Wyznanie potepionego kapłana.

Wyznania potępionego kapłana!

by wobroniewiary

5 kwiecień 1978 rok.

Egzorcysta — O. Ernest Fischer, były misjonarz Gossau (Sint-Gall Szwajcaria) Demon  — Verdi Garandieu, demon ludzki. Ksiądz Verdi Garandieu, demon ludzki,  kapłan z diecezji Tarbes w XVII wieku, za pośrednictwem opętanej zwraca  się do swoich braci w kapłaństwie z patetycznym poselstwem i na rozkaz  Trójcy Świętej i Najświętszej Marii Panny zaklina ich aby powrócili na  wąską drogę Ewangelii dla uniknięcia straszliwego losu jaki spotkał jego  z powodu sprzeniewierzenia się łasce.
Demon mówić będzie bez  przerwy blisko dwie i pół godziny. Tu przedstawiamy tekst jego  wypowiedzi, na rozkaz Nieba do kapłanów naszych czasów. Verdi Garandieu,  po zwróceniu uwagi, że on także stał się “demonem między demonami"  natychmiast zaczął krzyczeć:" Jakież ja głupstwo zrobiłem, że nie  współpracowałem z laską, że prowadziłem życie takie jakie przeżyłem!  (później żałośnie krzycząc woła podnosząc opętaną} Dlaczegóż tak się  opuściłem, dlaczego? Dlaczego zgodziłem się przyjąć święcenia, kiedy nie  byłem do tego zdolny, gdyż nie zadawałem sobie żadnego trudu by wznieść  się do tego wysokiego ideału?! Dlaczego zły przykład dawałem, jak to  czyni teraz tysiące kapłanów, nie będąc godnym moich święceń! Dlaczego  katechizmu nie uczyłem w taki sposób w jaki powinienem to czynić?
Czas  upływał mi na oglądaniu sukien niewiast zamiast na wykonywaniu  przykazań Bożych. Szczerze mówiąc nie byłem ani gorący ani zimny, byłem  letni i Pan mnie zwymiotował ze swych ust. W mojej młodości jeszcze  byłem dobry, jeszcze współpracowałem z łaską.
(W czasie kiedy  mówił, słyszeliśmy jego krzyki przez opętaną). Później dopiero stałem  się letni. Wtedy wszedłem na drogę uciechy, szeroką i łatwą, a opuściłem  drogą wąską, drogę cnoty i nie reagowałem na łaskę, a potem jeszcze  niżej.
Z początku jeszcze się spodziewałem, chciałem się  nawrócić, ale to mi się nie udało, ponieważ już nie potrafiłem się  dostatecznie modlić. Nie współpracowałem z łaską bo z letniego stałem  się zimny. Między letniością a zimnem jest odległość tylko skórki  cebuli. Gdybym był gorący i gorliwy nie zaznałbym tego nędznego losu.  Jeśli kapłani naszych czasów nie nawrócą się, doznają tego samego losu,  którzy dają zły przykład, są letni i nie współpracują z łaską Bożą.  Wszyscy, jeżeli się nie nawrócą, nie będą mieli lepszego losu niż ten,  który ja mam, ja Verdi Garandieu.
Ach! jakimże losem jest dla  mnie piekło! Ach, bodaj żebym się nie narodził! Gdybym mógł żyć na nowo!  Chciałbym na ziemię wrócić, ażeby lepiej żyć. Ach, spędzać chciałbym  moje noce i moje dni na kolanach, na modlitwie, wzywając Najwyższego.  Wzywałbym Aniołów i Świętych, aby mi pomogli opuścić drogę potępienia,  lecz cofnąć się już nie mogę, jestem potępiony (kończy żałosnym głosem)
Niestety,  kapłani nie wiedzą co to znaczy być potępionym w piekle i co to jest  piekło. Teraz, prawie wszyscy na ziemi idą drogą najmniejszego oporu.  Kosztować chcą uciech życia. Są przekonani, że stać się humanistą, jak  oni mówią i dorównać sposobem myślenia swej epoce, to rzecz teraz  nabyta, zostanie na zawsze.
Biskupi, kardynałowie i kapłani nie  dają lepszego przykładu niż ten, dany przez ich podwładnych. Czyż oni  żyją w prostocie, którą Chrystus praktykował w swoich posiłkach i przy  swoim stole? Jak Ewangelia mówi, Jezus Chrystus rzeczywiście brał udział  w przyjęciach zaproszony przez tego czy owego, lecz na tych przyjęciach  nie jadał wiele. A jeśli nieco jadł na tych przyjęciach, to  wielokrotnie trzeba podkreślić, wolał cierpieć głód.
