołnierzy szyderczo zginamy przed Nim kolana, przybierając z zewnątrz postawę modlitwy.
Powiecie może:, „Ale my tego nie chcemy, kiedy zabieramy się do modlitwy. Niech nas Bóg broni od podobnych bluźnierstw!" Piękna wymówka! Kto grzeszy, nie chce stracid łaski, a przecież ją traci. Czy z tego powodu jest mniej winny?
Potępieocy, którzy się teraz palą w piekle, też nie mieli ochoty iśd na potępienie. Ale czy są z tego powodu mniej winni? Nie. Bo wiedzieli dobrze, że przez taki a taki czyn albo przez takie a takie słowo dopuszczają się grzechu śmiertelnego. Grzesznik, który się modli, nie ma zamiaru naigrawad się z Boga, a przecież się naigrawa, kiedy na przykład, nie chcąc powstad z grzechu, mówi: „Boże mój, kocham Cię". Bo nie kocha Stwórcy, skoro kocha grzech.
Taka modlitwa nie może byd aktem pobożności; ona jest obłudą, a fałszem i obłudą nie można Bogu oddawad czci. Jest haniebną zniewagą, jeżeli na ustach mamy imię Jezusa Chrystusa, a jednocześnie w sercu Go krzyżujemy...
Przyznacie więc, że modlitwa grzesznika jest samym tylko splotem kłamstw i sprzeczności. Potwierdzają tę prawdę słowa Ducha Świętego:, „Kto odwraca uszy swe, aby nie słuchał zakonu, modlitwa jego obrzydła będzie."
Niestety, może połowa tych, którzy mnie teraz słuchają, należy do rzędu tych zaślepieoców!
A przecież ci ludzie stoją tu spokojni - moje słowa ich nudzą, jakby wcale ich nie obchodziły. Diabeł ich zaślepił, omotał ich serce i zamienił je w kamieo.
O, drogi Boże, do jak okropnej przepaści wiedzie człowieka grzech!
Ale może powiecie: „Z tego wynika, że trzeba przestad się modlid, skoro to tak
bardzo znieważa Boga". Nie o to mi chodziło, kiedy dowodziłem, że wasze modlitwy w stanie grzechu są kłamstwem. Chciałem tylko, żebyście wołali do Boga: „Boże, ja Cię teraz nie kocham, ale spraw, żebym Cię kochał". Zamiast mówid: „Boże, bardzo żałuję, że Cię zasmuciłem" - mówcie raczej: „Boże, nie czuję żalu za grzechy; udziel mi skruchy, której tak bardzo potrzebuję. Niech porzucę
84
złości, niech się ich boję. O, Boże, spraw, żebym występek miał w wiecznej nienawiści, dlatego, że to Twój największy wróg - wróg, który spowodował
Twoją mękę i śmierd krzyżową, który pozbawia człowieka Twojej łaski i przyjaźni i na zawsze oddziela go od Ciebie". Spraw, Boski Zbawicielu, żeby nasze modlitwy pochodziły z serca wolnego od grzechu i kochającego Ciebie. Amen.
10. O NIEGODNYM PRZYJMOWANIU KOMUNII ŚWIĘTEJ
DUSZA, KTÓRA GRZESZY, TA UMRZE.
Ez, 17,4
Jeżeli każdy grzech pozbawia duszę życia, oddziela ją na zawsze od Boga i wtrąca w straszne nieszczęścia, to co dopiero mówid o skutkach świętokradztwa? Czy można sobie właściwie wyobrazid żałosny stan człowieka, który dopuścił się grzechu świętokradztwa? To jest to straszne spustoszenie w miejscu świętym, o którym mówił prorok Daniel — spustoszenie, o którym wspomina też Zbawiciel świata! Jakiż to straszny ból dla miłosiernego Boga, kiedy ludzie bezbożni znieważają Jego Przenajświętsze Ciało i Przenajdroższą Krew!
Już Święty Paweł groził świętokradcom strasznymi sądami Bożymi. Jaki to wielki ból dla Serca Jezusowego - Serca, które umiłowało nas aż do śmierci krzyżowej - kiedy widzi Ono, że wyrządzają Mu tak ciężkie zniewagi! I jak ciężka, jak surowa kara czeka chrześcijan, którzy dopuszczają się takiej zbrodni! Gdyby dzisiaj, w tym kościele, Bóg zrzucił zasłonę z serc wszystkich, którzy tu są, to okazałoby się, że na wielu z tych serc wyryty jest wyrok potępienia zaciągnięty z powodu świętokradzkich Komunii.
Bo wielu przystępuje do Stołu Paoskiego po złej spowiedzi, jako że albo zataili swoje grzechy, albo nie mieli najmniejszego żalu i postanowienia poprawy. Inni znów przystępują do Komunii w gniewie i z przywiązaniem do grzechów i w ten sposób znieważają Ciało i Krew Pana. Sprawdzajcie sami siebie, czy przypadkiem nie popełniliście kiedyś świętokradztwa!
Gdybym był w stanie wyciągnąd z płomieni piekła zdrajcę Judasza i pokazad wam, jak on tam okropnie jęczy i cierpi przez to, że niegodnie przyjął Ciało i Krew Paoską, to może chod trochę byście się przestraszyli!
A co będzie z grzesznikami, którzy całe niemal życie dopuszczają się takich świętokradztw!
Naprawdę, bracia moi - świętokradztwo jest najcięższą zbrodnią, bo jest napaścią na samego Boga; sprowadza też na człowieka ogromne nieszczęścia!
85
Gdybym mówił do bałwochwalców albo do heretyków, to bym wam najpierw dowodził rzeczywistej obecności Jezusa Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie. Ale o tej prawdzie nikt z was tutaj nie wątpi. Dla wzmocnienia waszej wiary przypomnę wam jednak pewien przykład.
Jeden z kapłanów odprawiał kiedyś Mszę Świętą, powątpiewając przy tym jednak, czy Pan Jezus jest rzeczywiście obecny w Hostii Świętej. Otóż po Konsekracji i Podniesieniu - Hostia okryła się krwią. Przez ten cud Pan Jezus chciał wzmocnid wiarę chrześcijan i usunąd powątpiewania Swojego sługi. Hostia wylała wówczas z siebie tyle krwi, że pokryły się nią korporał, obrusy i ołtarz. Doniesiono o tym papieżowi, który nakazał przechowywad ten korporał w kościele i każdego roku uroczyście obnosid go w procesji Bożego Ciała.
Nie potrafię we właściwy sposób przedstawid wam tego, jak wielkim grzechem jest świętokradzka Komunia Święta! Zbawiciel świata raz jeden poniósł śmierd na ziemi, tymczasem ludzie przewrotni wciąż odnawiają tę Jego mękę przez niegodne przyjmowanie Go do swoich serc!
Święci Ojcowie porównują niegodną Komunię do zdrady Judasza i do zniewag, jakich Pan doświadczył od żydowskich oprawców i od niegodziwych żołnierzy rzymskich.
Kiedy zbliża się do stołu Paoskiego świętokradca, wydaje się, jakby Zbawiciel mówił do niego jak kiedyś do Judasza:, „Po co tu idziesz, przyjacielu? Znakiem pokoju, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego. Zatrzymaj się, synu, zlituj się nade Mną." Ale te błagania nie pomagają, tak jak nie skutkują też wyrzuty sumienia.
Przeniewiercy pomimo wszystko mają czelnośd dopuszczad się tego straszliwego czynu! Już idą - chcą odebrad życie swemu Bogu i Zbawcy!
Czy może byd większa zbrodnia, czy może byd większe spustoszenie w miejscu świętym? Nawet piekło nie mogłoby okazad Bogu większej pogardy!
Jeden z cesarzy pogaoskich umieścił na Kalwarii, a także na grobie Chrystusa, posągi bożka i w ten sposób znieważył te święte miejsca. Ale zły chrześcijanin postępuje jeszcze gorzej. On każe Jezusowi mieszkad wśród namiętności, a to są dla Niego prawdziwi kaci. Trudno o tym myśled i nie drżed z oburzenia, trudno się nie smucid.
Mniejszym bólem jest dla Zbawiciela zło wyrządzane przez Żydów czy pogan niż niegodne traktowanie rzeczy najświętszych przez zuchwałych chrześcijan.
86
Kiedyś Pan Jezus skarżył się na Żydów i mówił do nich:, „Czemu mnie prześladujecie? Czy dlatego, że przywracałem wzrok ślepym, uzdrawiałem chorych; że wskrzeszałem umarłych i że leczyłem różnych chorych?" Taką pełną bólu skargę zanosi Pan teraz przez usta Proroka przeciwko nam. Gdyby ta zniewaga spotkała Go ze strony wrogów, mniej by była dla Niego bolesna. Ale niestety ci, których On pokochał najbardziej, zaciekle Go prześladują!
Nienawidzą Go ci, których On umieścił w Swym Kościele i którym dał bogactwa tylu cennych darów! O, czarna niewdzięczności! Kto będzie w stanie cię pojąd i zrozumied! Mało wam jeszcze, że Zbawiciel cierpiał dla was krwawe biczowanie, że Jego ciało poszarpano w kawałki, że dźwigał dla was ciężki krzyż? „Wy nie chcecie - zdaje się On mówid — nie chcecie uznad Mojej miłości. Wy Mnie od nowa prześladujecie i chętnie, gdyby to było możliwe, jeszcze raz odebralibyście Mi życie!"
I kto po tylu bolesnych wyrzutach miałby jeszcze odwagę iśd do Stołu Paoskiego, mając serce zbrukane grzechami? Kto chciałby jeśd i pid swój wyrok potępienia?
Komu przyszłoby do głowy, że świętokradcy, pomimo to, będą Chrystusowi przygotowywad nową Kalwarię!
W sercu pełnym grzechu Zbawiciel nie działa - jest On tam bez ruchu, ponosi tam duchową śmierd, która jest dla Niego w pewnym sensie bardziej bolesna niż śmierd na Krzyżu. Żydzi prześladowali Go okrutnie tylko w czasie Jego ziemskiej pielgrzymki — ci, którzy niegodnie przystępują do Komunii Świętej przesiadują Go i znieważają nawet w Przybytku Chwały.
Śmierd Chrystusa na Golgocie była wprawdzie straszna i bolesna, ale z jej powodu okryła się przynajmniej smutkiem cała natura, nawet nierozumne stworzenia współczuły Mu i dzieliły z Nim Jego ból.
Tymczasem w świętokradzkiej Komunii znieważony Zbawiciel nie znajduje znikąd współczucia. Podły łajdak krzyżuje Zbawcę świata, a wokół zalega głuche milczenie i nie widad żadnego współczucia. Słooce się nie zadmiewa, ziemia nie drży w posadach, nie przewraca się ołtarz. Czy w takiej sytuacji nie jest dużo bardziej prawdziwe to wołanie Chrystusa z Kalwarii: „Ojcze, dlaczego Mnie opuściłeś, dlaczego oddałeś Mnie na pastwę Moich zaciekłych wrogów? Dlaczego muszę umierad dzieo w dzieo?"
Jak może chrześcijanin podchodzid do Stołu Paoskiego z grzechem ciężkim?!
Piekło nie wymyśli nigdy nic gorszego niż świętokradztwa - one są najbardziej bolesnym ciosem dla Serca Boga.
87
Którzy ludzie popełniają ten straszny grzech? Najpierw ci, którzy w konfesjonale spowiadają się obojętnie, bez najmniejszego żalu - tak, jakby opowiadali jakąś historię.
Powiem wam; to ci, którzy po spowiedzi wcale się nie poprawiają i ciągle wracają do tych samych grzechów albo ci, którzy grzechy, ze strachu czy ze wstydu, ukrywają.
I pytam ich:, dlaczego idziecie do Stołu Paoskiego w takim stanie? „Chcemy - odpowiadają - przestrzegad przykazania kościelnego o Spowiedzi i Komunii wielkanocnej."
Ale, kochani! W jakim miejscu — gdzie?! — znajdzie się Jezus, skoro wasze oczy są powalane brudnymi, cudzołożnymi spojrzeniami, wasze ręce – haniebnymi dotknięciami, wasze usta i język - bezwstydnymi pocałunkami, skoro wasze serce jest czarne i potworne, podobne do zwęglonego drewna, które przez kilka tygodni leżało w ognisku?
Chcesz iśd do Komunii, przyjacielu? Idź, biedaku! Zachowaj się jak Judasz, który sprzedał Boskiego Mistrza i popadł w rozpacz! Idź, łajdaku, sprzedaj Chrystusa szatanowi, poukrywaj swoje grzechy na spowiedzi! Pobuduj krzyż w swoim sercu; masz tu w rękach ofiarę, dokoocz tej zbrodni, stłum wyrzuty sumienia, podejdź do Stołu Paoskiego, otwórz te splamione usta, żeby przyjęły Chleb Aniołów...
Ale pamiętaj: ciężka kara Boża cię dotknie. Mówi Święty Cyprian, że kiedy podawał Komunię Świętą pewnej kobiecie, która miała serce zabrudzone grzechami, Bóg spuścił piorun z nieba, który na miejscu tę osobę zabił.
Mówi Święty Paweł, że Żydzi nie ukrzyżowaliby Zbawiciela, gdyby Go znali. A ty, przyjacielu, wiesz Kogo przyjmujesz, bo kapłan przed podawaniem Komunii Świętej mówi do ciebie: „Oto Baranek Boży, oto, który gładzi grzechy świata."
On — Święty i Czysty! Jeżeli więc poczuwasz się do grzechu, nie podchodź, bo Bóg mógłby cię strzaskad piorunami Swojego gniewu, a twoją duszę wtrącid do piekła!
Nie będę tu mówił o doczesnych nieszczęściach, które pociągają za sobą świętokradzkie Komunie. Żydzi za zabicie Boga, za targnięcie się na Jezusa Chrystusa, odpokutowali straszliwie. Ulice Jerozolimy były pełne trupów i spłynęły krwią, a w czasie oblężenia miasta przez Rzymian panował taki głód, że matki zabijały swoje dzieci i w ten sposób ratowały się od śmierci głodowej. I dziś z powodu świętokradztw Pan Bóg karze często ludzi wojną, głodem, chorobą i nagłą śmiercią.
88
W drugim życiu natomiast, jak mówi Święty Jan Damasceoski, Chrystus na świętokradców w sposób szczególny wyleje pełną czarę Swego gniewu.
O pewnym świętokradcy powiadają, że w godzinie śmierci podszedł do niego czart i powiedział:, „Jako że za życia niegodnie komunikowałeś, dzisiaj przyjmiesz Komunię z moich rąk". Konający słysząc te słowa wystraszył się i w rozpaczy zawołał: „Pomsta Boga na mnie spada!". I tak nędznie zakooczył życie.
Pewną kobietę zaś po niegodnej Komunii opętał zły duch i ogarnął ją szał tak wściekły, że odgryzła sobie język i tak umarła w rozpaczy.
Inny zakłamany człowiek oszukał spowiednika i przyjął Chrystusa Pana niegodnie. Po czym nagle powaliła tego grzesznika na ziemię niewidzialna moc, tak że zaczął wyrzucad z siebie pianę jak szaleniec i w takim stanie wyzionął ducha.
Za świętokradzką Komunią postępuje zwykle zatwardziałośd serca i nieszczęśliwa śmierd.
Gdyby człowiek zdawał sobie sprawę, jak wielkim złem jest świętokradztwo, wolałby tysiąc razy umrzed niż się go dopuścid, chodby tylko raz. Jest ono najstraszniejszą niewdzięcznością względem Boga - zatruwa serce i umartwia w grzeszniku duszę, sprawiając, że staje się ona mieszkaniem i niewolnicą szatana.
To straszne przestępstwo jest podobne do ostrego miecza, którym grzesznik zabija siebie samego, oddając się przy tym na łup piekłu. Zła Komunia nie przynosi człowiekowi ani pożytku, ani pociechy, ani zaszczytu — wręcz przeciwnie, wyrządza mu największą szkodę, obarcza go strasznymi wyrzutami sumienia i przygotowuje mu nieszczęśliwą wiecznośd.
Nic dziwnego, że Święty Paweł przestrzega Koryntian przed świętokradzką Komunią i grozi sądami Bożymi tym, którzy znieważają Ciało i Krew Paoską.
Niektórzy powiedzą, że lepiej wcale do Stołu Paoskiego nie iśd, niż narażad się na tak wielkie niebezpieczeostwo.
Bracia drodzy! Ja nie chcę was odwodzid od przyjmowania Komunii Świętej. Chcę wam tylko otworzyd oczy i dad, chociaż słabe pojęcie o tym, jak strasznym grzechem jest świętokradztwo — żebyście się go wystrzegali i zawsze przyjmowali Pana Jezusa sercem czystym i niewinnym.
Jeśli ktoś z was, tu obecnych, poczuwałby się do tej zbrodni, niech otworzy oczy póki jeszcze czas i niech się pojedna z Bogiem, niech naprawi zło! Oby od dziś wasze Spowiedzi i Komunie były takie, jakimi pragnęlibyście je mied w godzinie
89
śmierci, kiedy stawad będziecie przed trybunałem Jezusa! I obyście wtedy mogli otrzymad z Jego rąk nagrodę niebieską! Amen.
11. O ODKŁADANIU POKUTY
JA IDĘ I BĘDZIECIE MNIE SZUKAD,
I W GRZECHU WASZYM POMRZECIE.
J 8,21
Zaprawdę, bracia, jaka to wielka nędza i jakie upokorzenie, że poczynamy się w grzechu pierworodnym, że przychodzimy na świat, jako dzieci przekleostwa!
Dużo większą jednak haobą jest żyd w grzechu, a już szczytem nieszczęścia jest w nim umrzed. Grzechu pierworodnego uniknąd nie możemy, grzechów uczynkowych jednak możemy się ustrzec; możemy też, z pomocą łaski Bożej, z nich powstad.
Dlaczego trwacie w grzechu, który naraża was na wieczne nieszczęście?!
A przecież każdy powinien się bad tej groźby Jezusa, że kiedyś grzesznik będzie Go szukał, ale nie znajdzie i umrze w swoim grzechu. Dobrze mówi Duch Święty, że występni się błąkają, że ich serca i umysły są ślepe, że sami siebie gubią. Odkładają oni nawrócenie na później i mimo grzechów, w jakich tkwią, spodziewają się szczęśliwej śmierci.
Żebyście mogli lepiej poznad szkodliwośd tego zaślepienia, wykażę wam dziś: po pierwsze, że człowiek nawraca się tym trudniej, im dłużej trwa w złych nałogach, i po drugie, że im dłużej gardzimy łaską Bożą, tym bardziej Bóg się od nas oddala i wskutek tego stajemy się coraz słabsi, a duch piekielny trzyma nas coraz mocniej w swojej niewoli.
Jak mógłbym o śmierci chrześcijanina - chrześcijanina, który doświadczył, jak słodko jest miłowad Boga, który wie, jak wspaniałe dobra przygotował Jezus Chrystus tym, którzy boją się grzechu - jak mógłbym o takiej śmierci mówid, że jest nieszczęściem? W ten sposób można by mówid do pogan, którzy nie znają Boga i nie wiedzą nic o nagrodzie, jaką On przygotował dla Swoich ukochanych dzieci. Jak ślepy jest człowiek, który pozbawia się tak wielkich dóbr i sprowadza na siebie straszne nieszczęścia!
A przecież widzimy ludzi, którzy żyją źle, którzy gardzą łaskami Bożymi, którzy nie zważają na wyrzuty sumienia i nie chcą naśladowad pięknych przykładów. Wydaje im się, że Bóg przygarnie ich do Siebie w każdej chwili, kiedy tylko do Niego wrócą. Nie wiedzą, że tymczasem diabeł szykuje dla nich miejsce w piekle.
90
Pismo Święte w wielu miejscach napomina, żeby z grzechów powstawad jak najprędzej. Odnosi się do tego wiele gróźb, porównao, figur, przypowieści i przykładów.
U Świętego Jana Ewangelisty czytamy: „Chodźcie, póki światłośd macie, żeby was ciemności nie ogarnęły. Kto w ciemności chodzi, nie wie, kędy idzie" A na innym miejscu upomina nas Jezus: „Patrzcie, czuwajcie, a módlcie się, bo nie wiecie, kiedy czas będzie."
Módlcie się zawsze, żeby wysłużyd sobie pomoc do walki z potężnymi i przebiegłymi wrogami.
Jezus przypomina nam, że śmierd przyjdzie jak złodziej. Gdyby gospodarz wiedział, kiedy opryszek napadnie na jego dom, czuwałby i stawiłby opór: „Przeto i wy bądźcie gotowi, bo której godziny Syn Człowieczy przyjdzie, nie wiecie."
Swoje przyjście na sąd porównuje Jezus do błyskawicy: „Albowiem jako błyskawica wychodzi od wschodu słooca i ukazuje się aż na zachodzie, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego."
Dziś człowiek pełen jest życia i zdrowia, głowę ma zajętą tysiącem projektów, jutro ludzie opłakują jego zgon. Nie wiedział, po co żył, jaki był jego cel ostateczny, umarł w zaślepieniu. Jakie miał życie, taką ma śmierd...
Pewien chory skąpiec kazał sobie przynieśd skrzynkę złota, które było mu bogiem — chciał je liczyd, ale nie miał już na tyle siły; położył na nim tylko rękę i tak umarł.
Innemu skąpcowi spowiednik pokazał wizerunek Ukrzyżowanego i namawiał go do skruchy. A ten na to: „Gdyby ten Chrystus był ze złota, to by się opłaciło". Z tego przykładu widad, jak za złym życiem idzie zwykle nieszczęśliwa śmierd.
Przypowieśd o pannach mądrych i głupich zawiera tę samą przestrogę. Mądre, które weszły na gody, wyobrażają dobrych chrześcijan, którzy zawsze są gotowi odpowiedzied na głos Boga; głupie — złych, którzy swoje nawrócenie odkładają na potem, którzy nie spełniają dobrych uczynków. I nagle puka śmierd. Chrystus wzywa ich przed sąd, żeby zdali rachunek ze swojego życia. W tej przerażającej chwili chcieliby uporządkowad swoje sumienie, ale nie mają już czasu, nie mają siły, a może nie mają też i łaski Bożej, której trzeba, żeby się podźwignąd. Błagają Boga o litośd, a On odpowiada, że ich nie zna, zamyka przed nimi bramę, czyli wtrąca ich do piekła. Taki los czeka wielu grzeszników, którzy dziś spokojnie sobie żyją w swoich nieprawościach. Może i ty, bracie, do nich należysz? Przestrzegałbym cię: przyjacielu, dlaczego chcesz zgubid swoją duszę? Co złego ci ona zrobiła, że chcesz ją na wieki unieszczęśliwid?
91
O, jak bardzo ślepy i niemądry potrafi byd człowiek! Niczym Ezaw, za miskę soczewicy sprzedaje swoje skarby - sprzedaje je za chwilową rozkosz, za jakąś mściwą myśl, za zemstę, spojrzenie lub nieskromne dotknięcie, za szczyptę ziemi czy kieliszek wódki.
O, duszo, tak piękna, jak nisko cię ludzie cenią!
Żyją sobie grzesznicy przez jakiś czas spokojnie - tak im się przynajmniej wydaje — myślą o przyjemnościach i bogactwach świata i dopiero później, za jakiś czas, jak Ezaw, zaczynają płakad i zaklinad Boga, żeby im oddał utracone niebo. Ale Pan odpowiada na to, że już za późno, bo ktoś inny wziął ich błogosławieostwo.
Zatwardziały grzesznik jest podobny do nieszczęsnego Sizary, któremu zdradliwa Jahel podała trochę mleka, a kiedy usnął, wbiła mu w głowę gwóźdź, tak że zaraz skonał i nie miał nawet czasu opłakad swego zaślepienia, które kazało mu zaufad zdradliwej niewieście.
Jak nie znalazł przebaczenia bezbożny Antioch, tak nie znajdzie go zatwardziały grzesznik. Zawiedzie się ciężko ten, kto zuchwale grzeszy, myśląc, że się nawróci w godzinie śmierci.
Ty, bracie i siostro, też często nadużywasz Bożych łask. W czasie choroby robiłeś postanowienia, że gdy tylko Bóg wróci ci zdrowie, to się zmienisz. Wyzdrowiałeś, a nie poprawiłeś się. Więcej, jeszcze gorzej postępujesz niż dawniej: nawet spowiedź wielkanocną opuszczasz. Pamiętaj, przyjdzie inna choroba, umrzesz w niepokucie i pójdziesz do piekła!
Im ktoś dłużej zwleka, tym trudniej mu się poprawid. Sami wiecie, że dawniej robiła na was wrażenie myśl o Sądzie Ostatecznym i o piekle, tak że nawet płakaliście. Dziś już was te straszne prawdy nie przerażają, wasze serca stały się nieczułe - widocznie Bóg powoli was opuszcza. A kiedy przebierze się miara grzechów, nieodwołalnie nastąpi kara.
Powiecie może, że wielu ludzi nawróciło się dopiero w godzinie śmierci. Prawda, że łotr po prawicy nawrócił się dopiero w ostatniej chwili. Ale on nie znał przedtem Chrystusa, a gdy tylko Go poznał, zaraz w Niego uwierzył.
Powiecie, że wielu ludzi długo leżało w grzechu, a przecież się nawrócili. Bądź ostrożny, przyjacielu, żebyś się nie oszukał; rzeczywiście wielu żałowało, ale nie wszyscy się nawrócili.
Przykładem może byd Saul, który pomimo tego że żałował, poszedł na potępienie. Judasz też żałował, oddał pieniądze i... powiesił się.
92
Mówię wam, jeśli nie porzucicie grzechu, to w nim umrzecie nawet o tym nie wiedząc i pójdziecie na potępienie. Trwając przez długi czas w nałogach, nie dacie rady powstad o własnych siłach; do tego potrzeba szczególnej pomocy Bożej, na którą wcale sobie nie zasługujecie, bo gardzicie łaskami dobrego Stwórcy.
Przypatrzmy się grzesznikowi na łożu śmierci.
Zbliża się koniec, trzeba odbyd spowiedź, trzeba otworzyd tajniki swojego serca, w którym przecież takie okropne przepaści... Trzeba wejśd w jego głębiny, chociaż to serce podobne jest do krzaka najeżonego okropnym cierniem, tak że nie wiadomo, gdzie zacząd, a gdzie skooczyd... A tymczasem świadomośd i świeżośd umysłu szybko znika, trzeba by się poprawid i pojednad z Bogiem. Chory robi przyrzeczenia, obiecuje Panu Bogu poprawę, tak samo jak to robił przy poprzednich chorobach. Wydaje mu się, że i tym razem Go oszuka. Spowiednik stara się obudzid w nim szczery żal, ale widzi, że umierający ma już niewiele przytomności. Prawdę mówiąc, mógłby się jeszcze pojednad z Bogiem, ale przychodzi mu to już z trudnością, bo sprawiedliwy Bóg opuszcza go, karząc w ten sposób za zmarnowane łaski.
Jak często zatwardziali grzesznicy w godzinie śmierci stają przed Bogiem bez żalu i poprawy!
Tak kooczy ten nałogowiec, który ze wszystkiego kpił, wszystkim gardził, bo wszystko, mówił, kooczy się ze śmiercią.
Tak kooczy i ten rozkoszny młodzian, który jeszcze dwa tygodnie temu śpiewał po knajpach bezwstydne piosenki, bawił się i taoczył.
Tak kooczy też ta młoda lekkomyślna dziewczyna, która oddawała się każdej próżności, wynosiła się nad innych i żyła tak, jakby nigdy nie miała umierad.
Niestety, śmierd jest coraz bliżej, a wraz z nią zbliża się też ciężka odpowiedzialnośd za zmarnowane życie. I oto już - oczy gasną, do drzwi puka śmierd.
Wszyscy obecni są jacyś zmieszani, przyglądają się choremu ze smutkiem. A ten, gdy otworzy gasnące oczy, ukazuje w nich strach, co z kolei przeraża otaczających; czasem więc nie chcą na to patrzed, uciekają od łóżka konającego, który umiera tak, jak żył.
Patrzcie, przyjrzyjcie się dobrze temu widokowi wy wszyscy, którzy od tylu lat odkładacie nawrócenie „na później". Widzicie te zimne, drżące wargi, które już zapowiadają, że trzeba umrzed i iśd na potępienie?
93
Wyjdź, pijaku, na chwilkę z tej knajpy i popatrz na te blade policzki, popatrz na włosy, całe zlane śmiertelnym potem. Widzisz, jak konającemu powstają na głowie włosy? Widocznie ogarnia go przerażenie i strach. Dla niego wszystko się już skooczyło, zbliża się śmierd i potępienie.
Chodź i ty, siostro, oderwij się na moment od tej muzyki i taoców; przyjrzyj się temu, co i z tobą kiedyś będzie się działo. Widzisz, jak zły duch namawia konającego do rozpaczy? Widzisz te okropne konwulsje? Wszystko stracone. Dusza musi opuścid ciało.
A dokąd pójdzie? Niestety, jej mieszkaniem będzie piekło.
Zostało jeszcze może cztery minuty życia... Obecni padają razem z kapłanem na kolana i modlą się do Boga, żeby się nad tą biedną duszą zlitował. Ksiądz odmawia modlitwy za konających i w imieniu Kościoła wzywa: „Duszo chrześcijaoska, wychodź z tego świata!" Ale dokąd ona pójdzie, skoro tylko o świecie myślała, skoro żyła tak, jakby nigdy nie miała się rozstad z ziemią. Ksiądz życzy jej nieba, którego ona nie znała, o którym nawet nie pomyślała. Trzeba by jej raczej powiedzied: „Wychodź z tego świata, duszo grzeszna, idź do ognia, na który pracowałaś przez całe życie".
„Duszo chrześcijaoska — mówi kapłan - weź w posiadanie niebieską Jerozolimę." Jak to? Ona ma iśd do tego wspaniałego miasta, ona - okryta tyloma grzechami? Przecież całe jej życie było jednym ciągiem nieczystości! Ona ma mieszkad razem z Aniołami i Chrystusem, który jest Samą Czystością? Dla niej najbardziej odpowiednie miejsce jest w piekle!
„Boże - mówi kapłan - Stwórco wszechrzeczy, pamiętaj, że ta dusza jest dziełem rąk Twoich." Czy Bóg może przyjąd tę duszę, która jest zbiorowiskiem wszelkich grzechów i moralnej zgnilizny? Lepiej by się było zwrócid do duchów ciemności, żeby ją zabrały; przecież to im służyła za życia.
„Boże - powie może jeszcze kapłan - przyjmij tę duszę, która Cię kocha, jako swego Stwórcę i Zbawiciela." A gdzie dowody tej miłości? Czy się pobożnie modliła? Czy się godnie spowiadała i przyjmowała Komunię Świętą? Przecież nawet w czasie wielkanocnym nie przystępowała do Sakramentów! Niech zamilknie ksiądz, bo upomina się o nią zły duch - do niego należy od dawna. Czart jej dostarczał pieniędzy i środków do zemsty i on podsuwał jej okazje do zaspokajania niegodziwych pragnieo. Po co jej mówid o niebie, którego nie chciała? Wolała pogrążyd się w przepaściach, niż stanąd przed obliczem Najświętszego Boga.
94
Umierającego ogarnia rozpacz i zwątpienie, bo widzi swą haniebną przeszłośd, groźną teraźniejszośd i przyszłośd. Widzi, że zmarnował święte natchnienia i popada w przerażenie, jakiego nie sposób opisad.
Teraz trudno już mówid o spowiedzi. Dlatego ksiądz pokazuje mu wizerunek Chrystusa i nakłania go do żalu i ufności. „Przyjacielu, to Bóg, który umarł dla twego odkupienia; miej ufnośd w Jego nieskooczonym miłosierdziu".
Ale taka zachęta zwiększa tylko rozpacz grzesznika.
Jest niemal nieprawdodobne, żeby ta lekkomyślna kobieta mogła w takiej chwili mied ufnośd w Jezusie z cierniową koroną na głowie! Przecież ona przez całe życie stroiła się, żeby się przypodobad światu.
A Jezus z szat obnażony — w rękach skąpca! Boże, jak bardzo ten obraz go przeraża!
Bóg okryty ranami - w rękach lubieżnika!
Bóg umierający za nieprzyjaciół w rękach mściwego!
Nie, zatwardziałemu grzesznikowi nic nie pomoże, nawet gdyby mu podad Jezusa przybitego gwoździami do krzyża! Dla niego wszystko się skooczyło, jego potępienie już zaraz nadejdzie. Trzeba umierad i ginąd na wieki, mimo tylu środków zbawienia! Boże, jaka rozpacz całą wiecznośd będzie zżerała tego chrześcijanina w piekle!
Chciałby się jeszcze pożegnad z tymi, co go otaczają, więc z wysiłkiem wydobywa z siebie słowa: „Zegnam cię, ojcze i matko, na zawsze! Żegnam was dzieci!" Ale nikt go już nie słyszy, wszyscy wyszli, bo myślą, że już wyzionął ducha. A on, zdaje się, jeszcze mówi: „Biada mi, jestem potępiony... Bądźcie ode mnie mądrzejsi!"
Zanim wpadnie do piekła, wznosi jeszcze oczy do nieba, które na zawsze traci: „Żegnaj niebo, wspaniała siedzibo wybranych, którą straciłem dla drobnostki! Żegnajcie Aniołowie i ty, mój Aniele Stróżu, który bez przerwy z woli Bożej mi towarzyszyłeś. Na darmo nade mną pracowałeś; jestem stracony! Żegnaj, Święta Dziewico, Matko najłaskawsza! Gdybym wzywał Twojej pomocy, na pewno bym znalazł przebaczenie. Żegnaj, Chryste, Synu Boży, który tyle wycierpiałeś dla mego zbawienia. Zginąłem na wieki z własnej winy! I na co mi się zdała ta piękna religia i przykazania, które mogłem zachowad? Zegnaj, mój duszpasterzu! Gardziłem tobą i twoją gorliwością, sprawiłem ci tyle smutku, nie chciałem cię słuchad. Niechby chod ci, co zostają na świecie uniknęli tego nieszczęścia. Dla mnie wszystko stracone! Stracony Bóg, niebo, szczęście! Czeka mnie wieczny płacz i narzekanie! Znikła wszelka nadzieja! Boże, jak straszna jest Twoja sprawiedliwośd: skazujesz
95
mnie na wieczne łzy i jęki dlatego, że odkładałem pokutę, nie chciałem się nawrócid, do kooca żyłem w grzechach. Myślałem, że przed śmiercią będę miał czas pojednad się z Tobą. Strasznie się zawiodłem!"
Kiedyś Święty Hieronim, wezwany został do umierającego. Widząc, że ten jest przerażony, spytał dlaczego. Usłyszał na to: „Ojcze, jestem potępiony". Gdy tylko umierający wypowiedział te słowa, natychmiast skonał.
Jak straszny los czeka grzesznika, który nawrócenie odkłada na godzinę śmierci! Ilu to ludzi, którzy, pewni siebie, byli przekonani, że się nawrócą - ilu takich diabeł porwał do piekła?
I co powiecie na to wy wszyscy, którzy się nie modlicie, nie spowiadacie, nie myślicie o poprawie? Dalej będziecie trwad w tym groźnym stanie, z którego w każdej chwili możecie wpaśd w wieczne otchłanie?
Boże, daj nam żywą wiarę, oświed nasz umysł, żebyśmy zrozumieli, jak strasznym nieszczęściem jest potępienie - żebyśmy to zrozumieli i dzięki temu jak najstaranniej odtąd unikali grzechu. Amen.
12. O POKUCIE
A PRZETOŻ POKUTUJCIE I NAWRÓDCIE SIĘ,
ABY BYŁY ZGŁADZONE GRZECHY WASZE.
Dz 3,19
Apostoł Piotr wyrzuca Żydom ich bogobójstwo i niewdzięcznośd względem Jezusa Chrystusa. Ci, którzy przy tym byli, zaczynają wtedy płakad i mówią: „Co mamy robid, żebyśmy mogli otrzymad przebaczenie?"
Święty Piotr pociesza ich i wskazuje, że jedyna ich nadzieja i zbawienie jest w Jezusie, który umarł za grzechy wszystkich ludzi i zmartwychwstał: „A przetoż pokutujcie i nawródcie się, aby były zgładzone grzechy wasze!"
Ale przecież także wielu chrześcijan zaparło się i zapiera Pana Naszego — przez to, że znieważyli Go ciężko swoimi grzechami.
Jaki więc pozostaje dla nich środek ratunku?
Pokuta i szczere nawrócenie. Kto żył dla świata i dla złego ducha, niech rozpocznie życie dla Boga i dla szczęścia wiecznego.
W dzisiejszym kazaniu chcę wam powiedzied, jak należy pokutowad za popełnione grzechy. Nie ma nic tak słodkiego w życiu i przy śmierci jak łzy i boleśd serca za popełnione grzechy. Tylko pokuta może uczynid zadośd sprawiedliwości Bożej.
96
Święty Augustyn mówi, że jeżeli sami nie będziemy się karali za nasze winy, to ukarze nas Ten, przeciwko któremu grzeszyliśmy. Jeżeli chcemy uniknąd chłost od Boga, karzmy siebie sami.
Pan Jezus wyraźnie uprzedza nas, że bez pokuty wszyscy zginiemy. Po grzechu zmysły buntują się przeciw rozumowi. Jeżeli więc chcemy, żeby ciało podlegało duszy, musimy trzymad je na wodzy. Jeżeli chcemy zjednoczyd się z Bogiem, musimy umartwiad się również duchowo.
Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że po upadku trzeba żałowad i pokutowad.
Przykładem takiej postawy jest Dawid, który pościł tak surowo, że z osłabienia ledwo mógł utrzymad się na nogach. Chociaż zostało mu przekazane, że Bóg odpuścił mu grzech, to mimo wszystko, do kooca życia nie przestał on opłakiwad swojego występku - łzami zalewał swoje łoże. Tak samo postępował Święty Piotr.
A dlaczego wy czujecie wstręt do pokuty? Dlaczego nie żałujecie za grzechy, któreście popełnili? Bo nie zastanawiacie się ani nad tym, jak ciężką zniewagę wyrządzaliście Bogu, ani nad tym, jak wielkich nieszczęśd będziecie doświadczali przez całą wiecznośd. Czasami przyznajecie, że trzeba pokutowad, ale w swoim zaślepieniu odkładacie pokutę „na później", tak jakbyście byli panami czasu i łaski Bożej.
Tymczasem każdy powinien się o siebie bad, bo nie wie, kiedy umrze, a poza tym - Bóg udziela łask tylko do pewnej miary.
Miłosierdzie Boże względem grzesznika ma pewne granice. Kiedy człowiek zuchwale brnie w grzechach i dopełni miary nieprawości, Bóg opuści go, jak to Sam powiada przez usta proroka Jeremiasza.
Bezbożny Antioch, dotknięty ciężką chorobą, zwraca się do Boga, płacze i kaja się, obiecuje naprawid wszystkie zniewagi, jakie wyrządził świętemu miastu. Ale nie znajduje przebaczenia! Bo jego pokuta nie była szczera, bo dla tego złoczyocy wyczerpało się już miłosierdzie Boże.
To samo spotkało bezbożnego Woltera, d'Alemberta, Diderota, Rousseau i ich przewrotnych towarzyszy. O nich wszystkich można powiedzied to samo, co czytamy o Antiochu: „A modlił się ten złośnik do Pana, od którego nie miał otrzymad miłosierdzia".
Niegodziwy Haman nie pomyślał o tym, że sam zawiśnie na tej szubienicy, którą przygotował dla Mardocheusza. Także król Baltazar nie domyślał się, że picie ze świętych naczyo, skradzionych w Jerozolimie, będzie jego ostatnią zbrodnią.
97
Dwaj niemoralni starcy, kiedy namawiali do złego niewinną Zuzannę, też się nie spodziewali, że zostaną ukamienowani.
Dlaczego te przykłady nie budzą w was świętej bojaźni?!
Dlaczego odkładacie pokutę „na później"?!
Przecież te same prawdy spowodowały, że wielu ludzi poopuszczało swoje miasta; przecież to one zaludniły pustelnikami samotnie; to one zrodziły niesłychane męstwo męczenników Chrystusa!
Po grzechu pokutuje się nieuchronnie - albo w tym, albo w przyszłym życiu.
Dlatego też Kościół ustanowił dni pokuty - bo chce nam przypomnied, że po upadku należy pościd i umartwiad się. Mojżesz spędził na poście i pokucie czterdzieści dni.
Także Jezus Chrystus pozostawał na pustyni przez taki sam okres, nie jedząc niczego ani nie pijąc. Tym przykładem pokazał nam, że nasze życie powinno upływad we łzach, w pokucie i w umartwieniu.
Bez pokuty trudno jest zachowad wiarę. Pewien niegodziwy człowiek nie mógł znieśd tego, że jego żona i syn prowadzą pobożne życie - że w niedzielę, a także po nabożeostwach, nawiedzają chorych i czytają im pobożne książki. Specjalnie więc podsuwał im złe książki, których ci początkowo nie chcieli czytad. Później jednak z ciekawości zaczęli je przeglądad i rozsmakowali się w rzeczach niemoralnych, zachwiali w wierze, porzucili praktyki religijne, zaczęli się oddawad zabawom i zrujnowali majątek. Wtedy ten człowiek, który sam stał się przyczyną moralnego upadku swojej żony i syna, wpadł w szalony gniew i rozpacz - pozabijał ich oboje, a w koocu sam popełnił samobójstwo.
Bez pokuty i czuwania, bez spełniania dobrych uczynków, trudno jest wytrwad w łasce Bożej. Jak oddech jest koniecznie potrzebny dla życia fizycznego, tak pokuta niezbędna jest dla życia naprawdę chrześcijaoskiego. Jeżeli chcemy, żeby nasze ciało było podległe duszy, a dusza Bogu, to musimy się umartwiad - fizycznie i duchowo.
Z rozkazu Bożego sędzia Gedeon poszedł do walki z Madianitami. Przed bitwą Pan rozkazał mu rozpuścid do domu żołnierzy, którzy się bali. Przy Gedeonie pozostało wówczas dziesięd tysięcy ludzi. Z tej liczby zostawił on przy sobie tylko trzystu wojowników - takich, którzy odmówili sobie wszelkich wygód, którzy gdy chcieli zaspokoid pragnienie, nabierali wody ręką, tylko w trakcie marszu i na stojąco.
98
Przykład ten uczy nas, jak niewiele osób pójdzie do nieba - z powodu braku umartwienia. Cnotę tę pokochał Święty Paweł Apostoł, który surowo obchodził się ze swoim ciałem, żeby przepowiadając Ewangelię innym, sam nie został odrzucony.
Kto kocha przyjemności doczesne, kto szuka wygód, unika cierpieo, kto niepokoi się i narzeka, kiedy coś mu się nie powiedzie - ten jest chrześcijaninem tylko z nazwy. „Jeśli kto chce za Mną iśd, niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyż swój na każdy dzieo i niech idzie za Mną."
Człowiek zmysłowy nie posiądzie cnót, które czynią duszę miłą w oczach Boga i prowadzą ją do nieba. Piękna róża musi byd otoczona kolcami. A najpiękniejsza z cnót — czystośd - rozkwita pośród umartwienia.
Do proroka Daniela Archanioł Gabriel mówi, że Bóg dlatego wysłuchał jego próśb, bo ten słał je ku niebu w poście i w popiele.
Umartwienie może byd wewnętrzne i zewnętrzne; jedno jest wsparciem dla drugiego. Zewnętrzne polega na umartwieniu ciała i jego zmysłów. I tak: Powinniśmy poskramiad wzrok: odwracad go od rzeczy, które mogą nasuwad złe myśli. Nie trzeba czytad książek, które w żaden sposób nie budują, a raczej budzą nieskromne myśli i podkopują wiarę.
Powinniśmy, dalej, umartwiad słuch, unikając niepotrzebnych rozmów, niemoralnych piosenek, wysłuchiwania przekleostw i oszczerstw. Nie bądźmy aż tak ciekawi, żebyśmy chcieli wiedzied wszystko, co mówią i robią inni.
Należy też umartwiad powonienie, jak to robił na przykład Święty Franciszek Borgiasz.
Niekiedy trzeba też odmówid czegoś swojemu podniebieniu. Nie należy jeśd z łakomstwa albo zbyt dużo czy też poza ustaloną porą. Dobry chrześcijanin podczas każdego posiłku stara się zadad sobie jakieś umartwienie.
Należy umartwiad język i używad go tylko do spełniania obowiązków, na chwałę Bożą i na zbudowanie bliźniego. Tą cnotą Jezus Chrystus odznaczał się w sposób szczególny, bo do trzydziestego roku żył niemalże w milczeniu i zapomnieniu. Z tych też lat Ewangelia podaje nam o Nim niewiele szczegółów.
Również Matka Najświętsza zabierała głos tylko wtedy, gdy wymagała tego chwała Boża i pożytek bliźnich. Ewangelia tylko cztery razy przytacza Jej słowa. Mówiła z Aniołem, kiedy Jej zwiastował, że zostanie Matką Boga. Przemówiła także przy nawiedzeniu Świętej Elżbiety; dalej – do swojego Syna, kiedy znalazła Go w
99
świątyni i wreszcie na godach w Kanie Galilejskiej, kiedy chciała dopomóc biednym nowożeocom.
Z tego też powodu tak ściśle przestrzegane jest milczenie w zgromadzeniach zakonnych.
Święty Jakub Apostoł doskonałym nazywa człowieka, który nie grzeszy językiem:, „Jeśli kto w słowie nie upada, ten jest mąż doskonały."
W sposób szczególny jednak unikad trzeba nieczystych rozmów, nieskromnych piosenek, obmów i oszczerstw, przekleostw i prostackich wyrazów.
Czasami powinniśmy się też umartwiad w spoczynku - żeby nie przyzwyczajad się do gnuśności.
Bardzo jest też człowiekowi potrzebne umartwienie wewnętrzne. A zatem: Powściągajmy swoją wyobraźnię, by nie błądziła po jakichś bezużytecznych czy niebezpiecznych tematach, które mogłyby nam nasunąd złe myśli i pragnienia. Tu zły duch zastawia na ludzi najwięcej sideł. A przy tym różne marzenia niepotrzebnie nużą człowieka, odwodzą go od poważnych myśli.
Zamiast się oddawad próżnym marzeniom, myślmy często o rzeczach ostatecznych, o Męce i Śmierci Jezusa Chrystusa.
Powinniśmy też umartwiad swój rozum, strzec się krytykowania prawd wiary.
Wreszcie umartwiajmy swoją wolę, poddając ją pod rozkazy przełożonych. Nigdy nie braknie nam sposobności do drobnych umartwieo, bo żyjemy wśród ludzi, którzy często kierują się kaprysami, chwilowym humorem - wśród ludzi, którzy mają wiele wad. A naprawdę - ten, kto się nie umartwia, na przykład w jedzeniu i piciu, nie będzie się mógł podobad Bogu. Pijak do nieba nie wejdzie, bo nie ma żadnego podobieostwa między jego życiem a życiem Jezusa Chrystusa.
A co stanie się kiedyś z nami, kiedy Jezus Chrystus porówna Swoje życie z naszym i nie znajdzie między nimi najmniejszego podobieostwa? Tylko łzy i pokuta mogą napełnid nasze serce pociechą w godzinę śmierci.
To właśnie dzięki nim Święty Hilarion mógł umierając powiedzied:, „Czego się lękasz duszo moja? Tyle lat służyłaś Bogu, pełniłaś Jego wolę. Ufaj, bo Pan zlituje się nad tobą".
Święty Jan Klimak opowiada, że pewien młody człowiek przygotowywał się na swoją ostatnią chwilę przez ciężkie pokuty. Kiedy ta wreszcie nadeszła, poprosił do
100
siebie przełożonego i powiedział mu: „Ojcze, jak ja się czuję szczęśliwy, że spędziłem życie we łzach i w pokucie. Dobry Bóg obiecał mi za to królestwo niebieskie. Do widzenia, ojcze, idę na zawsze już połączyd się z moim Bogiem, którego starałem się wiernie naśladowad. Dziękuję ci jeszcze, że mnie zachęcałeś do postępowania po tej szczęśliwej drodze."
I dla nas wielką pociechą w tamtej chwili będzie myśl, że żyliśmy dla Boga, że unikaliśmy grzechu, że sobie odmawialiśmy wszelkich przyjemności - nie tylko złych, ale czasem także i tych dozwolonych - że przystępowaliśmy godnie do Sakramentów Świętych i że czerpaliśmy z nich siłę i moc do walki z czartem, światem i ze złymi skłonnościami.
Takiej radości, po surowej pokucie, doświadczyła w godzinę śmierci Tais, która niegdyś słynęła z niemoralnego życia, ale za przyczyną Świętego Pafnucego nawróciła się.
Pierwsi chrześcijanie nie bali się pokutowad. Jeżeli ciężko obrazili Boga, starali się Go przebłagad długoletnią, twardą, uciążliwą pokutą. W dniu posypania głów popiołem przychodzili w podłym ubraniu pod bramy kościoła. Kiedy już weszli do świątyni, posypywano im głowy popiołem i podawano włosienicę, którą mieli nosid przez cały czas pokuty. Następnie padali na ziemię i wtedy odmawiano nad nimi siedem Psalmów pokutnych dla uproszenia im miłosierdzia Bożego. Biskup lub kapłan przemawiał do nich, zachęcał ich do gorliwej pokuty i pobudzał w nich nadzieję. Po tej mowie usuwano ich z kościoła, tak jak kiedyś Bóg, po upadku grzechowym, wyrzucił z raju Adama. Ci, którzy mieli pokutowad publicznie, oddawali się ciężkiej pracy, żyli w samotności, w niektóre dni tygodnia żyli tylko o chlebie i wodzie, musieli nieraz modlid się długo, z twarzą pochyloną ku ziemi, sypiad na twardych deskach, a niekiedy też, zamiast iśd spad, musieli po nocy opłakiwad swoje grzechy. Przechodzili oni w takiej pokucie przez kilka stopni. Widziano ich, jak w niedzielę stali pod bramą kościoła we włosienicy, z popiołem na głowie i na kolanach błagali wiernych, którzy szli do świątyni, żeby ci modlili się za nich. Po pewnym czasie wolno im już było wejśd do kościoła i wysłuchad kazania, ale po nauce musieli wyjśd. Niektórzy dopiero w godzinę śmierci otrzymywali przebaczenie. Pokuta trwała czasem dziesięd, dwadzieścia lat, a nawet i dłużej. Od pasterza aż do cesarza wszyscy się jej poddawali.
Za przykład może nam posłużyd cesarz Teodozjusz. Kiedy cesarz ten ciężko zgrzeszył, Święty Ambroży napisał do niego list, w którym informował go, że miał w nocy widzenie od Boga, w którym otrzymał nakaz, by nie wpuszczał władcy do kościoła. Kiedy cesarz przeczytał ten list, gorzko zapłakał. Przybył jednak jak zwykle
101
do świątyni, spodziewając się, że jego łzy i pokuta zmiękczą serce biskupa. Kiedy Ambroży go zobaczył, stanął przy drzwiach kościoła i zawołał: „Zatrzymaj się, cesarzu, bo nie jesteś godzien wejśd do domu Paoskiego". Na to odpowiedział cesarz: „To prawda, że zgrzeszyłem, ale i Dawid zgrzeszył, a Bóg mu darował". Wówczas Święty Ambroży odrzekł: „Jeżeli naśladowałeś Dawida w grzechu, naśladuj go także w pokucie" - po tych słowach cesarz wrócił w milczeniu do swojego pałacu, zdjął strój cesarski, rzucił się twarzą na ziemię i serdecznie opłakiwał swój grzech. Przez osiem miesięcy nie był w kościele i zazdrościł swoim domownikom tego, że nie są pozbawieni tak wielkiego szczęścia. Kiedy wolno mu już było brad udział w publicznych nabożeostwach, zachowywał się w kościele z wielką pokorą, klęczał, z żalem bił się w piersi, opłakując swoje winy. Wspomnienie grzechu nie opuszczało go do kooca życia. Oto, co dla zbawienia duszy potrafił zrobid cesarz!
I my musimy płakad i pokutowad za grzechy - w tym albo przyszłym życiu. Wybierajmy, co jest dla nas korzystniejsze. Co będzie się z nami działo, jeśli nadejdzie śmierd, a my nie odpłacimy się jeszcze surowej sprawiedliwości Bożej? Jaki smutek i gorycz ogarną naszą duszę na myśl, że nie chcieliśmy pokutowad i przebłagad miłosiernego Boga, że bez przerwy żyliśmy w grzechach i że odkładaliśmy poprawę na ostatnią chwilę!
Bracia drodzy, wybierzmy sobie inną drogę, a ona w chwili śmierci napełni nas szczęściem i radością. Płaczmy za swoje grzechy i znośmy cierpliwie wszystkie smutki i nieszczęścia, jakie tylko Bogu spodoba się na nas zesład! Niech nasze życie upływa w żalu za grzechy i w miłości do Boga - tak, żebyśmy się mogli połączyd z Nim na wieki. Amen.
13. O SPOWIEDZI WIELKANOCNEJ
A BYŁA BLISKO PASCHA,
DZIEO ŚWIĘTY ŻYDOWSKI.
J 6,4
Gdybyśmy się urodzili za czasów pierwszych chrześcijan, zobaczylibyśmy, z jaką świętą radością oczekiwali oni Wielkiego Postu! A dzisiaj? O, święty czasie zbawienia i łaski, co się dziś z tobą stało? Gdzie się podziała ta święta radośd, jaką wówczas przeżywały wybrane dzieci Boże?
Tak, wierni chrześcijanie! Czas Wielkiego Postu może obrócid się na nasze zbawienie - jeśli będziemy z niego korzystali i współdziałali z łaską Bożą. Może jednak przyczynid się do naszego potępienia - jeśli nie będziemy z tego świętego czasu korzystali.
102
Bo co znaczy to słowo - „Pascha", Wielkanoc? Znaczy tyle, co przejście. Jest to przejście ze śmierci grzechu do życia łaski. Pamiętając o tym, lepiej będziecie mogli ocenid, czyście się do tej pory dobrze przygotowywali do Świąt Wielkiej Nocy i czy zwłaszcza wy, mężczyźni - którzy tylko raz na rok, w czasie wielkanocnym, z musu idziecie do spowiedzi i Komunii Świętej - możecie byd z tego przygotowania zadowoleni.
Po cóż, chrześcijanie, Kościół ustanowił Wielki Post?
Powiecie: „Po to, żeby nas przygotowad do dobrej spowiedzi i do godnego obchodzenia Świąt Wielkanocnych."
I rzeczywiście, tak uczy katechizm. Ale gdybym spytał któreś z dzieci, jaki popełnia grzech chrześcijanin-katolik, gdy zaniedbuje spowiedź wielkanocną, bez wahania odpowiedziałoby mi ono: „Popełnia grzech śmiertelny".
A gdybym z kolei zadał mu pytanie, ile trzeba popełnid grzechów śmiertelnych, żeby zostad potępionym, odpowiedziałoby mi też od razu: „Wystarczy popełnid tylko jeden grzech ciężki i umrzed w nim bez pokuty".
I co na to powiecie?
Czyście odprawili spowiedź wielkanocną?
Odpowiecie: „Nie."
Będziecie więc potępieni, jeżeli w tym stanie duszy zaskoczy was śmierd. I co myślisz, przyjacielu — nie zależy ci wcale na zbawieniu?
Ale powiesz:, „Jeśli będę potępiony, to nie sam".
Biedna duszo! Towarzystwo w piekle nic ci nie pomoże; gorzej — powiększy jeszcze twoje cierpienia. Na próżno będziesz jęczed i wzdychad w płomieniach, nie mając żadnej nadziei na wydostanie się z nich! Ach, czemu, duszo, nie pamiętasz, ile kosztowałaś Jezusa Chrystusa? Czemu sama odłączasz się od Niego na zawsze?
Dlaczego, bracie, nie odbyłeś w ogóle spowiedzi wielkanocnej? Powiesz: „Nie chciało mi się". Ale jeśli umrzesz w tym stanie, będziesz potępiony. Czy myślisz, że ze śmiercią wszystko się kooczy? Wiedz, że jest wiecznośd - szczęśliwa albo nieszczęśliwa!
To dogmat naszej świętej wiary!
Opuściłaś, siostro, spowiedź wielkanocną, nieprawdaż? W Poście żyłaś w grzechu i po Wielkanocy tak samo.
103
Dlaczego? Powód jest taki - straciłaś wiarę, myślisz tylko o przyjemnościach świata i czekasz na moment, w którym wrzucą cię w piekielny ogieo. Zobaczymy się, droga siostro, zobaczymy się kiedyś. Tak jest — zobaczymy twoje Izy, twoją wieczną rozpacz.
Czemu, wierni chrześcijanie, odwracacie oczy od tej strasznej prawdy i żyjecie w brudach grzechu?
Zastanówmy się teraz, w jaki sposób spowiadają się i jak przyjmują Komunię w czasie wielkanocnym ludzie obojętni. Zróbmy to po to, żebyśmy mogli odpowiedzied sobie na pytanie, czy chrześcijanie, którzy przyjmują Sakramenty Święte tylko z musu, raz do roku, mogą spad spokojnie, czy też nie.
Gdyby do dobrej spowiedzi wystarczyło tylko wyznanie grzechów przed kapłanem i odprawienie pokuty, łatwo byłoby odzyskad utraconą łaskę Bożą, droga zbawienia nie byłaby tak trudna. Ale nie trzeba się łudzid, że Boga można zbyd czymkolwiek. Zbawiciel wyraźnie powiedział ewangelicznemu młodzieocowi, że ścieżka wiodąca do nieba jest wąska i postępuje nią niewielu ludzi.
Przez cały rok zajmowaliście się sprawami świeckimi, staraliście się o majątek, goniliście za przyjemnościami życia, nie pracowaliście w ogóle nad swoim udoskonaleniem, nareszcie koło Wielkanocy przychodzicie do spowiedzi i wyznajecie swoje grzechy, jakbyście opowiadali jakąś historię. Na koniec odmówicie bezmyślnie i mechanicznie parę modlitw i już się wam wydaje, że pogodziliście się z Bogiem. Zaraz po spowiedzi wracacie do dawnych niedobrych nawyków, chodzicie do knajp i szulerni, na zabawy i bale — nie widad ani śladu poprawy.
