Objawienia w Quito (Ekwador) — o masonerii i ucisku Kościoła
Było to w 1563 roku. W baskijskiej prowincji Vizcaya, w pobliżu granicy z Francją, w arystokratycznej hiszpańskiej rodzinie przyszła na świat Marianna Franciszka Torres — pierwsza córka Józefa Torres i Marii Berriochoa, bardzo pobożnych katolików. Dziewczynka rzadko spotykanej piękności, obdarzona błyskotliwą inteligencją, delikatnością i dobrocią, od dzieciństwa unikała zabaw z rówieśnikami. Chroniła się natomiast w sąsiadującym z jej domem rodzinnym kościele, w którym była ochrzczona i w którym matka często odnajdywała ją klęczącą przed tabernakulum.
W wieku siedmiu lat przeżyła pożar, który zniszczył kościół, uszkadzając poważnie również jej rodzinny dom i całą posiadłość. Spowodowało to szybkie zubożenie całej rodziny, a w konsekwencji wymusiło jej przeprowadzkę do miasteczka Santiago w Galicji, na północno-zachodnich krańcach Hiszpanii. Pewnego dnia, klęcząc przed tabernakulum, Marianna powiedziała głośno: „O mój ukochany! Kiedyż nadejdzie ten dzień, kiedy będę mogła zjednoczyć się z Tobą w Komunii świętej?”. W odpowiedzi usłyszała od strony tabernakulum następujące słowa: „Kiedy zechcesz, moja córko, bowiem serce twoje jest już gotowe!”.
Opowiedziawszy o tym pewnemu franciszkaninowi, Marianna rozpoczęła przygotowania do pierwszej Komunii św., którą przyjęła w dziewiątym roku życia, 8 grudnia 1572 roku. Jej pierwsze spotkanie z Panem Jezusem wyzwoliło potok łask Bożych, który zalał jej serce i wprowadził ją w ekstazę. Marianna widziała wówczas po raz pierwszy Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą, która wyjaśniła jej doniosłość ślubu czystości, podała do zapamiętania formułę i znaczenie tego ślubu i poprosiła, aby Marianna złożyła go w przyszłości w zakonnym zgromadzeniu Niepokalanego Poczęcia.
Następnie ujrzała w tabernakulum Trójcę Świętą i św. Józefa. Marianna powtórzyła to, co powiedziała jej Matka Boża. Wówczas Bóg Ojciec pobłogosławił jej mistyczny związek ze swoim Synem, a sam Pan Jezus prosił ją, by poszła wraz z Nim drogą miłości i po-święcenia.
W 1566 roku, na prośbę wpływowych rodzin i większości mieszkańców Quito, król Hiszpanii Filip II wydał dekret o fundacji klasztoru pw. Niepokalanego Poczęcia1, który wzniesiono na głównym placu miasta. Zakon miał służyć wychowaniu i formacji religijnej dziewcząt z rodzin hiszpańskich i kreolskich mieszkających w Ekwadorze — hiszpańskiej kolonii, której Quito było stolicą. Król powierzył odpowiedzialność za pierwszą grupę wysłanych z Hiszpanii zakonnic matce Marii od Jezusa Taboada — ciotce Marianny Torres. Kiedy Marianna dowiedziała się o za-łożeniu nowego klasztoru, natychmiast zrozumiała słowa Pana Jezusa, który prosił ją, by opuściła dom rodzinny, aby zjednoczyć się z Nim.
Matka Maria postanowiła zabrać ze sobą małą Mariannę. Kilka dni przed wyjazdem dziewczynka miała wizję Pana Jezusa, który powiedział jej: „Oblubienico Moja, nadszedł czas, abyś opuściła swój dom rodzinny i ojczyznę. Zabiorę cię do Mojego domu, gdzie za grubymi murami będziesz żyła z daleka od ciała i krwi, ukryta i zapomniana przez wszystkie stworzenia. Podobnie jak Ja będziesz niosła krzyż i doznasz wielkich cierpień. Jednak nie zabraknie ci ani sił, ani wytrwałości. Pragnę tylko, by wolą twoją była stała gotowość, aby pełnić Moją wolę”.
W 1576 roku matka Maria wraz z pięcioma innymi zakonnicami i niespełna 14-letnią Marianną zajęły miejsca na statku płynącym do Ekwadoru. Gdy statek był już na pełnym morzu, nagle niebo zaciemniło się i zerwał się straszny huragan, tak przerażający, że marynarze stracili wszelką nadzieję na przetrwanie. Podejrzewając, że chodzi tu o jakiś znak, Marianna wraz z ciotką zagłębiły się w modlitwie, prosząc Boga o miłosierdzie. Wówczas ujrzały w rozszalałych wodach gigantycznego, siedmiogłowego węża, który usiłował zniszczyć i zatopić ich statek. Marianna na ten widok zemdlała, a wtedy przerażającą ciemność nagle rozdarło światło dzienne i huragan ucichł.
Gdy dziewczynka odzyskała przytomność, niezwłocznie opowiedziała ciotce swoje widzenie: wijącego się ogromnego węża, a następnie niezwykle piękną Niewiastę, odzianą w słońce i koronę z gwiazd, mającą na sercu obraz Najświętszego Sakramentu i trzymającą na jednym ręku wspaniałe Dzieciątko. Drugą ręką dzierżyła ogromny złoty krzyż, zakończony ostro jak lanca. Tą bronią, z pomocą ręki Dzieciątka, uderzyła węża z taką mocą, że potworny gad rozsypał się na kawałki. Dwa lata później matka Maria nakazała wybić medalik, na którym widniała scena według wizji opisanej przez Mariannę. Medalik ten nosiły wszystkie siostry koncepcjonistki z Quito.
Fundatorki klasztoru przybyły do Quito 30 grudnia, a 13 stycznia 1577 roku wikariusz prowincjalny franciszkanów przyjął ich śluby posłuszeństwa pod kierownictwem duchowym i doczesnym o. Antoniego Jurado OFM. Nabożeństwo z okazji fundacji klasztoru Niepokalanego Poczęcia było niezwykle podniosłe i uroczyste.
W wieku 15 lat, 8 września 1577 roku, Marianna rozpoczęła nowicjat, a jej formacją zajmowała się matka Maria. Po dwóch latach życia religijnego, doskonałego przestrzegania reguły zakonnej w atmosferze surowych umartwień i praktyki cnót, 4 października 1579 roku Marianna złożyła uroczyste śluby na ręce ksieni — matki Marii. Zaraz potem wpadła w ekstazę, podczas której usłyszała, że Bóg Ojciec powtarza słowa wypowiedziane do niej przed chwilą przez ciotkę: „Jeśli będziesz temu wierna, przyrzekam ci życie wieczne”. Następnie ujrzała Pana Jezusa, który majestatycznie i z niezwykłą czułością, w akcie mistycznych zaślubin, nałożył na serdeczny palec jej prawej ręki wspaniałą obrączkę ozdobioną czterema szlachetnymi kamieniami. Na każdym z nich widniał jeden z czterech ślubów: ubóstwo, posłuszeństwo, czystość i życie klauzurowe.
Pan Jezus powiedział jej: „Moja oblubienico, pragnę dla ciebie życia ofiarnego. Twoje życie będzie jednym ustawicznym cierpieniem”.
Objawienie Świętej Trójcy
Było to w roku 1582. Siostra Marianna, po pewnym nieporozumieniu pomiędzy siostrami, modliła się u stóp tabernakulum w kaplicy klasztornej. Podczas tej modlitwy krótko rozmawiała z Panem Jezusem, a zaraz po niej usłyszała straszny grzmot i kościół pogrążył się w ciemnościach, pełen dymu i kurzu. Kiedy podniosła oczy, główny ołtarz był oświetlony, tabernakulum otwarte, a w nim ujrzała Pana Jezusa konającego na Golgocie — u Jego stóp stała Matka Boża, św. Jan i św. Maria Magdalena.
Marianna, czując się winna w związku ze sporami w klasztorze, rzuciła się na ziemię z rozkrzyżowanymi rękami i zawołała: „Panie, to ja jestem temu winna! Ukarz mnie i wybacz swojemu ludowi”. Na to jej anioł stróż, podnosząc ją, powiedział: „Nie, to nie ty jesteś winna. Podnieś się, ponieważ Bóg chce ci objawić wielką tajemnicę”. Widząc łzy Maryi, Marianna zawołała: „Matko Najświętsza, czyż to ja jestem powodem Twojego smutku?”. „Nie, to nie ty, ale grzeszny świat” — usłyszała. Wówczas rozpoczęła się agonia Pana Jezusa, a do uszu s. Marianny dotarł głos Boga Ojca: „Ta kara będzie dla XX wieku!”.
Nagle nad głową konającego Chrystusa pojawiły się trzy miecze, na których widniały napisy: „Ukarzę herezję!”, „Ukarzę bezbożność!”, „Ukarzę nieczystość!”. Siostra Marianna zrozumiała, że nastąpi to w XX wieku. Matka Boża zapytała: „Moja córko, chciałabyś ofiarować siebie za ludzi tej epoki?”. „Tak, oczywiście!” — odpowiedziała i nagle te trzy miecze sponad głowy konającego Chrystusa ugodziły ją w serce, powodując jej mistyczną śmierć. Marianna stanęła przed sądem Bożym. Pan Jezus pokazał jej dwie korony: jedna była nieopisanej piękności koroną nieśmiertelnej chwały, druga zaś była wykonana z białych lilii otoczonych cierniami. Chrystus powiedział: „Oblubienico, wybierz sobie jedną z tych koron”. Miała zatem do wyboru albo chwałę nieba, albo dalsze życie na ziemi, aby składać się w ofierze dla złagodzenia Bożej sprawiedliwości, karzącej za herezje oraz grzechy bezbożności i nieczystości, które będą popełniane w XX wieku.
Uspokojona słowami Matki Bożej i Jej obietnicą pomocy w tym bolesnym doświadczeniu, s. Marianna odpowiedziała: „Matko Boża i moja Matko, niech wola Boża stanie się moją wolą!” — po tych słowach przyjęła z pokorą i poddaniem koronę z lilii otoczonych cierniami i powróciła do ziemskiego życia, by cierpieć za grzeszników. Stała się ofiarą przebłagalną za grzechy herezji, bezbożności i nieczystości naszych czasów.
Pierwsze objawienie Matki Bożej
17 września 1588 roku s. Marianna odmawiała modlitwy o północy. Nagle całe jej ciało przeszył gwałtowny dreszcz, tak porażający, że nie była w stanie powstrzymać krzyku na skutek dotkliwego bólu. Została przeniesiona do swojego łóżka, a podczas badania okazało się, że na jej dłoniach i stopach są głębokie rany. W jej boku była też rana przypominająca ranę zadaną mieczem. Nazajutrz lekarz stwierdził, że jest całkowicie wycieńczona, a jej ciało — sparaliżowane. Jedyną oznaką życia były uderzenia serca tak silne, że słyszalne na odległość.
Choroba zmusiła Mariannę do pozostawania w łóżku przez blisko rok. W dodatku, zwłaszcza w pierwszych miesiącach choroby, do cierpień fizycznych dołączyły się cierpienia duchowe. Pewnego dnia, przykuta bólem do łóżka, niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu, usłyszała hałas w swojej celi. Otworzyła oczy i ujrzała strasznego węża, który miotał się, skręcał i usiłował wspinać się po murze, jak gdyby w ucieczce przed napastnikiem.
Smutek i przykrości odczuwane przez Mariannę były tak dokuczliwe, że z czasem pogrążyły ją w poczuciu braku nadziei. Heroiczne przedsięwzięcia, jakie dotychczas podejmowała w swoim życiu, zaczęła postrzegać jako grzeszne; jej cenne dokonania zaczęły się jawić jako zgubne, a powołanie — jako iluzja i powód do wstydu, gdyż wiodło ją ku wiecznemu potępieniu.
W tym ciężkim stanie wewnętrznym — wydawało się jej nawet, że na skutek wielkiego cierpienia dusza oddzieliła się od ciała i zmierzała ku piekłu — zdołała zebrać wszystkie siły i zawołała głośno: „Gwiazdo morza, Maryjo Niepokalanie Poczęta! Biedna łódź mojej duszy tonie! Wody zmartwienia zatapiają mnie, ratuj mnie, bo umieram!”. Zanim dokończyła te słowa, zauważyła, że otacza ją niebiańskie światło. Poczuła czyjąś rękę, która czule dotknęła jej głowy. Jednocześnie usłyszała łagodny głos, który mówił: „Córko, dlaczego się lękasz? Czyż nie wiesz, że jestem z tobą w twoim zmartwieniu? Podnieś się i spójrz na Mnie!”.
Pokorna zakonnica podniosła się i ujrzała wspaniale odzianą Niewiastę w wielkim majestacie. Emanowała z Niej dobroć i miłość. Zapytała: „Kim jesteś, wspaniała Pani?”. „Jestem Matką Niebios, którą wzywałaś. Przybyłam, by rozproszyć ciemności nocy twej duszy, ponieważ twój Pan i Bóg wyznaczył cię do wielkich rzeczy. A teraz ożywię twoje mięśnie, żyły, tętnice i przepędzę węża piekielnego”. Zaledwie Niewiasta skończyła mówić, a ogromny wąż wydał straszny, rozpaczliwy syk i rzucił się ku piekłu z wielkim grzmotem, aż zatrzęsła się ziemia pod klasztorem i całym miastem Quito.
Marianna pozostawała jednak nadal w łóżku aż do września 1589 roku, a jej zdrowie pogarszało się. W drugą środę miesiąca nastąpiła jej agonia. Poranna Msza św. została odprawiona w jej obecności, a potem otrzymała ostatnie namaszczenie. Jej konanie trwało aż do piątku. Tego dnia o godzinie 15.30 wydała ostatnie tchnienie. Pogrzeb przewidziano na następny poniedziałek. Jednak w niedzielę o trzeciej nad ranem (w godzinie Zmartwychwstania Chrystusa) przybyłe do kaplicy na nocne nabożeństwo siostry oniemiały ze zdumienia, widząc s. Mariannę pogrążona w modlitwie!
W 1592 roku zachorowała matka Maria, od piętnastu lat przełożona klasztoru, a na jej miejsce wybrano s. Mariannę. W tym samym czasie zawiązał się w klasztorze spisek przeciw przełożonej. Kilka sióstr rebeliantek domagało się rezygnacji z kierownictwa duchowego franciszkanów i podporządkowania klasztoru biskupowi Quito.
Utrzymujący się klimat buntu w poważnym stopniu zaszkodził życiu zakonnemu. Doszło do wzajemnych oskarżeń, a nawet procesów osób podejrzanych o spowodowanie tej sytuacji.
Drugie objawienie Matki Bożej
2 lutego 1594 roku s. Marianna modliła się, leżąc krzyżem przed ołtarzem. Przepełniała ją gorycz i smutek. Błagała Pana Jezusa przez wstawiennictwo Jego Matki, aby nadszedł kres niekończących się sporów w jej ukochanym klasztorze, a także kres wszystkich grzechów popełnianych na świecie. Trwając na modlitwie przebłagalnej, nagle poczuła czyjąś obecność. Jej serce zaczęło bić szybciej, łagodny głos zawołał ją po imieniu. Marianna podniosła się i ujrzała naprzeciw siebie wspaniałą Niewiastę trzymającą Dzieciątko Jezus na lewej ręce, a w prawej złoty, błyszczący pastorał, ozdobiony szlachetnymi kamieniami niezwykłej piękności.
Jej serce wypełniło się radością i szczęściem. Powiedziała: „Wspaniała Pani, kim jesteś i czego chcesz? Czyż nie wiesz, że jestem biedną siostrą, z pewnością pełną miłości do Boga, ale także przepełnioną boleścią i cierpieniem?”. Niewiasta odpowiedziała: „Jestem Matką Bożą Pomyślności, Królową nieba i ziemi. Właśnie dlatego, że jesteś duszą na wskroś religijną, napełnioną miłością do Boga i Jego Matki, przychodzę, by z tobą rozmawiać.
Przybywam z niebios, aby pocieszyć twoje strapione serce. Twoje modlitwy, łzy i akty pokuty bardzo się podobają naszemu Ojcu niebieskiemu. Duch Święty, który pociesza twoją duszę i wspomaga cię we wszystkich słusznych zmaganiach, uformował z trzech kropli krwi z Mojego serca najwspanialsze w całej ludzkości Dziecię. Podczas dziewięciu miesięcy jako Dziewica i Matka nosiłam Je w Moim przeczystym łonie. Porodziłam Je na zimnej słomie w stajence betlejemskiej. A teraz ja, Jego Matka, trzymam Je na Mojej lewej ręce, byśmy mogli razem powstrzymać rękę Bożej sprawiedliwości, wciąż gotową, by ukarać ten nieszczęsny, zbrodniczy świat.
W prawej ręce trzymam, jak widzisz, pastorał, gdyż pragnę zarządzać tym klasztorem jako Przełożona i Matka. Niedługo skończy się nadzór franciszkanów nad tym klasztorem, dlatego Mój patronat będzie mu potrzebny jak nigdy wcześniej, ponieważ te przykre doświadczenia trwać będą przez wieki. Szatan wykorzysta oddzielenie od franciszkanów i będzie próbował zniszczyć to dzieło Boże, posługując się Moimi niewdzięcznymi córkami. Nie odniesie jednak zwycięstwa, ponieważ Ja jestem Królową Zwycięstw i Matką Pomyślności — i właśnie pod tym wezwaniem pragnę być znana po wszystkie czasy, by chronić Mój klasztor i jego mieszkańców.
A teraz pragnę dodać ci sił i wytrwałości. Nie pozwolę, by cierpienie cię zniechęcało, ponieważ będziesz żyła długo na tej ziemi na chwałę Boga i Jego Matki, która mówi do ciebie te słowa. Mój Przenajświętszy Syn pragnie zadać ci wszystkie rodzaje cierpień; a Ja, aby ci dodać odwagi — a dużo będzie ci jej potrzeba — daję ci Go… Weź Go w swoje ramiona! Przytul do swojego słabego i niedoskonałego serca!”. Najświętsza Dziewica oddała Boże Dziecię w ramiona szczęśliwej matki Marianny, która przycisnęła Go do swojego serca z czułością. Zaraz po tym Marianna odczuła wielkie pragnienie cierpienia.
Atmosfera buntu i nieprzestrzegania reguły wywołała w klasztorze wrogość wobec Marianny. Siostry rebeliantki w 1595 roku sprzeciwiły się jej reelekcji na przełożoną. Ostatecznie na urząd ten wybrano s. Magdalenę. Stosunki z franciszkanami pogorszyły się tak bardzo, że w 1598 roku doszło do wyjęcia klasztoru spod ich opieki i podporządkowania jurysdykcji biskupa Quito. Lata 1599–1610 były okresem największych i najbardziej dramatycznych niepokojów w klasztorze. Matka Marianna i inne fundatorki klasztoru były nieustannie oczerniane, upokarzane, prześladowane, stawały przed sądem, a nawet wielokrotnie osadzano je w więzieniu klasztornym.
Trzecie objawienie Matki Bożej
Tym razem Matka Boża wybrała więzienie klasztorne na miejsce ponownego objawienia. Było to 16 stycznia 1599 roku. Marianna ujrzała w olśniewającym świetle wspaniałą Niewiastę, która przedstawiła się mówiąc: „Jestem Matką Bożą Patronką Pomyślności, ten tytuł jest dobrze znany w Hiszpanii, ty również wielokrotnie się do niego odwoływałaś. Zmartwienia, które Mój Najświętszy Syn ci zgotował, są darem niebios, by upiększyć twoją duszę i aby powstrzymać Boży gniew przed zesłaniem strasznej kary na tę niewdzięczną kolonię. Ileż tu popełnionych i ukrytych zbrodni! W niedługim czasie kraj, w którym żyjesz, przestanie być kolonią i stanie się wolną republiką pod nazwą Ekwador2. Będzie ona wówczas potrzebowała heroicznych dusz, by stawić czoło licznym nieszczęściom w życiu publicznym i prywatnym.
Tu, w tym klasztorze, Bóg zawsze znajdzie dusze niczym ukryte kwiaty. Quito zostałoby potępione bez obecności tego klasztoru! Nawet najpotężniejszy król na ziemi z całym swoim bogactwem nie mógłby wznieść nowej budowli na tym miejscu, gdyż to miejsce należy do Boga. W XIX wieku będzie prawdziwy chrześcijański prezydent, mąż z charakterem, któremu Bóg da palmę męczeństwa na placu przylegającym do mojego klasztoru3. Poświęci on republikę Najświętszemu Sercu Mojego Syna, co pozwoli religii katolickiej przetrwać przez następne lata, a będą to lata smutne dla Kościoła, bowiem przeklęta sekta masońska umocni swoje wpływy na władze świeckie.
Będą wielkie prześladowania wszystkich wspólnot religijnych, a w sposób szczególny mojego ukochanego klasztoru. Źli ludzie będą przekonani, że zdołają go zniszczyć, ale Bóg istnieje i ja też istnieję: sprawimy, że pojawią się silni obrońcy, a nieprzyjaciołom ześlemy przeszkody nie do przezwyciężenia i wtedy zatriumfujemy.