Brak ducha  ofiary nie jest jeszcze grzechem, ale są to drzwi otwarte, przez które  grzech wejść może. Brak ascetyzmu powoli prowadzi do grzechu, między nim  a grzechem odległość tylko skórki cebuli. Jeśli kapłan nauki Kościoła  nie przestrzega, to my przychodzimy, ciągniemy go za jego szatę, żeby  ściągnąć go na nasze ścieżki. Przez chwilę, to tylko skraj szaty który  ciągniemy, ale z nadzieją ściągnięcia całego habitu.
Przez  dłuższy czas miałem dobry zamiar stania się dobrym kapłanem, lecz  zauważyć należy, że kapłani są przez nas o wiele więcej atakowani niż  świeccy. Oczywiście świeccy są też w niebezpieczeństwie, zwłaszcza ci,  którzy starają się być sprawiedliwymi oraz ci, którzy mają jakieś  specjalne zadanie do wykonania. Ponieważ jednak kapłan ma bardzo wielką  moc błogosławieństwa, wolimy atakować kapłana, wpierw jego. Co do mnie,  to przypominam sobie, że byłem kapłanem i z początku wykonywałem moje  kapłaństwo poważnie. I później, z czasem, wydawało mi się monotonne i  zapominając modlitwę zapomniałem też o celibacie. Zaniechałem modlitwę  początkowo, ponieważ uważałem, że jestem bardzo zajęty, a później w  innych dniach, wracałem do niej a potem, w końcu całkiem ją zarzuciłem.  Uważałem, że modlitwy brewiarzowe są nudne, niepotrzebne, w końcu  straciłem chęć do modlitwy.
Kiedy odrzuciłem brewiarz wpadłem w  grzech nieczystości i od tej chwili nie miałem już ochoty do odprawiania  Mszy Św. To było ogniwo łańcucha reakcji. Kiedy wpadłem w nieczystość,  Mszy Św. nie odprawiałem z nabożeństwem, bo nie byłem w stanie łaski. W  tym stanie, lektura Pisma Św. i Ewangelii w szczególności, a także widok  przykazań Boskich, stały się dla mnie wyrzutem.
To było dla mnie  ostrzeżeniem, ale ponieważ nie przyjąłem go, postanowiłem dzieci nie  nauczać tak, jak to powinienem czynić. Jakże nauczać mogłem je dobra  skoro sam go nie praktykowałem? Ale ci, którzy dziś nazywają się  humanistami i modernistami, dobrze wiedzą o tym, tak samo jak ja. Jakże  mogą ludziom świeckim i dzieciom narzucać sprawy, w które nie wierzą i  których sami nie praktykują? Jakże mogliby dopuścić, aby nauczali tak  jak powinni wiedząc, że to nauczanie nie odpowiada ich wewnętrznemu  przekonaniu i więc to mówiąc, mówiliby okropne kłamstwa? U wielu z  czasem serce stało się otchłanią śmierci. Jest ich o wiele więcej niż  się myśli, którzy znajdują się w takim stanie. To są zgniłe jabłka, czy  zgniłe jabłko wydawać może przyjemny zapach?
Nie ma kapłana,  który starałby się być cnotliwy, który mógłby poruszyć dusze i dać im to  czego potrzebują. Gdyby kapłani dawali przykład cnoty, zwłaszcza dla  młodych, mielibyśmy świat całkowicie inny od tego, który znamy. Świat  mielibyście tysiąc razy lepszy od tego jaki macie teraz. Jakże chcecie  rozszerzać dobro, jeśli nie macie go w sobie? Jak mówić o Duchu Św.  jeśli sam jestem szczęśliwy, że Go nie słucham? Jak pokazać drogę do  naśladowania, kiedy ja sam ją opuściłem?
Jest to wielka tragedia i  głębsza niż to sobie możecie wyobrazić. Tragedią jest, że z chwilą, gdy  kapłan opuszcza drogę cnoty jest skłonny inne dusze pociągnąć ze sobą.
To  się zaczyna od ofiary Mszy Św. którą od początku do końca celebruje się  bez zamiłowania. W konsekwencji dla siebie samego nie ma korzyści. We  wszystkich przypadkach, dla mnie było tak samo, poczułem odrazę do Mszy i  jej świętych tekstów, które dla tego, kto prowadzi się źle, są stałym  wyrzutem.
