JAKA JEST NAUKA KOŚCIOŁA, CO DO OBJAWIEŃ PRYWATNYCH
W OGÓLNOŚCI
Część pierwsza. Rozdział pierwszy.
Charakter i istota objawień prywatnych.
Pojęcia wstępne.
Objawieniem Bożym naturalnym nazywamy w ogólności udzielenie przez Boga Swym stworzeniom prawd nadnaturalnych. Słowo, to „objawienie" lub „udzielenie" można brać w znaczeniu zarówno biernym jak w czynnym; użyte w znaczeniu czynnym, oznacza ono sam akt, przez który Bóg oznajmia ludziom prawdy ukryte, w znaczeniu biernym nazywamy objawieniem same prawdy objawione.
Teologia rozróżnia dwa rodzaje objawień Bożych nadnaturalnych, a mianowicie objawienie ogólne, czyli publiczne (revelatio universalis sive publica) i objawienie prywatne (revelatio privatae. Objawienie ogólne obejmuje te wszystkie prawdy, które Bóg objawił prorokom i apostołom dla zbawienia całej ludzkości, a których przechowanie i rozgłaszanie oddał pieczy Kościoła śŚwiętego. Prywatnymi zaś są objawienia, udzielane od czasu do czasu osobom prywatnym, czy to dla osobistego ich pożytku duchownego, czy dla pożytku wiernych. Tu należą np. objawienia śśw. Gertrudy, śśw. Brygidy, śśw. Katarzyny sieneńskiej) śśw. Teresy itd.
Tak prywatne jak i publiczne objawienia mogą zawierać tylko prawdę, pochodzą, bowiem od Boga, najwyższej i nieomylnej Prawdy. Mimo to różnią się jedne i drugie między sobą istotnie, tak, co do osoby otrzymującej objawienie, jak co do celu, sposobu i wierzytelności objawienia. Co się tyczy pierwszego punktu różnica polega na tym, że mężowie, których obierał Bóg za pośredników dla udzielania objawień publicznych, wyróżniali się oczywistymi znamionami, jako narzędzia Ducha śŚwiętego i posłowie Boga do całej ludzkości; przeciwnie zaś wybrani, którzy dostąpili łaski otrzymania objawień prywatnych, nie nosili w sobie nigdy znamion posłannictwa do całej ludzkości, jak to widzimy np. u Apostołów.
Jest także różnica, co do celu. Celem, objawienia ogólnego jest udzielenie ludziom tych wszystkich prawd, które zobowiązani są przyjąć mocą wiary Bożej, jako nieomylne. Prawdy te, stanowią, podstawę i główną treść wiary katolickiej, przeznaczone są dla wszystkich ludzi bez wyjątku, i każdy, poznawszy je, musi je przyjąć z wiarą głęboką, pod utratą wiecznego zbawienia. Zaś objawienia, prywatne, jak uczy śśw. Tomasz nie Benedict XIV., De Beatific. L 3 c. 53 n. 2. — Salmanticens, Cursus Theolog, tract. 17. Disp. L. dub. 4. N. 103. (Edit. Noviss- Parisiens. 1879 — Sedlmayr, Theologia Mariana, Pars l. q. l. art. 8 n 53. — Adamus Tanner, Teologia cholastic, Eotn. S. Ilo lido, Disp. L. q. l. n 61.
Część pierwsza
Tworzą podstawy, a nie treści nauki katolickiej. Są to raczej wskazówki dla ludzi, jak mają postępować odpowiednio do okoliczności i czasu. Więc też i nie są przeznaczone dla wszystkich ludzi bez wyjątku. Różnica w sposobie udzielania objawień jest ta, że mężami, wybranymi, do otrzymania objawień publicznych, opiekował się Duch Święty, kierował ich krokami i oświecał ich rozum tak, iż nie mogli zbłądzić w udzielaniu objawionych prawd; a więc słowa ich były we właściwym znaczeniu słowami bożymi.
Otrzymujących objawienia prywatne oświeca także Duch boży w sposób nadnaturalny; widzą w świetle bożym ukryte dla innych prawdy, przeważnie posiadają, także dar proroctwa. Ale zarówno widzenia tych prawd, jak i w udzielaniu ich drugim nie są w sposób doskonały zabezpieczeni przed zbłądzeniem; mogą czasem uważać, co za nadnaturalne objawienie, co jest tylko rezultatem naturalnego, ludzkiego poznania; mając zwykłą wizję (bez objawienia), mogą nadać jej inne znaczenie, niż ma w rzeczywistości; opowiadając widzenie drugim, zapominają niektóre szczegóły objawiane, czasem je przekręcają, lub używają wyrażeń, nie zupełnie odpowiadających treści, tym bardziej, że w ogóle trudno jest dobrać stosowne słowo na wyrażenie prawd nadnaturalnych, widzianych w ekstazie.
Słowem, jak widzimy, nie cechuje ich taka nieomylność, jaką odznaczali się Apostołowie lub prorocy. Zważmy wreszcie wierzytelność. Objawienie publiczne ma za sobą śświadectwo Kościoła katolickiego, będącego kolumną i kamieniem węgielnym prawdy. Kościół sam ogłasza prawdy zawarte w tym objawieniu i podaje je wiernym do wierzenia. Przeciwnie objawieniom prywatnym, nie daje Kościół wcale śświadectwa, że zawierają prawdy, objawione przez Boga i nie podaje ich wiernym do wierzenia. Wiarygodność ich nie polega na nieomylnym śświadectwie Kościoła, lecz na wiarygodności osób prywatnych, mających widzenia i na okolicznościach towarzyszących widzeniom.
Nawet wtedy, gdy Kościół aprobuje objawienia prywatne, to nie oświadcza tym samym, że wszystkie szczegóły pochodzą niezaprzeczalnie od Boga, lecz tylko, że objawienie w ogóle jest bożym, że nic się w nim nie zawiera, przeciwnego nauce wiary i obyczajów i że wierni mogą je czytać z pożytkiem dla siebie. Przedmiotem objawień prywatnych są ogółem rzecz, biorąc tajemnice, czyli ukryte prawdy, których poznanie przynosi pożytek dla zbawienia duszy naszej i stosownie do proroka Daniela: „Bóg odbywa głębokości i skrytości i wie rzeczy w ciemności postanowione, a śświatłość z nim mieszka...
Ale jest Bóg na niebie, który odkrywa tajemnice. Objawienie według określenia teologów jest to wyjaśnienie, jakiej prawdy ukrytej, czyli odkrycie jakiegoś misterium, tj. rzeczy, nieznanej rozumowi ludzkiemu. Prawdy te ukryte, dzielimy na trzy klasy. Do pierwszej należą rzeczy, znane niektórym tylko ludziom, przed innymi za ukryte, np. tajemnice serc ludzkich, zdarzenia odbywające się gdzie w odległym miejscu, lub wypadki czasów ubiegłych, które zaginęły już w niepamięci. Do drugiej klasy należą prawdy przewyższające naturalną możność poznania wszystkich ludzi w ogóle np. Tajemnice Trójcy Najświętszej, tajemnice wcielenia Syna Bożego. Do trzeciej wreszcie klasy należą tak zwane „futura contigentia” tj. rzeczy przyszłe, których spełnienie zawisło od wolnej woli człowieka.
Wszystkie te rzeczy nie leżą w zakresie poznania ludzkiego; jednak czasem objawia je Bóg w śświetle nadnaturalnym, jeśli to pożytecznym jest dla zbawienia jednostek, lub ogółu. Tak np. śśw. Piotrowi objawił Bóg tajemne myśli Ananiasza i Safiry. Mocą Bożego objawienia poznał Elizeusz, że sługa Jego, Giezi, wyłudził oszukańczo od Namana pieniądze i suknie. Z Bożego objawienia wiedział prorok Achab, że Paweł będzie w Jerozolimie pojmany i wydany poganom. Także prawdy naturalne, nieznane jeszcze ludziom, mogą być jak naucza śśw. Tomasz przedmiotem objawienia Bożego o ile, to przyczynić się może do pomnożenia chwały Bożej.
Objawienia prywatne istnieją rzeczywiście.
Przykłady, co do tego znajdziemy w żywocie z wielebnej matki Chappuis, zakonnicy Nawiedzenia Maryi, zmarłej w Troyes w r. 1875. Zasługują tu także na uwzględnienie Objawienia, spisane przez śśw. Hildegardę w dziełach „Liber divinorum operum", i Libri novem subtilitatum diversarum naturarum." Zwyczajnie jednak bywają przedmiotem objawienia tylko prawdy nadnaturalne, służące do duchowego pożytku wiernych, stosownie do słów Apostoła: „ A każdemu bywa dane okazanie Ducha ku pożytkowi, i dalej; „Bo kto prorokuje (rozgłasza objawienie), mówi ludowi ku zbudowaniu, i na upominaniu i pocieszeniu.
Objawienia prywatne istnieją rzeczywiście. Od dawna nie brakło takich, którzy zaprzeczali istnieniu prawdziwych objawień prywatnych, podając je za wymysł bujnej wyobraźni. Na czele ich stoją według śświadectwa Benedykta XIV) magdeburscy Centurioni. Wrogowie ci wiary katolickiej starali się wszelkimi siłami udowodnić, że prócz objawień, zawartych w księgach kanonicznych, niema żadnych innych, że wszelkie objawienia prywatne są tylko wymysłem i nie zasługują na wiarę. Podobnie kacerz Melanchton nazwał prywatne objawienia czczym zabobonem.
Z pisarzy Katolickich należy wymienić, jako przeciwników objawień prywatnych Henryka z Hesji i Sybillana. Ci wprawdzie nie odrzucają wszystkich objawień prywatnych z zasady, ale niektóre z nich, chociaż uznane przez Kościół, podają w podejrzenie, jako nieprawdopodobne lub wprost fałszywe.
Na równi z tymi dwoma autorami trzeba pomieścić tych wszystkich, którzy o objawieniach prywatnych wyrażają się z lekceważeniem, krytykują je w sposób niewłaściwy, określając je, jako bajki, wymysły, szatańskie iluzje i w ogóle uważają wszystkie objawienia.
Wszystkim tym przeciwnikom odpowiadamy ze śśw. Tomaszem: „Po wszystkie czasy byli i są tacy, którzy posiadają ducha proroctwa, wprawdzie nie na to, by głosić nową naukę wiary, lecz dla kierowania czynnościami ludzkimi." W swym komentarzu listu do Rzymian pisze Doktor anielski: Proroctwem nazywamy zwyczajnie także objawienie jakichkolwiek rzeczy ukrytych. Daru zaś tego udzielał Bóg nie tylko w Starym, ale i w Nowym Zakonie".
Widzimy, więc, że także i w Nowym Zakonie otrzymywały niektóre dusze wybrane dar proroctwa i to w różnych epokach; czyli innymi słowy: i w Nowym Zakonie istniały po wszystkie czasy prawdziwe objawienia prywatne. Fakt ten udowodnimy bliżej tekstami Pisma śŚwiętego, powagą Kościoła, śświadectwami historycznymi i wreszcie dowodami wewnętrznymi. Przez usta proroka Joela obiecał Pan: „Wyleję Ducha mego na wszelkie ciało, a prorokować będą synowie wasi i córki wasze, starcom waszym sięśnić będą sny a młodzieńcy wasi widzenia widzieć będą. Jasnym jest, że w słowach tych zawarta jest przepowiednia zesłania Ducha ŚŚwiętego, na Zielone śŚwięta i w ogóle działalności Ducha ŚŚwiętego w Nowym Zakonie; potwierdza to zresztą uroczyście sam Apostoł Piotr w dzień Zielonych świąt.
Wyraźnie i wielokrotnie naucza o tym także Paweł w swych listach. Kościół śświęty, nieomylny nauczyciel prawdy, stwierdzał nieraz i uznawał istnienie prawdziwych niebiańskich objawień w Nowym Testamencie. Czytamy np. w Officiumśśw. Gertrudy, że ta Święta „odznaczała się darem proroctwa i niebiańskich objawień.” To samo znajdujemy w innych oficjach i modlitwach np. św. Brygidy, Heleny i Teresy. Wzmiankę i milczące uznanie objawień prywatnych znajdujemy na soborze Laterańskim i Trydenckim.
Dalej widzimy, że niektóre objawienia aprobował Kościół wprost i wyraźnie, innych prawdziwość potwierdził tylko. Na podstawie objawiania zarządził Papież Pius I, że śświęto wielkanocne ma się obchodzić w niedzielę, jak to czytamy w prawie kanonicznym. Widzimy z tych szczegółów, że istnienie prawdziwych objawień prywatnych jest, bezsprzecznie wiarą katolickiego Kościoła.
Historia Kościoła katolickiego podaje nam mnóstwo przykładów prawdziwych objawień prywatnych. Uczony Dominikanin O. Gravina udowadnia historycznie w znanym swym dziele: Lapis Lydius, że od początku Kościoła aż do naszych czasów, nigdy nie brakowało w Kościele prawdziwych objawień prywatnych; powołuje się w tym celu na śświadectwo całego szeregu śśw. Ojców Kościoła, którzy w dziełach swych o takich objawieniach wspominali. Znanym jest, jako Zbawiciel objawił śśw. Piotrowi w Aleksandrii mającą nastąpić apostazję Ariusza, jakśśw. Benedykt z Bożego objawienia przewidział i przepowiedział przyszłe losy Totylasa, króla Gotów itd.
Dalej wykazuje Gravina w swym dziele, że mimo zaprzeczeń heretyków i kacerzy istniały zawsze prawdziwe objawienia prywatne i istnieć będą aż po koniec świata. Rozpatrując żywoty Śświętych, znajdujemy niezbite fakty śświadczące, że święci miewali objawienia Boże, czytali w sercach współbliźnich, przepowiadali rzeczy przyszłe, słowem oświeceni byli Duchem Bożym. Słusznie też pisze kardynał Bona: „Tak z Pisma Świętego, jak ze śświadectw historycznych oczywistym jest, że po wszystkie czasy i w każdym stanie ludzi istniały rzeczywiście objawienia prywatne.
Głupotą byłoby, odrzucać tak oczywiste śświadectwa, a według Vasqueza byłoby to nawet zgorszeniem i oznaką bezbożności. Dowody wewnętrzne wypływają po pierwsze z obietnicy danej przez Pana Apostołom, iż da im Ducha swego, który będzie z nimi aż do skończenia świata. Posłuchajmy słów Jezusa do Apostołów: „Jeszcze mam wiele wam mówić:, ale teraz znieść nie możecie.
A wiec zapowiada Zbawiciel, że wiele rzeczy objawi później, prawdopodobnie prywatnie. Ale weźmy dalej na uwagę naturę tego śścisłego stosunku przyjacielskiego, jaki łączy już na tym świecie Pana z duszami wybranymi z mocy łaski poświęcającej. Miłość Boga dla dusz wybranych — to najserdeczniejsza, cenniejsza, najprawdziwsza radość przyjacielska.
A przecież prawdziwi przyjaciele otwierają sobie wzajemnie swe serca i powierzają, najskrytsze tajemnice. Cóż, więc dziwnego, że Bóg objawia śśświętym duszom prawdy ukryte?. Zresztą sam Zbawiciel mówi do Apostołów: „Już was nie będę zwał sługami, bo sługa nie wie, co czyni Pan jego; lecz was nazwałem przyjaciółmi, bo wszystko, com słyszał od Ojca mego oznajmiłem wam.” W procesie kanonizacyjnym śśw. Teresy wspominają teologowie o objawieniach prywatnych, jako, o rzeczy zupełnie zwyczajnej i nie nowej, powołując się na liczne fakty ze Starego Zakonu i przykłady z życia prawie wszystkich śświętych, których objawienia nie ulegają wątpliwości, wreszcie zaś tak mówią: „Niewątpliwym więc jest, że Bóg rozmawia poufnie ze Swymi przyjaciółmi, a szczególnie zaszczyca tym tych, których, obiera do spełnienia wielkich czynów.
Tak mówią audytorowie Roty rzymskiej. O ile prawdziwym jest to, cośmy powiedzieli, przekonać się można na jednym tylko przykładzie, na jednej śświątobliwej osobie, a mianowicie Marii Anielskiej, Karmelitance bosej z Turynu. W żywocie jej, napisanym przez sławnego Dom Bosco, w rozdziale dwudziestym czytamy, że śŚwięta ta obdarzona była tak nadzwyczajnym darem proroctwa, iż każde prawie jej słowo było proroczym, chociaż nieraz sama nie była tego świadoma. Będąc przełożoną czytała w sercach, podwładnych sobie sióstr, znała najdokładniej ich myśli, odgadywała pokusy i walki wewnętrzne.
Przepowiednie jej, odnoszące się do przyszłości, spełniały się zawsze na co są śświadectwa wielu osób, które zasięgały rady u świętej. Pewnego razu zapytała ją jedna z sióstr zakonnych, jak to możliwym by śmiertelna istota była w stanie poznać tyle skrytych tajemnic. ŚŚwięta, zarumieniwszy się na to skromnie, rzekła z dziecinną prostotą: "Wiedz moja córko, że tak samo tu się rzecz ma, jak między dwoma przyjaciółmi, których miłość wzajemna skłania do tego, by powierzać sobie najskrytsze tajemnice".
Cel objawień prywatnych.
Z wypowiedzianych rzeczy można by wnioskować, że dar proroctwa jest właściwością, trwającą stale w człowieku, jako "habitus". Lecz teologowie za śświętym Tomaszem przeczą temu jednogłośnie, mówiąc, że dar ten jest tylko przemijającym, aktualnym, chwilowym działaniem ze strony Boga, że więc każde pojedyncza widzenie, każde proroctwo, wymaga nowego objawienia. Można z tego wnosić, że liczba objawień prywatnych w Kościele jest o wiele większą, niżby, kto przypuszczał.
Stwierdziliśmy, więc jawnie, że objawienia prywatne miały miejsce przez szereg wieków, że zaszczyceni byli tym darem mężowie świeci i śśwwięte niewiasty. Słusznie twierdzimy zarazem, że objawienia takie mają miejsce i w naszych czasach; a wniosek to słuszny i niezbity, jeśli weźmiemy na uwagę wszechmoc Bożą, a przede wszystkim śwziętość Kościoła naszego. Kościół jest oblubienicą Ducha śŚwiętego, a Zbawiciel sam obiecał, że dary Jego nie będą nigdy Kościołowi odjęte. Że tak jest istotnie, mamy na to tysiące przykładów, tysiące świadectw z życia Śświętych i ich procesów kanonizacyjnych, a świadectwa te składają nie tylko katolicy, ale nawet wrogowie naszej religii, których nie można posadzić o fałsz i stronniczość. Wątpić uparcie w prawdziwość objawień prywatnych mimo tyłu oczywistych dowodów, trąci racjonalizmem, a takiego zarzutu nie zechce ciągnąć na siebie żaden dobry katolik.
Cel objawień prywatnych.
Jak w każdym najmniejszym Swym dziele, tak i w udzielania objawień prywatnych ma Stwórca pewien określony cel, godny Jego najwyższej mądrości. Jaki to cel, postaramy się objaśnić. By jednak zapobiec możliwym nieporozumieniom, wykażemy najpierw, co nie jest celem tych objawień. Idąc w tym za śśw. Tomaszem, twierdzimy, że objawienia prywatne nie mają nigdy na celu głoszenia nowej nauki wiary. Wiara Katolicka opiera się nie na objawieniach prywatnych, lecz na objawieniu, danym Apostołom i prorokom, spisanym w księgach) kanonicznych i powierzonym Kościołowi, jako „depositum fidei" – skarb wiary.
To samo naucza śśw. Paweł pisząc, w licie do Efezów: Wybudowani na fundamencie Apostołów i proroków, gdzie głównym węgielnym kamieniem sam Jezus Chrystus. W liście do Koryntian: Albowiem fundamentu innego nikt założyć nie może skrom tego, który założony jest, który jest Chrystus. Jezus Zbawiciel, więc uzupełnił i zamknął prawdy objawienia, co do istoty. Dalsze, więc objawienia mogą być tylko rozwinięciem objawionych już dogmatów wiary katolickiej. Jak naucza św. Tomasz, prawdy wiary nie pomnożyły się, co do istoty, tylko rozwinęły się.
A więc nigdy nie może być celem objawienia prywatnego głosić nową naukę wiary. Przechodząc teraz do odpowiedzi twierdzącej, mówmy, że najgłówniejszym celem objawień prywatnych jest chwała Boga, okazującego przez to Swą modrość, dobroć i opiekę nad ludźmi. Tym, którzy mimo to uważają objawienia prywatne za zbyteczne, bezcelowe i przeczą, jakoby one przyczyniały się do chwały Bożej, niech posłużą za odpowiedź słowa samego Zbawiciela, wyrzeczone w objawieniu do śśw. Gertrudy: „Im więcej pomnażam i urozmaicam sposób udzielania Mych darów, tym lepiej wykazuję ludziom głębię.
Mej mądrości, umiejąc nauczyć każdego, co chcę, odpowiednio do zdolności jego pojęcia." Dalszym ogólnym celem objawień prywatnych jest uświetnienie i uwielbienie Kościoła śŚwiętego. Jedność nauki, śwziętość członków, rozszerzenie po całym świecie, następstwo papieży to oznaka jednego, świętego, katolickiego, apostolskiego Kościoła; ale objawienia prywatne wykazują dopiero, że jest to prawdziwy Kościół ten, z którym Chrystus obiecał pozostać aż do skończenia świata. Sam Chrystus powiedział raz do świątobliwej Katarzyny Emmerich, że daje i dawał te objawienia w tym celu, by wykazać ludziom, że pozostaje przy swoim Kościele, aż do końca świata.
Objawienia dalej, przeznaczone dla dobra i duchowego pożytku wiernych, mogą mieć różne cele poszczególne, odpowiednie potrzebom czasu i zrządzeniom Opatrzności. Niektóre dążą do poprawy grzeszników przedstawieniem straszliwej sprawiedliwości Bożej a zarazem do umocnienia dobrych w dobrem przez odmalowanie miłosierdzia i dobroci Bożej. Ten cel mają np. objawienie śśw. Brygidy, jak to jej sam powiedział Zbawiciel. Inne nakłaniają do obchodzenia świąt kościelnych, pobudzają do modlitwy i szukania ucieczki w Bogu. Są także objawienia, mające na celu wzbudzić w nas miłość i ufność ku Najśw. Pannie Królowej niebios.
Objawienia błog. Julianny z Kornelione miały, jak wiadomo, na celu zaprowadzenie w Kościele obchodu śŚwięta Bożego Ciała. O celu objawień błog. Anny Katarzyny Emmerich pomówimy obszerniej w drugiej części wstępu. Nadmienić tu jeszcze należy, że niektóre tylko objawienia prywatne miały na celu pożytek całego Kościoła; przeważna zaś ich część przeznaczona była ku pożytkowi już to samych z osób, otrzymujących objawienie, już to innych pojedynczych dusz, najczęściej ich kierownictwu oddanych. Jeśli więc, jak widzimy, niektóre objawienia prywatne mają na celu pożytek całego Kościoła, jakżeż błądzą i na jakie niebezpieczeństwo narażają się ci, którzy, nie zbadawszy rzeczy, odrzucają je, podają w podejrzenia i lekkomyślnie zwalczają. Nie myślą o tym, że postępując tak, występują wrogo przeciw miłosiernym zamiarom Boga, tamują wpływ zdroju łask Bożych. Nierozważni! Usiłowania ich są zwyczajnie bezowocne, zamiarów Bożych nie potrafią pokrzyżować, a narażają się na karę Boga, umiejącego surowo karać tych, którzy w pogardę podają i spotwarzają wierne Jego sługi.
Tacy ludzie jak Zbawiciel sam powiedział do św. Brygidy nie uczynią Go gorszym przez swą naganę, bo On wieczny i nieodmienny, ale na siebie ciągają ciężki gniew Boży. Jakie przymioty i cnoty powinien mieć ten, który otrzymuje objawianie. Według naukiśśw. Tomasza i papieża Benedykta XIV) nie potrzeba osobnej naturalnej dyspozycji do otrzymania daru proroctwa, a więc i objawienia Bożego. Bóg wszechmocny może wraz z udzieleniem daru dać i dyspozycję. Rzeczywiście, jak wiemy, udzielał Bóg daru proroctwa, ludziom różnego wieku i rodzaju. Rozróżnić jednak należy sam dar proroctwa od używania go; do użycia, bowiem tego daru wymagana jest od odpowiednia dyspozycja duchowa. Wynika dalej z poprzedniego, że do otrzymania tego daru nie stanowią przeszkody ułomności cielesne, brak wykształcenia, wymowy itd.
Owszem i Bóg zwykle wybiera do tego nie najuczeńszych i najmędrszych, lecz najpokorniejszych i najświętszych. Sam to potwierdza Zbawiciel mówiąc: „Wysławiam Ciebie Ojcze Panie nieba i ziemi, żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeśś je malutkim.
Przymioty i cnoty powinien mieć ten, który otrzymuje objawienie.
Tak tylko zdoła należycie odczuć wpływ śświatła Bożego. Dlatego napisano jest w księdze Mądrości: „Albowiem w złośliwą duszę nie wejdzie mądrość, ani będzie mieszkać w ciele grzechom poddanym.”
Dalej dar objawień jest w każdym razie wielkim zaszczytem i łaską ze strony Boga; zwyczajnie, więc udziela go tym tylko, którzy nań zasłużyli, według słów Boskiego Zbawiciela: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni będą pocieszeni.” Wreszcie przy objawieniach, przeznaczonych dla drugich, wymaga się przede wszystkim, by osoba, widząca i opowiadająca, była wiarygodna i dlatego zawsze najpierw badamy, o ile cnotliwym jest jej życie, i potem dopiero skłaniamy się dać wiarę jej słowom. Dlaczego Bóg obiera częściej do tego niewiasty niż mężczyzn, tłumaczy to Piotr z Alkantary tak, że niewiasty szybsze i większe robią postępy w udoskonaleniu ascetycznym niż mężczyźni.
Leży to także w naturze rzeczy, bo spokojne, kontemplacyjne życie kobiet więcej usposabia do takich widzeń, niż życie ruchliwe mężóśw. Po trzecie, mówi śśw. Tomasz, że osoby pojedyncze, niewykształcone, a tym samym i niewiasty, posiadają zwykle większy stopień pokory a tym więcej łaski.
Wreszcie, jak naucza śśw. Paweł i jak sam Zbawiciel powiedział do św. Brygidy, obiera Bóg za narzędzia swych cudów prostaczków, by upokorzyć dumnych. Posłuchajmy jeszcze, jak w tym przedmiocie poucza sam Zbawiciel śśw. Katarzynę ze Sieny. Gdy Bóg polecił jej wejść w świat i zrobić użytek z otrzymanych licznych objawień, Święta z pokory wielkiej wypraszała się od tego, sadząc się niegodną, pouczać mędrców. Wtedy Zbawiciel rzekł jej między innymi tak: „
Wiedz, moja córko, że dzisiaj tak dalece wzmogła się pycha świata, (szczególnie u tych, którzy uważają się za mądrych i uczonych), iż sprawiedliwość moja nie może znieść tego. W miłosierdziu jednak moim, postarałem się o ratunek dla nich, jeśli tylko w pokorze zechcą go przyjąć. Karą a zarazem śśrodkiem zbawczym dla pychy jest zawstydzenie i upokorzenie. Dlatego chcę, by zawstydzili się i upokorzyli ci mniemani mędrcy, gdy zobaczą, że słabe, niewykształcone, nieznające świata dziewice, jedynie za łaską moją, pojęły prawdziwą naukę i wiedzę, poznały tajemnice Ojca Mego i rozgłaszają je śświatu, a nawet stwierdzają cudami.
Wreszcie w tym celu wybiera Bóg prostaczków za pośredników swych objawień; by tym jawniej wykazało się ich pochodzenie Boże. Gdyby uczony, jaki głosił objawienia, mogliby ludzie brać je za dzieło własnej jego mądrości, mogliby śświatło Boże brać za jedno z ludzką wiedzą. Nieuczonemu prostaczkowi nikt nie zarzuci, że sam wymyślił tak głębokie prawdy i tajemnice, a tak okazuje się tym jawniej wszechmoc Boga, który przez usta maluczkich głosi odwieczne prawdy, czyni ich narzędziami wybranymi, w których podaje ludzkości skarby najwyższej mądrości.
Sposób, w jaki Bóg zsyła, objawienia.
Mówiliśmy, że chociaż łaska poświęcająca nie jest sama przez się koniecznym warunkiem do otrzymania daru proroctwa, jednak zwyczajnie zsyła Bóg objawienia takim tylko ludziom, którzy odznaczają się wielką śświętością życia, szczególnie, którzy jaśnieją nadzwyczajnym darem modlitwy i kontemplacji. By można lepiej poznać i ocenić ważność widzeń i objawień, należy koniecznie znać stopnie nadnaturalnej modlitwy, jakie przechodzą ci, którzy otrzymują ów dar.
Przedstawimy, więc pokrótce stopnie kontemplacji, idąc w tym za wskazówkami śśw. Alfonsa, wyłożonymi w dziele jego „Praxis-confessarii.”2) Widzenie, pojęcie, lub poznanie (contemplatio) rożni się znacznie od rozważenia (meditatio). W rozważaniu szuka się Boga przez skupienie myśli, rozmyślanie o Nim; w widzeniu poznaje i widzi się Boga, rozkoszuje się niejako Bogiem już znalezionym.
W rozmyślania dusza jest czynna, w widzeniu zaś Bóg działa, dusza zaś zachowuje się biernie. Przytaczajmy dla braku miejsca, to tylko, urywek nauki Zbawiciela. Ciekawych odsyłam do oryginału niemieckiego tego dzieła. Przyjmuje tylko dary, które jej Bóg wlewa. Ćwicząc się dłuższy czas w rozmyślaniu, przechodzi dusza do tak zwanego naturalnego, czyli zdobytego widzenia, polegającego na tym, że dusza poznaje w mgnieniu oka te prawdy, nad którymi przedtem musiała długo myśleć.
Nazywa się ten stan modlitwą skupienia, jeśli dusza rozważa przy tym, jakąś pojedynczą prawdę wiary, za spoczynkiem kontemplacji, jeśli dusza wszystkie swe myśli kieruje wyłącznie ku Bogu i garnie się ku Niemu gorącą miłością. Nie jest to jeszcze właściwe widzenie, lecz tylko tak zwane naturalne, bo powstaje pod działaniem zwyczajnej łaski. Może je każdy osiągnąć przy gorliwym ćwiczeniu się w rozmyślaniu, podczas gdy widzenie nadnaturalne jest wyłącznie czystym darem łaski Bożej.
Widzenie nadnaturalne (Contemplatio supernaturalis, sive passiva, seuinfusa) może być albo pozytywne, albo negatywne. W widzeniu, pozytywnym poznaje dusza we własnym jej świetle Bożym, jaką prawdę w szczególności, np. męki piekielne, rozkosze niebieskie itd. W widzeniu negatywnym dusza obejmuje ogółem wszystkie doskonałości Boże przez wewnętrzne poznanie, stawiające jej przed oczy całą potęgę Bożą.
Widzenie takie jest doskonalszym, niż pozytywne. Zwą je także, jasną ciemnością" (claracaligo), bo rozum oślepiony jest niejako nadmiarem śświatła Bożego, nie poznaje szczegółów, tylko niezmierzoną, niepojętą dobroć i wielkość Boga. Ustają w nim wszelkie czynności duszy, a czasem i działalność zmysłów, i dusza pogrąża się jakoby w „duchowym upojeniu.” Na pytanie, jak może dusza w takim stanie rozpoznawać poszczególne, tajemnice, odpowiadają mistycy, że Bóg, chcąc wtedy objawić duszy, jaką tajemnicę, łagodzi nieco to światło niezmierzone i czyni duszę zdolną do pojęcia prawdy.
Zgodnie zupełnie z tym twierdzeniem mówiśśw. Teresa w 25 rozdziale swego żywota, że ta chwila najwyższej ekstazy trwa krótko, a po niej następuje niższy stopień ekstazy, w którym dusza, obezwładniona jeszcze zupełnie, staje się jednak przystępna przyjęciu tajemnic i prawd. Nadnaturalne widzenie, mieści w sobie trzy stopnie, a mianowicie, nadnaturalne skupienie, modlitwę pokoju i bierne zjednoczenie.
Nadnaturalne skupienie, ma miejsce, jeśli zmysły zewnętrzne i władze duszy skupiają się wewnętrznie mocą wlanego w nie śświatła Bożego, a dusza zapala się ogromną, widoczną miłością ku Bogu. Działanie miłości udziela się bezpośrednio zmysłom, zewnętrznym, a stąd rozlewa się na duszę.
Przy modlitwie pokoju udziela się miłość Boża bezpośrednio duchowi, a stąd udziela się zmysłom; to ostatnie jednak nie zawsze następuje, a wtedy zdarzyć się może, że dusza, choć pogrążona w modlitwie pokoju, pozbawiona jest wszelkiej odczuwalnej pociechy. Wolą tylko związana jest i tak ściśle mocą miłości złączona z Bogiem, że po prostu nie może nic innego, pokochać. Inne władze duszy i zmysły wewnętrzne są wolne, czasem nawet tak roztargnione, że wola mimo chęci nie może ich skupić. Bierne zjednoczenie ogarnia wszystkie władze duszy i jednoczy je z Bogiem; pamięć zajmuje się tylko Bogiem, wola pociągnięta jest ku Niemu nieprzepartą miłością, rozum ogarnięty śświatłem, nie może o niczym myśleć tylko o Bogu.
Słowem, dusza odczuwa jasno i poznaje Boga obecnie wewnątrz niej i z nią złączonego. W biernym zjednoczeniu rozróżniamy znowu trzy stopnie: zjednoczenie zwyczajne, zjednoczenie zrękowin i duchowe zaślubienie. W zjednoczeniu zwyczajnym (unio simplex), dopiero co opisanym, ulegają obezwładnieniu: tylko wewnętrzne władze duszy, ale nie ustaje działanie zmysłów zewnętrznych. Przy zjednoczeniu zrękowin (funio desponsationis) ustaje działalność nie tylko władz duszy, lecz także zmysłów zewnętrznych.
Zjednoczenie odbywa się za pomocą zachwycenia (exstasis), porwania (raptus) i uniesienia ducha (elevatio spiritus). W zachwyceniu ustaje zupełnie działalność zmysłów zewnętrznych; człowiek nie siedzi, nie słyszy, nie czuje. Porwanie mało się różni od zachwycenia, tylko skutek jest tu niklejszy i gwałtowniejszy, tak, że nieraz ciało unosi się cudownie w górę. W uniesieniu ducha ma się uczucie, jak gdyby dusza gwałtownie wydobywała się z ciała i chyżo unosiła się w górę.
Duchowe zaślubienie (unio consummata sive unio matrimonii spiritualis) to szczyt widzenia. Dusza przemienia się niejako w Boga, wnika w Niego i łączy z nim w jedno, jak kropla wody, wlana w ocean. Władze duszy i zmysły powracają znów do swej działalności; wola w spokoju największym oddaje się miłości Bożej, rozum rozważa i poznaje to najściślejsze połączenie się z Bogiem wewnątrz duszy. Nadmienić należy, że ten sposób zjednoczenia nie jest przemijającym, lecz habitualnym, tj. trwałym stanem. Dusza stale cieszy się posiadaniem najwyższego dobra, namiętności nie są już w stanie zniszczyć, tego szczęścia.
Zanim Bóg wzniesie duszę na tak wysokie stopnie kontemplacji, zwykł doświadczać ją przez zsyłanie nadnaturalnej oschłości, czyli utrapienia (purgatio spiritualis, desolatio supernaturalis), i przez to chce ją niejako oczyścić i uczynić godną przyjęcia tak wielkich łask. Oschłość nadnaturalna (naturalną tu pomijamy) może być dwojaka: zmysłowo odczuwalna i substancjalna, czyli duchowa. Zmysłowo — odczuwalna oschłość dotyka niższe władze duszy. Człowiek, dotknięty nią, stara się wprawdzie podobać Bogu, ale wciąż zdaje mu się, że wobec jego błędów jest w niełasce u Boga. Dotkliwszą, ale i skuteczniejszą jest substancjalna oschłość, sięgająca w sam głąb ducha. Dusza dotknięta nią, sądzi, że jest odepchnięta i opuszczoną przez Boga, że wszystkie jej dobre uczynki nie mają żadnej zasługi.
Czasem zdaje jej się, że żywi nieprzezwyciężoną nienawiść ku Bogu, to znów nawiedzają ją najstraszniejsze pokusy grzechowe, nieraz także najrozmaitsze dolegliwości fizyczne. Człowiek chciałby się modlić, a nie może zebrać należycie myśli i wznieć ich ku Bogu. A tu pociechy żadnej z znikąd, a biedna dusza przechodzi męki, równe piekielnym. Za to, gdy przetrwa tę próbę, podnosi się oczyszczona ze wszelkich naleciałości światowych, umocniona w pokorze, zahartowana, a wtenczas Bóg, zlewając na nią zdroje pociechy, podnosi ją do wspomnianych już stopni zjednoczenia i czyni ją godną otrzymania widzeń i objawień. Widzenia rozróżniamy zmysłowe, wyobrażeniowe i rozumowe.
Zmysłowe poznaje dusza za pomocą zmysłów zewnętrznych, (płonący krzew Mojżesza); wyobraźniowe, czyli imaginacyjne poznaje dusza przez fantazję, czyli wyobraźnię twórczą (Ezechiel, widzący pole pełne szkieletów); rozumowe wreszcie pojmuje dusza wprost rozumem za pośrednictwem czysto duchowych obrazów poznawczych (św. Paweł, zachwycony do trzeciego nieba). Dodać trzeba, że te rodzaje wizji łączą się najczęściej ze sobą; imaginacyjna ułatwia zrozumienie zmysłowej, sama zaś wymaga rozumowej, by być pewną. Widzenia mogą mieć miejsce w stanie czuwania, we śnie, lub ekstazie. Zmysłowe, jako działające na zmysły, nawiedzają duszę w stanie czuwania, na jawie, imaginacyjne i rozumowe najczęściej w śnie, lub ekstazie. Wskazanym jest tu, wytłumaczyć znaczenie pojęć „widzenie i objawienie, które, niewiadomi mieszają czysto nawzajem. Otóż widzenie i objawienie, chociaż, nieraz równocześnie mają miejsce, mają się do siebie, jak środek i cel. Widzenie spuszcza Bóg w tym celu, by, co objawić, na odwrót śśrodkiem do udzielania objawienia jest widzenie.
Widzenie samo przez się nie jest jeszcze objawieniem; dopiero, gdy Bóg da patrzącemu zrozumieć znaczenie tego widzenia, wtenczas mamy objawienie. W tym sensie pisze prorok Daniel: „Intelligentia est opus in visione”, bo wyrozumienia trzeba widzeniu mianowicie, jeśli ono ma być objawieniem. Podobnie jak widzenie ma się do objawienia, tak objawienie ma się do proroctwa (prophetia); jest środkiem, przez który udziela Bóg proroczego poznania. Proroctwo, jest to, udzielone przez natchnienie i objawienie Boże, poznanie ukrytych rzeczy (cognitio), połączone z darem udzielania ich innym. Dar proroctwa nie jest nigdy habitualnym, lecz stanem przemijającym, tak, że każde nowe proroctwo wymaga nowego objawienia. Przedmiotem proroctwa są wszystkie prawdy ukryte, teraźniejsze, przeszłe i przyszłe; w najściślejszym znaczeniu jednak stanowią przedmiot proroctwa głównie rzeczy przyszłe.
Część pierwsza.
Rozdział drugi.
Od właściwego proroctwa różni się tak zwany instynkt proroczy; podczas gdy proroctwo jest poznaniem rzeczy pewnym, niewątpliwym, to przeciwnie instynkt proroczy nie ma tej pewności. Prorok nie jest pewny, czy poznanie jest od Boga, czy też to własny jego sąd i przeczucie. Stad też zdarzyć się może, że człowiek, obdarzmy darem proroctwa, może własne zapatrywanie wziąć za objawioną prawdę. Widzimy, więc, że nic godzi się potępiać zaraz w całości prywatnych objawień i uważać je za fałszywe, jeśli znajdzie się w nich, jaki nieznaczny błąd.
Daru proroctwa udzielał Bóg nie tylko w Starym, ale i w Nowym Testamencie. Potwierdzenie na to znajdujemy w słowach, św. Piotra; różnych miejscach pisma św. Pawła i w dziełach św. Tomasza i innych pisarzy katolickich. Pośrednikami w udzielaniu ludziom objawień, są według św. Tomasza Aniołowie, chociaż pierwszym głównym darodawcą jest Duch Święty.
Rozdział drugi.
Kryteria do rozróżniania prawdziwych a fałszywych objawień.
Konieczność badania.
Błędem byłoby a nawet oznaką bezbożności, odrzucać wszystkie prywatne objawienia; lecz z drugiej strony błędnym jest także, przyjmować bez różnicy wszystkie, przypisywać im jednakową wartość. Oprócz bowiem prawdziwych, trafiają się także objawienia fałszywe, pochodzące albo od Złego ducha, albo od złych ludzi. Stąd też upomina Apostoł Jan: Najmilsi, nie każdemu duchowi wierzcie, ale doświadczycie duchów, jeśli z Boga są:, bo wiele fałszywych proroków wyszło na świat.
By, więc w tym względzie mieć, jaką pewność, należy dane objawienie badać, czy rzeczywiście pochodzi od Boga. Wzywa do tegośśw. Paweł, naucza tak samo św. Tomasz, mówiąc, że trzeba starannie badać, dobre wybierać, a złe odrzucać. Do kogo należy badanie. Święty Paweł zwraca się do wszystkich wiernych, wzywając ich do badania; lecz z natury rzeczy wynika, że nie wszyscy wierni mają w równy sposób spełnić to żądanie.
Ogół wiernych spełni je, trzymając się wskazówek swych duszpasterzy; właściwe za umiejętne badanie mniemanych objawień jest obowiązkiem i zadaniem teologów. W badaniu takim nie chodzi o to, co Bóg objawił, bo tego badać nie ma nikt prawa, lecz tylko, czy rzeczywiście są to słowa Boże. To ostatnie jest dozwolone, a nawet poniekąd konieczne. Ponieważ badanie odbywać się powinno według reguł nauki i to nauki śświętej, więc naturalnym jest, że prawo badania przysługuje w pierwszym rzędzie teologom. Rezultat pomyślny tych badań daje nam pewność względną, ludzką, że objawienie jest prawdziwe.
Mówimy ludzką, bo dopiero Kościół Św. może wydać wyrok stanowczy, który przyjąć należy fide divina. Jak ma się odbywać to badanie teologiczne. Badanie objawień, nieaprobowanych jeszcze przez Kościół, ma się odbywać: we dług miary wiary katolickiej; według reguł śśw. Umiejętności; ze starannością, i skromnością. Pierwszą, więc główną oznaką prawdziwości objawienia jest jego zgodność z regułami wiary, nie w tym sensie, jakoby ta zgodność dowodziła już boskości objawienia, lecz, że należy mniemane objawienie odrzucić zaraz. Jak ma się odbywać to badanie teologicznie. Jeśli się znajdzie w nim, co, co się sprzeciwia regułom wiary katolickiej. Naucza o tymśśw. Paweł w liście do Galatów. Podobnie też mówi Śśw. Teresa w swym żywocie własnym. Posiadamy już gotowe reguły do badania objawień prywatnych, ułożone przez scholastyków, potwierdzone praktyką rzymskich kongregacji w procesach kanonizacyjnych i uświęcone tradycją wiekową.
Omówimy je obszerniej w następnych rozdziałach.
Dalej odbywać się ma badanie ze starannością, czego wymaga ważność i zawiłość przedmiotu i ze skromnością, czego wymaga chrześcijańska miłość, pokora i cześć dla śśw. osób, które podały nam objawienie. Z naciskiem wskazuje Benedykt XIV. na konieczność tego, a sam swym postępowaniem daje nam najlepszy przykład. Przy badaniu, więc powinniśmy się starać o to, by miejsca, mające sens kilkoraki, wyjaśniać tak, by były zgodne z regularni wiary. W objawieniach z konieczności muszą być miejsca niejasne, mniej zrozumiałe. Niesłusznym tedy byłoby, odrzucać zaraz objawienie, jako fałszywe, jeśli na pierwszy rzut oka nie możemy znaleźć należytego sensu. Dopiero, gdy po dokładnym badaniu przekonamy się o jawnej sprzeczności danego miejsca z regułami wiary, wtenczas możemy być pewni, że objawienie nie jest prawdziwe.
Na dowód przytoczymy tu kilka zdań z objawień śśw. Brygidy, które na pozór zdają się zawierać błędy przeciw wierze, a jednak, należycie wytłumaczone, nie zawierają, nic sprzecznego z wiarą katolicką i nie były przeszkodą, że objawienia świętej otrzymały pozytywną, aprobatę Kościoła. W objawieniach tych mówi raz Chrystus do świętej, żaląc się na niegodnych kapłanów: Perdiderunt clavem, qua mi-seris deberant eperire coelum. Na innym zaś miejscu mówi Najśw. Panna: "Dico, quod veri sunt presbyteri et vere conflciunt Corpus Christi Filii mei, qui non sunt haeretici, quanvis alias sint pleni multis aliis peccatis. Każdy teolog pozna, że miejsca te, wprost wzięte, mieszczą, błąd przeciw wierze, a jednak, wytłumaczone we właściwym sensie, zgodne są z prawdami wiary Biskup Consalvus Durantus, a po nim papież Benedykt XIV, tak je objaśniają: Niegodni kapłani stracili władzę kluczy, o ile prawnie zwierzchnicy ich wzbronili im udzielać Sakramenty święte; w tym też znaczeniu stracili ci kapłani, którzy odpadli od wiary, władzę konsekracji.”W innym miejscu mówi Chrystus do św. Brygidy: Trzy rzeczy miałem przy śśmierci mej: Najpierw wiarę, gdy klęcząc, modliłem się ze świadomością, że Ojciec może Mnie wybawi od męki; po drugie nadzieję, gdy tak wytrwale oczekiwałem po trzecie miłość, itd.
Że Chrystus nie mógł żywić aktów wiary i nadziei, jasnym jest według jednomyślnej nauki teologów, a jednak tekst powyższy da się pogodzić z nauką Kościoła, jeśli go się tłumaczy w należytym sensie, tak jak go tłumaczy Durantus. Według niego wiara w tym miejscu jest nic innego, jak wiedza, albo świadomość, a „nadzieja" jest niezachwianym, pewnym oczekiwaniem Zbawiciela, że Ciało Jego otrzyma chwałę po przebytych cierpieniach. Podobnie, jak w tych wypadkach, należy postępować we wszelkich innych wątpliwościach, a pozorne sprzeczności najczęściej dadzą się usunąć. Znamiona fałszywych objawień. Fałszywymi nazywany pozorne objawienia, opierające się albo na ułudach wyobraźni, albo na rozmyślnym oszustwie, albo na mamidłach szatańskich. Że takie objawienia pozorne mogą się przytrafić, uczy teologia, a, że się rzeczywiście trafiały, poświadcza historia. Co do pierwszych, opierających się na ułudach wyobraźni, pisze kardynał Bona, że trafiają się u osób stałego zdrowia, wycieńczonych, o zbyt rozbujałej wyobraźni, która nasuwa zmysłom tłumnie rozmaite, obrazy, będące tylko ułudą, i zmylona dusza bierze te obrazy za Boże objawienie.
Zmyślone, oszukańcze objawienia także nie są rzadkie. Wielu heretyków, jak Szymon czarnoksiężnik, Cerynt, Montanus, Münzer i inni, powoływali się na Boże objawienia dla utwierdzenia swych błędów.
Część pierwsza.
Rozdział drugi.
Co do widzeń somnambulicznych, są one częścią oszustwem, częścią sprawką diabelską; podobnie rzecz się ma z widzeniami osób hipnotyzowanych i magnetyzowanych. Trafiają się także niewiasty, na pozór bardzo śświątobliwe, które, wiedzione obłudą i pychą, udają, jakoby miewały nadnaturalne widzenia; praktyki takie podają je coraz więcej w moc szatana, który umyślnie je łudzi, a w końcu wystawia je na pośmiewisko wiata i przyprawia o utratę zbawienia. Wzmianki o widzeniach demonicznych znajdujemy u Benedykta XIV., Marcina z Rio i Gorresa.
Nie brak jednak pewnych znaków, po których można poznać, że takie objawienia są fałszywe. Fałszywymi mianowicie są objawienia, zawierające wyraźne, sprzeczności z Pismem śświętym, z wyrokami Papieży i Soborów, z nauką jednozgodną świętych Ojców i teologów. Fałszywe dalej są te, które radzą do złego, lub nawet do dobrego, ale tylko w tym celu, by przeszkodzić spełnieniu, czego jeszcze lepszego; odrzucić należy objawienia, mieszczące kłamstwa i sprzeczności, a dalej rzeczy, niesprzeciwiające się wprawdzie Boskiej wszechmocy, ale niezgodne z przymiotami i doskonałościami Bożymi (np. gdyby ktoś twierdził, że otrzymał objawienie, iż od jutra ziemia będzie się poruszała w prostej linii, albo, że Bóg zniszczy Anioła, a jutro znowu go stworzy). Fałszywe wreszcie z góry są objawienia, jeśli ten, który niby to je otrzymuje, jest heretykiem, lub opętanym, albo grzeszy pychą, skąpstwem, zmysłowością lub obłudą.
Papież Benedykt XIV, podaje jeszcze w tej materii kilka praktycznych wskazówek, które tu przytaczamy. Objawienia, które nie sprzeciwiają się jednomyślnej, tylko moralnie ogólnej nauce Ojców świętych i teologów, nie należy od razu odrzucać, tylko starannie je zbadać. Nie należy także odrzucać objawienia, głoszącego rzeczy, dotychczas nikomu nieznane, niepoparte żadnym innym świadectwem, np. wypadki, jakie z życia Jezusa lub Maryi. Tak samo nie jest jeszcze dowodem fałszywości objawienia, jeśli głosi prawdy, nierozstrzygnięte dotychczas, oczekujące orzeczenia Kościoła.
Tenże Papież uważa nawet za możliwą prawdziwość takiego objawienia, w którym jest powiedziane, że Bóg w pewnych przypadkach zwolnił niektóre osoby od zachowania ogólnego przykazania czy to naturalnego, czy kościelnego, znajdujemy potwierdzenie tego w biblii w ofiarowaniu Izaaka. Dodaje jednak Benedykt XIV, że tylko wtenczas zasługuje takie objawienie na ogólną wiarę, jeśli stwierdzone jest wyraźnym cudem. Wreszcie stawia tenże Papież pytanie, czy możliwym jest, by w objawieniu prywatnym była, jaka domieszka osobistych spostrzeżeń i zapatrywań tego, który otrzymawszy objawienie, podaje je do wiadomości. Na pytanie to odpowiada twierdząco i słusznie, bo przy takim natłoku otrzymywanych wrażeń może się przytrafić, że dusza własne spostrzeżenia lub wnioski, bierze za objawienie Boże. Zresztą jakże trudno nieraz oddać na jawie, otrzymane w ekstazie widzenie; jak łatwo można przez pomyłkę dołączyć do szeregu prawd Bożych prawdę, poznaną ludzkim tylko rozumem. Tu leży rozwiązanie zagadki, dlaczego to czasem objawienia, uznane za Boże, sprzeciwiają się sobie w niektórych szczegółach. Sprzeczności te pochodzą właśnie z tych ludzkich domieszek, ale objawienie nie przestaje mimo to być nadnaturalnym, Boskim.
Znamiona prawdziwych objawień.
Jak fałszywe, tak i prawdziwe, Boże objawienia można poznać po pewnych, nieomylnych znamionach. Znamiona te dla lepszego przeglądu dzielimy na trzy klasy. Znamiona, dotyczące osoby otrzymującej objawienie; znamiona, dotyczące treści objawienia i wewnętrzne oznaki, czyli świadectwa doświadczonych, uczonych osób. Udowadniając Boskość objawień Śświętej Teresy, zebrał kardynał Bona liczne znamiona z życia świętej, mające świadczyć o tym, a będące zarazem kamieniem probierczym dla wszystkich innych objawień. Otóż Boskość objawień świętej Teresy stwierdzają następujące znamiona:Śświęta nie tęskniła nigdy sama za widzeniami, owszem zawsze lękała się, by nie paść ofiarą złudy szatańskiej.
Znamiona prawdziwych objawień. Podczas, gdy zły duch poleca trzymać w tajemnicy widziane mamidła, to przeciwnie śświętej radził zawsze jej Anioł, by widzenia swoje opowiadała spowiednikom i uczonym mężom. ŚŚwięta odznaczała się nadzwyczajnym posłuszeństwem, a przy tym po każdym widzeniu objawiała postępy w miłości Bożej i w pokorze. Lubiła obcować z tymi, którzy nie bardzo wierzyli jej widzeniom, kochała tych, którzy ją prześladowali. W duszy jej panował spokój wielki i pogoda, serce pałało pragnieniem coraz większego doskonalenia się. W razie popełnienia, jakiego błędu, lub tylko niedoskonałości, otrzymywała natychmiast naganę od swego Anioła Stróża. Prośby jej spełniał Bóg chętnie. Obcując z bliźnimi, rozbudzała w nich świętą miłość ku Bogu. Widzenia miewała zwykłe po długich modlitwach, lub po przyjęciu Komunii świętej. Dręczyła swe ciało biczowaniem i włosienicami, znajdowała przyjemność w znoszeniu umartwień, udręczeń i smutku. Nad obcowanie z ludźmi przenosiła samotność i milczenie. Tak w szczęściu, jak w nieszczęściu, zachowywała zawsze równowagę ducha, zapał i gorliwość.
Po tym wyliczeniu dodaje kardynał Bona:„Jeśli powyższe znamiona znajdziemy u jakiej osoby, to niema najmniejszej wątpliwości, że objawienia jej pochodzą od Boga. Podobne znaki przytacza Ludwik de Ponte, jako dowód prawdziwości objawień czcigodnej Mariny z Eskobaru.
Znamiona, wzięte z treści objawień. Pierwszym takim znamieniem jest prawdziwość objawienia, tj. jego zgodność z Pismem śświętym, tradycją apostolską i orzeczeniami Kościoła. Dalsze znamiona wylicza Apostoł Jakób, mówiąc: „Lecz która jest z góry mądrość, naprzód jest czysta, potem spokojna, skromna, łacna ku namówieniu, przyzwalająca dobrym, pełna miłosierdzia i owoców dobrych, nie szacująca bez obłudy. A więc mądrość Boża jest czysta, wykluczająca doczesne, zmysłowe rozkosze, jest spokojna, skromna w słowach i objawach, ustępuje chętnie, nakłania do cnót i dobrych uczynków, nie sądzi drugich i nie jest fałszywa. To są znamiona prawdziwej mądrości, a więc i prawdziwego objawienia. Jeśli więc, jak mówi Benedykt XIV, wszystko w objawieniu dąży do tego, by szerzyć cześć i chwałę Bożą, jeśli dotycząca osoba, po otrzymaniu objawienia, wzrasta coraz więcej w pokorze, posłuszeństwie i innych cnotach, wtenczas nie można wątpić w Boski, nadnaturalny początek tych widzeń.
Wielkie znaczenie ma wreszcie wyrok, wydany o objawieniu przez mężów uczonych, mądrych, biegłych w naukach duchownych. Teologowie „roty rzymskiej" podają za niewątpliwą oznakę prawdziwości objawienia uznanie go przez mężów uczonych, biegłych w teologii. Dodają jeszcze osobliwą uwagę, że bardzo ważnym a nawet koniecznym jest śświadectwo, samego ŚŚwiętego, który objawienie otrzymał.
Rozdział trzeci.
Wartość i znaczenie objawień prywatnych.
Nasuwa się teraz pytanie, jaką wiarę mamy dawać objawieniom, uznanym teologicznie za prawdziwe. Pytamy, więc po pierwsze, jaka wiarę przykładać ma do objawienia ten, który je przyjmuje. Emmerich. Żywot Jezusa Chrystusa.
Według Benedykta XIV. i ogólnej nauki teologów, powinien otrzymujący objawienie wierzyć w nie bezwarunkowo, jeśli tylko jest pewien, że to Bóg mówi do niego, Ten, który jest wieczną Prawdą. Zwyczajnie Bóg sam daje człowiekowi tę pewność, ale nie zawsze.
Wstęp.
Część pierwsza.
Rozdział trzeci.
Jeśli więc ma się tylko prawdopodobieństwo, że to Bóg przemawia, to nie trzeba zaraz bezwarunkowo wierzyć objawieniu, ani w drugich to przekonanie wpajać. Spór jest co do tego, czy w razie pewności, że Bóg przemawia, powinien otrzymujący objawienie, wierzyć w nie Boską cnotą wiary, czy nie. Zaprzecza, temu większa cześć teologów, kardynał Gotti zaś na zdanie to się zgadza. Pytamy po drugie, jaką wiarę przykładać ma do objawienia ogół wiernych?. Według Lugona obowiązani są do wierzenia i postępowania według tego ci, których objawienie ma na celu.
Inni nie są obowiązani do wierzenia, a jeśli wierzą, to nie jest to teologiczna cnota wiary, tylko wiara ludzka, opierająca się na wiarygodności opowiadających i na innych powodach. Nawet w objawienia, aprobowane przez Kościół, nie musimy koniecznie wierzyć, bo aprobata taka jest tylko pozwoleniem ogłoszenia danej książki ku pożytkowi wiernych. A więc według Benedykta XIV może, ktoś bez szkody dla cnoty wiary nie przyjąć objawienia, byle to się działo z należytą, skromnością, bez pogardzania, i z dobrych, należytych przyczyn. Przez to jednak nie trzeba rozumieć, że w ogóle nie jesteśmy obowiązani dawać wiary prywatnym objawieniom. Owszem, jesteśmy obowiązani przyjmować je z wiarą ludzką, odpowiednio do dowodów, stwierdzających ich prawdziwość. Wyraźnie naucza tak za Benedyktem XIV cały szereg teologów, jako kardynał Bona, Marcin z Rio, Aguirre, Thyrsus, Gonzales i inni.
Kto odrzuca zupełnie objawienia prywatne, ten nie grzeszy wprawdzie przeciw wierze katolickiej, nie jest jeszcze heretykiem, ale postępuje nierozsądnie i niesłusznie. Wierzymy Plutarchhowi, Liwiuszowi, Tacytowi, jakżeż, więc możemy nie dawać wiary śśw. Teresie, Marii z Agredy i innym świętym. Taka niewiara sprzeciwia się i zdrowemu rozumowi, i czci, jaką winniśmy świętym mężom i samemu pierwowzorowi śświętości, Bogu.