Z roku na rok robicie to samo! Sakrament Pokuty - w którym Bóg jakby zapomina o Swojej sprawiedliwości i okazuje tylko miłosierdzie - dla wielu jest rodzajem zabawy i rozrywki. Pamiętaj, człowieku, że twoje spowiedzi, jeśli odbywasz je w ten sposób, nie są nic warte, a może nawet są świętokradzkie.
Żeby odbyd dobrą spowiedź, trzeba nienawidzid grzechu z całego serca i żałowad, że obraziliśmy tak dobrego Boga, że gardziliśmy łaskami, że nie zważaliśmy na głos sumienia, że długi czas trwaliśmy w stanie grzechu.
Kto ma taki prawdziwy żal, ten stara się pojednad z Bogiem i naprawid krzywdy jak najprędzej. I źle robi ten, kto odwleka poprawę z dnia na dzieo, kto nie chce jak najprędzej pojednad się ze Stwórcą, który jest naszym najlepszym przyjacielem.
Jeśli ktoś pozostaje w grzechu przez cały rok i z przykrością myśli o czasie Wielkiego Postu - bo wtedy trzeba się spowiadad - jeśli ktoś odkłada swoją
104
spowiedź poza czas wielkanocny albo przystępuje do niej z usposobieniem zbrodniarza, którego prowadzą na śmierd - to czy można sądzid, że taki człowiek ma usposobienie duszy koniecznie potrzebne do ważności Sakramentu Pokuty?
Naprawdę, są ludzie, którzy spowiadaliby się dopiero na łożu śmierci, gdyby Kościół nie nakazywał robid tego co roku. Zresztą wielu spełnia ten obowiązek obojętnie, tylko ze zwyczaju. Nie kieruje nimi miłośd Boża ani żal czy chęd poprawy. Kiedy naprawdę kochamy Boga, to nie popełniamy grzechu z taką łatwością, czy nawet przyjemnością, jak to często zdarza. Kto naprawdę boi się grzechu, ten nie będzie z nim chodził aż do Wielkanocy - wyspowiada się zaraz po upadku i będzie się starał o poprawę.
Nie chcę dziś mówid o tych nieszczęśnikach, którzy ukrywają przed kapłanem swoje grzechy, bo się boją, że nie dostaną rozgrzeszenia, ani o tych, co pokrywają swoje występne życie płaszczykiem cnoty i tak przychodzą do Stołu Paoskiego, pożywają swoje potępienie, oddają Boga na łup szatanowi, a swoją duszę narażają na wieczne potępienie.
Myślę, że wy, którzy spowiadacie się tylko raz do roku, przynosicie lepsze usposobienie - że spowiadacie się pokornie i szczerze, że żałujecie nie tylko dlatego, że z powodu grzechów zasłużyliście na wieczne kary, ale i dlatego, że przez te grzechy obraziliście najlepszego Pana i Stwórcę.
Prawdziwy pokutnik z bólem w sercu rzuca się do stóp Boga i sam siebie oskarża, żeby uzyskad przebaczenie. Z pokorą serca mówi o sobie: „Jestem grzesznikiem niegodnym nazwy dziecka Bożego, bo żyłem dotąd zupełnie odwrotnie, niż nakazuje święta wiara - czułem wstręt do wszystkiego, co dotyczy chwały Bożej; niedziele i święta były dla mnie dniami zabaw i rozpusty. Nic do tej pory nie zrobiłem dla zbawienia mojej duszy: będę zgubiony i potępiony, jeśli Bóg nie zlituje się nade mną." Takie powinno byd usposobienie chrześcijanina, który naprawdę brzydzi się grzechem.
Ale powiedz, czy w ten sposób oskarżają się ci, którzy ledwo raz do roku - i to jeszcze niechętnie - idą do spowiedzi? Usprawiedliwiają się, mówią, że do grzechu nieczystości nakłonili ich inni, że do gniewu pobudził ich przykrym słowem sąsiad, że opuścili Mszę Świętą z powodu towarzystwa, że w poście raz jedli mięso, ale nie zrobiliby tego, gdyby ich inni nie namówili, że źle się wyrażali o bliźnich, ale ludzie dali im okazję do obmowy. Niestety, nierzadka to rzecz, że przy spowiedzi mąż oskarża żonę, żona męża, brat siostrę, siostra brata, pan służącego, a służący pana. Przy spowiedzi powszechnej oskarżają się sami, mówiąc: „moja wina", a dwie
105
minuty później bronią się, zwalając winę na innych. I nie okazują żadnej pokory ani skruchy.
Takie jest usposobienie dużej części tych, którzy się spowiadają raz na rok. I kapłan poznaje, że trudno dad im rozgrzeszenie. Każe im więc przyjśd do spowiedzi później, bo chce ich uchronid od świętokradztwa. A oni na to mruczą, że nie mają czasu, że później nie będą lepiej usposobieni, nawet się odgrażają, że pójdą do innego spowiednika, mniej surowego, który rozgrzeszy ich bez trudności. Sami sobie szkodzą ci zaślepieni, ludzie!
Spowiednik z ich sposobu oskarżania się poznał, że nie mają warunków potrzebnych do godnego przyjęcia tego Świętego Sakramentu. Ich wyznanie grzechu było połowiczne, dlatego musiał zadawad im tysiące pytao. Poprzestawali na ogólnym wyznaniu, w ogóle nie odróżniali myśli od pożądliwości.
Spowiednik pyta: „Czy nie obraziłeś Boga w myśli pychą, próżnością, zemstą albo nieczystością? Wiesz przecież dobrze, że i myślą można Boga ciężko obrazid, zwłaszcza, jeśli myśl jest nieskromna, a nie oddala się jej." „Byd może odpowiada penitent, — ale sobie tego nie przypominam."
Dalej spowiednik pyta go o liczbę tego rodzaju grzechów, chodby tylko w przybliżeniu. Na to spowiadający się mówi: „Ach, ojcze, chcesz, żebym pamiętał wszystkie myśli z całego roku? Przecież to niemożliwe!" Dobry Boże, ile z powodu takiej lekkomyślności bywa świętokradzkich spowiedzi!
Również i dlatego źle się ludzie spowiadają, że nie wymieniają okoliczności, które zmieniają naturę grzechu. Mówią na przykład: „Upiłem się, obmawiałem bliźniego, popełniłem grzech przeciw cnocie czystości, gniewałem się i mściłem." Gdyby spowiednik nie zadawał pytao, byłoby już po wszystkim, ale kapłan pyta: „Ile razy to było? Czyś popełnił te grzechy w kościele? Czy w obecności twoich dzieci? Twoich pracowników? Czy wielu było przy tym ludzi? Czy przez twoją obmowę ucierpiała sława bliźniego? Czy długo zastanawiałeś się nad myślami nadętymi pychą? Czy myśli przeciw cnocie czystości towarzyszyła też chęd popełnienia grzechu? Czy ten albo inny grzech popełniłeś z nieuwagi, czy też rozmyślnie i złośliwie? Czy nie popełniałeś jednego grzechu po drugim, sądząc, że to wszystko jedno, czy spowiadad się z małej ilości grzechów, czy z wielu?"
Mój Boże, co pomyśled o takim przygotowaniu! Gdzie są grzesznicy, którzy naprawdę opłakują swoje winy?
Trzeba powiedzied, że są ludzie, którzy robią dokładny rachunek sumienia, skrupulatnie wyliczają swoje grzechy, ale robią to obojętnie, ozięble, ani razu nie
106
westchną, nie uronią chodby jednej łzy. W ogóle nie widad u nich boleści serca, że obrazili najlepszego Boga. Kapłan daje im rozgrzeszenie, bo myśli, że mają lepsze usposobienie duszy, niż to okazują na zewnątrz.
Wiem dobrze, że łzy i westchnienia nie są nieomylnymi oznakami żalu i poprawy. Bardzo często się zdarza, że ci, którzy płaczą przy spowiedzi, nie zaliczają się wcale do najlepszych chrześcijan. Trudno jednak, żeby ktoś, kto naprawdę żałuje i pokutuje, nie wzruszył się i nie zasmucił wewnętrznie. Dlatego taka zupełna obojętnośd i oziębłośd przy konfesjonale jest złym znakiem. Gdyby jakiś zbrodniarz wiedział, że przez skruszone wyznanie swoich win pobudzi sędziego do miłosierdzia i przebaczenia, to czy by się nie oskarżał z bolesnym jękiem i płaczem?
Chory pokazuje swoje rany lekarzowi z przejęciem. Kiedy przyjaciel opowiada nam o swoich troskach i kłopotach, to z jego ruchów, tonu głosu i sposobu mówienia poznajecie, że jego serce trawi wielki smutek i ból. Kto przy spowiedzi jest lodowaty i zimny, ten prawdopodobnie nie ma w sercu szczerego żalu. Dlatego słusznie z zewnętrznych znaków wnioskujemy, co dzieje się w duszy.
Ponadto pamiętajcie, że źle i rzadko się spowiadając - na przykład tylko około czasu wielkanocnego - nie stajecie się lepsi i ostrożniejsi i wracacie do dawnych grzechów.
A przecież wiemy, że prawdziwy żal nie może nie łączyd się z mocnym postanowieniem niegrzeszenia więcej. Jeżeli chęd poprawy jest szczera, będziemy naprawdę unikali grzechu, złych, mściwych, nieczystych myśli, będziemy się też strzec wszelkich okazji prowadzących do grzechu i użyjemy wszelkich środków, by się ze złych nałogów poprawid.
A więc, mój przyjacielu, twoja chęd poprawy musiała byd bardzo wątpliwa i tylko pozorna, skoro na nowo widują cię po knajpach i w tych towarzystwach, gdzie często trafiały ci się upadki. Nie widad u ciebie większej ostrożności w postępowaniu i jak żyłeś przedtem, tak i teraz żyjesz lekkomyślnie. Trudno nie podejrzewad, że twoja spowiedź była zła, a twój żal podejrzany.
Chcesz na to dowodu? Pytam cię więc, z jakich grzechów spowiadałeś się W ubiegłym roku? Z pijaostwa, z nieczystości, z dumy, z gniewu, z zaniedbywania pobożności. A z czego spowiadałeś się w tym roku? Z tych samych grzechów. Z czego będziesz się spowiadał w przyszłym roku, jeżeli ci Bóg jeszcze udzieli życia? Sądzę, że znowu z tych samych grzechów. A dlaczego? Bo nie chcesz prowadzid życia bardziej bogobojnego, bo spowiadasz się tylko ze zwyczaju, z pewnej rutyny -
107
do dawnych grzechów przybywa ci jeszcze świętokradztwo i jesteś igraszką w ręku szatana.
Nie myśl jednak, że chcę cię odwieśd od spowiedzi, że chcę cię przestraszyd. Postępuję tutaj jak lekarz, który zapisuje choremu lekarstwo, które może go uzdrowid.
Lekarz opuszcza tych, którzy gardzą jego radami, i przeciwnie zajmuje się gorliwie tymi, którzy jego zalecenia skrupulatnie wykonują. Myślę, że pod wpływem mojej nauki może niejeden z was zacznie się obawiad, czy przypadkiem nie odbył świętokradzkiej spowiedzi. I życzyłbym sobie tego, żebyście pod działaniem łaski Bożej pozbyli się tego niepokoju sumienia i jeszcze dzisiaj skorzystali z tych środków, jakie Pan Bóg dla waszego zbawienia ustanowił.
Zapytacie mnie jednak: „Co mamy robid, żeby naprawid zło?" Powtórz, bracie, twoje spowiedzi, poczynając od tej, która mogła byd świętokradzka.
Powiedz też, ile było takich złych spowiedzi i niegodnych Komunii Świętych; podaj dokładnie, który grzech zataiłeś i czy z innych grzechów starałeś się poprawid.
Czytamy w Ewangelii o Jezusie Chrystusie, że kiedy raz wyszedł z grobu, to już tam więcej nie powrócił. A więc także i wy, kiedy się raz wyspowiadacie z grzechów, nie powinniście ich później na nowo popełniad.
Dawniej gniewaliście się, kiedy spotkała was najdrobniejsza zniewaga. Niech teraz w waszych sercach będzie łagodnośd, dobrod, uprzejmośd i litośd.
Dawniej opuszczaliście modlitwy rano i wieczorem lub odmawialiście je bez skupienia ducha. Jeżeli teraz rzeczywiście chcecie się poprawid, to odmawiajcie je chętnie, pobożnie i uważnie, pamiętając o obecności Boga.
Dawniej często przychodziliście do kościoła, kiedy nabożeostwo już się na dobre zaczęło. Teraz starajcie się więc pozałatwiad wszystkie sprawy wcześniej, tak żebyście byli na całej Mszy Świętej.
Jeżeli dawniej ta czy inna matka wałęsała się od domu do domu obmawiając innych, to niech teraz pilnie zajmie się domem i wychowaniem dzieci, żeby jej nowe postępowanie świadczyło o tym, że weszła na drogę cnoty.
Pewna młoda osoba przez jakiś czas oddawała się bezwstydnym zabawom. Potem jednak zastanowiła się nad okropnym stanem swojej duszy i tak się wystraszyła, że postanowiła całkowicie zmienid swoje życie. I zmieniła. Jakiś czas później spotkała młodego człowieka, z którym przedtem tak wesoło się zabawiała. Ten zaczął do niej mówid w ten sam sposób jak dawniej. A ona patrzyła na niego ze wstrętem -
108
bo przypominała sobie, jak często ten nieszczęśnik przyczyniał się do, tego, że ciężko obrażała Boga. Zdziwiony młodzian pyta więc, czy go nie poznaje. „Dobrze cię znam - odpowiedziała dziewczyna. - Widzę, że dalej jesteś taki sam, że dalej jesteś pogrążony w błocie występków; ale ja, dzięki Bogu, nie jestem już dawną grzesznicą, nie popełniam już tych grzechów, które plamiły moją biedną duszę. Wolę raczej tysiąc razy umrzed, niż wrócid do dawnych upadków". Jakiż to piękny wzór do naśladowania!
Jaka z tego wszystkiego, co dotąd powiedzieliśmy, wynika nauka moralna? Otóż ta, że jeśli nie chcecie byd potępieni, nie powinniście zadowalad się spowiedzią raz na rok, bo jak długo trwacie w grzechu, grozi wam niebezpieczeostwo, że umrzecie w grzechu i będziecie potępieni.
Jeżeli, drogi bracie, czy to z obawy, czy ze wstydu, zataiłeś jakiś grzech; albo jeśli się spowiadałeś bez żalu i mocnego postanowienia poprawy; albo od dłuższego czasu nie widzisz w sobie po spowiedziach najmniejszej zmiany na lepsze — wnioskuj stąd, że twoje poprzednie spowiedzi nie były nic warte, że były świętokradztwem, za które czeka cię wieczne potępienie.
A do tych, którzy wcale nie odbywają spowiedzi wielkanocnej, teraz się nie zwracam. Wolno im się potępid, jeżeli tego pragną!
Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko płakad nad ich nieszczęściem i ślepotą i modlid się do Boga, żeby przejrzeli na oczy.
Błagajmy gorąco naszego Stwórcę, żebyśmy sami nie popadli w podobne zaślepienie i zatwardziałośd! Odpierajmy mężnie pokusy świata i czarta i bez przerwy wzdychajmy do prawdziwej ojczyzny - do nieba, — bo tam czeka nas chwała, nagroda i szczęśliwośd wieczna. Amen.
14. O WARUNKACH SPOWIEDZI
WSTANĘ I PÓJDĘ DO OJCA MEGO I RZEKĘ MU:
„OJCZE, ZGRZESZYŁEM PRZECIW NIEBU I PRZED TOBĄ".
Łk 15,18
Nasz żal za grzechy powinien byd podobny do skruchy syna marnotrawnego, który wszedł w siebie, uznał swoją wielką nędzę, a także straty, jakie poniósł, kiedy porzucił tak dobrego ojca. „Pójdę – zawołał wrócę do ojca, padnę mu do nóg, będę je skrapiad łzami, powiem, że nie mam śmiałości spojrzed w niebo i na niego, bo wyrządziłem mu ciężką krzywdę; niech mnie do siebie przyjmie chodby, jako pracownika".
109
Po tysiąc razy szczęśliwy jest grzesznik, który z takim właśnie uczuciem żalu i ufności powraca do Boga! Na pewno znajdzie w Nim pełnego dobroci i czułości ojca - ojca, który chętnie przebaczy mu grzechy i przywróci utraconą łaskę.
O czym chcę dzisiaj do was mówid? Otóż cieszcie się, bo będę wam zwiastowad wielkie szczęście! Roztoczę przed waszymi oczyma nieprzebrane skarby Bożego miłosierdzia!
Raduj się, biedna duszo, która jakby ze ślepcem spod Jerycha wołasz: „Jezu, Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną!" Możesz przystąpid do Sakramentu Pokuty!
Musisz jednak spełnid przy tym pewne warunki: niech twoja spowiedź będzie: pokorna, prosta, roztropna, zupełna i szczera. Jeśli je spełnisz na pewno otrzymasz przebaczenie.
Spowiedź ma pochodzenie Boskie. Ustanowił ją Jezus Chrystus - zrobił to wtedy, kiedy powiedział do Apostołów i do ich następców: „Weźmijcie Ducha Świętego, których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a których zatrzymacie, są im zatrzymane". A potem: „Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie." Z tych słów wynika, że spowiedź ma Boskie pochodzenie i że jest koniecznie potrzebna.
A czy mogliby spowiednicy odpuszczad grzechy albo je zatrzymywad, gdyby ich nie poznali? Mogą natomiast je poznad, jeżeli grzesznik w pokorze serca się z nich wyspowiada.
Sakrament Pokuty jest dla człowieka wielkim dobrodziejstwem. Gdyby nie było pokuty, już po jednym śmiertelnym grzechu uczynkowym bylibyśmy na wieki odrzuceni od Boga. To ten Sakrament godzi nas z Bogiem i przywraca nam zasługi zebrane na żywot wieczny, które przedtem, za sprawą grzechu, utraciliśmy.
Gdybyśmy spytali potępionych w piekle, dlaczego płoną wiecznym ogniem, odpowiedzieliby nam, że dlatego, że nie korzystali z Sakramentu Pokuty. Jak wielką pociechą dla chrześcijanina, który upadł, jest przeświadczenie, że są w Kościele środki, z pomocą których może łatwo otrzymad przebaczenie grzechów!
Niestety, wielu ludzi wstydzi się krótkiego upokorzenia i czuje niechęd do spowiedzi. A czy nie lepiej przez pięd minut doświadczyd wstydu, niż narazid się na haobę wieczną?
110
Jedni wstydzą się iśd do spowiedzi, bo stracili wiarę; inni bo są pyszni, nie odczuwają ran duszy i nie wiedzą, jaką radością napełnia serca chrześcijanina dobra spowiedź.
Pamiętajmy, że Jezus Chrystus nakazuje nam pod utratą zbawienia spowiadad się ze wszystkich grzechów. Nikt nie jest wolny od tego obowiązku - poczynając od Ojca Świętego, a na ostatnim wyrobniku koocząc.
Spowiedź powinna byd przede wszystkim pokorna. Przed Trybunałem Pokuty jesteśmy jak winowajca, który stoi przed sędzią. Oskarżajmy się więc sami, nie czekając na pytania spowiednika — naśladujmy króla Dawida, który mówi o sobie: „Grzech mój oznajmiłem tobie, a niesprawiedliwości mojej nie kryłem. Rzekłem: „Wyznam przeciwko sobie niesprawiedliwośd moją przeciwko Panu, a Tyś odpuścił niezbożnośd grzechu mego".
Wyznawajmy swoje grzechy z pokorą; nie bądźmy podobni do tych, którzy opowiadają swoje występki w sposób obojętny, jakby opowiadali jakąś historię - do ludzi, u których nie widad żalu, którzy na spowiedzi zamiast przebłagad Boga za dawne grzechy, popełniają jeszcze świętokradztwo.
Jeżeli spowiednik musi wam udzielid jakichś upomnieo, które może zranią waszą miłośd własną, jeśli wam zada cięższą pokutę albo wręcz odmówi tymczasem rozgrzeszenia - nie szemrajcie, ale przyjmijcie to w duchu pokory.
Nie odpowiadajcie nigdy arogancko i nie kłódcie się, jak to się nieraz zdarza zatwardziałym grzesznikom, którzy czasem, nie uklęknąwszy nawet, z gniewem wybiegają z kościoła.
Trybunał Pokuty jest trybunałem samego Jezusa Chrystusa, w którym On sam słucha waszego oskarżenia, On sam pyta, przemawia i ogłasza wyrok uwolnienia. Tu trzeba z pokorą oskarżad samego siebie i nie zwalad nigdy winy na innych, jak to, na przykład, robił Adam, kiedy oskarżał Ewę, a ona nawzajem jego.
A tymczasem zdarza się, że człowiek skłonny do gniewu obwinia swoją żonę i dzieci, że dają mu powody do irytacji; pijak oskarża swojego kolegę, który go zachęcał do kieliszka; człowiek mściwy powiada, że to inni wyrządzili mu krzywdę; ten, co lubi mówid źle o innych czy wręcz ich spotwarzad, dowodzi, że on przecież mówi prawdę; ktoś pracujący ciężko w niedzielę usprawiedliwia się, że jego interesy nie cierpią zwłoki; matka, która nie odmawia z dziedmi porannych czy wieczornych pacierzy, wymawia się brakiem czasu.
Kto w taki sposób zwala swoją winę na innych, ten nie ma w sobie pokory.
111
Przedstawiajcie spowiednikowi siebie w prawdziwym świetle i mówcie do Boga wraz z Psalmistą: „Postaw, Panie, straż ustom moim, a drzwi osadzone wargom moim. Nie nachylaj serca mego ku słowom złośliwym, ku wymawianiu wymówek w grzechach."
Po drugie, spowiedź ma byd prosta. Unikajcie niepotrzebnych słów i opowiadania wszystkich skrupułów po sto razy, bo to zabiera spowiednikowi czas, męczy i niecierpliwi innych, oczekujących w kolejce do konfesjonału, penitentów, a wreszcie gasi pobożnośd. Kiedy coś jest wątpliwe, przedstaw to jako wątpliwe.
Jeżelibyś powiedział, że nie zatrzymywałeś się na złych myślach, a nie jesteś pewien, czy nie znajdowałeś w takich myślach przyjemności, to już to byłoby dowodem braku szczerości.
Jeżelibyś powiedział: „Spowiadam się, ojcze, z grzechu, o którym zapomniałem przy poprzednich spowiedziach" a tymczasem w rzeczywistości nie wyznawałeś wcześniej tego grzechu nie przez zapomnienie, ale z fałszywego wstydu i z lenistwa - to z powodu braku szczerości popełniłbyś świętokradztwo.
Zdarza się i tak, że penitent nie wyznałby jakiegoś grzechu, gdyby go spowiednik wprost o ten grzech nie zapytał. W sumie grzech wyznaje, ale z kolei nie chce się przyznad, że zamierzał go zataid. I znowu: z powodu braku otwartości taka spowiedź może się łatwo okazad nieważna i świętokradzka.
Unikajcie też, bracia, obłudy. W czasie spowiedzi na waszych wargach niech będzie wasze serce. Spowiednika wprowadzid w błąd można, ale Pana Boga nikt nie oszuka.
Gdyby zły duch namawiał was do obłudy, powiedzcie sobie: „Przecież przez to jeszcze bardziej obciążę swoje sumienie i popełnię ciężki grzech świętokradztwa — ukryję się przed księdzem, ale nie ukryję się przed Bogiem, który mnie zna najdokładniej jak to tylko możliwe. Spotka mnie drobne upokorzenie, to prawda. Ale czym ono jest w porównaniu z publicznym wstydem, jaki mógłby mnie spotkad na Sądzie Ostatecznym?" Kiedy chory chce się wyleczyd, śmiało ujawnia swoje dolegliwości, mówi otwarcie i niczego nie ukrywa.
A jeśli ogarnia was taki wstyd, że trudno się wam przyznad do jakiegoś grzechu, po prostu poproście o pomoc spowiednika. „Ojcze - powiedzcie - pomóż mi, bo mam na sumieniu grzech, którego nie mam odwagi wyznad".
Po trzecie, spowiedź powinna byd roztropna, a więc trzeba używad przy tym skromnych słów i nigdy nie należy wyjawiad grzechów innych osób.
112
Po czwarte, spowiedź ma byd zupełna, czyli trzeba wyznad wszystkie grzechy śmiertelne, ich rodzaj, liczbę, a także ważniejsze okoliczności obciążające.
Nic nie będzie warte takie wyznanie, kiedy ktoś powie ogólnie, że dużo nagrzeszył; musi szczegółowo wymienid grzechy, czy to były kradzieże, kłamstwo, nieczystośd itd. Dalej trzeba podad liczbę grzechów.
Niedobrze się spowiada, ktoś kto mówi, na przykład: „Zaniedbywałem Mszę Świętą, kradłem, przeklinałem, robiłem rzeczy nieuczciwe, nieskromne itd". Taka spowiedź nie wystarczy: trzeba powiedzied, ile razy to się zdarzyło.
Trzeba też podad okoliczności, które wpływają na ciężkośd i rodzaj grzechu. Kto się dopuścił grzechu nieczystego z drugą osobą, powinien wyjaśnid, czy była ona jego krewną albo powinowatą, a jeżeli tak, to w jakim stopniu. Niektóre okoliczności, jak mówiłem, zmieniają grzech, czyli sprawiają, że przybiera on inną naturę i charakter. Dopuścid się grzechu z osobą zamężną to cudzołóstwo, z krewną — kazirodztwo.
Natomiast zatrzymad się nad złą myślą, zgodzid się na złe pragnienie, spoglądad na nieskromne przedmioty to grzech przeciwko czystości. Niektóre okoliczności nie zmieniają wprawdzie grzechu, ale sprawiają, że staje się on i cięższy; na przykład, grzech będzie cięższy, jeśli ktoś dopuszcza się go w obecności większej liczby osób albo przy dzieciach, bo wtedy powoduje to zgorszenie innych. Chodzenie po knajpach i upijanie się w niedzielę jest cięższym grzechem niż robienie tego w dzieo powszedni - bo niedziela i święto są przeznaczone na służbę Bożą.
Przy grzechach nałogowych trzeba powiedzied, jak długo trwa nałóg. Penitent powinien tu brad przykład z chorego, który dokładnie informuje lekarza o przebiegu choroby, o jej objawach, rozwoju i czasie trwania.
Trzeba również podad liczbę grzechów. Pominięcie jej albo pomniejszenie byłoby w przypadku grzechów śmiertelnych świętokradztwem. Na przykład, spowiedź człowieka, który miałby na sumieniu trzy grzechy ciężkie, a przyznałby się tylko do dwóch, byłaby ciężką obrazą Pana Boga. Powinniśmy odczuwad tu strach przed dopuszczeniem się świętokradzkiej Spowiedzi i Komunii Świętej, bo wiele dusz jęczy za to w wiecznych płomieniach.
Kto nie pamięta dokładnie liczby swoich grzechów, niech ją poda w przybliżeniu. Grzechy zapomniane przypadkowo, Pan Bóg przebacza. Trzeba natomiast o nich powiedzied na następnej spowiedzi, — jeżeli nam się przypomną. Z grzechów lekkich też wypada się spowiadad — jest to rzeczą nader pożyteczną, jak tego uczy
113
Sobór Trydencki. Co prawda, grzechy te gładzi skrucha serca, modlitwa, post, jałmużna i słuchanie Mszy Świętej.
Trzeba się z nich jednak spowiadad, a to z kilku powodów.
Po pierwsze, grzech, który jest lekki w naszych oczach, może byd grzechem ciężkim w oczach Boga.
Po drugie, w Sakramencie Pokuty dużo łatwiej można za te grzechy otrzymad przebaczenie.
Po trzecie, spowiadanie się z grzechów powszednich pobudza nas do większej czujności.
Po czwarte, uwagi spowiednika mogą się przyczynid do naszej poprawy.
Po piąte, rozgrzeszenie, które otrzymujemy, doda nam sił, żebyśmy mogli unikad tych grzechów w przyszłości.
Rzecz jasna, za te grzechy, chociaż są lekkie, trzeba także żałowad i także trzeba się starad z nich poprawid. Jeżeli ktoś miałby na sumieniu tylko grzechy powszednie, to niech dla wzbudzenia większego żalu dołączy do spowiedzi jakiś cięższy grzech z dawniejszego życia.
Takie są warunki i cechy dobrej spowiedzi. A teraz zastanówcie się, czy wszystkie one towarzyszyły waszym poprzednim spowiedziom. Jeślibyście doszli do wniosku, że spowiadaliście się źle, to nie tradcie czasu, ale czym prędzej postarajcie się naprawid to zło.
A teraz powiem wam, w jaki sposób można zgrzeszyd przeciwko tym cechom dobrej spowiedzi, czyli pokażę wam, kin spowiada się źle.
Pewna osoba żyła przez długi czas pobożnie i wiernie wypełniała swoje chrześcijaoskie obowiązki. Zły duch skusił ją do grzechu - zasmuciła Boga. Teraz przychodzi święto, w które normalnie przystępowała do Stołu Paoskiego i ma dylemat tym razem to zrobid, ponieważ się boi, że ludzie będą o niej mówili, że się zaniedbała.
Boi się też, że jeżeli wyzna ten ciężki grzech, to spowiednik nabierze o niej złego mniemania. Zataja zatem ten grzech i tak przystępuje do Komunii Świętej. I w ten sposób, całymi nieraz latami, ciągnie się łaocuch świętokradztw.
Źle spowiada się także ten, kto nie chce naprawid wyrządzonej krzywdy, chod może to zrobid. Złe są też spowiedzi kobiety czy dziewczyny, która utrzymuje niebezpieczne stosunki i nie chce ich zerwad. Takie osoby najczęściej nie przyznają się do winy i podczas spowiedzi ukrywają swoje grzechy.
114
Kto zataja grzechy, ten chce oszukad nie księdza — chce oszukad samego Boga, a to przecież jest rzeczą nieprawdopodobną!
A tymczasem bardzo często się zdarza, że ludzie na spowiedzi:
Gwałtowne uniesienia przedstawiają, jako zwykłą niecierpliwośd;
Rozmowy naprawdę bardzo niemoralne i rodzące autentyczne zgorszenie, — jako nieco zbyt swobodne wypowiedzi;
Żądze i ohydne postępki - jako nieco mniej przyzwoite poufałości;
Wielkie krzywdy, jakie wyrządzili innym - jako drobne niesprawiedliwości;
Wygórowane skąpstwo - jako nieco większe niż wypada przywiązanie do dóbr ziemskich.
Stąd snuje się całe pasmo świętokradztw.
Często osłania się też okoliczności grzechów. Obmowy, złośliwe krytykanctwo, oszczerstwa, określa się, na przykład, jako „niekorzystne wyrażanie się o bliźnim", nie chcąc przyznad, że wszystko to pochodziło z pychy, z zazdrości, z nienawiści i z urazy. Nie mówi się też, jak wielką szkodę wyrządziło się dobremu imieniu bliźniego.
Spowiadacie się, że źle mówiliście o ludziach, a nie mówicie, o kim tak mówiliście; nie chcecie się przyznad, że występowaliście przeciwko swojemu duszpasterzowi albo przeciw jakiejś innej osobie poświęconej Bogu - osobie, której dobre imię jest rzeczą szczególnie ważną. Nie mówicie, czy to nie były oszczerstwa i fałsze.
Spowiadacie się, że „występowaliście przeciwko wierze i moralności", ale przemilczacie tę okolicznośd, że chcieliście zachwiad wiarę młodej osoby po to, żeby łatwiej zgodziła się ulec waszej żądzy. Opowiadaliście jej, że w tym nie ma nic złego, że nie trzeba się z tego spowiadad.
Albo dziewczyna oskarża się, że się stroiła po to, żeby się przypodobad innym, a nie dodaje, że miała zamiar budzid w nich złe myśli.
Ojciec mówi, że chodził do knajpy, że się upił, a milczy o zgorszeniu, jakie dał całej rodzinie.
W ogóle, gdybyśmy chcieli wdad się w szczegóły, zobaczylibyśmy, ilu to sposobów potrafią ludzie używad, żeby w lepszym świetle przedstawid się na spowiedzi.
Niektórzy próbują to osiągnąd tonem głosu i pewne grzechy wyznają tak cicho, żeby spowiednik ich nie usłyszał. Najpierw spowiadają się z lekkich upadków. Mówią, na przykład: „Nie żegnałem się rano i wieczorem wodą święconą, byłem
115
roztargniony na modlitwie" itp. A kiedy już tymi drobiazgami jakby uśpią uwagę spowiednika, wtedy przyciszonym głosem szybciutko wyliczają grzechy ciężkie.
To prawda, możesz w ten sposób wyłudzid rozgrzeszenie, ale Boga nie oszukasz – On tego rozgrzeszenia nie potwierdzi. Sam zresztą musisz przyznad, że taka spowiedź nie przynosi twojemu sumieniu spokoju, że nie czujesz po niej szczęścia i wewnętrznego zadowolenia.
Chcąc zagłuszyd sumienie powtarzasz sobie, że za następnym razem poprawisz swoje spowiedzi, że na nowo wyspowiadasz się ze wszystkich grzechów. Wmawiasz sobie tylko, mój przyjacielu, że kiedyś pojednasz się z Bogiem.
Powinieneś jednak żyd w strachu, bo może nie będzie już czasu na to pojednanie, bo może śmierd zaskoczy cię znienacka, pogrążonego w tych świętokradztwach. Zazwyczaj zresztą ich skutkiem okazuje się zatwardziałośd serca i rozpacz w godzinie śmierci.
O świętokradzkich spowiedziach, które wynikają z braku żalu za grzechy, nie będę już dzisiaj mówił; może kiedy indziej zdarzy się do tego okazja.
A co macie robid, żebyście mogli tak okropnego nieszczęścia uniknąd?
Naprawcie jak najszybciej złe spowiedzi przez szczere i całkowite wyznanie swoich grzechów! Jeżeli tego nie zrobicie, Bóg ogłosi je kiedyś przed całym światem. Jeśli zaś sami je wyznacie, pójdą w wieczne zapomnienie.
I bójcie się tego, żeby w godzinę śmierci nie ogarnęła was rozpacz. Przypomnijcie sobie Ananiasza i jego żonę, którzy padli trupem u stóp Świętego Piotra z powodu kłamstwa, jakiego się dopuścili.
Stosujcie się, bracia moi, do wskazówek, które wam tu podałem, a znajdziecie w spowiedzi przebaczenie grzechów, pokój duszy i życie wieczne w godzinę śmierci. Amen.
15. O ZŁEJ SPOWIEDZI
I PRZYWIEDLI MU GŁUCHEGO I NIEMEGO.
Mk 7, 32
Głuchoniemy jest nieraz obrazem przychodzącego do spowiedzi chrześcijanina. Bo zdarzają się ludzie głusi na wyrzuty sumienia; inni znów okazują się niemowami, kiedy przychodzi im oskarżad się za swoje grzechy. A jakie to straszne nieszczęście, kiedy ktoś ze wstydu albo ze strachu ukrywa grzech śmiertelny! Kłamie on wobec Jezusa Chrystusa, a wtedy lekarstwo i miłosierdzie, jakie Zbawiciel okazuje tu skruszonym grzesznikom, taki człowiek sam zamienia sobie w truciznę.
116
A przecież wielu przy spowiedzi dopuszcza się świętokradztwa! Oby ten grzech był na tym świecie tak rzadki, jak rzadko zdarzają się potwory! Oby moja mowa nie odnosiła się do nikogo z tych, którzy są tu w kościele!
Bo naprawdę — czy można wyrządzid większą zniewagę Bogu i Zbawicielowi?
Pokażę wam dzisiaj, jak ciężko krzywdzi Jezusa Chrystusa świętokradca i jak wielkie jest miłosierdzie Boże, które cierpi takiego niegodziwca!
Spowiedź jest w Kościele Świętym instytucją najcenniejszą - mogliby o tym zaświadczyd zarówno błogosławieni w niebie, jak i na wieki potępieni w piekle. Ci pierwsi zbawili się przeważnie dlatego, że godnie przystępowali do Sakramentu Pokuty, drudzy zginęli na zawsze, bo albo się nie spowiadali albo spowiadali się źle!
Z jakich powodów zdarzają się złe spowiedzi?
Po pierwsze dlatego, że niekiedy nie robicie dobrze rachunku sumienia. Głębiny swego serca trzeba badad ze światłem i z wagą w ręce, nie należy przed sobą niczego ukrywad, tak jak się nic nie ukryje na Sądzie Ostatecznym.
Nieraz sumienie w was jęczy i mówi: „Zlituj się nade mną i wyrwij mnie z tej strasznej przepaści! Czy mam byd na zawsze oddzielony od Boga i nigdy Go nie oglądad? Co za straszne nieszczęście!"
Kto się rzadziej spowiada, ten niech poświęci na rachunek sumienia dłuższy czas, niech robi ten rachunek po modlitwie do Ducha Świętego i po poleceniu siebie Matce Najświętszej. Byłoby dobrze, żeby z intencją uproszenia sobie łaski dobrej spowiedzi wysłuchad w tym dniu Mszy Świętej, spełnid jakiś dobry uczynek, zadad sobie umartwienie w jedzeniu czy w spaniu. Wskazane jest przejśd sobie w myśli grzechy po kilka razy tak, żeby należycie wryły się w pamięd. Jeżeli ktoś przed przystąpieniem do Komunii Świętej przypomni sobie jakiś grzech śmiertelny, niech do Stołu Paoskiego nie idzie, jeśli zapomniał o nim z własnej winy.
Po drugie dlatego, że na spowiedzi trzeba się z grzechów uskarżad dokładnie, a pełnej pychy naturze ludzkiej przychodzi to z trudnością. Oprócz samego grzechu trzeba więc podad, ile razy się go popełniło i jakie są okoliczności obciążające. Tu bardzo oszukuje penitenta zły duch, który albo każe mu szukad łagodnego spowiednika, albo go namawia do zatajania grzechów i łudzi biedaka nadzieją, że później wyspowiada się lepiej. W tę pułapkę złapał już diabeł wiele dusz, gubiąc je na wieki. Bo skutkiem świętokradzkiej spowiedzi okazuje się zaślepienie i zatwardziałośd serca, które nie opuszczają człowieka nieraz aż do śmierci. Wiele
117
odstraszających przykładów mogliby na dowód tego przytoczyd świątobliwi misjonarze.
Wskutek świętokradztwa traci się łaskę Bożą, szatan silniej opanowuje duszę, maleje też bojaźo Boża i sprawdza się na świętokradcach groźba Zbawiciela: „Będziecie Mnie szukad... i w grzechach waszych pomrzecie."
Zwłaszcza grzech przeciwko czystości bywa powodem złych spowiedzi. Pewien zakonnik uchodził za wzór doskonałości i umarł mając opinię świętego. A jednak pokazało się, że poszedł na potępienie, dlatego że się wstydził wyspowiadad z nieczystej myśli. Nic mu nie pomogły surowe pokuty, modlitwy i umartwienia. Nazajutrz po tym, jak go pochowano w kościele, sługa z samego rana zobaczył, że ciało leży na zewnątrz. To zjawisko powtarzało się po kilka razy. Wreszcie w czasie uroczystego egzorcyzmu umarły, pytany przez swego przełożonego, wyznał, że jest na wieki odrzucony i zażądał, żeby jego zwłoki pochowano na miejscu niepoświęconym. Powie ktoś: „Chyba nikt nie ośmieli się ukrywad swoich grzechów i w ten sposób narażad się na jeszcze cięższe wyrzuty sumienia."
Moi bracia! Gdybym miał to stwierdzid pod przysięgą, nie wahałbym się powiedzied, że tu, między wami, teraz, w kościele, jest pięciu do sześciu takich grzeszników. Przekonacie się o tym na Sądzie Ostatecznym i przypomnicie sobie to, co dzisiaj powiedziałem. Jak może chrześcijanin ze wstydu czy ze strachu narażad się na takie nieszczęście?
Przyjacielu, pomyśl, co cię czeka za ukrywanie grzechów! Nie masz odwagi otworzyd sumienia przed swoim proboszczem? Ale czy tylko on jeden jest na świecie? Czy nie znalazłbyś innych księży, którzy z wielką dobrocią wysłuchaliby cię na spowiedzi? Boisz się, żebyś nie dostał długiej pokuty? Nie bój się, spowiednik ci pomoże; jeszcze się modlid będzie za ciebie i razem z tobą będzie opłakiwad twój grzech, żeby wyprosid dla ciebie obfite zmiłowanie Boże. Przyjacielu, zlituj się nad swoją biedną duszą, która tyle kosztowała Jezusa Chrystusa!
O, jak bardzo ślepi są grzesznicy, którzy wstydzą się czy boją wyspowiadad się ze swoich upadków! Na co się przyda to ukrywanie, skoro kiedyś tajniki serc zostaną odsłonięte na oczach całego świata? Wypowiadając teraz to jedno słowo, którego wypowiedzied jest wam wstyd, moglibyście się uchronid przed o wiele większym, strasznym wstydem, jaki was czeka na Sądzie Ostatecznym, a piekło, w jakie się wtrącacie, moglibyście zamienid na wieczną szczęśliwośd. Ach, do czego prowadzi człowieka świętokradztwo! Nie chciałby umrzed w grzechu, a nie ma siły go porzucid! Boże, dręcz tych nieszczęśliwych i zaślepionych ludzi wyrzutami sumienia - dręcz ich, żeby nie mogli się im oprzed, żeby się wreszcie nawrócili!
118
Po trzecie, zdarzają się złe spowiedzi z powodu braku żalu i dlatego powinniśmy gorąco prosid Boga o skruchę. Kiedy zataicie grzech, doświadczacie jakiegoś wewnętrznego niepokoju, coś was gryzie jak dziki tygrys. Ale kiedy nie macie żalu, to w swoim zaślepieniu wcale nie zwracacie na to uwagi. Dlatego o skruchę serca, jak już wspomniałem, trzeba się szczerze modlid do Boga. Kto chciałby sprawdzid, czy przy spowiedzi miał właściwy żal, najlepiej dowie się tego patrząc na to, czy zmienił swoje życie - czy nie oddaje się już pysze, gniewom, zazdrości, skąpstwu, czy nie oszukuje, czy się umartwia, czy kocha cnotę czystości, czy jest gorliwy w służbie Bożej itd.
Kto świadomie nie podaje liczby grzechów ciężkich albo w chwili, kiedy spowiednik zadaje mu pokutę, nie ma szczerej intencji jej odprawienia — ten się źle spowiada. Kto nie umie czytad, niech powie spowiednikowi, żeby mu nie wyznaczał pokuty z książki do nabożeostwa. Czasem zdarzają się ludzie tak pyszni, że nie chcą się przyznad, że nie umieją czytad, a pokuty, jaką im zadano, nie odmawiają. Nie ma się czego wstydzid, tylko otwarcie trzeba poprosid księdza o zmianę pokuty.
Często też zdarzają się złe spowiedzi dlatego, że penitent już w czasie rozgrzeszenia nie ma ochoty naprawid krzywdy, jaką wyrządził bliźniemu. Z tego, co powiedziałem, możecie się już zorientowad, że od czasu do czasu trzeba się zastanawiad nad poprzednimi spowiedziami, usuwad i naprawiad braki, jakie się w nich dostrzegło.
Ci, którzy ukrywają grzechy na spowiedziach, są naprawdę nieszczęśliwi – noszą przecież w sercach okropnego kata. Ludzie wmawiający w siebie, że przed śmiercią odprawią jeszcze dobrą spowiedź i naprawią swoje świętokradztwa, oszukują samych siebie. Są ślepi, bo nie zdają sobie sprawy, że nie pozwoli na to diabeł, że będzie on wszelkimi sposobami temu przeszkadzał.
Opowiem wam przykład, który to pokazuje. Kiedy słynny Jan Avila wygłaszał kazania w jednym z miast hiszpaoskich, wezwano go do łoża ciężko chorej dziewczyny, żeby wysłuchał jej spowiedzi. Matka wychowała ją w pobożności i wpajała w jej serce gorące nabożeostwo do Matki Najświętszej - nabożeostwo, którym sama się odznaczała. Chora słyszała kilka razy płomienne kazania Avili i postanowiła otworzyd przed nim na spowiedzi swoje sumienie. I rzeczywiście, wyznawała swoje grzechy z tak wielkim żalem i łzami, że ojciec Avila, zbudowany tym, rozgrzeszył ją bez żadnych obaw o jej zbawienie. Tymczasem zdarzyło się coś niezwykłego. Oto braciszek, który towarzyszył Ojcu i podczas spowiedzi czekał na niego w drugim pokoju, ujrzał czarną, pokrytą sierścią rękę, która trzymała chorą za gardło, jakby ją chciała zadusid. Po powrocie do klasztoru opowiedział to
119
przełożonemu. Przełożony powtórzył to z kolei ojcu Avili, polecając mu, żeby jeszcze raz poszedł do chorej i wpłynął na nią, aby szczerze wyznała, czy coś jeszcze nie dręczy jej sumienia. Z tym samym więc towarzyszem udał się ojciec Avila, jeszcze tej nocy, do domu, w którym leżała chora. Kiedy stanęli przy bramie, dotarły do ich uszu płacze i jęki. Gdy tylko zapukali, wybiegł do nich służący, który powiedział im, że chora umarła, że zaraz po spowiedzi utraciła mowę i zmysły i nie była w stanie przyjąd Komunii Świętej. Weszli jeszcze do środka, przyjrzeli się zmarłej, po czym wrócili do klasztoru i opowiedzieli wszystko przełożonemu, który się bardzo tym zmartwił. Sam ojciec Avila udał się przed Najświętszy Sakrament, upadł na kolana i zaczął się gorąco modlid, żeby miłosierny Bóg zechciał zachowad tę nieszczęśliwą dziewczynę od wiecznego potępienia. Kiedy się tak modlił, po niedługiej chwili usłyszał szczęk łaocuchów. Zwraca się więc w stronę, z której dochodzi go ten szczęk i widzi osobę okutaną od stóp do głów żelaznymi okowami i ciemnymi płomieniami. Wystraszył się Ojciec i zapytał zjawę, kim jest. I oto, jaką na swoje pytanie dostał odpowiedź: „Jestem duszą tej nieszczęsnej dziewczyny, którą rano spowiadałeś i za którą na próżno się teraz modlisz. Oszukiwałam świat swoją obłudą i fałszywą pobożnością. Po śmierci mojej matki zakochał się we mnie pewien młody człowiek. Początkowo opierałam się jego naleganiom, ale wreszcie poddałam się jego woli. Dopuściłam się ciężkiego upadku, czułam straszne wyrzuty sumienia, bałam się potępienia, ale zły duch nie pozwalał mi wyspowiadad się z tego grzechu, mimo że często postanawiałam sobie, że to zrobię. Bałam się, że spowiednik będzie miał o mnie złe wyobrażenie i tak raz za razem odbywałam świętokradzkie spowiedzi i niegodnie przyjmowałam Komunię Świętą. Kiedy usłyszałam twoje kazania, które przeszywały mi serce jak strzały, postanowiłam sobie, że wyspowiadam się u ciebie i dlatego wezwano cię do mnie. I gdybym zaczęła moją spowiedź od świętokradztw, a nie od drobiazgów, byłabym uratowana. Ale potem nie miałam już odwagi wyznad tego zatajanego grzechu. Jestem na zawsze potępiona, na próżno modlisz się za mnie!" „Co jest teraz dla ciebie największą męką?" - zapytał wtedy ojciec Avila. „To — odparła, — że tak łatwo mogłam się zbawid, wyznając tylko swój grzech". Po tych słowach zjawa znikła, wydając okropny krzyk i strasznie szczękając łaocuchami. Oto, co czeka duszę, która stanie przed trybunałem Jezusa Chrystusa obciążona świętokradztwami!
Bracia drodzy, badajmy tajniki swoich sumieo, a jeśli znajdziemy tam zatajone grzechy, wyznajmy je zaraz na spowiedzi. Bo ani pokuty, ani jałmużny nie potrafią ich zgładzid. Jedynym ratunkiem jest tu tylko Sakrament Pokuty. Nie pozwalajcie,
120
żeby was dalej oszukiwał piekielny duch, który bojaźo i wstyd odbiera człowiekowi przed grzechem, a zwraca mu je dopiero przy spowiedzi.
Odrzudcie pychę, która się boi upokorzenia! Za pięd minut wstydu - jeśli szczerze oskarżycie się przed litościwym kapłanem — uchronicie się od wiecznego nieszczęścia i wiecznej haoby. Kto za życia nadużywa Bożego miłosierdzia, ten nie znajdzie go w chwili śmierci!
Do pewnej chorej wezwano po nocy misjonarza. Ten powiedział jej wprost: „Pani, jesteś w poważnym niebezpieczeostwie; jeśli nie wyspowiadasz się należycie, to mając tak ciężkie grzechy, pójdziesz na potępienie". - „Czy to możliwe, że już umieram? Tak, to prawda, od dłuższego czasu źle się spowiadałam i ze wstydu ukrywałam swoje grzechy..." W tym momencie straciła mowę i skonała; prawdopodobnie poszła na potępienie.
A jaki wstyd spotka świętokradców na Sądzie Ostatecznym! Będą wtedy pragnąd, żeby zwaliły się na nich góry, które mogłyby ich zasłonid przed oczyma całego świata!
I co myśli sobie taka osoba, która wyłudza rozgrzeszenie od spowiednika? Czy nie wydaje się jej, że słyszy z nieba jakby głos, który upomina kapłana: „Zatrzymaj się, bo Najdroższa Krew Zbawiciela woła i domaga się zemsty na tego świętokradcę. Nie rozgrzeszaj, bo ja odrzucam i przeklinam tę duszę!"
Świętokradcy - wy sprzedajecie Chrystusa jak wiarołomny Judasz!
Kiedy zbliżacie się z grzechami do Komunii Świętej, zadajecie Zbawicielowi nową śmierd! Czy nie słyszycie, jak On zdaje się do was woład z tabernakulum: „Synu, czekaj, wstrzymaj się, nie zadawaj śmiertelnego ciosu twojemu Bogu!"
Pewien ojcobójca wciąż słyszał wokół siebie głos: „Synu mój, dlaczegoś mnie zadusił, czemu odebrałeś mi życie?"
Podobnych wyrzutów sumienia doznaje nędznik, który niegodnie przyjął Ciało i Krew Paoską.
Jaka płynie stąd dla was nauka?
Używajcie wszystkich możliwych środków, żeby wasze spowiedzi były dobre. Nie wyłudzajcie rozgrzeszenia, kiedy jesteście w jakimś nałogu i nie macie szczerej intencji poprawienia się. Nie odbywajcie waszych spowiedzi z pośpiechem, nie dobierajcie słów, które by zasłaniały wasze grzechy i pomniejszały ich zło. Do Trybunału Pokuty przystępujcie z żalem - z żalem, o który trzeba Boga gorąco błagad. Jeżeli przez kilka lat ukrywaliście jakieś grzechy, to wyspowiadajcie się z
121
nich czym prędzej, nie zwracając uwagi na podszepty diabła. Nie wyobrażajcie sobie, że wyznacie je później albo że w najgorszym razie zrobicie to w godzinę śmierci — bo wtedy może już byd za późno, bo wtedy Bóg w Swoich niezbadanych wyrokach może odmówid wam łaski. A gdyby przychodziła wam chęd ukrywania grzechów, to pomyślcie sobie, co wam powie na Sądzie Ostatecznym, — jakie wyrzuty będzie wam tam robił - ten spowiednik, którego oszukiwaliście! Wszystko, co robicie, róbcie tak, jak byście to chcieli zrobid w godzinę śmierci - wtedy nie zbłądzicie. Amen.
16. O SPOWIEDZI
KTO POKRYWA ZŁOŚCI SWOJE, POSZCZĘŚCION NIE BĘDZIE,
LECZ KTO SIĘ SPOWIADA, A OPUŚCI JE,
MIŁOSIERDZIE OTRZYMA.
Prz 28,13
Mówiliśmy niedawno o tym, że jeśli chcemy otrzymad przebaczenie, to musimy koniecznie wy- X W JL znad na spowiedzi wszystkie grzechy śmiertelne, ich rodzaj, liczbę i okoliczności obciążające. To straszna zbrodnia, jeżeli ktoś ze strachu czy ze wstydu z rozmysłem ukrywa swoje grzechy. Czasami powodem świętokradzkiej spowiedzi bywa też lenistwo. Dzieje się tak wtedy, kiedy ktoś nie robi starannie rachunku sumienia i nie chce w sposób właściwy poznad swoich grzechów. Bardzo by też zgrzeszył ktoś, kto by odbywał spowiedź generalną tylko po to, by móc w nią włączyd grzechy popełnione ostatnio - w ten sposób niektórzy chcą uniknąd wstydu, starając się sprawid wrażenie, że te nowe, ciężkie grzechy popełnili już dawno temu. Kto tak postępuje, ten oszukuje spowiednika, ale Boga nie oszuka.
Jednym z bardzo zgubnych następstw grzechu jest to, że zaślepia on człowieka. To zaślepienie powoduje, że ludzie wyrabiają w sobie pewną rutynę przy robieniu rachunku sumienia: przypominają sobie kilka grzechów, które występują u nich najczęściej - jak przekleostwa, nadużywanie imienia Bożego, gniew — a w ogóle nie sięgają w głąb serca, żeby dokładnie rozeznad liczbę i zło swoich grzechów. Inni znowu zastanawiają się, w jakiej formie mają podad swoje grzechy, żeby nie musied się wstydzid. Można oszukad spowiednika, ale nie Boga, który zważył i policzył wszystkie występki ludzi!
Są i tacy, którzy idą do spowiedzi w ogóle bez robienia rachunku sumienia, bo myślą sobie, że spowiednik sam ich o wszystko wypyta. A chodby nawet i tak było - to kiedy będziecie błagali Boga o żal, jeżeli przychodzicie do konfesjonału całkiem nie przygotowani? Po spowiedzi dopiero, kiedy już dostaniecie rozgrzeszenie?!
122
Jeśli będziecie tak postępowali, to dopuścicie się świętokradztwa. Dlatego w dzisiejszej nauce chcę wam pokazad, że do spowiedzi koniecznie potrzebny jest dokładny rachunek sumienia. Po drugie, pouczę was, jak trzeba się spowiadad; po trzecie, wyjaśnię, kiedy człowiek spowiada się źle, a wreszcie powiem, jak należy naprawid złe spowiedzi.
Grzech zaślepia umysł człowieka i dlatego właśnie trzeba się badad bardzo wnikliwie. Rachunek sumienia to staranne prześledzenie wszystkich grzechów, jakie człowiek popełnił po Chrzcie Świętym albo od ostatniej spowiedzi. Takie poznanie samego siebie wcale nie jest rzeczą łatwą, jak wam się może wydaje. Trzeba do tego i czasu, i wysiłku.
Jeśli chce się rachunek sumienia zrobid dokładnie, trzeba swoje serce i myśli oderwad na pewien czas od zajęd doczesnych - od handlu, od gospodarstwa - i trzymając w jednej ręce pochodnię, a w drugiej wagę, zejśd w same głębiny serca i tam precyzyjnie badad liczbę, okoliczności i rodzaj popełnionych grzechów.
Te głębiny dokładnie zna jedynie Bóg. Do Niego więc zwracajmy się wtedy z pokorną prośbą i z ufnością — gorąco błagajmy Ducha Świętego o światło, którego nam potrzeba.
Kiedy wejdziemy w siebie, wołajmy z całego serca: „Boże mój, zlituj się nad nieszczęśliwym grzesznikiem, który tyle nagrzeszył, a nie potrafi rozeznad ani liczby swoich występków, ani zła, jakie w nich jest. Uciekam się do Ciebie, który jesteś Światłością świata. Ześlij Twoje promienie, rozjaśnij moje serce i pokaż mi moje grzechy, żebym mógł za nie żałowad i otrzymad Twoje przebaczenie". Bez pomocy Boga człowiek zgubi się w ciemnościach, jakie wywołuje w duszy grzech.
Przykładem może tu dla nas byd Dawid: jego dusza przed grzechem była jasna i przezroczysta. Kiedy jednak popełnił grzech ciężki, stracił to duchowe światło. Nie tylko popełnił cudzołóstwo, ale jeszcze kazał zamordowad Uriasza. W tym nieszczęśliwym stanie trwał przez cały rok, nie opłakując swoich zbrodni. Dopiero sam Bóg przez proroka Natana otworzył mu oczy i pokazał przepaśd, w jakiej się znalazł.
Jeżeli nie będziemy błagali Ducha Świętego o światło, to nigdy nie poznamy stanu swojej duszy i nigdy też nie będziemy mieli szczerego żalu.
Wiecie, do kogo podobny jest grzesznik? Do człowieka oszpeconego i brzydkiego, któremu się wydaje, że jest piękny i przystojny - bo nigdy nie spojrzał w lustro.
123
Jeżeli jednak przyjrzy się sobie uważniej, to zauważy swoją brzydotę i sam się jej wystraszy.
To samo dzieje się z grzesznikiem, który od dłuższego już czasu leży w nałogach i nigdy jeszcze nie wszedł w siebie. Dopiero kiedy zbada swoje sumienie i pozna własną nędzę, przerazi się, przeżyje wstrząs i nie będzie w stanie pojąd, jak mógł tyle czasu trwad w tak okropnym stanie. Właśnie takie wnikliwe „wejrzenie w siebie" wywołuje łzy grzeszników.
Drugim powodem, dla którego potrzebujemy pomocy Ducha Świętego jest to, że nasze serce jest pełne pychy i dlatego ukrywa albo pomniejsza swoje błędy. I wreszcie, po to jeszcze potrzebuje grzesznik łaski Bożej, żeby mógł całkiem porzucid zło, którego stał się przecież niewolnikiem. Jest wielu ludzi, o których można by sądzid, że się już całkiem poprawili, a tymczasem oni ciągle jeszcze z jakimś upodobaniem myślą o swoich dawnych nałogach. Tylko Boża łaska może napełnid nasze serca wielkim wstrętem do grzechu.