Życzeniem Mojego Boskiego Syna jest, abyś rozpoczęła starania o budowę figury przedstawiającej Mnie taką, jaką widzisz teraz. Polecisz ustawić ją w celi przełożonej — tak abym mogła zarządzać Moim klasztorem. W prawej ręce mam trzymać pastorał i klucze do klasztoru, jako znak własności i władzy. Na lewej ręce każesz umieścić Boże Dziecię, aby ludzie rozumieli, że jestem wszechmocna, aby złagodzić sprawiedliwość Bożą, a uzyskać miłosierdzie i odpuszczenie grzechów dla każdego grzesznika, który przyjdzie do Mnie ze skruszonym sercem, ponieważ ja jestem Matką Miłosierdzia i nie ma we Mnie nic, jak tylko dobroć i miłość. I w końcu niech zawsze moje córki wiedzą, że wskazuję im i daję Mojego Najświętszego Syna i ich Boga jako wzór doskonałości zakonnej. Niech przychodzą do Mnie, a Ja je do Niego poprowadzę”.
Matka Marianna wątpiła, czy nawet najbardziej doświadczony rzeźbiarz będzie zdolny wykonać taką figurę, ale Matka Boża powiedziała jej: „Córko Moja, już to przewidziałam. Mój sługa Franciszek swoimi poranionymi rękoma wyrzeźbi figurę, dopomogą mu w tym aniołowie. Przepaszesz Mnie swoim pasem — symbolem wszystkich Moich córek i synów, którym jestem tak bliska. Co do wielkości figury — ty sama Mnie zmierzysz sznurem serafickim, którym jesteś opasana. Podaj Mi jeden z jego końców do ręki, a drugi zbliż do Moich stóp. Teraz, Moja córko, znasz już wysokość, idź do Mojego sługi Franciszka del Castillo, przekaż mu to i opisz zarysy Mojego wyglądu. On wykona pracę nad figurą”.
W tym samym roku biskup Quito po szczegółowym zapoznaniu się z życiem klasztoru wyraził ubolewanie z powodu błędów, które w sposób bardzo krzywdzący dotknęły matkę Mariannę i inne fundatorki. W liście skierowanym do matki Marianny oświadczył, że do niej należy kierowanie klasztorem. Miłosierdzie matki Marianny w stosunku do zbuntowanych sióstr, a w szczególności obawa o życie wieczne siostry stojącej na czele rebelii sprawiły, że Marianna gorąco prosiła Pana Jezusa o niezbędne cierpienia, którymi przyczyniłaby się do uratowania jej duszy. I tak właśnie rozpoczął się dla niej w 1601 roku pięcioletni okres pokuty na rzecz zbuntowanej siostry, która popadła w ciężką chorobę, a opiekę nad nią sprawowała osobiście matka Marianna. Siostra ta zmarła tuż po owym okresie pokuty, a niedługo potem matka Marianna została wybrana po raz trzeci (1606–1609), a następnie po raz czwarty (1609–1612) przełożoną klasztoru.
Czwarte objawienie Matki Bożej
21 stycznia 1610 roku, kiedy matka Marianna była pogrążona w modlitwie, nagle niebiański splendor wypełnił prezbiterium. Pośrodku tego olśniewającego blasku ujrzała zbliżających się trzech Archaniołów: św. Gabriela, św. Michała i św. Rafała, którzy poprzedzali objawienie Matki Bożej, by rozjaśnić umysł, wzmocnić serce i uleczyć ślepotę ducha Marianny. Po odejściu niebiańskich wysłanników Marianna leżała krzyżem do godziny drugiej po pół-nocy, wówczas pojawiła się przed nią sama Królowa Niebios trzymająca na ręku Dziecię i odezwała się tymi słowami: „Podnieś się z ziemi, na której leżysz, córko ukochana przez Moje Matczyne Serce i umiłowana oblubienico Mojego Syna. Twoja pokora przyciągnęła Moje Serce, tak jak pycha, która króluje w tej kolonii, oddala ją ode Mnie. Ale ponieważ w tym klasztorze mam wierne i kochane córki, a wśród nich mam ciebie, przychodzę jak zawsze powierzyć ci Moje sekrety”.
Następnie mówiła o niewierzących zakonnicach, które w przyszłości będą mieszkać w tym klasztorze, ich oziębłości i głuchocie na wszelkie łaski i rady duchowe, o ostrzeżeniach lub karach, które mogą być im zesłane. Matka Boża powiedziała: „Powiadam ci, że począwszy od końca XIX wieku tu, gdzie dziś jest kolonia, która pewnego dnia stanie się republiką Ekwadoru, wybuchną żądze i rozprzestrzeni się deprawacja, ponieważ szatan panować będzie niemal całkowicie przy pomocy masońskich sekt. Koncentrować się będą przede wszystkim na dzieciach, by ugruntować i rozszerzyć upadek obyczajów. Nieszczęsne dzieci tej epoki!
Będą wielkie trudności w otrzymaniu sakramentu chrztu czy bierzmowania. Do sakramentu pokuty będą przystępować tylko dzieci w szkołach katolickich, a diabeł będzie robił wszystko, by zniszczyć ten sakrament, wykorzystując do tego osoby uważane za autorytety lub zajmujące ważne stanowiska. Ten sam los spotka Najświętszy Sakrament. Niestety, jak-że Mnie to zasmuca, że muszę ci mówić o strasznych świętokradztwach publicznych i prywatnych, popełnianych przez profanowanie Najświętszej Eucharystii! Wrogowie Chrystusa, zachęcani przez diabła, często będą kraść z kościołów konsekrowane Hostie, aby Je bezcześcić. Mój Najświętszy Syn będzie rzucany na ziemię i deptany…
Wówczas ty, a także łaski, którymi cię obdarzam, będą znane. Jakże kocham szczęśliwych mieszkańców tego świętego miejsca! To uczucie będzie pobudzać miłość i pobożność wobec Mojej poświęconej figury. Dlatego właśnie dzisiaj, w majestacie Mojej władzy, polecam ci, abyś doprowadziła do wykonania figury, która będzie wyglądała dokładnie tak, jak teraz Mnie widzisz. Każ umieścić ją w siedzibie przeoryszy, abym mogła zarządzać, prowadzić Moje córki i bronić klasztoru, gdyż szatan rozpęta z nim okrutną walkę, by go zniszczyć.
Jako że ten biedny kraj będzie pozbawiony katolickiego wychowania, sakrament ostatniego namaszczenia będzie lekceważony, przez co wiele osób umrze bez niego, bądź to z powodu zaniedbania ze strony najbliższych, bądź źle pojętego poczucia obowiązku posługi chorym. Inni zaś, zachęceni przez diabła, zbuntują się przeciw Kościołowi i pozbawią ogromną liczbę dusz niezliczonych łask pocieszenia i sił, których potrzebują, aby wykonać wielki krok w wieczność. Jeszcze inni odejdą bez sakramentów, a będzie to dla nich sprawiedliwa kara, wymierzona przez Pana Boga. Sakrament małżeństwa, symbolizujący związek Chrystusa z Kościołem, będzie przedmiotem ataków i profanacji. Masoneria, która będzie wówczas sprawować rządy, zaprowadzi niesprawiedliwe prawa mające na celu zniszczenie tego sakramentu, a przez to ułatwi każdemu życie w stanie grzechu, oraz spowoduje wzrost liczby dzieci urodzonych w nielegalnych związkach, niewłączonych do Kościoła.
Duch chrześcijański szybko upadnie, drogocenne światło wiary zgaśnie do tego stopnia, że nastąpi niemal całkowite zepsucie obyczajów. Skutki zeświecczonego wychowania będą się nawarstwiać, powodując m.in. brak powołań kapłańskich i zakonnych.
Sakrament kapłaństwa będzie ośmieszany, lżony i wzgardzony, wraz z nim Kościół Boży i sam Bóg będzie odrzucony i wzgardzony, bo Bóg jest reprezentowany przez kapłanów. Diabeł prześladować będzie szafarzy Pańskich we wszelki możliwy sposób. Będzie działać z okrutną i subtelną przebiegłością, odwodząc ich od ducha powołania i uwodząc wielu.
Ci zdeprawowani kapłani, którzy zgorszą chrześcijański lud, wzbudzą nienawiść złych chrześcijan oraz wrogów rzymskiego, katolickiego i apostolskiego Kościoła, którzy zwrócą się przeciwko wszystkim kapłanom. Ten pozorny triumf szatana przyniesie ogromne cierpienia dobrym pasterzom Kościoła, dobrym księżom i najwyższemu na ziemi Wikariuszowi Chrystusa, który niczym więzień Watykanu wylewać będzie gorzkie łzy potajemnie w obecności Boga i Pana, błagając o światło, świętość i doskonałość dla duchownych całego świata, dla których jest królem i ojcem.
W tym szczytowym momencie potrzeb Kościoła ci, którzy powinni mówić, będą milczeć! Zobaczysz to wszystko z nieba, ukochana córko. Ty już nie będziesz cierpieć, ale twoje córki i te, które będą je naśladowały, będą cierpieć, łagodząc gniew Boży. Będą się uciekać do Mnie — Matki Bożej Pomyślności. Wykonanie takiej figury polecam ci na pocieszenie i ochronę klasztoru, dusz wiernych obecnych czasów i epoki, kiedy rozkwitnie wielka pobożność maryjna, oraz dlatego, że jestem Królową Niebios czczoną pod licznymi wezwaniami.
Ta pobożność będzie jednocześnie tarczą między sprawiedliwością Bożą a zbuntowanym światem, aby powstrzymać wykonanie strasznej kary, na którą ta ziemia zasługuje. Jeszcze dziś powinnaś udać się do biskupa, by mu powiedzieć, że Ja ci nakazałam, abym była tu obecna poprzez figurę, którą trzeba wyrzeźbić i umieścić na głównym miejscu w klasztorze, abym mogła pod tym tytułem wziąć we władanie to, co do Mnie należy. Jako dowód na to, że mówisz prawdę, powiedz mu, że umrze za dwa lata i dwa miesiące i że powinien już rozpocząć przygotowania do odejścia do wieczności, gdyż jego śmierć będzie gwałtowna. Powinien poświęcić Moją figurę krzyżmem świętym i nadać jej tytuł: Matka Boska Pomyślności, Matka Boska Oczyszczenia lub Matka Boska Gromniczna.
Niech dopełni ten uroczysty akt, umieszczając własnoręcznie klucze do klasztoru i pastorał w prawej ręce Mojej figury, jako dowód, że został Mi powierzony zarząd nad oblubienicami Mojego Najświętszego Syna i że powinny one wszystkie swoje zajęcia powierzyć Mojej Matczynej opiece. Potem przejmę klasztor całkowicie w swoje władanie jako Mój dom, będę go chroniła i zaprowadzę w nim ład po wszystkie czasy, wymagając od swoich córek życia w duchu miłosierdzia i poświęcenia. Ten dom i wspólnota otrzymają wsparcie w zamian za życie w pokorze, posłuszeństwie, cierpliwości i nieustannej modlitwie. Dzięki codziennej praktyce tych cnót ich wszystkie prośby będą wysłuchane. Dotyczy to każdej z córek, które będą żyć w Moim umiłowanym klasztorze do końca czasów.