Znaczenie i wartość prywatnych objawień dla Kościoła śŚwiętego.
Krótkie tylko szczegóły podamy w tej kwestii, chociaż wiele byłoby do mówienia. Po pierwsze, jest dar ten proroctw i objawień, trwający wciąż w Kościele, świętym świadectwem prawdziwości Kościoła katolickiego i boskiego jego początku. To dowód niezbity, że Duch śświęty wciąż przebywa i działa w Kościele, stosownie do obietnicy Zbawiciela: „A oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Dar ten jest wymownym śświadectwem nieskończonej miłości Syna Bożego dla Swej oblubienicy, jest dowodem, że tylko w Kościele katolickim istnieją dusze wybrane, godne żyć najściślejszej przyjaźni z Bogiem, obcować z Nim w sposób nadnaturalny. Czyż wiec dobrze robią ci, którzy chcą ograniczać, a nawet odrzucać objawienia prywatne? Po drugie rozważyć należy pożytki duchowne, jakie przynoszą Kościołowi objawienia prywatne.
Prawda, że nie pomnożyły one ani o jeden, artykułów wiary i dogmatów, bo też to nie jest ich celem, ale w olbrzymim stopniu przyczyniały się i przyczyniają do wzbudzenia wiary, ożywienia nadziei, pomnożenia miłości Bożej i prawdziwej pobożności w sercach wiernych. Objawienia Julianny z Lütttich były przyczyną zaprowadzenia śŚwięta Bożego Ciała. Objawienia Małgorzaty Alacoque przyczyniły się do zaprowadzenia nabożeństwa do Serca Pana Jezusa; objawienia prywatne były pobudką do założenia wielu klasztorów i kongregacji. Objawienia Gertrudy, Mechtyldy i Brygidy, przyczyniły się ogromnie do ożywiania i utrzymania pobożności, im należy zawdzięczać, że w epoce tzw. Oświecenia i postępu, nie upadła w Niemczech zbyt nisko wiara katolicka. Pożytek objawień śśw. Brygidy dał się odczuć w całym Kościele, a tak spełniły się słowa Zbawiciela, wyrzeczone do niej: Ja, Bóg, mówię do ciebie nie dla ciebie, ale dla dobra ludzi!" Mnóstwo takich przykładów można by przytoczyć, ale brak na to miejsca. Co do pożytku objawień Katarzyny Emmerich, pomówimy o tym w drugiej części; tutaj przytoczymy tylko kilka słów. W dniu 2-go lutego 1821 rzekła: Znaczenie i wartość objawień prywatnych dla śśw. teologii w szczególności.
Anna Katarzyna do Klemensa Brentano: Mój Oblubieniec oznajmił mi, że te widzenia nie daje wyłącznie dla mnie, lecz że muszę je rozgłosić innym; mówił mi, że nie pora teraz działać cuda zewnętrzne. Daje, więc i dawał widzenia, na dowód, iż będzie z Kociołem swym aż do skończenia świata. Znaczenie i wartość objawień prywatnych dla śśw. teologii w szczególności. Zadaniem teologii jest przedstawiać naukowo wszystkie prawdy wiary i udowadniać je; a więc powinna, teologia przedstawiać jasno artykuły wiary, dogmaty i w ogóle wszystkie święte prawdy zawarte, w skarbcu Kościoła. ŹŹródłem, z którego Kościół czerpie te prawdy, jest Pismo Śświęte, tradycja i nieomylne orzeczenia Kościoła. Z tegoż źźródła czerpie teologia dowody na to, że to są rzeczywiście prawdy, objawione przez Boga, w które wierzyć musimy. Do spełnienia tego celu nie na wiele przydadzą się teologii objawienia prywatne, bo nie stanowią dowodów nieomylnie przekonywających; przeciwnie objawienia prywatne muszą uciekać się pod opiekę teologii, by zyskać sobie uznanie.
Ale teologia ma jeszcze inne zadanie; nie tylko ma wybrać ze źródła wiary i przedstawić dane prawdy, ale także objaśnić je, uczynić przystępniejszymi rozumowi, wykazać ich związek wzajemny, zgodność z ludzkim rozumem itd. A czynić to ma tak, by nie tylko objaśnić rozum, ale i wolę uczynić skłonną do przyjęcia prawdy, a serce przejąć czcią i miłością ku Bogu. Tu już mogą objawienia prywatne oddać teologii ważne usługi. W nich znajdzie teologia, głębokie objaśnienia tekstów Pisma św., podziwu godne wytłumaczenia nauk wiary, przekonywające dowody ich wiarygodności, a przede wszystkim, owośświęte namaszczenie, z jakim powinno się traktować owe najwyższe i najświętsze prawdy. Nie da się zaprzeczyć, że w objawieniach, prywatnych znajdujemy nieraz doskonałe rozpoznanie i głębokie zrozumienie niektórych tajemnic, szczególnie tajemnic z życia Zbawiciela, które pominęli ewangeliści.
Dlaczego nie miałaby tego teologia spożytkować?. Argumenty, zaczerpnięte z tego źródła, nie wymagają wprawdzie wiary teologicznej, ale zasługują na wiarę ludzką, tak samo jak śświadectwo i zdanie każdego uczonego i teologa. Zresztą z przykładów możemy się przekonać, że teologowie rzeczywiście wysoko cenią objawienia prywatne, i uciekają się nieraz do nich w swych pracach. ŚŚwięty Alfons, Benedykt XIII, kardynał Aguirre powołują się w swych dziełach na objawienia prywatne i czerpią z nich dowody na poparcie swych twierdzeń. Wartość naukowa objawień Katarzyny Emmerich roztrząsa ks. Antoni Urbas z Lublany w znakomitym dziełku: „Die Reiche der hlg. drei Konige. Pisze on w nim, że czytając objawienia tej świętej, zauważył szczególną drobiazgowość w opisywaniu miast, krajów, miejscowości; porównując je z geografią i naukowymi opisami Palestyny, przekonał się, że Emmerich lepiej zna Palestynę i zwyczaje Żydów, niż wszyscy geografowie i archeologowie, chociaż nigdy tam nie była, ani nie uczyła się geografii. Stąd też, zdumiony tym tak się wyraża: Dzieła Katarzyny Emmerich są bogatą kopalnią dla wszystkich studiów teologicznych. Mówiliśmy dotychczas tylko o teologii dogmatycznej trzeba, więc jeszcze dodać parę słów o teologii ascetycznej, czyli mistycznej.
Teologia mistyczna jest także umiejętnością, a celem jej głównym, udoskonalenie i uświęcanie dusz ludzkich, wiedzenie ich na najwyższe stopnie kontemplacji i doskonałej miłości Bożej; ona wskazuje nam drogę najdoskonalszego złączenia się z Bogiem za życia, dopóki nie nastąpi złączenie się z Nim wiekuiste po śmierci. Widzimy z tego, że w wyższym jeszcze stopniu, niż dla teologii dogmatycznej, pożyteczne są objawienia prywatne dla teologii, mistycznej. Jedne z nich zajmują się najwznioślejszymi tajemnicami wiary, szczegółowe tajemnice odkupienia i miłości Jezusa ku nam w Sakramencie Ołtarza; inne wreszcie przedstawiają nam stopnie nadnaturalnej kontemplacji itd. Cóż, więc za obfite źródło, z którego czerpać może swe doktryny teologia mistyczna! Zresztą, jeśli ktoś naucza o zjednoczeniu. Lublana, 1884 2 wydanie.
Część pierwsza.
Rozdział drugi.
Z Bogiem, tj. o nadnaturalnym życiu kontemplacyjnym, a nie zna go z własnego doświadczenia, musi czerpać wiadomości o tym z ust śświętych mężów, którzy takim życiem żyli i dostąpili łaski otrzymywania objawień; i to jest główny powód, że objawienia prywatne mają tak ważne znaczenie dla teologii mistycznej. Stąd słusznie nazywa Tanner śśw. Teresę mistrzynią najuczeńszych mężów. Trudności i zarzuty. Jak wszystkie dzieła miłosierdzia Bożego, tak i objawienia prywatne napotykały po wszystkie czasy na niechęć i prześladowanie ze strony ludzi. Odpychano je wszelkimi siłami, napadano na nie zewsząd, wynajdywano różne, najczęściej nierozsądne zarzuty, byle tylko wpływ ich zniweczyć. Mamidłom szatańskim nazywano objawienia śśw. Katarzyny ze Sieny, śśw. Hildegardy i Brygidy. Objawienia czcig. Marii z Agredy uważano za bajki i wymysły, i nastawano na nie.
Takiego też losu doznawały objawienia innych śświętych osób. Z narzutów stawianych objawieniom nawet przez niektórych katolickich pisarzy, podniesiemy tylko główne, do których dadzą się sprowadzić wszystkie inne. Zarzuty te są następujące:
I. Objawienia prywatne są zbyteczne; wystarcza nam bowiem Pismo śśwwięte. — Zarzut to na wskroś protestancki i nierozsądny. Jeśli wystarcza Pismo święte, to zbytecznymi są także orzeczenia Kościoła, pisma Ojców śśw. i tradycja. Ale na szczęcie tak nie jest. Bóg nic nie daje bez celu, więc i objawienia są potrzebne. Zresztą, jeśli przeciwnicy tak wyłącznie trzymają się Pisma śŚwiętego, to niech postępują według tego, co im ono nakazuje: „Proroctw nie lekceważcie.”
II. „Niewiasty niech milczą na zgromadzeniach!” Mówi śśw. Paweł w liście do Koryntian, a do Tymoteusza pisze; „A nauczać niewieście nie dopuszczam!”A więc, mówią przeciwnicy, niech niewiasty schowają dla siebie swe objawienia. Odpowiadamy na to krótko, zaśśw. Tomaszem: Otrzymanie objawienia nie jest nauczaniem, a więc i niewiasty mogą miewać objawienia. Co do nauczania zaś zabronione jest niewiastom nauczanie publiczne imieniem Kościoła; a powtórzenie, komu, otrzymanego objawienia nie jest nauczaniem z urzędu.
Objawienia prywatne sprzeciwiają się sobie w wielu rzeczach; gdyby zaś były od Boga, nie mogłoby być sprzeczności. Odpowiadamy na to po pierwsze: Sprzeczności te są najczęściej tylko rzekome, pozorne i znikają po należytym zrozumieniu i wytłumaczeniu odpowiednich miejsc. Np. w niektórych dawniejszych objawieniach podawano, że Zbawiciel przybity był do krzyża trzema gwoździami, w innych mówiono, że czterema. Długo łamano sobie głowę, które z tych twierdzeń jest prawdziwe, aż rozwiązała kwestię śświątobliwa Emmerich. Podaje, bowiem w swym objawieniu, że ten czwarty gwóźdźź nie był właściwym gwoździem, tylko cienkim sztyfcikiem, którym przytwierdzono lewą nogę Jezusa na prawej, zanim przebito je wielkim gwoździem.
III. A więc oba twierdzenia, pozornie sprzeczne, były właściwie prawdziwe. Po drugie, odpowiadamy na to, że nawet rzeczywiste sprzeczności nie są jeszcze dowodem, fałszywości danego objawienia. Wspominaliśmy już, że według nauki teologów i dawniejsi prorocy „ex magno usu prophetandi" podawali nieraz co za proroctwo, co było tylko ich własnym zdaniem; a więc tak samo przydarzyć się może jakiemuś śświętemu, że własne spostrzeżenie lub sąd, uważa za objawienie Boże. Dla tych drobnostkowych sprzeczności nikt nie może zaprzeczyć objawienia.
Wreszcie pytamy się naszych przeciwników!. Czy między teologami nie trafiają się często przeciwne mniemania sporne kwestie?. Czyż, dlatego mamy odrzucić wszystkie opinie i nie wierzyć żadnej z nich?. W naturze ludzkiego poznania leży, że w wielu kwestiach nie osiągniemy pewności, tylko prawdopodobieństwo, tak, że i przeciwne mniemanie może być prawdziwym. Dwa, więc zdania mogą być jednakowo, prawdopodobne, dopóki umiejętne badanie, lub wyrok Kościoła nie wykaże prawdziwości jednego z nich. Tak też i śświęty może poznawać, co w objawieniu. Z jakim, usposobieniem czytać mamy prywatne objawienia. Tylko prawdopodobnie, jeśli Bóg nie chce mu dać pewności. Jaki cel ma w tym Bóg, że nieraz dozwala niejasno, co poznać w objawieniu, oznajmił to sam śśw. Brygidzie, jak to znajdujemy w jej objawieniach.
IV. Powołując, się na słowa śśw. Pawła, że szatan przybiera czasem na się postać Anioła śświatłości, mówią przeciwnicy, jako zachodzi obawa, że wiele szczegółów, zawartych w objawieniach prywatnych, jest tylko mamidłem szatańskim; a więc lepiej nie wierzyć całkiem objawieniom, niż być narażonym na oszukanie. Odpowiadamy, że możliwość oszukania czartowskiego, a nawet wielkie prawdopodobieństwo zachodzi tylko u tych osób, które nie są ugruntowane w pokorze, najmniejszy, bowiem ślad pychy ułatwia szatanowi owładnięcie człowiekiem.
Lecz dusza prawdziwie pokorna, unikająca sławy świata i pochwały ludzi, pragnąca tylko spełnienia woli bożej, niepożądająca łask nadzwyczajnych, nieufająca wyłącznie sobie, tylko swym kierownikom, duchownym, nie może, być oszukaną przez szatana. Takie jest, ogólne zdanie wszystkich teologów. Zresztą Bóg dobrotliwy i wieczny, nie może dopuścić, by dusza prostaczka, Jego tylko miłująca i Jego szukająca w pokorze, popadła w moc szatana. Mniemanie naszych przeciwników czyni krzywdę nie tylko wybranym przyjaciołom bożym, ale i samemu Bogu.
V. Wreszcie, jak twierdzą niektórzy, objawienia prywatne przynoszą nieraz więcej szkody niż pożytku. Prości ludzie przyzwyczajają się przez czytanie takich książek do rzeczy, nadzwyczajnych i tracą upodobanie W prostych prawdach wiary, głoszonych przez kapłanów; osoby, ćwiczące się w "doskonałości, wyobrażają sobie łatwo, że i same obdarzone są łaską nadnaturalnych objawień; heretycy wreszcie korzystają, nieraz z prywatnych objawień, by wyszydzać Kościół katolicki. Odpowiadamy na to: Nie wszystkie objawienia przeznaczone są dla ogółu wiernych. Niektóre przeznaczone są tylko dla kierowników dusz, lub dla osób, utrwalonych już w doskonałości. Wiele zresztą jest takich osób, którym w ogóle nie warto dawać czytać objawień, bo czerpią z nich tylko pokarm dla swej pychy, ale to już nie jest wina książki, tylko przewrotnego umysłu czytającego. Co się tyczy np. objawień Katarzyny Emmerich, lub Marii z Agredy, to te można dać śmiało każdemu z wiernych do czytania; nic w nich niema tajemniczego, niejasnego, z prostotą opisują one najświętsze życie Zbawiciela i Jego najczystszej Matki.
Co się tyczy heretyków, to wina zgorszenia leży wyłącznie po ich stronie. Zresztą wrogowie Kościoła gorszą się także i księgami Pisma Świętego. Czyż, więc dlatego i Pismo śświęte mamy odrzucić? Z jakim usposobieniem czytać mamy prywatne objawienia. Objawienia uznane już za prawdziwe, powinniśmy przyjmować jak kosztowny dar łaski bożej, a więc z głęboką wdzięcznością. Są one dla nas oznaką, nieskończonej miłości Ojca niebieskiego, który zsyłając je, pragnie nas oświecić, umocnić, pocieszyć i rozpalić w nas tęsknotę za niebiańską naszą ojczyzną. Przede wszystkim ma Bóg w nich na celu zbawienia duszy naszej, więc też z tym zamiarem powinniśmy przystępować do czytania objawień, by wyciągnąć stąd pożytek dla duszy naszej. Kto taki zamiar, nosi w sercu, ten z pewnością znajdzie w tej lekturze pożytek, i pociechę i podniesienie ducha.
Kto zaś sztuka w tych książkach, czego innego, ten pożytku z nich pewnie nie odniesie; ale to już jego wina. Słusznie, bowiem mówi Apostoł: „A człowiek; cielesny nie pojmie tego, co jest Ducha Bożego. Dalej, powinno się czytać objawienia z należną czcią i pokorą, naturalnie nie w tak wysokim stopniu, jak przyjmujemy słowo Boże z Pisma śŚwiętego, lub z ust kapłana, bo to nie jest zamiarem Kościoła podawać objawie-nie prywatne za ewangelię, ale w każdym razie należny szacunek winimy zachować, bo przecież to słowa Ducha bożego, ogłoszone nam za pośrednictwem śświętych osób. Nie trzeba, więc oddawać się zbytecznym badaniom i dociekaniom i chętce krytykowania; jest to cecha pyszałkowatej zarozumiałości.
Część druga.
Rozdział pierwszy.
Która przeszkadza nam w odniesieniu pożytku z czytanej książki. Badanie jest potrzebne, ale to rzecz uczonych teologów. Gdy ci orzekli, że to prawdziwe objawienie boże, nam powinno to wystarczyć. Spróbujmy tak postępować, a skutek wnet się pokaże.
Krótkie zestawienie całości.
I. Po wszystkie czasy istniały w Kościele objawienia prywatne i istnieć będą aż do końca świata, odrzucać je wszystkie bez różnicy, byłoby bezbożnością i zgorszeniem.
II. Objawień prywatnych udziela Bóg częścią dla duchowego pożytku poszczególnych osób, częścią dla dobra Kościoła. Celem ich, nie jest głoszenie nowych prawd wiary, tylko ożywienie wiary i pobożności
.
III. Badanie prawdziwości objawień przysługuje śśw. Teologii, zaś stanowcze orzeczenie, co do boskości tychże należy do Kościoła.
IV. Są pewne znamiona, z których wnosić można na boskie pochodzenie tych objawień; znamieniem zupełnie pewnym jest śwziętość opowiadającej, osoby, o czym znów Kościół orzeka.
V. Chociaż przy osądzaniu mniemanych objawień zachowywać należy największą ostrożność, to jednak osoby, których śwziętość, po ludzku biorąc jest oczywista zasługują na zupełną wiarygodność; byłoby więc niesłusznym posądzać je o chęć zwodzenia, lub sądzić, że zwiódł ich podstępnie zły duch.
VI. Nikt nie jest obowiązany, mocą bożej wiary uważać prywatne objawienia w szczegółach za prawdziwe. Zasługują one jednak na zupełną ludzką wiarę, stosownie do dowodów ich wiarygodności.
VII. Prawdziwe objawienia prywatne są dla Kościoła wielkim darem łaski bożej. Przyczyniły się one w znacznej mierze do utrzymania i ożywienia prawdziwej pobożności wśród wiernych.
Część druga.
Zastosowania wykazanych zasad do objawień śświątobliwej Anny Katarzyny Emmerich.
Rozdział pierwszy.
Nadnaturalny charakter objawień śświątobliwej. Anny Katarzyny. Przedmiot tych objawień. Chcąc stwierdzić prawdziwość i boski początek objawień Anny Katarzyny Emmerich, musimy wykazać; że nie zawierają one nic przeciwnego Pismu śświętemu, tradycji i nauce Kościoła, że owszem czytanie ich pobudzić może tylko do miłości Bożej; spełnienia cnót i pożądania dóbr niebieskich. W tym celu rozważymy najpierw przedmiot tych objawień.
Głównym przedmiotem objawień Kataryny Emmerich jest dzieło odkupienia rodzaju ludzkiego a więc najpierw opisuje śświątobliwa. Katarzyna, jako Bóg po upadku grzechowym przysposabiał ród ludzki do przyjęcia Zbawiciela, usuwał przeszkody, stawiane przez szatana, i wreszcie zesłał na ziemię Syna swego; zastanawia się nad tajemnicami Starego Przymierza, opisuje życie przodków Zbawiciela, śwziętość Jana Chrzciciela, a przede wszystkim tajemnice niepokalanego Poczęcia Najśw. Panny.
Następuje dokładny a wzruszający opis życia Jezusa na ziemi i gorzkiej Jego męki, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie, zesłanie Ducha Świętego i wreszcie Wniebowzięcie Matki Bożej. Widzimy, więc z treści, że omawiane tu są prawdy, które powinny najwięcej zajmować każdego chrześcijanina katolika, których rozważanie przyczynić się może w wysokim stopniu do zbudowania i uświęcenia dusz naszych. Mimo wielkiej obfitości szczegółów nie znajdujemy w tych objawieniach nic, co by się sprzeciwiało nauce Kościoła. Trafiają się wprawdzie miejsca zastanawiające na pierwszy rzut oka, sprzeczne na pozór z tekstem Pisma śŚwiętego.
Cel objawień.
Ale sprzeczność ta znika po należytym wyjaśnieniu ich we właściwym sensie. Stosownie do natury traktowanego przedmiotu trafiają się w objawieniach śśw. Katarzyny częste opisy miejscowości ziemi świętej, zwyczajów i obyczajów żydowskich, ówczesnych urządzeń politycznych i religijnych itd. Otóż, mimo skrzętnych badań nie odkryto dotąd w tych szczegółach żadnej sprzeczności z nauką geografii, topografii, archeologii i z faktami historycznymi. Mamy na to śświadectwa uczonych mężów, miedzy innymi Albana Stolza, Hug'a i kanonika Antoniego Urbasa. Hug mówi wyraźnie, że opisy śświątobliwej Katarzyny zgadzają się to do joty z opisem Józefa Flawiusza.
Szczegółów tych nie mogła znać Anna Katarzyna sama z siebie, bo nie studiowała nigdy geografii, etnografii i archeologii; a więc jasnym jest, że co wiedziała, wiedziała w świetle Bożym, z objawienia bożego.
Anna Katarzyna miewała także widzenia prorocze, odnoszące się do przyszłego stanu Kościoła. O tych nie mówimy tu, bo pozostaną one niejasnymi aż do ich spełnienia się; ale mamy prócz tego przykłady specjalnych przepowiedni, które spełniały się dokładnie. Świątobliwa Katarzyna nie lubiła mówić o sprawach potocznych o polityce, ale czasem, gdy sądzili, że to będzie z pożytkiem dla drugich, napotykała i o tym, a każde jej słowo było proroczym. Przytaczamy tu jeden tylko przykład, zapisany w r. 1813 przez Dr Wernera. Jeszcze Napoleon stał u szczytu potęgi, gdy śświątobliwa Katarzyna przepowiadała Dr Wernerowi, że wnet nastąpi upadek Napoleona, a przy tym, ze miasto Dülmen uniknie najazdu wojsk francuskich. Historia stwierdza, że przepowiednie te spełniły się wiernie. I znowu duch ten proroczy jest śświadectwem Boskości objawień Śświątobliwej Katarzyny.
Każde objawienie ma oprócz celu ogólnego, jakim jest chwała Boża, dobro Kościoła i zbawienie dusz, jeszcze cel osobny, szczegółowy, zależny od woli Bożej i okoliczności czasu. Jakim jest ten cel szczegółowy w objawieniach Śświątobliwej Katarzyny Emmerich, poznać można częścią w samej treści, częścią z okoliczności czasu, w którym dane było objawienie, częścią z oświadczenia samej Katarzyny Emmerich. Treścią objawień jest życie, działalność i męka Najświętszego Zbawiciela. Stosownie do tej treści, poznać można łatwo, że celem ich jest ożywienie wiary w szczytne tajemnice odkupienia, obudzenie w nas miłości i ufności ku Zbawicielowi i Matce Jego Najświętszej. Że cel ten odpowiedni był zupełnie duchowi czasu, zrozumie każdy, kto wie, jakie były stosunki religijne w Niemczech na początku 19-go wieku. Wiara w tajemnice odkupienia upadła prawie całkiem, racjonaliści, deiści, wolnowiercy, odmawiali Boskości Chrystusowi, a wśród katolików wielu także było takich, którzy mieli słabe tylko pojęcie o tajemnicy Wcielenia Bożego i unii hipostatycznej.
Religię i prawdy wiary, miano tylko za proste teorie, Imiona Jezusa i Maryi za czcze słowa. Dlatego Bóg najmiłosierniejszy, w tym właśnie czasie i tej treści objawienia zesłał nam przez Katarzynę Emmerich, by ożywić gasnącą już wiarę w sercach wiernych, by przywieść zbłąkanych na drogę opamiętania i miłości Bożej. Katarzyna Emmerich miała do spełnienia ważną misję i spełniła ją szczytnie. Słusznie też nazywa opat z Solesmes, Prosper Gueranger, jej objawienia „zrządzeniem Boskiej Opatrzności." Uczony teolog Fryderyk Windischmann, wydając swą opinię w objawieniach Katarzyny Emmerich, podnosi jedną ważną ich zaletę.
Pisze mianowicie, że niektóre dzieła ascetyczne, w najlepszym zresztą zamiarze, zapominają zbytecznie o ludzkiej naturze Jezusa i jednostronnie podnoszą tylko Jego Boskość; inne znowu, pomijając Bóstwo Jezusa, uwidoczniają, przeważnie Jego ludzką, naturę. Nagląca więc była potrzeba przedstawienia Jezusa jako Boga — Człowieka, jak żył i działał, tym bardziej, że właśnie w tych czasach powszechnie podawano w wątpliwość, a nawet wprost zaprzeczano prawdziwość historyczną życia Jezusa na ziemi. Na to właśnie najlepszym lekarstwem były objawienia Katarzyny Emmerich i dlatego słusznie mówi rzeczony Windischmann, że pojawienie się ich było rzeczywiście na czasie.
Część druga.
Rozdział pierwszy.
Opowiedzenie, opisanie i ogłoszenie tych objawień. Świątobliwa. Anna Katarzyna Emmerich nie pożądała nigdy widzeń i objawień, wiedząc, że zwiększają one tylko jej odpowiedzialność przed Bogiem. Już, jako dziecko miewała widzenia, nie przeczuwając jeszcze ich znaczenia. Późnej, poznawszy ich nadnaturalność, uważała je za niezasłużony zupełnie dar Boży, nieuwalniający ją od ćwiczenia się w cnotach wszelakich, jak jej to zresztą sam Zbawiciel powiedział. Była zaś tak ugruntowana w doskonałości, że nigdy nie przyszło jej na myśl chełpić się z tego daru. Wiedziała, że darem nad dary jest miłość Boża, bez której wszystko inne byłoby bez wartości.
Tym mniejszą objawiała chęć opowiadania swych widzeń innym, a to głównie z obawy, by nie być przez to narażona na pochwały ludzi. Pragnęła w cichości i ukryciu pracować nad udoskonaleniem siebie. Opowiadała jednak swe widzenia, poddając się w tym pokornie woli bożej, objawionej jej już to przez wewnętrzne wskazówki, już to szczególnie przez usta zwierzchników duchownych i przełożonych. Jak sama przyznaje, nieraz objawił Jej Bóg swą wolę, by widzenia swe opowiadała innym dla dobra Kościoła i wiernych. Wiedziała, że to jest jej zadaniem w tym życiu, że, nim umrze, musi je spełnić; więc poddawała się chętnie obowiązkowi posłuszeństwa, chociaż nie przychodziło jej to łatwo, bo opowiadaniom tym towarzyszyły zwyczajnie nieopisane cierpienia fizyczne i niezwykłe osłabienie, a przy tym dręczyła ją myśl odpowiedzialności, ciążącej na niej. Bóg wybrał jej też godnego pośrednika, który miał przekazać jej objawienia współczesnym i potomności; był nim sławny poeta Kle-mens Brentano, nazwany przez nią „pielgrzymem." Przybył on we wrześniu 1818 do Dülmen, by odwiedzić Annę Katarzynę, nie mając wcale zamiaru zostać tu dłużej. Widok jednak jej cnót nadzwyczajnych, nadnaturalnych darów, a szczególnie wpływ jej modlitw, ogromne zrobił na nim wrażenie; poznał, że jego tu przybycie, jest zrządzeniem Bożym.
Ś Świątobliwa. Katarzyna poznała go od pierwszego wejrzenia, znała go już, bowiem ze swych wizji, wiedziała, że jest on tym wybranym, który ma spisać jej objawienia. Mimo to nie prędzej zgodziła się, opowiadać mu swe widzenia, aż otrzymała upoważnienie generalnego wikariusza Droste i swych spowiedników, Limberga i Overberga. Odtąd opowiadała mu wszystko, a Brentano spisywał jej słowa, jak najpilniej. Jak dalece miłym było Bogu jej posłuszeństwo dla przełożonych, widać z następującego przykładu. Raz okazał Brentano swą niechęć O. Limbergowi, bo zdawało mu się, że tenże przeszkadza mu w spisywaniu objawień; skutkiem tego zakazał Limberg Annie Katarzynie opowiadać cokolwiek „pielgrzymowi." I cóż się stało? Oto widzenia ustały zupełnie i powróciły dopiero wtenczas, gdy Brentano postarał się o cofniecie nakazu. W spisywaniu objawień przestrzegał Brentano nadzwyczajnej dokładności i sumienności. Do pracy przygotowywał się modlitwą i pobożnymi ćwiczeniami, uważając swe zadanie za śśwwięte. Przepisane na czysto opowiadanie czytał Annie Katarzynie, a ona poprawiała je i uzupełniała. Zważywszy jeszcze, że Bóg dopomagał mu w tym śświętym dziele, nie możemy wątpić, że dzieło to pod względem dokładności nie pozostawia nic do życzenia.
Publiczne ogłoszenie objawień nastąpiło po śmierci Katarzyny Emmerich. W r. 1833 wydał Brentano drukiem dzieło "Gorzka męka Pana naszego Jezusa Chrystusa". Reszta manuskryptu pozostała niewydana i dostała się po jego śśmierci (zm. 28 lipca 1842) w ręce redemptorysty, O. Karola Schmoegera. Ten, zbadawszy go i zasięgnąwszy zdania uczonych teologów, ogłosił go drukiem w latach 1858—1860 pt. „Życie Pana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa." W latach 1867—1870 wydał dziełko „Żywot Śświątobliwej Anny Katarzyny Emmerich." Zaś w r. 1881 i 1882 ukazało się w druku pierwsze wydanie obecnego tekstu niemieckiego pt. „Życie i gorzka męka Pana naszego Jezusa Chrystusa." Dzieło doczekało się wnet drugiego wydania i nabrało ogromnego rozgłosu. Roztrząsanie niektórych trudności i zarzutów.
Roztrząsanie niektórych trudności i zarzutów.
Wspominaliśmy już i przyznajemy, że w objawieniach Katarzyny Emmerich, trafiają się miejsca, które zdają się stać w sprzeczności z prawdami dogmatycznymi, lub historycznymi. Trudności takie znajdujemy we wszystkich objawieniach prywatnych, nawet w tych, które zyskały aprobatę kościelną. Dopuszcza je Bóg, częścią by dać nam sposobność gorliwego badania i znalezienia prawdy, częścią, by wykazać nam nieudolność naszego rozumu. Zanim zajmiemy się tymi trudnościami i zarzutami w szczególności, przejdziemy najpierw niektóre punkty, które kilku tylko przeciwników stawia nam, jako zarzuty, a które, w rzeczywistości dadzą się łatwo wytłumaczyć.
I. Niektórzy zarzucają, że Katarzyna Emmerich wspomina w życiu Jezusa o kilku zdarzeniach, o których nie ma najmniejszej wzmianki w ewangeliach, np. podróż na Cypr, odwiedziny śśw. Trzech Królów itp. Zdarzenia to nowe, nie słyszane, gdyby rzeczywiście miały miejsce, to ewangeliści nie pominęliby ich milczeniem. Odpowiadamy na to krótko: Ewangeliści sami mówią, że Chrystus wiele jeszcze mówił i działał, co nie jest zapisane w ewangeliach. Zresztą nie były to żadne rzeczy nadzwyczajne; ważne, tylko zwykłe zdarzenia z życia codziennego. Czyż Ewangeliści musieli je uwidaczniać? Pisali tylko o tym, co im było potrzebne do osiągnięcia celu, jaki sobie założyli. Czyż zaraz mamy uważać je za fałszywe? Owszem, jak długo możemy rozsądnie być przekonani o ich prawdziwości, jak długo nie da nam, kto oczywistego dowodu, że wymienione zdarzenia nie mogły mieć miejsca.
II. Podobnie za fałszywe uważają to, co podajeśśw. Katarzyna o trzykrotnych zaślubinach matki Anny i o śmierci Najśw. Panny w Efezie. Słabe to zarzuty. Już wyżej mówiliśmy, że nie jest jeszcze dowodem fałszywości, jakiej prawdy, jeśli sprzeciwia się ona opinii kilku, a nawet większej części teologów, byle nie sprzeciwiała się jednomyślnej nauce teologów. Właśnie w tym wypadku tak się rzecz ma. Co do pierwszej kwestii są dziśś teologowie zwyczajnie za jednorazowymi zaślubinami Anny, ale w średnich wiekach ogólnym było mniemanie przeciwne. Co do drugiego szczegółu dziśś jeszcze niema zgody między teologami, Czy Najśw. Panna umarła w Jerozolimie, czy w Efezie. A zatem takie samo prawdopodobieństwo ma nasze twierdzenie jak i przeciwników. Niech przeciwnicy dadzą nam dowód prawdy, a wtenczas pójdziemy za ich zdaniem; dotychczas, jednak wolno nam naszą opinię uważać za prawdziwą.
III. Co do zarzutu, że Katarzyna Emmerich wyrażała się z naganą o objawieniach Maryi z Agredy, pomijamy go, jako zbyt błahy, tym bardziej, że śświątobliwej Katarzyna nie miała na myśli treści tych objawień, tylko rozwlekły, napuszysty sposób pisania.
IV. Mówiono, dalej, że widzenia Katarzyny Emmerich były przeważnie zmysłowe i imaginacyjne, przy tych rodzajach widzeń łatwo o złudzenie. A więc i objawienia jej mniej są pewne niż objawienia innych osób, które miewały widzenia przeważnie czysto duchowe, intelektualne. Odpowiadamy na to, iż zarzut, taki postawić łatwo, ale trudno bardzo udowodnić, że rzeczywiście widzenia śświątobliwej Katarzyny nie były rozumowe. Odróżnić widzenie imaginacyjne od rozumowego jest rzeczą niełatwą nawet dla najuczeńszych mężów, jak twierdzi kardynał Bona. Z przedmiotu widzeń nie można wnosić na ich, jakość, bo i czysto zmysłowe rzeczy mogą być poznane rozumem. Poznanie ludzkie ma to do siebie, że władze duszy wzajemnie się wspierają.
Umysły zewnętrzne pomagają wewnętrznym, wewnętrzne rozumowi; więc też i odpowiadające im, trzy rodzaje widzeń wiążą się zwykle ze sobą, tym bardziej, że trudno byłoby widzenie czysto intelektualne opowiedzieć drugim bez obrazów i porównań, wymaga tego niedoskonałość poznania ludzkiego. Owszem, ponieważ w objawieniach świątobl Katarzyny mało przychodzi symbolów i porównań, lecz przeważnie kreślone są fakty historyczne i osobistości rzeczywiste, wnosić możemy z tego, ze widzenia jej były przeważnie rozumowe. A więc w każdym razie prawdopodobniejsze jest nasze zdanie, niż twierdzenie przeciwników.
Część druga.
Rozdział pierwszy.
Ś Świątobliwa. Katarzyna wspomina czasem sama w swych objawieniach, że niektóre szczegóły zapomniała, że nie przypomina sobie tego lub owego, że nie umie oddać czegoś należycie, a czasem wprost poprawia i zmienia to, co dawniej powiedziała. Z tego chcieli niektórzy wyciągnąć wniosek, że objawienia jej są bardzo niepewne, a nawet w ogóle nieprawdziwe. Wniosek taki byłby z gruntu fałszywy, byłby zaprzeczeniem tego, co naucza śśw. Teologia o istocie i naturze prywatnych objawień. Objawienia takie nie wznoszą człowieka ponad ułomności ludzkiej natury, nie dają mu daru nieomylności w pojmowaniu i opowiadaniu, zatrzymania zawsze i wiernie w pamięci widzianych szczegółów. Owszem całkiem to naturalna rzecz, że człowiek śśmiertelny, oglądając w śświetle Bożym nieskończone tajemnice, przywrócony potem do stanu zwykłego, nie pamięta już wszystkiego, nie rozumie i nie potrafi opowiedzieć zwykłymi słowami.
Trzeba mieć wzgląd i na to, że zwykłej mowie ludzkiej musi braknąć wyrazów na oddanie dokładne nieskończonych tajemnic Bożych. Św. Paweł także nie potrafił opowiedzieć tego, co widział, zachwycony do trzeciego nieba. A przecież nie możemy twierdzić, że zachwycenie nie miało miejsca. Za naszym zapatrywaniem idzie także O. Toulemont, rozpisując się o tym obszernie we wstępie do objawień Maryi Lataste. Dowodzeniem powyższym nie chcemy powiedzieć, że błędy i niedokładności znajdują się często i regularnie w objawieniach prywatnych. Twierdzimy tylko, że trafiać się mogą, a jeśli nawet rzeczywiście istnieją, to nie są jeszcze dostatecznym powodem do odmawiania danym objawieniu nadnaturalności i prawdziwości. Przystępujemy teraz do omówienia właściwych trudności w objawieniach Katarzyny Emmerich. Przedtem jednak chcemy zwrócić uwagę na następujące szczegóły.
Jak w sporach prawnych, tak i w kwestiach naukowych należy do przeciwnika, zbijającego jakie zdanie, przeprowadzić dowód, że to zdanie rzeczywiście jest fałszywe. Tak samo powinno się postąpić i w tym wypadku. Dopiero wtenczas wolno przeciwnikom uznać za fałszywe objawienia prywatne, i dopiero wtenczas nas przekonają, jeśli udowodnią, że zawarte w nich rzeczy stoją w jawnym przeciwieństwie z prawdami wiary, rozumu lub doświadczenia i inaczej objaśnić się nie dadzą, jeśli zaś chodzi o fakty historyczne, muszą wykazać, że dane zdarzenia nie mogły wcale mieć miejsca. Gołosłowne frazesy nic tu nie znaczą, tylko rzeczywiste logiczne dowody.
Przypomnieć tu należy, cośmy już wyżej mówili, że podług nauki Benedykta XIV i innych teologów, należy zawiłe miejsca w objawieniach prywatnych objaśniać „pie et modeste", tj. nie odrzucać ich z góry, jako fałszywe i heretyckie, lecz starać się wynaleźć ich sens właściwy, tak, by się dały pogodzić z prawdami objawionymi i historycznymi. Tak postępując, zdołamy prawie zawsze usunąć pozorne sprzeczności.
Wiadomym wreszcie jest, że do wykazania prawdziwości danych objawień nie potrzeba udowadniać, że wszystkie zawarte w nich szczegóły są prawdziwe, lecz tylko dać dowód, że są one „probabiles et pie credibiles" jak mówi Benedykt XIV; to znaczy, że noszą na sobie znamiona nadnaturalnego pochodzenia i że nic w nich nie sprzeciwia się prawdom objawionym. Zaś co do faktów historycznych, wystarczy wykazać, że były możliwe, bo, czy rzeczywiście zaszły, to nawet najczęściej nie jest możliwym udowodnić. Któż np. potrafi pozytywnie udowodnić, że Jezus rzeczywiście odwiedził Cypryjczyków?.