Powiedzcie: czy do tej pory błagaliście Boga przed spowiedzią o duchowe światło, żeby nie znieważyd tego Sakramentu? Ślepiec spod Jerycha poznał swój żałosny stan, po czym z żywą wiarą i ufnością zwrócił się do Boga, błagając Go o przywrócenie wzroku. Po kilka razy wołał do Jezusa: „Jezusie, Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną!" Zbawiciel nie pozostał głuchy na te prośby i spytał go:, „Czego żądasz ode Mnie?" A ślepiec odpowiedział: „Panie, spraw, żebym widział". I Zbawiciel nie odrzucił jego prośby - przywrócił mu wzrok. I my w swojej duchowej ślepocie, powinniśmy mówid razem z Psalmistą: „Boże mój, oświed ciemności moje." Albo woład z cierpliwym Hiobem:, „Jako wiele mam nieprawości i grzechów, złości moje i występki moje ukaż mi." Bóg, który tak gorąco pragnie naszego zbawienia, nie odrzuci naszej prośby.
I dopiero teraz zaczynajmy rachunek sumienia, przechodząc kolejno przykazania Boże i kościelne oraz grzechy główne, zastanawiając się, czy nie popełniliśmy w czymś jakiegoś występku. Przypatrzmy się dalej, czy z kolei nie zgrzeszyliśmy przez zaniedbanie obowiązków swojego stanu. I nie zapominajmy przy rachunku sumienia, że zgrzeszyd można myślą, pragnieniem, słowem, uczynkiem i zaniedbaniem spełnienia dobra.
Teraz z kolei wejdźcie w szczegóły i zastanówcie się, czy przy dotychczasowych spowiedziach wyznaliście wszystkie grzechy ciężkie, czy szczerze żałowaliście i czy naprawdę mieliście mocne postanowienie unikania nie tylko samego grzechu, ale i najbliższej do niego okazji. Czy na przykład unikaliście bywania w domu, w którym znajdował się człowiek skłaniający was do złego? Gdybyście to zataili, bojąc się, że
124
każą wam zaprzestad bywania w tym domu, wasza spowiedź nie miałaby żadnej wartości.
Trzeba też przypomnied sobie, czy w wyznaczonym czasie odprawiliście pokutę i naprawiliście wyrządzone szkody. Trzeba się badad, czy nie zaniedbaliście obowiązków swojego stanu.
Szczególnie wielka odpowiedzialnośd ciąży na rodzicach — czy starali się o wychowanie swoich dzieci, czy zaprawiali je do cnoty, odwodzili od grzechu, czy świecili im dobrym przykładem. Zastanówcie się też, czy nie zaniedbywaliście swoich domowników i pracowników, czy wysyłaliście ich na naukę katechizmu, na Mszę Świętą, czy też może traktowaliście ich po prostu jak bydło robocze.
Pracownicy też niech się zastanowią, czy nie oszukiwali i nie okradali swoich pracodawców i gospodarzy, czy byli im posłuszni i czy sumiennie wykonywali wyznaczone prace.
Trzeba się też rozliczad z grzechu zaniedbania, o czym prawie nikt nie myśli. Jeżeli na przykład, mogliście dawad jałmużnę - to czy ją dawaliście, czy też przeciwnie, nie robiliście tego? Wnikliwie trzeba się doszukiwad tego, co jest waszym grzechem nałogowym.
Należy także wyznad okoliczności i liczbę grzechów. Jeżeli mówiliście źle o ludziach, to powiedzcie, czy to było z zazdrości, czy z lekkomyślności; czy robiliście to w obecności kilku osób i czy może kogoś tym zgorszyliście. Powiedzcie też, ile razy mówiliście źle o ludziach i przeklinaliście ich. Jeżeli macie jakiś nałóg, trzeba powiedzied, jak długo w nim trwacie.
Jeśli chce się dobrze zrobid rachunek sumienia, trzeba poświęcid na to jakiś czas, trzeba też do tego znajomości prawd katechizmowych, trzeba wreszcie skupienia uwagi.
Im rzadziej ktoś się spowiada, tym więcej czasu potrzebuje na rachunek sumienia, tym uważniej musi się nad sobą zastanawiad. W ogóle przy rachunku sumienia należy zachowad się tak jak przy ważnej sprawie świeckiej, na której załatwieniu bardzo wam zależy.
Nie muszę wam mówid ani tego, jak wielkim szczęściem jest dobra spowiedź, ani tego, jakim nieszczęściem jest spowiedź zła. Dobra - przywraca nam przyjaźo Boga i prawo do nieba; zła - pozbawia nas szczęścia wiecznego i wtrąca w otchłanie piekła.
125
Widad stąd, jak starannie powinniśmy się przygotowad do tego Sakramentu. A tymczasem wielu ludzi strasznie tu błądzi. Kiedy nie mają wielkich grzechów takich, których zresztą nawet poganie by się wstydzili - są już zadowoleni i mówią, że nie mają się z czego spowiadad. Nie chce się im schodzid w głębiny serca, bo wiedzą, że gdyby zaczęli tam dokładnie szukad, to znaleźliby wiele nieprawości. Rachunek sumienia trzeba robid każdego dnia wieczorem, a dokładniejszy raz na tydzieo - wtedy przed samą spowiedzią łatwiej będzie nam poznad stan swojej duszy.
Starajmy się sądzid siebie tak, jak kiedyś osądzi nas Jezus Chrystus. Powinniśmy się też bad grzechów ukrytych, o których nawet nie mamy pojęcia, i z królem Dawidem woład: „Od skrytych moich grzechów oczyśd mnie, Panie."
Naprawdę - o niektórych swoich grzechach nigdy się nie dowiemy na tym świecie! Pomyślmy na przykład o zgorszeniach, jakie spowodował pijak albo kobieta czy dziewczyna, która lubi się bawid! Osądzajmy surowo samych siebie teraz, żebyśmy kiedyś - jak mówi Święty Paweł — uniknęli strasznych sądów Bożych.
Kiedy już przypomnimy sobie wszystkie grzechy, prośmy Boga z kolei o szczery żal i o mocne postanowienie poprawy.
Następnie zbliżmy się z uszanowaniem - a także z pewnym drżeniem - do Trybunału Pokuty. Nie naśladujmy dzieci, które często rozglądają się na wszystkie strony, śmieją się i rozmawiają. Jako ewangeliczny celnik spuśdmy skromnie wzrok ku ziemi i upokarzajmy się przed Bogiem. Jeśli zdarzy się wam, że będziecie musieli dłużej poczekad na spowiedź, to przypominajcie sobie w tym czasie na nowo grzechy, wzbudzajcie akt żalu, podejmujcie dobre postanowienia i módlcie się do Boga, żeby się nad wami zlitował.
Nie tłoczcie się wokół tych, co się spowiadają, nie zbliżajcie się do nich za bardzo, żebyście przypadkiem nie usłyszeli czyichś grzechów. Jeżeli usłyszeliście coś z cudzej spowiedzi, to jesteście zobowiązani do takiej samej tajemnicy jak ksiądz. Gdybyście ujawnili innym usłyszane w ten sposób grzechy, musielibyście się z tego spowiadad.
Kiedy przyjdzie już kolej na was, pamiętajcie, że w osobie kapłana zasiada w konfesjonale sam Jezus Chrystus. Z uszanowaniem zróbcie znak krzyża świętego i mówcie: „Pobłogosław mnie, ojcze duchowny, żebym się mógł dobrze i szczerze wyspowiadad". Odmówcie spowiedź powszechną i nie czekajcie na pytania kapłana, tylko sami powiedzcie, kiedy spowiadaliście się po raz ostatni, czy dostaliście rozgrzeszenie - a jeżeli nie, to dlaczego - czy odprawiliście zadaną
126
pokutę, czy wynagrodziliście krzywdy, czy pojednaliście się z przeciwnikami, czy wyznaliście wszystkie grzechy, czy też coś dobrowolnie zatailiście. Wreszcie wyznajcie grzechy popełnione po ostatniej spowiedzi - wyznajcie je z pokorą, szczerze, roztropnie i całkowicie. A kiedy już to zrobicie, dodajcie: „Mój ojcze, już sobie więcej grzechów nie przypominam. Za wszystkie żałuję z całego serca, a Ciebie proszę o pokutę i rozgrzeszenie".
Po spowiedzi kapłan - jeśli uzna to za stosowne — zada wam kilka pytao. Odpowiadajcie mu szczerze. Upomnieo i uwag, jakich wam udzieli, słuchajcie pilnie, nie myślcie wtedy o grzechach i nie przerywajcie spowiednikowi. Miejcie w sobie pragnienie, żeby zadaną pokutę odprawid jak najlepiej.
Gdybyście nie otrzymali rozgrzeszenia, poddajcie się temu bez szemrania. W czasie natomiast kiedy kapłan będzie wam udzielad rozgrzeszenia, upokarzajcie się tak, jak się upokorzył Jezus wtedy, kiedy się modlił w Ogrodzie Oliwnym - proście Pana Boga, żeby to rozgrzeszenie potwierdził w niebie.
Po otrzymaniu rozgrzeszenia odchodźcie od konfesjonału skromnie, dziękując dobremu Bogu za łaski, jakie otrzymaliście w Sakramencie Pokuty. Przypomnijcie sobie, jakie środki do poprawy wskazał wam spowiednik i postanówcie sobie stosowad się do nich. A co macie robid, żeby wytrwad w dobrym i nie wrócid więcej do grzechu?
Przede wszystkim nie ufajcie sobie samym i miejcie się na baczności.
Po drugie, jak najstaranniej unikajcie okazji do złego, a także złych towarzystw. Bez tego wasza poprawa będzie zwodnicza.
Po trzecie, uciekajcie się do modlitwy, bo Chrystus mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie."
W koocu, gdybyście po spowiedzi na nowo zgrzeszyli - jak najprędzej podnieście się z upadku. Im dłużej ktoś z tym zwleka, tym trudniej jest mu się poprawid.
Kto będzie używał tych środków, ten z pewnością odzyska zdrowie duchowe. Z chorób ciała nie zawsze można wyjśd — tu często nie pomagają żadne lekarstwa. Z najcięższych natomiast chorób duszy można się wyleczyd i wrócid do pełnego zdrowia. Kiedy ludzie spowiadają się źle?
Po pierwsze wtedy, gdy ze wstydu albo ze strachu świadomie i dobrowolnie ukrywają swoje grzechy czy też przemilczają okoliczności obciążające lub zmniejszają liczbę grzechów ciężkich.
127
Po drugie wtedy, kiedy rachunek sumienia robią byle jak, kiedy spowiadają się sztampowo, kiedy nie mają prawdziwego żalu i mocnego postanowienia poprawy.
Po trzecie wtedy, kiedy specjalnie wyszukują sobie jak najłagodniejszych spowiedników, żeby tylko wyłudzid rozgrzeszenie.
Po czwarte wtedy, kiedy nie naprawiają wyrządzonych krzywd.
Po piąte wtedy, kiedy zamierzają po spowiedzi nadal trwad w grzechu, a więc na przykład niepoprawni lichwiarze czy nałogowi lubieżnicy, a także ci, co niezmiennie prowadzą hulaszczy tryb życia, bywają w domach, w których spotyka się osoby żyjące źle, nałogowi pijacy i ludzie, którzy niezmiennie żyją w gniewie i nienawiści czy szarpią dobre imię bliźniego.
Po szóste wreszcie, spowiadają się ludzie źle wtedy, kiedy Święty Sakrament przyjmują bez właściwego przygotowania, — bo nie znają podstawowych prawd wiary.
Gdybyście mieli jakąkolwiek wątpliwośd, co do tych wszystkich rzeczy, wejdźcie w siebie i poprawcie swoje dawne złe spowiedzi.
Kto będzie musiał robid spowiedź z dłuższego czasu, niech się niepotrzebnie nie martwi, że nie potrafi dokładnie policzyd swoich grzechów. Niech powie, ile razy mógł zgrzeszyd w tygodniu czy w miesiącu. A jeśli jest to stary, nałogowy grzech, to niech sobie przypomni, jak dawno trwa w tym nałogu — ile mniej więcej lat, czy były przerwy, czy nie, ile mogło byd z tego powodu świętokradzkich spowiedzi i komunii. Przy takiej dłuższej spowiedzi grzechy ciężkie trzeba wyznad zaraz na początku, a nie zaczynad od małych, bo wtedy bardzo łatwo jest wpaśd w sidła diabła i coś zataid.
Przed Świętym Janem Klimakiem zjawił się kiedyś jakiś bandyta, który okazywał wielką skruchę i oświadczył, że chce resztę życia spędzid na pokucie w klasztorze. Przełożony kazał mu na próbę stad przez siedem dni pod bramą, a potem wyjawid swoje grzechy przed kilkoma ludźmi. Przestępca spełnił ten rozkaz. Przełożony kazał mu jeszcze wyspowiadad się głośno przed zakonnikami. Na to ten skruszony pokutnik odpowiedział, że gotów jest spowiadad się nie tylko wobec braci klasztornych, ale przed całą Aleksandrią. Wreszcie w niedzielę, po lekturze Ewangelii, kazał go jeszcze przełożony związad, ubrad w pokutny wór, posypad mu głowę popiołem i publicznie chłostad go rózgami. Ten widok poruszył wszystkich zakonników do łez. I rzeczywiście - ten opryszek miał szczery żal!
Święty Augustyn też się nie wstydzi publicznej spowiedzi - swoje winy wyznaje przed całym światem!
128
Gdybyśmy znali samych siebie i mieli pokorę, to nie wstydzilibyśmy się postąpid tak samo jak ci dwaj. Człowiek, który się nie chce przyznad do winy, jest pełen pychy. A pamiętajmy, że przecież od dobrej spowiedzi zależy nasza wieczna szczęśliwośd.
Kiedy dzisiaj wieczorem będziecie się kładli spad, wyobraźcie sobie, że leżycie w trumnie, z rękami złożonymi na krzyż, z oczyma zamkniętymi na wieki, przykryci śmiertelnym całunem. A potem powiedzcie sobie:, „Czego w takiej chwili bym pragnął? Moja dusza zabrudzona jest tyloma grzechami, za które nie otrzymałem jeszcze przebaczenia.
Czy tak chciałbym stanąd na sądzie Bożym? Czy w godzinie śmierci będę miał przy sobie spowiednika? Przecież gdybym umarł nagle, poszedłbym do piekła. Nie będę więc zwlekał, ale natychmiast zmienię swoje życie, żeby odzyskad utraconą przyjaźo Boga i prawo do nieba!" Amen.
17. O ŻALU ZA GRZECHY
BIADA MI, BOM ZGRZESZYŁ WIELE W ŻYCIU MOIM.
Wyznania II, 10.
Słowa te wypowiedział Święty Augustyn, kiedy po latach przebiegał myślą dawne koleje swojego życia. Kiedy je wspominał serce pękało mu z żalu. Nic więc dziwnego, że z tak wielką goryczą w duszy wołał: „O, Boże, przepędziłem moje lata, nie miłując Ciebie. O, Panie, nie chciej pamiętad na dawne moje występki!"
Jak błogosławione, jak cenne są łzy, które wielkiego grzesznika przemieniły w Świętego! Serce złamane boleścią odzyskało utraconą przyjaźo Boga. Obyśmy i my, kiedy wspominamy winy, jakie popełniliśmy, mogli za Augustynem powtórzyd: „Biada mi, bo wiele zgrzeszyłem w poprzednich latach mojego życia! Boże, bądź miłosierny dla mojej duszy!"
Wszyscy jesteśmy grzeszni, wszyscy potrzebujemy Bożego miłosierdzia. To wielkie szczęście dla nas, że możemy je znaleźd! Ze, jak marnotrawny syn, otrzymamy przebaczenie, kiedy padniemy na kolana przed najlepszym z ojców. Ale jeśli chcemy otrzymad odpuszczenie grzechów, to musimy za nie szczerze żałowad i mied mocne postanowienie poprawy.
Dzisiaj więc będę wam mówił o żalu za grzechy i o mocnym postanowieniu poprawy. Jeśli chcemy mówid o tych prawdach w sposób właściwy, to wypada najpierw zrozumied, jak bardzo Bóg - Nieskooczenie Święty i Sprawiedliwy - brzydzi się grzechem; wypada zrozumied, ile mąk poniósł dla naszego zbawienia
129
Jezus Chrystus; trzeba też pojąd, jak to się działo, że wielcy Święci - za drobne nieraz upadki - pokutowali przez długie lata. Trzeba by też w tym celu nawiedzid przepaści piekielne i posłuchad tam jęków i zgrzytania zębów potępionych.
Ale krew Boga-Człowieka, przelana dla zgładzenia ludzkich win, mówi o tym lepiej. Gdybym mógł, poprowadziłbym was do Ogrodu Oliwnego, w którym Jezus płacze z powodu grzechów - płacze nie zwykłymi łzami, ale krwią, która wobec ogromu smutku i lęku spływa z Jego ciała i skrapia ziemię wokół Niego. Poprowadziłbym was potem do Jerozolimy i pokazałbym wam Go, jak pada pod ciężarem krzyża i w straszliwym opuszczeniu umiera na nim. Święty Bernard na widok krzyża płakał, zalewał się łzami! Jakiż ty jesteś drogi, jaki wspaniały - żalu! Szczęśliwy człowiek, który naprawdę cię ma!
Do kogo ja to mówię w tej chwili? Czy mówię do zatwardziałego grzesznika, który od dawna nie chodzi do spowiedzi? To na nic by się nie zdało. To by znaczyło tyle, co polewad skałę wodą — wodą, która nie zmiękczy kamienia.
Czy mówię może do chrześcijanina, który z góry sobie patrzy na misje, na rekolekcje, na jubileusz, na nauki swojego pasterza? To też na nic by się nie zdało - serce bezbożnika nie rozgrzałoby się, tak jak się nie rozgrzeje woda, kiedy do niej dorzucisz lodu. Nie na wiele przydałaby się moja nauka także i tym, którzy wprawdzie chodzą do spowiedzi wielkanocnej, ale z każdym rokiem mają na sumieniu coraz więcej grzechów. Kiedyś prawdopodobnie będą oni ofiarami gniewu Bożego i strawią ich wieczne płomienie. Porównałbym ich do tych zbrodniarzy, którzy, przeznaczeni już na stracenie, chcą jeszcze w swoich ostatnich chwilach na oślep używad życia.
Czy mówię do tych chrześcijan, którzy się spowiadają co trzy tygodnie lub co miesiąc, a mimo to codziennie popełniają te same grzechy? Nie do nich się zwracam, bo to ślepcy, którzy nie wiedzą, co i jak robią.
Skoro tak, to do kogo mówię? Gdzie mam szukad rzetelnego żalu za grzechy? Kogo mam o niego prosid? Wiem, Panie, gdzie jego źródło! On pochodzi z nieba, Ty sam go udzielasz. O, Boże, udziel mi tego żalu, który rozdziera i pożera serce, która rozbraja Twoją sprawiedliwośd i zamienia wiecznośd nieszczęśliwą na szczęście bez kooca. Nie odmawiaj nam, Panie, tego żalu, który ujawnia piekielne podstępy i zrywa wszystkie sidła diabła.
Piękna cnoto - ty od razu przywracasz utraconą przyjaźo Boga; ty tak jesteś konieczna, a tak przecież rzadka! Bez ciebie nie ma przebaczenia i nieba; bez ciebie na nic się nie przydadzą ani dobre uczynki pokutne, ani miłosierdzie, ani jałmużna!
130
Na czym polega żal za grzechy? Czym on jest?
To boleśd duszy i świadome obrzydzenie do popełnionych grzechów; obrzydzenie, któremu towarzyszy mocne postanowienie, by do tych grzechów nigdy więcej nie powracad. Jest on niezbędnie potrzebny do uzyskania przebaczenia.
Gdybyśmy w czasie choroby stracili mowę - nie mielibyśmy obowiązku wyznania grzechów; gdyby nas nagle zaskoczyła śmierd - bylibyśmy zwolnieni od zadośduczynienia i odprawienia zadanej pokuty, przynajmniej w tym życiu. Bez żalu jednak nie moglibyśmy się obejśd - bez niego nie dostąpilibyśmy odpuszczenia grzechów. To właśnie z powodu braku żalu tak często zdarzają się świętokradzkie spowiedzi i komunie. Niestety, ludzie nie zwracają na to uwagi.
Kiedy ktoś zatai grzech na spowiedzi, to się boi, jest przerażony, nie znajduje spokoju, dopóki nie usunie z serca tej potworności. A na brak żalu - przeciwnie – mało kto zwraca uwagę. Ten wewnętrzny żal, czyli boleśd duszy, musi mied cztery przymioty.
Najpierw musi pochodzid z głębi serca, czyli musi to byd skrucha wewnętrzna. Nie polega więc ona na łzach, które są rzeczą dobrą i pożyteczną, chod nie stanowią koniecznej istoty żalu.
Święty Paweł się nawrócił, nawrócił się na krzyżu dobry łotr. Nie czytamy o nich wcale, żeby płakali, a mimo to ich żal był szczery. Nie trzeba za bardzo zważad na łzy - one często zawodzą. Wielu ludzi w Trybunale Pokuty płacze, a przy pierwszej lepszej okazji wraca do dawnych grzechów. Dlatego prorok Joel nie wzywa do płaczu i rozdzierania szat, lecz upomina, żeby to nasze serca były rozdarte i przejęte żalem: „Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty wasze, a nawródcie się do Pana Boga waszego". Zbawiciel świata mówi, że to w duszy i sercu rodzą się złe myśli i pragnienia. A zatem to serce powinno żałowad, odczuwad boleśd - w przeciwnym wypadku Bóg wam nie przebaczy.
Dalej żal musi byd nadprzyrodzony, czyli ma pochodzid od Ducha Świętego – ma wypływad z pobudek nadprzyrodzonych, a nie naturalnych. Nic nie jest wart na spowiedzi taki żal, który młoda osoba czuje dlatego, że z powodu grzechu straciła dobre imię. Albo kiedy ktoś żałuje dlatego, że go złapano na kradzieży. Taki żal jest tylko naturalny. Musimy przy spowiedzi czud w sercu boleśd dlatego, żeśmy z powodu grzechów utracili wieczne dobra, że się naraziliśmy na piekło; dlatego, że grzech jest wielkim złem. Taki żal jest nadprzyrodzony, bo pochodzi z pobudek wiary - chociaż jest niedoskonały. Żal doskonały ma ten, kto żałuje za swoje grzechy tylko ze względu na to, że przez nie zasmucił nieskooczoną dobrod Bożą.
131
Żal doskonały usprawiedliwia grzesznika już przed spowiedzią, chociaż naturalnie człowiek taki musi mied jednocześnie intencję spowiadania się.
Żal za grzechy powinien byd nade wszystko, to znaczy powinniśmy bardziej cierpied dlatego, że obraziliśmy Boga, niż dlatego, że straciliśmy rodziców, majątek, zdrowie itp. Gdyby nasz żal nie posiadał tego warunku, powinniśmy się bad o swoje spowiedzi.
Często płaczemy, że straciliśmy jakąś drobną kwotę pieniędzy i tak bardzo się martwimy, że brak nam apetytu i nie możemy spad. A z powodu ciężkich grzechów, niestety, nie uronimy ani jednej łzy, nie wydamy z siebie ani jednego westchnienia!
Jak mało człowiek rozumie, czym jest grzech ciężki! Dlaczego żal za grzechy musi byd tak wielki? Bo jest obrazą Najwyższego Majestatu, bo przynosi ogromne straty i sprowadza na grzesznika straszne nieszczęścia. Pozbawia nieba i jego rozkoszy, odbiera przyjaźo Boga i wtrąca do piekła, co jest największym z nieszczęśd.
Żal powinien byd powszechny, czyli powinien się odnosid do wszystkich grzechów. Kto by nie żałował za jeden tylko grzech ciężki, to chodby nad wszystkimi innymi gorzko płakał, nie uzyska za nie przebaczenia.
Dowiedział się kiedyś ciężko chory namiestnik rzymski, poganin Chromos, że za przyczyną Świętego Sebastiana dzieją się liczne cuda. Wezwał więc Świętego do siebie i prosił go o przywrócenie zdrowia. Sebastian odpowiedział, że prawdziwy Bóg nieba i ziemi przywróci mu zdrowie tylko pod tym warunkiem, że poniszczy wszystkie bałwany, którym oddaje cześd. Poganin zgodził się na to i zaczął niszczyd bożyszcza. Ale jednego z nich szkoda mu było połamad, więc zachował je sądząc, że taka drobnostka nie przeszkodzi mu w odzyskaniu zdrowia. Bardzo się jednak zawiódł. Kiedy jego choroba coraz bardziej się nasilała, wezwał do siebie Sebastiana i zaczął mu robid ciężkie wyrzuty, że czuje coraz większe boleści, chod pousuwał ze swego domu bożki. Wówczas Święty zapytał: „Czy podruzgotałeś wszystkie bożyszcza? Czy nie zostawiłeś sobie ani jednego?" Na to namiestnik odpowiedział, że zostawił sobie jako drogocenną pamiątkę jednego bałwana, który od długich lat jest przechowywany w jego rodzinie. Święty stanowczo domagał się zniszczenia także i tego bożka. Kiedy poganin to uczynił, natychmiast odzyskał zdrowie.
Wielu grzeszników podobnych jest do tego pogaoskiego namiestnika. Ich żal nie jest powszechny, bo mają obrzydzenie nie do wszystkich grzechów - do niektórych z nich są w sposób szczególny przywiązani. Dopóki jednak nie będą się oni starali
132
poprawid ze swego ulubionego, nałogowego grzechu — dopóki nie porzucą złego towarzystwa, nie pozbędą się pychy, chęci podobania się, zbytniego przywiązania do dóbr ziemskich - dopóty ich spowiedzi nie będą miały żadnej wartości. Więcej: będą nowymi zbrodniami i świętokradztwami!
A po czym możemy poznad prawdziwy żal? Człowiek, który go ma, zaczyna inaczej myśled, inaczej działad, inaczej żyd. Tego, co dawniej kochał, teraz nienawidzi; przed czym dawniej uciekał i czym się brzydził, tego teraz pragnie i to kocha. Człowiek pyszny, na przykład, już się nie wynosi, wszystkim okazuje dobrod i miłosierdzie.
Prawdziwy żal spotykamy rzadko, nic więc dziwnego, że i dobre spowiedzi są bardzo rzadkie. Pokażę wam na przykładzie, czym jest doskonały, szczery żal za grzechy.
W IV wieku brutalnie prześladował chrześcijan perski król Sapor. Zwrócił się on najpierw przeciw kapłanom katolickim, którzy nie chcieli oddawad czci słoocu. Uwięziono wówczas Świętego Symeona, arcybiskupa Seleucji. Święty trwał niewzruszony niczym mocna skała, o którą na próżno biją fale morza, nie mogąc jej złamad. Nie pomogły groźby i obietnice - Symeon nie zaparł się Chrystusa. Kiedy go prowadzono do więzienia, spotkał on starego eunucha, apostatę, który był wysokim urzędnikiem na dworze królewskim. Renegat okazywał męczennikowi wielkie współczucie, a nawet na znak szacunku padł przed nim na kolana. Święty biskup odwrócił się jednak z oburzeniem od zaprzaoca, który pod wpływem tego wszedł w siebie, przeląkł się sądów Bożych i własną krwią naprawił wzgardę, jaką wcześniej wyrządził Chrystusowi Panu i Jego Kościołowi.
Albo święta Małgorzata - przez całe życie opłakiwała jeden grzech powszedni, który popełniła w młodości. Mając bowiem pięd czy sześd lat, okłamała nieznacznie ojca. Co będzie, bracia, z wami - z wami, którzy może więcej popełniliście grzechów, niż włosów macie na głowie, a nie chcecie za nie pokutowad? I to kiedy Święci za drobne usterki jękami i płaczem napełniali skały i pustynie?
Pewien złodziej, imieniem Jonatas, uciekając przed pościgiem sprawiedliwości ludzkiej, schronił się u stóp kolumny, na której pokutował Święty Szymon Słupnik. Spodziewał się, że ze względu na tego świętego człowieka, chod tu ludzie nie będą go ścigad. I rzeczywiście tak się stało. Wskutek modłów Szymona Słupnika Jonatas poczuł taki żal za swoje grzechy, że płakał nad nimi przez osiem dni. Po upływie tego czasu prosił Świętego, żeby ten pozwolił mu odejśd. Ale Szymon nie chciał się na to zgodzid — bał się, że złodziej powróci do starych grzechów. Jonatas powiedział mu jednak, że ma na myśli powrót do nieba i dodał: „Jezus darował mi
133
grzechy. Dzisiaj Go widziałem". „Synu - odparł Święty - do nieba pozwalam ci odejśd, żebyś tam na zawsze opiewał nieskooczone miłosierdzie Boże." I w tej chwili pokutnik umarł, a Jezus przyjął jego duszę do królestwa niebieskiego. Jak piękna, jak cenna jest taka śmierd - śmierd, która rodzi się z żalu, że obraziliśmy nieskooczenie dobrego Stwórcę!
Starajmy się, drodzy, na wzór Świętych, budzid w sobie żal rozważając w myśli trzy stacje. Pierwsza z nich to piekło, w którym jęczą potępieni, pożerając się wzajemnie i wyrzucając z ust płomienie ognia.
Kiedy pewien pobożny biskup przypominał sobie o tym, krew ścinała mu się w żyłach z przerażenia i wyglądał jak umarły. Stąd przenosił się myślą do nieba - to druga stacja - gdzie przyglądał się tronom, na których zasiadali wybrani. Pokuty i boleści, które ci Święci cierpieli za życia odpłacając za drobne nieraz usterki, napełniały go tak głębokim smutkiem, że nie mógł powstrzymad się od płaczu. "Wreszcie w stacji trzeciej przenosił się myślą na Kalwarię i wpatrywał się w umierającego za nas Jezusa. Na ten widok powtarzał, co chwila z jękiem: „Jak ja mogę jeszcze żyd, oglądając ukrzyżowanego za moje grzechy Zbawiciela".
Prawdziwy żal nie może nie łączyd się z mocnym postanowieniem poprawy. Dowodem takiego mocnego postanowienia będzie przede wszystkim gruntowna zmiana życia.
Weźmy na przykład matkę, która na spowiedzi oskarża się o to, że często gniewała się na męża i na dzieci. Jeżeli miała właściwą skruchę i mocne postanowienie poprawy, to teraz już się nie unosi i nie przeklina. Dla wszystkich jest słodka i pełna dobroci; nie traci spokoju duszy pomimo cierpieo, strat i najrozmaitszych smutków.
Albo - dziewczyna spowiada się, że goniła za przyjemnościami świata: za taocami, za zabawami, za złym towarzystwem. Jeśli odbędzie dobrą spowiedź, już jej tam nie zobaczycie — trzeba jej szukad w kościele albo w domu u rodziców. Nie jest już pełna próżności, już nie patrzy całymi godzinami w lustro, już się nie bawi i nie szaleje z młodymi ludźmi. Przyjemności ziemskie uznała za nicośd, w wolności ducha podeptała je idąc wyżej - chętnie oddaje się czytaniu książek budujących pobożnośd, pomaga w domu matce, pomaga w nauce swoim braciom i siostrom, słucha rodziców i okazuje im szacunek. Jeśli nie ma jej w domu, najpewniej znajdziecie ją w kościele, gdzie dziękuje Bogu za łaskę poprawy. Na jej twarzy widad skromnośd, uprzejmośd dla wszystkich — i bogatych, i biednych. Samym swoim wyglądem pobudza innych do skupienia ducha. Jak w duszy tej
134
lekkomyślnej do niedawna dziewczyny mogła się dokonad taka wspaniała przemiana? Po prostu - na spowiedzi miała szczery żal!
Drugim znakiem prawdziwie mocnego postanowienia poprawy jest staranne unikanie okazji do grzechu - a więc niemoralnych książek, widowisk, wszelkich balów, taoców, nieskromnych obrazów i piosenek. Jezus mówi wyraźnie, że gdyby coś było dla nas drogie jak oko czy ręka, a powodowało w nas zgorszenie, musimy to od siebie odrzucid, bo lepiej z jednym okiem czy z jedną ręką wejśd do nieba, niż mając dwoje i rąk zostad wrzuconym do piekła.
Trzecią oznaką prawdziwego postanowienia poprawy jest uważne pilnowanie siebie samego i wykorzenianie z duszy złych nałogów. A nałogiem nazywamy łatwośd powracania do starych grzechów - łatwośd, w którą popadliśmy wskutek złego życia. Trzeba więc po spowiedzi wykonywad dobre uczynki, które będą przeciwne dawnym grzechom. Jeżeli oddawaliśmy się pysze, to teraz musimy się dwiczyd w pokorze - musimy spokojnie znosid pogardę, uciekad od pochwał świata, przy każdej sposobności musimy się upokarzad i zawsze uważad się za nędznych i niegodnych grzeszników. Jeżeli często wybuchaliśmy gniewem, to teraz bądźmy wobec bliźnich łagodni w słowach i uprzejmi. Człowiek, który ulegał zmysłowości, niech się umartwia w jedzeniu i piciu, niech uważa na swoje słowa, spojrzenia i myśli - żeby nie było w nich nic przeciwnego cnocie czystości. Kto nad sobą nie pracuje, kto zaraz po spowiedzi wraca do tych samych grzechów, ten najwyraźniej spowiadał się po świętokradzku i popełnił ciężką zbrodnię przed Bogiem.
Prawdziwy pokutnik powinien naśladowad syna marnotrawnego, który kiedy zrozumiał swoją nędzę i swoje nieszczęście, postanowił wrócid do ojca i zrobid wszystko, czego by ten od niego nie zażądał. Natychmiast opuścił złych towarzyszy, nie chciał już na nich patrzed, bo wiedział, że im dalej od nich odchodzi, tym bardziej się zbliża do ojca. Niech nasz żal będzie podobny do skruchy tego marnotrawnego syna. Bądźmy gotowi wszystko poświęcid, byleby tylko nie wrócid do starych grzechów i złych nałogów.
Święty Jan Chryzostom powiada, że wielu ludzi ma żal tylko pozorny, teatralny. Tacy pokutnicy są podobni do aktorów, którzy odgrywają krwawe walki na pokaz: wszystkim się wydaje, że oni zabijają przeciwnika, że przelewają jego krew. Ale jak tylko spektakl się skooczy, zaraz „zabici" zrywają się na nogi i są tak samo zdrowi i silni jak przed rozpoczęciem przedstawienia. To samo zdarza się po wielu spowiedziach, bo nieraz już za dwa dni ci, co przy konfesjonale szlochali i opłakiwali swoje grzechy, na nowo się gniewają, na nowo mszczą, na nowo
135
dopuszczają się obżarstwa i pijaostwa, na nowo są obojętni w służbie Bożej i leniwi w pełnieniu swoich obowiązków.
Święty Bernard pyta nas, czy chcielibyśmy osiągnąd prawdziwy żal za grzechy. Jako drogę do tego celu wskazuje on nam krzyż, do którego gwoździami przybity został Jezus. Widok Zbawiciela, który z miłości do nas umiera, musi zranid nasze serca żalem, musi wydobyd z naszych oczu łzy.
Według opowiadania Salwiana Święta Maria Magdalena po Wniebowstąpieniu Pana przez całe życie płakała nad rozwiązłością swoich młodych lat. Łzy, które płyną z jej oczu, biją jakby z dwóch żywych źródeł - cierpi u stóp krzyża najpierw na Kalwarii, potem w swoim żalu.
A słynny Ludolf opowiada, że pewien pustelnik pytał Boga, jak mógłby najłatwiej skruszyd swoje serce i wzbudzid w sobie płacz z powodu grzechów. I oto w tej chwili ukazał mu się Jezus, tak jak był przybity do krzyża, pokryty ranami, i powiedział mu: „Patrz na Mnie, a chodby twoje serce było twardsze niż skały, skruszy się na widok boleści, jakie poniosłem za grzechy rodzaju ludzkiego". To widzenie zrobiło na pustelniku tak wielkie wrażenie, że do śmierci już tylko jęczał i płakał. Raz po raz zwracał się to do Aniołów, to do Świętych Paoskich, prosząc, żeby płakali razem z nim. Błogosławieni wszyscy ci, co płakali na ziemi, bo w ten sposób uniknęli rozpaczy wiecznej! Ale jakże inni są ludzie w naszych czasach! Pomimo tak wielu grzechów nie chcą niczego żałowad, nie chcą za nic pokutowad! Co się z nimi stanie, co ich czeka po śmierci?! O, Boże, udziel nam szczerego żalu, żebyśmy mogli odzyskad na nowo Twoją łaskę i przyjaźo!
Bójcie się, bracia, każdego grzechu, unikajcie niebezpiecznych okazji i nigdy nie zapominajcie o tym, co cierpią potępieocy w piekle — ci, którzy na tym świecie nie chcieli żałowad i nie chcieli porzucid grzechu. Nie bójcie się natomiast żadnych ofiar, odważnie walczcie z pokusami, płaczcie i wzdychajcie tu, na świecie, jeżeli chcecie na wieki wysławiad Boga tam, w niebie! Amen.
18. O ROZGRZESZENIU
KTÓRYCH ODPUŚCICIE GRZECHY,
SĄ IM ODPUSZCZONE,
A KTÓRYCH ZATRZYMACIE,
SĄ ZATRZYMANE.
J 20, 23
Ile mąk musiał ponieśd Zbawiciel, ile wzgardy, jak boleśnie musiał umierad, żeby te słowa otrzymały skuteczną moc! A wy jesteście najczęściej tak ślepi, tak bezrozumni, że się wam wydaje, jakby to od księdza zależało danie lub
136
wstrzymanie rozgrzeszenia. Grubo się, drodzy bracia, mylicie. Ten, kto szafuje Sakrament Pokuty, jest tylko szafarzem łask i zasług Jezusa Chrystusa - dlatego musi on je rozdzielad według ściśle przepisanych reguł.
Święta bojaźo i trwoga ogarnia nieraz biednego kapłana przy wykonywaniu tego strasznego urzędu, bo chcąc ratowad innych, łatwo może zgubid siebie samego. Straszny rachunek czeka go na Sądzie Bożym za wszystkie udzielone rozgrzeszenia, jeżeli był rozrzutnym albo zbyt skąpym szafarzem łask niebieskich. Jak łatwo tu pobłądzid! W takiej chwili wielu kapłanów wolałoby byd w stanie świeckim niż duchownym! Ale też i wielu świeckich czeka surowa odpowiedzialnośd za to, że może nigdy nie modlili się za swoich pasterzy - za tych, którzy dla ich zbawienia narażali się na zgubę...
Kapłan ma władzę odpuszczania grzechów, ma również władzę odmawiania rozgrzeszenia. I dlatego powiada Święty Grzegorz Wielki, że ksiądz powinien należycie zbadad usposobienie grzesznika, zanim mu udzieli rozgrzeszenia - musi zwracad uwagę na to, czy zmieniło się jego serce i czy ma on mocne postanowienie poprawy.
Jest więc rzeczą oczywistą, że spowiednik - pod grozą utraty własnego zbawienia - powinien niektórym grzesznikom odmówid rozgrzeszenia albo też udzielenie go odłożyd na później.
Dzisiaj zatem wyjaśnię wam, co to jest rozgrzeszenie, i komu należy go udzielid, a komu odmówid. A jest to bardzo ważna materia, ponieważ w grę wchodzi tu wasze wieczne zbawienie albo odrzucenie.
Jaki szczęśliwy jest człowiek - a jednocześnie, jak wielkim jest winowajcą! Mówię, że jest szczęśliwy, bo mimo że utracił Boga, niebo i duszę, może jeszcze naprawid tę stratę i odzyskad wieczną szczęśliwośd.
Kiedy bogacz straci majątek, to nieraz, pomimo najszczerszych chęci, nie będzie w stanie go odzyskad; grzesznik przeciwnie - z niewielkim trudem może odzyskad poniesione straty. O, Boże, jak Ty kochasz grzeszników, skoro dajesz im tyle środków do odzyskania nieba!
A mimo to mówię, że zaciągamy wielką winę, kiedy gardzimy tak cennymi dobrami, które łatwo możemy posiąśd. Drogi przyjacielu, skoro strąciłeś niebo, to dlaczego stale w tym ubóstwie pozostajesz?
Jeżeli zapytacie mnie, co to jest rozgrzeszenie, odpowiem, że jest to wyrok, wydany ustami kapłana w imieniu i powagą Jezusa Chrystusa, który odpuszcza nasze grzechy i w ten sposób gładzi je, jakbyśmy ich nigdy nie popełnili -
137
oczywiście, jeżeli godnie i należycie wypełnimy warunki tego Sakramentu. Kogo nie zadziwi skutecznośd, kogo nie zadziwią dobrodziejstwa, zawarte w tym Trybunale Miłosierdzia?
O, wielka chwilo, która dla nawróconego grzesznika jesteś tak błoga! Ledwie tylko sługa Boży wymówi te słowa: „Ja ciebie rozgrzeszam..." - już dusza penitenta staje się czysta i wolna od wszystkich brudów, dzięki zasługom Przenajdroższej Krwi Jezusa Chrystusa, która spływa na duszę w czasie rozgrzeszania.
Jak bardzo dobry jesteś dla grzesznika, Boże! Rozgrzeszenie wyrywa biedną duszę z tyranii szatana, przywraca jej przyjaźo i łaskę Bożą, przywraca również nieoceniony spokój sumienia. Czy nie powinniśmy wzruszad się do łez na widok tylu Bożych dobrodziejstw?
Czy nie zastanawialiście się nigdy nad tym, że każde ważne rozgrzeszenie sprowadza na pokutującego, do jego duszy, takie łaski? Trzeba jednak pamiętad, że tylko skruszeni grzesznicy, którzy opłakują swoje dawne winy — ci, którzy szczerze i serdecznie żałują - stają się uczestnikami tych nieocenionych dobrodziejstw Sakramentu Pokuty.
A teraz powiem wam, kiedy należy odmówid rozgrzeszenia albo je odłożyd. Kościół Święty ustanowił tu pewne reguły, których kapłan musi się trzymad. Jeżeli je przekroczy, biada jemu samemu, biada również temu, którego prowadzi! Bo w takim przypadku ślepy prowadzi ślepego i dlatego obaj wpadną do piekła.
Jeśli kapłan ze słusznych powodów odmawia wam rozgrzeszenia, to nie powinniście szemrad — on robi to z miłości do was i gorąco pragnie waszego zbawienia. Dopiero na Sądzie Ostatecznym dowiecie się, że dlatego tymczasem odmówił wam rozgrzeszenia, żebyście tym pewniej poszli do nieba. Nie szemrajcie więc nigdy w podobnym wypadku, natomiast podziękujcie Bogu i pracujcie usilnie nad swoją poprawą.
Otóż w pierwszym rzędzie, powiadam wam, nie zasługują na rozgrzeszenie ci, którzy nie znają dokładnie prawd katechizmowych. Każdy chrześcijanin ma obowiązek znad naukę Jezusa Chrystusa, jej tajemnice, przepisy moralne i Sakramenty.
Święty Karol Boromeusz, arcybiskup Mediolanu, wyraźnie mówi, że nie można udzielid rozgrzeszenia tym, którzy nie znają zasadniczych prawd chrześcijaoskich, a także obowiązków swojego stanu - zwłaszcza jeżeli ta niewiedza pochodzi z obojętności o zbawienie duszy, jeżeli jest zawiniona. Według przepisów Kościoła, nie można też rozgrzeszyd ojców i matek oraz gospodarzy i gospodyo, którzy
138
swoich dzieci i domowników nie uczą prawd koniecznie potrzebnych do zbawienia, którzy nie czuwają nad nimi, nie karcą ich błędów i wybryków. Jakie zatem prawdy powinien koniecznie znad każdy chrześcijanin? Powinien on umied:
Ojcze nasz,
Zdrowaś Mario,
Wierzę w Boga,
Spowiedź powszechną,
Akty wiary, nadziei, miłości,
Przykazania Boże i kościelne,
Akt żalu.
Nie wystarczy jednak umied te rzeczy mechanicznie powtarzad - trzeba je także rozumied. Trzeba wiedzied, że Ojcze nasz pochodzi od samego Boga, że Zdrowaś Mario wzięte jest po części z Pisma Świętego (są to słowa Anioła, pozdrawiającego Najświętszą Maryję Pannę), po części zaś pochodzi od Kościoła. Następnie trzeba wiedzied, że Wierzę w Boga ułożyli Apostołowie po Zesłaniu Ducha Świętego, zanim rozproszyli się po całym świecie; dlatego wszędzie w Kościele jest ta sama nauka i te same tajemnice. Wierzę zawiera w skrócie prawdy naszej wiary, naukę o Tajemnicy Trójcy Świętej, bo mówi o Bogu jednym w Trzech Osobach, o Bogu Ojcu, który nas stworzył, o Synu Bożym, który nas odkupił i o Duchu Świętym, który nas uświęca na Chrzcie. Wszystkie artykuły Składu Apostolskiego należy rozumied i umied wytłumaczyd.
Trzeba także pamiętad, że przykazania Boże już w raju wyrył Bóg w sercu pierwszego człowieka, a później dał je Mojżeszowi na kamiennych tablicach na Górze Synaj. Jezus nie zniósł tych przykazao, ale je przypomniał i odnowił.
Dalej należy wiedzied, co to są cnoty wiary, nadziei i miłości, jak należy rozumied Wcielenie Syna Bożego, kto ustanowił Sakramenty Święte, ile ich jest oraz jakich łask każdy z nich udziela.
Trzeba również znad obowiązki swojego stanu - zwłaszcza rodzice i przełożeni powinni wiedzied, jak mają prowadzid swoje dzieci i podwładnych.
Niestety, wiele jest wśród ludzi ciemnoty w sprawach religii! A ta ciemnota staje się powodem zguby wielu katolików.
Idźmy jednak dalej. Po drugie, należy odmówid rozgrzeszenia tym, po których nie widad żalu za grzechy. Doświadczenie uczy bowiem, że na gołosłownych obietnicach i postanowieniach w żadnym razie polegad nie można. Każdy mówi, że
139
ma żal, że się poprawi. Kapłan wierzy i daje rozgrzeszenie. Ale co się dzieje zaraz po złożeniu tych obietnic, po zadeklarowaniu tych postanowieo? Już po kilku dniach widzimy te same grzechy i te same występki!
Same przyrzeczenia nie są więc wystarczającym dowodem mocnego postanowienia poprawy. Chrystus mówi, że drzewo poznaje się po owocach - także prawdziwą skruchę poznaje się po zmianie postępowania.
Nie wystarczy opłakiwad grzechy - trzeba je porzucid i unikad wszystkiego, co na nowo może nas doprowadzid do upadku.
A zatem trzeba mied postanowienie poprawy mocne tak, że wolelibyśmy raczej wszystko wycierpied, niż powrócid do tych samych grzechów.
Tak jest! Skoro po spowiedzi widad mało poprawy, to należy stąd wnosid, że była ona zła lub nawet świętokradzka. Ach, gdyby na trzydzieści absolucji jedna była dobra, świat zaraz by się zmienił! Nie można więc dawad rozgrzeszenia tym, u których nie widad dostatecznych oznak skruchy.
Poza tym wiele osób, którym tymczasem odmówiono rozgrzeszenia, nie wraca w oznaczonym czasie do spowiedzi, bo nie miały szczerej chęci poprawy. To zły znak, jeśli ktoś, kto nie dostał rozgrzeszenia, czeka ze spowiedzią do następnej Wielkanocy. Jeżeli naprawdę by mu zależało na zmianie życia, to przecież starałby się pojednad z miłosiernym Bogiem jak najprędzej.
Po trzecie, należy odmówid rozgrzeszenia tym wszystkim, którzy żywią w sercu gniew i nienawiśd, którzy nie chcą przebaczyd i zrobid pierwszego kroku do pojednania.
W ogóle zresztą nie wypada iśd do spowiedzi, jeżeli ma się w duszy coś przeciw bliźniemu. Owszem, trzeba mu nawet oddad jakąś przysługę, tak jakby nas nigdy nie zasmucił. Nie wystarczy powiedzied, że nie życzycie nieprzyjacielowi zła - trzeba go z radością pozdrowid, nie uciekad przed nim.
Pan Bóg nie przebaczy wam dopóty, dopóki szczerze nie pojednacie się z waszym bliźnim i z korzeniami nie wyrwiecie z serca odrazy i niechęci.
Unikad bliźniego wolno tylko dlatego, żeby uniknąd obrazy Boga albo żeby nie dopuścid się obmowy bądź innego grzechu. Bo z osobami, z którymi przestawanie naraża nas na upadki, należy się kontaktowad tylko w sytuacji konieczności.
Nie wypada natomiast nigdy mówid o bliźnim źle albo życzyd mu nieszczęścia. Za nieprzyjaciół trzeba się nawet pomodlid.
140
Słuchajcie, co mówi Pan Jezus:, „Jeśli tedy ofiarujesz dar twój do ołtarza, a tam wspomnisz, iż brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a idź pierwej pojednad się z bratem twoim, a tedy przyszedłszy, ofiarujesz dar twój."
A Święty Jakub powiada: „Sąd bez miłosierdzia temu, który miłosierdzia nie czynił, a miłosierdzie przewyższa sąd." Widzicie więc, moi drodzy, że z gniewem w sercu iśd do spowiedzi nie wolno, bo łatwo wtedy popełnid świętokradztwo.
Po czwarte, należy odmówid też rozgrzeszenia tym, którzy wyrządzili bliźniemu krzywdę na dobrym imieniu albo na majątku, a nie chcą naprawid wyrządzonej szkody. Według Ojców Kościoła człowiek, który może krzywdę naprawid, a nie chce tego uczynid, nie zbawi się.
Po piąte, należy odmówid rozgrzeszenia tym, którzy znajdują się w bardzo bliskiej okazji do grzechu i nie chcą jej unikad. Najbliższą okazją do grzechu nazywamy miejsca, osoby i okoliczności, w których zazwyczaj upadamy. Będą to więc na przykład widowiska teatralne, bale, taoce, złe książki, nieprzyzwoite towarzystwa, nieskromne piosenki i obrazy, rozrzutne stroje, stosunki z osobami przeciwnej płci, które już wcześniej były powodem upadku.
Nie można też rozgrzeszyd kupców, którzy oszukują i krzywdzą przy okazji sprzedaży; szynkarzy, którzy sprzedają trunki nałogowym pijakom, prowadzą wyszynk w czasie nabożeostwa lub późno w nocy.
Kapłan może tu udzielid rozgrzeszenia tylko w tym wypadku, jeśli penitent przyrzeknie porzucid okazje do grzechu. Bez takiej obietnicy rozgrzeszenie byłoby świętokradztwem.
Po szóste, nie można rozgrzeszyd gorszycieli, którzy słowem, radą i przykładem przywodzą innych do złego. Do takich zaliczają się ci przewrotni chrześcijanie, którzy naśmiewają się ze Słowa Bożego i z tych, którzy je głoszą. Podobnie należy postąpid z tymi, którzy natrząsają się z religii, z pobożności i z rzeczy świętych, którzy głoszą nowe zasady, przeciwne wierze i obyczajom, w których domach odbywają się zabawy i gorszące taoce albo gry hazardowe, którzy przechowują u siebie nieskromne obrazy albo złe książki. Tak samo należy postąpid z osobami, które przez swoje stroje, spojrzenia i niewłaściwe zachowanie pobudzają innych do nieczystych myśli i pragnieo.
Spowiednik — według nauki Świętego Karola — musi takim osobom odmówid rozgrzeszenia, bo Pismo Święte mówi: „Biada temu, przez którego zgorszenie przychodzi."
141
Po siódme, trzeba również odmówid rozgrzeszenia, albo odłożyd je na później, grzesznikom nałogowym, którzy już od dłuższego czasu dopuszczają się tych samych upadków i nie starają się z nich powstad. Do takich należy zaliczyd tych, którzy stale kłamią, obmawiają bliźniego, złorzeczą, niecierpliwią się i przeklinają co chwila, niezmiennie dopuszczają się obżarstwa czy pijaostwa, hołubią w sercu myśli pyszne, próżne czy nieczyste; tych, którzy nie chcą się szczerze spowiadad, z których dopiero kapłan musi przez pytania wydobywad grzechy
Niestety, są tacy ludzie, którzy rozmyślnie nie chcą się oskarżyd, z których przemocą trzeba wydobywad grzechy, którzy prawie kłócą się na spowiedzi i usprawiedliwiają swoje występki. Tego rodzaju osoby są źle usposobione i nie powinny przystępowad do Sakramentu Pokuty.
Według powszechnej nauki Ojców fałszywa i zwodnicza jest pokuta tych, u których nie widad żadnej poprawy. Sobór Trydencki pozwala dad rozgrzeszenie tym tylko, którzy z grzechów powstają, swoich upadków z przeszłości nienawidzą, a wreszcie stanowczo postanawiają się poprawid i zacząd nowe życie.
Można często słyszed niesprawiedliwe zarzuty, przeciw co surowszym spowiednikom, że burzą zasady wiary, że wtrącają grzeszników do piekła, że jest rzeczą nieroztropną wymagad od penitentów za wiele. Najmilsi! Tak rozumują przeważnie ci, którzy nie zasługują na łaskę rozgrzeszenia.
Od samego początku istnienia Kościoła Święci Ojcowie nauczali, że jeśli się chce otrzymad rozgrzeszenie, trzeba najpierw mied wstręt do grzechu i mocne postanowienie poprawy. Tylko ludzie, którzy sami nie pokutują, nazwą odmówienie w takim wypadku absolucji zbyteczną surowością. Bo co wynika z rozgrzeszania niepoprawnych penitentów? Cały łaocuch świętokradztw!
Skoro po ciężkich grzechach z taką łatwością otrzymałeś rozgrzeszenie, to spodziewasz się, że i później tak będzie i dalej pogrążasz się w występkach. I przeciwnie — gdyby ci wtedy odmówiono rozgrzeszenia, byłbyś się przeraził, wszedłbyś w siebie i uznał swoją moralną nędzę i nieszczęście. A tak twoje życie składa się z szeregu łatwych rozgrzeszeo i ponownych upadków.
Naprawdę, łatwe otrzymanie rozgrzeszenia nie jest żadnym dobrodziejstwem; jest raczej okrucieostwem. Święty Cyprian naucza, że spowiednik powinien trzymad się przepisów Kościoła i rozgrzeszad tylko wtedy, kiedy pokutnik okazuje wyraźne oznaki poprawy i przemiany życia. Sam Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i Sprawca łaski, rozgrzeszał tylko prawdziwych pokutników. Przebaczył dobremu łotrowi, bo widział u niego prawdziwy żal i chęd poprawy, ale łotra, który nie pokutował,
142
odrzucił na zawsze. Przebaczył Piotrowi, bo widział w jego sercu rzeczywistą skruchę, a Judasza opuścił, bo jego żal był fałszywy.
Jeżeli kapłan daje przy spowiedzi rozgrzeszenie człowiekowi, który nie żałuje, wówczas Jezus Chrystus nie potwierdza tego, rzuca natomiast na takiego „pokutnika" wyrok potępienia.
Ale powie ktoś:, „Co będą mówid ludzie, kiedy zobaczą, że po spowiedzi nie pójdę do Komunii Świętej? Będą mówili, że jestem wielkim grzesznikiem. A poza tym wiem, że wielu żyło podobnie jak ja, tak samo przekraczali Boskie przykazania, a przecież otrzymywali rozgrzeszenie i chodzili do Komunii Świętej".
Nie łudźcie się, bracia, nie mówcie w ten sposób! Przecież to chodzi o waszą duszę — nie bójcie się tego, co o was ludzie powiedzą, obawiajcie się jedynie Boga i wiecznego potępienia. A poza tym - skąd wiecie, że grzesznicy, o których mówicie, nie poprawili się szczerze? Anioł wam to objawił czy Bóg sam? A gdyby nawet wyłudzili rozgrzeszenie, to czy i wy macie postępowad tak samo? Czy chcielibyście iśd na potępienie, dlatego, że inni się potępią?
Kiedy - zapytacie - mamy znowu przyjśd do spowiedzi, żeby dostad pozwolenie przystąpienia do Komunii Świętej? Na Wielkanoc, na Zielone Święta czy na Boże Narodzenie? Nie - odpowiada Święty Jan Chryzostom. To może w godzinę śmierci? Nie - mówi dalej ten sam Święty. Kiedy więc? Kiedy się wyrzekniecie grzechu, kiedy za łaską Bożą zrobicie mocne postanowienie poprawy, kiedy naprawicie krzywdy, pojednacie się z nieprzyjacielem - kiedy się naprawdę nawrócicie.
Inni powiedzą może:, „Jeśli mnie jeden nie rozgrzeszy, to pójdę do drugiego spowiednika, bo nie mam czasu, żeby tak ciągle chodzid - widocznie ten ksiądz coś do mnie ma. Co złego zrobiłem?"
Możesz, przyjacielu, iśd, gdzie ci się podoba; jesteś panem swojej woli. Myślisz, że inny spowiednik zechce się zgubid z twojej winy? Ja myślę, że nie. Gdyby cię rozgrzeszył, zrobi to tylko dlatego, że cię nie zna. Kto postępuje w ten sposób i szuka rozgrzeszenia gdzie indziej, ten opuszcza swojego dobrego przewodnika i najprostszą drogą szuka paszportu do piekła.
Ale powiesz: „Już tyle razy tak chodzę". Przyjacielu, popraw się, a za pierwszym razem kiedy przyjdziesz do konfesjonału, dostaniesz rozgrzeszenie. „Jeżeli teraz go nie dostanę, to bardzo długo nie pokażę się wcale". Tym gorzej dla ciebie, bo siedmiomilowymi krokami pognasz na zatracenie.
Są ludzie tak ślepi, że myślą, że spowiednik coś do nich ma, skoro nie daje im rozgrzeszenia. Wiedz, przyjacielu, że spowiednik postępuje z tobą w ten sposób
143
tylko dla zbawienia twojej duszy - żeby cię uchronid od potępienia - nie z osobistej niechęci.