Zrozum dobrze Moje pouczenia, poproś, aby Moja figura została wyrzeźbiona bezzwłocznie taka, jaką Mnie widzisz, i umieszczona w miejscu, które ci wskazałam. Będę się troszczyć o doskonałość tego dzieła.
Archaniołowie Gabriel, Michał i Rafał pomogą w tajemniczy sposób wykonać tę figurę. Będziesz musiała udać się do Franciszka del Castillo, który zna dobrze sztukę rzeźbiarską, i podasz mu zwięzły opis zarysów Mojego wyglądu, dokładnie takich, jak je widzisz dzisiaj i za każdym razem, bo z tego powodu objawiłam ci się kilka razy”. Na koniec matka Marianna ponownie zmierzyła wysokość postaci Niepokalanej swoim sznurem.
Piąte objawienie Matki Bożej
2 lutego 1610 roku o pół do drugiej w nocy matka Marianna kończyła swe modlitwy. Rozmyślając na temat pokory i posłuszeństwa Maryi, zbierała się do wyjścia z kaplicy, gdy nagle ogarnęło ją dogłębne uczucie jednocześnie radości i obawy, po czym ujrzała Matkę Bożą Pomyślności przyglądającą się jej w milczeniu z uprzejmą surowością. Widząc zaniepokojoną Mariannę, Matka Boża rzekła: „O, stworzenie o twardym sercu i powolnym działaniu! Przez budowę Mojej figury obdarzam Moimi względami nie tylko ciebie i Mój klasztor, ale także innych ludzi w ciągu wieków. Klasztor jest fortecą i przyniesie zbawienie wielu duszom. Bóg będzie błogosławiony w duszach, wydobywając z otchłani grzechu te, które się tam znajdują. Gdybyś wiedziała, ile nawróceń nastąpi dzięki temu klasztorowi! Czy chcesz być odpowiedzialna za utratę tylu dusz, pozostając głucha na Mój głos i Moją prośbę?”.
„Matko Boża! — odpowiedziała Marianna. — Twoje zarzuty są sprawiedliwe i przyjmuję je z pokorą przed Bogiem. Ale pozwól, że przedstawię Ci moje obawy i proszę o łaskę, której jako Matka nie możesz mi odmówić.
Obawy te są następujące: ponieważ ludzie w tym kraju mają skłonność do bałwochwalstwa, ta sprawa może być dla nich okazją do bałwochwalczych praktyk. Łaska, o którą proszę, jest taka: spraw, by moje imię nie było ujawnione, abyś Ty sama jako Pani i Królowa, którą jesteś, mogła być czczona. Poza tym proszę Cię, abym mogła Cię zmierzyć jeszcze raz, gdyż odtworzenie Cię w rzeźbie dokładnie taką, jaka jesteś okazuje się niemożliwe, nawet jeśli w tym dziele uczestniczą aniołowie”.
Królowa niebios odpowiedziała: „Córko najmilsza, twoja pokora jest miła Mojemu Sercu. Gdy tylko będzie to możliwe, udaj się do biskupa i przekaż mu ode Mnie to, co ci powiedziałam ostatnim razem oraz to, o co cię prosiłam. Nie zwlekaj z prośbą o wykonanie Mojej figury. Czas ucieka, pozostały mu jeszcze dwa lata życia, a on właśnie został wybrany do jej namaszczenia świętym krzyżmem i umieszczenia jej w miejscu, które ci określiłam. Ponadto powiedz mu, że w ostatnich godzinach jego życia ty i Ja będziemy przy nim, by mu towarzyszyć w ostatniej drodze. Jeśli cię zapyta, w jaki sposób ty będziesz mogła się tam znaleźć, odpowiedz, że dla Boga i Jego Najświętszej Matki nie ma rzeczy niemożliwych, gdyż są ponad wszelkim stworzeniem.
Twoja prośba, abyś pozostała nieznana, podoba Mi się i zrobię tak, jak chcesz. Powiedz biskupowi, że jest Moją wolą i wolą Mojego Najświętszego Syna, aby twoje imię nie zostało ujawnione, tak na zewnątrz, jak i wewnątrz klasztoru. Nikt teraz nie musi wiedzieć, jakie były okoliczności objawień i w jaki sposób była wykonywana Moja figura. Wszystko to będzie znane światu dopiero w XX wieku.
Tymczasem Kościół będzie atakowany przez hordy masońskie, a Ekwador, ten biedny kraj, będzie umierać z powodu upadku obyczajów, niepohamowanej rozpusty, bezbożnej prasy i świeckiego wychowania. W tych czasach powszechnego spustoszenia deprawacją będzie dominować nieczystość, bezbożność i świętokradztwo, a ci, którzy powinni ten stan głośno napiętnować, będą milczeć!
Wiedz o tym, umiłowana córko, że kiedy w XX wieku twoje imię będzie znane, wielu nie uwierzy, mówiąc, że taka pobożność nie podoba się Bogu. Ale wielkie cierpienia Moich córek i twoje obecne cierpienia będą jak harmonijny koncert pokory i pokuty zachowane dla Mojego Najświętszego Syna i dla Mnie. Boski Oblubieniec, Ja — Jego Matka, a także ty będziemy opiekować się naszymi córkami z wysokości Niebios, będziemy je prowadzić prostą drogą wiodącą do raju. Tym, co będzie im przysparzać najwięcej trudu, to zwątpienie ze strony współsióstr, co zwiększy ich cierpienia, ale również zasługi. Prosta i pokorna wiara w prawdziwość Moich objawień przed tobą, córko umiłowana, będzie zarezerwowana dla dusz pokornych i gorliwych, zdolnych do otwarcia się na łaskę, dlatego że nasz Ojciec Niebieski obdarza prostych sercem, a nie tych, których serca wypełnia pycha i udają, że wiedzą to, czego nie wiedzą lub są zaślepieni pustą nauką.
Nie martw się zarysami Mojej figury, na pewno będzie wykonana tak, jak Ja pragnę — do celów wzniosłych, dla których jest przeznaczona. Podaj mi koniec sznura, którym jesteś opasana, symbol czystości oblubienicy Boskiego Jezusa, abym mogła podnieść go do czoła. Drugi koniec przyłóż do Mojej prawej stopy. Długość sznura będzie miarą Mojego wzrostu”.
Pokorna zakonnica, pełna zaufania i wdzięczności do Matki Bożej, rozwiązała sznur, podała Jej jeden koniec, a drugi zbliżyła do stóp. Sznur wydłużył się tak, jakby był elastyczny, odmierzając wysokość Królowej nieba i ziemi. Kiedy podniosła oczy, by spojrzeć na czoło Matki Bożej, ujrzała Boże Dziecię w pozycji stojącej, końcem sznura dotykające czoła Matki. Następnie, podnosząc wdzięcznie rączkę, podało sznur matce Mariannie, mówiąc: „Oblubienico umiłowana, masz już teraz miarę wzrostu Mojej Najświętszej Matki, jak sobie życzyłaś. Zachowaj sznur z uszanowaniem, gdyż pragnę, aby liczne oblubienice, które będę mieć w ciągu wieków, mierzyły się tym sznurem.
Miara została już podana. Czy wiesz, jak chciałbym, aby były one mierzone? Wymierzę ich pokorę, wyciszenie, miłosierdzie, cierpliwość i ich miłość do Mnie i Mojej Najświętszej Matki, którą wszystkie powinny uważać za wzór. Pragnę, by jako chrześcijanki, a nawet więcej — jako zakonnice, zachowały Mojego ducha w każdym akcie ich życia. Ducha cierpliwości, łagodności, wyrzeczenia i całkowitego zdania się na wolę Bożą. Niech Mi służą ze starannością, wyrzekając się nawet szczęścia wiecznego na rzecz woli Mojego Boskiego Serca”.
Nazajutrz matka Marianna bez zwłoki podjęła starania o rozpoczęcie tworzenia figury. Rozmawiała ze swoim ojcem duchowym, o. Janem od Matki Bożej, a następnie z biskupem Quito, który zobowiązał się załatwić wykonanie kluczy do klasztoru dla figury, koronę zaś ofiarowała kapituła katedralna. Rzeźbiarz Franciszek del Castillo, dwa dni później poproszony o przybycie do klasztoru, wyraził zadowolenie z powierzonego mu zadania i natychmiast udał się na poszukiwanie specjalnego drewna, aby figura mogła przetrwać jak najdłużej. Pod koniec sierpnia przybył do klasztoru z cennym drewnem i przyrzekł rozpocząć pracę nad rzeźbą od 15 września. Od samego początku pracy wydawał się mocno zmieniony. Często widziano go przy dłucie ze łzami w oczach. Także biskup, który odwiedził go kilka razy, zawsze wychodził wzruszony. W końcu września przybyła markiza Maria de Yolanda, która zobowiązała się podjąć starania w celu ufundowania przez jej rodzinę w Hiszpanii złotego pastorału. Dowiedziawszy się, że wysokość Matki Bożej była mierzona sznurem matki przełożonej, markiza zapytała, czy mogłaby go zobaczyć. Wzięła sznur do rąk na chwilę i zaraz po tym poczuła, że jej uszkodzona podczas upadku kilkanaście dni wcześniej lewa ręka nagle stała się zupełnie sprawna.
Figura ukończona przez aniołów
19 stycznia 1611 roku gorliwe mieszkanki klasztoru jak zwykle wstały wczesnym rankiem. Zbliżając się do kaplicy klasztornej, usłyszały melodyjną muzykę. Przyśpieszyły kroku i z zachwytem ujrzały prezbiterium wypełnione niebiańskim światłem, a głosy anielskie przy akompaniamencie wspaniałej muzyki zaintonowały hymn do Najświętszej Dziewicy Salve, Sancta Parens (ʹWitaj, Święta Rodzicielkoʹ). Figura została już ukończona — i to przez aniołów! Z jej twarzy promieniowały strumienie światła na prezbiterium i nawę. Promienie powoli traciły swoją intensywność, siostry mogły więc podejść bliżej i uświadomić sobie lepiej to, że były świadkami cudownego ukończenia przez aniołów świętej i czcigodnej figury dla klasztoru i całej ludzkości.
Otoczone jaskrawym światłem oblicze figury nie było surowe, lecz majestatyczne, pogodne, łagodne, uprzejme, przyciągające, jakby zapraszała swe córki do zbliżenia się do swojej Matki Niebiańskiej w pełni zaufania, by mogła je uścisnąć na znak powitania i podziękowania. Dziecię Jezus było arcydziełem. Wyrażało miłość i czułość dla oblubienic ukochanych Jego Sercu i jakże drogich Jego Matce. Przepełnione miłością ku Bogu i Matce Najświętszej, siostry odprawiły poranne nabożeństwo z podwójną gorliwością.
O umówionej godzinie przybył do klasztoru rzeźbiarz Franciszek del Castillo, aby położyć ostatnią warstwę koloru na swoim wielkim dziele. Przyniósł ze sobą najcenniejsze barwniki, jakie udało mu się zdobyć. Gdy wszedł do kaplicy, obejrzał figurę ze zdumieniem, nie dowierzając własnym oczom. Z wrażenia wykrzyknął: „Co tu się działo? Ta wspaniała figura nie jest moim dziełem! Nie mogę wyrazić tego, co czuję! To jest anielskie dzieło, ludzka ręka na tej ziemi nie mogła go wykonać! Żaden rzeźbiarz, nawet gdyby był największym mistrzem, nie jest w stanie odtworzyć podobnej doskonałości i piękna…”.
Upadł u stóp figury z sercem przepeł-nionym wiarą i pobożnością, a z jego oczu płynął strumień łez. Podniósłszy się, poprosił o papier i pióro, aby złożyć świadectwo na piśmie, przysięgając, że figura ta nie jest jego dziełem, ale aniołów. Dodał, że różni się ona od tej, którą sześć dni wcześniej pozostawił w prezbiterium kaplicy klasztornej. Biskup poinformowany o tym, że wydarzył się cud, niezwłocznie udał się do klasztoru, aby na własne oczy ujrzeć ukończone dzieło. Przyznał, że miało miejsce wydarzenie nadzwyczajne i poprosił matkę Mariannę do rozmównicy, by dowiedzieć się wszystkiego szczegółowo.
„Ekscelencjo — powiedziała matka Marianna. — Podczas popołudniowej modlitwy 15 dnia tego miesiąca Pan Bóg ostrzegł mnie, że we wczesnych godzinach następnego dnia będę świadkiem Jego miłosierdzia dla klasztoru i ludzkości. Polecił mi, abym się przygotowała do przyjęcia łaski poprzez nocną pokutę i modlitwę. I tak właśnie zrobiłam. Wchodząc o północy do prezbiterium, ujrzałam kościół oświetlony niebiańskim światłem. Mój umysł zagubił się w bezmiarze Boga, a miłość ku Niemu rozpierała moje serce. Wówczas otworzyło się tabernakulum i ujrzałam w świętych Hostiach Ojca, Syna i Ducha Świętego. Widziałam wzniosłą tajemnicę Wcielenia Słowa Bożego, realizują-cą się w przeczystym łonie Błogosławionej Dziewicy.
Zrozumiałam bezkresną miłość Trzech Osób Boskich do Najświętszej Maryi Dziewicy tu obecnej, jakże wspaniałej, jak-że pięknej i pociągającej. Dziewięć chórów anielskich śpiewało hymny pochwalne i składało hołd swojej Królowej. Przenajświętsza Trójca okazywała zadowolenie z tego świętego i wspaniałego stworzenia, uwolnionego od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego. Na znak Najświętszej Trójcy Archaniołowie Michał, Gabriel i Rafael podchodzili do tronu Boskiego Majestatu, a ja byłam gotowa do wypełnienia wzniosłych misji. Nie zrozumiałam polecenia, które od nich otrzymałam, ale po okazaniu głębokiego uszanowania widziałam, jak podchodzili do tronu Królowej Niebios. Święty Michał, pozdrawiając Ją, powiedział: «Najświętsza Maryjo, Córko Boga Ojca». Święty Gabriel powiedział: «Najświętsza Maryjo, Matko Boga Syna». Święty Rafał powiedział: «Najświętsza Maryjo, przeczysta Małżonko Ducha Świętego». Następnie wspólnie zaintonowali: «Najświętsza Maryjo, Świątynio Trójcy Przenajświętszej».
W jednej chwili, krótszej od błyskawicy, wszyscy trzej Archaniołowie znaleźli się w prezbiterium, gdzie była rzeźbiona figura tak, aby móc ją ukończyć i nadać jej Boski splendor. Widziałam także, jak pojawił się Ojciec Seraficki św. Franciszek z Asyżu — z jego zranionych rąk wychodziły niebiańskie promienie, które bez oślepiania moich oczu wnikały do serca i wynosiły je aż do firmamentu niebios. Wraz z trzema Archaniołami zbliżył się do figury prawie ukończonej przez Franciszka del Castillo, a rzeźba ta w jednej chwili przemieniła się.
Nie udało mi się zobaczyć, w jaki sposób dokonała się ta błyskawiczna przemiana figury, która nabrała wspaniałego wyglądu — co zresztą ekscelencja sam stwierdził.
Potem Ojciec Seraficki, wziąwszy swój biały sznur, zawiązał go wokół bioder statuy, mówiąc z miłością i uszanowaniem: «Pani nasza, powierzam Twojej Matczynej miłości moich synów i córki z trzech zakonów, które założyłem i które kontynuują swoją ziemską pielgrzymkę. Polecam Ci dzisiaj po wszystkie czasy ten klasztor, ufundowany pod moją protekcją. Wraz z odejściem moich córek nadejdzie dla niego trudny okres posuchy i gorącego duchowego pragnienia. Błagam, abyś była życiem dla córek, które będą w klasztorze w tych nieszczęsnych czasach. To prawda, będą córki nieprawe, lecz będą one szczęśliwe tylko pozornie, gdyż wewnątrz brak im będzie cnót. Staną się ostrymi narzędziami, by cyzelować i szlifować moje dobre córki. Im udzielam błogosławieństwa i proszę Cię o pomoc dla nich, dla innych zaś proszę o ostateczną sprawiedliwość!».
Następnie Ojciec Seraficki swoim sznurem opasał statuę wciąż całkowicie oświetloną, niczym zanurzoną w świetle słonecznym, po czym odszedł. Trójca Przenajświętsza przyglądała się temu z zadowoleniem, zaś aniołowie śpiewali Salve, Sancta Parens. W tej atmosferze wielkiej szczęśliwości Królowa aniołów zbliżyła się do figury i przeniknęła ją tak, jak promień słońca przenika kryształ. Natychmiast w rzeźbę wstąpiło życie i śpiewała Magnificat niebiańskim głosem. Było to o trzeciej nad ranem”.
Poświęcenie figury
Przed poświęceniem biskup prosił siostry o odprawienie nowenny, po czym uroczyście poświęcił figurę, nadając jej tytuł: „Matka Boża Pomyślności. Data święta — Oczyszczenie lub inaczej Matki Bożej Gromnicznej”. O dziewiątej rano tego samego dnia w kościele klasztornym została odprawiona Msza św., którą celebrował o. Jan od Matki Bożej. Obecni byli biskup, wszystkie siostry, kapituła katedralna i liczna rzesza ludności ze wszystkich klas społecznych.
Pod koniec Mszy św. rozpoczęła się ceremonia poświęcenia. Figurę przeniesiono na główny ołtarz z pastorałem, koroną, złotą szpilką, cenną ornamentowaną szatą. Miała też długi pas jedwabny i jedwabny płaszcz haftowany srebrną nicią, a ponadto kolię z pereł i trzy złote pierścienie: jeden ze szmaragdem, drugi z brylantem, a trzeci z rubinem. Te kosztowności były ułożone w etui z tytułem wyhaftowanym szmaragdowymi literami: „Jestem Maryja Matka Pomyślności, 2 lutego 1611 roku”.
Po przemówieniach biskup rozpoczął procesję po klasztorze. Przed nim niesiono duży krzyż, za nim zaś szło duchowieństwo, zakonnicy i wierni, każdy niósł palącą się świecę. Procesja zakończyła się w udekorowanym specjalnie na tę okazję prezbiterium, gdzie bracia ustawili figurę w przygotowanej wnęce. Po odśpiewaniu Salve Regina, litanii i Salve, Sancta Parens biskup nałożył koronę na głowę statuy, mówiąc: „Pani nasza, powierzam Ci Kościół”. Następnie w jej prawej ręce umieścił pastorał, mówiąc: „Pani nasza, powierzam Ci zarząd nad tym klasztorem i moją owczarnią”. I wreszcie w ręce, która trzymała pastorał, umieścił klucze, mówiąc: „Pani nasza i moja Matko, powierzam Ci moją duszę. Otwórz mi drzwi do nieba; czas, który mi pozostał, jest krótki. Chroń to tabernakulum i klasztor Twoich córek z troską i miłością. Broń ich zawsze i utrzymuj w duchu zakonnym, jak przystoi oblubienicom Twojego Najświętszego Syna”.
Wizja wściekłości szatana
W 1623 roku matka Marianna, modląc się o stóp tabernakulum, wpadła nagle w ekstazę, podczas której miała wizję swojego kraju obdarowanego łaskami i miłosierdziem w nagrodę za publiczną i uroczystą pobożność do Najświętszego Sakramentu, która będzie miała miejsce w przyszłych wiekach. Widziała na głównych ulicach miasta pobożne procesje, w których szli zakonnicy, mężczyźni, kobiety, dzieci, osoby ze wszystkich klas społecznych. Widziała szacunek oraz wielką i głęboką pobożność poszczególnych grup; niektórzy odprawiali praktyki pokutne. Widziała wiarę ludzi i zadowolenie Chrystusa Pana, kiedy przechodził ulicami miasta w tych szczęśliwych czasach w przyszłości.
Lecz niestety widziała także, że wszystko to będzie prowokowało wściekłość szatana, który na różne sposoby będzie usiłował zniszczyć dzieło katolickiej pobożności, wzniesione na fundamencie wiary dzieci Bożych. Aby osiągnąć ten cel, szatan posłuży się dziećmi tego kraju, które straciły wiarę przekazaną im przez przodków i rodziców. Ludzie ci będą pracować nad tym, jak prześladować Kościół i zwalczać publiczną pobożność. Będą się jednoczyć wokół szatana, stając się członkami sekt masońskich.
Matka Marianna widziała, że będzie to pokolenie ludzi bez wiary, niegodnych synów Kościoła katolickiego. Oni właśnie będą go prześladować, kładąc kres procesjom, które przyciągają Boże błogosławieństwa. Będą to czasy bolesne i zatrważające dla wszystkich dzieci wiernych Kościołowi, którzy wraz z duszpasterzami będą stanowić niewielką liczbę. Pan Jezus pokazał jej, w jaki sposób potworne dziki masońskie wchodzą do wspaniałej, kwitnącej winnicy Kościoła, pozostawiając ją zdewastowaną.
Matka Marianna wróciła do siebie w ramionach współsióstr, zapłakanych, gdyż już uważały ją za zmarłą — nie dawała oznak życia od dziewiątej rano do piątej po południu. Blada jak trup, próbowała mówić, podnieść się na nogi, lecz wysiłki te były bezskutecznie. Skrajnie osłabiona, znowu straciła przytomność. Tym razem widziała, że kapłani i posługujący przy ołtarzu sprzeniewierzają się swemu powołaniu; oraz to, jak niegodnie sprawowana jest Najświętsza Ofiara. Rozważając powody takich zachowań, jej dusza zatopiła się w głębokim, bolesnym żalu.