O to też nikt się nie kusi, wystarcza dowód, że fakt ten był możliwy, tj., że nie stoi w sprzeczności z tym, co podaje Ewangelia śŚwięta. Po tych uwagach przyglądnijmy się pojedynczym zarzutom. I Na str. 45-ej swych objawień opowiada śświątobliwej Katarzyna, że podczas potopu widziała w arce Noego więcej jak sto osób. Tymczasem w Genesis, czytamy, że do arki schronili się, tylko Noe, jego żona i trzej synowie także z żonami, a wiec razem 8 osób; tyleż osób wymienia śśw. Piotr w jednym ze swych listów. Jakżeż pogodzić tę sprzeczność? Czy da się to wytłumaczyć w tym sensie, że Pismo święte wspomina tylko o ośmiu osobach.
Ciąg dalszy.
Niepokalane Poczęcie Maryi. Ale nie wyklucza większej ich liczby?. Co do tekstu księgi Genesis łatwo możemy to przypuścić; przy faktach historycznych podaje nieraz Pismo śśwwięte tylko osoby główne, nie wykluczając jednak innych. I tak z dzieci Adama wy-mienia tylko Kaina, Abla i Seta, a jednak nie ulega wątpliwości, że Adam miał więcej dzieci, przynajmniej córki. Podobnie na innym miejscu wymieniony jest tylko sam Noe z opuszczeniem innych. Możliwym więc jest takie tłumaczenie wspomnianego tekstu, że wymienionych jest tylko osiem osób, choć było ich więcej; a wtenczas słowa świątobl Katarzyny dadzą się pogodzić z tekstem Genezy. Co do teksu z listuśśw. Piotra, to ten także nie musi być brany koniecznie w sensie wykluczającym. Św. Piotr nie podaje tego faktu w innym sensie, tylko w takim jak jest opowiedziany w Genezie, a nadto nie przedstawia go jako fakt historyczny, w którym zależeć by mogło na dokładnej liczbie osób, tylko chce przez to uzmysłowić małą liczbę dusz, szukających w chrzcie zbawienia. A więc także możliwym jest brać słowa śśw. Piotra w sensie nie ekskluzywnym.
Nie twierdzimy, że przytoczone miejsca tylko tak dadzą się objaśnić, ale, że mogą być tak objaśnienie, że więc tym samym można pogodzić słowa śświątobliwej Katarzyny z Pismem świętym.
II. Narzucają dalej śświątobliwej Katarzynie, że przedstawia Melchizedeka jako Anioła i posłańca Bożego. Zbadawszy rzecz dokładnie, przekonujemy się, że Emmerich czyni to zupełnie w innym sensie, niż niektórzy heretycy, którzy, rzeczywiście czynili z Melchizedeka jakaś istotę nadnaturalną, wyższą niemal od Chrystusa. Nazywa go posłańcem Bożym, bo nie należał ani do kapłaństwa Starego Zakonu, ani Nowego, nikt go z ludzi nie posyłał, więc niejako z natchnienia Bożego otrzymał swe posłannictwo. W tym samym sensie nazywa go aniołem; lecz i w Piśmie śświętym mają czasem kapłani nazwę aniołów (I Kor. 11, 10; Ap. C. 2.) Tak przyjęta rzecz nie przedstawia żadnej trudności.
III. Twierdzenie Anny Katarzyny, że księga Joba spisana była pierwotnie w innej formie, niż obecnie, nie przedstawia także wielkiej trudności i nie sprzeciwia się orzeczeniu Soboru Trydenckiego. Orzeczenie to mówi, że księga Joba, tak, jak ją teraz mamy, jest natchniona i tego Emmerich nie zaprzecza.
IV. Ewangelia śśw. Jana podaje, że Łazarz był od czterech dni w grobie, gdy Jezus przybył do Betanii, zaś świątobliwa Katarzyna opowiada, że Łazarz wskrzeszony był w osiem dni po śśmierci. W tym upatrują niektórzy sprzeczność, ale sprzeczność to tylko pozorna. Możliwym bowiem jest, że przez 4 dni ciało leżało niepogrzebane, tym bardziej że czekano na przybycie Jezusa; bardzo to nawet prawdopodobne, bo miano nadzieję że Jezus uczyni cud. A więc trudność usunięta.
V. Jeśli w niektórych miejscach wspomina A. K. Emmerich, że Jezus opowiadał jaką przypowieść inaczej, niż jest zapisana w ewangelii, to nie chciała przez to zarzucać ewangeliście niedokładności lub braku sumienności. Zaznacza przez to tylko, że słowa Pana oddane są w ewangelii w skróceniu, lub że Jezus opowiadał te same przypowieść także kiedy indziej innymi słowy. A w tym przecież niema nic złego. Ciąg dalszy. Jak przedstawia K. Emmerich Niepokalane Poczęcie Maryi?.
Tajemnica arki przymierza.
Nie możemy pominąć milczeniem tego, co mówi śświątobliwej Katarzyna o Niepokalanym Poczęciu Najśw. Panny. Kwestia to ważna a trudna, tym bardziej, że relacje K. Emmerich różnią się w wielu punktach od zapatrywań scholastyków. Zaznaczamy, że nie chodzi tu wprost o dogmatyczne prawdy, tylko o kwestie sporne, dotychczas nierozstrzygnięte. Nie chcemy dalej twierdzić, że to, co podaje E. Emmerich, jest jedynie prawdziwym, tylko, że jest co najmniej prawdopodobnym. Punkty, o które tu chodzi, a o których jest często mowa w objawieniach śświątobliwej Katarzyny są następujące.
I. Bez upadku grzechowego pierwszych rodziców rozmnażałby się ród ludzki w sposób inny niż się to dzieje obecnie w stanie natury upadłej, a więc w sposób jakiś czysty, szlachetny, odpowiedni stanowi pierwotnej sprawiedliwości, niejako przez słowo.
II. W chwili upadku odjął Bóg Adamowi owo błogosławieństwo czystego mnożenia się z Boga, w ciągu wieków udzielał go niektórym Patriarchom, a na ostatku śśw. Joachimowi, by ciało Najśw. Panny poczęte było w sposób czysty, niepokalany.
III. Mocą tego błogosławieństwa, było czynne poczęcie Najśw. Panny, tj. współdziałanie Jej śśw. rodziców do Jej poczęcia, zupełnie czystym i świętym, na kształt tego, jakby się była odbywała generacja w Raju bez upadku grzechowego.
Już pierwsze zdanie wymaga, jak pisze śśw. Augustyn, obszernej dysputacji. Rzeczywiście dyskutowali nart nim „per longum et latum", różni teologowie; my postaramy się przedstawić rzecz o ile możności najkrócej. Kwestią jest, czy w stanie pierwotnej niewinności odbywałoby się rozmnażanie rodzaju ludzkiego tak jak obecnie, tj. „per coitum?" Dwojaka co do tego jest opinia. Przecząco odpowiadają na to świeci: Grzegorz Nysy, Atanazy, Jan Chryzostom, Jan Damasceński Hieronim, Bazyli ŚW. i wielu innych, których dla braku miejsca nie wyliczamy. Z ich też zdaniem zgodne są szczegóły, podane w objawieniach Katarzyny Emmerich. Wszyscy ci śświęci mężowie zgadzają się z sobą co do istoty, twierdząc, że generacja bez upadku grzechowego nie odbywałaby się „per coitum".
Mówią, że generacja odbywałaby się wprawdzie przez współdziałanie męża i niewiasty, ale w sposób jaki czysty, najszlachetniejszy, niejako przez słowo. Tak zaznacza to śświątobliwej Katarzyna w swych objawieniach. Racje, przemawiające za powyższym naszym twierdzeniem, są następujące: Po pierwsze, w stanie pierwotnej sprawiedliwości musiała panować sama śwziętość i szlachetność w najwyższym tego słowa znaczeniu, a tych czynników nie zawiera w sobie akt generacji już dla samej natury swej, już dla niskiej żądzy i rozkoszy cielesnej, koniecznie mu towarzyszącej. Po drugie, stan ów doskonały wykluczał wszelkie zniszczenie i wszelką boleść, a generacja w stanie obecnym nie może mieć miejsca bez zniszczenia całości dziewiczej i bez boleści podczas porodu.
A więc bez upadku grzechowego odbywałaby się generacja inaczej, niż obecnie. Trudność zdają się sprawiać niektóre teksty Pisma śświętego, jak np. „Mężczyznę i białogłowę stworzył je; "dalej, „Błogosławił im Bóg i rzekł: „bądźcie płodni i rozmnażajcie się i napełniajcie ziemię", wreszcie słowa Adama: „Przeto opuści człowiek ojca swego i matkę, przyłączy się do żony swej i będą dwoje w jednym ciele". Lecz i te teksty dadzą się pogodzić z naszym twierdzeniem, Pewnym jest, że już w Raju była różnica płci i to w celach generacji. Lecz świątobliwa Katarzyna potwierdza to także, owszem mówi, że generacja odbywałaby się przez współdziałanie obydwóch płci, twierdzi tylko, że współdziałanie to odbywałoby się w inny sposób, niż obecnie, a wiec nie "per coitum".
W tym zaś twierdzeniu niema sprzeczności ze słowami Pisma śświętego. Przeciwko powyższemu zdaniu powstają prawie wszyscy scholastycy, między nimi św. Tomasz, Bonawentura, Suarez, Silvius, Estius, Cornelius a Lapide i inni.
Ciąg dalszy.
Niepokalane Poczęcie Maryi. Sposób jak i teraz opierając się na powyżej przytoczonych tekstach Pisma śŚwiętego. Prócz tego przytacza jeszcze śśw. Tomasz argument wewnętrzny, dowodząc tak: "Ea, quae sunt naturalia homini, neque stibirahuntur, neque dantur homini, per peccatum. Manifestum est autem quod homini secundum animalem vitam, quam etiam ante peccatum habebat, naturale est, generare per coitum, sicut et caeteris animalibus perfectis; et hoc declarant naturalia membra, ad hunc usum deputata".
Owszem i my przyznajemy, że to leży w naturze ludzkiej, by generacja odbywają się przez współdziałanie obu płci, bo w tym celu ustanowił Bóg od początku różnice płci, ale twierdzimy, że sposób tego współdziałania mógł być bez upadku grzechowego innym, niż obecnie i nawet prawdopodobnie byłby innym. A że takim jest jak obecnie tj., że odbywa się "per coitum", to jest następstwem prawdopodobnym upadku grzechowego. Takie, przypuszczenie nie sprzeciwia się tekstowi Pisma śŚwiętego owszem zdaje się z niego, wypływać.
Chcąc przyjąć prawdziwość twierdzenia scholastyków, pozostaje do usunięcia trudność wielka, prawie nierozwiązalna, którą śświęty Tomasz sam sformułował tak: „Stan pierwotnej niewinności wyklucza wszelkie zniszczenie i zepsucie; lecz akt generacji powoduje zniszczenie nietykalności dziewiczej. A więc bez upadku grzechowego akt ten w obecnej swej formie nie mógłby mieć miejsca. Rozmaicie próbowali scholastycy rozwiązać tą trudność, śśw. Tomasz mówi między innymi, że przez akt ten nie byłaby zepsuta nietykalność umysłu, tylko jedynie nietykalność ciała, a to wynagrodzonym byłoby obficie płodnością potomstwa. Inni teolodzy tłumaczą, że nietykalność ciała byłaby wprawdzie usunięta, lecz bez wyraźnego obrażenia cielesnego. Lecz usunięcie dziewiczości nie może mieć miejsca bez obrażenia cielesnego u niewiasty, co obszernie a dokładnie udowadnia Estius.
Z nauki śświeckiej i teologicznej, że usunięcie dziewiczości pociąga za sobą koniecznie uszkadzające zepsucie cielesne, a więc, nie mogłoby mieć miejsca w stanie niewinności. Uznawali to scholastycy, wiec starali się ze śśw. Tomaszem wynaleźć inne rozwiązanie kwestii. Twierdzili zatem, że w stanie niewinności generacja mogłaby się odbywać bez utraty dziewiczości. Lecz i to twierdzenie nie może się ostać. Starożytni teologowie i doktorowie uważają w ogóle fakt poczęcia bez utraty dziewiczości za niemożliwy w sposób naturalny. To samo mówi starożytny doktor medycyny Paulus Zacchia. W razie zaś przypuszczenia jego możliwości, byłby ten fakt czymś anormalnym, nadzwyczajnym, po prostu cudownym. Albo więc trzeba przyjąć, że bez upadku grzechowego każde poczęcie byłoby cudem, albo zgodzić się z na sentencję przez nas bronioną, zgodną z podaniem Katarzyny Emmerich.
Nie odmawiamy prawdopodobieństwa zdaniu przeciwnemu, ale twierdzimy, że i nasze zdanie jest równie prawdopodobne, a nawet prawdopodobniejsze, a to dlatego; ponieważ zdania tego broni 6 doktorów kościoła, tj. śśw. Grzegorz Nysy, śśw. Jan Damasceński, śśw. Atanazy, św Jan Chryzostom, śśw. Bazyli i św. Hieronim, tudzież wielu innych teologów zdanie nasze ma ważne za sobą racje i odpowiednim jest zupełnie stanowi pierwotnej niewinności, zdanie przeciwne wiedzie za sobą trudności trudne do rozwiązania, a może nawet w ogóle nie rozwiązalne.
Dalej opowiada śświątobliwej Katarzyna, że to błogosławieństwo, "czystego mnożenia się z Boga" odjął Bóg Adamowi w chwili upadku, następnie udzielał go częściowo patriarchom, a na końcu w całej pełni śśw. Joachimowi, by poczęcie Najśw. Panny było czystym i niepokalanym. Te twierdzenia, na pozór tak dziwne, nie są jednak bezpodstawne, owszem; mają za sobą tradycję i niektóre prawdy wiary.
Część druga.
Rozdział drugi.
Bez upadku grzechowego odbywałaby się generacja w sposób czysty i święty, jak to mówiliśmy teraz za, na co każdy się zgodzi, poczęcie nasze odbywa się w grzechach „in peccatis" jak powiada Psalmista nie jakoby akt generacji w małżeństwie był sam przez się grzechem, lecz ponieważ ma w sobie pewną nieprzystojność, z powodu towarzyszącej mu pożądliwości i przenosi grzech pierworodny na potomków. A więc Bóg odjął Adamowi łaskę czystego mnożenia się, że Bóg udzielał potem tego błogosławieństwa wielkim Patriarchom, łatwo jest zrozumiałym. Oni byli antenatami narodu wybranego, z którego miał Chrystus, co do ciała po chodzić, oni tworzyli najsławniejsze ogniwa w genealogii Jezusa, a do Abrahama w szczególności powiedział Bóg: „Benedicam tibi et benedicentur in semine tuo omnes gentes terrae. Otrzymali jednak to błogosławieństwo tylko częściowo, a w całej pełni otrzymał je dopiero św. Joachim.
Gdy dalej Katarzyna Emmerich przedstawia to błogosławieństwo, jako coś materialnego, przechowywanego czasowo w arce przymierza, to także nie jest rzeczą zbyt nieprawdopodobną i nadzwyczajną, ani nową. W ogóle podane tu szczegóły, choćby nigdzie nie było o nich wzmianki, nie stają się jeszcze przez to niemożliwe. Bóg może osobom prywatnym objawiać prawdy, nieznane jeszcze zupełnie. Lecz tak nie jest. Tajemnice, wspomniane tu, znane już były w tradycji Starego i Nowego Zakonu. I tak, uczony Franciszkanin, Piotr Galatinus opowiada w swym dziele: De arcanis catholicae veritatis, jaka istniała u starodawnych Żydów tradycja, że Bóg już w Adamie stworzył materię, przeznaczoną na ciało Najśśw. Panny, uchronił ją od zepsucia i zachował nienaruszoną aż do śśw. Joachima. To podanie nazywa Suarez, "antiqua opinio". Mniemanie Galatinusa broni również hiszpański Karmelita, Krzysztof Avendano, powołując się przy tym na oświadczenie szóstego Soboru kościelnego: "A divinitate assumpta est nostra natura, illa, quae ante peccatum creata est, non quaepost praevaricationem vitiata" I inni stanowczo sprzeciwili się tej opinii.
Mówią oni, że gdyby materia, przeznaczona na utworzenie ciała Chrystusa, przechodziła niezmieniona przez wszystkie pokolenia od Adama, to wtenczas nie można by nazwać Jezusa synem Dawida, tylko Adama, a tak zaprzeczono by słowom Apostoła: "Qui factus est ei ex semine David secundum carnem". Z tego chciano zrobić zarzut Katarzynie Emmerich, twierdząc, że w objawieniach swych podaje w tej sprawie to samo, co Galatinus Avendano. Zarzut to całkiem niesłuszny, świątobliwa Katarzyna starannie wypisuje genealogię Jezusa, jasno i dokładnie zaznacza wielokrotnie, że Jezus jest synem Dawida według ciała.
Co zaś do przechodzenia owego błogosławieństwa, to przedstawia je zupełnie inaczej. Według niej nie materia, z której powstało ciało Jezusa, jak chcą tamci, lecz tylko czyste błogosławieństwo, z którego łaski stało się ciało Jezusa, wcielonego Boga, odjęte zostało Adamowi, udzielane częściowo Patriarchom, a w pełni Joachimowi. Było to powtarzam błogosławieństwo, które swą mocą uświęciło pierwiastek czynny generacji w św. Joachimie.
To uświęcenie nie jest samowolną hipotezą, lecz naturalnym następstwem nauki Kościoła o grzechu pierworodnym. Ten właśnie pierwiastek czynny, jak naucza śśw. Tomasz ze scholastykami, jest przyczyną narzędziową przenoszenia grzechu pierworodnego. Jeśli więc Najśśw. Panna miała pozostać wolna od grzechu pierworodnego, to najprawomocniejszym jest przypuszczenie, że Bóg usunął przyczynę grzechu pierworodnego, tj. uświęcił owym błogosławieństwem czynny pierwiastek generacji w ojcu Najśw. Panny. Z tego za nie wynika zupełnie, by Maryja nie była prawdziwą córką Joachima i Anny.
Wreszcie czytamy w objawieniach Katarzyny Emmerich, że czynne poczęcie Najśśw. Panny Maryi, tj. współdziałanie Jej śśw. rodziców do Jej cielesnego poczęcia, było czystym i świętym, wolnym od najmniejszej pożądliwości słowem - takim, jakim byłby w ogóle akt generacji bez upadku grzechowego.
Ciąg dalszy.
Niepokalane Poczęcie Maryi. Niema to nic wspólnego z tym, co twierdza tzw. Collyridianie, że Anna poczęła Maryję z zachowaniem dziewiczości bez udziału męża. Owszem, świątobliwa Katarzyna mówi wyraźnie, że Maryja była prawdziwą córką Joachima i Anny, a przez nich potomkiem Dawida; tylko że mocą udzielonego Joachimowi błogosławieństwa współdziałali rodzice do jej poczęcia czystość, święcie, bez pożądliwości grzechowej.
Teologowie rozróżniają poczęcie czynne i bierne, czynne to współdziałanie rodziców da utworzenia ciała, bierne to połączenie duszy z utworzonym już ciałem. Że bierne poczęcie Najśśw. Panny było niepokalanym, to jest dogmatem wiary i nie ulega wątpliwości. Chcemy jeszcze wykazać, że według słusznego mniemania teologów i czynne poczęcie Maryi było świętym, czystym, wolnym od pożądliwości cielesnej. Przemawiają za tym argumenty wewnętrzne, dalej powaga Ojców Kościoła i teologów.