Ale powiesz jeszcze:, „Co takiego złego zrobiłem? Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem..." Mówisz, że nikogo nie zabiłeś ani nie okradłeś, ale wiedz, że także z powodu innych grzechów piekło napełnia się potępieocami. Gdyby spowiednicy udzielali wam rozgrzeszenia wtedy, kiedy na nie nie zasługujecie, okazaliby się katami waszych biednych dusz, które tyle kosztowały Jezusa Chrystusa.
Posłuchajcie zresztą, bracia, jakie są skutki takiego łatwego i nieważnego rozgrzeszania. Opowiada Święty Karol Boromeusz, że pewien bogaty człowiek z Neapolu źle się prowadził. Poszedł do spowiedzi do księdza, który miał opinię bardzo pobłażliwego. I rzeczywiście, ten kapłan wysłuchał jego wyznania i dał mu od razu rozgrzeszenie, nie robiąc przy tym żadnych trudności, mimo że penitent nie okazywał żadnego żalu. Zdziwił się ten bogacz, — chod nie miał prawie żadnej wiary - że tak łatwo otrzymał rozgrzeszenie, skoro przedtem wielu mądrych i światłych spowiedników inaczej z nim postąpiło.
Wyjął z kieszeni kilka monet i szorstko powiedział: „Weź, mój ojcze, te pieniądze i zachowaj aż do chwili, kiedy zobaczymy się razem w tym samym miejscu". „Kiedy i gdzie mamy się zobaczyd?" - spytał zdziwiony kapłan. „Mój ojcze! Na dnie piekła się wkrótce spotkamy - ty dlatego, że niegodnemu dałeś rozgrzeszenie, a ja, że je przyjąłem, nie mając żadnej skruchy ani chęci poprawy". Zastanówcie się, bracia drodzy, nad tym wypadkiem, o którym opowiada Święty Biskup Mediolanu i lękajcie się podobnego losu.
Kiedy więc można przyjąd rozgrzeszenie? Wtedy, kiedy się nawrócicie i poprawicie, kiedy będziecie się modlili za spowiednika, żeby właściwie rozeznał, czy jesteście godni tej łaski, kiedy sumiennie wypełnicie wszystko, co zostanie wam nakazane na spowiedzi, gdy w wyznaczonym czasie wrócicie do konfesjonału.
Nawrócił się kiedyś pewien grzesznik; było to na misjach, dlatego kapłan widząc jego dobre usposobienie dał mu rozgrzeszenie od razu. Wtedy ten człowiek zawołał: „Co, mój ojcze, dla mnie rozgrzeszenie? Powinienem najpierw opłakiwad popełnione winy! Doświadcz mnie, żebyś się zorientował, czy moje nawrócenie jest szczere!" Podczas udzielania absolucji omal nie umarł z żalu. Jak rzadkie jest takie usposobienie!
Dlatego równie rzadkie są dobre spowiedzi. Nie nalegajcie więc nigdy na spowiednika, żeby koniecznie dał wam rozgrzeszenie, jeśli się naprawdę nie
144
nawrócicie. Proście Boga przy spowiedzi o szczery żal, żebyście zasłużyli na przebaczenie. Amen.
19. O ZADOŚĆUCZYNIENIU
CZYOCIE TEDY OWOCE
GODNE POKUTY.
Łk 3, 8
Tak mówił Poprzednik Paoski na pustyni do tłumów ludu, które przychodziły do niego pytając, co mają robid, żeby osiągnąd życie wieczne. Święty Jan Chrzciciel nakazał im czynid owoce godne pokuty. Ktokolwiek zatem z nas popełnił grzech, chodby otrzymał już odpuszczenie, musi pokutowad, żeby została mu też darowana kara doczesna.
Pomiędzy Sakramentem Chrztu a Sakramentem Pokuty zachodzi ta różnica, że przy Chrzcie Świętym ujawnia się samo miłosierdzie, że tu Bóg wszystko nam przebacza i niczego się od nas nie domaga - natomiast w Trybunale Pokuty przebacza nam grzechy, ale żąda od nas pracy i zadośduczynienia. W ten sposób karze grzesznika, który pogardził łaskami nadprzyrodzonymi. Dlatego powinniśmy chętnie spełniad uczynki pokutne, łączyd je z cierpieniami Jezusa Chrystusa i pamiętad o tym, że tylko ze względu na Jego zasługi możemy przejednad obrażony Majestat Boży.
W dzisiejszej nauce zatem, po pierwsze, wykażę wam, że musimy czynid pokutę także za grzechy już przebaczone. Po drugie, wyliczę dzieła i dobre uczynki, przez które możemy uczynid zadośd Bożej sprawiedliwości.
Wiecie, że Sakrament Pokuty ustanowił Jezus Chrystus na odpuszczenie grzechów po Chrzcie popełnionych. Naprawdę - okazuje nam tu Zbawiciel miłosierdzie nieskooczone, bo przebacza nam wszystkie grzechy, chodby były najbardziej straszne i nieprzeliczone. Kto godnie zbliża się do Trybunału Pokuty, ten odzyskuje utraconą łaskę i staje się przyjacielem Boga.
Po pierwsze jednak, trzeba poznad swoje grzechy, ich liczbę i okoliczności, które zmieniają rodzaj grzechu. O to poznanie trzeba się modlid do Ducha Świętego. Kto się nie modli przed spowiedzią, ten naraża się na świętokradztwo, bo pamięd jest zawodna, zły duch zastawia na człowieka sidła, zaślepiają nas namiętności i względy ludzkie, a poza tym i próżnośd wciska się wszędzie, tak że najświętsze nawet rzeczy bez udziału łaski Bożej wykonuje się szablonowo.
Po drugie, grzechy należy wyznawad bez obłudy, niczego nie ukrywając. O tę szczerośd też trzeba prosid Boga. Dobra spowiedź jest dziełem nadprzyrodzonym,
145
do którego koniecznie potrzeba łaski Bożej, a zwyczajnym środkiem do otrzymania tej łaski jest modlitwa.
Trzecim warunkiem do godnego przyjęcia tego Sakramentu jest skrucha, czyli żal, żeśmy Boga obrazili: żal połączony ze szczerym postanowieniem niegrzeszenia więcej i unikania tego, co nas może przywieśd do ponownego upadku. Ten żal jest darem niebios, a uzyskad go można również przez modlitwę. Nie zapominajmy, że bez spełnienia tego warunku nasze spowiedzi są nic niewarte i że z powodu jego braku mnóstwo ludzi idzie na potępienie!
To brak żalu sprawia, że ludzie oskarżają się w sposób obojętny, jakby opowiadali jakąś historię. Po tak lichej spowiedzi nie widad żadnej przemiany. Jeżeli po tylu spowiedziach i Komuniach Świętych nie osiągnęliście poprawy, jeżeli z roku na rok wpadaliście w te same błędy, to zastanówcie się nad tym i błagajcie miłosiernego Boga, żeby was zachował od moralnej ślepoty i od zguby wiecznej, która normalnie jest jej konsekwencją.
Jeśli przy pomocy Ducha Świętego poznaliście swoje grzechy, dobrze się z nich wyspowiadaliście, szczerze za nie żałowaliście, to pozostaje wam do spełnienia jeszcze jeden warunek - zadośduczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
Od początku świata sprawiedliwośd Boża zawsze po odpuszczeniu win domagała się jeszcze zadośduczynienia doczesnego. To zadośduczynienie jest jakby chłostą dla ciała lub dla ducha za to, że zgrzeszyliśmy.
Te kary doczesne są czymś bardzo małym w stosunku do kar wiecznych, na które przez grzechy zasłużyliśmy. Jeżeli pokuty zadane przez kapłana wydają się wam ciężkie, to przyjrzyjcie się pokucie Świętych, a na pewno zmienicie zdanie. Bóg darował grzech Adamowi, a przecież ten praojciec rodzaju ludzkiego pokutował ciężko przez dziewiędset lat ziemskiego życia.
Prorok Natan oznajmił królowi Dawidowi, że Bóg przebacza mu, a przecież Dawid nie przestaje płakad i żałowad, że zasmucił najlepszego Pana. Jego bolesne jęki rozlegają się w całym pałacu; gorzkimi łzami skrapia codzienny chleb, nawet w nocy, w łóżku, płacze - żal nie opuszcza go aż do grobu.
Piotr zgrzeszył z powodu strachu i małoduszności, a chociaż Boski Mistrz darował mu zaparcie się Go, to Książę Apostołów mimo to płacze przez całe swoje życie - łzy żłobią na jego twarzy bruzdy.
A Magdalena co robi po śmierci Zbawiciela? Kryje się na pustyni, płacze i przez całe życie pokutuje, chod przecież Bóg jej darował, chod wyraźnie powiedział do faryzeusza, że wiele się jej odpuszcza, bo wiele umiłowała.
146
Zobaczmy teraz, jakie pokuty nakładano w pierwszych wiekach Kościoła. Jeśli ktoś bezmyślnie wzywał imienia Boga (co dziś jest powszechnym zwyczajem nawet u dzieci, które jeszcze pacierza nie znają), to skazywano go na post o chlebie i wodzie przez siedem dni. Jeżeli ktoś udał się po radę do wieszczków i czarodziejów, musiał pokutowad siedem lat. Za ciężką pracę w niedzielę, chodby trwała ona króciutko, pokutowano trzy dni. Za rozmawianie w czasie Mszy Świętej skazywano na post o chlebie i wodzie przez dziesięd dni. Kto złamał jeden dzieo Wielkiego Postu, musiał za to pościd siedem dni. Jeśli ktoś taoczył przed kościołem w niedzielę lub w święto, pokutował siedem lat. Kto złamał Suche Dni, przez czterdzieści dni pokutował o chlebie i wodzie. Za naśmiewanie się z biskupa lub kapłana, za drwienie sobie z ich nauk, skazywano na czterdzieści dni pokuty. Jeżeli z winy rodziców dziecko umarło bez Chrztu Świętego, nakładano im pokutę na trzy lata. Za strojenie się i chodzenie na bale w czasie karnawału wymierzano trzy lata pokuty. Jeśli chłopiec lub dziewczyna oddawali się niebezpiecznym taocom, kazano im pokutowad przez trzy lata, a za powtórne przekroczenie tego przepisu grożono klątwą. Za odbywanie niekoniecznej podróży w niedzielę lub święto było siedem dni pokuty. Jeśli dziewczyna dopuściła się grzechu z żonatym człowiekiem, pokutowała za to dziesięd lat.
Czym są, moi drodzy, dzisiejsze pokuty w porównaniu z tamtymi? A przecież sprawiedliwośd Boża jest taka sama, jak była dawniej. I dzisiaj grzechy są tak samo wstrętne w oczach Bożych, jak były w pierwszych wiekach Kościoła i na taką samą zasługują chłostę.
Czy zatem nie powinniśmy się wstydzid na wspomnienie o dawnych chrześcijanach, którzy odbywali tak ciężkie i długie pokuty, podczas gdy my nie chcemy w ogóle cierpied za grzechy? „Ale — spytacie, — w jaki sposób możemy uczynid zadośd sprawiedliwości Boskiej za nasze winy?" Otóż przez spełnienie pokuty, jaką wam zada spowiednik, a także przez post, modlitwę, jałmużnę i przez zyskiwanie odpustów.
Pokutę, którą kapłan zadaje wam przed rozgrzeszeniem, powinniście przyjąd z wdzięcznością i radością, a potem sumiennie odprawid. Gdyby się wam wydawało, że nie będziecie mogli jej odprawid, powinniście pokornie przedstawid swoje racje i prosid spowiednika o zmianę pokuty. Są jednak pokuty, których ksiądz nie może i nie powinien zmieniad. Należą do nich te, które wprost zmierzają do poprawy grzesznika. Na przykład dla pijaka - zakaz chodzenia do knajp, dla dziewcząt i chłopców — nakaz unikania taoców oraz złych towarzystw, dla złodzieja - nakaz naprawienia wyrządzonej krzywdy, dla nałogowego grzesznika - nakaz częstszej
147
spowiedzi. A gdyby zachodziła rzeczywista potrzeba zmiany pokuty, należałoby o nią prosid tego samego spowiednika, przed którym odbyliśmy spowiedź, bo on lepiej zna stan duszy i wie, dlaczego zadał wam taką, a nie inną pokutę.
Nie należy narzekad, jeżeli ksiądz zada cięższą pokutę, trzeba sobie za to przypomnied, jak strasznie Bóg chłoszcze potępieoców w piekle. Każdy z potępionych z radością podjąłby się do kooca świata najsurowszej pokuty, gdyby tylko mógł w ten sposób uwolnid się od ognia wiecznego!
O, jak mało grzesznik rozumie swoje szczęście - szczęście, którym jest to, że może zadośduczynid sprawiedliwości Bożej i uniknąd piekła! Zaniedbanie pokuty świadczyłoby o wielkiej lekkomyślności grzesznika i mogłoby ciężko obrazid Boga.
Co zatem sądzid o tych, którzy nie odprawiają pokuty? Jeżeli ksiądz odmówił komuś rozgrzeszenia i polecił mu najpierw przez pewien czas pokutowad, to koniecznie trzeba tak zrobid. Kto nie spełnia rad spowiednika, okazuje przez to, że nie ma ochoty się poprawid. Kiedy znów przyjdzie do spowiedzi, ksiądz powinien ponownie odmówid mu rozgrzeszenia. Jeśliby penitent otrzymał rozgrzeszenie, a z niedbalstwa nie odprawił pokuty, zgrzeszyłby śmiertelnie, zwłaszcza jeśli spowiadał się z grzechów ciężkich, a zadana pokuta była dośd znaczna. Mógł nawet popełnid świętokradztwo z powodu braku szczerego żalu i mocnego postanowienia poprawy. Naturalnie, nie mam tu na myśli tych, którzy swojej pokuty zapomnieli albo nie mogli jej odprawid w oznaczonym czasie - tacy grzechu nie mają. Pokutę należy odprawid całkowicie, w czasie oznaczonym i pobożnie.
Całkowicie, czyli nie wolno niczego opuścid z tego, co wam wyznaczono. Przeciwnie, byłoby nawet pożądane, żebyście sobie sami coś dołożyli. Święty Cyprian mówi, że pokuta powinna dorównywad winie, a lekarstwo powinno się stosowad do choroby.
A jakie to pokuty wam nakładają? Odmówid kilka razy koronkę, litanię, dad jałmużnę, umartwid się w drobnej rzeczy. Powiedzcie, czy te drobne pokuty pozostają w jakimkolwiek stosunku do ciężkości grzechów, przez które zasłużyliście na kary nieskooczone? Są ludzie, którzy odmawiają pokutę chodząc lub siedząc, co się zupełnie nie godzi. Pokutę powinniście odmawiad klęcząc, chyba że kapłan powie wam wyraźnie, że możecie ją odprawid chodząc lub siedząc. Jeżeli postępowaliście inaczej, to powinniście się z tego wyspowiadad, a na przyszłośd poprawid się.
Dalej. Pokutę należy odprawid w czasie oznaczonym. Jeżeli odkładacie ją bez powodu, nie jesteście wolni od winy i macie obowiązek wyznad to na spowiedzi.
148
Spowiednik, dajmy na to, nakazuje wam nawiedzid Najświętszy Sakrament zaraz po nabożeostwie, — dlatego, żebyście nie szli w złe towarzystwa; albo poleca wam danego dnia dla umartwienia ująd sobie coś z potraw, — dlatego, że często grzeszycie obżarstwem; albo wzbudzid w sobie akt żalu - kiedy na nowo upadliście w dawny grzech.
Po trzecie, pokutę należy odmówid pobożnie, z gorącym postanowieniem nie wracania do dawnych grzechów. Przez pobożne odmówienie pokuty rozumiem uwagę i żarliwośd serca. Gdybyście odmówili ją z dobrowolnym roztargnieniem, popełnilibyście grzech. Odmawiad pokutę pobożnie, znaczy robid to z wielką ufnością, że Bóg odpuści nam grzechy dla zasług Jezusa Chrystusa, który przez Swoje cierpienia i śmierd krzyżową zadośduczynił za nasze winy.
Pokutę powinniśmy też odprawid z radością, a to dlatego, że tak łatwym sposobem możemy odcierpied grzechy, przez które zasłużyliśmy na wieczne potępienie.
Odprawiając pokutę, dobrze jest mówid do Boga w ten sposób: „Boże mój, łączę tę lekką pokutę z cierpieniami Jezusa Chrystusa, mego Zbawiciela i Jego ofiarą za moje grzechy". To sprawi, że wasza pokuta będzie zasługująca i miła Panu Bogu.
Poza tym pokutę powinniście odprawiad ze szczerym pragnieniem porzucenia grzechów - porzucenia ich chodby miało to was wiele kosztowad, chodbyście nawet musieli z tego powodu umrzed.
Nie powinniście też zadowalad się pokutą nałożoną przez spowiednika, bo ona jest bardzo mała w porównaniu do kar, na które przez grzechy zasłużyliście. Spowiednicy oszczędzają was dlatego, żeby was nie zniechęcid w pracy nad zbawieniem waszej duszy. Ale jeżeli naprawdę zależy wam na własnym uświęceniu, to powinniście jeszcze sami dodad sobie coś za pokutę.
Jeżeli kogoś zgorszyliście, macie uważad na siebie, żebyście już nigdy nie dali bliźniemu złego przykładu. Pokażcie mu, że teraz zaczęliście nowe życie. Jeśli mieliście nieszczęście zgrzeszyd przeciw cnocie czystości, to umartwiajcie ciało postami, sypiajcie od czasu do czasu na twardym posłaniu, dbajcie o ciało tylko o tyle, żebyście mogli żyd i spełniad swoje obowiązki. Jeśli smakują wam łakocie, to dla umartwienia odmówcie sobie tych miłych rzeczy. Jak przedtem dogadzaliście ciału, tak teraz je karzcie, bo usiłowało ono zgubid waszą drogocenną duszę. Jeżeli myśleliście o rzeczach brudnych, to teraz od czasu do czasu przenoście się myślą w krainę wiecznej nędzy, jaka przygotowana jest dla rozpustników. Jeżeli jesteście przywiązani do ziemi, dawajcie jałmużnę, zwalczajcie chciwośd, ogołacajcie się chętnie z tego, co nie jest wam absolutnie potrzebne do życia. Jeśli
149
zaniedbywaliście się w służbie Bożej, to teraz, ile możecie, bierzcie udział w nabożeostwach, które się odbywają w parafii, chodźcie na Mszę Świętą, na nieszpory, na katechizacje, na różaniec - żeby Bóg darował wam przewinienia. Jeżeli zostanie wam trochę czasu przed nabożeostwem, czytajcie dla pokarmu duszy jakąś pobożną książkę, zwłaszcza Żywoty Świętych, z których dowiecie się, ile oni ponieśli ofiar, żeby się uświęcid. Ich przykład zagrzeje was i doda wam odwagi. W czasie krótkich nawiedzeo Najświętszego Sakramentu proście o przebaczenie grzechów, jakie popełniliście w ciągu tygodnia. Oczyszczajcie się z drobnych błędów, żeby wasze modlitwy i dobre uczynki były bardziej miłe Bogu i przyniosły większą korzyśd duszy. Jeżeli podlegacie nałogowi przeklinania, padajcie na kolana i odmawiajcie tę modlitwę: „Boże mój, niech Twoje Święte Imię będzie błogosławione po wszystkie wieki wieków. Boże, oczyśd serce moje i wargi, abym nigdy nie mówił tego, co Ciebie obraża i oddziela mnie od Ciebie". Kiedy tylko zdarzy się wam z powodu ułomności popaśd na nowo w ten grzech, natychmiast wzbudźcie akt żalu albo dajcie drobną jałmużnę ubogim. Jeślibyście w niedzielę pracowali albo sprzedawali czy kupowali bez koniecznej potrzeby, dajcie biednym jałmużnę przewyższającą zysk, który stąd wynieśliście. Jeżeli piliście lub jedliście ponad miarę, ujmijcie sobie coś z potraw dla umartwienia.
Podobne pokuty, złączone z zasługami Pana Naszego Jezusa Chrystusa, będą nie tylko zadośduczynieniem sprawiedliwości Bożej, ale ponadto ustrzegą was od ponownych upadków. Zachowując te rady, z pomocą Bożą na pewno się poprawicie.
Naprawdę - powinniśmy karad sami siebie, bo dzięki temu unikamy chłost w życiu przyszłym. Nie bójmy się, że potrzeba do tego pewnych ofiar i zaparcia się siebie. Lepiej pokutowad tu i teraz, niż ponosid kary w przyszłym życiu.
Niech nas zachęci do pokuty przykład Jezusa Chrystusa, który dla naszego zbawienia tyle pracował i cierpiał. Przypominajmy sobie męczenników, którzy z radością serca oddawali się katom.
Ożywiajmy się wspomnieniem pożerających płomieni czyśdcowych, w których biedne dusze do ostatniego szeląga odpłacają się sprawiedliwości Bożej za grzechy dużo mniejsze od naszych. Nie zapominajmy zresztą i o tym, że za drobne pokuty czeka nas w niebie wieczna nagroda.
Wspomnieliśmy już, że możemy się odpłacad sprawiedliwości Bożej modlitwą ustną albo myślną, ofiarowaniem Bogu wszystkich spraw naszych, podnoszeniem w ciągu dnia serca ku Bogu. Dobrze jest powtarzad takie westchnienie: „Boże, Ty wiesz, że dla Ciebie pracuję. Tyś mi kazał się trudzid, abym zapłacił sprawiedliwości
150
Twojej za moje grzechy. Boże, zlituj się nade mną nędznym grzesznikiem, który tyle razy buntował się przeciwko Tobie, Zbawcy i Bogu. Niech wszystkie moje myśl i pragnienia odnoszą się do Ciebie jednego; niech moje uczynki będą Ci miłe".
Zbawienna jest także myśl o rzeczach ostatecznych: o śmierci, sądzie i piekle przygotowanym dla grzeszników.
Można też zadośduczynid Bogu postem, przez który rozumiem w szerszym znaczeniu wszelkie umartwienie ciała i ducha oraz wyrzeczenie się własnej woli, cierpliwe znoszenie wszelkich krzywd i niezasłużonej pogardy, ze względu na miłośd Boga, odmawianie sobie pewnych wizyt, klęczenie przez dłuższy czas na modlitwie itd.
Powiedziałem, że możemy też odpłacid sprawiedliwości Bożej przez jałmużnę — zgodnie z tym, co powiedział Prorok Paoski do króla Nabuchodonozora:, „Przeto, królu, niech ci się podoba rada moja, a grzechy twoje jałmużnami odkupuj, a nieprawości twe miłosierdziem nad ubogimi." Są różne rodzaje jałmużny. Jedne odnoszą się do ciała, jak karmienie ubogich, przyodziewanie nagich, odwiedzanie chorych, słanie im łóżek, przygotowywanie lekarstw. Ale dużo cenniejsze są jałmużny duchowe, kiedy z dobrocią i miłością pocieszamy smutnych, wskazując im nagrodę przygotowaną u Boga za cierpienia podjęte z miłości do Niego, a potem przypominając im, że trudy ziemskie trwają tylko chwilę, nagroda zaś przeciwnie — nigdy się nie kooczy.
Jałmużną duchową jest nauczanie nieumiejętnych, czyli ludzi nie znających najbardziej podstawowych zasad naszej świętej wiary. Do was się to przede wszystkim odnosi ojcowie, matki oraz pracodawcy. Och, gdybyście tylko zechcieli zrozumied, jakie ciążą na was obowiązki, to wasze dzieci i wasi pracownicy nie obrażaliby tak ciężko Boga!
Straszna odpowiedzialnośd czeka ojców za to, że ich domownicy - z ich winy — żyją w duchowej ciemnocie i tracą zbawienie! Pracodawcy, nie odmawiajcie pracownikom tej duchowej jałmużny! Na sądzie Bożym odpowiecie kiedyś za to, jak się prowadzą wasi pracownicy. Niech wam się nie wydaje, że zrobiliście już wszystko, bo wypłaciliście pracownikom wynagrodzenie! Starajcie się zawsze, żeby odmawiali oni modlitwy poranne i wieczorne, żeby poznali katechizm, żeby przystępowali do Sakramentów Świętych, żeby spełniali wszystkie przepisy naszej świętej wiary. Będą wam za to dziękowad po wszystkie wieki wieków i dadzą świadectwo, że po Bogu byliście ich największymi dobroczyocami i że ich zbawienie jest w znacznej części waszą zasługą. Boże, jak można lekceważyd sobie ludzkie dusze, które tyle kosztowały Jezusa Chrystusa! Powiecie może, że kiedy
151
upominacie pracowników czy domowników i pouczacie ich w sprawach wiary, oni nie tylko nie chcą tego słuchad, ale jeszcze sobie z was kpią. To prawda, że często się tak zdarza, ale nie zawsze. Nie zrażajcie się! Ze słodyczą nauczajcie błądzących, a chodby wasze słowa trafiły na serca z kamienia, to Bóg wynagrodzi wam poniesiony trud. Poza tym zbawienne upomnienie zaczyna nieraz kiełkowad i wydawad owoce dopiero później. Ci, którzy teraz gardzą upomnieniami, przypomną je sobie w przyszłości, zastosują się do nich i będą się za was modlili do Boga. Dajcie im jałmużnę waszych modlitw. Pracodawcy powinni się codziennie modlid za pracowników. Źle robiliście, jeżeli nie trzymaliście się tego do tej pory. Ojcowie, matki i pracodawcy! Oprócz modlitwy dawajcie też swoim dzieciom i pracownikom jałmużnę dobrego przykładu, który będzie dla nich przewodnikiem do nieba. Sądzę, bracia, że w ten sposób najlepiej wynagrodzicie sprawiedliwemu Bogu za grzechy już odpuszczone.
Dobrym środkiem do tego celu jest też cierpliwe znoszenie wszelkiej życiowej nędzy, a więc: dolegliwości, chorób, utrapieo, ubóstwa, trudów, pracy, głodu, zimna, gorąca, śmierci i wszystkich smutnych wydarzeo. Biada nam, jeżeli będziemy się zżymad i nie zechcemy korzystad z tych łask dobrego Boga! Kto chce uniknąd cierpieo wiecznych, niech spokojnie znosi krótkotrwałe przykrości. Łączmy nasze cierpienia z Męką Jezusa Chrystusa, żeby stąd zaczerpnęły one zasługi na życie wieczne. A wreszcie odpłacajmy Bogu za nasze winy gorącą miłością do Niego, prawdziwym żalem za grzechy. Bo Jezus Chrystus wyraźnie mówi, że wiele odpuszcza się temu, który wiele umiłował, a mało temu, kto mało umiłował.
Od kar czyśdcowych chronią nas także odpusty, czerpane z przeobfitych zasług Jezusa Chrystusa, Matki Najświętszej i Świętych Paoskich. Zasługi te stanowią niewyczerpany skarb, do którego klucze posiada Kościół Święty. Stamtąd możemy czerpad i w ten sposób spłacad długi sprawiedliwości Bożej — tak jak ubogi czerpie z kasy bogatego, żeby móc spłacid swoje zobowiązania.
Wiecie już, że odpusty mogą byd cząstkowe albo zupełne. Cząstkowe gładzą tylko częśd kar. Dostępujemy ich, odmawiając np. litanię o Najsłodszym Imieniu Jezus albo litanię loretaoską, albo Zdrowaś Mario, Anioł Paoski bądź akty wiary, nadziei i miłości, a także kiedy nawiedzamy chorych i pouczamy nieumiejętnych.
Odpusty zupełne z kolei gładzą wszystkie kary, jakie mielibyśmy ponosid w czyśdcu. Nawet gdybyście popełnili w życiu wiele ciężkich grzechów, to po uzyskaniu odpustu zupełnego bylibyście wolni od czyśdca, tak jak dzieci umierające zaraz po Chrzcie albo męczennicy, którzy oddali swoje życie za Chrystusa. Takich odpustów dostępowad mogą członkowie bractw Różaoca Świętego, arcybractwa
152
Najświętszego Sakramentu itp., jeżeli się dobrze wyspowiadają i przyjmą Komunię Świętą i odmówią przepisane modlitwy. Naturalnie, trzeba koniecznie byd w stanie łaski, żałowad serdecznie za grzechy nawet powszednie i mied silne postanowienie nie wracania do nich więcej.
Bracia drodzy! Nie chciejcie byd duchowymi nędzarzami, skoro tak łatwo możecie się wzbogacid i przez to uniknąd kar czyśdcowych!
Odpłaciwszy się sprawiedliwości Bożej, powinniśmy także wynagrodzid krzywdy, jakie wyrządziliśmy bliźnim — na ciele i na duszy. Mam tu na myśli krzywdzące słowa, pogardliwe i niesprawiedliwe traktowanie innych ludzi. Jeśli skrzywdziliśmy kogoś słowami, prośmy go o przebaczenie i pojednajmy się z nim.
Jeżeli skrzywdziliśmy go, bijąc lub kalecząc jego zwierzęta za to, że robiły nam szkodę na polu, to jesteśmy zobowiązani naprawid zło. Wolno nam żądad wynagrodzenia szkody na polu, ale nie uchodzi pastwid się nad zwierzętami.
Jeżeli zaszkodziliśmy komuś przez obmowę, starajmy się teraz dobrze o nim mówid. Oszczerstwa natomiast trzeba odwoład przed tymi osobami, które ich słuchały.
Zastanawiajcie się, czy nie zgorszyliście w jakiś sposób dzieci albo sąsiadów. Ilu ojców, ile matek, ilu pracodawców gorszy swoje dzieci i swoich pracowników, nie modląc się rano i wieczorem albo odmawiając pacierze w trakcie ubierania się albo na siedząco, nie żegnając się przed i po jedzeniu! Ile to razy wasze dzieci i wasi pracownicy widzieli was, jak bluźniliście i przeklinaliście albo jak w niedzielę od rana ciężko pracowaliście!
Trzeba się badad, czy nie śpiewaliście złych piosenek, czy nie przynosiliście złych książek, nie dawaliście przewrotnych rad, nie zachęcaliście do zemsty i odwetu, czy zwracaliście pożyczone rzeczy, czy dawaliście nakazane jałmużny, czy wynagradzaliście krzywdy majątkowe, które wyrządzili wasi biedni, zmarli już rodzice.
Po odpuszczeniu grzechu trzeba naprawid krzywdy wyrządzone zarówno na majątku, jak i na dobrym imieniu, trzeba pogodzid się z nieprzyjacielem i okazywad mu taką życzliwośd, jakbyście przez całe życie żyli z nim jak najlepiej. Pokutę należy przyjąd z ochotą, z zamiarem odprawienia jej w czasie oznaczonym i pobożnie. Nieszczęścia i chłosty Boże w tym życiu trzeba przyjmowad z poddaniem się woli Bożej; trzeba też zyskiwad odpusty. W ten sposób po śmierci będziemy mogli z ufnością stanąd przed trybunałem Boga i otrzymad wieczną nagrodę. Amen.
153
20. O MODLITWIE
ZAPRAWDĘ, ZAPRAWDĘ WAM POWIADAM:
JEŚLI O CO PROSID BĘDZIECIE OJCA W IMIĘ MOJE,
DA WAM.
J 16,23
Jaka to błoga i pocieszająca obietnica, że Bóg wysłucha wszystkiego, o cokolwiek tylko będziemy Go prosili w Imię Jezusa Chrystusa! Zbawiciel nie tylko pozwala nam modlid się do Boga - wręcz nakazuje i prosi nas o to. Bo mówił do Apostołów: „Oto już trzy lata jestem z wami, a o nic Mnie nie prosiliście. Proście więc, aby radośd wasza była pełna i doskonała".
Modlitwa jest źródłem wszelkiego dobra i szczęścia na ziemi. Jeżeli zatem jesteśmy biedni, pozbawieni światła i łask Bożych, to wina tkwi w tym, że się nie modlimy, albo że się modlimy źle.
Naprawdę - z bólem serca musimy przyznad, że znaczna częśd ludzi w ogóle nie wie, co to znaczy modlid się. Jedni do tej praktyki - dla dobrego chrześcijanina tak miłej i pokrzepiającej — czują wstręt. Inni wprawdzie się modlą, ale niczego nie otrzymują, bo ich modlitwa jest zła. A jest zła, bo modlą się bez przygotowania i sami nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jakie to „modły" zanoszą do miłosiernego Stwórcy.
Wszystkie prawie nieszczęścia doczesne, jakie na nas spadają, spowodowane są przez zaniedbanie modlitwy albo przez jej liche odmawianie. Gdybyśmy nie obrażali Boga, bylibyśmy tak szczęśliwi jak Adam przed upadkiem. A jest rzeczą niemożliwą, żeby nie zasmucił Pana Boga ten, kto się w ogóle nie modli albo modli się źle.
Dzisiaj więc chciałbym was zachęcid do częstej i godnej modlitwy i dlatego pouczę was, po pierwsze, że bez modlitwy nie można się zbawid; po drugie, że jest ona wszechmocna u Boga; po trzecie, jakie musi ona spełniad warunki, żeby podobała się Bogu i była dla nas z pożytkiem.
Modlitwa jest dla duszy tym, czym dla ziemi jest deszcz. Chodbyście jak najlepiej nawozili ziemię, chodbyście ją jak najstaranniej uprawiali - wszystko to na nic się nie przyda, jeśli nie będzie deszczu.
Tak samo chodbyście spełniali jak najwięcej dobrych uczynków, — jeśli nie będziecie się często i dobrze modlili, nie osiągniecie zbawienia; bo to modlitwa otwiera oczy duszy, przypomina jej własną nędzę, napawa nieufnością do siebie i każe uciekad się do Boga. Bo pobożny chrześcijanin całą ufnośd pokłada w Bogu, na siebie samego zbytnio nie liczy.
154
Powiedzcie sami:, kto nakłonił Świętych do ponoszenia tak wielkich ofiar – że opuścili swoje majątki, rodziców, wszelkie wygody i przez całe życie po niedostępnych lasach opłakiwali swoje grzechy? To modlitwa rozpaliła ich serca miłością do Boga i pokazała im, że tylko dla Niego Samego należy żyd.
Czemu wyłącznie niemal oddawała się Maria Magdalena po swoim nawróceniu? Czy nie modlitwie?
Święty Ludwik w czasie swych podróży na spoczynek do łóżka się nie kładł, ale całe noce spędzał w kościele i błagał dobrego Boga o bezcenny dar wytrwania w Jego łasce.
Nieraz sami doświadczaliście, że gdy tylko zaniedbujecie modlitwę, tracicie smak do rzeczy Bożych, myślicie tylko o ziemi, a kiedy zaczniecie się modlid, na nowo budzi się w was pragnienie nieba. Chodbyście byli w łasce Bożej, jeśli opuszczacie modlitwę, od razu zbaczacie z drogi zbawienia.
Po drugie, twierdzę, że bez modlitwy nie dostąpią nawrócenia grzesznicy. Święta Monika klęczy u stóp krzyża, modli się ze łzami, błaga też roztropnych i pobożnych ludzi, żeby razem z nią prosili Boga o nawrócenie jej syna. A kiedy Święty Augustyn szczerze już pragnął pojednad się z Bogiem, to szedł do ogrodu na modlitwę i tam ze łzami błagał Boga, żeby zmiękczył i zmienił jego serce.
Tak jest: Bóg przebacza nawet największym grzesznikom - jeżeli się o to modlą. Nie ma się więc co dziwid, że zły duch używa wszelkich sposobów, żebyśmy modlitwę albo zaniedbywali, albo źle odmawiali - on lepiej od nas wie, jak bardzo jest ona groźna dla piekła i wie, że Bóg nie odmawia żadnej łaski tym, którzy się należycie modlą. Ilu grzeszników powstałoby natychmiast ze swych upadków, gdyby tylko chwycili za broo modlitwy!
Po trzecie, muszę podkreślid, że potępieni, jeśli poszli na zatracenie, to dlatego, że albo wcale się nie modlili, albo modlili się źle. A zatem z bronią modlitwy w ręku bez wątpienia pójdziemy do nieba; i przeciwnie - bez tej broni czeka nas wieczna zguba.
Ale dlaczego odczuwacie taki wstręt do tak przyjemnej i tak pokrzepiającej praktyki? Bo modliliście się źle i przez to nigdy nie poznaliście smaku tej słodyczy, jaką w modlitwie znajdowali Święci. Świętemu Hilarionowi sto lat życia przepędzonych na modlitwie minęło jak błyskawica.
Dobra modlitwa to balsam, który napełnia duszę swymi wonnościami, pozwalając jej zakosztowad przedsmaku nieba. Nic dziwnego, że Święty Franciszek z Asyżu tak często na modlitwie popadał w zachwycenie i nie zdawał sobie sprawy, czy
155
znajduje się na ziemi, czy pomiędzy wybranymi w niebie. Podczas modlitwy jego serce ogarniał ogieo Bożej miłości, który całemu jego ciału udzielał naturalnego ciepła. Pewnego razu, kiedy się modlił w kościele, odczuł tak gwałtowną miłośd ku Bogu, że głośno krzyczał: „Boże mój, już dłużej nie wytrzymam!"
Powiecie mi, że to szczęście spotyka tylko tych, którzy umieją odmawiad piękne modlitwy. Bracia! Przecież Bóg nie patrzy na to, czy modlitwy są długie i piękne, ale chce, żeby one płynęły z głębi serca, żebyśmy je odmawiali z wielką czcią i pragnieniem podobania się Jemu!
Pewien pokorny zakonnik pytał Świętego Bonawentury, wielkiego Doktora Kościoła, czy on, prosty i niewykształcony człowiek, potrafi dobrze się modlid. „Przyjacielu - odpowiedział Święty — Bóg w pierwszym rzędzie kocha tych, którzy są ludźmi prostego serca". Ta odpowiedź tak bardzo ucieszyła poczciwego zakonnika, że pobiegł do bramy klasztornej i tam każdemu, kto wchodził, z radością rozpowiadał: „Słuchajcie, co mi powiedział Bonawentura: my, ludzie niewykształceni, możemy kochad Boga tak samo jak uczeni".
Modlitwa jest podniesieniem serca ku Bogu; jest słodką zabawą dziecka z Ojcem, poddanego ze swoim Królem, sługi z Panem, przyjaciela z Przyjacielem - z Przyjacielem, na którego sercu składamy nasze troski i kłopoty. W czasie modlitwy łaskawy Stwórca bierze biedne stworzenie w Swoje ramiona i daje mu wszelkie błogosławieostwa.
Co mogę jeszcze powiedzied o modlitwie? Ona jest zjednoczeniem rzeczy najpodlejszej - człowieka - z Istotą Największą, Najpotężniejszą i Najdoskonalszą - z Bogiem. Czy teraz rozumiecie, jak bardzo potrzebna jest wam modlitwa i jak wielkim jest ona dla was szczęściem?
Szczęście człowieka na ziemi polega na kochaniu Boga, a bez modlitwy nie ma kochania Boga. Pan Jezus chce, żebyśmy jak najczęściej uciekali się do Niego, On nas do modlitwy zapala, a przy tym mówi, że jeśli będziemy się dobrze modlid, to On nie odmówi nam niczego.
Katechizm uczy nas, że trzeba się modlid rano, wieczorem, a także często w ciągu dnia - czyli zawsze. Chrześcijanin, który chce zbawid swą duszę, kreśli na sobie zaraz po przebudzeniu znak krzyża, oddaje serce Bogu, ofiaruje Mu wszystkie swoje czyny i przygotowuje się do modlitwy. Bez niej nigdy nie idzie do pracy - bierze wodę święconą, klęka i modli się przed wizerunkiem Ukrzyżowanego.
156
Nigdy o tym, bracia, nie zapominajmy - od dobrze rozpoczętego dnia zależy cały szereg łask, jakich byd może zechce udzielid nam Bóg, ażebyśmy ten dzieo przeżyli w sposób święty.
Pewnego razu zły duch, przemawiający przez usta opętanego, wyznał egzorcyście, że jeśli uzyska pierwszą chwilę poranka, to i cały dzieo będzie należał do niego.
Płakad więc trzeba nad ślepotą ludzi, którzy mówią, że nie mają czasu na modlitwę! Bo czy może byd jakaś czynnośd, która by była od niej piękniejsza? Czy karmienie bydła, uprawianie ziemi, zajmowanie się dziedmi czy pracownikami jest ważniejsze od zbawienia własnej duszy?
Niewdzięcznicy! Gdyby Bóg zabrał was z ziemi dzisiaj w nocy, to mielibyście wtedy czas pracowad? Albo gdyby zesłał na was chorobę, która by trwała trzy czy cztery miesiące?
Nędznicy! Zasługujecie na to, żeby was Bóg w tym waszym zaślepieniu opuścił! Poświęcid Stwórcy pięd minut i za otrzymane łaski Mu podziękowad - to wam się wydaje trudne i ciężkie? Pracą się, przyjacielu, wymawiasz i nie modlisz się?! Czy może byd ważniejsza praca niż myślenie o zbawieniu duszy? Jeśli nie wykonacie jakiejś pracy, zrobi to za was ktoś inny; ale jeśli zgubicie swoją duszę, to kto ją potem za was będzie w stanie zbawid?!
Jakie są jeszcze inne pożytki z częstej modlitwy? Osładza nam ona trudy i krzyże, odrywa nas od ziemi, sprowadza na nas miłosierdzie Boże, chroni od grzechu, wzmacnia duszę, budzi chęd do pokuty, uczy, jak ciężkim złem jest obraza Boga. Przez modlitwę podobamy się Bogu, wzbogacamy się duchowo i zapewniamy sobie życie wieczne.
Czy nasze życie nie powinno byd zatem ciągłą modlitwą, nieustającym zjednoczeniem z Bogiem? Jeżeli kogoś kochamy, to łatwo jest nam o nim myśled. Jeżeli kochamy dobrego Boga, to modlitwa będzie dla nas czymś tak zwyczajnym jak oddychanie.
Jeśli mamy te łaski na modlitwie uzyskad, to nie powinniśmy się modlid z pośpiechem - Bóg chce, żebyśmy się modlili przez czas dłuższy; chce, żebyśmy Go prosili o potrzebne łaski, żebyśmy opłakiwali dawne grzechy i dziękowali za otrzymane dobrodziejstwa.
Zapytacie mnie, czy możliwe jest nieustanne wznoszenie serca ku Bogu? Ależ nic łatwiejszego! Myślcie o Bogu od czasu do czasu w trakcie pracy, wzbudzajcie akty miłości, upokarzajcie się, budźcie w sobie ufnośd, przypominając sobie, że Bóg mimo waszej nędzy nie tylko nie zapomina o was, ale jeszcze hojnie obdarza was
157
łaskami. Dobrze jest stawiad sobie przed oczy Mękę i Śmierd Jezusa Chrystusa - jak się modli w Ogrodzie Oliwnym, jak Jego głowa poraniona zostaje koroną z cierni, jak niesie On krzyż na Kalwarię, jak na nim umiera. Albo wyobrażajcie sobie Jego Wcielenie, Narodzenie i ucieczkę do Egiptu, albo rozmyślajcie o rzeczach ostatecznych: o śmierci, o sądzie, o niebie, o piekle. Polecajcie się też przez krótkie modlitewki Aniołowi Stróżowi, odmawiajcie Anioł Paoski, kiedy słyszycie dzwony. W ten sposób, bracia, naprawdę bardzo łatwo jest modlid się bez przerwy. Tak właśnie postępowali Święci.
Modlitwa jest u Boga wszechmocna. Zostało jej obiecane wszystko. Kiedy się dobrze modlimy, otrzymamy - jak nas zapewnia Jezus Chrystus - wszystko: „Proście, a weźmiecie, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a będzie wam otworzone. O cokolwiek będziecie prosili Ojca Mego w Imię Moje, da wam." Potwierdza to nawet Zbawiciel uroczystą przysięgą: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, o cokolwiek będziecie prosili Ojca w Imię Moje, da wam."
Kto jeszcze po tych słowach będzie wątpił w moc i skutecznośd modlitwy? Czy może stracimy nadzieję na myśl o tym, jak bardzo jesteśmy niegodni? Przecież Bóg wie, że jesteśmy grzeszni i że liczymy tylko na Jego nieskooczoną dobrod! Czy zasługi Jezusa Chrystusa nie pokrywają naszej słabości i niegodności?
A chodby nawet nasze grzechy były nie wiem jak liczne i ciężkie, to On je przebaczy, jeżeli tylko będziemy szczerze pokutowali. Bóg nie opuszcza nikogo, kto z pokorą ucieka się do Niego.
Popatrzcie na Adama, który po swoim upadku ucieka się do miłosierdzia Bożego. Oto Pan daje mu obietnicę Zbawiciela, pociesza go i podnosi na duchu.
Dalej. Bóg, przez proroka Jonasza, grozi Niniwitom straszną zagładą. Ale kiedy ci zaczynają się modlid do Pana, On odwraca od nich Swoją karzącą prawicę. Gdyby przed powszechnym potopem ludzie zwrócili się do Boga, ta klęska nie spadłaby na ziemię.
Kiedy Jozue walczy z nieprzyjaciółmi, Mojżesz na górze modli się. I jak długo wznosi błagalne dłonie ku niebu, zwyciężają Izraelici - kiedy je opuszcza, Lud Wybrany ponosi klęskę. A ile to razy ten Boży wódz, który prowadził Żydów z niewoli egipskiej, swoimi modłami zasłania niewdzięczników przed pociskami Bożego gniewu?
Co czyni Judyta, kiedy chce ocalid miasto i całą ojczyznę od strasznego wroga? Modli się i po modlitwie ucina głowę Holofernesowi.
158
Pobożny król Ezechiasz, ciężko chory, kiedy prorok Paoski oznajmił mu, że umrze, modlitwą przedłuża sobie życie o piętnaście lat.
Pokorny celnik otrzymuje w świątyni przebaczenie swoich grzechów, bo bije się w piersi i nie śmie oczu podnieśd ku niebu.
Rzuca się do stóp Zbawiciela jawnogrzesznica, zalewa je łzami i prosi o przebaczenie. I właśnie dlatego słyszy te pełne pociechy słowa: „Odpuszczają ci się grzechy".
Dobry łotr po prawicy ma mnóstwo grzechów na sumieniu; ale ponieważ z pokorą i ufnością prosi o przebaczenie, Pan Jezus przyrzeka mu, że jeszcze tego samego dnia będzie z Nim w raju.
Nie potrafię wyliczyd wam tutaj wszystkich tego rodzaju przykładów. Bo przecież wszyscy - i to wszyscy bez wyjątku! - grzesznicy, którzy teraz są Świętymi, otrzymali przebaczenie tylko za sprawą modlitwy.
Zapytacie prawdopodobnie: „Wobec tego, skąd to się bierze, że pomimo tylu modlitw ciągle jesteśmy grzesznikami i wcale się nie poprawiamy?" Otóż właśnie dlatego, że modlicie się źle, bez przygotowania i bez chęci poprawy. Często nie wiecie nawet, o co prosicie dobrego Boga. Poza tym grzesznicy dochodzili do nawrócenia, a sprawiedliwi wytrwali w dobrem przez modlitwę żarliwą.
Jeżeli ktoś doznaje gwałtownych pokus, niech się mimo to modli, a z pewnością oprze się pokusie. W modlitwie człowiek znajdzie potrzebne łaski. Przez nią odniesiemy triumf nad światem, nad czartem i nad złymi skłonnościami. Szczególnie w sytuacji cierpieo i pokus uciekajmy się do Boga - wtedy nasze krzyże staną się lekkie, a pokusy się rozwieją.
Ale, niestety, grzesznicy - chociaż dobrze o tym wszystkim wiedzą - nie modlą się albo źle się modlą. Często idą spad i wstają jak nierozumne bydlęta - bez myśli o Bogu. A jeśli się już modlą, to szukają wygód: opierają się na stołku albo na łóżku, odmawiają pacierz w czasie ubierania lub rozbierania się; chodzą przy tym po domu, nawołując jeszcze domowników i dzieci i wymyślając im. Nie widad u nich najmniejszego przygotowania. Skooczyli modlitwę, a nie wiedzą właściwie, co do Boga mówili. Gdyby się im przyjrzed w kościele, to litośd ogarnie!
Czy pomyślą sobie, że znajdują się w obecności Bożej? Wcale nie! O, patrzą, kto wchodzi, kto wychodzi, rozmawiają, nudzą się, ziewają, drzemią albo złoszczą się, że nabożeostwo trwa za długo. Niby się żegnają wodą święconą, ale robią to tak obojętnie i machinalnie, jakby nabierali wody z wiadra, żeby się napid. Na oba kolana nie chce im się uklęknąd. Uważają, że starczy, jak schylą trochę głowę na
159
podniesienie i na błogosławieostwo. Oczami błądzą po kościele i nieraz zatrzymują się na rzeczach, które mogą pobudzad ich do złego. Ledwo co weszli do świątyni, a już by chcieli z niej uciekad. Kiedy wyjdą z kościoła, hałasują jak więźniowie, których wypuszczono na wolnośd. Nic dziwnego, że po takiej modlitwie grzesznik się nie zmienia!
Skutki modlitwy więc, jak powiedziałem, zależą od sposobu, w jaki się modlimy. Żeby nasza modlitwa była miła Bogu i dla nas pożyteczna, powinniśmy byd w stanie łaski albo przynajmniej mied pragnienie porzucenia grzechu; bo modlitwa grzesznika, który nie chce się poprawid, jest obrazą Pana Boga.
Jeżeli chcemy się dobrze modlid, to trzeba się do tego przygotowad. Bez przygotowania modlitwa będzie zła. Takie przygotowanie polega na tym, żebyśmy, zanim uklękniemy, pomyśleli przez chwilę o Bogu i zastanowili się, z Kim mamy rozmawiad i o co Go prosid. Ach, jak niewielu ludzi przygotowuje się w ten sposób do modlitwy!
Poza tym - czy Bóg udzieli wam potrzebnych łask, skoro o nic Go nie prosicie i niczego nie chcecie? Tymczasem grzesznik na modlitwie bardzo często przypomina żebraka, który nie chce jałmużny; chorego, który nie chce uzdrowienia; ślepego, któremu podoba się jego kalectwo; wreszcie potępieoca, który nie chce nieba i sam zgadza się na swoje piekło.
Powiedziałem, że modlitwa jest podniesieniem serca do Boga; powiedziałem, że jest słodką i błogą zabawą stworzenia ze swoim Bogiem. Jeśli więc na modlitwie myślicie, o czym innym niż o Bogu, to wasza modlitwa jest zła. Jeśli tylko zauważycie, że wasz umysł zaczyna się gdzieś błąkad, wracajcie szybko do Boga, ukorzcie się przed Nim i - nigdy nie zaniedbujcie modlitwy dlatego, że nie odczuwacie dzięki niej żadnej pociechy. Jeżeli mimo to, że doznajecie pewnych trudności czy jakiegoś niesmaku, nie porzucacie modlitwy, to jeszcze bardziej zasługuje ona w oczach Bożych.
Pewnego razu jeden ze Świętych zapytał drugiego: „Dlaczego podczas modlitwy nasz umysł zajmuje się tysiącami jakichś obcych rzeczy, zupełnie jakbyśmy nie rozmawiali właśnie z Bogiem?" Zapytany odparł: „Nie dziw się temu, przyjacielu. To sprawa ducha piekielnego, który zazdrości nam łask Bożych, jakie otrzymujemy przez modlitwę i który doskonale wie, że nie jest nam w stanie zaszkodzid, jeśli się należycie modlimy. Poza tym jest on świadom tego, że kiedy modlimy się gorliwie, doznajemy coraz silniejszego pociągu do modlitwy i coraz bardziej w niej smakujemy"
160
Innym razem powiedział zły duch, że najczęściej przeszkadza chrześcijanom w modlitwie przez to, że u jednych wywołuje ziewanie, u drugich drzemanie, innym każe się przenosid myślą ze wsi do wsi, z miasta do miasta, z przedmiotu na przedmiot. Aż nadto dobrze wiemy z własnego doświadczenia, że tak się dzieje!
Kiedyś pewien zakonnik przed rozpoczęciem modlitwy dawał jakieś znaki, jakby z kimś rozmawiał. Kiedy go zapytano, co miały znaczyd te ruchy, odpowiedział, że przywołuje wszystkie swoje myśli i pragnienia, żeby razem z nim oddawały cześd Jezusowi Chrystusowi.
O pierwszych chrześcijanach mówi Kasjan, że stawali przed obliczem Boga z wielką czcią, zachowując milczenie tak głębokie, jakby byli martwi. W kościele ogarniała ich święta bojaźo; nie mieli tam żadnych stołków ani ławek. Padali twarzą na ziemię jak oczekujący wyroku winowajcy. Ale i niebo szybko się wtedy zaludniało i w Kościele było wielu świętych!
Nasze modlitwy niech będą pełne ufności i silnej nadziei, że Bóg udzieli nam tego, o co Go prosimy. Chrystus od tych, którym udzielał jakichkolwiek łask, domagał się zawsze wiary i ufności. A któż mógłby tracid nadzieję, jeśli pomyśli, że wszechmoc Boża jest nieskooczona, a miłosierdzie Boże bez granic? Ze zasługi Chrystusa są niewyczerpane, że On sam modli się za nami do Ojca?
Taką niezachwianą ufnośd miała niewiasta z Ewangelii, która cierpiała na krwotok. Mówiła do siebie: „Skoro tylko dotknę się brzegu szaty Jego, będę uzdrowiona". I rzeczywiście, kiedy Chrystus przechodzi, ona pada do Jego stóp, dotyka Jego płaszcza i natychmiast otrzymuje zdrowie. Jezus popatrzył na nią z dobrocią i powiedział do niej: „Idź, wiara twoja cię uzdrowiła". Kto ma taką ufnośd, ten się nigdy nie zawiedzie! Trzeba też mied przy modlitwie czystą intencję i prosid w niej tylko o to, co może się przyczynid do chwały Bożej i do naszego zbawienia.
O rzeczy doczesne też wolno prosid, ale tylko z tą myślą, żeby przyniosły one nam lub bliźniemu korzyśd duchową. Jeśli w takiej sytuacji Bóg nas nie wysłuchuje, to znaczy, że czyni tak dlatego, że nie chce przyczynid się do naszej zguby. Niestety, jak często nasze modlitwy nie spełniają tego warunku czystej intencji!
Święty Augustyn mówi, że nieraz tak naprawdę chcemy, czego innego - nie tego, o co się modlimy. Na przykład, kiedy odmawiamy Ojcze nasz, mówimy: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie." Słowa te znaczą tyle, co: „Boże, oderwij moje serce od ziemi, spraw, żebym wzgardził rzeczami doczesnymi, żeby wszystkie moje myśli i
161
pragnienia odnosiły się do nieba!" A przecież, ilu ludzi by się rozgniewało, gdyby im Pan Bóg zechciał udzielid tej wielkiej łaski!
Zwłaszcza w czasie prób i zagrażających nam niebezpieczeostw duchowych musimy się modlid, żebyśmy nie upadli. Tak postępowali ci żołnierze-chrześcijanie za cesarza Licyniusza, których czterdziestu rzucono w nocy nagich na zamarznięty staw. Wszyscy, z wyjątkiem jednego, modlili się, błagając Boga o koronę męczeoską.
Także Święty Augustyn po swoim nawróceniu usunął się od ludzi i prosił Boga o łaskę wytrwania w dobrych postanowieniach. A kiedy już był biskupem, znaczną częśd nocy spędzał na modlitwie.
Święty Wincenty Ferreriusz, który nawrócił tyle dusz, wyraźnie powiedział, że modlitwa jest najskuteczniejszym środkiem nawracania, że jak ostra strzała przeszywa ona serce grzesznika.
Tak jest, moi bracia! Modlitwa może wszystko. Przez nią poznajemy swoje obowiązki i swoją nędzę. Ona nam pokazuje, z jakim usposobieniem trzeba przyjmowad Sakramenty Święte. Ona nas uczy, że życie jest krótkie, że nie należy się przywiązywad do rzeczy ziemskich, ona budzi w nas świętą bojaźo.
Dlatego Święty Hugo, biskup Grenoble, nieustannie odmawiał Ojcze nasz, a kiedy mu zwracano uwagę, żeby się tak nie przemęczał, on odpowiadał, że wręcz przeciwnie - modlitwa sprawia mu ulgę. I wreszcie niech modlitwa nasza będzie wytrwała. Niejeden raz Bóg chce nas doświadczyd i wysłuchuje nas nie od razu.
Święty Augustyn przez pięd lat prosił Boga o swoje nawrócenie.
Maria Egipcjanka przez dziewiętnaście lat nie przestawała prosid Boga, żeby ją uwolnił od nieczystych myśli.
A wy zazwyczaj tracicie otuchę i przestajecie się modlid, jeśli tylko Bóg nie wysłucha was od razu. Święci postępowali inaczej. Pamiętajcie, że jeśli Bóg nie udzieli wam tego, o co prosicie, to obdarzy was innymi, bardziej potrzebnymi łaskami.
Wzorem wytrwałości w modlitwie jest dla nas niewiasta kananejska, która prosiła Jezusa o uzdrowienie swej córki.
Pełną ufności i wytrwałą modlitwą wskrzesił też Święty Makary, pustelnik, umarłego człowieka - żeby dad dowód, że wiara chrześcijaoska jest prawdziwa;
162
skompromitował przez to pewnego heretyka i sprowadził na drogę prawdy mnóstwo ludzi, których tamten wcześniej zwiódł.
Jeśli więc dobry Bóg nie wysłuchuje was, to widocznie modlicie się bez żywej wiary, w intencji nie do kooca czystej, bez ufności albo bez wytrwałości.
Jeszcze raz na zakooczenie powtarzam, że jeżeli trwacie w grzechach, nie nawracacie się i w krzyżach i cierpieniach, które Bóg na was zsyła, szemracie, to pochodzi to stąd, że się nie modlicie albo robicie to źle.
Bez modlitwy nie przyjmiecie godnie Sakramentów Świętych i nie dowiecie się, jaka jest wola Boża względem was, jakie jest wasze powołanie. Jeśli nie będziecie się modlid, pójdziecie do piekła. Bez modlitwy nie zakosztujecie słodyczy pochodzących z miłości Bożej. Bez modlitwy wszystkie wasze krzyże będą pozbawione jakiejkolwiek zasługi. Módlmy się więc myśląc o Bogu, módlmy się ze skupieniem, z pokorą i z ufnością, a wtedy Bóg na pewno nas wysłucha. Amen.
21. O POKORZE
KTOKOLWIEK SIĘ PODWYŻSZA,
BĘDZIE UNIŻON,
A KTO SIĘ UNIŻA,
BĘDZIE PODWYŻSZON.
Łk 18,14
Nie mógł nam Zbawiciel jaśniej i dokładniej pokazad, jak bardzo musimy byd w naszych myślach, słowach i czynach pokorni, jeżeli chcemy dostąpid niebieskiej chwały. Był On kiedyś świadkiem tego, jak ludzie chwalili się swoimi postępkami, poniżając przy tym innych, i dlatego opowiedział im przypowieśd o faryzeuszu i celniku, którzy przyszli do kościoła, żeby się modlid. Faryzeusz, stojąc, modlił się w ten sposób: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem tak zły, jak inni ludzie - drapieżni, niesprawiedliwi - jak chodby i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu i ze wszystkiego, co mam daję dziesięciny". A celnik stał z daleka, nawet oczu nie śmiał podnieśd ku niebu, tylko bił się w piersi i mówił: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu." Modlitwa faryzeusza jest pełna pychy i dumy. On nie dziękuje Bogu za łaski, nie modli się, tylko się przechwala i natrząsa z bliźniego, który modli się obok. Dlatego Pan odpuszcza grzechy celnikowi, a faryzeusz przeciwnie – taki zasłużony i cnotliwy we własnych oczach - wraca do domu z nowymi grzechami i w niełasce Boga. Pokora celnika - mimo że był grzeszny - bardziej spodobała się Bogu niż wszystkie rzekome zasługi dumnego faryzeusza. Spełniły się na celniku słowa Psalmisty: „Wejrzał na modlitwę poniżonych i nie wzgardził ich prośbą."
163
Kiedy Pan Jezus opowiedział tę przypowieśd, dodał jeszcze słowa, które przytoczyliśmy na samym wstępie: „Ktokolwiek się podwyższa, uniżon będzie, a kto się uniża, będzie podwyższon." To zdanie Chrystusa nie zna wyjątków.
Jest ono potwierdzeniem innych miejsc Pisma Świętego, na przykład, słów proroka Jeremiasza, który powiada: „Hardośd twoja zwiodła cię i pycha serca twego. Gdy wywyższysz jako orzeł gniazdo twoje, zonąd ściągnę cię, Pan." Żadna inna droga oprócz pokory nie prowadzi do chwały przyszłego życia - bo jak mówi Mędrzec Paoski: „Sławę uprzedza pokora". Bez tej pięknej, bezcennej cnoty pokory, tak jak bez Chrztu - nie wejdziecie do nieba.
Zastanowimy się dzisiaj nad tym, dlaczego mamy się starad o tę cnotę. Najpierw udowodnię, że jeśli nasze uczynki będą pozbawione pokory, to nie spodobają się Bogu i nie przysporzą nam zasług na życie wieczne. Po drugie, pokażę, jak wiele mamy okazji, żeby się w tej cnocie dwiczyd.
Na czym polega ta piękna cnota, która jest nam tak potrzebna jak po grzechu pierworodnym Chrzest, a po ciężkim upadku Sakrament Pokuty?
Święty Bernard z Clairvaux, który porzucił bogactwa, radości ziemskie, rodziców i przyjaciół, po czym udał się w lasy między dzikie zwierzęta, żeby w ten sposób pokutowad za swoje grzechy — ten Święty Bernard, który pokorę posiadał w stopniu heroicznym — mówi, że cnota ta daje nam poznad samych siebie, uczy nas gardzid sobą i nie cieszyd się z pochwał, jakie nas spotykają.
Jeżeli chcemy, żeby to, co robimy, zasługiwało na życie wieczne, koniecznie potrzebujemy pokory! Jezus Chrystus mówi, że bez pokory, podobnie jak bez Chrztu, nie otrzymamy życia wiecznego.
Święty Augustyn wyraża się w ten sposób:, „Jeżeli zapytacie mnie, jaka jest pierwsza cnota chrześcijanina, odpowiem wam, że pokora; jeżeli zapytacie, jaka jest druga - powiem, że pokora; jeżeli zapytacie, jaka jest trzecia, znowu odpowiem, że pokora. W ogóle ile razy postawicie mi takie pytanie, tyle razy otrzymacie tę samą odpowiedź."
Jeżeli pycha jest matką wszystkich grzechów - „Pycha jest początkiem grzechu każdego, kto się jej trzymad będzie, pełen będzie przekleostwa" — to pokora przeciwnie: rodzi wszystkie cnoty. Mając pokorę będziecie się podobad Bogu i zbawicie swoją duszę; bez niej - wszystkie inne wasze cnoty będą niczym.
Ewangelia Święta mówi, że niektóre matki przyprowadzały swoje dzieci do Jezusa, żeby je pobłogosławił. Apostołowie nie chcieli ich do Zbawiciela dopuścid. Panu Jezusowi nie podobało się to, dlatego powiedział: „Pozwólcie przychodzid
164
dziatkom do Mnie; albowiem ich jest królestwo niebieskie." Potem brał je na ręce i błogosławił.
Dlaczego Pan Nasz Jezus Chrystus tak uprzejmie obchodził się z dziedmi? Dlatego, że dzieci są pokorne, proste i nie ma w nich przewrotności. Jeżeli więc i my chcemy byd podobnie potraktowani, bądźmy we wszystkich naszych sprawach pokorni i prostoduszni.
To ta piękna cnota sprawiła, jak mówi Święty Bernard, że Ojciec Przedwieczny z upodobaniem spojrzał na Najświętszą Marię Pannę. A jeżeli, według tego samego Świętego, to dziewictwo Maryi skierowało ku Niej wzrok Boży, to samo Wcielenie Syna Bożego spowodowała przede wszystkim Jej pokora. Jeżeli Święta Dziewica jest Królową Dziewic, to jest ona również Królową Pokornych.
Święta Teresa z Avila pytała kiedyś Boga, dlaczego dawniej Duch Święty z taką łatwością udzielał się niektórym postaciom Starego Testamentu (na przykład Prorokom czy Patriarchom) i objawiał im Swoje tajemnice, a teraz nie postępuje w ten sposób. Pan odpowiedział jej, że tamci byli pokorni, natomiast dzisiejsi ludzie mają serca dwoiste, pełne pychy i próżności. Bóg nie kocha ich więc tak, jak kochał poczciwych Patriarchów i Proroków, którzy odznaczali się prostotą i pokorą serca.
Święty Augustyn mówi:, „Jeśli się głęboko uniżycie i uznacie, że jesteście nicością i na nic nie zasługujecie, to Bóg obficie wam udzieli Swoich łask. Jeżeli zaś będziecie się wynosid i uważad, że jesteście kimś, usunie się On od was i pozostawi was w waszej nędzy."
Boski Zbawiciel, chcąc nam pokazad, że pokora jest najpiękniejszą i najcenniejszą ze wszystkich cnót, od niej zaczyna Swoje błogosławieostwa: „Błogosławieni ubodzy duchem; albowiem ich jest królestwo niebieskie."
Święty Augustyn mówi, że tymi ubogimi duchem są ludzie pokorni.
Dlatego także u proroka Izajasza czytamy: „Na kogóż wejrzę, jedno na ubożuchnego i skruszonego duchem, a drżącego na słowa Moje."
Cnota ta sprawia, że stajemy się mili nie tylko Bogu, ale i ludziom. Człowieka pokornego wszyscy kochają i każdy chętnie przebywa w jego towarzystwie. Dlaczego dzieci są przeważnie tak bardzo lubiane, jeśli nie z powodu ich pokory i prostoty?
Pokorny człowiek z łatwością ustąpi drugiemu, nikogo nie rozgniewa, ze wszystkiego będzie zadowolony i będzie się starał ukrywad swoją osobę przed wzrokiem świata.
165
Widzimy to na przykładzie Świętego Hilariona, którego, jak pisze Święty Hieronim, szanowali cesarze, królowie i książęta. Wonnośd cnót tego męża i blask jego cudów szerzyły się daleko, ściągając do jego pustelni nieprzeliczone tłumy ludzi. A on jak tylko mógł, ukrywał się, często zmieniał swoją celę, chciał żyd w zapomnieniu, przez nikogo nie znany. Płakał, widząc, że po różne łaski i zdrowie - czy to cielesne, czy duchowe - ludzie zwracają się właśnie do niego. Tęsknił za dawną samotnością i ze łzami mówił: „Wróciłem do świata; już w tym życiu otrzymam nagrodę, bo ludzie uważają mnie za kogoś większego." I dodaje Święty Hieronim, że nie może byd nic bardziej godnego podziwu niż taka pokora w sytuacji tak powszechnego szacunku. Kiedy się dowiedziano, że Święty Hilarion chce się ukryd w niedostępnej pustyni, żeby go tam nikt nie znalazł, zaczęto go bez przerwy pilnowad, żeby nie mógł zrealizowad swojego zamiaru. Wtedy Święty powiedział do tłumów, które go pilnowały, że nie weźmie do ust odrobiny pokarmu, jeśli nie zostawią go w spokoju i nie dadzą mu wolności. I rzeczywiście, przez siedem dni niczego nie jadł, aż wreszcie przestali go pilnowad. Wtedy uciekł w jak najdalsze zakątki pustyni i z miłości ku Bogu oddawał się pobożnym dwiczeniom. Zdawało mu się, że dopiero teraz zaczął służyd Bogu naprawdę.
Jakże bardzo rzadka jest prawdziwa pokora i pogarda samego siebie! Nic dziwnego, że tak niewielu jest świętych! A ludzie, tak jak nie znoszą pysznych, tak też kochają pokornych, — bo ci zawsze chcą byd na ostatnim miejscu, bo każdego uszanują, każdego docenią. I stąd się bierze, że wszyscy tak chętnie przestają z tymi, którzy posiadają tę piękną zaletę.
Następnie, jest pokora fundamentem wszelkich innych cnót. Kto chciałby służyd dobremu Bogu i zbawid swoją duszę, ten musi w całej rozciągłości praktykowad tę cnotę. Bez niej pobożnośd będzie podobna do źdźbła słomy wsadzonego w ziemię – obali je byle podmuch wiatru.
Bracia! Zły duch nie boi się pobożności, jeśli nie ma ona fundamentu pokory, bo wie, że w takim razie będzie ją mógł połamad, kiedy mu się tylko spodoba! Tak się stało z tym pustelnikiem, który chodził po rozpalonych węglach, nie odnosząc przy tym najmniejszego oparzenia, a zaraz potem stał się niewolnikiem najbardziej wstrętnych występków — z powodu braku pokory. Jeżeli zatem nie macie pokory, to musicie przyznad, że jesteście bardzo biedni, bo za pierwszą lepszą pokusą zapewne upadniecie.
Czytamy w żywocie Świętego Antoniego, że z objawienia Bożego widział on mnóstwo sieci, porozstawianych przez złego ducha dla uwiedzenia ludzi do grzechu. Na ten widok Święty drżał z przerażenia na całym ciele, jak liśd osiki, i
166
pytał Boga: ,Ach, Panie, kto uniknie tylu sideł?" Usłyszał odpowiedź: „Pokorny, bo pokornym Bóg daje łaskę, żeby mogli się oprzed pokusie; natomiast dumni przeciwnie - są igraszką w ręku czarta i kiedy tylko przyjdzie pokusa, upadną. Pokornych zaś zły duch nie ośmiela się atakowad."
A zatem w niebezpieczeostwie duszy osłaniajmy się płaszczem pokory - wtedy czart nas nie zmoże. Tak postępował Święty Makary, który gdy przychodziła na niego pokusa, rzucał się z pokorą na kolana i zły duch uciekał.
Jak miła jest ta cnota Bogu, jak potężną jest ona bronią przeciwko napaściom piekła! Niestety, jak rzadko się ją dzisiaj spotyka! Bo przecież nie polega pokora na wygłaszaniu pięknych słów i skromnym wyrażaniu się na swój temat.
Widad to na takim przykładzie. Do Świętego Serapiona przyszedł pewien pustelnik, który nawet modlid się z tym Świętym nie chciał — z powodu swoich licznych błędów uważał się za niegodnego takiej łaski. „Nie ośmiela się nawet - mówił - oddychad tym samym powietrzem i siedzied na stołku obok Świętego Serapiona." Nie pozwolił też umyd sobie nóg, co było w zwyczaju pustelników. Wydawałoby się, że ten pustelnik rzeczywiście był pokorny. Święty Serapion zwrócił mu jednak uwagę, że lepiej by zrobił pozostając w swojej pustelni i pracując, zamiast biegad bezpłodnie z eremu do eremu. Na te słowa mnich zerwał się z oburzeniem i odszedł, przez co wyraźnie pokazał, że jego pokora była udawana. Dlatego na odchodnym Serapion powiedział mu jeszcze: „Ach, synu, dopiero co przyznawałeś się do wszystkich możliwych grzechów, nie chciałeś się ze mną modlid ani jeśd, boś niegodny, a teraz zwykłe upomnienie wyprowadza cię z równowagi i pobudza do gniewu? Przyjacielu, twoim cnotom i dobrym uczynkom brak najpiękniejszej ozdoby - brak im pokory."
Na tym przykładzie widad, jak rzadka jest pokora prawdziwa. Kiedy ludzie słyszą pochwały, pochlebstwa, kiedy się ich ceni, wówczas palą się do pobożnych uczynków - wszystko by oddali, ze wszystkiego by się ogołocili. Ale kiedy tylko usłyszą drobną chodby naganę, kiedy zobaczą obojętnośd względem swojej osoby - już ich to dręczy, czasami nawet pobudza do łez, napełnia goryczą, już się oburzają i zniechęcają, pomawiają bliźniego o niesprawiedliwośd, posuwają się do obmowy. Nic dziwnego, że w dzisiejszych czasach widad u chrześcijan cnoty tylko pozorne - bo brak im pokory.
Na czym polega pokora? Będę wam mówił o dwóch rodzajach tej cnoty: o pokorze wewnętrznej i zewnętrznej.
Na czym polega pokora zewnętrzna?
167
Pokora zewnętrzna polega na tym, żeby: Nie chwalid się przed ludźmi dobrymi uczynkami i powodzeniem, nie opowiadad o swoich zaletach, a nawet o błędach, nie powtarzad, co inni mówią o nas dobrego. Ukrywad swoje dobre uczynki, jałmużny, modlitwy, pokuty, dobrodziejstwa wyświadczone bliźniemu oraz niewidzialne łaski, których nam Bóg udziela. Nie cieszyd się z pochwał i samemu tylko Bogu przypisywad uczynek, z powodu którego ludzie nas chwalą; dobrze jest skierowad rozmowę na inny temat, żeby przerwad pochwały. Nie mówid o sobie - ani źle, ani dobrze. (Są ludzie, którzy często mówią o sobie źle po to, żeby ich chwalono. To fałszywa pokora. Nie mówcie o sobie nic i miejcie to głębokie przeświadczenie, że jesteście nędzni i że Bóg z litości tylko trzyma was na świecie.) Nigdy nie kłócid się z równymi sobie; trzeba ustąpid, jeśli pozwala na to sumienie. (Niech nam się nie wydaje, że słusznośd jest zawsze po naszej stronie - bo czy nie mylimy się często? Tylko człowiek pełen pychy chce zawsze postawid na swoim.) Nie smucid się ani nie żalid, kiedy nas ganią - świadczyłoby to o braku pokory. (Wzorem Dawida trzeba dziękowad Bogu, kiedy ludzie odpłacają nam złem za dobro.) Wzorem Chrystusa, który był napełniony urągania- mi i wzorem Apostołów, którzy się cieszyli, że mogą cierpied z miłości do Zbawiciela, trzeba chętnie znosid prześladowania i zniewagi, bo to będzie naszym szczęściem i nadzieją w godzinie śmierci. Nie uniewinniad się i nie usprawiedliwiad, jeśli dopuściliśmy się czynu godnego nagany. (Zazwyczaj w takich razach ludzie uciekają się do kłamstw i wykrętów. Gdyby nas niesłusznie posądzano, starajmy się milczed, jeżeli nie ucierpi na tym chwała Boża.
Tak postępowała młoda dziewica, Święta Marina. Mogła z łatwością oczyścid się z zarzutów, ale tego nie zrobiła.) Pragnąd rzeczy przykrych i skromnie się ubierad.
A na czym z kolei polega pokora wewnętrzna?
Otóż na tym, żeby: Myśled o sobie pokornie, nie chwalid się w sercu i mied to głębokie przekonanie, że według nauki Chrystusa, bez łaski nie możemy nic dobrego uczynid; bez niej nie potrafimy nawet Imienia Jezus godnie wymówid. Nie martwid się, gdy inni widzą nasze błędy, bo wtedy mamy sposobnośd upokorzenia się. Byd zadowolonym z darów, jakie otrzymujemy i nie martwid się, że inni są bogatsi, zdolniejsi, cnotliwsi. Poddawad się woli i sądom innych, jeśli nie jest to przeciwne naszemu sumieniu. (Człowiek naprawdę pokorny przypomina umarłego, który nie gniewa się, gdy go krzywdzą, ani nie cieszy się, gdy go chwalą.) Na tym zatem polega chrześcijaoska pokora, która czyni nas miłymi Bogu i ludziom. Zastanówcie się teraz, czy posiadacie tę cnotę. Jeżeli jej nie macie, to
168
módlcie się o nią gorąco do Boga, aż ją otrzymacie. Bo bez niej z całą pewnością królestwa niebieskiego dostąpid nie sposób.
Święty Bernard był tak przeświadczony o swojej nicości, że kiedy wchodził do jakiegoś miasta, padał na kolana i błagał Boga, żeby nie karał mieszkaoców z powodu jego grzechów. Bo uważał, że gdziekolwiek się znajdzie, sprowadzi na to miejsce, z powodu swojej, jak sądził, niegodziwości, przekleostwo Boże. Jak tu nie podziwiad pokory tego wielkiego Świętego? A przecież jego życie to jeden długi łaocuch cudów! Oby ta piękna cnota towarzyszyła zawsze naszym uczynkom - wtedy będą one miały zasługę na życie wieczne!
Czy jesteście pokorni przy modlitwie i czy macie poczucie, że jesteście niegodni, by stawad w obecności Boga? Gdybyście mieli pokorę, nie lekceważylibyście modlitwy i nie odmawialibyście jej ubierając się albo pracując. Gdybyście mieli tę piękną cnotę, z jakim uszanowaniem, skromnością i drżeniem słuchalibyście Mszy Świętej! Nie widad by was było, jak się śmiejecie, rozmawiacie, rzucacie oczami na wszystkie strony, jak śpicie w kościele, czy modlicie się nie okazując przy tym śladu pobożności czy miłości Boga. Zamiast nudzid się na nabożeostwie, bylibyście wdzięczni Bogu za to, że jest tak dobry i miłosierny, że pozwala wam przebywad wśród wiernych, chod z powodu swoich grzechów zasłużyliście na wieczne odrzucenie.
Gdybyście mieli tę cnotę, naśladowalibyście tę niewiastę kananejską, która, prosząc o uzdrowienie, na oczach wszystkich ludzi rzuciła się przed Panem Jezusem na kolana.
Poszlibyście za przykładem Magdaleny, która wobec tylu zgromadzonych całowała stopy Chrystusa.
Gdybyście mieli pokorę, postąpilibyście jak tamta niewiasta, która cierpiąc od dwunastu lat krwotok, z pokorą rzuciła się przed Boskim Mistrzem na ziemię, żeby tylko dotknąd rąbka Jego szaty.
Gdybyście mieli pokorę Świętego Pawła - który był zachwycony aż do trzeciego nieba, a pomimo to uważał się za płód poroniony i za ostatniego z Apostołów – wasze postępowanie byłoby całkiem inne!
Mój Boże, jak piękna jest ta cnota, ale jak rzadka... Gdybyście mieli pokorę, nie ukrywalibyście na spowiedzi swoich grzechów, nie wyliczalibyście ich bezmyślnie, jakby opowiadając jakąś historię dla rozrywki, nie zwalalibyście też winy na innych! Gdybyście sobie należycie uświadomili wielkośd swoich grzechów i nieprzebrane miłosierdzie Boże, ogarnęłoby was święte drżenie!
169
Święty Jan Klimak mówi, że na własne oczy widział bardzo pokornych i umartwionych zakonników, którzy głośno jęczeli, błagając miłosiernego Boga o przebaczenie. Ich jęki i modły mogły poruszyd serca twarde jak kamienie. I opowiada dalej ten Święty, jak słyszał w klasztorze rozdzierające jęki: „Biada nam nieszczęśliwym! Twoja sprawiedliwośd, Panie, może nas wtrącid do piekła! Ach, Boże, przebacz nam, jeśli nasze dusze są jeszcze zdolne otrzymad przebaczenie!" Wszyscy ci pustelnicy przed oczyma duszy mieli żywy obraz śmierci i dlatego mówili do siebie:, „Co się z nami stanie, skoro tak obraziliśmy dobrego Boga? Czy możemy mied jakąś nadzieję w dniu pomsty?" Inni błagali, żeby ich ciała po śmierci zatopiono lub rzucono na pożarcie zwierzętom.
I pytał potem przełożony tego klasztoru Świętego Jana Klimaka: „Ojcze, czy widziałeś naszych żołnierzy?" A ten wyznał mu, że kiedy słuchał jęków tych korzących się pokutników, nie mógł mówid, nie mógł się modlid - tylko nie panując nad sobą płakał i szlochał.
A czemu my, drodzy bracia, nie uniżamy się, chociaż dopuściliśmy się dużo gorszych grzechów? Powód tkwi niestety w tym, że zbyt mało znamy samych siebie...
Jeżeli chrześcijanin zna dobrze samego siebie, to musi byd pokorny. Bo są trzy rzeczy, które pokorę powinny nam wręcz narzucad. Są to: wielkośd Boga, poniżenie i upokorzenie się Jezusa Chrystusa i nasza własna nędza.
Kto rozważa, jak wielki jest Bóg - On, który aktem Swojej woli stworzył z niczego niebo i ziemię i jednym spojrzeniem może wniwecz obrócid cały wszechświat - kto to rozważa, czy będzie się nadymał pychą w Jego obecności?
Bóg jest nieskooczenie wielki, Jego potęga nie zna granic; On posiada wszystkie doskonałości, jest odwieczny, nieskooczenie sprawiedliwy, a Jego Opatrznośd najmądrzej wszystkim kieruje.
A my jesteśmy nicością. Czy nie powinniśmy dużo bardziej niż Święty Marcin bad się, że ziemia otworzy się nam pod stopami i pochłonie nas żywcem, bo nie jesteśmy godni, żeby żyd na świecie?
W żywocie Świętego Pafnucego czytamy, że spotkał on kiedyś wielką grzesznicę, której zadał tylko jedno pytanie: „Czy jest Bóg na niebie?" „Tak - odpowiedziała - i wiem też, że jest królestwo przygotowane dla tych, którzy żyją według Jego przykazao i że istnieje piekło dla złych". „Jeśli wiesz o tym wszystkim, to dlaczego gubisz tyle dusz i sama narażasz się na ogieo wieczny?" - spytał Pafnucy Wtedy grzesznica zdała sobie sprawę z tego, że mówi do niej człowiek posłany przez Boga
170
- padła mu ze łzami do stóp i powiedziała: „Ojcze, nałóż mi każdą pokutę, a ja wypełnię ją jak najściślej". Wówczas święty starzec zamknął ją w malutkiej celce i powiedział: „Jesteś wielką zbrodniarką; niegodna jesteś wymówid Imienia dobrego Boga; dlatego zwracając się ku wschodowi słooca, będziesz odmawiała tę jedną tylko modlitwę: 'O, Ty, któryś mnie stworzył, zmiłuj się nade mną ". I tak przez trzy lata, każdego dnia i każdej nocy, ze łzami i jękiem pokutnica - Święta Tais — powtarzała tę jedną modlitewkę. Tak — pokora uczy nas też poznania samych siebie...
Upokorzenie Jezusa Chrystusa jest drugim bodźcem, który każe nam się uniżad. Kiedy pomyślę - mówi Święty Augustyn - że Bóg od Swego Wcielenia aż do Śmierci Krzyżowej żył w upokorzeniu i pogardzie, że był zapoznany na ziemi, to czy będę się lękał własnego upokorzenia? Bóg szuka poniżenia, a ja, robak ziemski, miałbym się wynosid? O, Boże mój, zgładź tę dumę, która oddala mnie od Ciebie!
A trzecim bodźcem, który każe nam się upokarzad, jest nasza nędza. Nicośd jest naszym początkiem; nieskooczona liczba wieków upłynęła, zanim przyszliśmy na świat. Do nicości się chylimy - tylko ręka Wszechmocnego nas podtrzymuje. Bez czułej opieki Boga zniknęlibyśmy z powierzchni ziemi tak szybko, jak porwany szalonym wichrem słaby liśd.
I z czegóż może się człowiek wynosid - ten człowiek, o którym mówi Hiob: „Człowiek urodzony z niewiasty, żyjąc przez czas krótki, napełnion bywa wielą nędz. Który wychodzi jako kwiat i skruszony bywa, a ucieka jako dzieo i nigdy nie trwa w tymże stanie?"
Święty Grzegorz, papież, powiada, że człowiek, który uważa, że jest czymś, jest niemądry. Gdyby dobrze znał siebie, czułby do siebie wstręt i pogardę. Wszystkie nasze zdolności i wszystkie talenty pochodzą od Boga, który rozdziela je wedle Swojej woli i my nie mamy stąd żadnego powodu do chwały. Człowiek nie jest sprawcą swojego zbawienia, sam z siebie nie wnosi niczego oprócz grzechu i kłamstwa. Sam, o własnych siłach, może tylko, co najwyżej, samego siebie zgubid.
Święty Augustyn powiada, że cała nasza wiedza sprowadza się do tego, że sami z siebie jesteśmy nicością, a wszystko, co posiadamy, pochodzi od Boga.
Poza tym wreszcie dlatego powinniśmy się uniżad, że wymaga tego nasze szczęście i chwała niebieska. Na siebie samych nie możemy tu liczyd - możemy liczyd tylko na miłosierdzie Boże i na nieskooczone zasługi Chrystusa. Jako dzieci Adama zasługujemy na piekło. Jak dobry, jak miłosierny jest Bóg, który nieskooczone dobra - dobra, których sami nie możemy sobie wysłużyd - jednak nam obiecał!
171
Jaki z tego wniosek? Każdego dnia prośmy Pana Boga o pokorę, żebyśmy przy pomocy Jego łaski mogli sobie uświadomid, że sami z siebie jesteśmy niczym, że wszystkie dobra - tak cielesne, jak i duchowe - pochodzą tylko od Niego. Dwiczmy się w pokorze, zawsze kiedy mamy po temu okazję. Bądźmy przekonani, że żadna cnota nie podoba się Bogu tak bardzo jak pokora, że wraz z nią posiądziemy wszystkie inne cnoty. Jak wielkimi nie bylibyśmy grzesznikami, Bóg na pewno nam przebaczy - jeżeli będziemy pokorni.
Tak, bracia, kochajmy tę piękną cnotę, bo ona jednoczy nas z Bogiem, ona czyni łatwym spokojne współżycie z bliźnimi, ona pomaga nam dźwigad krzyże i napełnia tą błogą nadzieją, że kiedyś będziemy Boga oglądali w niebie. „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie." Amen.
22. O MIŁOŚCI BLIŹNIEGO
IDŹŻE I TY UCZYO PODOBNIE.
Łk 10, 37
Ewangelista Łukasz opowiada, jak przed Chrystusem stanął jakiś uczony starozakonny i wystawiając Go na próbę, zapytał: „Nauczycielu, co mam robid, żeby osiągnąd życie wieczne?" Jezus odpowiedział: „W zakonie co napisano? Jak czytasz?" Uczony odparł: „Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca swego i ze wszystkiej duszy twojej i ze wszystkich sił twoich i ze wszystkich myśli twoich, a bliźniego twego jako samego siebie". Wtedy Jezus Chrystus rzekł: „Dobrześ odpowiedział, toż czyo, a będziesz zbawiony".
Ale potem uczony w Prawie pyta Go, kto jest tym bliźnim i kogóż to ma kochad jak siebie samego. I Chrystus opowiada wtedy przykład o miłosiernym Samarytaninie. Jakiś człowiek szedł z Jerozolimy do Jerycha i wpadł między zbójców. Złupili go, ciężko poranili i uciekli, zostawiając go tak prawie umarłego. Tą samą drogą przechodził starozakonny kapłan, zobaczył nieszczęśnika, ale go minął. Tak samo zachował się przechodzący tamtędy lewita. Przejeżdżał wreszcie tą drogą Samarytanin, który gdy spostrzegł tak strasznie poranionego człowieka, zlitował się, podszedł do biedaka, nalał mu w rany oliwy i wina, opatrzył go, zabrał ze sobą, przywiózł do gospody i tam opiekował się nim. Następnego dnia rano dał gospodarzowi dwa denary i powiedział: „Opiekuj się nim, a jeżeli wydasz coś ponad to, zwrócę ci, kiedy będę jechał z powrotem". Jezus opowiedział to zdarzenie, a potem zapytał: „Któryż z tych trzech zda się bliźnim byd onemu, co wpadł między zbójców?" Na to uczony w Piśmie odpowiedział: „Ten, który okazał mu miłosierdzie". A wtedy Jezus rzekł: „Idźże i ty uczyo podobnie". I tak, moi
172
bracia, wygląda doskonały wzór miłości, jaką winniśmy okazywad bliźniemu. Taka miłośd zapewni nam wieczne zbawienie.
Nasza wiara i wszystkie nasze cnoty będą urojeniem, a Bóg będzie nas miał za obłudników, jeśli nie będziemy mieli w sercu miłości bliźniego. Po tej cnocie można poznad, czy jesteśmy dziedmi Bożymi: „Każdy, co miłuje, z Boga jest urodzony i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, albowiem Bóg jest miłością".
Przykazanie miłości bliźniego jest tak wielkie i tak ważne, że Bóg kładzie je zaraz po przykazaniu miłości Boga. Jest ono powszechne, konieczne i należy do istoty naszej religii, a od jego spełniania zależy zachowanie innych przykazao.
Święty Paweł mówi, że inne przykazania zabraniają cudzołóstwa, kradzieży, wyrządzania krzywdy, dawania fałszywego świadectwa, ale jeżeli miłujemy bliźniego, nie zrobimy nigdy niczego z tych rzeczy, bo miłośd bliźniego nie znosi żadnego krzywdzenia innych.
Najpierw więc mówię, że nie zachowując tego przykazania, nie możemy zostad zbawieni — bo jeśli nie miłujemy brata, trwamy w śmierci, jak się wyraża Święty Jan. A Chrystus mówi, że uzna nas za Swoje dzieci tylko pod tym warunkiem, że będziemy się wzajemnie miłowali.
Po drugie, mamy zachowad to przykazanie dlatego, że wszyscy stanowimy jedną rodzinę, jesteśmy stworzeni na podobieostwo Boże, mamy jeden cel, wspólnego Ojca, a Jezus wszystkich nas odkupił przez Swoją Mękę i Swój Krzyż. Prawdę tę wyraża Święty Paweł w swoim liście do Efezjan. Na czym polega ta miłośd bliźniego?
Po pierwsze na tym, żeby chcied dla bliźniego dobra.
Po drugie na tym, żeby świadczyd mu dobro przy każdej nadarzającej się okazji.
Po trzecie na tym, żeby znosid i usprawiedliwiad błędy bliźniego.
Na tym polega prawdziwa miłośd, bez której niemożliwe jest znalezienie łaski u Boga i zbawienie swojej duszy. Dla każdego człowieka mamy więc pragnąd dobra, martwid się natomiast, jeżeli kogoś spotka nieszczęście, bo wszystkich ludzi, nawet nieprzyjaciół, mamy uważad za braci. Wszystkim też powinniśmy okazywad uprzejmośd, nie zazdrościd tym, którym się powodzi.
Ludzi dobrych trzeba kochad z powodu ich cnót, złych zaś z intencją, żeby się stali dobrzy; dobrym trzeba życzyd wytrwania w łasce Bożej, złym - nawrócenia. Jeśli
173
ktoś jest wielkim i bardzo przewrotnym grzesznikiem, to powinniśmy nienawidzid jego grzechu, kochad natomiast osobę grzesznika, która jest obrazem Boga.
Wszystkim, na ile tylko możemy, powinniśmy świadczyd dobro - tak co do ciała, tak co do dobrego imienia, jak co do dóbr duchowych.
Co do dóbr ciała, nie powinniśmy nigdy krzywdzid bliźniego, ani utrudniad mu zysków doczesnych, chodby nam nawet przyszło ucierpied z tego powodu. Nic tak bardzo nie podoba się Bogu jak współczucie z bliźnimi.
Święty Paweł „płakał z płaczącymi i cieszył się z weselącymi."
Jeśli zaś chodzi o dobre imię bliźniego, to strzeżmy się obmów, oszczerstw i złorzeczeo. Jeżeli nie możemy zapobiec obmawianiu kogoś, to opuśdmy towarzystwo ludzi, którzy się temu oddają, powiedziawszy przedtem wszystko co tylko wiemy dobrego o obmawianych osobach. Szczególnie ojciec i matka powinni czuwad nad swoimi dziedmi i domownikami, usuwając spośród nich tego rodzaju zgorszenia.
Niestety, w dzisiejszych czasach ludzie lekceważą dusze - zarówno swoje, jak i osób, które zostały powierzone ich pieczy. Nieraz bardziej sobie cenią bezmyślne zwierzę niż własne dusze nieśmiertelne, które są siostrami aniołów przeznaczonymi do chwały niebieskiej.
A Święty Jan Chryzostom mówi, że każda dusza jest w oczach Jezusa Chrystusa tak droga, że Zbawiciel wolałby zniszczyd niebiosa niż tę jedną duszę stracid. Gdybyście się znaleźli u stóp Chrystusa, to na pewno z wielką czcią zbieralibyście krople Jego Przenajświętszej Krwi.
Mówi przecież Święty Augustyn:, „Kiedy zrozumiałem, że moja dusza została odkupiona Krwią Chrystusa, postanowiłem utrzymad się w łasce Bożej, chodbym miał nawet oddad życie, — bo nie chciałem tej duszy przez grzech oddawad szatanowi".
Dlaczego więc wy, ojcowie i matki, tak spokojnie i z taką obojętnością przyglądacie się temu, jak te nieszczęśliwe istoty - wasze dzieci - giną?!
Pierwsi chrześcijanie w czasie prześladowao opowiadali pogaoskim cesarzom, że wszyscy stanowią jednośd, że obca im jest nienawiśd czy zemsta, że błogosławią tym, którzy ich prześladują i bluźnią. Ach, bracia, gdzie się podziały tamte wspaniałe czasy! Teraz chrześcijanie kochają, ale siebie i swoje wygody. Nie ma dziś na świecie tak gorliwych chrześcijan, jak wtedy.
174
Dziś, jeżeli dwie osoby mają taki sam charakter i takie same skłonności, to jeszcze jako tako się tolerują. Ale jeśli mają charaktery przeciwne, natychmiast znika pokój, znika przyjaźo, znika miłośd bliźniego!
Mówicie, że trudno wam się dopasowywad do ludzi odmiennego charakteru i usposobienia. Kochani! Własnej religii nie znacie, nie znacie miłosiernego Boga! Prawdziwa miłośd bliźniego polega na tym, żeby świadczyd dobro każdemu bez różnicy.
Słuchajcie, co powiada Święty Jakub: „Gdyby wszedł do zgromadzenia waszego mąż, co ma złoty pierścieo, w szacie świetnej, wszedłby i ubogi w plugawej szacie, i patrzylibyście na tego w świetnej szacie i rzeklibyście: tu siedź, tu dobrze; a ubogiemu byście rzekli: ty stój tam albo siedź pod podnóżkiem nóg moich, azaż nie sądzicie sami między sobą, azaż nie staliście się sędziami myśli złośliwych?"
Święty Augustyn mówi, że mamy kochad bliźniego tak, jak nas kocha Jezus Chrystus, który nie zważał na ciało i krew, ale nas umiłował, żeby nas uświęcid i wysłużyd nam życie wieczne.
To, czy idziemy drogą zbawienia, czy naprawdę kochamy Boga, możemy poznad właśnie po tym, czy zgadzamy się z osobami przeciwnego charakteru, czy chętnie z nimi przebywamy, czy dobrze o nich mówimy, czy oddajemy im przysługi albo wręcz sprawiamy wrażenie, że takim osobom dajemy pierwszeostwo przed tymi, którzy nas wspierają i w niczym się nam nie sprzeciwiają - tylko w takiej sytuacji kochamy bliźniego po chrześcijaosku i zachowujemy przyjaźo z Bogiem. Kto postępuje przeciwnie, ten pędzi na zatracenie!
Mściwi! Pamiętajcie, że wasze modlitwy, wasze pokuty, wasze przystępowanie do Sakramentów Świętych i jałmużny nic wam nie pomogą, jeżeli w sercu będziecie żywili nienawiśd. Są ludzie, którzy wszystko poświęcą dla osób, które kochają; ale jak mało jest takich, którzy naprawdę podobają się Bogu, bo kochają ludzi, którzy są dla nich niemili albo nawet nieprzyjaciół!
Dam wam teraz przykład, który pokazuje, jak wygląda prawdziwa miłośd bliźniego. Pewien pustelnik spotkał na drodze biednego, pokrytego wrzodami kalekę. Biedak ledwo mógł się poruszad. Pustelnik zabrał go do swojej chatki i okazywał mu wszelką potrzebną pomoc. Kiedy wreszcie nędzarz odzyskał siły, eremita spytał go, czy nie chciałby pozostad w samotni razem z nim. „Będziemy się wspólnie modlili - powiedział - służyli dobremu Bogu, a ja będę pamiętał o twoim pożywieniu." „Ach, jak się cieszę - odpowiedział nędzarz. - Twoje miłosierdzie jest dla mnie szczęściem i pociechą!" Pustelnik zaczął teraz podwójnie pracowad na utrzymanie kaleki i
175
siebie. Chętnie oddawał biedakowi co lepsze kęsy. Wkrótce jednak kaleka zaczął szemrad przeciwko swemu dobroczyocy narzekając, że ten źle go odżywia. „Drogi przyjacielu - odpowiedział pustelnik — lepiej cię karmię niż siebie samego, więcej już nie mogę dla ciebie zrobid." Kilka dni później niewdzięcznik znowu zaczął się żalid, złorzecząc swojemu dobroczyocy. Pustelnik cierpiał spokojnie, nic nie odpowiadał. Nędzarz zawstydził się, że tak się wyrażał o świętym człowieku, który mu dobrze życzył i wyświadczał mu dobrodziejstwa. Prosił więc eremitę o przebaczenie. Niebawem jednak znów ogarnęła go niecierpliwośd i nienawiśd. Zaczął więc woład: „Nudzi mi się tu, nie mogę z tobą wytrzymad - odprowadź mnie tam, gdzie mnie znalazłeś. Nie jestem przyzwyczajony do tak lichego odżywiania". Wtedy pustelnik prosił nędzarza o przebaczenie i przyrzekał mu, że lepiej będzie się o niego troszczył. Za Bożym natchnieniem poszedł do pewnego miłosiernego mieszczanina w sąsiedztwie i poprosił go o jakieś lepsze pożywienie dla kulawego. Mieszczanin, poruszony litością, przyrzekł, że każdego dnia będzie mu dawad coś ze swojego stołu. Biedak był więc przez jakiś czas zadowolony. Jednak po kilku tygodniach znowu zaczął robid pustelnikowi cierpkie wyrzuty: „Obłudnik jesteś! Udajesz, że szukasz dla mnie jałmużny, a robisz to dla siebie, po cichu zjadasz lepsze kawałki, a dla mnie zostawiasz resztki." „Ach, przyjacielu - mówił pustelnik - krzywdzisz mnie tymi zarzutami. Niczego dla siebie nie chcę i niczego nie biorę z tego, co mi dla ciebie przynoszą. Jeżeli jesteś ze mnie niezadowolony, to bądź cierpliwy chodby z miłości dla Chrystusa, a ja będę się starał poprawid." „Nie przyjmuję twoich wyjaśnieo" - powiada żebrak. Chwycił przy tym za kamieo i zamierzył się w głowę pustelnika, żeby go uderzyd. Ten schylił się na bok i uniknął pocisku. Chwycił więc nędzarz kij, którym się podpierał i tak mocno zdzielił nim swego dobroczyocę, że ten aż upadł na ziemię. „Niech ci Bóg przebaczy - powiedział święty człowiek - tak jak ja ci przebaczam krzywdy, jakie mi wyrządzasz." „Przebaczasz mi słowami, a w sercu na pewno życzysz mi śmierci." „Z całego serca ci przebaczam, przyjacielu" - odpowiedział poczciwy pustelnik. Na dowód tego chciał żebraka uścisnąd, ale ten w tej samej chwili chwycił go za gardło, podrapał mu twarz pazurami i zaczął go dusid. Pustelnik wyrwał się z rąk złośnika, ale ten jeszcze za nim wołał: „Idź, tylko pamiętaj, że kiedyś z mojej ręki umrzesz!" Miłosierny pustelnik cierpliwie, w duchu chrześcijaoskiej miłości, znosił tego żebraka przez trzy czy cztery lata, chod ciągle musiał wysłuchiwad mnóstwa wyrzutów ze strony nędzarza. Prawie co chwila domagał się on, żeby go eremita odniósł na drogę, z której go wziął, że woli umrzed z głodu i zimna albo od dzikich zwierząt niż przebywad razem z nim. Dobry pustelnik nie wiedział, co ma robid: z jednej strony bał się, że biedak, porzucony w odludnym miejscu, zginie; z drugiej strony - obawiał się, że dłużej już z nim nie wytrzyma, że musi stracid cierpliwośd.
176
Poszedł z tym kłopotem do Świętego Antoniego, żeby się poradzid, co ma robid, żeby podobad się Bogu. Nie bał się trudów i zniewag, które zbierał za swoje dobrodziejstwa - chciał tylko poznad wolę Bożą. Kiedy przybył do Świętego, ten z natchnienia Bożego powiedział mu: „Ach, synu, wiem, co cię sprowadza i dlaczego mnie szukasz. Nie oddalaj od siebie tego nędzarza, to pokusa złego ducha, który chce cię pozbawid wspaniałej korony. Jeśli go opuścisz, mój synu, dobry Bóg nie zapomni o nim." Ze słów Antoniego pustelnik zorientował się, że jego zbawienie zostało uzależnione od troskliwości, jaką będzie otaczał nieszczęśliwego kalekę. Po krótkiej chwili namysłu odezwał się więc znów do Świętego: „Mój ojcze, boję się, czy nie stracę cierpliwości, czy dłużej wytrzymam." „Synu - rzecze Święty Antoni - czemu miałbyś tracid cierpliwośd? Czy nie wiesz, że najbardziej szlachetnie powinniśmy postępowad z tymi, którzy wyrządzają nam najwięcej zła? Nie mamy zasługi, jeżeli okazujemy cierpliwośd osobom, które nie robią nam nic złego. Czy nie wiesz, mój synu, że miłośd jest cnotą odważną, która nie patrzy na błędy nieprzyjaciela, a jedynie i a Boga samego? Upominam cię więc, żebyś zatrzymał biedaka w swoim domu. Im będzie gorszy, tym bardziej okazuj mu litośd, a Jezus Chrystus poczyta ci to za zasługę, jak gdybyś tę łaskę okazał Jemu samemu. Przez swoją cierpliwośd okaż, mój synu, że jesteś uczniem Boga cierpiącego. Pamiętaj, że oznaką chrześcijanina jest cierpliwośd i miłośd. Wiedz, że z woli Bożej ten właśnie biedak ma się przysłużyd do osiągnięcia przez ciebie korony niebieskiej". Pustelnik wyraźnie teraz zrozumiał, czego domaga się od niego Bóg. Wrócił do domu, zapomniał o krzywdach, zniewagach i o niegodziwym postępowaniu żebraka, dalej okazywał mu bezgraniczną cierpliwośd, usługiwał mu z wielką pokorą i bezustannie modlił się za niego. Cierpliwośd i miłośd tego pustelnika przemieniły serce nędzarza, który pod wpływem łaski Bożej nawrócił się. Stało się to już za życia wielką nagrodą dla świątobliwego sługi Bożego.
Kiedyś, w dniu Sądu Ostatecznego, ten przykład zawstydzi chrześcijan, którzy nie są w stanie nawet przez kilka dni spokojnie i bez szemrania znosid przykrości ze strony osób o przeciwnym charakterze. Mówią, że dla świętego spokoju trzeba zerwad z nimi wszelkie stosunki! Mój Boże, ilu chrześcijan pójdzie na potępienie z powodu braku cierpliwości!
Chodbyście nawet robili cuda, i tak nie osiągniecie zbawienia, jeśli nie będziecie mieli miłości. Kto jest niecierpliwy, kto nie kieruje się pobudkami wiary, ten nie jest prawdziwym uczniem Chrystusa, bo idzie za swoimi zachciankami, kaprysami i skłonnościami. Pamiętajcie - wy, ludzie wierzący - że jeśli nie macie miłości, to jesteście obłudnikami i nigdy nie będziecie oglądali Boga w niebie. Chodbyście cały
177
swój majątek porozdawali na jałmużny, chodbyście każdego dnia byli na Mszy Świętej i przyjmowali Komunię Świętą - bez tej cnoty nie traficie do nieba.
„Nie chcę — powiadasz - oglądad moich nieprzyjaciół; nawet w kościele nie mogę się przez nich skupid". Co ty opowiadasz, nieszczęsny człowieku? To żadna miłośd chrześcijaoska, jeżeli świadczysz dobro tym, którzy ci się nie sprzeciwiają, którzy ci schlebiają, którzy ci dziękują za dobrodziejstwa, którzy są dla ciebie mili. Dla takich osób nie boisz się żadnych poświęceo i ofiar. Ale jeżeli ktoś tobą gardzi, jeżeli okazuje się szorstki i niewdzięczny, nie chcesz go kochad, nie chcesz na niego patrzed, unikasz jego towarzystwa.
Mój Boże! Przecież takie postępowanie zaprowadzi cię na potępienie! Święty Paweł Apostoł uczy: „Chodbym wszystkie majętności moje rozdał na żywnośd ubogich i chodbym wydał ciało moje tak, iżbym gorzał, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże."
Do miłości nieprzyjaciół pobudza nas Męka Chrystusa Pana i żywoty Świętych, którzy odznaczali się tą właśnie cnotą - kochali swych wrogów, dobrem odpłacając im za złe.
Święty Franciszek Salezy powiada, że gdyby mógł spełnid tylko jeden dobry uczynek, to wyświadczyłby go raczej temu, kto mu wyrządził krzywdę niż swojemu oddanemu przyjacielowi. Kto nie ma prawdziwej miłości bliźniego, ten przeciwnika surowo osądza, obmawia go i widzi w nim samo zło.
Powiecie może, że wasi nieprzyjaciele dopuszczają się wielu złych rzeczy, że często się ich widzi, jak popełniają rozmaite występki, że nie sposób myśled o nich inaczej. Nie macie w sercu prawdziwej miłości, dlatego widzicie w przeciwniku samo zło i dlatego często w swoich sądach popełniacie błędy i rzucacie niesłuszne wyroki potępienia.
Żył kiedyś na pustyni przez długie lata świątobliwy mąż imieniem Symeon. Z natchnienia Bożego porzucił on swoją samotnośd i powrócił do świata. Dokonywał tu cudów, wypędzał czarty z opętanych, uzdrawiał chorych. Ponieważ jednak chciał zachowad pokorę, specjalnie dopuszczał się wielu postępków niewłaściwych, żeby ludzie myśleli o nim źle. I rzeczywiście - w świecie gardzono Symeonem, potępiano go, nazywając głupcem, szaleocem, opojem i libertynem. A sądy te były błędne, bo ten człowiek rzeczywiście był święty.
Tak samo i my często krzywdzimy bliźnich, jeśli wydajemy pochopne wyroki. Ci, których potępiamy, jako rzekomo złych, mogą przecież byd mili w oczach Boga.
178
Czasem ludzie się usprawiedliwiają, że nie mogą utrzymywad kontaktów z tym czy tamtym, bo on ma przewrotny charakter. Chciałbym takich zapytad, czy oni sami są święci i bezbłędni? Zwykle dzieje się tak, że najgorsi ludzie uważają, że nikomu nie robią nic złego, a sami są niesprawiedliwie prześladowani przez innych.
Jak często ludzie nie mając w sercu miłości, stają się zaślepieni! Zakarbujcie to sobie dobrze w pamięci: wstręt i niechęd do bliźniego to złe oznaki - mogą was one zaprowadzid na potępienie.
Nikt z obłudników, którzy noszą w sercu nienawiśd, nie pójdzie do nieba! Inną drogą szli Święci, którzy zostawili nam tak piękne wzory do naśladowania.
Pewien pustelnik, który uchodził za niedoskonałego, odczuwał w godzinie śmierci wielką radośd i był zupełnie spokojny. Jego przełożonego bardzo to dziwiło, spytał więc umierającego, dlaczego nie boi się sądów Bożych i czy przypadkiem zły duch nie stroi sobie z niego żartów. „Prawda, mój ojcze - odpowiedział wtedy umierający - że nie widziano u mnie rzeczy nadzwyczajnych. Moją jedyną zasługą jest to, że zgodnie z rozkazem Pana kochałem wszystkich ludzi, znosiłem ich błędy, usprawiedliwiałem, wyświadczałem przysługi, o nikim nie myślałem ani nie mówiłem źle. To mnie pociesza i daje mi nadzieję, że Bóg zlituje się nade mną." Zdumiał się wtedy przełożony i z zachwytem zawołał: „Boże, jaka piękna, jaka cenna cnota! Synu, zachowując to przykazanie wykonałeś wszystko - naprawdę masz zapewnione niebo!"
Słuchacze drodzy! Każdą sposobnośd wykorzystujmy i uprawiajmy tę cnotę, która tyle ma zalet i tyle przynosi korzyści - cnotę, bez której nasze kontakty z bliźnimi zawsze będą tylko zwykłą obłudą.
Skąd się bierze brak tej cnoty, która napełnia pokojem, uszczęśliwia i jednoczy ludzi? Powodem tego braku są chciwośd, pycha i zazdrośd. Macie do kogoś żal, bo was nie popiera, bo powiedział coś przeciw wam, bo odmówił wam jakiejś przysługi albo ubiegł was w jakimś interesie. To dlatego hodujecie w duszy niechęd, unikacie tej osoby, trzymacie się od niej z daleka.
Nieszczęśni ludzie! Nie zapominajcie, że ile razy postępujecie w ten sposób, tyle razy Bóg się wami brzydzi - i wreszcie kiedyś opuści On was, a wtedy nędznie zginiecie.
To prawda, że nie należy kochad grzechów i występków bliźniego, że trzeba je mied w nienawiści, ale samą osobę kochad trzeba koniecznie, bo grzesznik nie przestaje byd obrazem Pana Boga! Gdybyście chcieli kochad tylko tych, którzy nie
179
mają żadnej skazy, to nie kochalibyście nikogo, bo wszyscy ludzie na świecie mają jakieś niedoskonałości i wady.
Dobry chrześcijanin powinien okazywad grzesznikowi serdeczne współczucie, bo to człowiek biedny. Tego uczy nas Swoim przykładem Chrystus, który modlił się i umarł za grzeszników.
A co skłoniło Apostołów do tego, by przepływad morza i umierad śmiercią męczeoską? Miłośd nieprzyjaciół!
To ta właśnie miłośd spowodowała, że Święty Franciszek Ksawery porzucił ojczyznę i wszelkie wygody, a poszedł między barbarzyoców, żeby ponosid dla nich wszystkie możliwe trudy i cierpienia.
Pustelnik Abraham też opuścił swoją celkę i poszedł głosid wiarę świętą nieznanym ludom; włóczono go tam koomi, a potem porzucono na wpół umarłego. Ale kto ma w sercu prawdziwą miłośd, ten nie widzi błędów swojego brata, wspomaga go natomiast, chodby go to miało bardzo wiele kosztowad.
Kto kocha bliźniego, ten nigdy mu nie da zgorszenia. Poza tym prawdziwa miłośd bliźniego objawia się uczynkami na zewnątrz. Kto je pełni, tego Chrystus na Sądzie Ostatecznym postawi po Swojej prawicy i zaprosi do Swego królestwa. „Chodźcie błogosławieni Ojca Mojego, posiądźcie królestwo zgotowane wam od założenia świata."
Święty Serapion wszystko oddał ubogim, a nawet sprzedał księgę Ewangelii, żeby uratowad nędzarza - jako że już wcześniej sprzedał własne ubranie. Kiedy jeden z uczniów zapytał go, dlaczego zdecydował się na takie całkowite ogołocenie, Święty odpowiedział mu, że w Ewangelii może przeczytad: „Sprzedaj i oddaj wszystko, co masz, ubogim, a będziesz miał skarb w niebie." Ten sam Serapion kazał się zresztą w koocu sam sprzedad w niewolę, a uzyskane pieniądze polecił oddad biednej wdowie na utrzymanie dzieci. Gdybyśmy posiadali tę wspaniałą cnotę, ile dusz zdobylibyśmy dla Boga, tak jak ten Serapion, który wielu jeszcze barbarzyoców nawrócił na prawdziwą wiarę!
Święty Jan, zwany Jałmużnikiem, kiedy rozważał ten przykład, mówił do swoich przyjaciół: „Zdawałoby się, że zrobiłeś już dużo, bo rozdałeś ubogim całe swoje mienie, ale kiedy patrzysz na taki postępek, widzisz, że nie zrobiłeś nic, bo nie oddałeś samego siebie, jak to zrobił Święty Serapion, który, żeby utrzymad przy życiu dzieci biednej wdowy, samego siebie sprzedał w niewolę."
Na koniec powiadam wam: miłośd jest najpiękniejszą z cnót. To ona zapewnia nam przyjaźo Boga, ona chroni przed piekłem - dlatego, że każe świadczyd dobro
180
nieprzyjaciołom, że nikogo nie pozwala nienawidzid, że dla każdego chce dobra. Obyście wszyscy posiedli tę wspaniałą i drogocenną perłę - prawdziwą miłośd bliźniego. Amen.
23. O NADZIEI
BĘDZIESZ MIŁOWAŁ PANA BOGA TWEGO.
Mt 22, 37
Mówi Święty Augustyn, że nawet gdyby się nie spodziewał nieba i nie bał piekła, to i tak nie przestałby kochad Boga, bo jest On nieskooczenie doskonały i godny miłości. I ten nieskooczenie dobry Pan obiecuje nam jeszcze nagrodę wieczną, żeby tym bardziej pociągnąd nas do Siebie. Jeśli godnie wypełnimy to przykazanie miłości Boga, znajdziemy szczęście na ziemi i osiągniemy chwałę w niebie.
Wiara uczy nas, że Bóg widzi wszystko, że jest On świadkiem naszych czynów i naszych cierpieo. Natomiast cnota nadziei każe nam całkowicie zdad się na Jego wolę, z przeświadczeniem, że On będzie nas wynagradzał przez całą wiecznośd.
To ta wspaniała cnota w cierpieniach podtrzymuje męczenników, w pokutach - pustelników, w boleściach - chorych. Jak wiara wszędzie pokazuje nam obecnośd Boga, tak nadzieja nakazuje nam, byśmy wszystko, co robimy, robili w błogim przekonaniu, że otrzymamy zapłatę wieczną. Ponieważ cnota ta jest osłodą wszystkich naszych cierpieo, zastanówmy się, na czym ona polega.
Przez wiarę poznajemy, że jest jeden Bóg, Twórca nasz, Zbawca i Dobro Najwyższe. Wiara pokazuje nam, że celem naszego życia jest to, żebyśmy Boga znali, kochali, służyli Mu i posiadali Go. Nadzieja tymczasem każe się nam spodziewad, że chociaż jesteśmy tego niegodni, to jednak do tego błogiego celu dojdziemy - przez zasługi Chrystusa.
Żeby nasze uczynki miały zasługę na życie wieczne, muszą się z nimi koniecznie łączyd trzy warunki: wiara - która nam wskazuje Boga wszędzie obecnego; nadzieja - która nam każe działad w tym celu, żebyśmy się temu Bogu podobali; i miłośd – która nam do tego Boga każe lgnąd jako do Najwyższego Dobra.
Nigdy, bracia drodzy, nie pojmiemy tego, jak wielki stopieo chwały w niebie przygotowuje dla nas Bóg za każdy uczynek - jeśli uczynek ten spełnimy w czystej intencji podobania się Bogu. Nawet święci mieszkaocy nieba tego nie pojmują!
W żywocie Świętego Augustyna czytamy, że pisał on pewnego razu list do Świętego Hieronima, pytając go, jakiego wyrażenia należałoby użyd, by jak najlepiej wyrazid szczęście wybranych w niebie. W momencie, w którym zaczął
181
pisad to samo co zwykle pozdrowienie - „Zbawienie i pozdrowienie w Jezusie Chrystusie Panu Naszym" – cały pokój napełnił się niezwykłym, piękniejszym od południowego słooca światłem i przyjemnym zapachem. Święty popadł w ekstazę, tak że omal nie umarł z radości i ze szczęścia. Jednocześnie doszedł go płynący z tej światłości głos: „Augustynie drogi! Myślisz, że jestem jeszcze na ziemi, a ja dzięki Bogu, jestem już mieszkaocem nieba. Chciałeś mnie spytad, jakiego należałoby użyd wyrazu, by jak najdokładniej opisad szczęście Świętych. Otóż wiedz, przyjacielu, że to szczęście przechodzi wszelką ludzką myśl, tak że łatwiej byłoby policzyd gwiazdy na niebie, zmieścid wody wszystkich mórz w jednej flaszeczce i całą ziemię utrzymad w ręce, niż pojąd najniższy stopieo niebieskiej chwały. Powiem ci, że przytrafiło mi się to samo, co królowej Sabie. Miała wielkie mniemanie o królu Salomonie, bo jej o nim dużo opowiadano. Kiedy jednak na własne oczy zobaczyła ład i niezrównany blask, jakie panowały w jego pałacu - kiedy poznała niesłychaną mądrośd i wiedzę tego króla - zdziwiła się i zdumiała tak bardzo, że po powrocie do domu twierdziła, że wszystko, co słyszała o Salomonie, jest niczym w porównaniu z tym, co sama widziała. I mnie się wydawało, że za życia zrozumiałem co nieco na temat piękna i szczęścia niebieskiego; ale teraz widzę, że moje najbardziej górne wyrażenia próbujące mówid o królestwie niebieskim, są niczym w porównaniu z tym, czego doświadczają tu błogosławieni."
Święta Katarzyna ze Sieny oglądała za życia blask chwały nieba, popadając przy tym w ekstazę. Kiedy wróciła już do siebie, spowiednik chciał się od niej dowiedzied, co Bóg jej pokazał. Odpowiedziała mu wówczas, że widziała rąbek szczęścia niebieskiego, ale nie może go przedstawid, bo szczęście wybranych przechodzi ludzką zdolnośd pojmowania.
Taka jest, bracia, nagroda za czyny miłe Bogu; takie są dobra, których każe się nam spodziewad cnota nadziei! Powiedziałem wam, że nadzieja pociesza i podtrzymuje nas w doświadczeniach i krzyżach, jakie Bóg na nas zsyła.
Pięknym tego przykładem może byd siedzący na śmietniku, od stóp do głów pokryty trądem, Hiob. Wszystkie jego dzieci zginęły pod gruzami walącego się domu. On sam musiał opuścid społecznośd ludzką i siedzied na śmietniku, z daleka od ludzkich domostw. Jego ciało - za życia! - tak gryzły robaki, że musiał skorupami zbierad ropę z jątrzących się ran, wysłuchując przy tym ciężkich wyrzutów swojej żony, która bluźniła Bogu, mówiąc: „Popatrz, jak ci Bóg odpłaca za twoją wiernośd. Proś Go teraz o śmierd, żebyś uniknął tych cierpieo." Najlepsi przyjaciele dodawali jeszcze do jego cierpieo ciężkie wyrzuty. A jednak, pomimo swojego opłakanego
182
stanu, nie przestał Hiob pokładad nadziei w Panu, nie stracił otuchy, nie popadł w rozpacz - wyraźnie powiedział, że Bóg będzie jego zbawcą i nagrodą.
Oto czym jest prawdziwa nadzieja! Ona nigdy nie ginie, chodby Bóg zesłał na nas największe ciosy. Nadzieja przypisuje swoje cierpienia grzechom. Wszyscy ludzie uznają Hioba za nieszczęśliwego, a on – ogołocony z majątku, upuszczony przez wszystkich, siedzący na śmietniku - całą ufnośd i szczęście pokłada w Bogu.
Och, gdybyśmy mieli podobną ufnośd w naszych cierpieniach, smutkach i chorobach! Ile skarbów byśmy sobie zebrali na życie wieczne! Ożywieni świętą nadzieją, cierpielibyśmy z radością, nie żaląc się przy tym ani nie narzekając.
Spytacie mnie, co znaczy mied nadzieję. Mied nadzieję to wzdychad za czymś, co ma nas w przyszłym życiu uczynid szczęśliwymi, to gorąco pragnąd uwolnienia z nieszczęśd doczesności, to pożądad dóbr takich, które nas mogą zaspokoid całkowicie.
Kiedy Adam zgrzeszył i wskutek tego spadły nao wszelkie biedy, wtedy znajdował pociechę w świętej nadziei - w przeświadczeniu, że przez cierpienia zasłuży sobie na przebaczenie grzechów i na wieczne szczęście.
Jak wielka jest dobrod Boga, skoro za najmniejszy cnotliwy uczynek wynagradza na wieki! Stwórca chce jednak, żebyśmy całą swoją ufnośd pokładali w Nim - jak dzieci w najlepszym Ojcu. Właśnie dlatego w wielu miejscach Pisma Świętego nazywa On Siebie Ojcem i pragnie, żebyśmy się do Niego uciekali we wszystkich potrzebach duszy i ciała; przyrzeka nam przy tym zawsze Swoją pomoc. Przez proroka Izajasza Bóg mówi wyraźnie: nie może matka zapomnied swojego dziecka, a chodby i ona zapomniała, to Bóg nigdy nie opuści tego, kto Mu zaufał.
I znowu przypomina nam, żebyśmy nie pokładali nadziei w królach czy książętach, bo się zawiedziemy. Przez usta Jeremiasza nazywa przeklętym tego, kto nie ufa Bogu; a przeciwnie błogosławi tego, kto w Panu położył nadzieję. W Ewangelii wreszcie porównuje się z ojcem, który bierze w objęcia marnotrawnego syna, z ufnością i ze skruchą nawracającego się z manowców błędu.
A zatem w naszych potrzebach duchowych, kiedy sumienie robi nam ciężkie wyrzuty, chodźmy do Boga, a On przygarnie nas do siebie, ubierze nas na nowo w godową szatę łaski uświęcającej. Bo przez usta proroka Micheasza zapewnia nas, że chodby grzechy nasze były liczne, jak gwiazdy na firmamencie albo jak krople wody w morzu czy liście na drzewach leśnych albo piasek na brzegach oceanu - daruje nam to wszystko i puści w niepamięd, jeśli tylko szczerze się nawrócimy. Gdyby nasza dusza była czarna jak węgiel albo czerwona jak szkarłat — stanie się
183
piękna i jasna jak śnieg. Jak wielka jest miłośd Boga, jak wielką ufnośd powinniśmy w Nim z tego powodu pokładad!
Po drugie. Także w potrzebach doczesnych miejmy nadzieję w Panu. On nigdy nas nie opuści, chodby nawet miał sprawid cud. Przez czterdzieści lat na pustyni żywił swój lud manną, która codziennie przed wschodem słooca spadała z nieba. W ciągu tego samego czasu także ich ubrania nie uległy zniszczeniu.
Także i w Ewangelii zabrania się nam zbytniej troski o pokarm i ubranie: „Wejrzyjcie na ptaki niebieskie, iż nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien swoich, a Ojciec wasz niebieski żywi je. Azaście wy nie daleko ważniejsi niż one? Przypatrzcie się liliom polnym, jako rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam, iż ani Salomon we wszystkiej chwale swej nie był odziany jako jedna z tych. A jeśli trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wyrzucona, Bóg tak przyodziewa, jakoż daleko więcej was, małej wiary? Szukajcież tedy najpierw królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko będzie wam przydane."
A żeby jeszcze bardziej pobudzid nas do ufności, nazywa się naszym Ojcem. Kiedy wstępuje do nieba, mówi do Apostołów: „Wstępuję do Ojca Mego i Ojca waszego." A więc ten tylko na świecie jest nieszczęśliwy, kto nie pokłada ufności w Bogu!
Dalej. Nie tradmy otuchy, kiedy nam dokuczają cierpienia, trudy, smutki i choroby. Niech nas wtedy pociesza i podtrzymuje nadzieja nieba.
Kiedy Świętego Symforiana prowadzono na męczeoską śmierd, jego matka mówiła mu: „Synku, patrz w niebo, nie trad odwagi! Droga do nieba jest trudna, ale krótka". Słowa matki ożywiły w sercu dziecka nadzieję i Symforian z nieustraszonym męstwem poniósł śmierd za świętą wiarę.
Święty Franciszek Salezy, ożywiony wielką nadzieją i ufnością w Bogu, nie uląkł się żadnego prześladowania. Zdawał sobie sprawę z tego, że wszystkie cierpienia pochodzą z dopuszczenia Boga. Kiedyś rzucono na niego wstrętne pomówienie, a on nie stracił zwykłego spokoju ducha, bo ufał, że wyniknie z tego pożytek dla jego duszy i większa chwała Boża. Modlił się więc za swoich oszczerców.
I my także, doznając pogardy czy w inny sposób będąc doświadczani, nie upadajmy na duchu. Nie zapominajmy, że jesteśmy uczniami Chrystusa Pana, którego znieważano i prześladowano. W chorobach i smutkach nie tradmy pamięci o Bogu.
Ze Świętego Elzearda ludzie sobie kpili i publicznie natrząsali się z niego, a on ze łzami w oczach przypominał sobie cierpienia Jezusa Chrystusa i mówił, że chodby
184
mu nawet oczy wyłupano, to by się nie żalił, bo pamięta o nagrodzie, którą Bóg przygotowuje dla tych, co z miłości do Niego cierpią niesłuszne prześladowania.
Pewien kapłan wygłaszał w szpitalu kazanie do chorych - kazanie o cierpieniach. Wykazywał w nim, jak bardzo podoba się Bogu, kiedy chrześcijanin spokojnie znosi swoje krzyże. Nauki tej słuchał człowiek, który chorował od wielu lat. Po kazaniu człowiek ten zaczął się smucid i płakad. Ksiądz spytał go, co się stało, czy ktoś nie zrobił mu jakiejś krzywdy. „Nie — odpowiedział chory - do nikogo nie mam żalu, tylko do siebie samego." „Jak to?" - pyta zdziwiony ksiądz. „Ojcze, tyle lat choruję i wszystkie zasługi straciłem z powodu mojej niecierpliwości. A gdybym był ze spokojem znosił chorobę, jak wielkie bym zebrał skarby na życie wieczne!"
Tymczasem wielu ludzi w godzinie śmierci przekona się, że nie umieli skorzystad z cierpieo, które prostą drogą, bezbłędnie, zaprowadziłyby ich do nieba!
Spytano kiedyś kobietę, która bardzo długo i ciężko chorowała, a mimo to nie traciła pogody ducha - co w tak strasznym stanie jest jej podporą, co jej dodaje potrzebnego hartu i męstwa? Chora ta odpowiedziała wtedy: „Wiem, że świadkiem moich cierpieo jest Bóg i że On mi je wynagrodzi w wieczności. Kiedy o tym pomyślę, doznaję ogromnego szczęścia; cierpię wtedy z przyjemnością i nie zamieniłabym swojego losu na żadne królestwa świata."
Przyznacie, że jeśli ktoś ma cnotę cierpliwości, to jego ból i gorycz zamieniają się w prawdziwą rozkosz. Niestety jednak, widzimy na świecie wielu takich biedaków, którzy przeklinają samych siebie, pogrążają się w smutkach i rozpaczy - przedstawiają sobą mały obraz piekła. Jak biedni są tacy ludzie, którzy nie pokładają ufności w Bogu i nie myślą o nagrodzie niebieskiej!
Święta Felicyta swego, idącego na męczeostwo, najmłodszego syna zagrzewa do męstwa i odwagi mówiąc: „Synu mój, popatrz w niebo - ono będzie twoją nagrodą. Za chwilę twoje cierpienia skooczą się na zawsze." Te słowa matki napełniły serce syna trudną do opisania radością i dodały mu takiej siły, że bez strachu patrzył na swoich oprawców, którzy zadawali jego ciału najbardziej brutalne tortury.
Święty Franciszek Ksawery doznawał od barbarzyoców i bałwochwalców wielu udręk. A ponieważ nie tracił ufności, Bóg zawsze w jakiś przedziwny sposób przychodził mu z pomocą.
Niech nasza ufnośd trwa niezachwiana w Jezusie Chrystusie i w Jego Przenajświętszej Matce! Pocieszycielka strapionych, Królowa niebieska, pamięta o naszych duchowych i doczesnych potrzebach. Ona ratuje nas szczególnie wtedy, kiedy nasze sumienie jest obciążone grzechami, kiedy ogarnia nas fałszywy wstyd i
185
boimy się spowiedzi. Padajmy wtedy z ufnością do Jej stóp, a Ona z pewnością wyjedna nam u swojego Syna łaskę dobrej spowiedzi i przebaczenia.
Święty Alfons Liguori opowiada, że niejaka Helena, wielka grzesznica, dziwnym zrządzeniem Bożym weszła kiedyś do kościoła i trafiła tam na kazanie o nabożeostwie różaocowym. Ksiądz zachęcał wiernych do gorliwego odmawiania Różaoca Świętego i wskazywał na liczne korzyści płynące z tej pobożnej praktyki. Kupiła więc sobie Helena różaniec i postanowiła go odmawiad. Na początku bała się ludzi, modliła się ukradkiem i nie znajdowała jeszcze w tej praktyce duchowej przyjemności. Z czasem jednak bardzo się rozsmakowała w odmawianiu różaoca i za przyczyną Matki Najświętszej obudziło się w niej uśpione sumienie - poczuła ogromny wstręt do dawnego życia, a w dzieo i w nocy zaczęły ją dręczyd ciężkie wyrzuty sumienia. Głos wewnętrzny pobudzał ją do Spowiedzi Świętej, która jest najlepszym lekarstwem na choroby duszy. I rzeczywiście, pod wpływem łaski Bożej wyznała Helena szczerze swoje grzechy i tak je gorzko opłakiwała, że spowiednik zwrócił na to uwagę i uznał to za cud łaski Bożej. Kiedy już otrzymała rozgrzeszenie, padła na kolana przed ołtarzem Matki Bożej i przejęta uczuciem głębokiej wdzięczności, z wielkim wzruszeniem mówiła: „Najświętsza Dziewico, byłam dotąd naprawdę obrzydliwym potworem. Ale Ty, Wszechmocna u Boga, dopomóż mi, żebym się poprawiła. Chcę resztę życia spędzid na pokucie." I od tej chwili porzuciła złe towarzystwa, podzieliła swój majątek między ubogich i oddała się surowej pokucie. W ostatniej chorobie ukazał się jej Pan Jezus z Matką Najświętszą i w Ich objęciach jej dusza, oczyszczona łzami pokuty, uleciała w niebieskie krainy. I tak pokutnica ta zawdzięcza zbawienie opiece Matki Bożej.
Nadzieja święta każe nam robid wszystko w tej tylko intencji, żebyśmy się podobali Bogu - nie światu. Kiedy budzimy się rano, z żarliwą miłością oddajmy swoje serce Bogu, nie zapominając, że w ciągu tego dnia możemy zaskarbid sobie wiele łask i zgromadzid wiele zasług na życie wieczne - jeżeli tylko wszystko będziemy robid na chwałę Bożą. Cokolwiek robimy dobrego, nie szukajmy pochwał ludzkich ani własnego upodobania - zwracajmy uwagę tylko na samego Boga. Kiedy wyświadczamy komuś przysługę, nie szukajmy u niego wdzięczności, nie zrażajmy się brakiem uznania: pamiętajmy, że zapłata nie minie nas u Boga.
Mówi Święty Franciszek Salezy, że gdyby dwie osoby zażądały od niego przysługi w tym samym czasie, to w pierwszym rzędzie wyświadczyłby łaskę temu, od kogo spodziewałby się mniej wdzięczności - bo wtedy znalazłby większą nagrodę u Boga. I naprawdę tak jest - kto nie ma cnoty nadziei, ten wszystko robi dla świata,
186
dla zdobycia sobie miłości i szacunku ludzi; taki człowiek nie przywiązuje wagi do nagród niebieskich.
Poucza nas Pan Jezus, że zawsze powinniśmy pokładad ufnośd w Bogu - tak w potrzebach duszy, jak ciała. I dlatego właśnie mówi nam, że gdyby ktoś wstał w nocy i poszedł do śpiącego sąsiada, żeby go poprosid o chleb dla gościa, który niespodziewanie przyjechał, to chodby nawet ten śpiący najpierw się oburzył i zwymyślał proszącego za to, że jemu i jego dzieciom przerywa sen, to przecież ostatecznie wstanie i spełni prośbę natręta – nie tyle nawet z miłości, co dla pozbycia się go.
Z tego przykładu wyprowadza Pan Jezus następujący wniosek: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Ilekrod będziecie o coś prosid Ojca Mego w Imię Moje, otrzymacie".
Wreszcie niech nasza nadzieja będzie powszechna - to znaczy uciekajmy się do Boga w każdej potrzebie. Pokładajmy w Nim wielką ufnośd, kiedy jesteśmy chorzy — przecież On za życia ziemskiego uleczył tylu chorych. Jeżeli nasze zdrowie ma się przyczynid do chwały Bożej i zbawienia naszej duszy, to na pewno je otrzymamy. Jeżeli natomiast przeciwnie - korzystniejsza będzie dla nas choroba, to On udzieli nam męstwa, żebyśmy cierpliwie ją znieśli i zasłużyli sobie na wieczną nagrodę.
Kiedy coś nam się przytrafia albo kiedy grozi nam jakieś niebezpieczeostwo, naśladujmy trzech młodzieoców, których król babilooski kazał wtrącid do rozpalonego pieca. Okazali oni wtedy taką ufnośd w Bogu, że ogieo nawet ich nie dotknął - spalił tylko powrozy, którymi byli skrępowani, tak że mogli sobie spacerowad po rozpalonym piecu jak po rozkosznym ogrodzie.
W ciężkich walkach i pokusach pokładajmy ufnośd w Jezusie Chrystusie - wtedy nie ulegniemy. Przecież Zbawiciel sam przeszedł przez diabelską pokusę i wysłużył nam łaskę zwycięstwa. Jeśli nawet ugrzęźliście w złych nałogach, nie popadajcie w rozpacz, bo przy pomocy Bożej powstaniecie z nich!
Ale zarazem wystrzegajcie się przesadnego zadufania. Bo Bóg pospieszy wam na pomoc tylko wtedy, kiedy znajdziecie się w niebezpieczeostwie bez własnej winy. Nie nadużywajcie więc Bożej cierpliwości, nie myślcie sobie, że Pan Bóg wam przebaczy, chociaż rozmyślnie z dnia na dzieo będziecie odwlekali pokutę. Umrzed możemy w każdej chwili - nie znamy dnia ani godziny. Przesadna ufnośd w Boże miłosierdzie dla wielu stała się powodem potępienia. Powinniśmy się bad zbytniej ufności, ale także powinniśmy się bad rozpaczy - ponieważ rozpacz jest grzechem najcięższym.
187
Nawródcie się do Boga szczerze, a wtedy On nie odmówi wam przebaczenia. Miłosierdzie Boże jest nieskooczone, wobec niego najcięższe grzechy są jak drobny piasek w porównaniu do olbrzymiej góry.
Gdyby Kain po zabiciu brata szukał przebaczenia, byłby je u Boga na pewno znalazł. Gdyby Judasz rzucił się do nóg Zbawiciela z prośbą o przebaczenie, otrzymałby je tak samo jak Święty Piotr.
Wiecie, dlaczego ludzie tak długo leżą w swoich grzechach i boją się spowiadad? Powodem tego jest pycha! Gdybyście mieli pokorę, to nie trwalibyście w grzechu, nie biedzilibyście się tyle czasu z pójściem do spowiedzi. Niech Bóg sprawi, żebyście pogardzili sobą i natychmiast wyspowiadali się ze swoich grzechów!
Zachęcam was, byście często prosili Pana Boga o świętą cnotę nadziei; żebyście wszystkie uczynki spełniali w chęci podobania się Jemu. A w chorobach i smutkach strzeżcie się rozpaczy. Pamiętajcie zawsze, że przez te choroby i smutki to On Sam nas nawiedza, dając nam w ten sposób dowód Swojego miłosierdzia i okazję do zbierania zasług na życie wieczne. Amen.
24. O MIŁOŚCI
BĘDZIESZ MIŁOWAŁ. PANA BOGA TWEGO
ZE WSZYSTKIEGO SERCA TWEGO...
Mt 22, 37
Jeżeli chce się doskonale służyd Bogu, nie wystarczy tylko w Niego wierzyd! Nie przeczę, że wiara w prawdy objawione uświęca nasze uczynki i sprawia, że stają się one miłe Bogu. Wiara jest do zbawienia koniecznie potrzebna. A jednak ta ważna cnota, odsłaniająca nam bogactwo niebieskiego piękna, kiedyś nas opuści - w przyszłym życiu nie będzie przecież żadnych tajemnic.
Także nadzieja jest drogocennym darem niebios, bo kieruje naszymi czynami, każe je spełniad w dobrej intencji, żebyśmy doszli do życia wiecznego, a uniknęli piekła, ale i ona ustanie — przejdzie w posiadanie.
Miłośd tymczasem wskazuje na Boga nieskooczenie dobrego i nakazuje oddad Mu serce. I ta cnota nigdy nas, nawet w niebie, nie opuści.
Czy posiadamy tę miłą i piękną cnotę, która sprawia, że postępujemy szlachetnie i kochamy Boga nie tyle z powodu strachu przed piekłem czy nadziei na niebo, ale przede wszystkim dlatego, że jest On nieskooczony w Swoich doskonałościach?
Powinniśmy gorąco pragnąd tej cnoty i prosid, żeby nam zawsze towarzyszyła. Jest ona tak piękna i tak potrzebna nawet do szczęścia ziemskiego, że wypada,
188
żebyśmy się zastanowili, czy ją posiadamy i jakich środków mamy używad, żeby ją zdobyd?
Jeżeli zapytam któreś z dzieci, co to jest miłośd, to odpowie mi ono: „Jest to cnota, która z nieba pochodzi, przez którą miłujemy Boga z całego serca, a ze względu na Boga także bliźniego jak siebie samego".
Możecie mnie teraz spytad, co to znaczy „miłowad Boga z całego serca" – ponad wszystkie rzeczy, więcej niż samych siebie? Oznacza to - odpowiem - że Boga trzeba stawiad wyżej niż jakiekolwiek stworzenie i że trzeba sobie postanowid raczej wszystko utracid - majątek, sławę, rodziców, przyjaciół, dzieci, męża czy żonę, a wreszcie i życie - niż popełnid jeden chodby grzech ciężki.
Święty Augustyn mówi, że doskonale kocha Boga ten, kto Go kocha bez miary – bez względu na nadzieję szczęścia niebieskiego czy na strach przed piekłem. Powinniśmy kochad Boga z całego serca dlatego, że jest On nieskooczenie dobry i nieskooczenie godny miłości. Ani cierpienia, ani prześladowania, ani pogarda, ani życie, ani śmierd nie powinny nas odwodzid od miłości Boga. Jeżeli, bracia drodzy, nie kochamy dobrego Boga, jesteśmy bardzo nieszczęśliwi.
Człowiek po to jest stworzony, żeby kochał Boga, bo tylko w samym Bogu znajdzie całkowite szczęście. Chodbyśmy zdobyli cały świat, to jeśli nie kochamy dobrego Stwórcy, nie będziemy zadowoleni.
Lepiej przekonacie się o tym, jeżeli spojrzycie na ludzi, którzy żyją bez miłości Boga. Jeśli przyjrzycie się osobom opuszczającym Sakramenty Święte i modlitwę, zobaczycie, jak bardzo smutne jest ich życie, jak ci ludzie przeklinają samych siebie, jak targają się na własne życie albo jak umierają ze smutku.
Skąpiec nigdy nie będzie zadowolony - i to bez względu na to, czy ma dużo, czy mało. Pijaka nie uszczęśliwi kieliszek, chod właśnie w nim przecież szuka pociechy. Pyszny nigdy nie ma spokoju, bo zawsze boi się pogardy. Mściwy nawet w nocy nie może zasnąd, bo wciąż myśli o tym, jak by tu wywrzed zemstę na swoim wrogu. I jeszcze przyjrzyjcie się człowiekowi nieczystemu, który całe swoje szczęście upatruje w rozkoszach ciała - traci dobre imię, traci majątek, zdrowie, traci i duszę, a nigdy nie zazna spokoju.
Dlaczego więc nie możemy znaleźd szczęścia w rzeczach stworzonych? Dlatego, że naszym celem jest Bóg i tylko On może zaspokoid nasze pragnienia i uczynid nas szczęśliwymi - o ile jest to możliwe tu na ziemi, w tej dolinie łez i płaczu. Jak bardzo jesteśmy ślepi, kiedy tak lgniemy do życia, do ziemi i do dóbr doczesnych, w których tylko smutek i gorycz!
189
Święci byli od nas o wiele mądrzejsi, — bo pogardzili wszystkim i szukali tylko samego Boga! Dlatego widzimy wśród nich książąt, królów i cesarzy, którzy opuścili wszystko i poszli na pustynię albo do klasztorów, żeby tam swobodniej móc służyd Bogu. Inni bez wahania szli na szafoty, porzucając swe trony. Kto się oderwał od rzeczy ziemskich i całkowicie oddał się Bogu, ten jest szczęśliwy naprawdę.
Niestety, wielu z was - chod ma już po dwadzieścia czy trzydzieści lat — nigdy jeszcze nie prosiło dobrego Boga o ten bezcenny dar niebios - o miłośd. Nic dziwnego, że tak mało jesteście duchowi, że myślicie tak bardzo po ziemsku. Jeśli dalej będziecie tak postępowad, to zginiecie na wieki — Bóg was odrzuci!
Dlaczego, bracia, nie zwracacie się do Boga, który jest naszym jedynym szczęściem! Jego miłośd stanowi radośd i szczęście świętych w niebie! Ach, piękności stara i zawsze nowa, kiedy my Cię pokochamy wyłącznie i niepodzielnie!
Jeśli teraz z kolei zapytamy dziecko, czym jest miłośd w stosunku do bliźniego, odpowie nam ono, że cnota miłości bliźniego polega na tym, „byśmy go miłowali jak siebie samego i życzyli mu tego wszystkiego, czego sami pragniemy". Bez tego nie zdobędziemy sobie nieba, nie zdobędziemy przyjaźni Bożej. Brak cnoty miłości bliźniego pociąga za sobą nadużywanie Sakramentów Świętych i prowadzi dusze na potępienie. Bo co my rozumiemy przez to słowo - „bliźni"? Cnota miłości bliźniego odnosi się przecież do wszystkich ludzi, do przyjaciół i do nieprzyjaciół, do tych, którzy nas krzywdzą na sławie i majątku. Musimy kochad także i nieprzyjaciół - im również mamy życzyd dobrze. Jeśli tego nie robimy, to nie mamy miłości Bożej i jesteśmy złymi chrześcijanami.
Popatrzcie, jak postępował Józef w stosunku do braci, którzy chcieli go zabid, wrzucili go do głębokiej studni, a wreszcie sprzedali obcym kupcom. Ale Bóg nie opuścił Józefa - pocieszał go w nieszczęściu, a całe to upokorzenie zesłał na niego po to, żeby go wywyższyd. Kiedy z kolei Józef został rządcą Egiptu, jego bracia w czasie nieurodzaju przybyli do tego kraju po zboże. Józef widzi swoich nieprzyjaciół - ci go nie poznają. Mógł się teraz na nich zemścid - jako pierwszy człowiek po faraonie miał po temu możliwości. A co zrobił? Krzywdy, które mu wyrządzono, zatarła w jego pamięci miłośd! Obsypuje braci dobrodziejstwami, płacze z radości, rozpytuje o ojca i o pozostałych, prosi, żeby wszyscy tu zjechali i zamieszkali na zawsze.
Po czym poznad, czy mamy tę ważną cnotę - cnotę, bez której cała nasza pobożnośd byłaby dziwactwem? Po pierwsze, osoba, która kocha, nie wie, co to pycha, nie chce panowad nad innymi, nie krytykuje postępowania innych, nie
190
mówi o ich postępowaniu, nie wywyższa się, innych uważa za lepszych od siebie, nie złości się, kiedy ktoś inny jest wyżej niż ona ceniony. Kiedy nią gardzą, nie martwi się, ale uważa, że zasługuje na jeszcze większą pogardę. Osoba, która ma w sercu miłośd, nie zasmuca też innych, bo miłośd to królewski płaszcz, który osłania błędy współbraci.
Po drugie, człowiek, który kocha, cierpliwie i z rezygnacją przyjmuje chorobę, nieszczęścia i wszelkie dolegliwości, bo pamięta, że jest grzesznikiem, a życie na ziemi nie jest wieczne.
Hiob, wyrzucony na śmietnik, jest spokojny i nie rozpacza, bo w jego sercu jest miłośd Boża. Dotknięty ślepotą Tobiasz nie traci spokoju duszy, bo wie, że przez swoje cierpienie spełnia wolę Boga i przyczynia się do Jego chwały.
Po trzecie, człowiek, który ma miłośd, nie jest skąpcem i nie gromadzi chciwie majątku. Pracuje chętnie, bo taka jest wola Boża i poddaje się wyrokom Opatrzności, której całkowicie zaufał. Rzeczy ziemskie są dla niego niczym, a ludzi, którzy uganiają się za pieniędzmi, uważa za nieszczęśliwych. Pieniądze wykorzystuje do spełniania dobrych uczynków, przez jałmużny stara się okupid swoje grzechy i zdobyd niebo. Dla wszystkich jest miłosierny, nie kieruje się względami ludzkimi; cokolwiek robi dobrego, ofiarowuje to Bogu. Wspomaga biednego w jego nędzy i nie patrzy na to, czy ten jest jego przyjacielem, czy nieprzyjacielem. Naśladuje Świętego Franciszka Salezego, który w pierwszym rzędzie udzielał pomocy nieprzyjacielowi, jeśli był on w potrzebie. Bo dużo bardziej podoba się Bogu, jeśli udzielamy wsparcia tym, którzy nas krzywdzą.
W żywocie Świętego Ignacego czytamy, że któregoś dnia, wskutek licznych zajęd, odprawił on z niczym żebraka. Spostrzegłszy jednak swój błąd, pobiegł za tamtym, hojnie go obdarował, a Bogu przyrzekł, że nigdy więcej nie odmówi jałmużny, gdy będą go o nią prosid w Imię Boże.
Pewno sobie pomyślicie, że zaraz sami zostaniecie biedakami, jeżeli będziecie tak wszystkich wspomagad. Słuchajcie więc, co mówi Tobiasz do swojego syna: „Czyo jałmużnę z majętności twoich, a nie odwracaj oblicza twego od żadnego ubogiego, bo tak będzie, że ani od ciebie nie odwróci się oblicze Paoskie. Jako będziesz mógł, tak bądź miłosierny. Będziesz miał wiele, hojnie dawaj; jeśli mało będziesz miał i mało z chęcią udzielad usiłuj. Tak bowiem skarbisz sobie zapłatę dobrą na dzieo potrzeby, bo jałmużna od wszelkiego grzechu i od śmierci wybawia, a nie dopuści duszy iśd do ciemności. Jałmużna wielką ufnością będzie przed najwyższym Bogiem wszystkim, którzy ją czynią." Dom, który chętnie daje ubogim, nie zginie nigdy; Bóg na to nie pozwoli - nawet gdyby miał w tym celu sprawid cud.
191
Patrzcie na Świętego Antoniego, który sprzedaje wszystko, co posiada, rozdaje pieniądze ubogimi idzie na pustynię, całkowicie oddając się w ręce Opatrzności.
Święty Paweł Pustelnik, Święty Aleksy, ogołacają się ze wszystkiego i prowadzą życie ubogie.
Święty Serapion nie tylko swoje mienie i ubranie sprzedaje - żeby z niewoli wykupid jeoca, sprzedaje nawet siebie samego.
Źle postępujecie, kiedy nie dajecie jałmużny, kiedy pogardzacie biednymi, kiedy się od nich oganiacie i jeszcze mówicie, że to próżniacy i że się powinni wziąd do pracy. Bracia drodzy, w miarę naszych możliwości - dawajmy jałmużnę, bo w godzinę śmierci to ona będzie dla nas pokrzepieniem!
Słuchajcie, co powie Chrystus Pan na Sądzie Ostatecznym: „Pójdźcie błogosławieni Ojca Mego, otrzymajcie królestwo wam zgotowane od założenia świata. Albowiem łaknąłem, a daliście Mi jeśd, pragnąłem, a napoiliście Mię."
Chcielibyście, żeby wasze dzieci były szczęśliwe i roztropne? Jeżeli tak, to dawajcie im przykład ofiarności i miłości do biednych, a wtedy Bóg na pewno będzie im błogosławił.
Dobrze to zrozumiała Święta Blanka, która do swojego syna mawiała: „Zawsze, synu, będziemy bogaci, jeżeli będziemy kochali Boga i świadczyli dobro swoim braciom". Jeśli więc mamy tę miłą Bogu cnotę, to nie będziemy naśladowad pogan, którzy dobrze czynią tylko swoim przyjaciołom - tym, od których czegoś się spodziewają; będziemy spełniad dobre uczynki po to, żeby się podobad Bogu i okupid swoje grzechy.
Nie powinniśmy myśled o tym, czy ludzie będą nam wdzięczni czy nie, czy będą nas krzywdzid czy błogosławid, czy nami pogardzą, czy będą nas chwalid.
Tymczasem wielu chrześcijan kieruje się tylko pobudkami ziemskimi. Jeżeli dają jałmużnę czy wyświadczają komuś jakąś przysługę, a potem nie widzą wzajemności, to się złoszczą i mówią, że byli niemądrzy...
Albo pełnicie dobre uczynki dla Boga, albo dla świata! Jeżeli gonicie za czcią i chwałą ludzką, to zachowujecie się jak poganie, którzy za każdy dobry uczynek domagali się wdzięczności. A jeżeli chcecie podobad się Bogu i okupid swoje winy, to czemu się żalicie na brak uznania?
Przecież nagrody oczekujecie tylko od samego Boga. Powinniście raczej dziękowad Stwórcy za to, że się wam odpłacają niewdzięcznością - tym większa przecież będzie wasza nagroda w niebie.
192
Czy to małe szczęście, że za drobne rzeczy Bóg nam zapłaci wiecznie? Tak, moi bracia, wyświadczajmy chętnie dobrodziejstwa tym właśnie, którzy nie mogą się nam odwdzięczyd - tym pewniej wtedy znajdziemy zasługę u Boga!
Chcecie wiedzied, czy macie prawdziwą miłośd? Najlepszym tego sprawdzianem jest chętne spełnianie dobrych uczynków względem tych, którzy są dla nas niemili i nie dziękują nam za każdą przysługę. Jeżeli chcemy otrzymad trwałą nagrodę za dobre uczynki, szukajmy tylko chwały Bożej – niech motywem naszego działania będzie Pan Bóg. Tymczasem jak rzadka ta cnota wśród dzisiejszych chrześcijan!
Nic dziwnego, że tak mało jest między nami świętych. Ludzie prawie nigdy nie modlą się o tę czystą i szlachetną pobudkę. Sami przyznacie, że jest wam bardzo trudno wyświadczad dobro tym, którzy zrobili wam jakąś przykrośd albo was skrzywdzili. W sercu tkwi wam jakaś niechęd, jakiś wstręt i obojętnośd w stosunku do tych osób. Ledwo się z nimi przywitacie i cokolwiek do nich powiecie.
Boże, ilu chrześcijan żyje całkiem jak poganie, a mimo to uważa, że są dobrymi chrześcijanami! Jak bardzo będą tego żałowali, kiedy w Bożym świetle zobaczą, czym jest miłośd, która uświęca wszystkie uczynki na życie wieczne!
Po czwarte, dusza, która kocha Boga, jest wolna od grzechu nieczystości, bo tak ściśle jest zjednoczona ze Stwórcą, że duch zmysłowości nie ma nad nią władzy. Serce i wszystkie zmysły ogarnia wówczas ogieo niebieski, dlatego piekło nie ośmiela się napastowad takiej duszy. Naprawdę tak jest - miłośd Boża oczyszcza zmysły człowieka od brudnych pożądliwości! Kto może zrozumied szczęście duszy, która naprawdę kocha Boga?!
Po piąte, miłośd w żadnym razie nie jest zazdrosna. Nie martwi się dobrem bliźniego, ani duchowym, ani doczesnym. Nigdy się nie gniewaj, kiedy ktoś inny zostanie wyżej oceniony lub kiedy go chwalą – wręcz przeciwnie, błogosławi Boga za to, że daje powodzenie bliźniemu. Jeśli wasze serce ogarnia zazdrośd, kiedy komuś innemu dzieje się lepiej niż wam, to nie macie jeszcze tej tak miłej Bogu cnoty miłości.
Po szóste, kto kocha, ten jest wolny od gniewu, bo Święty Paweł wyraźnie mówi, że miłośd jest cierpliwa i uprzejma względem wszystkich. Daleko wam jeszcze do tej cnoty, jeżeli się często gniewacie, unosicie, narzekacie, krzyczycie, po kilka dni nosicie w sercu gorycz! Powiecie: „To już moja natura, że głośniej mówię i zapalam się, ale w sercu nie mam żadnej urazy". Trzeba raczej powiedzied, że nie macie tej królewskiej cnoty, która jest słodka i cierpliwa - że nie jesteście dobrymi
193
chrześcijanami. Gdybyście ją mieli, to wobec przykrości i doznawanych krzywd, cieszylibyście się.
„Naruszono moje dobre imię!" Przyjacielu! Tyle razy przez swoje grzechy zasłużyłeś sobie na piekło, a czy dobry Bóg nie toleruje cię jeszcze na tym świecie? A ty byś jeszcze chciał poważania?! Ach, bracia, gdybyśmy mieli tę cnotę, to nawet będąc jeszcze pielgrzymami na ziemi, bylibyśmy podobni do Świętych w niebie i nie byłoby między nami tyle zła!
Święci Ojcowie nie mogą się dośd nachwalid tej cnoty. Porównują ją do słooca, które wspaniale jaśnieje na firmamencie niebieskim i udziela swojej jasności i piękności gwiazdom - bo i ta cnota wzbogaca nas, dodaje blasku innym cnotom oraz sprawia, że zasługują one na życie wieczne i stają się miłe Bogu. Porównują następnie Ojcowie miłośd do ognia - tego najszlachetniejszego i najbardziej ruchliwego w naturze żywiołu - bo i miłośd jest wyjątkowo czynna i ruchliwa; gardzi też rzeczami znikomymi, a tęskni za dobrami, które nigdy nie giną. Podobna jest też miłośd do złota - kosztownego, błyszczącego i szlachetnego metalu — bo zdobi i upiększa nasze uczynki. Najmniejszemu aktowi słodyczy lub pokory dodaje nieocenionej wartości.
Bóg w Piśmie Świętym mówi, że Oblubienica zraniła Jego serce włosem swojej szyi. Chce nam przez to powiedzied, że najmniejszy dobry uczynek spełniony z miłości podoba się Bogu, przeszywa niejako Serce Stwórcy i przymusza Je do wzajemnej miłości. Ach, piękna cnoto, jakie ty wielkie szczęście dajesz tym, którzy cię posiadają! Ale jak rzadko trafiają się na świecie tacy szczęśliwcy!
Porównują jeszcze święci miłośd z różą - najpiękniejszym i najbardziej wonnym kwiatem - dlatego, że jest to cnota ze wszystkich najpiękniejsza, a jej wspaniały zapach unosi się aż przed tron Boga.
Cnota ta jest nam potrzebna tak jak dusza ciału. Ktoś, kto nie ma w sercu miłości Bożej, przypomina trupa, w którym nie ma życia i duszy. Miłośd podtrzymuje i ożywia wiarę: bez czynnej miłości wiara jest martwa. Wiara i nadzieja bez miłości zwiędną, nie utrzymają się długo.
Trzeba więc często prosid Boga o tę ważną cnotę, bo kiedy ona wejdzie do naszej duszy, to sprowadzi za sobą cały orszak innych cnót. Ona uświęci i oczyści z ziemskich naleciałości nasze uczynki, ona udoskonali duszę.
Święty Augustyn powiada, że wszystkie cnoty zawarte są w miłości i odwrotnie - miłośd rozlewa się w nich wszystkich. Ona prowadzi do Boga i najmniejszy nawet uczynek ludzki podnosi do rangi nadprzyrodzonej zasługi.
194
Święty Paweł, ta wspaniała pochodnia Kościoła, przepięknie pisze o tej cnocie w swoim liście do Koryntian: „Gdybym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, stałbym się jako miedź brząkająca albo cymbał brzmiący. I chociażbym miał proroctwo i wiedziałbym wszystkie tajemnice i wszelką naukę i miałbym wszystką wiarę tak, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, niczym nie jest. I chodbym wszystkie majętności moje rozdał na żywnośd ubogim i chodbym wydał ciało moje tak, iżbym gorzał, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże."
Patrzcie, bracia, jak niezrównana jest ta cnota — to cnota, bez której wszystkie inne są niczym! Miał ją w swoim sercu Mojżesz. Kiedy Bóg pokarał jego siostrę trądem za to, że szemrała przeciw bratu, wodzowi Ludu Wybranego, wtedy Mojżesz modlił się za nią, mówiąc: „Panie, czemuś tak dotknął mą siostrę? Ja nigdy, nie domagałem się zemsty nad nią; przebacz jej więc, Panie, jeżeli taka jest wola Twoja". Pismo Święte rzeczywiście nazywa tego męża najłagodniejszym z ludzi. Czy my postąpilibyśmy tak jak Mojżesz? Czy gdybyśmy widzieli naszego wroga w nieszczęściu, prosilibyśmy Pana o odwrócenie od niego tej chłosty?
Ale powiecie:, „Kiedy ktoś wyrządza nam krzywdę, to jak możemy go kochad?" Popatrzcie, bracia, na Świętego Szczepana, jak się modli zasypany gradem kamieni, jak wznosi ręce do Boga i prosi o przebaczenie dla swoich nieprzyjaciół. Pomyślicie sobie: „Szczepan był świętym, nic dziwnego, że się modlił za nieprzyjaciół i przebaczał". I wy musicie byd świętymi — inaczej biada wam! A bez tej cnoty na pewno do świętości nie dojdziecie.
Ile grzechów popełniają ludzie przeciwko cnocie miłości Boga i bliźniego! Czy kochacie Stwórcę ze wszystkiego serca swego? Czy często nie stawiacie wyżej od Niego waszych rodziców czy przyjaciół? Czy nie opuszczaliście czasem nabożeostwa, nieszporów, katechizacji, modlitwy wieczornej, bo akurat szliście do kogoś z wizytą? Ile to razy dzieci opuściły z waszej winy modlitwę, bo akurat właśnie kiedy się do niej zabierały, kazaliście im wykonywad jakąś pracę! Sami też opuszczaliście pacierz albo odmawialiście go w łóżku, albo chodząc i ubierając się. Czy wszystkie wasze myśli, pragnienia i czyny staraliście się odnosid do Boga? Czy odkąd zaczęliście używad rozumu, poświęciliście się Stwórcy i oddaliście Mu wszystko, co posiadacie?
Święty Tomasz uczy, że kiedy dzieci stają się nastolatkami, ich rodzice powinni ofiarowad je Bogu, bo w ten sposób sprowadzą na nie różne łaski i błogosławieostwo niebios. Ten sam Święty dodaje, że matki, którym zależy na zbawieniu swoich dzieci, powinny ofiarowad je Bogu jeszcze przed urodzeniem.
195
Kto ma w sercu miłośd Bożą, ten powinien cierpliwie i z rezygnacją znosid wszystkie nieszczęścia, jak choroby czy klęski, i pamiętad o tym, że jest grzesznikiem i przechodniem na ziemi.
Przeciw miłości Boga grzeszymy również wtedy, kiedy przez dłuższy czas w ogóle nie myślimy o Bogu. A są przecież ludzie, którzy prawie nigdy nie podnoszą serca ku Stwórcy, nie dziękują Mu za dobrodziejstwa: za to, że są chrześcijanami, że urodzili się na łonie Kościoła Świętego, że Pan zachował ich od śmierci po popełnieniu grzechu ciężkiego! Czy dziękujecie Jezusowi Chrystusowi za ustanowienie Sakramentów Świętych, za Jego Wcielenie, za Jego Mękę i Śmierd? Czy nie byliście obojętni w służbie Bożej? Czy nie stroniliście od Sakramentów? Czy nie porzucaliście modlitwy i nie odkładaliście pokuty z dnia na dzieo? Kiedy bluźniono Imieniowi Bożemu, czy nie milczeliście, jakby was to wcale nie obchodziło? A jak często modliliście się bez smaku i bez chęci podobania się Bogu! Czy w niedzielę nie opuszczaliście nieszporów, mówiąc, że wystarczy, jak będziecie tylko na mszy? Czy było wam przykro, jeśli zdarzyło wam się, że musieliście opuścid kościół i nabożeostwo? Czy staraliście się te opuszczenia w jakiś inny sposób wynagrodzid? Czy z waszej winy dzieci i domownicy nie opuszczali nabożeostwa niedzielnego i świątecznego? Czy pokonywaliście w sobie nienawistne, mściwe i nieczyste myśli?
Nie wystarczy mówid, że Boga kochamy. Trzeba jeszcze spełniad Jego przykazania i dopilnowad tych, którzy są nam powierzeni, żeby też je spełniali.
Posłuchajcie, co mówi Pan: „Zaprawdę powiadam wam, nie ten, który mi mówi: „Panie, Panie', wejdzie do królestwa niebieskiego, ale który spełnia wolę Ojca Mego". Kochamy Boga naprawdę wtedy, kiedy staramy się Mu podobad we wszystkim, co robimy.
Święty Ignacy miał tak wielkie pragnienie oglądania Boga, że kiedy się zastanawiał nad śmiercią, to płakał z radości. Nie należy, co prawda, prosid ani o dłuższe życie, ani o śmierd. Ale nie jest grzechem, jeśli ktoś pożąda śmierci, żeby móc prędzej oglądad Boga twarzą w twarz. Ten sam Święty Ignacy dodawał, że chod pożąda śmierci, to przecież chciałby pozostad na ziemi tak długo, jak długo podobałoby się to Bogu. Pragnął on zbawienia dusz tak bardzo, że pewnego dnia, kiedy nie mógł nawrócid jakiegoś zatwardziałego grzesznika, zanurzył się po szyję w zamarzniętym stawie, żeby tamtemu wyjednad u Boga łaskę nawrócenia. Kiedy szedł do Paryża, jeden z jego uczniów zabrał mu wszystkie pieniądze. Uczeo ten zachorował później w Rouen, a Ignacy na wieśd o tym opuścił Paryż i udał się, pieszo, bez butów, do
196
łoża chorego, żeby mu wyprosid zdrowie, mimo że w sercu mógł mied do niego żal z powodu zabranych pieniędzy.
Powiedzcie, bracia: czy to nie jest doskonała miłośd? A wam się wydaje, że robicie bardzo dużo, kiedy komuś przebaczacie. Kochajmy wszyscy Boga i bliźniego - do tego nie trzeba ani bogactw, ani nauki. Serce ma każdy, a do miłości Bożej to wystarcza.
Dwóch pustelników przez dłuższy czas prosiło kiedyś Boga o łaskę wiernego służenia Mu i kochania Go - przecież dla tego celu porzucili świat. W czasie modlitwy usłyszeli głos, który wezwał ich, by poszli do Aleksandrii, gdzie znajdą człowieka imieniem Eucharystes i jego żonę Marię, którzy służą wiernie Bogu; od nich mieli się nauczyd, jak doskonale miłowad. Uszczęśliwieni tym natchnieniem, wybierają się więc do Aleksandrii. Po przybyciu na miejsce, przez kilka dni rozpytują się o te święte osoby, ale nie mogą ich znaleźd. Już mieli wracad na pustynię, sądząc, że głos, który słyszeli, był zwodniczy. Nagle w progu mieszkania spostrzegli jakąś niewiastę, spytali ją więc, czy nie zna przypadkiem człowieka imieniem Eucharystes. -„To mój mąż", odparła niewiasta. - „A ty się nazywasz Maria?", dopytywali się pustelnicy. - „Kto wam powiedział, jak mi na imię?" - „Głos nadprzyrodzony. Przybyliśmy tu, żeby odbyd z wami rozmowę." Wieczorem powrócił do domu mąż tej niewiasty, prowadząc maleoką trzodę baranów. Pustelnicy powitali go i poprosili, żeby im opowiedział o swoim sposobie życia. „Ach, ojcowie, przecież ja jestem biedny pasterz!" - „Nie o to pytamy; powiedz, w jaki sposób żyjecie i jak służycie dobremu Bogu?" - „Ojcowie, to raczej wy mnie pouczcie, jak trzeba służyd Bogu, bom ja ubogi i nieoświecony prostak." - „Mniejsza o to! Z polecenia Bożego przyszliśmy cię zapytad, jak oboje z żoną służycie Bogu." „Więc dobrze, opowiem wam. Miałem bogobojną matkę, która od młodości zachęcała mnie, żebym wszystko robił i wszystko znosił z miłości do Boga. Przyjmuję też chętnie uwagi, jakie mi ludzie robią; wszystko odnoszę do Boga. Z miłości ku Bogu wstaję rano, odmawiam modlitwy i pracuję. Na spoczynek udaję się również z miłości ku Niemu. Z tych samych pobudek cierpię głód, pragnienie, zimno i gorąco, znoszę choroby i inne dolegliwości. Dzieci nie mam; z żoną żyję zawsze w wielkiej zgodzie jak z siostrą. Oto sposób postępowania mój i mojej żony." Pustelnicy z podziwem popatrzyli na te miłe Bogu dusze i spytali jeszcze, czy mają jakiś majątek. „Mało mam; ta trzódka, którą odziedziczyłem po ojcu, zupełnie mi wystarcza. Moje skromne dochody dzielę na trzy części: jedną daję kościołowi, drugą ubogim, a reszta służy na utrzymanie moje i żony. Odżywiam się skromnie; nigdy się jednak nie żalę, wszystko znoszę z miłości ku Bogu." „Czy masz jakichś nieprzyjaciół?" — pytali pustelnicy. „Ach, ojcowie, kto by
197
ich nie miał! Chociaż ich mam, to jednak staram się im przy każdej sposobności wyświadczad jakieś przysługi, a sam nikomu nie wyrządzam krzywdy." Wysłuchawszy tego wszystkiego eremici wrócili do domu, bardzo zadowoleni, że pokazano im tak łatwy sposób podobania się Bogu i uświęcenia się.
Widzicie stąd, bracia, że jeśli chce się kochad Pana Boga i bliźniego, nie trzeba wcale byd ani uczonym, ani mądrym - we wszystkich uczynkach trzeba tylko szukad chwały Bożej i wszystkim świadczyd dobro - tak samo złym, jak i dobrym.
Niech naszym wzorem będzie Jezus Chrystus, który umiłował wszystkich ludzi, nie wyłączając Swoich katów. Patrzcie, jak prosi dla nich o przebaczenie i miłosierdzie! Także i za nich ofiaruje Swoją mękę i śmierd. Jeżeli nie macie cnoty miłości, to nie macie niczego - jesteście chrześcijanami tylko z pozoru.
Jeżeli nie będziecie kochali wszystkich ludzi - nawet największych nieprzyjaciół -pójdziecie na potępienie!
A że, bracia moi, ta piękna cnota jest darem niebios, módlcie się o nią gorąco – wtedy na pewno ją otrzymacie. Kiedy zaś już ją posiądziecie, będziecie podobad się Bogu i zapewnicie sobie niebo. Tego szczęścia wam życzę. Amen.
25. O PAMIĘCI NA ŚMIERĆ
GDY SIĘ PRZYBLIŻYLI KU BRAMIE MIEJSKIEJ,
OTO WYNOSZONO UMARŁEGO,
SYNA JEDYNEGO MATKI JEGO,
A TA BYŁA WDOWĄ.
Łk 7,12
Nic nie potrafi nas tak skutecznie oderwad od świata i od jego przyjemności, a jednocześnie przejąd tą straszną chwilą, która decyduje o całej wieczności, jak widok zmarłego odprowadzanego na miejsce wiecznego spoczynku. O tym właśnie myśli Kościół, kiedy trzy razy w roku czyta nam Ewangelię o zmarłych, których wskrzesił Pan Jezus.
Przypominając nam o śmierci, chce nas Kościół przygotowad na podróż do domu wieczności. Raz stawia nam przed oczy dwunastoletnią dziewczynę, jedyną córkę z bardzo bogatego domu, którą śmierd zabiera, nie bacząc na płacze osieroconych rodziców. W drugim przypadku śmierd porywa młodzieoca w dwudziestym piątym roku życia i też nie zważa na to, że jest on jedyną pociechą i podporą owdowiałej matki. Wreszcie w trzecim przypadku mówi Ewangelia o śmierci Łazarza, który swoim siostrom – Marcie i Marii Magdalenie - zastępował ojca. Zdawałoby się, że kosa śmierci powinna była oszczędzid przynajmniej młodego Łazarza. Ale nie, bo
198
oto mniej więcej w czterdziestym roku życia wpędza go ona do grobu i oddaje na pastwę robakom. Jezus Chrystus musiał więc sprawid trzy cuda, żeby przywrócid tych zmarłych do życia.
Otwórzmy więc oczy, bracia - patrzmy, jak przemija życie, już zawczasu odrywajmy się od świata, zanim ostatecznie nie zrobi tego za nas nieubłagana śmierd!
Święty król Dawid często nad tym rozmyślał i już wcześniej przygotowywał się na tę ostateczną podróż. Żebyście i wy postępowali tak samo, wykażę wam, że bezwzględnie powinniśmy pamiętad o śmierci, a przez to odrywad się od świata i jednoczyd z Bogiem.
Największy nawet bezbożnik i niedowiarek nie może zaprzeczyd, że śmierd porwie każdego człowieka. Nie może temu zaprzeczyd, chod stara się tę myśl usunąd sobie z pamięci i pozbyd się jej jako przykrego natręta, który przeszkadza mu w używaniu świata, który rodzi niepokój i zamieszanie w duszy. Chrystus chce jednak, żeby myśl o śmierci i o wieczności towarzyszyła nam zawsze.
Nie wskrzesza On dzieci, które jeszcze nie umieją używad rozkoszy ziemskich ani zgrzybiałych starców, którzy pomimo przywiązania do uciech światowych ani na chwilę nie wątpią, że ich koniec jest bliski. Przeciwnie - wskrzesza zmarłych w takim wieku, w którym ludzie najczęściej zapominają o tej zbawiennej myśli: wskrzesza zmarłych pomiędzy dwunastym a czterdziestym rokiem życia.
Bo po czterdziestce śmierd pędzi już za nami galopem. Z każdym dniem czujemy, jak maleją nasze siły, jak siwieją nam włosy, jak łysieje głowa, wypadają zęby, słabnie wzrok. Wszystko to mówi nam, że już niedługo trzeba będzie pożegnad się ze światem.
Sami zresztą stwierdzamy, że nie jesteśmy już tacy, jak dawniej. Nikt nie wątpi, że przyjdzie kiedyś dzieo, w którym nie będzie nas już między żyjącymi, że zapomną o nas tak, jakby nas nigdy nie było na świecie.
Popatrzcie na tę młodą, światową osóbkę, która tak bardzo chciała błyszczed, tak chciała zwracad na siebie uwagę, podobad się światu. Proszę - umarła, została z niej garśd prochu, po którym depczą nogi przechodniów.
W grobie też już leży, wydany na łup robactwa, ten dumny człowiek, który tak się chlubił swoimi zdolnościami, swoimi bogactwami, szacunkiem, jakim go otaczano, urzędem. Już świat o nim zapomniał. Zobaczymy go dopiero na Sądzie Ostatecznym, tam też poznamy jego grzeszne czyny.
199
Czym jest ta chwila śmierci, o której tak bardzo powinniśmy pamiętad? Trwa ona krótko i mało o niej wiemy. Ale w tej krótkiej chwili odbywa się nagle długa podróż - przejście z ziemi do wieczności.
To chwila straszna, bo w niej ginie dla człowieka wszystko — umiera on dla wszystkich stworzeo.
To chwila złowroga, bo w niej następuje rozłączenie duszy od ciała. W tej chwili człowiek traci wszystko. Jego postad staje się dla świata wstrętna; jego oczy gasną, usta niemieją, ręce i nogi zostają pozbawione ruchu, twarz blednie, ciało zaczyna się psud i staje przedmiotem trwogi dla osób pozostających przy życiu.
To chwila nie znająca litości, bo w niej najwięksi władcy i bogacze tracą znaczenie, majątek i sławę, a w spadku przypada im tylko grób.
To chwila bardzo upokarzająca, bo największego mocarza zrównuje z największym na ziemi nędzarzem. Giną wtedy wszelkie odznaczenia i zaszczyty, wszystko schodzi do tego samego poziomu.
To chwila pełna grozy, bo przynosi straty, których nie sposób odrobid, jako że ich skutki stają się wieczne.
Pismo Święte powiada o umierającym: „Pójdzie człowiek do domu wieczności swej."
Zgon nie trwa długo, ale jest momentem rozstrzygającym, bo odtąd ani grzesznik nie może się spodziewad żadnego miłosierdzia, ani sprawiedliwy nie zbiera już zasług.
Pamięd o tej ostatniej godzinie napełniła klasztory ludźmi, nieraz wysoko postawionymi w świecie. Porzucili oni wszystko na ziemi, żeby swobodniej móc myśled o tym strasznym przejściu z ziemi do wieczności. Myśl o śmierci zaludniła też pustynie i sprawiła, że ludzie z miłości ku Bogu, z dala od zgiełku światowego oddawali się surowym pokutom. Dlaczego więc wy, drodzy bracia, tak mało myślicie o tej rozstrzygającej chwili?
Ile dusz wskutek tego zaniedbania pali się teraz w nie- ugaszonym ogniu?
Porzudcie chod na chwilę świat, jego dobra i przyjemności i pomyślcie o tej strasznej chwili. Pójdźcie za przykładem Świętych, dla których to rozpamiętywanie było zajęciem najważniejszym - niech ginie to, co ulatuje z czasem, a wy skierujcie spojrzenie na rzeczy trwające wiecznie. Ta myśl jest w stanie oderwad od grzesznych upodobao – ona przeraża nawet królów na tronach, sędziów w trybunałach i lekkoduchów pogrążonych w używaniu i rozkoszy.