Szóste objawienie Matki Bożej
2 lutego 1634 roku o trzeciej nad ranem matka Marianna, wpatrzona w tabernakulum, modliła się do Pana Jezusa, wyznając Mu całą swoją miłość. Ledwie skończyła modlitwę, gdy nagle zgasła lampka przy Najświętszym Sakramencie, a ołtarz pogrążył się w ciemności. Zaraz potem cały kościół ogarnęła niebiańska jasność. Ujrzała Królową niebios, która zapaliła światło przy tabernakulum, zbliżyła się do matki Marianny, przedstawiła się jako Maryja Matka Pomyślności i wyjaśniła powody, dla których sanktuarium pogrążyło się w ciemności.
„Zgaśnięcie lampki sanktuarium ma kilka znaczeń. Pierwsze znaczenie: począwszy od końca XIX i w znacznej części XX wieku rozpowszechni się wiele herezji w tym kraju, który wówczas będzie niezależną republiką4. Kiedy herezje te wezmą górę, bezcenne światło wiary zgaśnie w duszach z powodu niemal całkowitego upadku obyczajów. Podczas tego okresu nastąpią wielkie katastrofy fizyczne i moralne. Niewielka liczba dusz, które w ukryciu zachowają skarb wiary i cnót, będzie znosić okrutne i długotrwałe męczeństwo. Wielu z nich umrze z powodu gwałtowności cierpień, a ci, którzy poświęcą się dla Kościoła i ojczyzny, będą uznani za męczenników. Aby wyzwolić ludzi od herezji, ci, których miłość miłosierna Mojego Najświętszego Syna przeznaczy do odzyskania, muszą mieć dużą siłę woli i wytrwałości oraz ufność sprawiedliwych. Będą momenty, kiedy będzie się wydawać, że wszystko już stracone — będzie to znakiem początku odnowy.
Drugie znaczenie: na Mój klasztor wyleje się ocean nieopisanej goryczy i będzie się wydawał zatopiony w tych wodach zmartwienia. Autentyczne powołania zanikną z powodu braku dyskrecji, rozeznania i ostrożności ze strony przewodniczek duchowych nowicjuszek, które je formują. Nieszczęście dla dusz, które powrócą do Babilonu świata po życiu w miejscu pewnym — tym błogosławionym klasztorze! Podczas tej nieszczęsnej epoki niesprawiedliwość przedostanie się nawet do Mojego zamkniętego ogródka. Niesprawiedliwość pod maską fałszywej miłości będzie rujnować dusze. Diabeł będzie siać niezgodę, posługując się przy tym zgniłymi członkami, które pod osłoną cnotliwej powierzchowności będą jak zrujnowane grobowce ziejące zarazą gnijącej demoralizacji, powodującej u jednych moralną śmierć, u innych zaś obojętność. To oni wbiją miecz w duszę Moich wiernych córek, ale Moje dusze ukryte wesprą ich w powolnym i bezkresnym męczeństwie. Będą potajemnie płakać i lamentować wobec swego Pana i Boga. Ich łzy aniołowie stróżowie zaniosą przed oblicze Ojca Niebieskiego, prosząc, aby ukrócił ten czas w imię miłości swego Syna.
Trzecie znaczenie: atmosfera tych czasów, przepełniona duchem nieczystości, jak ohydna powódź zaleje ulice, place i miejsca publiczne do tego stopnia, że prawie już nie będzie żadnej dziewicy na tym świecie. Delikatny kwiat dziewictwa, zagrożony kompletnym zniknięciem, zajaśnieje z daleka. Wybierając klasztor jako schronienie, znajdzie tam dobrą glebę, w której zapuszczając korzenie będzie się rozwijał. Jego zapach będzie rozkoszą dla Mojego Najświętszego Syna i tarczą powstrzymującą gniew Boży. Bez dziewictwa tylko ogień spadający z nieba mógłby oczyścić ten kraj. W tych nieszczęsnych czasach chciwy diabeł będzie usiłował przedostać się również do zamkniętych ogrodów klasztoru, by wysuszyć te wspaniałe, delikatne kwiaty. Ale zmierzę się z nim i pod stopami zmiażdżę mu głowę! Niestety — jakiż ból! Znajdą się dusze nieroztropne, które z własnej woli rzucą się w jego szpony. Inne zaś powrócą do świata, staną się narzędziami w rękach diabła na zgubę dla dusz.
Czwarte znaczenie: po przeniknięciu do wszystkich klas społecznych sekty masońskie z wielką przebiegłością przenikną do serca rodzin, by szerzyć swoją ideologię, deprawując nawet dzieci. Diabeł dojdzie do chwały, rozkoszując się wyśmienitą delikatnością dziecięcych serc. W tych nieszczęśliwych czasach zło uderzy w dziecięcą niewinność, a w konsekwencji doprowadzi to do utraty powołań kapłańskich — i będzie to prawdziwa katastrofa. Obowiązkiem zgromadzeń zakonnych będzie wtedy usilnie bronić Kościoła i wspierać go, pracować z bezinteresowną gorliwością i zapałem dla zbawienia dusz. Tym bardziej, że w tym okresie wspólnoty zakonne będą porzucać przestrzeganie reguł. Jednakże wciąż będą również i święci kapłani, choć w ukryciu. Będą również dusze wspaniałe. Mój Przenajświętszy Syn i Ja sprawimy, że będą one dla Nas rozkoszą. Będziemy je uważać za przepiękne kwiaty i owoce heroicznej świętości. Przeciw nim bezbożni będą toczyć okrutną wojnę, obrzucając ich oszczerstwami i obelgami, nękając i próbując zniechęcić do wypełniania swoich obowiązków. Lecz oni, jak solidne kolumny, nie poddadzą się i stawią czoło temu wszystkiemu w duchu pokory i ofiary.
W tych czasach duchowni świeccy porzucą swoje ideały, gdyż księża będą zaniedbywać swoje obowiązki. Zapomną o istnieniu Boskiej busoli, przez co oddalą się od drogi wyznaczonej przez Boga dla kapłaństwa służebnego, ale przywiążą się do dóbr doczesnych, do bogactwa, którego nieustanne powiększanie stanie się dla nich celem nadrzędnym. Jak bardzo Kościół będzie cierpieć owej ciemnej nocy! Zabraknie przełożonego i ojca, który czuwałby z miłością, łagodnością, siłą i przezornością, a wielu utraci ducha Bożego, wystawiając swoją duszę na wielkie niebezpieczeństwo.
Módlcie się gorliwie i z uporem, i płaczcie gorzkimi łzami w tajemnicy waszych serc, błagając Ojca Niebieskiego, aby dla miłości Serca Eucharystycznego Mojego Przenajświętszego Syna, dla Jego Przenajświętszej Krwi przelanej, dla goryczy Jego okrutnej męki i śmierci okazał litość swoim sługom i szybko położył kres tym nieszczęsnym czasom, zsyłając Kościołowi pasterza, przełożonego, który odnowi ducha kapłanów. Mój Przenajświętszy Syn i Ja będziemy kochać tego syna uprzywilejowanego szczególnym upodobaniem i obdarujemy go rzadkimi cechami: pokorą, czułym i współczującym sercem, Boskim natchnieniem, mocą — by mógł bronić praw Kościoła. Słowem — będzie jak drugi Chrystus.
On poprowadzi wielkich i maluczkich bez lekceważenia dusz najbardziej dotkniętych nieszczęściem, które będą go prosić o trochę światła i poradę w swoich wątpliwościach i cierpieniach. Z wielką łagodnością poprowadzi dusze poświęcone posłudze Bogu w klasztorach, wyjaśniając istotę jarzma Chrystusa Pana, który powiedział: «Moje jarzmo jest słodkie, a Moje brzemię lekkie».
Jednakże oziębłość wszystkich dusz poświęconych Bogu opóźni przybycie tego pasterza i ojca. Ułatwi to diabłu wzięcie tego kraju we władanie i odnoszenie zwycięstw z pomocą zewnętrznych wrogów i ludzi bez wiary, tak licznych, że niczym czarna chmura zaciemnią czyste niebo tej przyszłej republiki, która będzie poświęcona Najświętszemu Sercu Mojego Syna. Wraz z nimi wejdą wszystkie przywary i ułomności, które z kolei pociągną za sobą kary, nieszczęścia, głód, wojny domowe, niechęć do innych narodów i apostazję — powód utraty tylu dusz, jakże drogich Jezusowi Chrystusowi i Mnie!
Aby rozproszyć czarne chmury, które będą uniemożliwiały Kościołowi korzystanie z pogodnego dnia wolności, wybuchnie straszna wojna, podczas której poleje się krew tubylców i obcokrajowców, księży zakonnych i świeckich. To będzie najstraszniejsza noc, ponieważ będzie się wydawać, że zło zatriumfowało. Będzie to wówczas znakiem, że nadeszła Moja godzina, kiedy zrzucę z tronu pysznego szatana, miażdżąc go pod stopami i wpędzając do otchłani piekielnych, uwalniając tym samym Kościół i naród od jego okrutnej tyranii.
Piąte znaczenie: słabość i nieczułość ludzi posiadających ogromne bogactwa, którzy będą patrzeć z obojętnością na gnębiony Kościół, na prześladowanie cnoty i na triumfujące zło. Nie użyją swojego bogactwa do walki ze złem i do odrodzenia się wiary. Zgaśnięcie lampki przy sanktuarium oznacza również obojętność tych ludzi na celowe, zamierzone działania, aby powodować stopniowe zanikanie czci imienia Bożego, ich identyfikowanie się ze złem poprzez uleganie namiętnościom i wyuzdanym żądzom. Niestety, Moje ukochane córki, jeśli byłoby wam dane żyć w tej ponurej epoce, umarłybyście z bólu, widząc, jak dokonuje się to wszystko, co wam opowiedziałam. Mój Przenajświętszy Syn i Ja darzymy ten kraj tak ogromną miłością, że pragniemy nawet od zaraz prosić was o ofiary i modlitwy w intencji skrócenia czasów tej strasznej katastrofy”.
Po tej wizji wszystko, co opowiedziała Matka Boża, stanęło przed oczyma matki Marianny. Widząc to, straciła przytomność i podczas dwóch dni pozostawała jak nieżywa. Wezwany lekarz nie zdołał przywrócić jej do zdrowia. Stwierdził, że jej zgon jest nieunikniony. Jednak matka Marianna cudownie doszła do siebie.
Objawienie Pana Jezusa
2 listopada 1634 roku po przyjęciu Komunii św. matka Marianna miała wizję Jezusa Chrystusa. Wyglądał On jak jedna wielka rana, a w szczególności Jego Najświętsze Serce, pokryte raniącymi je okrutnie cierniami. Wylewał obfite łzy, lamentując i wydając głębokie westchnienia. Matka Marianna przytuliła Zbawiciela do swego serca i w porywie miłości zawołała: „O miłości mojej duszy, czy jest możliwe, abym poznała powody Twojego cierpienia i tak okrutnego męczeństwa?”.
Jezus Chrystus spojrzał na nią z tkliwością i powiedział: „Widzisz, jak okrutnie ranią Mnie ciernie. To są grzechy moich kapłanów świeckich i zakonnych, których wybieram spośród ludu i prowadzę do klasztorów. Zsyłam na nich ogrom łask oraz długie choroby, aby mogli stać się takimi jak Ja. Ale niewdzięcznicy bez serc rozpaczają z powodu Mojej miłosiernej Opatrzności. Uważają, że jestem okrutny w stosunku do nich; więc oddalają się, zostawiając Mnie samego. Ich duch więdnie niczym kwiaty spalone od słońca, które wysychają i stają się niezdolne do rozsiewania zapachu w ogrodzie Mojej Matki Niepokalanej, do którego były powołane. Swoim niewdzięcznym postępowaniem wkłuwają ciernie w Moje serce, raniąc Mnie okrutnie — Mnie, który jestem jedynie miłością dla dusz wybranych. Wpajaj swoim córkom miłość do krzyża i ofiary tak, aby mogły ją przekazywać z pokolenia na pokolenie nie tylko w tym klasztorze, lecz także w innych zgromadzeniach. Spraw, aby były przesiąknięte miłością do swojego powołania zakonnego i do grzeszników, naucz je także życia wiernie inspirowanego łaską.
Przyjdą czasy, gdy święta nauka dotrze nie tylko do uczonych, lecz także do ludzi prostych, będzie dostępna dla duchownych i zwykłych wiernych. Ukaże się wiele książek, lecz mimo to praktyka cnót będzie udziałem tylko nielicznych dusz; święci będą rzadkością. To właśnie z tej racji Moi kapłani popadną w nieszczęsny indyferentyzm. Ich obojętność i chłód dosięgnie ognia Bożej miłości, dotykając boleśnie Moje Serce cierniami, które widzisz. Dlatego pragnę, aby były tutaj dusze, na których mógłbym polegać i im się podobać. Ich życie przepełnione przebłagalnym cierpieniem jest dla Mnie wielkim pocieszeniem, niczym ręce, które wyjmują ciernie z Mojego Serca i opatrują rany niezbędnym i skutecznym balsamem.
Jeśli dane ci było zrozumieć ogromne wewnętrzne cierpienie, które Mi towarzyszyło od Mojego Wcielenia w przeczystym łonie Matki Dziewicy aż do chwili, gdy Moja dusza opuściła rozdarte gwoździami na krzyżu Ciało, wiedz również, że sprawiedliwość Boża zsyła straszne kary na całe narody — nie tylko za grzechy tych ludzi, ale także za grzechy kapłanów i zakonników, dlatego że ci ostatni są powołani z powodu doskonałości swego stanu, aby byli wiernymi nauczycielami prawdy na ziemi; aby byli tymi, którzy mają moc wstrzymywania gniewu Bożego.
Oddalając się od swojej szczytnej misji, poniżają się w oczach Boga i przez to stają się tymi, którzy podwyższają surowość kary, gdyż odchodząc ode Mnie, prowadzą bardzo powierzchowne życie duchowe; trzymanie się z dala ode Mnie nie jest godne Moich sług. Przez oziębłość i brak zaufania zachowują się w stosunku do Mnie tak, jakbym był im obcy. Gdyby wiedzieli, gdyby byli przekonani o tym, jak bardzo ich kocham i pragnę, aby zeszli rzeczywiście do głębi swoich dusz, bez wątpienia odnaleźliby Mnie, a ich życie byłoby pełne miłości, światłości i nieustającej jedności, dla której zostali nie tylko powołani, ale także wybrani!
Moja oblubienico, przez resztę twojego życia nie ustawaj w wysiłkach nad doskonaleniem Moich kapłanów i osób zakonnych. Ofiaruj w tej intencji, w łączności z zasługami Moimi i Mojej Matki, wszystko, co robisz, nawet twoje ostatnie tchnienie. Jestem bardzo rad z Moich dusz zakonnych, które podjęły się wzniosłego zadania prowadzenia duchowieństwa do świętości poprzez modlitwę, ofiarę i pokutę. Po wszystkie czasy wybierać będę takie dusze, aby jednocząc się ze Mną, pracowały, modliły się i cierpiały dla osiągnięcia tego szlachetnego celu, za co czekać ich będzie w niebie wielka chwała”.
Po tej wstrząsającej wizji matka Marianna bardzo się zmieniła. Od tej chwili mogło się wydawać, że stała się wcielonym aniołem. Jej słowa były jak strzały rozpalone Bożą miłością, delikatnie raniące serca córek, które miały szczęście żyć u jej boku.
Siódme objawienie Matki Bożej
8 grudnia 1634 roku o 23.30 matka Marianna jak zawsze udała się do kaplicy na modlitwę. Wylewając potoki łez, przedstawiała każdą ze swoich współsióstr Boskiemu Więźniowi Miłości i Jego Najświętszej Matce, błagając o szczęśliwą śmierć dla siebie i swych sióstr. Nagle doznała tak silnego uczucia Bożej miłości, że straciła zmysły. Przed sobą ujrzała Królową Niebios, piękną i fascynującą jak zwykle, ze swoim Przenajświętszym Synem na lewej ręce i z pastorałem w prawej. Towarzyszyli jej trzej Archaniołowie.
Archanioł Michał był w białych szatach z błyszczącymi złotymi gwiazdami. Każda część jego szat była ozdobiona koliami z pereł, spod których zwisał wspaniały, złoty krzyż oprawiony w szlachetne kamienie. Pośrodku krzyża błyszczała gwiazda, na której widniały imiona: Jezus i Maryja. Archanioł Gabriel trzymał kielich z Krwią Odkupiciela, cyborium wypełnione Hostiami i spory pęk białych, pachnących lilii. Archanioł Rafał niósł wytworną, przezroczystą, finezyjnie szlifowaną ampułkę z balsamem, którego słodki zapach unosił się w powietrzu. Oczyszczając atmosferę, wprowadzał duszę w stan błogiego spokoju i ogromnej radości. Miał na sobie fioletową szatę błyszczącą olśniewającym światłem i złote pióro, na którym wygrawerowane było imię Maryi. Trzej Archaniołowie stali naprzeciw swojej Pani, która na lewej ręce trzymała Króla Niebios i Księcia wieczności. Dziewięć chórów anielskich na znak św. Michała zaczęło śpiew harmonii niebiańskiej — jeden za drugim, aż do dziewiątego.
Po ukończeniu tej niebiańskiej symfonii Królowa przemówiła: „Moja ukochana córko, oblubienico Baranka bez skazy, opuść tę ziemię, smutne miejsce wygnania dla sprawiedliwych, i przejdź do ojczyzny tak bardzo upragnionej. Surowa zima twojej śmiertelnej egzystencji kończy się, a zaczyna się dla ciebie wieczna wiosna, gdzie dobre uczynki podczas życia na ziemi są kwiatami o rzadkiej piękności i słodkim zapachu, gdyż są zapłatą za bolesne Odkupienie.
Gdyby śmiertelni potrafili docenić czas, który jest im dany i gdyby potrafili korzystać z każdej chwili życia — jakże świat byłby inny! Wiele dusz nie poszłoby na wieczną zatratę! Tymczasem są to podstawowe powody ich upadku. Córko, miej litość nad tymi nierozsądnymi, grzesznymi braćmi i płacz nad ich losem. Błagaj twojego Boga i Odkupiciela, by obdarzył ich dusze specjalną i wystarczająco skuteczną łaską, aby utrzymać ich z dala od otchłani grzechu i kłamstwa. Czy widzisz, co niosą trzej święci Archaniołowie Michał, Gabriel i Rafał?
Wiedz, że białe szaty, które ma na sobie Archanioł Michał, są przeznaczone, po pierwsze, dla Moich wiernych i gorliwych córek, które będą żyły w tym klasztorze przez wieki: dla jednych, aby zachowały chrzcielną szatę niewinności, dla innych zaś, aby doznały oczyszczenia przez surową pokutę; po drugie, białe szaty są przeznaczone także dla kapłanów zakonnych i świeckich, którzy kochając Mojego Przenajświętszego Syna i Mnie samą prostym i prawym sercem, kochać będą również ten klasztor. Nie zważając na krytykę i pogardę, pomagać będą w jego utrzymaniu i poświęcą się propagowaniu Mojej pobożności pod pocieszającym wezwaniem Matki Bożej Pomyślności, która to pobożność będzie pokarmem i ratunkiem dla wiary w trudnych czasach niemal całkowitego zepsucia w XX wieku.
Archanioł Gabriel trzyma wspaniały kielich z Krwią Odkupiciela — oznacza to łaskę odnowienia życia po śmierci duchowej na skutek grzechu i uzdrowienie dusz przez sakrament pokuty, którym obficie dysponują słudzy Mojego Najświętszego Syna dla przywracania do życia dusz zabitych szatańską zazdrością piekielnego potwora. Spójrz i zastanów się nad doniosłością tego uzdrowienia i tego życiodajnego sakramentu, jakże zapomnianego i pogardzanego przez niewdzięczników. W swym szalonym zaślepieniu nie zdają sobie sprawy z tego, że jest to jedyny pewny środek zbawienia po utracie niewinności chrztu.
Archanioł Gabriel, jak widzisz, trzyma w ręce cyborium pełne Hostii — oznacza to Najświętszy Sakrament Ołtarza, udzielany przez Moich kapłanów wiernym należącym do rzymskiego, katolickiego i apostolskiego Kościoła, którego widzialną głową jest papież — król chrześcijaństwa. Jego nieomylność papieska będzie ogłoszona jako dogmat wiary przez tego samego papieża, który zostanie wybrany do proklamowania Mojego Niepokalanego Poczęcia5. Będzie on prześladowany i uwięziony w Watykanie5 w związku z likwidacją Państwa Kościelnego, do którego dojdzie za sprawą niesprawiedliwości, zazdrości i skąpstwa ziemskiego monarchy.
Spójrz na wypełnione cyborium, zrozumiesz wzniosłość tego misterium oraz to, z jakim szacunkiem winni go przyjmować wierni. To będzie antidotum na grzech oraz środek silny i łatwy w użyciu dla dusz, by połączyć się z Bogiem i Odkupicielem, który w nadmiarze swojej miłości kryje się pod postacią białej Hostii, narażonej na świętokradztwo ze strony niewdzięcznych dzieci Bożych. Zadośćuczynienie za grzechy świętokradztwa to rzeczywiście rola dusz oddanych kontemplacji, a w sposób szczególny córek Mojego Niepokalanego Poczęcia. Chcę, byś wiedziała, że w zamysłach Bożych takie zadośćuczynienie — ukryte i z własnej woli — jest Jego obrazem w fundamentach tego zakonu, który jest Mu tak drogi.