Przy każdej generacji, odbywającej się zwykłym porządkiem w stanie upadłej natury, podlega płód jeszcze przed złączeniem się z duszą rozumną grzechowi pierworodnemu i otrzymuje zaród pożądliwości cielesnej. Zaród ten nie jest jeszcze właściwym grzechem, ani winą, bo tylko dusza rozumna może być podmiotem grzechu; jest tylko karą za grzech Adama i najbliższa przyczyna, mocą której dusza od pierwszej chwili złączenia się z ciałem podlega grzechowi pierworodnemu. Nie jest to rzeczywista wina, lecz tylko naturalna konieczność podpadnięcia jej, od chwili złączenia się duszy z ciałem, a usunąć tę konieczność może tylko Bóg w sposób cudowny.
Jak więc skażenie ciała płodu prowadzi za sobą skażenie duszy, tak znowu samo jest następstwem pożądliwości w rodzicach płodu. Tak nauczają ogólnie wszyscy scholastycy, a głównie śśw. Tomasz podając na poparcie oczywiste racje. Zważyć należy, że przyczyną skażenia ciała w płodzie jest nie tylko pożądliwość aktualna, złączona z aktem generacji, lecz także pożądliwość habitualna, czyli fomes peccati", która tkwi w rodzicach z powodu ich pochodzenia od Adama. Nawet więc po usunięciu cudem pożądliwości aktualnej, przeszła by z rodziców w płód pożądliwość habitualna. Z tego wyciągnąć musimy wniosek, że rodzice Najśw Panny nie tylko nie mieli zupełnie żądzy aktualnej w samym akcie, lecz że zanikła w nich zupełnie pożądliwość habitualna, czyli "fomes peccati", jak to wyraźnie mówią objawienia śśw. Brygidy i św. Luitgardy. Twierdzimy dalej, że ciało Najśśw. Panny nie było nigdy, a więc ani w pierwszej chwili skażone zmazą grzechową.
Dowód na to bierzemy przede wszystkim z samej tajemnicy Niepokalanego Poczęcia. Dogmatem jest, że Maryja Panna poczęta jest co do duszy niepokalanie. A ponieważ, jak wykazaliśmy, ciąga dusza na siebie grzech pierworodny przez złączenie się z ciałem, a więc wnosić musimy, że i ciało Najśśw. Panny wolnym było od pierwszej chwili od wszelkiej zmazy grzechowej. Zresztą odpowiednim to było wielkości Boga, by nie tylko duszę, ale i ciało zachował od wszelkiej zmazy.
Dalej, gdyby Najśśw. Panna, w swym poczęciu aktualnym nie była zachowana od skażenia ciała, to bez wątpienia podległa byłaby najbliższej powinności ściągnięcia na się grzechu pierworodnego (debitum proximum contrahendi peccatumoriginale). Tymczasem jest nauki więcej niż prawdopodobną, że Maryja nie podlegała ani na chwilę tej powinności; tak twierdzą z należytym uzasadnieniem liczni teologowie.
A więc jeśli Maryja wolna była od owej powinności, tym bardziej więc wolna była od wszelkiego skażenia ciała. Ojcowie świeci, nazywając poczęcie Maryi najniepokalańszym „immaculatissima," a peccato alienissma," rozumieją zwykle przez „conceptio" tak poczęcie czynne, jak i bierne. Zarzucają na to przeciwnicy, że Jezus jest Odkupicielem wszystkich ludzi, a zatem i Maryję musiał odkupić; więc, jeśli Maryja nie podpadła grzechowi pierworodnemu co do duszy, to przynajmniej ciągnąć musiała na się poprzednie skażenie ciała.
Odpowiadamy na to: Maryja oczywiście potrzebowała łaski Jezusa Chrystusa, lecz nie na to, by być uwolniona od ściągniętej już zmazy, tylko by być zachowaną od ściągnięcia jej na siebie, jak to trafnie tłumaczy kardynał Cusa. Jeszcze ważniejszym argumentem jest stanowisko i godność Maryi jako Matki Bożej. Trudno byłoby pogodzić z tą godnością fakt, że ciało jej dziewicze, w którym przez dziewięć miesięcy przebywała sama ŚŚwiętość, Jezus Chrystus, Bóg prawdziwy, podlegało kiedykolwiek choć i na chwilę grzechowi i szatanowi. Oprócz tych argumentów teologicznych, przemawiają za naszym twierdzeniem śświadectwa licznych. Ojców i teologów, którzy w swych dziełach również wykazują, że Maryja wolna była zupełnie od wszelkiego skażenia ciała.
Bronią tego zdania papież Leon, śśw. Anzelm, Piotr Damian śśw. Bernardyn ze Sieny, Andrzej z Krety, św. Jan Damasceński, św. Ildefons, Galatinus, Spineli, Doza, Samaniego, i wielu innych.
Wyraźne w tej kwestii oświadczenia znajdujemy, pominąwszy objawienia świątobliwej Katarzyny także w innych objawieniach prywatnych.
Anna Katarzyna twierdzi w swych objawieniach jeszcze więcej; mówi bowiem, że aktualne poczęcie Maryi Panny odbyło się w ten sposób, w jaki odbywałaby się generacja, gdyby upadek pierwszych rodziców nie miał miejsca. A więc święci rodzice Maryi współdziałali do jej poczęcia w sposób jaki święty, najczystszy, sine illa turpi conjunctione, quae fit in statu naturae lapsac. Co do tego twierdzenia, przyznajemy, że nie mamy na poparcie go żadnych specjalnych, pozytywnych dowodów. Da się jednak uzasadnić, że twierdzenie to jest możliwe, ą nawet prawdopodobne. Że jest możliwe i że przy tym generacja jest prawdziwa, rzeczywistą, wykazaliśmy wyżej.
Mógł więc Bóg sprawić, by w ten sposób odbył się akt poczęcia Najśśw. Panny. Zarzut, że w ten sposób Maryja nie byłaby prawdziwą córką Joachima i Anny, jest niesłuszny. Według przedstawienia świątobl Katarzyny, Maryja "generata est ex sanctificato semine patris Joachimi et ex materia purificata S. Anna", a to wystarcza, by oboje byli prawdziwie jej rodzicami, jak naucza Doktor anielski. Jeśli zaś taki sposób generacji jest możliwym, to cóż prawdopodobniejszego, jak przypuszczenie, że w ten sposób odbyło się Niepokalane Poczęcie Najśw. Panny. Poczęcie musiało być najczystsze, najświętszej „conceptio, a peccato alienissma," jak się wyrażają Ojcowie śśw.
Więc czyż nie jest prawdopodobnym, że Bóg w pełni Swej łaski, uczynił to dla Maryi, Matki Syna swego jedynego, iż rodzice jej poczęli ją w sposób najświętszy najczystszy. Bóg, przeznaczając Maryję na przybytek dla Syna Swego, z wszelkim prawdopodobieństwem sprawił to, że akt ów, będący najbliższą naturalną przyczyną utworzenia jej najświętszego ciała, odbył się w największej czystości i świętości. Summa contra Gent. 1 4 c. 45. Szczególne zalety objawień świątobliwej Katarzyny. Ich pożytek.
Szczególne zalety objawienia śświątobliwej Katarzyny. Ich pożytek. Nie chcemy twierdzić, że objawienia śświątobliwej Katarzyny pod każdym względem wyżej trzeba cenić niż inne; prawdą jest jednak, że ma-ją one pewne szczególne zalety, jakich nie widzimy w innych objawieniach. I tak, pierwszą ich zaletą jest, że przedstawiają, w całości i logicznym związku całe dzieło odkupienia, podczas gdy inne objawienia mieszczą w sobie tylko rozważanie pojedynczych tajemnic wiary, tylko objawienia Maryi z Agredy mogą pod tym względem poniekąd stanąć na równi z objawieniami Katarzyny Emmerich. Każdy za zrozumie, jak wielki pożytek może przynieść uważnemu czytelnikowi rozważenie całego dzieła odkupienia, poznanie nieskończonej ku nam miłości Syna Bożego i Jego Matki Najświętszej. Dalszą ważną zaletą, wymienionych objawień jest, że przedmiot ich stanowią nie prawdy abstrakcyjne, lecz konkretne, historyczne zdarzenia i fakty, przedstawiające nam dzieło odkupienia w sposób najprostszy, najnaturalniejszy i najprzystępniejszy. Jak żywy jakby przed nami przedstawiony jest Zbawiciel, Jego życie, działanie i męka.
Chociaż odmalowane tu jest Jego życie doczesne, będące pasmem udręczeń i poniżeń, przecież z postaci Jego, przedstawionej nam przez Katarzynę Emmerich, wieje jakaśwzniosłość nadnaturalna i blask nieopisany, nie pozwalający czytelnikowi zapomnieć o tym, że ten człowiek, to Bóg prawdziwy, prawdziwy Syn Boga żywego. Dodać trzeba, że objawienia te stosowne są i odpowiednie nie tylko dla uczonych, lub dusz udoskonalonych w pobożności, lecz dla wszystkich ludzi nawet najmniejszych prostaczków. Wszyscy jeśli tylko czytać je będą z należytym usposobieniem znajdą w nich dla siebie pożytek duchowy, a więc prawdziwe oświecenie, świętą pociechę i pobudkę wielką do ćwiczenia się w cnocie i pobożności.
Zarzucano tym objawieniom, że za wiele w nich jest drobiazgowych opisów różnych miejscowości, zwyczajów, obrzędów itd. My przeciwnie, twierdzimy, że opisy te są potrzebne, a nawet stanowią zaletę dzieła. Najpierw sprawiają one, że czytelnik przenosi się niejako myślą w opisywane miejsce, staje się jakby świadkiem naocznym wszystkich zdarzeń. Opisy te są tłem, z którego tym piękniej i wspanialej wychyla się wzniosły obraz Boskiego Zbawiciela.
Lecz mają one prócz tego dalsze ważne znaczenia, a mianowicie, są jednym z głównych dowodów nad naturalności i prawdziwości objawień świątobliwej Katarzyny. Nawet mąż uczony, podając tyle drobiazgowych szczegółów historycznych, geograficznych, archeologicznych, etnograficznych, nie ustrzegłby się sprzeczności, błędów i pomyłek; cóż dopiero mówić o ubogiej, cichej wieśniaczce — zakonnicy, której obcą była wszelka umiejętność. Jeśli mimo to, wszystko zgodnym jest co do joty z rezultatami umiejętności, jawny to dowód, że objawienia śświątobliwej Katarzyny to nie dowolny wymysł ludzkiego umysłu, lecz prawdziwe słowo Boże." Jakie plony przyniosły dotychczas objawienia świątobliwej Katarzyny, trudno osądzić dokładnie, bo plony te ukryte w sercach i sumieniach czytelników. Że jednak muszą być obfite, świadczy o tym fakt, że dzieło to doznało życzliwego, gorącego przyjęcia we wszystkich prawie krajach.
Dziełko o męce Pańskiej rozeszło się wszędzie w niezliczonych egzemplarzach, ożywiając wiarę, pobudzając miłość ku Zbawicielowi w sercach wiernych. Wydane później „Życie Jezusa," mimo swej obszerności, było również gorliwie rozchwytywane i doczekało się licznych wydań w różnych językach, a obecnie przełożone na język polski, zasiewać będzie i w naszych sercach ziarna wiary, nadziei i miłości Bożej.
Część druga.
Rozdział trzeci.
Świadectwa książąt Kościoła i teologów na korzyść objawień śświątobliwej Anny Katarzyny Emmerich świadectwa mężów uczonych, biegłych w rzeczach wiary, a przede wszystkim śświadectwa książąt Kościoła, były i są zawsze bardzo ważnym dowodem prawdziwości i nadnaturalności objawień prywatnych. Świadectw takich nie brak objawieniom świątobliwej Katarzyny i to świadectw z ust mężów, odznaczających się głęboką wiedzą i świętością życia. Wymieniamy tu przede wszystkim zmarłego w r. 1833 Michała Wittmana, biskupa Ratyzbony. Święty ten biskup, przewidując wielkie korzyści z publicznego ogłoszenia widzeń Anny Katarzyny, zachęcał wciąż Klemensa Brentano, by dał do druku swój rękopis, bo jak mówił będzie to spełnieniem zamiarów Bożych. Przypominał mu to jeszcze, leżąc już na łożu śmiertelnym, na kilka godzin przed skonaniem i udzielił mu swego ostatniego błogosławieństwa.
Gdy w latach 1858—1860 pojawiło się wydanie„Życie Jezusa" w trzech tomach, zbadał je dokładnie biskup Limburga, Piotr Józef Blum, i dał temu dziełu swa aprobatę, brzmiąca jak następuje: Ponieważ księgi te nie zawierają nic takiego, co by się sprzeciwiało katolickiej nauce wiary i obyczajów, owszem zdają się być pisane w tym duchu, by wzbudzać w pobożnych czytelnikach poznanie i miłość naszego boskiego Zbawiciela, przeto dajemy chętnie temu dziełu naszą arcypasterską aprobatę z życzeniem, by za łaską Pana wydało również obfite owoce, jak ogłoszone dawniej widzenia Śświątobliwej Anny Katarzyny Emmerich o gorzkiej męce naszego Pana. i Zbawiciela Jezusa Chrystusa i o życiu przeczystej Maryi Dziewicy". Również wielkie znaczenie ma polecająca aprobata najczcigodniejszego biskupa.
Ratyzbony, Ignacego Senestrey, jakiej udzielił nowemu wydaniu„”Życia Jezusa" z r. 1881. Przetłumaczone na język angielski, zyskało to dzieło aprobatę: Augusta Marii Toebbe, biskupa z Convington, Wilhelma Grossa, arcybiskupa z Oregon, wreszcie w ostatnich czasach życzliwą aprobatę J. Eminencji kardynała Gibbons'a, arcybiskupa z Baltimore. Nikt nie za-przeczy ważności tych potwierdzeń ze strony książąt Kościoła. Zaświadczają one, że objawienia świątobliwej Katarzyny zawierają w sobie widoczne znamiona prawdziwości i że czytanie ich przynosi wielki pożytek.
Trzy te imiona ze czcią wymawiać należy, bo noszący je mężowie zasłużyli się bardzo około sprawy Bożej w Niemczech w pierwszej połowie 19-go wieku. Overberg, radca konsystorza, i regens seminarium biskupiego w Monastyrze, był za zrządzeniem opatrzności kierownikiem sumienia świątobliwej Katarzyny w najważniejszym okresie jej życia, bo od r. 1813 do jej śśmierci w r. 1824.
Od początku zyskał jej nieograniczone zaufanie, bo — jak sama mu oznajmiła znała go już przedtem z widzeń. Toteż z dziecięcą ufnością, otwierała przed nim swą duszę, tak bogaty w łaski i cnoty Overberg był dla niej zawsze wiernym doradcą, kierownikiem i przyjacielem, bronił ją przed prześladowaniami zawiścią, on zawsze oświadczał to za wolę Bożą by "pielgrzym" spisał jej objawienia. O wiątobl Katarzynie, mówił, że od szóstego roku życia nie znała innej radości, prócz radości w Bogu, i innej zgryzoty i boleści, prócz boleści nad obrazą Bożą. Nie mniej ważnym jest śświadectwo szlachetnego hrabiego Fryderyka Leopolda Stolberga. Przybył on ze żoną w r. 1813 do Dülmen i za pośrednictwem Overberga.
Opisawszy pierwsze wrażenia jakie odebrał, wspomina o ranach, jakie świątobliwa Katarzyna miała na głowie, rękach nogach i w boku, na pamiątkę ran Zbawiciela. Widział je naocznie i przekonał się o ich prawdziwości. Co do tych stygmatów tak pisze: „Lekarze uznali je za cud prędzej jeszcze niż duchowni, bo badali je według ścisłych reguł, wiedzy i sztuki lekarskiej. Twierdzą, że niemożliwym jest sztucznie wywołać takie rany jako te, które nie jątrzą się dalej, ale i nie dadzą zagoić. I to także, według ich zdania, nie da się wytłumaczyć naturalnie, że mimo tych ran i strasznych cierpień, jakie ją wciąż dręczą. Świątobliwa Katarzyna niezmiernie nie upada na siłach, wzrok jej zawsze pełen jest życia i natchnienia.
Dalej opisuje Stolberg jej zachowanie się, pełne skromności i pokory, zachwyca się jej cnotami, ą głównie głęboką miłością ku Bogu, malująca się we wszystkich jej słowach czynach i uczuciach. Sprawozdanie to, ujęte w formę listu wydrukowano i rozszerzone jest w językach niemieckim, holenderskim i francuskim; a tak za pośrednictwem pobożnego hrabiego rozsławiło się szeroko imię świątobliwej Anny Katarzyny. Odwiedziny te Stolberga w Dülmen są jawnym zrządzeniem Bożym. Aż do śmierci swej pozostawał Stolberg w duchownej łączności z Anną Katarzyną. Gdy umarł w r. 1819 widziała świątobliwa Katarzyna w objawieniu, że otrzymał nagrodę wieczną z rąk Pana. Jak Stolberg daje świadectwo prawdziwości stygmatów śświątobliwej Katarzyny, tak znowu wielki uczony, Görres, zaświadcza prawdziwość jej widzeń.
Wspomina o nich obszernie w swojej, Mistyce, a nazywa je najcudowniejszymi, najobfitszymi, najgłębszymi i najbardziej wzruszającymi widzeniami. Wreszcie wspomnieć należy dwóch historyków, Wittmanna i Kerza, obaj wyrażają się z zachwytem tak o cnotach.
Jak o widzeniach świątobliwej Katarzyny.”Prosper Gueranger Dom. We Francji zyskały objawienia Katarzyny Emmerich rzecznika w osobie jednego z najuczeńszych i najznakomitszych mężów. Był nim Prosper Gueranger, opat z Solesmes, znany w całym świecie z głębokiej nauki, a dla swych zasług zaszczycony odręcznym, Breve" Piusa IX. W czasopiśmie „Le Monde" (15 kwietnia 1860) zaleca on gorąco wiernym „Życie Jezusa” tłumaczone przez Cazales'a, kanonika wersalskiego. W artykule tym nazywa manuskrypt Klemensa Brentano kosztownym skarbem i jawnie broni nadnaturalnego charakteru objawień Katarzyny Emmerich.
Przypomniawszy dawniejsze swe porównanie, uczynione między nią a Marią z Agredy, oświadcza, że obie mają w sobie widoczne znamiona nadnaturalnych wizji.”Wysławia dalej owo bogactwo szczegółów, dokładność opisów w objawieniach śświątobliwej Katarzyny i zgodność ich osobliwą z tym, co podaje w tej mierze historia, archeologia i topografia. Z tej to właśnie okoliczności wyprowadza uczony opat dowód, że objawienia Katarzyny Emmerich są prawdziwe i nadnaturalne. Przyznaje, że takie opracowanie takiego przedmiotu przechodzi siły ludzkie i tak mówi: „Wobec tego niewyczerpanego cudownego dzieła musi człowiek mimo woli rzec: Digitus Dei est hic palec Boży jest w tym!. Dalej tłumaczy czcigodny prałat, jako uważać należy za zrządzenie Boże, że objawienia te pojawiły się właśnie w epoce ogólnego upadku wiary.
W liście, pisanym rok przedtem (23-go maja 1859) do kanonika Cazales'a, mówi tenże Gueranger tak: Podzielam zupełnie wasze przekonanie o wartości objawień Katarzyny Emmerich. Jasnym jest dla mnie, że objawienia te z zakresu ewangelii zachowała łaskawie Boska opatrzność umyślnie na obecne czasy, szczególnie dla Niemiec, w przewidywaniu bezbożnych systemów, które powstają w tym kraju przeciw prawdziwości ewangelii".