200
Dam wam przykład, który dowodzi, że tej myśli nic się nie oprze. Święty Grzegorz Wielki bardzo usilnie pracował nad zbawieniem pewnego młodzieoca, który namiętnie zakochał się w pewnej młodej osobie. Kiedy dziewczynę zabrała śmierd, młodzieniec popadł w straszny smutek i nie chciał przyjąd żadnej pociechy. Święty Grzegorz, papież, modlił się i pokutował, żebrząc o miłosierdzie Boże dla tego młodego człowieka. Wreszcie udał się do niego i powiedział: „Przyjacielu, chodź ze mną i przyjrzyj się jeszcze raz tej osobie, po której stracie tak wzdychasz i płaczesz." Wziął go za rękę i zaprowadził na grób zmarłej. Kiedy otwarto trumnę, młodzieniec zobaczył w niej ciało straszliwie rozłożone i pełne robactwa, tak że aż cofnął się z przerażenia. „Nie, przyjacielu, nie uciekaj! Popatrz sobie przez chwilę na ten obraz śmierci. Zobacz, co się stało z pięknością, która tak cię oczarowała. Widzisz tę głowę bez ciała, widzisz te zgasłe oczy, te nagie kości, ten proch, zgniliznę i robactwo? Przyjacielu, to jest przedmiot twojej miłości — coś, dla czego naraziłeś na niebezpieczeostwo swoją duszę." Po tym doświadczeniu młodzieniec zmienił się całkowicie — dostrzegł już, jak znikomą rzeczą jest uroda; dostrzegł, że przemija ona jak strzała w locie. Niedługo potem porzucił zresztą świat i poszedł do klasztoru, w którym opłakiwał błędy swojej młodości, przygotowując się do dobrej śmierci. Jaki szczęśliwy człowiek! Zawczasu już dane mu zostało zrozumied, jak znikomy jest świat! Gdybyście często oddawali się myśleniu o śmierci, wasze życie z pewnością bardzo by się zmieniło.
Ach, bracia, w godzinie śmierci ludzie oceniają wszystko całkiem inaczej niż za życia! Dam wam przykład pewnej znakomitej pani, która używała świata i wszystkim chciała się podobad. Ale nadeszła ostatnia godzina i dla niej godzina, której się jeszcze nie spodziewała. Kiedy zachorowała, z początku mówiono jej, że nie ma w tym nic groźnego; łudzono ją - jak to często postępują ludzie z chorymi - że niebawem wróci do zdrowia. Choroba jednak wzmagała się z każdym dniem; stan był groźny i dlatego chciano ją przygotowad na przyjęcie Sakramentów Świętych. Na wiadomośd o tym chora przestraszyła się, bo nigdy dotąd o śmierci nie myślała. „Wydaje mi się, że stan mój nie jest aż tak zły - powiedziała do swego otoczenia - mam jeszcze czas." Wtedy powiedziano jej, że nie ma na co czekad, bo lekarze nie mają nadziei, żeby wyżyła. Niewiasta, kiedy to usłyszała, zaczęła płakad i skarżyd się, że musi już opuścid świat, chod przecież mogłaby jeszcze używad jego przyjemności. Domownicy tłumaczyli jej, że przecież nikt z ludzi nie jest nieśmiertelny; że chodby z tej choroby wyszła, to w koocu i tak kiedyś trzeba będzie pożegnad się ze światem; że trzeba oczyścid sumienie, żeby móc z ufnością stanąd przed trybunałem Boga. I rzeczywiście, chora weszła w siebie, zaczęła żałowad za grzechy, wyspowiadała się szczerze i chętnie złożyła życie w ofierze
201
Bogu, zdając się przy tym całkowicie na Jego wyroki. Przed śmiercią wezwała do siebie jeszcze swoje przyjaciółki i płacząc powiedziała im: „Moje kochane, niedługo muszę stanąd przed Jezusem i zdad przed Nim surowy rachunek. Dobrze wiecie, że źle służyłam Bogu i bardzo się boję o moją duszę. Uciekam się jednak do Jego miłosierdzia. Przyjaciółki drogie, nie czekajcie na godzinę śmierci, ale już teraz zacznijcie spełniad dobre uczynki. Widzę was po raz ostatni i zaklinam, nie tradcie ani chwili z tego czasu, którego wam Pan Bóg udziela. Dla mnie wszystko już minęło, nie mogę już zbierad zasług, zostają mi tylko łzy, pokuta i bojaźo sądów Bożych. Do widzenia, idę do wieczności! Nie zapominajcie o mnie w modlitwach. Może Bóg mi przebaczy, a wasze modlitwy skrócą mi cierpienia czyśdcowe." Koleżanki odeszły z płaczem, bo słowa umierającej zrobiły na nich ogromne wrażenie. Zaczęły więc zawczasu zbierad sobie zasługi na życie wieczne i odtąd nie odkładały już swego nawrócenia na godzinę śmierci.
Oby i w was pod wpływem myśli o śmierci i na widok zmarłego dokonała się podobna przemiana! Przecież i wy - tak samo jak tamte panie, które nawróciły się w obliczu śmierci tej młodej damy - musicie zbawid swoje dusze!
Mój Boże, dlaczego tak bardzo lgniemy do życia, które szybko przemija? Dlaczego tak mało kochamy Boga, który ma byd naszym szczęściem przez całą wiecznośd? Dlaczego tak bardzo kochamy świat i jego przyjemności, skoro nago przyszliśmy na ziemię i nic też z niej nie zabierzemy do grobu?
Słynny Saladyn, przed którym drżał cały okrąg ziemski, zrozumiał w chwili śmierci, jaką marnością jest sława i potęga. Rozkazał więc swojemu chorążemu uciąd kawałek płótna, w które miało byd owinięte jego ciało przed złożeniem do grobu, zawiesid go na wysokiej tyce, a potem obnosid po mieście i donośnie woład: „Oto wszystko, co ze swych skarbów i zwycięstw zabiera do grobu zwycięzca Wschodu i pan Zachodu, wielki Saladyn!"
Mój Boże, o ile bylibyśmy roztropniejsi, gdyby ta myśl nigdy nas nie opuszczała! Gdyby ten skąpiec, co krzywdzi i oszukuje bliźnich, chociaż przez chwilę pomyślał o godzinie, w której będzie musiał wszystko opuścid - czy dla tak ulotnych dóbr ryzykowałby wtedy utratę zbawienia wiecznego?!
Ogromna rzesza ludzi żyje na tym świecie tak, jakby go nigdy nie miała opuścid. Nic dziwnego, że tyle osób w tej moralnej ślepocie ginie.
Dam wam przykład, który tego dowodzi. Uczonego i świątobliwego kardynała Bellarmina, autora głębokich dzieł teologicznych, wezwano raz do chorego, który piastował wysoki urząd, a ponadto ze szkodą swojej duszy chciwie gromadził
202
pieniądze. Kardynał chętnie pośpieszył do jego łoża, bo myślał, że tamten chce się jak najlepiej pojednad z Bogiem. Wszedł do jego mieszkania i zaraz zaczął mu mówid o zbawieniu duszy. Ale chory przerwał mu i powiedział: „Nie po to cię tu, ojcze, wezwałem. Chciałem cię prosid, żebyś pocieszył moją żonę - ona na myśl o mojej śmierci bardzo rozpacza. Co do mnie, to idę prosto do piekła." Kardynała bardzo zdziwiło, że ten dostojnik mógł z podobną obojętnością wygłosid takie słowa. Bolała go jego ślepota i zatwardziałośd, więc zaczął go namawiad: „Przyjacielu, żałuj, wyspowiadaj się; Bóg miłosierny ci przebaczy." Ale nieszczęśnik odpowiedział, że szkoda na darmo tracid czas - on swoich grzechów znad nie chce, a w piekle będzie dosyd czasu na ich rozpamiętywanie. Kardynał błagał go i zaklinał na wszystko, żeby miał litośd nad swoją duszą, obiecywał mu przebaczenie i niebo, jeśli tylko okaże skruchę. Nic nie pomogły namowy - zatwardziały grzesznik umarł w niepokucie.
I tak jest naprawdę - kto za życia nie myśli o śmierci, ten najprawdopodobniej nigdy o tym nie pomyśli, nie naprawi też krzywd, jakie wyrządził. A kto o niej pamięta, ten uniknie wielu grzechów i nie zostanie na wieki pogrążony w rozpaczy.
Ten sam kardynał opowiada, jak odwiedził w chorobie jednego ze swoich przyjaciół, zachęcając go do spowiedzi i do żalu za grzechy. Chory zapytał go wtedy: „Powiedz, ojcze, co to jest ten akt skruchy? To dla mnie pojęcie całkiem obce". Wyjaśnił mu więc kardynał, że chodzi o obrzydzenie sobie grzechów, jakie się popełniło i o postanowienie unikania ich w przyszłości. „Daj spokój, ojcze, nie dodawaj mi jeszcze kłopotu" - powiedział na to ten zaślepiony, zatwardziały grzesznik, a potem umarł nie okazując najmniejszego żalu.
Boże, jak bardzo biedny jest człowiek, który stracił wiarę! Dla niego nie ma już ratunku! Słusznie się mówi:, „Jakie życie, taka śmierd." Gdyby pijak pomyślał o tym, że u kooca jego zabaw i rozpasania czeka śmierd, że jego ciało stanie się pożywką dla robactwa, a biedna dusza palid się będzie w piekle, to czy trwałby dalej w swoim nałogu? Ale niestety, on sobie z tego wszystkiego kpi i dalej brnie w zło, jakby z tym życiem wszystko miało się zakooczyd.
Zły duch bardzo się stara wymazad z ludzkiej pamięci zbawienną myśl o śmierci - wie przecież, że może ona wyciągnąd grzesznika z bagna grzechu i pojednad go z Bogiem. Dlatego też, z drugiej strony, święci bardzo się starali, żeby tę właśnie myśl w duszy podtrzymywad.
Właśnie dlatego, na przykład, Święty Wilhelm, arcybiskup z Bourges, wyjątkowo chętnie - chyba że zachodziła jakaś ważna przeszkoda — brał udział w pogrzebach. Inny z kolei święty spędził cały rok w lesie, żeby się dobrze przygotowad do
203
śmierci, bo – jak mówił - kiedy już ona nadejdzie, będzie na to za późno. Jaką wielką moc ma ta myśl, jak bardzo zabezpiecza ona przed grzechem, jak skłania do dobrych uczynków!
Niech tylko taki rozpustnik zastanowi się nad tym, że jego ciało — to ciało, któremu on teraz tak dogadza — rozsypie się w proch; niech rozważy, jakie mnóstwo suchych ludzkich kości spoczywa na cmentarzach; niech tylko chwilę uwagi poświęci grobom: niech się przyjrzy tym gnijącym i śmierdzącym trupom, tym czaszkom na pół pożartym przez robactwo! Nie uderzy go ten widok? Nie będzie opłakiwał swoich grzechów i swojego zaślepienia - tego, że się ośmielił bezcześcid swoje ciało — ciało, które jest świątynią Boga?
Pokazad wam, jak umiera taki nieszczęśliwy rozpustnik - taki, co za życia nigdy nie chciał myśled o śmierci? Opowiada Święty Piotr Damiani, że pewien Anglik, chcąc dogodzid swoim wstrętnym chuciom, zapisał duszę diabłu, ale pod tym warunkiem, że szatan na trzy dni naprzód powiadomi go o zbliżającej się śmierci - wykalkulował sobie, że tyle mu wystarczy, żeby się nawrócid i poprawid! Jaki ślepy jest człowiek, który chod raz tylko popróbuje grzechu! Walał się ten Anglik w bagnie nieczystości, ciągnął straszne jarzmo rozwiązłości aż do samego zgonu. A szatan, chociaż jest kłamcą, dotrzymał danego rozpustnikowi słowa. Tylko że ten wcale teraz nie chciał pokutowad! Kiedy ludzie mówili mu o zbawieniu duszy, o spowiedzi, jakby zasypiał i nie dawał żadnych odpowiedzi. Ale kiedy była mowa o sprawach doczesnych, przeciwnie – natychmiast się ożywiał i odzyskiwał świadomośd. I jak żył w nieczystościach, tak też w nich umarł. A Bóg jako przestrogę dla innych pokazał, że ten nieszczęśnik poszedł na potępienie. Łoże zmarłego otoczyły bowiem czarne, wielkie psy i wydawało się, jakby chciały się rzucid na swój łup. Nawet na jego grobie je widziano — jak gdyby pilnowały tam swego wstrętnego depozytu. A ile jeszcze mamy podobnych, przerażających przykładów!
Gdyby znowu człowiek ambitny pomyślał, jak przeminie jego wielkośd, jak go przysypią ziemią, jak z całej jego sławy zostanie tylko tych parę słów na kamieniu grobowym: „Tu leży N. N". Nie zastanowiłby się nad sobą?
Pewien człowiek, który za życia nie myślał wcale o zbawieniu swojej duszy, a tylko o zabawach i o gromadzeniu majątku, w godzinie śmierci uświadomił sobie nagle, jak bardzo był zaślepiony. I wtedy polecił umieścid na swoim grobie napis: „Tu leży szaleniec, który odszedł ze świata, nieświadom tego, po co go Bóg na nim umieścił". Grzesznicy drwią sobie z Bożych łask, nie podnoszą się ze swoich
204
nałogów. Ale przyjdzie chwila, w której Bóg ich opuści, a wtedy poumierają w grzechach.
Myśl o śmierci bardzo skutecznie oddziałuje na człowieka, zagrzewając go do cnoty. To ona, na przykład, spowodowała nawrócenie Świętego Franciszka Borgiasza. Kiedy przebywał on na dworze hiszpaoskim, umarła akurat Izabella, żona Karola V; Franciszek odprowadzał wówczas jej zwłoki do grobów królewskich w Grenadzie. Przed spuszczeniem trumny do grobowca otwarto wieko, żeby zgodnie z etykietą stwierdzid, że są to zwłoki zmarłej cesarzowej i spisad odpowiedni akt. Po otwarciu tej trumny Franciszek Borgiasz zobaczył, że tak piękna niegdyś twarz zupełnie sczerniała i na wpół zgniła, że oczy się zapadły, a z trumny wydobywał się smród nie do wytrzymania. Zawołał wtedy: „Tak, przysięgam, że to ciało cesarzowej, ale rysów rozpoznad już nie można." Od tej chwili zaczął rozmyślad nad tym, jak ulotna jest pięknośd, jaką nicością są wysokie stanowiska i godności. Potem porzucił świat i zaczął pracowad na chwałę Bożą i dla zbawienia swojej duszy. I często powtarzał:, „Co się stało z tą władczynią, która uchodziła za pierwszą pięknośd na świecie? Jakże ślepy jest człowiek, że ze szkodą dla duszy przywiązuje się do lichych stworzeo!" I to ta błoga myśl zdobyła mu niebo!
A dlaczego my nie pamiętamy o śmierci, żeby dobrze się do niej przygotowad? Dlaczego wydaje się nam ona tak odległa? To prawda - zły duch nie ma czelności, żeby, jak pierwszym rodzicom, wmawiad nam: „Nie umrzecie" - w to nikt by mu już teraz nie uwierzył. Używa jednak innego sposobu i mówi nam: „Nie umrzecie tak prędko." W ten sposób łudzi grzeszników i sprawia, że odkładają nawrócenie na sam koniec, kiedy byd może będzie już za późno.
Dam wam jeszcze inny przykład na to, jak skutecznie działa widok śmierci na duszę, chodby najbardziej grzeszną. Otóż dwoje młodych ludzi żyło w zakazanych stosunkach. Młodzieoca zabito potajemnie w lesie. Ale pies, który w czasie morderstwa znajdował się przy swoim panu, wrócił do dziewczyny. Ciągnął ją za suknię, jakby chciał ją za sobą prowadzid. I rzeczywiście, dziewczyna poszła na to miejsce, do którego prowadził ją pies i tu odnalazła swojego kochanka zabitego przez bandytów, leżącego w kałuży krwi. Wtedy zaczęła płakad, mówiąc sobie: „Gdzie ja bym była teraz, gdyby spotkało mnie to samo? Paliłabym się w piekle, jak pewnie się pali z mojego powodu ten biedak! Łajdaczko, jak mogłaś żyd tak występnie? Jak wygląda teraz twoja dusza? Dzięki Ci, Boże, że nie dałeś mnie innym za przykład tego, jak strasznie karzesz grzeszników!" Potem porzuciła świat, poszła do klasztoru, pokutowała i umarła, jako święta.
205
Nie odkładajcie pokuty, nawródcie się natychmiast, bo zatwardziałych grzeszników Pan Bóg w godzinę śmierci opuszcza!
Pewien człowiek żył długo w swoich nałogach. Poprawił się, to prawda, chwilowo, ale po jakimś czasie znowu wrócił do dawnych grzechów. Przyjaciele martwili się stanem jego duszy i często go namawiali, żeby się nawrócił do Boga. On im to przyrzekał, ale w sumie nie robił nic, żeby z grzechów wybrnąd. Któregoś dnia ci właśnie przyjaciele powiedzieli mu, że w sąsiedniej parafii mają się odbywad rekolekcje i że wobec tego przyjdą po niego następnego dnia rano i razem pójdą do tej parafii. Ale ten człowiek był już zepsuty, od dawna kpił sobie z Boga i tak samo - z szyderczym uśmieszkiem - odpowiedział też swoim przyjaciołom. Dobrze, pójdzie z nimi. Wczesnym rankiem przyszli więc do jego domu w błogiej nadziei, że wreszcie grzesznik zbliży się do Boga. Jaki jednak straszny widok ich uderzył, kiedy weszli do jego domu! Leżał już martwy! Umarł nagle w nocy - nie miał czasu ani na spowiedź, ani na żal za grzechy. I gdzie się podziała ta nieszczęśliwa dusza, która pogardziła łaską miłosiernego Boga? Myśl o śmierci wywołuje więc trojaki skutek:
Po pierwsze, odrywa nas od świata.
Po drugie, ujarzmia nasze namiętności.
Po trzecie, skłania nas do lepszego życia.
Świat tylko do czasu jest w stanie nas oszukiwad - rzeczy stworzone nie będą mogły do kooca wymazad z naszego umysłu wspomnienia śmierci. Kiedy człowiek ma stale w pamięci śmierd, to uważa się za podróżnego na ziemi, za przechodnia, którego nic nie może zatrzymywad w drodze, bo co innego jest jego celem - bo on idzie do ojczyzny.
Święty Hieronim, żegnając w godzinie śmierci swoich uczniów, mówił do nich: „Dzieci moje, jeżeli chcecie mied spokojne sumienie w godzinie śmierci, tak jak ja teraz, to za życia odrywajcie się od wszystkiego. Jeżeli w tej strasznej chwili nie chcecie się bad, nie kochajcie tego, co będziecie musieli opuścid". Kogo świat nie oszukał, kto pogardził jego rzekomymi dobrami, jego fałszywymi słodyczami i szalonymi obietnicami, temu będzie łatwo umierad.
Drugim skutkiem, jaki wywołuje myśl o śmierci, jest ujarzmienie namiętności. Ta myśl wykazuje przedziwną moc w czasie pokusy. Doświadczyli tego na sobie święci. Święty Paweł Apostoł, powiada, że umiera każdego dnia. Chrystus Pan za życia też często mówił o Swojej męce. Maria Egipcjanka z pomocą tej właśnie myśli odpędzała pokusy. Święty Hieronim tą myślą niemalże oddychał.
206
W dziełku zatytułowanym Życie Ojców na pustyni czytamy o pewnym pustelniku, który zwalczał pokusy, patrząc na jakąś rzecz pozostałą po zmarłej osobie.
Inny młody pustelnik pytał kiedyś starszego: „Jak, ojcze, mam się zachowywad w czasie pokus, zwłaszcza przeciwko świętej cnocie czystości?" „Synu mój - odparł święty starzec - pamiętaj o śmierci i o mękach, jakie ponoszą w piekle nieczyści, a ta myśl z pewnością odpędzi od ciebie złego ducha."
A Święty Jan Klimak opowiada, że pewien pustelnik w czasie pokusy zwykł mawiad do siebie: ,Ach, nieszczęśliwy, za chwilę umrzesz, a do tej pory nie zrobiłeś jeszcze nic, żebyś mógł spokojnie stanąd przed obliczem Boga".
Tak, bracia, kto chce zbawid duszę, niech nigdy nie traci tej myśli z pamięci!
Po trzecie, myśl o śmierci nasuwa nam pobożne refleksje. Stawia nam przed oczy całe nasze życie i przypomina, że zabawy i rozrywki zamienią się w chwili zgonu w gorycz, że wtedy grzechy okażą się dla duszy jadowitym wężem. Dopiero w godzinie śmierci zrozumiemy, ile czasu straciliśmy na darmo, ile zmarnowaliśmy łask.
Pewien umierający urzędnik zaprosił do swojego łoża księcia, któremu długie lata bardzo wiernie służył. Książę spełnił wolę konającego i odwiedził go. „Proś mnie o co tylko chcesz - powiedział mu wtedy - niczego na pewno ci nie odmówię!" „Mój książę - odezwał się na to umierający - przedłuż mi, proszę, życie o jeden kwadrans". „Ach, przyjacielu, tego nie jestem w stanie zrobid; proś o coś innego, jeżeli chcesz byd wysłuchany". „Niestety - jęknął chory - gdybym tak wiernie jak służyłem tobie, służył Bogu, dostałbym nie kwadrans, ale całą wiecznośd".
Podobnie mówił w godzinie śmierci pewien uczony prawnik: „Byłem szaleocem, że tyle pisałem dla świata, a nie zrobiłem niczego dla własnej duszy. Muszę umrzed, chociaż jestem niespokojny, bo za życia prawie niczego nie zrobiłem dla Boga".
Szczęśliwy ten człowiek, jeśli przynajmniej sam w godzinie śmierci skorzystał z tych zbawiennych myśli! I wreszcie powinna nas myśl o śmierci skłaniad do czuwania i do przygotowywania się do niej.
Jeśli nie przygotujemy się na chwilę ostateczną, to zostaniemy kiedyś na zawsze wyłączeni ze społeczności Jezusa Chrystusa, Matki Najświętszej, Aniołów i Świętych, pójdziemy natomiast na spalenie tam, gdzie jęczą złe duchy i potępieocy!
Posłuchajcie, jaką radę dawał w godzinę śmierci swoim uczniom Święty Hieronim, mistrz bardzo przecież w rzeczach Bożych doświadczony. Jego niejako
207
testamentem były te słowa: „Umieram, za chwilkę moja dusza opuści już ciało. Za pewnik niemal uważam zdanie, że z tysiąca nałogowych grzeszników ledwie jeden się zbawi i szczęśliwie zakooczy życie. Bo kto chce dobrze umrzed, ten każdego dnia musi myśled o śmierci. Niech się wam nie wydaje, że mówię tak dlatego, że jestem chory; ten sąd opieram na całym moim przeszło sześddziesięcioletnim doświadczeniu. Tak, moje dzieci, z tysiąca osób, które źle żyją, zaledwie może jedna będzie miała szczęśliwą śmierd! Nic tak skutecznie nie prowadzi do pobożnego życia jak myśl o śmierci".
Jaki z tego wszystkiego wniosek? Taki, że myśląc często o śmierci, utrzymacie się w łasce Bożej, a jeśli nie jesteście w stanie łaski, to dzięki temu myśleniu pojednacie się jak najprędzej ze Stwórcą, oderwiecie wasze serca od dóbr i przyjemności ziemskich, mężnie i w duchu chrześcijaoskiej pokuty będziecie znosid nędze tego życia, upatrując w nich dowód miłości Boga do was.
Powiecie sobie: „Pędzę do progów wieczności, za chwilę nie będzie mnie już na tym świecie... A kiedy opuszczę ziemię, gdzie będę przez całą wiecznośd? W niebie będę – czy w piekle? To przecież zależy od mojego życia." Niech więc i stary, i młody często myśli o śmierci, żeby się do niej jak należy przygotował.
Szczęśliwy jest ten, kto w każdej godzinie mógłby śmiało stanąd przed Bogiem. Tego szczęścia wam życzę. Amen.
26. O ŚMIERCI SPRAWIEDLIWEGO
DROGA PRZED OBLICZNOŚCIĄ PAOSKĄ
ŚMIERD ŚWIĘTYCH JEGO.
Ps 115,15
Dla grzesznika niepokutującego śmierd jest straszna, jest złowroga - bo odrywa go od przyjemności i rozkoszy ziemskich. Przygnieciony cierpieniem fizycznym, widzi on sprawiedliwego Sędziego, widzi piekło, które za chwilę już go pochłonie. W tej okropnej chwili opuszczają go wszystkie stworzenia, opuszcza go też sam Bóg.
Sprawiedliwy przeciwnie - umiera z radością i otuchą, bo żył według zasad Ewangelii, naśladował Jezusa Chrystusa i oddawał się pokucie. Dla sprawiedliwego śmierd jest koocem wszelkiego zła, koocem smutków, pokus i nieszczęśd, ale jest też początkiem - początkiem szczęścia, bramą do życia, spoczynku wiecznej szczęśliwości.
Wszyscy ludzie, nawet najgorsi, pragną śmierci spokojnej i szczęśliwej. Ale czemu tylko tak nieliczni używają środków, które do tego celu prowadzą? Bo inni są zaślepieni!
208
Chcę więc gorąco zachęcid was, żebyście zmienili swoje życie i jak należy przygotowali się do tej rozstrzygającej chwili. W tym celu pokażę wam, jakie korzyści wynikają z dobrej śmierci i wymienię środki, jakich trzeba używad, żeby się godnie przygotowad na ostatnią chwilę.
Gdybyśmy mogli umierad dwa razy, moglibyśmy ryzykowad i za pierwszym razem narazid się na niebezpieczeostwo. Ponieważ jednak człowiek umiera tylko raz - „Postanowiono ludziom raz umrzed, a potem sąd" - nie można tu przeprowadzid żadnych eksperymentów. Gdzie drzewo upadnie, tam pozostaje. A od śmierci zależy nasza wiecznośd.
Jeżeli w godzinie śmierci człowiek znajduje się w stanie grzechu ciężkiego, to jego biedna dusza wpadnie do piekła; jeżeli będzie w stanie łaski - wzniesie się ona ku niebu. O, szczęśliwa drogo, która nas prowadzisz do szczęścia i do nieskooczonych dóbr! Chodbyśmy mieli iśd do nieba przez ognie czyśdcowe, i tak będzie to dla nas wielkim szczęściem.
Śmierd bywa podobna do życia. Jeśli żyjemy jak dobrzy chrześcijanie, to także umrzemy szczęśliwie i na zawsze połączymy się z Bogiem. I przeciwnie - idąc za namiętnościami, goniąc za grzesznymi przyjemnościami, zakooczymy życie bez wątpienia nieszczęśliwie. Nie zapominajmy nigdy o prawdzie, która nawróciła tylu grzeszników:, „Jeśli upadnie drzewo na południe albo na północ, na którymkolwiek miejscu upadnie, tam będzie." To od nas zależy, czy nasza śmierd będzie szczęśliwa, piękna i spokojna.
Kiedy Świętemu Hieronimowi przyjaciele powiedzieli, że zbliża się już jego śmierd, on zebrał ostatnie siły i zawołał: „O, błoga i dobra nowino! O, śmierci, przybywaj szybko, bo już dawno tęsknię za tobą! Przybywaj, a wyrwij mnie z nędznego świata i połącz ze Zbawicielem!". A potem, zwracając się do tych, co stali wokół niego, dodał: „Przyjaciele moi, kto chce mied śmierd słodką i spokojną, niech chodzi drogą, którą nam wytknął Chrystus i niech się nieustannie umartwia".
I rzeczywiście - dopiero w godzinie śmierci odbiera chrześcijanin nagrodę za wszystko, co zrobił w życiu dobrego; w tej ostatniej chwili z uśmiechem otwiera mu się niebo i daje mu zakosztowad słodyczy prawdziwych dóbr.
Święty Franciszek Salezy, wizytując swoją diecezję, odwiedza chorego, poczciwego wieśniaka, który bardzo chciał otrzymad przed śmiercią biskupie błogosławieostwo. Ucieszył się chłopek, kiedy zobaczył przy łóżku swojego biskupa, poprosił go też o spowiedź. Kiedy już otrzymał rozgrzeszenie, zapytał prałata: „Księże biskupie, czy ja zaraz umrę?" Święty myśląc, że chory boi się
209
śmierci, zaczął mówid oględnie, że nasze życie i nasza śmierd zależą od Boga, że trzeba pokładad w Nim ufnośd, że nieraz się zdarzało, że ludzie dużo bardziej chorzy wracali do zdrowia. „Ale, księże biskupie, co sądzisz o moim stanie?" — „Synu, na to lepiej mógłby ci odpowiedzied lekarz; twoja dusza jest w stanie łaski i może kiedy indziej nie byłbyś tak dobrze przygotowany na śmierd, jak jesteś przygotowany teraz. Powierzam cię więc całkowicie Opatrzności miłosiernego Boga; niech się z tobą wszystko dzieje według Jego najświętszej woli." - „Bo ja, księże biskupie - odpowiada wieśniak - nie dlatego się pytam, żebym się bał śmierci, ale boję się dłużej żyd na tym świecie." Święty zdziwił się słysząc takie słowa, a nie rozumiejąc, co było ich przyczyną – czy wielka cnota, czy głęboki smutek - zapytał, skąd się bierze ta niechęd do życia. - ,Ach, księże biskupie - zawołał chory - świat jest dla mnie niczym! Nie rozumiem, jak można przywiązywad się do życia. Gdyby to nie było przeciwne woli Bożej, już by mnie dawno nie było między żywymi." - „Skąd w tobie takie uczucia? Z biedy czy z cierpienia?" - „Nie. Swobodnie i wesoło przeżyłem siedemdziesiąt lat i w ogóle nie wiedziałem, co to bieda." - „Ale może masz jakieś przykrości ze strony żony czy dzieci?" - „Nie, najmniejszego smutku mi nigdy nie sprawili, wręcz przeciwnie, zawsze się starali umilad mi życie i może tylko ich bym najbardziej żałował, odchodząc ze świata." - „Dlaczego więc tak gorąco pragniesz śmierci?" - „Bo się nasłuchałem cudownych rzeczy o rozkoszach raju i dlatego świat wydaje mi się ciasnym i ciemnym więzieniem." I tu zaczął wieśniak mówid z obfitości serca, przy czym opowiadał o niebie tak wzniośle i pięknie, że biskup do kooca rozmowy nie mógł wyjśd z podziwu. Czuł się ożywiony i podniesiony na duchu; nauczył się też wtedy gardzid rzeczami stworzonymi i tęsknid za niebem.
Czy zatem nie mam racji, że dla dobrego chrześcijanina śmierd jest słodka i pocieszająca? To ona odrywa od nędzy doczesności i wprowadza w posiadanie dóbr wiecznych. Jak wobec tego można przywiązywad się do marnego życia?
Czym jest to życie, określa w kilku słowach i dosadnie Hiob: „Człowiek urodzony z niewiasty, żyjąc przez czas krótki, napełnion bywa wielą nędz. Który wychodzi, jako kwiat i skruszony bywa, a ucieka jako dzieo i nigdy nie trwa w tymże stanie." Żadne zwierzę nie doznaje na ziemi tylu udręczeo, co człowiek. Jego ciało od stóp do głów podlega najrozmaitszym chorobom. Towarzyszy mu nieustanna obawa i strach przed nieszczęściami, które może nigdy mu się nie przytrafią. Natomiast śmierd od tych wszystkich kłopotów nas uwalnia.
Święty Paweł w liście do Hebrajczyków powiada: „Nie mamy tu miasta trwającego, ale przyszłego szukamy." Jaka radośd przepełnia serce człowieka, który całe lata
210
spędził na wygnaniu, w niewoli, gdy mu zapowiadają, że jego tułaczka się skooczyła, że może wrócid do ojczyzny, spotkad krewnych i przyjaciół!
Takie samo szczęście spotyka duszę kochającą Boga i tęskniącą za niebem, gdy opuszcza ziemię i idzie w górne krainy między Świętych, którzy są jej prawdziwymi krewnymi i przyjaciółmi. Nic więc dziwnego, że sprawiedliwy gorąco wzdycha za tą błogosławioną chwilą.
Śmierd jest dla człowieka dobrego tym, czym dla spracowanego robotnika jest po trudach i fatygach dnia pokrzepiający sen. Bo śmierd, jak mówił Święty Paweł, uwalnia go z więzienia ciała: „Nieszczęsny ja człowiek, kto mnie wybawi od ciała tej śmierci?"
Z kolei święty król Dawid mówi do Boga: „Wywiedźcie z ciemnicy duszę moją ku wyznawaniu Imieniu Twemu: na mnie czekają sprawiedliwi, aż mię nagrodzisz. Kto mi da skrzydła jako gołębicy, a będę latał i odpoczywał?" A Oblubienica w Pieśni nad pieśniami woła: „Poprzysięgam was, córki jerozolimskie, jeśli najdziecie miłego mego, abyście mu oznajmiły, iż mdleję od miłości." Nasza biedna dusza jest w ciele jak diament w kałuży błota. Błogosławiona śmierd, która nas wyrywa z tych nędz!
Święty Grzegorz Wielki opowiada, że pewien ubogi człowiek, nazwiskiem Prenestes, sparaliżowany od dłuższego czasu na całym ciele, prosił tych, co byli przy jego śmierci, żeby zaśpiewali pieśo. Gdy go zapytano, skąd u niego ta radośd, odpowiedział: „Ach, przecież zaraz moja dusza opuści ciało i zostanę uwolniony z więzienia". Po chwili śpiewu dała się jeszcze słyszed wspaniała muzyka anielska. „Czy nie słyszycie śpiewów anielskich?" - zawołał umierający i skonał. W tym momencie izbę zmarłego wypełniła miła woo balsamu.
Ten przykład powinien was przekonad, że słusznie powiedział Bóg przez usta Izajasza proroka: „Podnieś się, podnieś się, powstao, Jeruzalem, któreś piło z ręki Paoskiej kielich gniewu Jego, aż do dna kielicha uśpienia napiłoś się i wypiłoś aż do drożdży. Oto wziąłem kielich uśpienia z ręki twej, dno kielicha gniewu Mego, nie przydasz, abyś go więcej piło. Powstao, powstao, oblecz się w moc twoją w Syjonie, oblecz szaty ochędóstwa twego, bo nie przyda więcej, aby przeszedł przez cię nieobrzezaniec i nieczysty. Otrząśnij się z prochu, wstao a siądź, Jeruzalem, rozwiąż związki szyi twojej, pojmana córko Syjon."
Kto pojmie radośd Świętej Ludwiny, kiedy toczona za życia przez raka i robactwo, po dwudziestu siedmiu latach cierpienia, zrozumiała, że jej życie dobiega kresu! Wołała wtedy: „Co za szczęście! Kooczą się wszystkie moje cierpienia... Droga nowino! Spiesz się, śmierci, bo już od dawna za tobą tęsknię!"
211
Nie mniej szczęśliwy czuł się Święty Klemens męczennik, kiedy po trzydziestu dwóch latach więzienia i cierpieo dowiedział się, że skazano go na śmierd. „O, błoga nowino - zawołał. - Żegnam cię, więzienie i was, tortury i kaci! Oto koniec mego życia i mojej katuszy. Jak droga mi jesteś, śmierci! Ach, nie spóźniaj się! Chodź, uwieocz mnie chwałą i na zawsze połącz z Bogiem."
Szczęśliwy chrześcijanin, który odważnie kroczy śladami swego Boskiego Mistrza... A życie Jezusa Chrystusa było pasmem nieprzerwanych modlitw, trudów i cierpieo. W Swoim życiu publicznym często usuwał się On na odludzie, żeby się modlid. Poza tym bez przerwy pracował dla zbawienia dusz. I dla nas modlitwa powinna byd czymś tak naturalnym jak oddech. W Swoim życiu, wypełnionym modlitwą i pracą, Jezus wiele wycierpiał: ubóstwo, prześladowanie, upokorzenie i wszelkiego rodzaju pogardę. Sam o Sobie mówi przez usta Proroka: „Ustał w boleści żywot mój i lata moje we wzdychaniu. Zemdlała w ubóstwie siła moja i kości moje strwożone są." Życie dobrego chrześcijanina nie obejdzie się bez krzyża.
Święci nie mieli nigdy dosyd boleści, tyle znajdowali w nich przyjemności. Wielki papież Innocenty I, pokryty wrzodami od stóp do głowy, nieustannie wzdychał za nowymi cierpieniami i modlił się: „Boże, pomnóż moje boleści, ześlij na mnie dużo cięższe choroby, byłeś mi tylko udzielił nowych łask!" — „Dlaczego prosisz Boga o przymnożenie boleści? I tak już cały jesteś pokryty ranami" - mówiono mu. - „Nie wiecie - odpowiadał Innocenty - jaka to wielka zasługa cierpied z miłości do Chrystusa. Gdybyście pojęli znaczenie krzyża, pokochalibyście go z całej duszy."
Święty Ignacy Męczennik obawiał się, czy lwy i tygrysy, zamiast go pożred, nie będą mu lizały stóp, jak się to nieraz zdarzało. Dlatego mówił: „Będę was głaskad i pieścid, byleście mnie prędzej zmiażdżyły. A gdybyście nie chciały mnie pożred, będę was drażnił, żebyście się na mnie rzuciły z większą wściekłością". A do swych uczniów pisał: „Donoszę wam, że jestem szczęśliwy, bo umrę dla Jezusa Chrystusa, mojego Boga. O to was tylko proszę, żebyście się nie starali wyrwad mnie od śmierci. Wiem dobrze, co dla mnie pożyteczne. Jestem Bożą pszenicą. Trzeba, żebym został zmielony kłami lwów i stał się chlebem godnym Chrystusa."
Święty Andrzej Apostoł na widok krzyża cieszył się: „Błogosławiony krzyżu, ty złączysz mnie z moim Mistrzem! Przyjmij mnie w swoje objęcia, bo z nich przejdę na łono mojego Boga."
Święty Wawrzyniec leżąc na rozpalonej kracie też cieszył się i żartował - tak bardzo umacniała go w cierpieniach łaska Boża.
212
Święta Paula, znakomita Rzymianka, doznawała strasznych boleści żołądka, a mimo to wolała raczej umrzed niż skosztowad, chod odrobinę wina, które jej podawano.
Święty Grzegorz opowiada, że pewien sparaliżowany żebrak, od wielu lat leżący w barłogu, chociaż doznawał niepojętych boleści, bez przerwy dziękował za nie Bogu. Również umierając uwielbiał Stwórcę.
Jakże pocieszającą jest rzeczą - mówi Święty Augustyn — umrzed mając czyste sumienie i obfity pokój serca! Spokój duszy jest najcenniejszym skarbem na ziemi, jak mówi sam Duch Święty: „Nie ma radości większej niż wesele serca."
Sprawiedliwy nie boi się śmierci, bo ona go zjednoczy z Bogiem i wprowadzi go w posiadanie wszelkich dóbr.
Patrzcie na Świętych! Z jaką radością serca idą na śmierd!
Oto — mówi Jan Chryzostom — Święty Paweł: mężnie i nieustraszenie zdąża do Jerozolimy, chociaż czeka go tam prześladowanie. Bo mówi wyraźnie: „Wiem, że mnie czekają cierpienia, okowy i prześladowania; wszelako nie lękam się, bo jestem przekonany, że mnie nie opuści mój dobry Mistrz". A kiedy zobaczył płaczących uczniów, dodał jeszcze te słowa:, „Czemu, płacząc, zasmucacie moje serce? Jestem gotów na więzienie i śmierd dla Imienia Pana Jezusa."
Chociaż nie jesteśmy podobni do Pawła Apostoła, to jednak możemy ufad, że po dobrej spowiedzi i po zadosyduczynieniu nasze grzechy zostaną zgładzone i zatopione w Przenajświętszej Krwi Chrystusa, niczym wojsko faraona w Morzu Czerwonym.
Na Kalwarii stały trzy krzyże, a między nimi był krzyż Jezusa - krzyż niewinności, do którego nie możemy aspirowad, bośmy zgrzeszyli. Ale wznosił się tam też krzyż dobrego łotra, krzyż pokuty; i on niech będzie naszym krzyżem. Bierzmy przykład z tego łotra, który w ostatnich chwilach życia pokutował i prosto z krzyża poszedł do nieba. Bo Zbawiciel powiedział do niego: „Dziś będziesz ze Mną w raju."
Ostatni krzyż na Kalwarii to krzyż przewrotnego złoczyocy - ten pozostawmy grzesznikom, którzy się nie chcą poprawid.
Od nas samych zależy, czy nasza śmierd będzie szczęśliwa. W ostatniej godzinie opuści nas wszystko: majątek, krewni i przyjaciele. Na myśl o tym grzesznik jest przerażony, a sprawiedliwy się cieszy. Bo dlaczego miałby żałowad dóbr, którymi przez całe życie gardził? W tej ostatniej chwili nie chodzi mu o ciało — uważał je przecież za okrutnego tyrana, który nieraz naraził jego duszę na straszne
213
niebezpieczeostwo. Miałby więc może żałowad przyjemności ziemskich? Nie - przecież spędził życie na jękach, we łzach i pokucie. Śmierd odrywa go od rzeczy, którymi zawsze gardził i których nienawidził, odrywa go od grzechu, świata i jego rozkoszy. Natomiast wszystko, co kochał - cnoty i dobre uczynki - zabiera on ze sobą. Porzuca wszelkie nędze, a bierze w posiadanie niezliczone bogactwa; opuszcza pole walki, żeby używad pokoju; opuszcza strasznego wroga szatana - a idzie na łono najlepszego Ojca. Dobre czyny wiodą go w triumfie na łono Stwórcy, przed którym staje on nie jak przed swoim Sędzią, ale jak przed czułym przyjacielem, który teraz wynagrodzi mu wszystkie cierpienia. Tak właśnie jest: cnotliwe uczynki otworzą nam bramy raju i wysłużą królestwo niebieskie!
Król Ezechiasz czynił wiele dobrego i chciał podobad się tylko Bogu. I Bóg błogosławił mu w życiu. W godzinie śmierci opuścił go blask majestatu i bogactwa, opuścili najwierniejsi słudzy; zostały mu tylko dobre uczynki. I one wyjednały mu łaskę u Boga. Bo chory król modlił się do Pana: „Wspomnij proszę, Panie, jakom chodził przed Tobą w prawdzie i w sercu doskonałym, a czyniłem, co jest dobrego przed oczyma Twymi."
Święty Jan mówi w Apokalipsie: „Błogosławieni, którzy umierają w Panu. Odtąd już mówi Duch, aby odpoczęli od prac swoich; albowiem uczynki ich za nimi idą."
Do nieba zabierzemy rzeczy najdroższe - dobra przemijające zostawimy na ziemi, a wiecznotrwałe pójdą z nami przed tron Najwyższego. Za pustelnikiem pójdą: jego samotnośd, medytacje, milczenie i modlitwy. Zakonnikowi towarzyszyd będą: biczowanie, posty i abstynencje. Za kapłanem pójdą prace apostolskie. Tam zobaczy on wszystkie dusze, które nawrócił swoją gorliwością, te dusze, które będą jego nagrodą i chwałą.
Dobry chrześcijanin znajdzie tam swoje godne Spowiedzi i Komunie i wszystkie akty cnót, którymi odznaczał się za życia. Śmierd człowieka sprawiedliwego jest naprawdę słodka!
Jak mówi Izajasz: „Powiedzcie sprawiedliwemu, że dobrze, iż owoców wynalazków swoich pożywad będzie."
Przyznacie, że śmierd sprawiedliwego jest naprawdę bezcenna. Kiedy kapłan przychodzi do niego przed śmiercią, widzi, jak umacnia się jego własna wiara i nadzieja. Ledwo zacznie mówid o Bogu, już serce tamtego bucha miłością, jak rozpalony piec. Kiedy wspomni o Sakramentach Świętych, ten nie trwoży się jak grzesznik, ale doznaje wielkiej otuchy, strumienie szczęścia zalewają mu duszę, bo wie, że przyjdzie Pan i zabierze go ze Sobą do raju.
214
Święty Grzegorz mówi, że jego ciotka Tarsylla w godzinie śmierci wołała w zachwycie: „Oto Bóg i Oblubieniec mój!" Umarła także w ekstazie miłości.
W pokoju Świętego Mikołaja z Tolentino, od momentu, w którym w ostatniej chorobie przyjął on Ciało Zbawiciela, przez osiem dni słychad było śpiewy anielskie, które ustały dopiero w godzinę jego śmierci. Duchy niebieskie zaraz po zgonie zabrały Bożego wybraoca do górnych krain. Błogosławiona śmierd sprawiedliwego!
Święta Teresa ukazała się jednej z sióstr zakonnych w wielkiej jasności i zapewniła ją, że Pan Jezus był przy jej śmierci i zaprowadził jej duszę do nieba. Jakie to słodkie, jak pełne otuchy - umierad w przyjaźni z Bogiem!... Czy nie wspaniała to nagroda za dobre uczynki spełnione za życia?
A teraz wymienię środki, które w sposób pewny przygotują was do szczęśliwej śmierci. Są to: świątobliwe życie, szczera i prawdziwa pokuta za grzechy oraz doskonałe podobieostwo naszej śmierci do śmierci Jezusa Chrystusa.
Śmierd jest zwykle, wedle Pisma i Ojców, odbiciem życia. Kto żył naprawdę po chrześcijaosku, umrze pobożnie. Kto żył źle, prawdopodobnie źle skooczy. Mówi Izajasz, że biada bezbożnemu, który się sili na zło, bo nagroda, jaką odbierze, będzie stosowna do jego dokonao. I tak jest - graniczy z cudem, jeśli po złym życiu przychodzi dobra śmierd.
Po drugie - serce Boga zmiękczają prawdziwi pokutnicy i oni też znajdują u Pana miłosierdzie w godzinę zgonu.
Duch Święty zachęca nas, żebyśmy przyjacielowi w obliczu śmierci wyświadczali dobro: „Przede śmiercią czyo dobrze przyjacielowi twemu, a według przemożenia twego, ściągając, dawaj ubogiemu."
Ach, bracia, czy możemy mied lepszego przyjaciela niż swoją duszę? A więc świadczmy jej dobro, póki możemy, bo nadejdzie chwila, w której już niepodobna będzie cokolwiek sobie wysłużyd.
Życie szybko ucieka. Jeśli odkładacie nawrócenie na godzinę śmierci, to jesteście ślepi! Nie znacie przecież ani dnia, ani miejsca, w którym przyjdzie wam umrzed i nie wiecie, czy wtedy będziecie mieli jakąś pomoc. Kto wie, czy jeszcze tej samej nocy nie staniecie przed trybunałem Chrystusa, okryci grzechami. Bądźcie więc gotowi, by stanąd przed Sędzią z czystym i spokojnym sumieniem w każdym czasie.
Święty Piotr Damiani opowiada, że pewien zakonnik przez większośd życia w klasztorze wykłócał się ze swymi bradmi. Gdy konał, ci upominali go, by może jednak pomyślał o swej duszy, ale nie mogli wydusid z niego ani słowa. A kiedy już
215
zaczynał mówid, to opowiadał o procesach i sprawach, którymi się dawniej zajmował, a o duszy i poprawie nie wspominał słówkiem. Upomnienia braci nie poskutkowały - umarł bez najmniejszej oznaki skruchy. Tak, kochani, jakie życie, taka śmierd! Bóg rzadko robi cuda. Jeśli żyjecie w grzechu, to i w grzechu poumieracie.
Mamy na to mnóstwo dowodów. Czytamy w Piśmie Świętym, jak to dumny Abimelech pozabijał swoich braci, żeby móc panowad samodzielnie. Pewnego razu oblegał on jakieś obronne miejsce. W trakcie tego oblężenia zaatakował wieżę, którą chciał podpalid. Tymczasem z góry wypatrzyła go jakaś kobieta i śmiertelnie go zraniła, rzucając w niego kamieniem. Trafiony w głowę, zawołał swego giermka, żeby ten przebił go mieczem — żeby nie mówiono, że zginął z ręki niewiasty. Był pełen pychy przez całe życie i dlatego w chwili śmierci także nie opuszcza go pycha.
Gdy Saul odniósł ciężką ranę na wojnie z Amalekitami, widząc, że wszystko stracone, rzucił się na własny miecz, by się przebid. Ale nie umarł, tylko się męczył. Widzi nadchodzącego żołnierza, mówi więc: „Przyjacielu, podejdź bliżej, powiedz, kim jesteś". - „Jestem Amalekitą". — „Proszę, zrób mi łaskę i dobij mnie. Bardzo cierpię, a nie mogę umrzed." Dlaczego ten nędznik, spytacie, chce umrzed z ręki Amalekity? Czy on pierwszy albo ostatni z królów przegrał bitwę? Nie dziwcie się - odpowiedzą wam Ojcowie - ten władca przez całe życie oddawał się występkom, ulegał zazdrości, chciwości i innym namiętnościom. Nic dziwnego, że źle umiera, bo źle żył.
Absalom był nieposłuszny i podniósł bunt przeciw własnemu ojcu. Kiedy nadeszła godzina jego śmierci, przeznaczona mu od wieków przez Boga, zawisł na drzewie, a Joab przeszył go strzałami. Czemu tak nędznie zginął? Bo był złym synem - dlatego źle kooczy. Widzicie, że kto chce szczęśliwie umrzed, powinien pobożnie żyd i pokutowad za grzechy.
Trzecią pomocą do szczęśliwego zakooczenia życia jest naśladowanie umierającego Pana. Konającemu podają krzyż nie tylko po to, by oddalał złego ducha, ale i po to, by wzorem dla chorego był Ukrzyżowany. Patrząc na Niego, ma się on przygotowad do śmierci tak, jak to czynił Jezus. A On przed śmiercią oddalił się od Apostołów.
Także człowiek, który umiera, ma się usunąd od świata, oderwad od osób, chodby najdroższych i zajmowad się tylko Bogiem i zbawieniem swej duszy. Jezus, przewidując śmierd, upadł na ziemię w Ogrójcu i gorąco się modlił. Tak samo chory, gdy zbliża się koniec, ma się gorąco modlid i łączyd swoje konanie z
216
konaniem Pana. Jeśli chce mied zasługę, niech przyjmie śmierd z radością lub przynajmniej z wielkim poddaniem się woli Ojca; niech pamięta, że by oglądad Boga - nasze jedyne szczęście - koniecznie trzeba umrzed. Mówi Święty Augustyn, że kto nie chce umierad, nosi jakby znamię odrzucenia.
Jak szczęśliwy jest w godzinie śmierci chrześcijanin, który dobrze przeżył życie! Porzuca wszelkie nędze, żeby objąd w posiadanie niezmierzone dobra! Szczęśliwa i błoga rozłąko! Ty nas jednoczysz z Najwyższym Dobrem, którym jest Bóg. Tego wam życzę. Amen.
27. O SĄDZIE SZCZEGÓŁOWYM
ODDAJ LICZBĘ WŁODARSTWA TWEGO;
ALBOWIEM JUŻ WŁODARZYD NIE BĘDZIESZ MÓGŁ.
Łk 16, 2
Czy nie ogarnia nas przerażenie, kiedy myślimy o surowych sądach Bożych? Dni naszego życia są policzone; nie znamy godziny ani chwili, w której Najwyższy Sędzia wezwie nas przed Swój tron i każe zdad ścisły rachunek. Wiara mówi nam, że mamy jeszcze nadzieję, że jeszcze możemy się przygotowad na ten straszny moment, żeby nie zaskoczył on nas tak, jak zaskoczył tego włodarza, o którym mówi Ewangelia.
Dziś wykażę wam, że kiedyś nastąpi dla nas sąd szczegółowy, na którym zdamy ścisły rachunek ze wszystkich naszych uczynków. Następnie wskażę środki, jakich mamy używad, żeby sąd ten nie wypadł dla nas niekorzystnie. WIECIE, ŻE SĄDZENI BĘDZIEMY DWA RAZY: NA KOOCU ŚWIATA WOBEC WSZYSTKICH LUDZI I BEZPOŚREDNIO PO ZGONIE.
Zycie ludzkie można ująd w trzy słowa: żyd, umrzed, stanąd na sądzie. Tego niezmiennego prawa nie uniknie nikt. Rodzimy się, żeby umierad; umieramy, żeby stanąd na sądzie, który rozstrzygnie o naszym wiecznym szczęściu lub nieszczęściu. Sąd Ostateczny, na którym wszyscy musimy stanąd, będzie tylko ogłoszeniem wyroku, który zapadnie w godzinie śmierci, podczas sądu szczegółowego.
Bóg, moi drodzy, policzył nasze lata i określił, który rok ma byd ostatnim rokiem w naszym życiu. W tym ostatnim roku zna On ostatni miesiąc, w ostatnim miesiącu ostatni dzieo, w ostatnim zaś dniu ostatnią godzinę, w której przestaniemy żyd. I co stanie się z grzesznikiem, który obiecuje sobie długie życie? Przeliczy się, bo niespodziewanie pojawi się jego ostatnia godzina, w której nie będzie już żadnej nadziei ani ratunku. A natychmiast po śmierci nastąpi sąd.
217
Powiecie mi: „Dobrze o tym wiemy!" Chociaż wiecie, to nie wierzycie, bo gdybyście wierzyli, ani chwili dłużej nie pozostawalibyście w stanie grzechu narażając się bez przerwy na piekło!
O, nadejdzie chwila, w której Bóg przyłoży pieczęd nieśmiertelności na wasze długi - przyłoży pieczęd i znamię, których nikt nie rozerwie! O, straszna chwilo! Pędzisz z taką prędkością, ciągnąc za sobą straszliwy szereg wieków!
Tak jest - każdy z nas z osobna stanie przed trybunałem Chrystusa, żeby zdad rachunek z dobrego i ze złego. Nieraz Pan Bóg, żeby przestrzec błądzącego człowieka i skłonid go do poprawy, sprowadza tę chwilę jeszcze za jego życia.
Pewien wyuzdany człowiek, dopuścił się w ciągu dnia wielkich występków, po czym w nocy miał widzenie - zdawało mu się, że stoi przed tronem Boga. Można sobie wyobrazid, jaki go wstyd ogarnął, jaką gorycz czuł w duszy! Kiedy się obudził, widad było, że cały był w potach, włosy mu całkiem posiwiały, a do ludzi mówił ze łzami: „Zostawcie mnie samego, widziałem straszliwego Sędziego! Przebaczenia, o mój Boże, przebaczenia!" Jego koledzy, z którymi razem oddawał się występkom, dowiedzieli się, że jest chory, więc przyszli do niego z wizytą. Zaczęli go pocieszad, a on im powiedział: „Idźcie precz! Nie jesteście już moimi przyjaciółmi, nie chcę was znad! Widziałem Sędziego w chwale i majestacie. Oskarżano mnie i stawiano pytania, na które nie mogłem nic odpowiedzied. Wszystkie moje występki są dokładnie spisane. Czytałem je, poznałem ich zło i liczbę. Banda złych duchów czekała już tylko, żeby mnie porwad do piekła. Precz, obłudni przyjaciele, nie chcę was więcej oglądad! Będę uważał za wielkie szczęście, jeśli mi się uda przez surową pokutę uśmierzyd gniew Sędziego. Ta ostatnia chwila może dla mnie nadejśd i dzisiaj! Boże, przebacz mi! Boże, zmiłuj się nade mną!" I rzeczywiście resztę życia spędził we łzach i w pokucie.
Na sądzie szczegółowym najpierw zdawad będziemy rachunek ze wszystkich darów, jakie otrzymaliśmy od Boga. A jako pierwsze otrzymaliśmy od Niego dobra naturalne ciała i duszy.
Sędzia zapyta nas więc, do czego używaliśmy swoich sił fizycznych? Czy wyświadczaliśmy przysługi bliźnim? Czy pracowaliśmy usilnie? Czy pokutowaliśmy i odbywaliśmy pielgrzymki do miejsc świętych? A może przeciwnie - zużywaliśmy zdrowie na zabawy, gonienie po szynkach, okradanie bliźniego, prace w nie dziele, niepotrzebne podróże w dni świąteczne, kiedy to powinniśmy się modlid i spędzad czas na dobrych uczynkach?
218
Dalej będzie nas Sędzia pytał, czy nie używaliśmy darów rozumu w złych celach: na czytanie złych książek, na obcowanie z ludźmi przewrotnymi, na oszukiwanie przy kupowaniu i sprzedawaniu, na fałszywe przysięgi, na wszczynanie procesów, na zemstę, na bluźnierstwa przeciw Bogu i religii i na wymyślanie przeciw księżom?
Będzie nas jeszcze badał, czy nie układaliśmy nieczystych lub uwłaczających bliźniemu piosenek, czy nie uczyliśmy innych czegoś złego?
Z kolei zdamy rachunek z tego, czy należycie używaliśmy swojego majątku. Biada wtedy ojcom i matkom, jeśli kupowali swym dzieciom stroje na zgubę ich własnych i cudzych dusz! Zostaną im też przypomniane pieniądze wyrzucone na gry, pijaostwa, taoce i inne niepotrzebne wydatki. Czy nie mogliście wykorzystad tego wszystkiego na wsparcie dla biednych?
Wtedy odzyskacie wzrok, ale będzie już za późno! Następnie zdamy rachunek z łask porządku nadprzyrodzonego. Urodziliśmy się na łonie Kościoła Katolickiego, podczas gdy tylu innych ludzi żyje i umiera w błędach pogaoskich. Przypomni nam Bóg, przez ile lat miesięcy, tygodni i dni utrzymywał nas przy życiu, chociaż słusznie mógł nas ukarad śmiercią, bo ciężko Go obrażaliśmy. Przypomni nam wszystkie dobre myśli i natchnienia, którymi tak hojnie nas obdarowywał. Niestety, ile tych łask zmarnowaliśmy!
Przypomni, jak byliśmy zachęcani do cnoty, jak nas uczono katechizmu, co wyczytaliśmy w tekstach dotyczących wiary; przypomni nam Spowiedzi, Komunie Święte. Wielu chrześcijan nie otrzymało nawet setnej części tych łask, co my, a przecież się uświęcili! Biada chrześcijaninowi, który nie wykorzystał tych skarbów!
Kiedy Święty Augustyn zastanawiał się nad tym, ogarniał go strach: „Co się ze mną stanie - mówił - skoro otrzymałem tyle łask? Bardziej się boję z powodu zmarnowanych łask niż z powodu popełnionych grzechów! Boże, co mnie czeka?!"
Opowiadają, że nawet Święta Teresa podczas swej ostatniej choroby wpadała w przerażenie, kiedy porównywała swoje życie z życiem Zbawiciela.
W tym dniu sprawiedliwy Sędzia postawi nam słuszny zarzut, że nadużywaliśmy Jego Przenajświętszej Krwi i że nie korzystaliśmy z Jego skarbów. Nazwie nas niewdzięcznymi, nieurodzajnymi drzewami i winnicą, która mimo tylu trosk i starao nie wydała owoców. Jak ciężkie wyrzuty usłyszymy!
Święty Jan Klimak opowiada, jak po surowym życiu umierał w podeszłym wieku pustelnik Szczepan. W przeddzieo swojej śmierci miał oczy szeroko otwarte i rozglądał się na prawo i lewo, jakby widział kogoś, kto żądał od niego rachunku. Obecni słyszeli, że jakaś osoba stawiała pytania, na które chory odpowiadał. - „Tak,
219
popełniłem ten grzech, ale pościłem za niego tyle a tyle lat". I znowu dawała się słyszed odpowiedź: — „Nieprawda, tego grzechu się nie dopuściłem". - Albo: „Zawiniłem, ale Bóg miłosierny darował mi". Ten niewidzialny sąd - jak opowiada wspomniany Święty – przeraził wszystkich obecnych, tym bardziej, że Szczepan był w nim obwiniany o jakieś grzechy, których nie popełnił. Jeżeli więc święci pustelnicy, którzy życie spędzili we łzach i pokucie, tak się bali przy zdawaniu tego rachunku, to co będzie się działo z grzesznikiem, który zobaczy wokół siebie tylko same grzechy i który nie będzie miał na czym oprzed swojej nadziei?! Sąd ten odbędzie się wobec naszego Anioła Stróża, który przypomni nasze dobre czyny, i czarta, który wyjawi nasze grzechy. Potem Bóg ogłosi wyrok na wiecznośd.
Święty opat Agaton umierał patrząc nieruchomo w niebo. Kiedy jeden z zakonników spytał go, w co się wpatruje, odparł: „Jestem w obliczu Boga i czekam na sąd. Wydaje mi się, że wiernie spełniałem przykazania, ale mimo to nie jestem wolny od lęku, bo sądy Boże są inne niż ludzkie."
Jeśli zdawanie rachunku ze zmarnowanych łask jest straszne, to co mówid o sądzie z popełnionych grzechów? Najpierw z tych popełnionych myślą - z nieczystych pragnieo, z nienawiści, zazdrości, pychy, obłudy. Zły duch przedłoży księgę, w której spisał wszystkie bezwstydne czyny, brudne spojrzenia, cudzołóstwa, wszystkie świętokradzkie Spowiedzi i Komunie Święte.
Lepiej by było, żeby Bóg wtrącił bezbożnika do piekła bez tego sądu - jak okropnego wstydu by wtedy uniknął!
Sąd ten najprawdopodobniej odbędzie się w pokoju i przy łóżku umierającego.
Pozbawieni wstydu grzesznicy zobaczą - jak bezbożny Baltazar - wypisany na ścianach straszny wyrok potępienia. Nie będą mogli zaprzeczad, bo Jezus Chrystus otworzy księgę i wskaże im miejsce i godzinę popełnienia grzechu. Wtedy nie będzie już czasu na pokutę - Zbawiciel przeklnie wówczas niegodziwego grzesznika na wieki. Pod wpływem światła Bożego staną wtedy przed oczyma umierającego w całej swej grozie wszelkie nieczystości, znieważanie świąt i niedziel, pijaostwo, karczemne wybryki, występne zabawy i taoce, grzechy przewrotnych dzieci, które za nic miały rodziców i źle ich traktowały; staną w oczach, jak żywe, wszystkie krzywdy, zdzierstwa i niesprawiedliwości. Na świecie człowiek zawsze znajduje coś na swoją obronę - tu tego nie będzie.
Zły duch nie omieszka postawid nam przed oczyma grzechów, które z naszej winy popełnili inni ludzie. Wtedy źli rodzice zobaczą, ile razy dzieci opuściły z ich winy modlitwy poranne i wieczorne. Pracodawcy zobaczą, ile razy uniemożliwili
220
pracownikom pójście na Mszę niedzielną. Pijakom żywo stanie przed oczyma, ilu ludzi skusili do bywania w knajpach, a rozwiązłym, ile razy uwiedli inne osoby. A co będzie z szynkarzami, którzy pozwalali u siebie na wszelkie orgie i bezeceostwa? Co z synami, którzy potajemnie okradali rodziców, a ich pieniądze wydawali na występki? Zadrżą też wtedy oszczercy, którzy z powodu winy jednego człowieka rzucali potwarze na cały stan kapłaoski.
Będą nas wówczas sądzid także z tego, cośmy robili, żeby się przypodobad światu: tylko dla oka ludzkiego, powodowani obłudą wszelkiego rodzaju i faryzeizmem.
Nie muszę dodawad, że osądzi nas Jezus i z zaniedbywania spełniania dobrych uczynków.
Ile razy mogliście byd na Mszy w dzieo powszedni?
Ile razy mieliście okazję nawiedzid Najświętszy Sakrament, wyspowiadad się, przyjąd Komunię Świętą, spełnid uczynek miłosierny, umartwid się w jedzeniu?
Ile razy mieliście takie okazje, a nie wykorzystaliście ich?
Bóg w ciągu życia udziela chrześcijaninowi wszystkich łask, jakie są mu potrzebne do zbawienia. Kiedy więc człowiek potępi się, winę za to przypisze tylko sobie - bo nie chciał współdziaład z łaską Bożą, bo nadużył wolnej woli.
Co ma zrobid grzesznik, żeby w tamtej chwili mógł byd bezpieczny? Niech zaraz wejdzie w siebie! Niech poważnie zacznie zastanawiad się nad stanem swej duszy; niech stale przypomina sobie o godzinie śmierci i o sądzie szczegółowym! To napełni mu serce świętą bojaźnią - bojaźnią, która jest początkiem mądrości!
Niech jak Zacheusz odda wszystko, co nie jego. Gdyby tego nie zrobił, nie uniknąłby piekła.
Niech wraz z Dawidem gorzko płacze za grzechy, które popełnił, a nowych niech się nie dopuszcza. Niech głęboko uniży się przed Bogiem i niech z weselem - a przynajmniej z poddaniem i świętą rezygnacją - przyjmie z Jego ręki wszystkie cierpienia. Bo lepiej płakad i pokutowad na ziemi aniżeli po śmierci, gdzie łzy i cierpienia są bez zasługi.
Bracia najmilsi! Żyjmy w strachu przed duchową ślepotą! Pamiętajmy, że w chwili, w której najmniej się tego będziemy spodziewali, Jezus zapuka i wezwie nas na straszny sąd. Błogosławiony człowiek, który o tym pamięta i w każdej chwili gotowy jest zdad sprawiedliwemu Sędziemu rachunek ze swojego włodarstwa. Amen.
221
28. O PIEKLE CHRZEŚCIJAN
TAM BĘDZIE PLĄCZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓW.
Mt 8,12
Kiedy Pan Jezus przyszedł do Kafarnaum, podszedł do Niego setnik, który powiedział: „Panie, mój sługa zachorował; leży w domu i bardzo cierpi". Chrystus odpowiedział wtedy: „Przyjdę i uzdrowię go". Ale setnik, przejęty dobrocią Zbawiciela, zawołał: „Panie, nie jestem godzien, żebyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiony sługa mój. Bo i ja podlegam władzy, ale mam pod sobą żołnierzy i kiedy któremuś mówię: 'Idź', to idzie; kiedy drugiemu mówię: 'Chodź', to przychodzi; słudze kiedy mówię: 'Zrób to', to robi."
Jezus podziwiał słowa setnika, a tym, którzy go otaczali, powiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znalazłem tak wielkiej wiary nawet w Izraelu. Dlatego wielu ich przyjdzie ze wschodu słooca i zachodu i usiądą z Abrahamem i Izaakiem, i Jakubem w Królestwie niebieskim, a synowie Królestwa będą wyrzuceni w ciemności zewnętrzne. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów."
Czy może kogoś nie przerazid myśl, że źli chrześcijanie zostaną wyrzuceni w zewnętrzne ciemności, czyli do piekła, gdzie będą płakad i zgrzytad zębami, zaś bałwochwalcy i poganie, którzy nie znali Jezusa, przeciwnie - otworzą oczy, porzucą drogę prowadzącą na potępienie, wejdą na łono Kościoła Katolickiego i zajmą miejsce złych chrześcijan, którzy w swoim zaślepieniu pogardzili Bożymi łaskami?
Źli chrześcijanie będą kiedyś w piekle ponosili straszniejsze męczarnie, niż niewierni, którzy nigdy w życiu nie słyszeli o Chrystusie i Jego religii. Bo chrześcijanom, gdy tylko dojdą do wieku, w którym mogą już korzystad z rozumu, przyświeca, niczym wspaniałe słooce, pochodnia wiary. W sposób wystarczający mogą więc poznad swoje obowiązki względem Boga, względem samych siebie, względem bliźniego.
Jakie straszne, jakie okropne będzie piekło chrześcijan!
Jak niebo oddalone jest od ziemi, tak potępienie chrześcijan będzie daleko cięższe od potępienia niewiernych. Bo sprawiedliwy Bóg surowiej karze tego, kto otrzymał więcej łask, ale wzgardził nimi, zamiast z nich korzystad i wiernie służyd Panu. Potępiony chrześcijanin cierpi więc w piekle bez porównania bardziej niż poganin.
Gdybym mógł teraz przywoład tu Judasza i kazad mu przemówid, wołałby on tylko: „Ach, cierpię!" Nie mógłby powiedzied nic więcej, bo język ludzki nie jest w stanie oddad tego, jak sprawiedliwośd Boża karze grzesznika po śmierci.
222
Jak w niebie są różne stopnie chwały dla wybranych - stosownie do zasług każdego tak i w piekle są różne stopnie mąk i niejako tyle jest piekieł, ilu jest potępieoców, bo każdy z odrzuconych cierpi tam stosownie do liczby i jakości swoich grzechów.
Wszyscy są nieszczęśliwi, bo nie oglądają Boga, co jest ich największą karą - gdyby potępiony mógł widzied Boga chodby raz na tysiąc lat przez pięd minut, to jego piekło przestałoby istnied. Ale mylą się bezbożnicy, kiedy mówią, że wszystko jedno, czy pójdą na potępienie za wielką liczbę grzechów, czy za małą!
Naprawdę, czasem wydaje mi się, jakbym widział płomienie rozpalone ręką sprawiedliwego Boga, jak cofają się od bałwochwalców, a z jakąś szaloną wściekłością rzucają się na potępionych chrześcijan!
I znowu mi się wydaje, jakby z tych ciemnych otchłani dobiegał głos pogan: „Dlaczego, Boże, odrzuciłeś nas w tę przepaśd ognia? Przecież nie wiedzieliśmy, co powinniśmy robid, żeby Cię pokochad. Jeśli Cię obrażaliśmy, brało się to tylko z niewiedzy. Gdybyś do nas przemawiał, tak jak kiedyś przemawiałeś do chrześcijan, kochalibyśmy Cię i unikalibyśmy grzechów". Jezus zamyka uszy na to wołanie, bo przecież dał poganom prawo naturalne, nie opuścił ich całkowicie.
Ale skarga potępionych chrześcijan jest bez porównania bardziej wstrząsająca. Ci nieprzerwanie jęczą: „O, jak cierpię! Widzę ogieo, dotykam go, czuję, sam jestem ogniem! Z własnej winy jestem potępiony. Wiedziałem dobrze, co trzeba było robid dla zbawienia i miałem wszystko, co było do tego potrzebne. Wiedziałem, że przez grzech tracę Boga, tracę duszę i niebo, narażam się na ogieo wieczny. Cierpię te kary, bo sam tego chciałem. Miłosierny Bóg tyle razy mi przebaczył, tyle razy udzielił mi Swoich łask, tyle razy przez wyrzuty sumienia chciał mnie skłonid do porzucenia grzechu. Ale pogardziłem nauką Kościoła i mimo że otrzymałem tak wiele światła, zuchwale grzeszyłem. Karz mnie sprawiedliwy Boże, bo to przecież dla mnie przyjąłeś ciało ludzkie, dla mnie zniosłeś tyle upokorzeo i męczarni, dla mnie przyjąłeś bolesną śmierd! Dla mnie głosiłeś tę wspaniałą naukę i hojnie rozdzielałeś Swe łaski."
Na wieki też będzie miał grzesznik przed oczyma wszystkie dobre myśli, pragnienia i uczynki, jakie mógł spełnid, a nie spełnił; Sakramenty Święte, z których nie skorzystał; modlitwy, które zaniedbał; Msze Święte, które opuścił.
A więc rozum oświecony wiarą musi uznad, że potępienie i męczarnie chrześcijanina będą dużo większe i cięższe niż męczarnie niewiernego i bałwochwalcy. Tak samo nauczają Ojcowie Kościoła.
223
Święty Augustyn uczy, że są w piekle tacy chrześcijanie, którzy jako jednostki cierpią więcej niż całe narody pogaoskie, bo sami pojedynczo otrzymali więcej łask, niż tamci bałwochwalcy razem wzięci.
A Jan Chryzostom dodaje, że grzechy chrześcijan są w szerszym znaczeniu świętokradztwami. Bo świętokradztwo w znaczeniu ścisłym to znieważenie rzeczy poświęconych Bogu, na przykład kościołów, naczyo świętych, osób oddanych na służbę Bożą, Sakramentów Świętych. W znaczeniu jednak ogólnym każdy chrześcijanin jest świątynią Ducha Świętego. W Komunii Świętej przyjmuje on przecież do serca Ciało i Krew Chrystusa. Tymczasem po grzechu ciężkim traci on łaskę, a z nią także ustępuje z duszy ludzkiej Bóg, bierze ją natomiast w posiadanie duch piekielny. Czy zatem nie jest to wielka profanacja i świętokradztwo?
Nie chcę już mówid o złych Spowiedziach i Komuniach, które wyrządzają straszną zniewagę Bogu, szerząc zniszczenie w niebie i na ziemi. Trzeba się dziwid, że pod nogami takiego świętokradcy nie otwiera się ziemia, że nie pochłania go żywcem piekło! Na samą myśl o tym serce gorącego katolika martwieje, a jego krew ścina się w żyłach.
Słynny Salwian mówi, że widok potępionych katolików budzi grozę. Oni, którzy mieli byd gwiazdami błyszczącymi na sklepieniu niebios! Oni, którzy mieli dorównad pięknością aniołom! Boże, kto to zrozumie - chrześcijanin jęczy w piekle! Człowiek ochrzczony - między czartami, członek Chrystusa - w ogniu, dziecko Boga - w pazurach Lucyfera?!
A Chrystus mówi, że na Sądzie Ostatecznym Niniwici powstaną przeciw Ludowi Wybranemu, bo oni na głos proroka Jonasza nawrócili się. Ludy niewierne będą zatem sądzid niewdzięcznych chrześcijan i one ich potępią.
Historia Egipcjan, którzy się potopili w Morzu Czerwonym, budzi jakby współczucie. To samo morze, które kiedyś unosiło ich na swych wodach - morze, po którego powierzchni tyle razy szczęśliwie płynęli na swoich statkach - to samo morze jest teraz dla nich narzędziem kary. Ta biblijna scena to dla mnie obraz potępienia chrześcijan.
Jak z trupów potopionych Egipcjan wypływała woda, tak z ust potępieoców przez całą wiecznośd będą płynęły narzekania, że nie chcieli wykorzystad Bożych łask, że za życia znieważali Ciało i Krew Jezusa w Komunii Świętej. Na wieki - wedle słów Świętego Bernarda - stad im będą przed oczyma cierpienia i męka Chrystusa, które zniósł także dla ich zbawienia. Tak jest! Nie zniknie im nigdy sprzed oczu – mówi ten Święty – obraz łez, które przelał Jezus, obraz Jego pokuty. Będą Go oglądad w
224
postaci, w której przyszedł na świat i w której leżał złożony w żłóbku na sianie. Będą Go widzieli w Ogrójcu, gdzie krwawymi łzami opłakiwał ich grzechy. Zobaczą Go w śmiertelnej agonii, zobaczą włóczonego też po ulicach Jerozolimy. Będą słyszeli uderzenia młotów, które Go krzyżowały na Kalwarii, zrozumieją, jak nieskooczenie miłosierny był dla nich, jak drogo chciał odkupid ich dusze, ile wycierpiał dla ich zbawienia, żeby mogli wejśd do nieba - do nieba, które utracili z własnej winy i lekkomyślności. Jaką to wszystko napełni ich rozpaczą i zgryzotą, jakim strasznym będzie to dla nich robakiem! Z płonącej otchłani ognia będą wołali: „O, niebo piękne! Miałoś byd naszym wieczystym przybytkiem i szczęściem! Żegnaj! Utraciliśmy cię z powodu własnej winy i złości!".
Poganie zaś nie będą mieli takich wyrzutów, bo nie znali Kościoła, nie znali jego nauki i środków zbawienia. Kto zatem wepchnął chrześcijanina do piekła?
Bóg? Wcale nie! Jezus gorąco pragnął jego zbawienia.
Zły duch? „Nie - odpowie sobie chrześcijanin - przecież mogłem go nie słuchad, tak jak nie słuchało go tylu innych.
Moje złe skłonności? Nie! Z pomocą Jezusa Chrystusa mogłem je ujarzmid, mogłem nad nimi panowad - przecież Bożej łaski nigdy mi nie brakowało.
Komu więc mam przypisad swoją zgubę i nieszczęście? Niestety - tylko sobie samemu. Nie Bogu, nie złemu duchowi, nie namiętnościom. Sam sprowadziłem na siebie te wszystkie nieszczęścia, sam z własnej woli siebie zgubiłem. Muszę to przypisad mojej własnej złości, mojej własnej bezbożności, mojej własnej samowoli. To one wepchnęły mnie w płomienie ognia - płomienie, w których nie ma najmniejszego orzeźwienia, najmniejszej nadziei na orzeźwienie!"
Jeżeli Bóg zasługuje u was jeszcze na jakąkolwiek wiarę, to błagam was na wszystko, żebyście się uważnie zastanowili nad tą prawdą, która uratowała i nawróciła tyle dusz! Czemu nie ma okazad tej samej skuteczności względem was?
Tak, bracia! Musicie się całkowicie zmienid albo pójdziecie na potępienie!
Wasze dotychczasowe życie nie prowadzi wcale w podwoje nieba. Tak jest – stanie się z wami to samo, co się przydarzyło nieszczęsnemu Joabowi. Chcąc ratowad życie, uciekł do świątyni i chwycił się ołtarza. Nic mu to jednak nie pomogło, bo tu właśnie został zabity na rozkaz Salomona, któremu Dawid, jeszcze przed swoją śmiercią, polecił zgładzid Joaba, gdyż ten samowolnie zabił Abnera i Amazę. Żołnierz, który go ścigał, wpadł za nim do świątyni i zawołał: „Wyjdź stąd!" — „Nie - odparł nieszczęśnik. – Jeżeli mam umrzed, to niech umrę tutaj". Żołnierz więc,
225
jako że nie mógł oderwad go od ołtarza, wyjął sztylet i wbił mu go w serce. I tak Joab zginął u stóp przybytku Bożego, w którym szukał ocalenia.
I was spotka kiedyś to samo, jeżeli nie przestaniecie gardzid Bożymi łaskami.
Przecież Joab był kiedyś zaufanym przyjacielem Dawida. I wy dziś jesteście bradmi Jezusa, który tak hojnie skrapia was zdrojami Swych łask. Ale wy, niewdzięczni jak Joab kalający ręce we krwi Abnera, każdego dnia zadajecie Mu ciężkie rany, nadużywacie Sakramentów, jesteście w stosunku do Boga okrutni i niewdzięczni.
Nieszczęśniku, mówi Święty Augustyn, brniesz z grzechu w grzech i myślisz, że się kiedyś zatrzymasz?! Czemu nie ogarnia cię strach na myśl o tym, że miara twoich nieprawości musi się wreszcie kiedyś przebrad?
Jak często ostatnie Sakramenty i pomoc duchowa nie przydają się na nic grzesznikom, którzy za życia pili nieprawośd, jako wodę i bez przerwy gardzili łaskami Boga!
Ale przyjdzie i dla was ten moment, kiedy w godzinie śmierci przyjmiecie pociechy religijne i światu może będzie się wydawało, że należycie pojednaliście się z Bogiem. A niestety, stanie się z wami to samo, co się przydarzyło nieszczęsnemu Joabowi! Jezus Chrystus, Książę i Pan nasz, wyda przeciw wam wyrok potępienia! Posiłek na drogę wieczności i ostatnia Komunia Święta będzie dla was jakby ciężką masą ołowiu, która z zawrotną szybkością wtrąci was do przepaści. Jak Joab będziecie się trzymad skrzydeł ołtarza, ale nie unikniecie wiecznej śmierci.
Co to za straszny widok: chrześcijanin, zroszony Krwią Chrystusa, karmiony Jego Ciałem, na zawsze musi się pożegnad ze wspaniałym niebem, ze szczęśliwą wiecznością, z mieszkaocami górnych krain! Zostają mu tylko jęki i skargi w płomieniach, znika dla niego wszelka nadzieja!
Niech wam te prawdy ani na chwilę nie ulatują z pamięci, a wtedy przy pomocy Bożej unikniecie nieszczęścia, którego nie sposób powetowad — i zbawicie swoje dusze. Amen.
29. O SĄDZIE OSTATECZNYM
TEDY UJRZĄ SYNA CZŁOWIECZEGO,
PRZYCHODZĄCEGO W OBŁOKU,
Z MOCĄ WIELKĄ I MAJESTATEM.
Łk 21,27
To nie Bóg otoczony słabością, ukryty w ubogiej stajence, złożony w żłóbku, nasycony zniewagami, upadający pod ciężarem krzyża - ale Pan w blasku, potędze i majestacie przychodzi powtórnie na ziemię, a przyjście Jego zwiastują
226
przerażające znaki: zadmienie słooca i księżyca, spadanie gwiazd i całkowity przewrót natury.
To nie słodki Zbawiciel, porównywany do jagnięcia, sądzony niegdyś przez ludzi, dla których odkupienia przyszedł na świat! Teraz zjawia się On, jako surowy i nieubłagany Sędzia! To nie litościwy Pasterz, który szuka zbłąkanych owieczek, żeby im przebaczyd, ale Bóg pomsty, który na zawsze już oddziela grzeszników od sprawiedliwych, w zapalczywości Swojego gniewu karze przewrotnych, a sprawiedliwych zanurza w zdroje wiecznych rozkoszy.
Kiedy nadejdziesz straszna, przerażająca chwilo?
Nie wiadomo! Mogłabyś nastąpid nawet za kilka dni, prowadząc groźnych zwiastunów zapowiadających przyjście strasznego dla grzeszników Sędziego.
Grzesznicy! Powstaocie z grobu, staocie przed trybunałem Boga, żeby się przekonad, jak zostaniecie potraktowani!
Dziś człowiek bezbożny nie boi się potęgi Boga, bo widzi na świecie ciężkie upadki, które tymczasem uchodzą bezkarnie. Często ma nawet czelnośd mówid: „Boga nie ma, piekła nie ma". Albo: „Bóg nie zajmuje się ziemią ani czynami ludzkimi." Poczekajmy, a zobaczymy, jak w tym wielkim dniu Bóg okaże Swą potęgę i wszystkie narody przekonają się, że On jednak wszystko widział i wszystko policzył!
Jakże inne będą te znaki, które Bóg uczyni przy koocu świata, od znaków, których dokonał przy jego stworzeniu! „Niech wody skrapiają i użyźniają ziemię" - mówi Pan na początku. I od razu wody pokryły ziemię i użyźniły ją. Ale kiedy przyjdzie świat zniweczyd, rozkaże morzu, żeby wyszło ze swych granic, a ono z szaloną gwałtownością zatopi świat.
Kiedyś zawiesił gwiazdy na firmamencie niebieskim; na Jego głos słooce oświeciło dzieo, a księżyc przewodził nocy. Natomiast w dniu ostatecznym słooce się zadmi, księżyc i gwiazdy nie dadzą światła, a ciała niebieskie będą spadały z przerażającym łoskotem.
Żeby stworzyd świat użył sześciu dni - zniszczyd go może w mgnieniu oka.
Przy stworzeniu świata i wszystkiego, co się na nim znajduje, nie miał żadnego świadka. Kiedy go będzie niszczył, zobaczą to wszystkie narody i będą musiały wyznad, że jest On wszechmocny.
Chodźcie bezbożni szydercy, chodźcie wyrafinowani niedowiarkowie – przekonajcie się i uznajcie, że jest Bóg Wszechmogący, który widział wszystkie nasze uczynki!
227
Ach, Boże, wtedy grzesznik inaczej będzie mówił — będzie wzdychał i żałował, że stracił bezcenny czas! Dla niego wszystko się już skooczyło, zostanie mu tylko rozpacz. Jak straszna będzie ta chwila!
Święty Łukasz powiada, że ludzie schnąd będą ze strachu, kiedy pomyślą, jakie nieszczęścia ich czekają.
Gdyby w tej chwili - teraz, kiedy do was mówię o Sądzie Ostatecznym, na którym ludzie usłyszą nieodwołalny wyrok - gdyby w tej chwili stanął pośród nas anioł Boży i ogłosił, że w ciągu dwudziestu czterech godzin świat zostanie spalony ogniem siarki; gdybyście już słyszeli grzmot piorunów i straszne błyskawice, gdyby wasze domy już zaczynały się walid, gdyby rozwarły się czeluści piekielne i na moment wypuściły potępieoców, których przerażające wrzaski rozlegałyby się aż po kraoce świata – czy wtedy nie jęczelibyście, nie błagalibyście ze łzami o litośd? Nie porzucilibyście grzechów, nie pokutowalibyście? Nie padalibyście przed ołtarzami, żebrząc miłosierdzia?
Dlaczego więc nie robicie tego teraz, mimo że księża wyraźnie wam te prawdy ostateczne głoszą? Czemu wasze serca nie pękają z żalu? Czemu nie zalewacie się łzami?
Jaka to wielka ślepota, jakie straszne nieszczęście, że nie poruszają was sądy Boże, że jesteście tak zatwardziali, że ciągle żyjecie w grzechu i że uznacie swoje szaleostwo dopiero wtedy, kiedy nie będzie już żadnego ratunku!
Niedługo już ten zaślepieniec, który spokojnie żył sobie w grzechu, usłyszy wyrok odrzucenia i zacznie się dla niego żal na wieki, żal bezowocny! Tak, bracia, będziemy sądzeni - to jest niewątpliwe. Naprawdę, przyjdzie chwila, w której nie będzie już miłosierdzia i w której zaczniemy na wieki rozpaczad nad tym, żeśmy zgrzeszyli.
Ile razy Bóg zsyłał na ludzi chłosty, tyle razy dawał też zwyczajne upomnienia, przez znaki, żeby nakłonid świat do pokuty. Przed potopem Noe przez sto lat budował swoją arkę i nawoływał ludzi do pokuty.
Żydowski historyk Józef Flawiusz opowiada, że przed zburzeniem Jerozolimy bardzo długo pokazywała się na niebie złowieszcza kometa w kształcie miecza, która siała przerażenie wśród mieszkaoców ziemi. Ludzie widząc ją wołali:, „Co to znaczy? Na pewno Bóg ześle jakieś straszne nieszczęście!" Przez osiem nocy nie świecił na niebie księżyc. Niejeden myślał wtedy, przerażony, że wszystko na świecie już się skooczyło. Nagle pojawił się jakiś zupełnie nieznany człowiek i przez trzy lata, w dzieo i w nocy, biegał po ulicach świętego miasta, krzycząc: „Biada
228
Jerozolimie! Biada Jerozolimie!" Schwytano go i wychłostano rózgami, żeby przestał woład, ale nic to nie pomogło. Pod koniec trzeciego roku wołał: „Biada Jerozolimie! Biada mnie samemu!" Kiedy tak krzyczał, runął na niego kamieo, wyrzucony z nieprzyjacielskiej maszyny oblężniczej, miażdżąc go na miejscu. Nieszczęścia, jakie głosił ten człowiek, spadły na Jerozolimę. W czasie jej oblężenia zapanował tak wielki głód, że matki zabijały na pokarm własne dzieci. Mieszkaocy, ogarnięci jakąś dziwną wściekłością i szałem, mordowali się nawzajem; ulice przepełnione były trupami, strumieniami płynęła krew. Po zdobyciu miasta Rzymianie dopuszczali się na Żydach dzikich okrucieostw. Kto nie zginął od rzymskiego miecza i od głodu, został sprzedany w niewolę.
Dzieo Sądu Ostatecznego będzie straszny, a poprzedzą go znaki tak okropne, że ludzie, nawet ukryci w przepaściach, będą umierali z przerażenia.
Pan mówi, że w tym nieszczęsnym dniu słooce nie da jasności, księżyc będzie podobny do olbrzymiej krwawej masy, a gwiazdy będą spadały z nieba. Obłoki, pełne błyskawic, będą wyglądały jak olbrzymi pożar, a wydobywad się z nich będą tak przeraźliwe grzmoty, że ludzie będą usychad ze strachu. Zerwą się gwałtowne wichry, którym się nic nie oprze; powywracają drzewa i domy. Morze, wzburzone wichrami, wystąpi z brzegów, zatopi zamieszkane przez ludzi miasta; jego fale podniosą się i wzbiją ponad szczyty najwyższych gór, wleją się w głębokie przepaści. Wszystkie stworzenia, nawet nierozumne, będą się chciały jakby unicestwid, żeby w ten sposób uniknąd oblicza swego Stworzyciela, zagniewanego na ludzi za to, że swoimi zbrodniami skazili ziemię. Wody mórz i rzek będą się pienid jak wrząca w kotle oliwa. Drzewa i rośliny pokryją się ognistą i krwawą materią. Nastąpi tak wielkie trzęsienie ziemi, że wszędzie potworzą się na niej głębokie przepaści. Drzewa i zwierzęta będą się zapadad w te czeluści, a ludzie, którzy pozostaną przy życiu, będą wyglądad jak opętani. Góry i skały ze strasznym łoskotem runą w dół. Po tych okropnych zjawiskach z czterech stron świata wybuchnie ogieo; spali on kamienie, skały i ziemię, jak rzuconą do pieca garśd słomy. Wszechświat zamieni się w popiół. Ziemia skażona zbrodniami ludzi musi zostad oczyszczona ogniem, który rozpali sprawiedliwie zagniewany Pan.
Następnie Bóg wyśle na wszystkie strony świata Swoich aniołów z trąbami; ci będą wzywali umarłych: „Powstaocie umarli, wyjdźcie z grobów, stawcie się na sąd!" Wówczas wszyscy spoczywający w grobach - dobrzy i źli, sprawiedliwi i grzesznicy - przybiorą się na nowo w swoje dawne ciała: morze wyrzuci wszystkie trupy, jakie dotąd pochłonęły jego otchłanie, także ziemia wyda ciała ludzi, którzy od wieków spoczywają w jej łonie.
229
Dusze Świętych, jaśniejące chwałą, zstąpią z nieba i zbliżą się do swoich ciał, błogosławiąc je i mówiąc: „Chodź do mnie, mój towarzyszu cierpieo! Pracowałeś na chwałę Boga, tyle cierpiałeś i walczyłeś. Teraz dla nas obojga przyszedł czas nagrody! Ja, dusza, już od tysiąca lat zażywałam szczęścia! Jakże się cieszę, że mogę teraz mojemu ciału zwiastowad niezliczone dobra, trwające na wiecznośd! Chodźcie błogosławione oczy, które tyle razy zamykałyście się na widok rzeczy nieczystych, w obawie utraty łaski Bożej; chodźcie oglądad w niebie piękno, o jakim nawet się wam na ziemi nie śniło! Uszy moje, które bałyście się brudnych i oszczerczych rozmów, usłyszycie teraz w niebie melodię tak cudowną, że trwad będziecie w nieustającym zachwycie. Ręce moje i nogi, które tak często biegłyście z pomocą nieszczęśliwym, chodźcie ze mną, żeby na wieki zażywad tego pięknego nieba, chodźcie uwielbiad najdroższego Zbawiciela, który tak bardzo nas ukochał." Ach, przecież tam zobaczymy Tego, który tyle razy spoczywał w naszym sercu! Ach, przecież tam będziemy oglądali przebitą gwoźdźmi rękę Zbawiciela; rękę, która nam wysłużyła całą pełnię chwały! I ciała więc, i dusze sprawiedliwych będą się wzajemnie błogosławiły po nieskooczone wieki.
Teraz z kolei sprawiedliwi, już w ciałach uwielbionych, będą oczekiwad na moment, w którym Bóg wobec całego świata pokaże ich łzy, ich pokuty, ich dobre czyny, jakie spełnili za życia. Jezus Chrystus powie im: „Teraz oto ujawnię wobec wszystkich ludzi, ile trudów z radością dla Mnie ponieśliście. Zatwardziałym grzesznikom i niedowiarkom wydawało się, że wszystko, coście dla Mnie robili, było Mi obojętne. Ale ja dziś udowodnię, że łzy, które przelewaliście na odludnych pustyniach - widziałem i liczyłem; dziś udowodnię, że kiedy dla Mnie wchodziliście na szafoty, żeby ponieśd męczeoską śmierd - stałem tam przy was. Pokażcie się grzesznikom, którzy Mną gardzili, którzy twierdzili, że Mnie nie ma, albo że nie troszczę się o człowieka i o jego losy. Chodźcie, dzieci kochane, przekonajcie się, że jestem dobry, i że was ukochałem miłością nieskooczoną". Jak wspaniale wygląda ten nieprzeliczony szereg sprawiedliwych, których ciała wydają blask wspanialszy niż światło słooca! Widzicie męczenników z palmami zwycięstwa w rękach? Widzicie te śnieżnobiałe zastępy z wieocami dziewictwa na głowach? Widzicie tych apostołów i kapłanów? Ile dusz zbawili, tyle teraz promieni chwały ich ozdabia. Wszyscy zwrócą się do Maryi, Matki Bożej i zawołają: „Połączymy się teraz ze Stwórcą i przydamy Ci, Królowo Świętych, nowego blasku!" Jeszcze chwilę poczekajcie, błogosławieni, cierpliwie! Doznawaliście zniewag, oszczerstw i prześladowao ze strony złych - trzeba więc, żebyście zanim wstąpicie do nieba, zobaczyli karę i wstyd, jakie ich spotykają.
230
Jaki straszny, jaki przerażający wstrząs! Słyszę głos trąby archanioła, która wywołuje z otchłani potępionych. „Chodźcie grzesznicy, tyrani i kaci!" - zawoła Bóg, który chciał zbawid wszystkich. „Chodźcie, staocie przed trybunałem Syna Człowieczego, o którym mówiliście, że nie widzi was ani nie słyszy! Wszystko, co kiedykolwiek zrobiliście, będzie teraz ujawnione w obliczu całego świata!" I anioł zawoła: „Przepaści piekieł, otwórzcie bramy! Oddajcie wszystkich odrzuconych, bo Sędzia wzywa ich przed Siebie!" I wtedy wyjdą nieszczęśliwe dusze potępieoców, ohydne jak szatani, opuszczą na moment głębokie otchłanie i z rozpaczą będą szukad swoich ciał. O, chwilo złowroga! Kiedy dusza potępieoca połączy się z ciałem, wówczas ciało to odczuje natychmiast całą piekielną kaźo. Ciała i dusze odrzuconych będą się wówczas nawzajem przeklinały. „Ach, przeklęte ciało — zawoła dusza - to przez ciebie walałam się w odchodach nieczystości, a teraz tyle już wieków palę się i cierpię w piekle. Chodźcie, przeklęte oczy, które tyle razy z zadowoleniem wpatrywałyście się w rzeczy bezwstydne - chodźcie, napawajcie się teraz widokiem wstrętnych potworów! Uszy przeklęte, które tak cieszyłyście się słuchając wulgarnych rozmów – teraz wiecznie już będziecie słuchad szataoskich krzyków i jęków! Przeklęty języku i wy, usta, które tyle razy dopuszczałyście się brudnych pocałunków i rozkoszowałyście się obżarstwem i pijaostwem - teraz w piekle będziecie się sycid żółcią skorpionów i smoków! O, przeklęte ciało, któreś bez przerwy szukało przyjemności - teraz będziesz zanurzone w stawie ognia i siarki, zapalonym wszechmocą rozgniewanego Boga. Kto zliczy wszystkie te przekleostwa, wszystkie złorzeczenia, jakimi przez całą wiecznośd będą się prześladowad dusza i ciało?
Już wszyscy, sprawiedliwi i potępieocy, połączyli się ze swoimi ciałami; oczekują teraz Sędziego, który nie zna współczucia ani litości, który karze i nagradza sprawiedliwie według uczynków. I oto się zbliża — z mocą i majestatem, w słonecznych blaskach, otoczony przez wszystkich aniołów, a przed Nim widad triumfalny krzyż... Kiedy odrzuceni ujrzą ukrzyżowanego Zbawcę, który za nich cierpiał, a którego łaską oni pogardzili, będą krzyczeli: „Góry, zwalcie się na nas, zmiażdżcie nas, zasłoocie przed pełnym gniewu Sędzią! Stoczcie się na nas ciężkie głazy i zrzudcie nas w czeluści piekieł!" Poczekaj, grzeszniku, złóż najpierw rachunek z całego życia. Podejdź, nędzniku, przed tron sądu Boga - tego Boga, którego tyle razy znieważyłeś! „O, Sędzio mój, Ojcze i Stwórco, gdzie moi rodzice, z powodu których jestem potępiony? Chcę ich zobaczyd, chcę Cię błagad o niebo dla nich - o niebo, które sam z ich winy straciłem." Nie, nie! Chodź przed trybunał Boga, dla ciebie już wszystko przepadło. „Ach, mój Sędzio - zawoła ta dziewczyna - gdzie jest ten rozpustnik, który zamknął mi niebo?" Nie, nie! Chodź przed tron
231
Sądu, dla ciebie nie ma już żadnej nadziei, nie ma ratunku, jesteś stracona i potępiona! Wszystko przepadło, straciłaś duszę, straciłaś Boga! Kto zrozumie nieszczęście potępionego, który naprzeciw siebie zobaczy obok Świętych swego ojca i matkę, przeznaczonych do wiekuistej chwały, kiedy on sam będzie szedł do piekła! „Góry! - będą krzyczed potępieocy — Zlitujcie się, przywalcie nas! Bramy piekieł, otwórzcie się, schowajcie nas przed oczyma ludzi!" Grzeszniku, ciągle przekraczałeś' Moje przykazania; dziś pokażę ci, że to Ja jestem twoim Panem. Stao przede Mną ze swoimi zbrodniami, które były treścią twojego życia! I naprawdę tak będzie: otworzy wtedy Pan - tak jak to mówi prorok Ezechiel – tę dziwną kartę, na której spisane są przestępstwa wszystkich ludzi. Wtedy ujawnią się wszystkie ukryte grzechy, o których nikt na świecie nie wiedział. Drżyjcie z przerażenia, bezbożnicy, którzy od piętnastu czy dwudziestu lat dodawaliście grzech do grzechu! Biada wam teraz!
Wtedy Jezus Chrystus otworzy księgę sumieo i przypomni grzesznikom wszystkie ich przestępstwa z całego życia i głosem jak piorun zakrzyknie: „Czytajcie lubieżnicy! To wszystkie wasze myśli, którymi brudziliście swoją wyobraźnię; to obrzydliwe pragnienia, które truły wasze serca. Czytajcie i liczcie swoje cudzołóstwa - tu macie czas i miejsce, w których je popełnialiście; tu ludzie, z którymi żyliście w rozwiązłości. Czytajcie te brudy i nierządy, liczcie, ile zatraciliście dusz, które Ja Moją Przenajdroższą Krwią odkupiłem! Tyle lat minęło, odkąd wasze ciała leżały w grobie, dusza jęczała w piekle, a zły przykład, który daliście na świecie, nie przestał gubid dusz! Patrz, to niewiasta, którą na wieki zatraciłeś; to mąż, dzieci, sąsiedzi! Wszyscy cię oskarżają i żądają zemsty, bo z twojej winy stracili niebo i pójdą na wieczne potępienie. Kobieto zapatrzona w świat, ty narzędzie szatana! Popatrz, ile czasu straciłaś na stroje; policz złe myśli i złe pragnienia, których byłaś przyczyną. Słyszysz, jak wołają przeciw tobie dusze, któreś powtrącała do piekła?! Chodźcie złośliwi, fałszywi donosiciele! Czytajcie teraz wszystkie swoje złorzeczenia, szyderstwa, obmowy! Ile kłótni, ile nieprzyjaźni, ile strat i nieszczęśd spowodowaliście swoim złośliwym językiem! W nagrodę za to będziecie, nędznicy, na wieki słuchad strasznych przekleostw i wrzasków szatanów. Przyjrzyjcie się, skąpcy, tym pieniądzom i tym żałosnym dobrom, w których utopiliście swoje serce, z powodu których pogardziliście Bogiem i sprzedaliście swoją duszę. Zapomnieliście już, jak bezlitośnie odnosiliście się do biednych? Macie swoje pieniądze, policzcie je. Niech wam to złoto i srebro przyjdzie teraz z pomocą, niech was wyrwie z Moich rąk! Chodźcie, mściwi - popatrzcie, ileż to krzywdy wyrządziliście bliźniemu! Policzcie sobie wszystkie pełne nienawiści myśli, które chowaliście w sercach. Na wieki przygotowane jest
232
dla was piekło! Nie chcieliście słuchad, chod na kazaniach tysiące razy nawoływano was do miłości nieprzyjaciół - teraz nie będzie już dla was miłosierdzia! Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, dla was przygotowane jest piekło - tam na wieki będziecie ofiarami Mojego gniewu, tam się przekonacie, że pomsta należy do Boga samego. Popatrz, pijaku, który na tak straszną nędzę naraziłeś swą żonę i dzieci! Widzisz te występki? Policz te dni i noce, niedziele i święta, które spędziłeś po knajpach! W tej księdze zapisane są wszystkie niegodne słowa, które wyrzucałeś z siebie po pijanemu. Czytaj te złorzeczenia, przekleostwa, zobacz zgorszenia, które dałeś' żonie, dzieciom i sąsiadom! Tu wszystko jest zapisane i policzone. Idź precz do piekła! Tam cię teraz napoją — żółcią Mojego gniewu! A wy, handlowcy i producenci, rozliczcie się teraz co do grosza ze wszystkiego, coście kupili, sprzedali, coście zrobili. Przyjrzyjmy się teraz razem, czy wasze miary, wagi i rachunki zgadzają się z Moimi. Popatrz, sprzedawco, to jest ten dzieo, w którym oszukałeś to dziecko; ten dzieo, kiedy kazałeś sobie dwa razy zapłacid za tę samą rzecz. Wy, świętokradcy, popatrzcie, ile razy dopuściliście się znieważenia Sakramentów, ile razy byliście obłudni. Ojcowie i matki, złóżcie rachunek za dusze, które wam powierzyłem. Ile razy wasze dzieci i wasi domownicy grzeszyli z waszej winy, bo pozwalaliście im utrzymywad kontakty ze złym towarzystwem?! A tu jeszcze złe myśli i złe pragnienia, których przyczyną stała się wasza córka; tu niegodziwe uściski i haniebne uczynki; tu brudne słowa wypowiedziane przez waszego syna." „Ależ, Panie — będą woład ojcowie i matki - przecież myśmy im tego nie kazali robid!" „To bez znaczenia - odpowie Sędzia - grzechy waszych dzieci są waszymi grzechami. Bo gdzie te cnoty, które kazaliście im pielęgnowad? Gdzie dobre przykłady, które im dawaliście?" A co spotka ojców i matki, którzy dzisiaj spokojnie patrzą na to, jak ich dzieci idą na niebezpieczne taoce, na zabawy, do knajp? O, Boże, kto zrozumie to zaślepienie! Ile zbrodni zobaczą ci ludzie - zbrodni, które Bóg w tym strasznym momencie im właśnie przypisze! Ile ukrytych grzechów ukaże się wtedy na oczach całego świata! Otwórzcie się, głębokie otchłanie piekieł i pochłoocie ten ogrom potępieoców, których życie było bezustanną pogardą Boga - pracą na własne potępienie!
A teraz zapytacie, czy nic wam nie pomogą dobre uczynki, któreście spełnili. Te posty, pokuty, jałmużny, spowiedzi i Komunie Święte: wszystko to zostanie bez nagrody? „Tak — odpowie Jezus Chrystus. — Bo wasze modlitwy były zwykłym przyzwyczajeniem, posty - obłudą, jałmużny - pustym przechwalaniem się. Celem waszej pracy była chciwośd i skąpstwo; waszym cierpieniom towarzyszyły skargi i narzekania. Cokolwiek robiliście, nie o to wam chodziło, żeby się to podobało Bogu. Poza tym wasze dobre uczynki wynagrodziłem już za życia: błogosławiłem
233
waszej pracy, dawałem urodzaj waszym polom, dałem zamożnośd waszym dzieciom. Ale wasze grzechy żyją i będą żyły wiecznie przed Moimi oczyma. Idźcie więc, przeklęci, w ogieo wieczny, przygotowany dla wszystkich, którzy za życia Mną gardzili." Straszny jest ten wyrok, ale jest sprawiedliwy. Bóg przez całe życie dawał grzesznikowi Swoje łaski, ale ten nie korzystał z nich i nie chciał porzucid zła. Czy bezbożnicy nie drwili sobie ze swojego pasterza i z napomnieo, które słyszeli w kościele? Czy się nie przechwalali swoją niewiarą? Czy nie uważali się za lepszych od chrześcijan, którzy praktykowali? Czy nie wyśmiewali się często ze spowiedzi, czy nie bluźnili haniebnie? Czy niedowiarkowie nie opowiadali publicznie, że ze śmiercią kooczy się wszystko? Teraz na Sądzie Ostatecznym rozpaczają i przyznają się do swej bezbożności, żebrząc o Boże miłosierdzie. Dla was już wszystko się skooczyło, waszym udziałem jest piekło! Widzicie tego pyszałka, który tak kpił i żartował sobie z każdego? Teraz został skazany na podeptanie przez czarty. Widzicie niedowiarka, który mówił, że nie ma Boga ani piekła? Teraz przed całym światem świadczy, że jest Najwyższy Sędzia i jest piekło, z którego on nigdy nie wyjdzie. Nawet gdyby Bóg pozwolił grzesznikom przytoczyd coś na swoje usprawiedliwienie, nic im to nie pomoże. Bo co potrafi powiedzied ten zbrodniarz, który patrząc na siebie widzi w sobie tylko złośd i czarną niewdzięcznośd? Chodby nawet otworzył nieszczęśnik usta, i tak nie uniknie karzącej ręki Boga: wymówki i usprawiedliwienia pokażą tylko jego bezbożnośd i niewdzięcznośd w jeszcze jaskrawszym świetle.
W chwili Sądu Ostatecznego najbardziej przerażające będzie dla nas wspomnienie tego wszystkiego, co Bóg zrobił dla naszego zbawienia. Niczego dla nas nie żałował: przez śmierd krzyżową wysłużył nam niezliczone skarby łask, sprawił, że urodziliśmy się na łonie Kościoła Katolickiego, dał nam pasterzy duchownych, którzy nam pokazywali drogę do wiecznego szczęścia, ustanowił Święte Sakramenty, żebyśmy po każdym upadku mogli odzyskad przyjaźo Boga, przebaczał nam tyle razy, ile razy okazywaliśmy szczerą skruchę. Przez cały szereg lat czekał na naszą poprawę, mimo że my bez przerwy Go obrażaliśmy. Pragnął naszego zbawienia, mimo że my byliśmy zaślepieni w złu. To my sami zmuszamy Go, żeby wydał na nas wyrok wiecznego potępienia: „Idźcie, przeklęci, żeby połączyd się z tym, którego naśladowaliście za życia! Ja was nie znam; Mój gniew będzie nad wami ciążył wiecznie!" Przez usta jednego z proroków Pan wzywa grzeszników - mężczyzn i kobiety, bogatych i ubogich - i chce się z nimi sądzid, chce zważyd ich uczynki na wadze świątynnej. Jaki to straszny moment dla grzesznika - z której strony nie spojrzy na swoje życie, widzi tylko prawie same występki i żadnych dobrych czynów! I co się wtedy będzie działo? Na świecie przewrotny
234
człowiek na swoją obronę zawsze coś znajdzie; pycha nie opuszcza go nawet w Trybunale Pokuty, gdzie przecież powinien sam siebie oskarżad i potępiad. A tu jedni tłumaczą się nieświadomością, inni gwałtownymi pokusami, jeszcze inni okazjami i złymi przykładami. To jest normalna obrona grzeszników, w taki właśnie sposób zasłaniają swoje czarne postępki. Zobaczymy na Sądzie Ostatecznym, czy kiedy staniecie przed rozgniewanym Stwórcą, który wszystko widział, wszystko policzył i zważył — czy wtedy będziecie potrafili, wy, pewni siebie grzesznicy, powiedzied cokolwiek na swoją obronę!
Mówicie, że rzekomo nie wiedzieliście, że to grzech. „Ach, biedacy - odpowie Jezus Chrystus. - Gdybyście się urodzili między bałwochwalcami, którzy nigdy nie słyszeli o prawdziwym Bogu, moglibyście się zasłaniad niewiedzą. Ale wy jesteście chrześcijanami, wyrośliście na łonie Kościoła Katolickiego; światła wam nie brakowało. Od najmłodszych lat pouczano was o szczęściu wiecznym, o środkach do jego osiągnięcia, karcono wasze wybryki i zachęcano was do cnoty. A więc wasza niewiedza jest zawiniona. Nieszczęśnicy! Wasze usprawiedliwienia ściągają na was jeszcze większe przekleostwo. Idźcie do piekła na spalenie, razem ze swoją nieświadomością." Powiecie może, że byliście słabi, że was opanowywały gwałtowne namiętności. Jezus Chrystus przypomni wam wtedy, że zachęcano was przecież do czuwania, do umartwiania się, do walki z namiętnościami. „Dlaczego nie chcieliście słuchad tych zbawiennych napomnieo? Dlaczego dogadzaliście ciału i szukaliście przyjemności? Skoro wiedzieliście, że macie taką wrodzoną słabośd, to dlaczego nie staraliście się o męstwo chrześcijaoskie, które by wam pozwoliło zwycięsko zmagad się z czartem? Czemuście lekceważyli Sakramenty, w których można było otrzymad wszystkie łaski, jakie były potrzebne, żeby cnotliwie żyd? Czemu lekceważyliście słowo Boże, które wskazywało wam drogę do nieba?
Ludzie niewdzięczni i zaślepieni! Dlaczego nie chcieliście korzystad z tych zbawiennych środków? Idźcie ode Mnie precz, nędznicy! Znaliście swoją słabośd, a nie chcieliście zwrócid się o pomoc do Boga." Ktoś inny pewno powie, że miał szczególnie dużo okazji do grzechu. Prawda, w każdym stanie są jakieś niebezpieczeostwa. Trzeba wiedzied, że okazje do złego są trojakie. Jedne wynikają z obowiązków naszego stanu. Drugie - to okazje, które same się nam nastręczają, chociaż ich nie szukamy I są wreszcie okazje, na które bez żadnej potrzeby narażamy się sami. I te nie będą dla nas przed Bogiem żadnym usprawiedliwieniem. Nieraz grzesznicy mówią, że słyszeli niemoralne piosenki, jakieś przekleostwa czy obmowy. Sami są sobie winni, skoro zadawali się z ludźmi bez wiary, skoro chodzili do podejrzanych domów, skoro wręcz szukali złego towarzystwa. Kto bez potrzeby naraża się na niebezpieczeostwo, ten w nim zginie.
235
I przeciwnie, — kto nawet upadnie nie wystawiając się jednak świadomie na niebezpieczeostwo, ten się szybko podniesie i na przyszłośd będzie postępował jeszcze bardziej ostrożnie i roztropnie. Bóg Swoją pomoc w pokusach przyrzekł tym, którzy pokus nie szukają dobrowolnie. Nic więc dziwnego, że na Sądzie Ostatecznym nic nie pomoże taka wymówka; że wtedy Bóg odezwie się do stojących po lewicy: „Idźcie precz ode Mnie, bo w swoim zuchwalstwie sami narażaliście się na zgubę!" Powiecie może, że mieliście złe przykłady. To czemu nie naśladowaliście raczej przykładów dobrych niż przewrotnych? Widziałaś przecież, jak ta dziewczyna chodziła do kościoła, jak przystępowała do Komunii Świętej. To dlaczego sama wolałaś chodzid na taoce i zabawy? Widziałeś, jak ten młody chłopak chodził do kościoła na adorację Najświętszego Sakramentu – to dlaczego ty chodziłeś w tym czasie do knajpy? Nie podobała ci się wąska droga, która wiodła do nieba, wybrałeś sobie szeroką, która prowadziła do zguby. Przyczyna twoich upadków i twojego odrzucenia nie tkwi więc ani w złych przykładach, ani w złych okazjach, ani w słabości, ani w braku łaski. Zgubiłeś się, bo szedłeś za namiętnościami — zgubiłeś się, bo sam tego chciałeś. „Mówiono nam, że Bóg jest dobry." Tak, Bóg jest nieskooczenie dobry i tyle razy doznaliście Jego dobroci i miłosierdzia za życia. Ale teraz panuje tylko Jego sprawiedliwośd i pomsta! Ach, gdyby w tej okropnej chwili potępieniec mógł się spowiadad, gdyby zostawiono mu chodby pięd minut, jakże umiałby je wykorzystad! Jaką skruchę by wykazał w Sakramencie Pokuty, mimo że przedtem czuł do spowiedzi wstręt! Ale na poprawę nie będzie już czasu...
Król Bogorys był od was mądrzejszy. Po przyjęciu wiary chrześcijaoskiej nie porzucił jeszcze do kooca światowych przyjemności. Tymczasem zrządzeniem Opatrzności Bożej pewien chrześcijaoski malarz, który ozdabiał jego pałac, zamiast wymalowad, jak mu polecono, polowanie na dzikiego zwierza, wykonał tam przedstawienie Sądu Ostatecznego. Zdumiony król zobaczył nagle wymalowany świat w ogniu, dalej Jezusa Chrystusa pośród błyskawic i grzmotów, na wpół otwarte już piekło, które zaraz miało pochłonąd grzeszników, w piekle - jakieś okropne postacie. Wtedy przypomniał sobie, co przedstawia to malowidło, odżyły też w jego pamięci uwagi misjonarza o tym, co trzeba robid, żeby uniknąd ognia piekielnego. Natychmiast po tym wydarzeniu zmienił sposób życia, porzucił rozkosze i uciechy ziemskie, a oddał się pokucie i umartwieniu. Gdyby się król nie nawrócił, te uciechy ziemskie i tak by go w momencie śmierci opuściły, natomiast jego dusza jęczałaby w piekle. A tak jest on w niebie, szczęśliwy, i spokojnie wygląda Sądu Ostatecznego. Bóg darował mu jego grzechy i już nigdy nie będą one wspomniane przed ludźmi. Także Świętego Hieronima do surowych pokut na
236
pustyni skłoniła myśl o śmierci i Sądzie Ostatecznym. Mawiał on, że wydawało mu się, jakby co chwila słyszał grzmot trąby archanielskiej i jakby już miał stawad przed trybunałem Chrystusa. Ta sama myśl przejmowała bojaźnią i lękiem króla Dawida, ona także przerażała pogrążonego jeszcze w ziemskich przyjemnościach Świętego Augustyna. Ten ostatni mawiał od czasu do czasu do swego przyjaciela Alipiusa: „Przyjacielu drogi, przecież kiedyś musimy stanąd przed trybunałem Boga i za to, co robimy, odebrad karę albo nagrodę. Porzudmy więc drogę grzechu, a idźmy za przykładem sprawiedliwych i już od dzisiaj przygotowujmy się do tego strasznego momentu." Według Świętego Jana Klimaka, świątobliwi zakonnicy, po życiu spędzonym na pokucie, doznawali w godzinę śmierci trwogi. Diabeł, żeby ich przestraszyd i wepchnąd w rozpacz, stawiał im przed oczyma najrozmaitsze grzechy. A co stanie się z nami, kiedy zły duch zacznie nam przypominad nie tylko nasze grzechy popełnione czynnie, ale także wszelkie zaniedbania dobrych uczynków, które powinniśmy byli spełnid, a nie spełniliśmy ich?
A jaką stąd wyciągniemy dla siebie naukę? Tę, że kiedyś zostaniemy bez miłosierdzia osądzeni, że nasze grzechy zostaną wobec całego świata ujawnione, i że czeka nas za nie wieczne potępienie; że jesteśmy niemądrzy, jeżeli teraz nie chcemy skorzystad z czasu i pokutowad, żeby otrzymad przebaczenie grzechów i zapewnid sobie niebo. Teraz jest czas miłosierdzia i przebaczenia - na Sądzie Ostatecznym nie będzie dla nas żadnego ratunku. Teraz z głębi serca wołajmy do Boga:
Boże mój, spraw,
bym nigdy nie stracił sprzed oczu tej strasznej chwili.
Niech o niej pamiętam, zwłaszcza wśród pokus,
bym nie upadł i nie zgodził się na grzech.
Obym w dniu Sądu Ostatecznego
mógł usłyszed te słodkie słowa:
Chodźcie błogosławieni Ojca Mego
i posiądźcie królestwo
zgotowane wam od założenia świata.
Amen. MODLITWA
O NAJŁASKAWSZY JEZU, MIŁOŚNIKU DUSZ NASZYCH, BŁAGAM CIĘ PRZEZ KONANIE NAJŚWIĘTSZEGO SERCA TWEGO I PRZEZ BOLEŚCI MATKI TWEJ NIEPOKALANEJ;
OBMYJ WE KRWI TWOJEJ GRZESZNIKÓW CAŁEGO ŚWIATA, CO DZIŚ UMRZED MAJĄ!
SERCE JEZUSA KONAJĄCE, ZLITUJ SIĘ NAD KONAJĄCYMI!
KTÓRYŚ CIERPIAŁ ZA NAS RANY, JEZU CHRYSTE, ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI!
|
|
|
|