Białe, nadzwyczajnie pachnące lilie, które tu widzisz wraz z kielichem i cyborium w rękach Mojego Archanioła Gabriela, to zakonnice Mojego zakonu. Będzie ich wiele w klasztorach całego świata. Każda z nich będzie miała osobną misję i otrzyma strumień łask z nieba, aby ją wypełnić. Polecam Moim córkom znosić cierpienia, aby udzielano wiernym siedmiu sakramentów świętych w sposób jak najbardziej doskonały. A w szczególności trzeci — Najświętszy Sakrament, czwarty — pokuta i siódmy — kapłaństwo.
Piękna ampułka w rękach Mojego Archanioła Rafała zawiera nadzwyczajny balsam o przyjemnym zapachu, który unosi się w powietrzu. Oczyszczając atmosferę, udziela duszom nadprzyrodzonego szczęścia i wspaniałego spokoju. Oznacza on klasztory, które są miejscami wybranymi, gdzie codziennie praktykuje się cnoty, a także reguły i surowe pokuty wypełniane przez ich mieszkańców. Kwitnące tam życie w czystości to najmilszy zapach, wypełniający szczęśliwe kraje, w których są takie miejsca. One oczyszczają atmosferę skażoną przez tych, którzy oddają się zboczeniom i bezwstydnym namiętnościom. Jednocześnie przekazują duszom niewypowiedzianą radość i pokój godny podziwu, który skłania grzeszników do nawrócenia.
Dzieje się tak za sprawą cnoty modlitwy, która wznosi się z tych miejsc w dzień i w nocy. Podobnie jak ręce Mojżesza wzniesione ku niebu, tak dusze osób zakonnych błagają i pokutują za nawrócenie grzeszników i ratowanie narodów od zalewu złych obyczajów i zboczeń, które domagają się strasznych kar Bożej sprawiedliwości. Co za nieszczęście dla świata, jeśli nie byłoby klasztorów! Niestety, śmiertelnicy tego nie rozumieją. Gdyby rozumieli, poświęcaliby swoje bogactwa, by pomnażać ich liczbę, gdyż stanowią one sposób na wszystkie cierpienia fizyczne i moralne.
Najświętsza Trójca i Ja, Matka Boża — wzór dla osób zakonnych, żywimy do tych domów najgorętsze uczucia. Jestem kanałem cennych łask, których nie otrzymują żyjący w świecie, jako że w każdym klasztorze jestem miłowana — ich członkowie uciekają się do Mnie z pełnym zaufaniem i taką miłością, jaką dzieci darzą swoje kochają-ce matki. W tych miejscach otaczają Mnie czcią pod różnymi tytułami. Archaniołowie zbierają wszystkie te modlitwy, łzy, pokuty, szlochania, a konsekrowane życie tych dusz jest składane przede Mną. Następnie Ja kładę je przed tronem Bożym na zbawienie świata.
Nikt na ziemi nie zdaje sobie sprawy, skąd pochodzi zbawienie dusz, nawracanie się grzeszników, znikanie wielkich klęsk, płodność ziemi, koniec epidemii, zakończenie wojen i zgoda między narodami. Wszystko to dokonuje się dzięki modlitwom, które płyną ku niebu z klasztorów i innych zgromadzeń zakonnych.
Szaty koloru fioletowego, błyszczące i oświetlające ołtarz, które ma na sobie Archanioł Rafał, symbolizują skuteczne działania i gorliwość dobrych kapłanów, którzy pracują z wielkim samozaparciem i niestrudzenie, by zbliżyć ludzi do Jezusa Chrystusa i do Mnie. Wierni misji, którą im powierzył Bóg Ojciec, pracują bez przerwy w winnicy Pana, by ją uprawiać, powiększać zbiory i ratować dusze odkupione Krwią Zbawiciela. Są to dobrzy i wierni robotnicy, którzy wejdą do chwały swojego Pana. Złote pióro z Moim imieniem jest przeznaczone dla wszystkich kapłanów zakonnych i świeckich, piszących o Mojej chwale i Moich cierpieniach. Jest ono przeznaczone także dla tych, którzy poprzez pisma rozpowszechniają pobożność tego klasztoru, inspirowaną wezwaniem Matki Bożej Pomyślności, a także opisują twoje życie, niewątpliwie powiązane z tym jakże Mi miłym i pocieszającym dla ludzi wezwaniem.
W XX wieku za sprawą tej pobożności dokonają się wielkie cuda, tak w sferze duchowej, jak i doczesnej, gdyż wolą Bożą było zachowanie tego wezwania i poznanie twojego życia na ten właśnie okres, kiedy zepsucie obyczajów będzie niemal powszechne, a bezcenne światło wiary niemal zgaśnie! Teraz, Moja umiłowana córko, rozumiesz znaczenie wszystkich tych rzeczy, które widziałaś w rękach Moich świętych Archaniołów: Michała — Któż jak Bóg!, Gabriela — Mąż Boży i Rafała — Lekarstwo Boże. Każdy Archanioł wypełnia swą misję, wyznaczoną imieniem, wspomagając ludzkość chylącą się ku upadkowi.
Nawet jeśli ludzkość zapomni wzywać i czcić tych Archaniołów, pragnę, abyś robiła to ty i twoje obecne, jak i przyszłe córki, by otrzymywać łaski oraz wszelkie korzyści dla was samych, jak i dla klasztoru. Będę czuwać, aby miały stale w opiece Moją figurę i Mój umiłowany klasztor, uprzywilejowany Bożą dobrocią”.
Śmierć matki Marianny
Przez pierwsze pięć dni roku 1635 matka Marianna czuła się bardzo słaba, jej stan nieustannie się pogarszał. Siódmego dnia nastąpiły omdlenia, mimo to, choć z wielkim wysiłkiem, starała się poruszać i być obecna wśród sióstr. 11 stycznia po przyjęciu Komunii św. straciła przytomność. Bezskutecznie próbując stanąć na nogi, poprosiła, by ją zaniesiono do sali chorych. Były to jej ostatnie dni. Wiedziała bowiem, że zakończy życie 16 stycznia. Matka Marianna spotykała się z siostrami, każdą z osobna, i je pocieszała.
Wyspowiadała się, z wielką uwagą uczestniczyła w Mszy św. odprawionej w jej pokoju w obecności biskupa i przyjęła ostatnie namaszczenie, po czym uderzono w dzwon, by zwołać siostry na ostatnie wspólne spotkanie. Odczytała swój testament, prosząc i polecając, aby był wykonywany, przekazywany z pokolenia na pokolenie, a jego tekst pozostawał zawsze dostępny. Następnie obecny brat zakonny podał jej krucyfiks, który pocałowała, wzięła w obie ręce i przytuliła do serca. Dwa strumienie łez popłynęły po jej policzkach i wydała ostatnie tchnienie. Dzwon dzwonił przez cały czas, była to godzina trzecia po południu, 16 stycznia 1635 roku.
Testament matki Marianny
W swoim testamencie matka Marianna zwraca się do Pana Jezusa słowami: „Mój najdroższy, otwórz mi bramy Twojego Królestwa, tak jak pewnego dnia otworzyłeś mi błogosławione drzwi klasztoru mojej Matki Niepokalanej, gdzie się uświęcałam i gdzie wypełniałam świętą wolę pod Twoim okiem. Spójrz na mnie tutaj, znużoną ciężkim wygnaniem życia śmiertelnego: tu cierpiałam w ciszy i dla Twojej miłości wypełniałam wszystkie umartwienia, które mi zsyłałeś. Droga była długa, ale dotarłam do jej końca. Otwórz mi Twoje ramiona, pozwól mi odpocząć, położyć głowę na gorącym ogniu Twojego Boskiego Serca. Przychodzę z niecierpliwością, zanim wezmę w posiadanie błogosławioną wieczność, którą mi obiecałeś, gdzie będę żyć pod płaszczem mojej Niepokalanej Matki i w bliskości mojego ojca — św. Franciszka z Asyżu”.
Ale największą troską matki Marianny było nawrócenie grzeszników. Wskazywała i zalecała środki jego realizacji: „Naśladowanie Chrystusa w Jego łagodności i pokorze oraz jednoczenie się z Nim na krzyżu, aby był zawsze gotów do przyjęcia próśb w intencjach dusz potrzebujących Bożej pomocy”. Dla matki Marianny to właśnie orędzie Matki Bożej do biednego świata, które wiązało się ze zgaśnięciem lampki w sanktuarium, było tak niesłychanie ważne, że nawet w ostatnich chwilach życia podkreślała jego znaczenie. W swoim testamencie pisze dalej: „Kiedy Boski Mistrz zawisł na haniebnym szafocie krzyża, zanurzony w cierpieniu i niekończącej się męce, zostawił swój testament Odkupienia ludzkości: przekazał nam swoją Matkę jako naszą. Powiedział wtedy: «Niewiasto, oto syn twój» — wskazując na swojego wybranego ucznia. A zwracając się do niego powiedział: «Oto Matka twoja» — oto wasza Matka niebiańska, Matka Boża Pomyślności. Ona zawsze ześle wam pomyślność. Obdarzajcie Błogosławioną Dziewicę wielką miłością, naśladujcie Jej cnoty, a w szczególności Jej głęboką pokorę, Jej gorącą miłość do Boga i do biednych grzeszników, Jej prostotę i niewinność.
Niech w waszych duszach nie będzie miejsca ani dla kłamstwa, ani dla obłudy. Strzeżcie i propagujcie nabożeństwo do Matki Bożej Pomyślności, gdyż przez Nią otrzymacie od Jezusa Chrystusa i Maryi wszystko, o co poprosicie. Powinniście zachowywać pobożnie ten prawdziwy skarb i sprawić, aby go poznała i ukochała możliwie największa liczba dusz. Zapewniajcie je, że przez to nabożeństwo zawsze mogą liczyć na pomyślność teraz i w wieczności.
Uciekajcie się do Niej w waszych potrzebach duchowych i doczesnych. Kiedy dusza wasza cierpi z powodu pokus i kiedy zanurza się w bólu, jeśli z woli Bożej Gwiazda poranna nie jest dla waszej duszy widoczna, zwracajcie się do Niej z ufnością słowami: Gwiazdo morza, niech w czasie burzy mojego śmiertelnego życia Twoje światło zawsze mnie oświetla, abym nigdy nie oddalał się od drogi, która prowadzi mnie do nieba”.
Franco Adessa
Za: „Courrier de Rome” nr 320, marzec 2009.
|
|
|
|