Szczególne zalety objawień świątobliwej Katarzyny. Ich pożytek. Zdania angielskich i amerykańskich teologów. Jeszcze nim przełożono Objawienia Katarzyny Emmerich na język angielski, znano je już w Anglii i Ameryce, gdzie uczeni znakomici mężowie wyrażali się nieraz o nich w publicznych pismach z pełnym uznaniem i największym podziwem. Wspomnimy tu w krótkości o najważniejszych tych świadectwach. W wydawanym przez 00. Jezuitów w Londynie, miesięczniku „The Month, ogłosił O. A. M. Clarke w r.1885 artykuł pod tytułem: „A modern Stigmatica," w którym wykazuje śświętość życia świątobliwej Katarzyny, prawdziwość jej objawień i zgodność tychże z nauką Kościoła.
Na wstępie artykułu wyjaśnia autor, jak bardzo na czasie były objawienia śświątobliwej Katarzyny. Czas to był ogólnej niewiary, indyferentyzmu, wolnomyślności i rozluźnienia dyscypliny kościelnej. W szkołach publicznych nie przykładano prawie żadnej wagi do nauki wiary. Chciano wszystko objąć rozumem, a w rzeczywistości upadano coraz bardziej w zrozumieniu i poczuciu tajemnic wiary. W tym to właśnie czasie Bóg miłosierny, by ożywić gasnącą wiarę i miłość w sercach wiernych, wybrał sobie duszę, „której cudowne widzenia i nadnaturalne objawienia miały umocnić w chwiejnych wiarę w tajemnice religii, a niejednego niewierzącego przekonać o ich Boskim pochodzeniu”.
Dalej kreśli autor krótko życiorys św. zakonnicy, jej młodość bogobojną, a tak już obfitą w łaski, wstąpienie do zakonu i ciche święte życie w murach klasztornych, mówi o niektórych jej wizjach, podając jako dowód ich prawdziwość, fakt, że wrażenie, odczuwane w ekstazie, wyraziły się na ciele świątobliwej Katarzyny jako stygmaty. Powstaje tu autor przeciw zalepieniu dużej części ludzi, którzy w rzeczach nadnaturalnych, mimo oczywistych znamion, we wszystkim widzą albo oszustwo albo wpływ diabelski, a prawie nigdy nie chcą uznać zjawiska za cud. The Month a catholic Magazine and Review”. Twenty second Year, Nr- 256-October 1885r.
Wreszcie zbiera autor najgłówniejsze rysy, mające przedstawić we właściwym śświetle jej charakter, naturę jej widzeń, ich wartość i znaczenie. Przede wszystkim więc zwraca uwagę na tego ducha bezwzględnego posłuszeństwa i wyzwolenia się z wszelkiej samowoli, czym odznaczała się świątobl Katarzyna
W najwyższym stopniu ekstazy pogrążona, ocucała się na rozkaz spowiednika natychmiast, a nieraz prosiła o przebaczenie, że nie mogła tego dość prędko uczynić. Wyszczególnia dalej autor jej dziecięcą prostotę, prawdziwą głęboką pokorę głęboki, niczym nie zmącony spokój wewnętrzny i ciągle prawie śściśle, a błogie połączenie z Bogiem, o którym sama Katarzyna mówiła: "Nic niema, słodszego nad cierpienie z Chrystusem". Poprzestajemy na tym krótkim zebraniu znamiennych rysów i przytaczamy dalej słowa samego autora: "Dokładność taka i obfitość znajomości nie da się zupełnie wyjaśnić, jeśli nie przyjmiemy, że tu ma miejsce Boże objawienie. Opowiadanie jej zgodne jest zupełnie z nauką teologów i Śświętych Ojców, z orzeczeniami, soborów i z regułami wiary w ogóle. " Nie pomija Clarke i tego faktu służącego ku chwale świątobl Katarzyny, jak to kanonik Urbas przekonał się o prawdziwości opisów świątobl Katarzyny. Wspominaliśmy o tym wyżej.
Dalej zastanawia się autor nad wizjami śświątobliwej Katarzyny, ale że za długo byłoby powtarzać wszystko, podajemy tylko krótką treść jego słów. Otóż widzenia świątobl Katarzyny miewały często związek z dorocznymi Świętami kościelnymi do każdego święta zastosowany był odpowiedni przedmiot widzenia. To znów przesuwała się przed jej oczyma cała historia odkupienia w niezliczonym szeregu obrazów. A wiątobl Katarzynie wydalało się przy tym, jak gdyby żyła wśród tych scen, obcowała wprost z osobami pojawiającymi się jej. Czasem widywała sceny z życia męczenników, lub późniejszych świętych, także dzieje założenia wielu klasztorów. A nawet danym jej było widzieć sub specie visibili Przenasza. Trójcę w świetle glorii, otoczoną chórami aniołów i świętych.
Widzenia jej odnosiły się także do teraźniejszości. Poznawała więc obecne położenie Kościoła i przyszłe jego losy, odgadywała różne wypadki polityczne i prywatne, chociaż z tego mało kiedy robiła użytek, wyjawiała je chyba wtenczas, gdy szło o czyją korzyść. Nieraz przenosiła się duchem o setki mil, widząc z dokładnością naocznego świadka rozgrywające się w danej chwili sceny.
Również dziwnym a cudownym był jej dar rozpoznania relikwii. Dla wykazania, jak dalece objawienia Anny Katarzyny zgadzają się z nauką Kościoła przytacza autor fakt, ze św. zakonnica potępiła stanowczo mesmeryzm i spirytyzm, zowiąc to sztuczkami i mamidłami szatańskimi. Wreszcie kończy Klarke artykuł, przedstawiając wzruszająco, ostatnie chwile życia i sam skon świątobliwej Katarzyny. Wspomnieć należy dalej o uczonym Ovatorianinie, Fryderyku Wilhelmie Faberze, który w dziełach swych wielokrotnie wspomina o Katarzynie Emmerich i z przekonaniem mówi o nadnaturalności jej objawień.
W piśmie „Pastoral-Blatt von St. Louis" ogłoszono w roku 1806 szereg artykułów, dobitnie świadczących o śświętości i darze proroczym świątobliwej Katarzyny i omawiający wartość wysoką jej objawień. Autorem jest Jezuita. O. L. N, Schlechter. Rozpisuje się on obszernie w artykule końcowym o obecnym wydaniu Życia Jezusa." Główne punkty jego rozprawki są następujące: „Objawienia świątobliwej Katarzyny, spisane przez Klemensa Brentano, są dziełem, jakich mało. Jest ono zajmującym dla uczonych i nieuczonych, dla świeckich i duchownych, słowem dla wszystkich. Miłośnik natury, badacz typów, artysta, fizjonomista, spowiednik i asceta, każdy znajdzie tu ulubiony swój przedmiot, każdy może skorzystać". „Jan śświęty mówi, że wieczna szczęśliwość polega na prawdziwym poznaniu Jezusa. A właśnie czytając te książkę, uczy się poznawać coraz lepiej Jezusa i Maryję; kochać ich razem, bo poznawszy Jezusa, musi się Go kochać. Czytelnik, przeniesiony niejako w ubiegłe wieki i w strony tamte, ma przed oczami życie Jezusa i jakoby żyje z Nim razem. Więc powoli nabiera ufności ku Niemu. Widzi najdrobniejsze Jego czynności ma przed oczyma Jego wspaniałą i wzniosłą postać, staje się niejako współdziałającym w czynnościach opisywanych osób.
A czyż to nie pomaga w zbliżeniu się do Jezusa?"„Szczególnym jest to, że w książce nie ma żadnych zwrotów osobistych, żadnych kazań i morałów, żadnych modlitw i westchnień. Ale za to czytelnikowi samemu nasuwają się różne uwagi i refleksje nieraz mimo woli. Czasem chciałby odrzucić już książkę, ale ciekawość każe mu czytać dalej. Szuka ciekawych, pięknych szczegółów, a znajduje pożytek i zbawienne rady." „Zarazem wielką zaletą jest popularny nastrój książki. Nie jakoby pisana była w narzeczu pospolitym, bo to by jej tylko szkodziło; popularność ta polega na jasnym, przystępnym toku myśli, przez który treść znajduje dostęp do dusz i serc czytelników, porywając je za sobą w wyższe krainy.
Z korzyścią czytają te książkę wszyscy — to książka ludowa, popularna, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Szczęśliwa rodzina katolicka która ją czyta często i chętnie.” Takie są główne zarysy rozprawki. Fryderyk Windischmann i inni teologowie czasów najnowszych. W Niemczech przyczynił się najwięcej do rozgłosu objawień śświątobliwej Katarzyny profesor Fryderyk Windischmann, późniejszy generalny wikariusz archidiecezji Monachium-Treisinig. Już w 1858 r. przy pierwszym wydaniu "Życia Jezusa" napisał rozprawkę, polecającą gorąco to dzieło niemieckiej publiczności. W dwa lata później napisał w tymże przedmiocie drugą obszerniejszą rozprawę, wydrukowaną jako wstęp do drugiego wydania „Życia Jezusa.
Przytoczymy znowu króciutką treść tych rozprawek, dających bardzo ważne śświadectwo o wartości objawień śświątobliwej Katarzyny.
Część druga.
Rozdział trzeci.
W pierwszej rozprawce powołuje się autor przede wszystkim na śwwięte, cudownych łask pełne życie Anny Katarzyny, Maluje niezmierne męki i udręczenia jakie pokorna służebnica Boża ponosiła w całym życiu zakonnym szyderstwa, prześladowania, pokusy różne, cierpienia fizyczne i duchowe, szczególnie w czasie wizji męki Pańskiej, na znak których nosiła znamiona męki Jezusa. Cierpienia te ofiarowywała za zbawienie, wiernych za uciśniony Kościół. A że czas był właśnie odpowiedni do zesłania objawień, więc Bóg wybrał ją, służebnicą pokorną, ukrzyżowaną przez siebie na ciele i na duszy, za narzędzie, mające ożywić wiarę, stygnącą w piersiach ludzi.
Anna Katarzyna nie jest jeszcze kanonizowaną, ale jeśli przyjdzie do tego to najważniejszym dowodem jej śświętości, będzie świadectwo osób najbliższych, które doskonale znały jej życie i ogólne mniemanie wszystkich wiernych. Rzeczywiście głos ludu uważał ją już za życia za świętą, takiego przekonania były również osoby, zostające z nią w styczności, które były świadkami jej cnót niezmiernych, heroicznych; zresztą Anna Katarzyna naznaczona była stygmatami, a te miewali dotychczas tylko Śświęci. Otóż, nie uprzedzając wyroku Kościoła, możemy ją uważać za duszę wybraną, świętą. Jasnym jest, że jako taka nie chciała oszukać, ani nie uległa mamidłom szatańskim, a więc objawienia jej są prawdziwe. Zresztą i nie mogła oszukać, choćby chciała, bo zupełny brak wykształcenia czynił dla niej niemożliwym zmyślenie tylu szczegółów historycznych, geograficznych, archeologicznych, dogmatycznych i mistycznych. To też wszyscy, którzy ją znali, nie wątpili; ani na chwilę w prawdziwość jej wizji.
W drugiej dłuższej rozprawce podnosi Windischmann przede wszystkim wewnętrzne znamiona, dla udowodnienia prawdziwości objawień. A więc najpierw bierze sam przedmiot i sposób przedstawienia go. Inne Objawienia mają zwykle za przedmiot tajemnice wiary, gdzie łatwiej można pomagać sobie fantazją, jeśli brak wiadomości, zaś objawienia Katarzyny Emmerich zajmują się rzeczywistymi faktami historycznymi życie Jezusa przedstawione jest na tle historycznym, czysto obiektywnie, bez mistycznych refleksji.
Nie było tu więc pola do oszustwa, zwłaszcza dla osoby zupełnie nieuczonej. Te ciągłe drobiazgowe opisy i szczegóły są właśnie dowodem prawdziwości objawień, a zarazem stanowią tło, na którym tym lepiej uwydatnia się postać Zbawiciela. Jako drugie kryterium podaje Windischmann wewnętrzny a konieczny związek przyczynowy pojedynczych faktów, łączących się w jedną całość. Szczegóły, na pozór rozczłonkowane, a jednak złączone, tworzą jedną harmonijną całość. Badając różne szczegóły charakterystyki osób, musimy wyznać, że to zawsze ten sam obraz, ujęty z rożnych stron, przedstawiony krótko a wyraźnie.
Jak w faktach zewnętrznych, tak tu, w badaniu wnętrza serc, zadziwia nas ta obiektywność spostrzeżenia. Świątobliwa Katarzyna czyta w sercach i duszach widzianych osób (np. proces nawrócenia Magdaleny) i to nowy dowód, że objawienia jej są Boże, bo Bóg tylko przenika serca ludzi. Dalszym znamieniem — oryginalność niektórych widzeń. Łatwo dać pole fantazji, gdy się ma oparcie bodaj na cząstce rzeczywistości. Lecz świątobliwej Katarzyna miała objawione szczegóły, o których nie ma wzmianki ani w Piśmie Świętym, ani w tradycji, ani we wszystkich naukach śświeckich. A jednak wszystko przedstawione tak wiernie, jak tylko może przedstawić osoba, widząca to na własne oczy. W takich warunkach oszukaństwo staje się prawie niemożliwym.
Mamy tu przede wszystkim na myśli dwa fakty: podróże Jezusa na Cypr i do Kraju św. Trzech Królów. Nie ma o tych faktach żadnej wzmianki w ewangelii i to już dla wielu, mogło być powodem uznania ich za fałszywe. Przewidywał to Brentano i dlatego wahał się czy je zostawić, czy je opuścić, chociaż sam był pewny ich prawdziwości. Lecz przemogła zasada rzetelności i poczucia obowiązku. Umieszczono więc w wydaniu i te fakty, tym bardziej, że cenzura nie znalazła w nich nic przeciwnego nauce Kościoła. Następnie przechodzi autor do głównego kryterium, do sposobu przedstawienia samego Zbawiciela.
Krótkie ujęcie całości.
Zadaniem objawień było przedstawić nie tyle Boską Naturę Jezusa jak raczej życie doczesne Boga — człowieka, historyczne, prawdziwe. Nadzwyczaj trudne było to zadanie, utrzymać ten nastrój przez cały tok opowiadania a jednak trudność rozwiązana mistrzowsko. Wszędzie Zbawiciel przedstawiony tak, jak musiał się wydawać świadkom naocznym widzimy Go w najczystszej ludzkiej naturze, przez którą przebija natura i osoba Boska. Za życiem i działalnością ludzką ukryty Boży majestat, czasem tylko występujący w całym blasku, gdy świątobliwej Katarzyna zajmie się własną refleksją nad tajemnicami wszechwieczności. Takie doskonałe przedstawienie osoby Jezusa, to stanowczy dowód Boskości tych widzeń.
Wreszcie pomyślną dla nich okolicznością jest zgodność z faktami ewangelii. Są wprawdzie niektóre szczegóły nowe, niektóre obszerniej opowiedziane niż w ewangelii, ale duch ten sam, istota ta sama, sprzeczności oczywistej, niema. Taka jest mniej więcej krótka treść rozprawek. Że dowody autora są ważne i przekonywające, nie potrzebujemy wykazywać. Wymienimy tu jeszcze kilku uczonych, którzy stają w obronie śświętości Anny Katarzyny i prawdziwości jej objawień. Uczeni: Jarke, Phillips, Florian Riess, kanonik Urbas, Dr K. F. Krabbe, jawne co do tego złożyli śświadectwa. Ostatni wydał w r. 1869 krótki życiorys świątobliwej Katarzyny, by wznowić pamięć o niej i zwrócić uwagę jej ziomków na Życie Jezusa.
Dr J. B. Heinrich w czasopiśmie „Katolik, tak się wyraża o niej: we wszystkich okolicznościach, życia zawsze znajdujemy ją skromną, pokorną, bez nagany, zawsze myśli działa i mówi ze świętą powagą, z mądrością nadnaturalną, ściśle według zasad chrześcijańskich. Wreszcie Dr A, Rohling w kompendium swej teologii moralnej zaleca z naciskiem do czytania wszystko, co się odnosi do życia i widzeń świątobliwej Katarzyny
Czytanie jej objawień uważa za pewny środek rozpalenia w sercu ognia miłości ku naszemu Zbawicielowi. Zgodne ze świadectwem tych uczonych jest mniemanie ogółu wiernych, szczególnie ludu.
Wnioski.
Po wszystkie czasy były w Kościele katolickim dusze śśwwięte, wybrane, które Bóg oświecał nadnaturalnie i obdarzał łaską widzeń niebiańskich. Orzeczenie stanowcze, nieomylne prawdziwości danych objawień, przysługuje tylko Kościołowi, tj. papieżowi, jako nieomylnej głowie Kościoła, lecz i Święta Teologia może według pewnych przyjętych prawideł wydać w tej sprawie wyrok naukowo pewny, zasługujący na wiarę ludzką. Głównymi kryteriami są: świętość opowiadającej osoby, wewnętrzne prawdopodobieństwo i związek. Kryteria te zyskują na wadze, jeśli uczeni a pobożni mężowie uznają, dane objawienia za prawdziwe.
II. Wszystkie te znamiona znajdujemy w objawieniach śświątobliwej Katarzyny Emmerich. Pewnym jest i niewątpliwym — po ludzku mówiąc — że zakonnica ta wiodła życie śśwwięte, nosiła na ciele piętna ran Pana (stygmaty), cierpiała całe życie do ostatniego tchnienia, jaśniała, wszystkimi cnotami. Nie może więc być mowy o oszukaństwie szatańskim, ani chęci oszukania z jej strony. Wniosek konieczny, że oświecał ją Duch śświęty, że objawienia pochodziły od Boga.
III. Co do treści niema w tych objawieniach niczego, co by się sprzeciwiało katolickiej nauce wiary i obyczajów. Owszem wszystko w nich zdaje się zmierzać do tego, by ożywić wiarę, umocnić nadzieję i pomnożyć miłość ku Zbawicielowi i Matce Jego Najświętszej.
IV. Dodać należy, że wiątobl Katarzyna opowiadała tylko z posłuszeństwa dla przełożonych i spowiedników; ich tylko wolą się kierowała. A w tej okoliczności widzi
Część druga.
Rozdział drugi.
Kardynał Turrecremata pewny dowód prawdziwości danych objawień. Nie zaprzeczamy, że są w tych objawieniach miejsca, na pierwszy rzut oka zastanawiające, lub zawierające pozornie sprzeczność z Pismem Świętym. Lecz sprzeczność ta jest zwykle tylko pozorna, trudności dadzą się zawsze usunąć, jeśli się je objaśnia "pie et modeste", według zasad prawdziwej krytyki.
Święty Kościół katolicki nie wydał jeszcze wyroku na korzyść objawień świątobliwej Katarzyny Emmerich. Toteż wszystkie, powyższe wywody mają tylko wartość naukową opierają się na sądzie ludzkim. Najwyższym sędzią w sprawach wiary i obyczajów jest głowa Kościoła, papież w Rzymie, namiestnik Chrystusa, nieomylny nauczyciel prawdy. Jego nieomylnemu wyrokowi poddane jest każde słowo tej książki. To też z należnego posłuszeństwa dekretom papieża Urbana VIII. 13 Marca 1625 i 5 czerwca 1631 oświadcza wydawca, że dodając osobom nie kanonizowanym i nie beatyfikowanym tytuł „święty”, „świątobliwy”, lub „błogosławiony", nie chce przez to uprzedzać wyroków Kościoła i że wszystkie opowiedziane tu fakty, o ile nie mają za sobą świadectwa Kościoła, ocenia i chce oceniać jedynie miarą sądu ludzkiego.
http://kupnicka.fm.interia.pl/nauki.htm
|