Co do mnie, jak i dla tysięcy innych kapłanów, było  przynajmniej Przeistoczenie, to co pozwala wiernym na uczestniczenie  rzeczywiste we Mszy Św. ponieważ ci ludzie nie mogą znać głębin serca  kapłana; lecz biada kapłanom, którzy już nie mówią to co powinni przy  odprawianiu Mszy i którzy jej nie przeżywają.
Biada temu, kto  prowadzi wiernych na drogę błędu. Lepiej uczyniliby tacy kapłani, gdyby z  ambony, publicznie krzyczeli “Zgrzeszyłem", nie jestem już zdolny do  praktykowania cnót. Módlcie się za mnie, abym mógł się nawrócić i od  nowa postępować na drodze cnoty." To byłoby o wiele lepiej mówić  podobnie, a my demony nie mielibyśmy tej mocy do panowania nad tymi  kapłanami, ponieważ oni uczyniliby akt pokuty. Nawet gdyby niektórzy  mieli pogardę dla kapłana, który by tak mówił, większość tych, którzy by  go słyszeli zbudowani byliby jego pokorą i mogliby mu pomóc w  nawróceniu. Większość wiernych miałaby szacunek dla kapłana, który by  się wyrażał w ten sposób: byłoby to o wiele lepsze, niż pozostawać na  drodze kłamstwa i hipokryzji. Na co ma służyć celebrowanie Mszy twarzą  do ludzi i mówienie do nich:
"Zbliżcie się! Bóg wam przebacza  wszystkie wasze grzechy, On was rozumie. Zbliżcie się do Ojca  Światłości; a jeśli jesteście w ciemnościach, On was znowu przywróci do  łaski". Wszyscy ci zapominają to, że powinni wpierw uczynić niektóre  sprawy, aby Ojciec wziął was w końcu w swe ramiona i obdarzył was swą  łaską. To prawda, że Ojciec bierze swe dzieci w ramiona, lecz wpierw  trzeba żalu i postanowienia zmiany kierunku życia. Trzeba zejść z drogi,  która prowadzi na zatracenie! (...)
Z jakim rodzajem kapłanów mamy dzisiaj do czynienia?
Nawet  ja nigdy, tak źle nie mówiłem, jak oni teraz. Biegną na zatracenie, a  miejsce w piekle jest już dla nich przygotowane! (Demon krzyczy okropnie przy tym  zdaniu).
Ale to, co teraz mówię odnosi się w  tej samej mierze do kardynałów, biskupów i świeckich. Gdyby wszyscy ci  ludzie znali chaos w jakim są pogrążeni, tysiąc razy mówiliby “mea  culpa" tysiące, tysiące razy. Sami wzięliby się za kołnierz i wyrwaliby  te robaki, które drążą ich dusze. Nie przestaliby tych robaków wyrywać,  żeby przeszkodzić im w rozmnożeniu się. Ognistymi obcęgami niszczyliby  te pasożyty, które tak niszczą ich dusze. W czyn wprowadziliby pierwszą  część przykazania miłości, a potem miłości bliźniego.
Prawdziwą  miłość nie okazuje się tylko darami, ponieważ nawet z tymi darami  pozostawić można bliźniego na drodze do piekła. Oto co muszę powiedzieć i  co tłumaczy moją odmowę, podczas której dłuższy czas nie chciałem  wyjawić swojego imienia. Ale Ci z góry (wskazuje do góry) zmusili mnie  do mówienia, bo ja sam przygotowałem sobie moje własne przeznaczenie,  ponieważ ja mojej służby nie wykonywałem jak trzeba było.
Przekroczenie  szóstego przykazania, muszę to powiedzieć, jak również luksus są  przyczynami zatracenia wielu kapłanów. Gdyby oni tę olbrzymią tragedię  zrozumieli, poświęciliby się aż do ostatniej kropli krwi. Odczuliby  olbrzymi ból za to co się stało, zaczynaliby wszystko od zera. Wzywaliby  na swój ratunek wszystkich świętych i aniołów, aby im pomogli odnaleźć  drogę właściwą, ponieważ w wiecznym piekle ogień jest nieustanny, a  robak dusze drąży zawsze. Ten ból olbrzymi, ta straszna tragedia piekła  trwa wiecznie i ja, Verdi-Garandieu zmuszony jestem to powiedzieć.

Źródło: Fronda.pl

Zegar
 
Przycisk Facebook "Lubię to"
 
Sposoby Kontaktu
 
Żywy Płomień kontakt:

Tel-kom: 601 27 96 32

viviflaminis@gmail.com

gg -5388746
Inne po nawiązaniu kontaktu ze mną.
Licznik Gości Strony.
 
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja